Szepczący Las[Gdzieś za murami Danae] Próba przeżycia przygody

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

[Gdzieś za murami Danae] Próba przeżycia przygody

Post autor: Scarlett »

- Księżniczko Scarlett, proszę, wracajmy do domu. Twój ojciec nie będzie zadowolony, kiedy dowie się, że jego córka opuszcza mury królestwa! - wołał za dziewczyną jej opiekun. Był to dość stary elf, ale wyglądał na góra 30 lat. Wysoki, ciemne, długie włosy i niebieskie oczy. Nie to, co ona, nazywana przez wyżej postawionych "odmieńcem". Gdyby osobom będącym w niższych grupach społecznych nie groziła za to kara śmierci, to pewnie też by nie szczędzili sobie nadużywania tego określenia.
- Marduk, a czy on był kiedykolwiek zadowolony? - zapytała z szerokim uśmiechem na ustach, cały czas biegnąc przed siebie. Dziewczynie utrudniała to biała suknia, która przy dole wchodziła w delikatny błękit. Ona jednak była do tego przyzwyczajona, więc biegła dość szybko, jak na takie warunki.
Brązowe włosy delikatnie falowały na wietrze, a intensywnie zielone oczy rozglądały się cały czas dookoła. Scarlett musiała kontrolować czy zgubiła już swojego opiekunka, co niestety było bardzo trudną sztuką. Ale do odważnych świat należy!
- Księżniczko! - znów usłyszała jego głos, tym razem, znacznie cichszy. Czyżby nieco się od siebie oddalili? - Jak Twój ojciec się o tym dowie, to mnie zabije -dodał po chwili.
Brązowowłosa już mu nie odpowiedziała. Przyspieszyła nieco swój bieg, uważając, aby nie zniszczyć swej drogiej sukni, tak jak poprzednim razem, i po godzinie ponownie zawołała swojego opiekuna. Nie usłyszała odzewu, więc chyba udało jej się go pozbyć, przynajmniej na chwilę.
Dlatego też ściągnęła z pleców drewniany łuk i wyciągnęła jedną strzałę. Napięła cięciwę. Wycelowała. I...! I puściła, obserwując, gdzie jej broń poleciała. Niestety zniknęła gdzieś w krzakach. Miała jednak nadzieję, że nikomu nie zrobiła krzywdy, ale skoro nie dotarł do jej lekko szpiczastych uszu żaden krzyk czy też ryk bólu, to oznacza, że wszyscy byli cali i szczęśliwi.
Awatar użytkownika
Srdan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 91
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Srdan »

Szepczący Las - miejsce które było jednym z najbliższych miejsc dla jego serca, zaraz po Kryształowym Królestwie rzecz jasna. Wiedział gdzie mniej więcej się znalazł. Były to tereny nieopodal Danae - czyli miasta sojuszniczego dla jego ojczyzny. Nie miał zamiaru zapuszczać się głębiej w te tereny, ani ruszyć w kierunku miasta. Wiedział, że byłby tam niemile widziany. Samo miasto, czy jego mieszkańcy nie mogli mu nic zaszkodzić. Głównie dlatego, że go nawet nie znali. Nie złamał żadnego prawa i nie zrobił nic na niekorzyść miasta. Jednak były w mieście widoczne wpływy Kryształowego Królestwa i pewnych osób, którym zależało na tym, by Srdan nie wrócił. Bolało go to, był patriotą i na prawdę nie sprawiało mu najmniejszej przyjemności to, że nie mógł już wrócić. Ostatecznie jednak rozumiał w pewnym zakresie swoją karę i los który go spotkał. Zgadzał się ze skazaniem go na wygnanie, ale czasami uważał, że lepiej by było, gdyby skazano go na śmierć. Były to na szczęście jednak jedynie pojedyncze momenty załamania. No, co innego pozostało przecież mężczyźnie który stracił sens swojego życia? Jego najbliższa rodzina nie żyła, lub nie chciała go znać, stracił to co zajmowało mu niemalże cały jego czas - służbę. Czy pozostało mu coś na czym mu zależało? Prosta odpowiedź - nie. Miał oczywiście takie myśli, ale nigdy nawet nie pomyślał o targnięciu się na swoje życie. Byłaby to niegodna śmierć.
Co teraz robił Srdan? Odpoczywał tu, po prostu siedział na jakimś przewróconym pniu. Siedział tak wpatrzony w przestrzeń rozmyślając i wspominając. Stracił poczucie czasu, zresztą nie zwracał uwagi na mijające godziny.

W jednej chwili po prostu wstał i ruszył dalej. Idąc tak, niemalże cały czas przed siebie usłyszał głos rozmowy. Dwa męskie głosy. Sam nie wiedział dlaczego za nimi podążył. Po prostu...

- Patrz. Ładna nawet. - Powiedział jeden z dwóch głosów.
- Ano, całkiem. Wygląda na jakąś arystokratkę. - Drugi.
- Sama by się nie zapuściła. Albo komuś ukradła te ciuszki, albo ma gdzieś w okolicy ochronę.
- Chodźmy dalej. Nie ma sensu.
- Albo jest po prostu głupia i się zapuściła poza miasto.
- Może, chodźmy już.
- No co ty. Nie wykorzystasz takiej okazji?
- Co ty znowu wymyśliłeś. Spadamy.
- Nie! Wyskoczymy, weźmiemy błyskotki i spadamy. Musi mieć coś przy sobie.
- Daj spokój.
- Zamknij się i chodź. Wyciągniemy za nią jakiś okup.
- Nasłuchałeś się tych opowieści z karczm i teraz myślisz, że my też tak zrobimy... Głupi jesteś.
- Zamknij się powiedziałem, porwiemy ją. Jest sama raczej, jak coś to szybko się uwiniemy. Ma łuk, jak podejdziemy i nie pokażemy że chcemy jej coś zrobić to nic nie zdąży zrobić. Wygląda na delikatną, nic nam nie grozi.
- Dobra, ale szybko. Jak coś to spadamy.
- Nie bądź baba, idziemy.
Srdan już wiedział, że dwójka mężczyzn chce napaść jakąś kobietę. Nie znał tutejszej ludności. Z ich słów wynikało, że była to albo jakaś arystokratka, albo złodziejka. Nie ważne czy to, czy to. W obu przypadkach, kiedy zdecydowali się porwać na nią i być może porwać ją samą. A na to elf pozwolić nawet nie miał najmniejszego zamiaru.
- Panienko, co robisz sama poza miastem? Niebezpiecznie tu jest.
Elf usłyszał to i od razu zaczął się powoli zbliżać w ich kierunku. Kiedy już dokładnie widział całą sytuację, ujrzał elfkę niewątpliwie piękną. Była uzbrojona jedynie w łuk - tak jak mówili mężczyźni, ludzie. Prychnął pod nosem. Widział jak zbliżają się do elfki która uniosła łuk i niepewnie się odezwała.
- Nie podchodźcie!
- Nie zrobimy Ci krzywdy, spokojnie. - Jakby na znak, że na prawdę nie mieli jej krzywdy zrobić unieśli dłonie do góry i nadal się zbliżali.
- Nie zbliżajcie się!
- Spokojnie!
Byli już na tyle blisko, że łuk był raczej złym pomysłem do walki przeciwko nim. Nałożenie strzały, wycelowanie, wypuszczenie jej... W najlepszym razie wystarczyłoby tylko na zranienie jednego z mężczyzn. Drugi od razu by się rzucił na elfkę.
Srdan chwycił mocno włócznie i ruszył.
- Nie zbliżajcie się do niej! - Obydwaj się odwrócili i popatrzyli na elfa z włócznią, na ich twarzy na początku pojawiła się niepewność, jednak po chwili uśmiechnęli się, zerknęli na jego włócznię. Była to wolniejsza broń niż miecz, w teorii.
- Odejdźcie póki nie zmienię zdania. - Pewnie powiedział, cały czas pewnie zbliżając się do nich.
- Sam odejdź, spadaj póki nie zrobimy Ci krzywdy. - Obydwaj już nie zwracali uwagi na elfkę która stała, nie do końca wiedząc co robić. Ruszyli w stronę elfa. Zaatakowali równocześnie, dla Srdana nie był to jednak problem. Obydwaj byli raczej miernymi szermierzami. Co prawda gdyby on sam miał teraz w ręce miecz a nie włócznię, sprawili by mu problem. Jednak włócznią panował "nawet dobrze" Zablokował w ułamku sekundy najpierw jeden cios a później drugi, wymierzył uderzenie pięścią w twarz jednego przeciwnika, tak, że ten się cofnął, tak, że elf był już w pojedynku jeden na jednego dopóki drugi nie ogarnie się, co by zajęło mu maksymalnie parę sekund. Jednak Srdan był błyskawiczny, w kilku posunięciach rozbroił przeciwnika i go przewrócił, od razu zajął się drugim człowiekiem. Ten widział krótki jednostronny pojedynek ze swoim towarzyszem, więc nawet nie walczył.
- Poddaję się, poddaję! - Poznał głos tego, który od początku nie chciał atakować elfki.
- Zostaw miecz i weź swojego kompana. Nie chcę was widzieć. - Rzucił chłodno elf, patrząc na nich. Ten który się poddał pomóc wstać swojemu kompanowi i od razu powoli się wycofali, po chwili ruszając biegiem jak najdalej od elfów. Obydwoje zostawili swoje miecze.
- Po problemie. - Powiedział odwracając się w stronę elfki.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

Chciała wrócić po swoją strzałę, bowiem już niewiele ich zostało w schowku elfki, a jedyny rzemieślnik, który zgodził się je dla niej wytwarzać mimo zakazu ojca, wyjechał do Adrionu. Kiedy zbliżała się do tamtego miejsca, usłyszała czyjąś rozmowę, co zmusiło dziewczynę do chwilowego zatrzymania się. Gdyby streścić ją w kilku słowach, dotyczyła ona rabunku jakiejś bogatej kobiety. Nikogo takiego o najbliższej okolicy nie widziała, a wzrok miała przecież wyśmienity, więc musiało chodzić o nią. Zaczynała żałować ucieczki przed swym opiekunem. Miała ze sobą tylko łuk, a nie oszukujmy się, władała nim gorzej niż fatalnie, dlatego też szans na wygraną nie miała żadnych. Dlaczego nie wzięła ze sobą miecza? No i przede wszystkim, dlaczego Marduk jeszcze jej nie znalazł!? Był przecież za nią odpowiedzialny.
- Panienko, co robisz sama poza miastem? Niebezpiecznie tu jest.
Usłyszała za sobą znany już jej głos i odwróciła się w stronę jego źródła. Ujrzała dwóch mężczyzn, ludzi. Naprawdę chcieli z nią walczyć? Chyba nikt nie nauczył ich dobrych manier. Mimo wszystko, musiała udawać twardą, może się przestraszą. Dlatego też uniosła swój łuk i wycelowała w nich jedną ze strzał.
- Nie podchodźcie! - zawołała nieco drżącym głosem. Cholera, nie tak to miało brzmieć
- Nie zrobimy Ci krzywdy, spokojnie. - Jakby na znak, że na prawdę nie mieli jej krzywdy zrobić unieśli dłonie do góry i nadal się zbliżali. Ona im jednak nie wierzyła. Myśleli, że jak kobieta, to od razu musi być głupia i łatwowierna? Co za szowinizm!
- Nie zbliżajcie się! - ponownie się odezwała. Tym razem znacznie pewniej, jednak nadal nie wystrzeliła strzały. Teraz było już jednak zdecydowanie za późno.
- Spokojnie! - ponownie się odezwał jeden z mężczyzn. Nie był już jednak tak miły, jak na początku. Na szczęście ktoś przybył z pomocą. Na początku myślała, że to Marduk, ale kiedy istota wyłoniła się zza gęstwin lasu, rozpoznała w niej elfa, jednak nie swego opiekuna.
Kiedy nieznajomy odwracał uwagę napastników, brązowowłosa ukryła się za jednym z drzew. Walka nie trwała długo, usłyszała tylko kilka krzyków, a później brzdęk żelaza. Niepewnie spojrzała na miejsce bitwy, a widząc uciekających mężczyzn i leżące na ziemi miecze, od razu wyskoczyła, chwytając za jedną z broni. Drugą zaś kopnęła za siebie, nie spuszczając wzroku z elfa.
- Radzę Ci odejść, w innym wypadku poćwiartuję Twoje ciało! Mieczem władam lepiej niż łukiem, więc nie polecam walki ze mną - rzekła spokojnym i opanowanym tonem, marszcząc przy tym uroczo swój drobny nosek.
Awatar użytkownika
Srdan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 91
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Srdan »

Dwóch mężczyzn już uciekło, a na miejscu zostali tylko Srdan i elfka.
Uważnie ją obserwował, widział jak ta zwinnie wyskoczyła zza drzewa. Podniosła jeden z mieczy pozostawionych przez dwóch niedoszłych porywaczy. Drugi natomiast kopnęła za siebie. Srdan stał wyprostowany, czekał na reakcję elfki.
Uśmiechnął się, gdy poradziła mu odejść. Dla niego samego brzmiało to trochę komicznie, sam nie wiedział dlaczego tak na prawdę.
- Nie wątpię, że lepiej władasz mieczem, ale nie mam zamiaru z Tobą walczyć. - Powiedział, wbił włócznię w ziemię, nadal ją jednak trzymając.
- Miałaś szczęście, że byłem w pobliżu. Kto wie co by się stało gdybym nie powstrzymał tej dwójki, nie wątpiąc w twoje umiejętności bojowe. - Tutaj można było wyczuć ironię w jego wypowiedzi.
- Tacy jak oni nigdy zazwyczaj chodzą w liczniejszej grupie. Niedaleko mogą być jacyś ich towarzysze. Mimo wszystko nie chciałbym się z nimi spotkać. - Nie, nie chodziło mu o to, że bałby się starcia z liczniejsza grupą. Tym bardziej, znał swoje umiejętności a ta dwójka nie była raczej zbyt dobrymi szermierzami. Takie starcie mogłoby się skończyć źle dla elfki, w końcu jakby było ich więcej mogliby odciąć elfa od nieznajomej i nie pozwolić jej pomóc. O ile ta jest dobrą wojowniczką - to może dałaby sobie radę, ale ryzyko było spore. Oczywiście, o ile w pobliżu była ich grupa. Oby nie.
- Sama podróżujesz? - Zapytał.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

Nie chciał walczyć, dlatego wbił swoją włócznię w ziemię, cały czas ją jednak trzymając. Były dwa wytłumaczenia na to zachowanie. Pierwsze - miał zamiar się tylko bronić, kiedy ona zaatakuje. I drugie, tylko udawał, bo w najbliższej okazji zamierzał wbić jej tego badyla w plecy. Elfka miała jednak nadzieję, że to pierwsza opcja była tą właściwą. Z tego powodu też odrzuciła miecz tuż przy swojej prawej nodze. Może i za bardzo mu ufała, no ale w końcu uratował jej życie. Trudno, najwyżej ją zabije.
- Dziękuję szlachetny wojowniku za pomoc - powiedziała spokojnym tonem, kłaniając się tak, jak na księżniczkę przystało. - Nazywam się Scarlett Faelivrin - dodała po chwili, spoglądając na mężczyznę spod wachlarza swych gęstych rzęs.
Po chwili jednak się wyprostowała, nie odrywając od niego oczu. Słyszała tę ironię w jego głosie, kiedy wspominał o umiejętnościach brązowowłosej. Nie walczył mieczem, więc musiał być cienki w te klocki. Nic jednak nie mówiła, a złośliwy ton puszczała mimo uszu. Czubkiem swojego białego bucika dłubała w ziemi. Obuwie się jednak nie budziło, wystarczyłoby tylko strzepać pył i znów wyglądałyby jak nowe. Szkoda tylko, że do najwygodniejszych nie należały.
- Nie, mam opiekuna, który... o, o wilku mowa. - Zaśmiała się cicho, widząc jak Marduk do niej podbiega. Mężczyzna widząc uzbrojonego nieznajomego, zasłonił księżniczkę swoim ciałem i wyciągnął miecz.
- Nie próbuj nawet tknąć księżniczki - warknął przez zęby, nie spuszczając wzroku z rzekomego 'napastnika'. Och, gdyby spojrzeniem można by zabijać, to wybawca Scarlett miałby szybką i bezbolesną śmierć.
- Marduk, zostaw. On mnie uratował, kiedy Ciebie nie było. - Elfka próbowała ratować sytuację, pokazując, że nieznajomy wojownik przejął tymczasowo obowiązki jej opiekuna. Ona osobiście nie widziała w tym ani grama swojej winy.
- Mogłaś nie uciekać.
- Trzeba było szybciej biegać. - Wzruszyła obojętnie swymi drobnymi ramionami. Tak, to wina całego świata, że znalazła się w tarapatach, a ona była grzeczna i niewinna, zresztą, tak jak zawsze.
Ostatnio edytowane przez Scarlett 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Ilirinleath wraz z towarzyszącą jej Larinten jechały na przedzie niewielkiego orszaku zmierzającego do Danae. Każda z nich niosła specjalną chorągiew sygnalizującą zamiary podróżującej grupy elfów. Ilia trzymała zieloną flagę z drzewem Adrionu, natomiast Larinten białą mającą wskazywać na pokojowe zamiary poselstwa. Czyniły tak przede wszystkim dlatego ze wymagała tego etykieta, ale nieoficjalnie obie pełniły też rodzaj zwiadu, mając ostrzec w razie niebezpieczeństwa główną grupę.
- Jak myślisz Ilia, jaka ona jest? Nigdy w życiu nie miałam okazji zobaczyć księżniczki. Założę się że jest zjawiskowo piękna, mądra, dobrze wychowana i ... i ciekawe co teraz nosi sie w Danae?
- Nie mam pojęcia jaka jest księżniczka Scarlett. W Adrionie nie ma rodziny królewskiej toteż nigdy nie spotkałam elfów o jej pozycji. Wątpię zresztą by dane nam był ją zobaczyć. To Ciron na prowadzić rokowania. Naszym zadaniem jest chronić naszyjnik, co nie będzie już koniczne gdy dotrzemy do pałacu.
- Ciron? Nasz mistrz? Ten nudziarz? Przecież przez niego wszyscy pomyślą że elfy z Adrionu to marudy pozbawione humoru. Niby jak to ma pomóc w zawarciu małżeństwa.
- Eh nie rozumiesz. Tak naprawdę on w cale nie jest taki przygnębiający. Ma po prostu zbyt wiele na głowie. To dlatego że zasady swatania par książęcych są dość skomplikowane i nasza szlachta musi ich przestrzegać. - Tłumaczyła Ilirinleath.
- A konkretnie?
- No widzisz bo ... bo jeśli Torilien sam poprosiłby księżniczkę o rękę, a ona by mu odmówiła, to tym samym obraziłaby władcę ziem nadgranicznych, naruszając i tak kruchy już sojusz. Jeśli natomiast odmówi nam, winę za wszystko poniesie Ciron i jego braki w dyplomacji. Wiem że to głupie ale tak właśnie jest. Między innymi z tego powodu nasz mistrz się zamartwia. Gnębi go także myśl że do ochrony najważniejszego kryształu z pogranicza mógł zabrać tylko ośmioro z nas. Ale etykieta nie pozwala by poselstwo było liczniejsze.
- Głupie? To jest idiotyczne. - Podsumowała Larinten - Mam nadzieję że Cirion będzie na tyle bystry iż sprawę małżeństwa zostawi w bardziej odpowiednie ręce. Czyli nasze. A poza tym liczę że na dworze w Danae znajdziemy jakiś samotnych kawalerów z książęcego rodu. Co ty na to Ilia? Byłoby wspaniale.
- Tak. Jasne. - Przekonania odpowiedziała elfka. Miała świadomość że Ciriona martwi coś bardziej ważnego niż powody o których powiedziała swojej towarzyszce. Coś czego jej mistrz nie chciał jej zdradzić, a co jednocześnie kazało jej zachowywać powody do czujności.
Awatar użytkownika
Srdan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 91
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Srdan »

Nie był cienki w walce mieczem. Jakieś tam podstawowe umiejętności posiadał, i wie jakie zagrywki może stosować przeciwnik, w końcu skoro umie blokować ataki włócznią, to mieczem też będzie potrafił. Gorzej raczej z płynnością, której u Srdana niemalże brak, a o ile jest to ciężko jej się doszukać. Po prostu miecz to nie jest jego ulubiona broń.
- Nie dziękuj. Nazywam się Srdan. - Nie powiedział nic więcej, nazwiska już nie używał, a o tym, że jest wygnańcem mimo wszystko nie lubi opowiadać. Kojarzył jej nazwisko, sam nie wiedział skąd i dlaczego. Ale po prostu kojarzył, kiedyś się z nim na pewno spotkał. Miło było usłyszeć określenie "szlachetnego wojownika" i to skierowane ku niemu samemu. Dawno się z tym nie spotkał, ale cóż, nie jest to dziwne.
Już zaczęła mówić, że ma opiekuna, kiedy ten się właśnie pojawił. Od razu ten zasłonił elfkę swoim ciałem i wyciągnął miecz w stronę Srdana. Jaka była reakcja elfa? Tylko uśmiechnął się delikatnie. Unosząc dłonie do góry. Znowu. Po słowach opiekuna Scarlett juz wiedział skąd kojarzy jej nazwisko, a teraz jak pomyślał imię również. Księżniczka Scarlett, no tak. W końcu nie była ksieżniczką od wczoraj, więc on sam musiał już o niej słyszeć. Tym bardziej, że był dawniej gwardzistą w Kryształowym Królestwie, a Danae było, jest nadal ich sojusznikiem. Teraz sobie zdał sprawę z tego, że jeszce spory kawał czasu temu, był jako jeden z gwardzistów, członek jakby poselstwa na jakimś spotkaniu w pałacu w Danae, i że już wtedy widział księżniczkę.
Ukłonił się lekko. Mimo wszystko kultura i tak dalej wymagały od niego tego.
- To zaszczyt. - Jakiś na pewno. Uratował księżniczkę, no proszę, kto by pomyślał.
- Przebywać w lasach często jest niebezpiecznie, zwłaszcza bez odpowiedniej ochrony. - Nie uderzał tutaj w Marduka, czy coś. Najzwyczajniej stwierdzał fakt. Warto zauważyć, że sam Srdan, osobę Marduka też pamiętał. Kiedy był w Danae członkiem poselstwa, spotkał się z nim, dość oficjalnie, ale jednak. No proszę, jak czasem role i wydarzenia się odwracają.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

Nie znała przeszłości tego, który przedstawił się jako Srdan. Nie wiedziała, dlaczego błąkał się bez celu po Szepczącym Lesie. A może właśnie szedł do Danae spotkać się z jej wujem? To on był w końcu królem, a ona tylko szarą księżniczką z pobocznej części królewskiej rodziny. W każdym razie, uratował ją, za co była mu dozgonnie wdzięczna. Dlatego też nazwała go "szlachetnym wojownikiem". Mógł bowiem po pokonaniu napastników, samemu ją porwać i zażądać okupu, bądź sprzedać na targu niewolników.
Marduk zaś zachowywał się naprawdę zabawnie. Najpierw jej "księżniczkuje", a później kłóci się jak z dzieckiem. Ta druga wersja dużo bardziej jej odpowiadała. Był w końcu od niej straszy, mądrzejszy, miał więcej doświadczenia... No i opiekuje się nią od kiedy tylko nauczyła się rozróżniać barwy.
- żaden zaszczyt. Jestem jedynie członkinią królewskiej rodziny, ale to mój wuj dzierży w dłoni berło - wyjaśniła cicho nowemu koledze. Lubiła, gdy ktoś jej się kłaniał, no bo w takiej atmosferze została wychowana, pomijając oczywiście lata spędzonej w zamkowej wieży, jednak teraz czuła się jakoś dziwnie.
- Księżniczka Scarlett ma bardzo dobrą opiekę. Jest tylko nieokrzesana, przez co wpada w kłopoty szybciej niż biega - mruknął nieco urażony elf, po chwili odwracając się w stronę swojej pani. - Musimy wracać do zamku. Twój ojciec chce z Tobą porozmawiać przy obiedzie.
- Ale ja nie chcę, jasne? - Wywróciła teatralnie oczyma i nie zważając na przeciwwskazania swojego opiekuna, zbliżyła się do Srdna, nie spuszczając z niego oczu. Wyglądała trochę jakby była w transie, intensywnie zielone tęczówki, wręcz przeszywały elfa na wskroś. Jeszcze tylko kilka kroków i... tak, udało się. Dotknęła jego włóczni swoją bladziutką dłonią. Chociaż dotknęła, to złe słowo, one ją musnęła najdelikatniej jak potrafiła.
- Srdanie, uczyniłbyś mi ten zaszczyt i nauczył mnie posługiwać się tą bronią?
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

- Tam są! Widzę ich. Wreszcie raczyli się ruszyć. - Oznajmiła Larinten pochylając sie w siodle chcąc lepiej dostrzec zbliżającą sie grupę przedstawicieli Danae.
- Cironie dlaczego musimy stać tu i czekać? Czemuż nie wyjedziemy im naprzeciw? - Spytała Ilirinleath znużona bezczynnością i wyczekiwaniem. Przez ostatnia godzinę ich orszak nie robił nic poza wyczekiwaniem i podziwianiem pałacu królewskiego. Elfka musiała przyznać że Danae znacznie różniło się od jej ukochanego Adrionu. Pałac władcy zbudowany był z kamienia. Wprawdzie całość została idealnie wkomponowana w otaczającą ją przyrodę, ale mimo wszystko pozostawała dziełem architektów, artystów i budowniczych, a nie dziełem natury samej w sobie. Murowane ściany zadawały sie współgrać z otaczającymi je drzewami tworząc harmonijną jedność, piękną i potężną jednocześnie. Droga którą jechali także była utwardzona, zupełnie inna od dzikich leśnych traktów Adrionu.
- Nie możemy ot tak wjechać sobie do miasta. Etykieta nakazuje byśmy zostali do niego zaproszeni. - Wyjaśnił dowódca - A teraz wybaczcie, wyjadę im naprzeciw.
Ilirinleath która wraz z towarzyszami stała twarzą do słońca usiłowała osłonic się przed nim trzymaną chorągwią, po to by móc lepiej przyjrzeć sie nadjeżdżającej grupie.
- Przestań wymachiwać nią jak szmatą na wróble. - Poradził Miram, który nie pytany przez nikogo ruszył za Cironem. Elfka nie znosiła tego typa. Mężczyzna był bezczelny, uważał się za lepszego od pozostałych do których odnosił się z wyższością. Spojrzenie Mirama było jeszcze bardziej odpychające niż jego zachowanie. Elf zdawał się pochłaniać wzrokiem wszystko na co spojrzał, zapamiętując każdy szczegół z obserwowanej rzeczywistości. Ilirinleath podejrzewała że ów osobnik jest tu właśnie w tym celu. Ciron miał prowadzić rozmowy, za to Miram miał zdać ich władcy dokładną relację z wszystkiego co zdoła zaobserwować.
"A jaka jest nasza rola?" Zastanawiała się elfka. "Czyżbyśmy miały robić za damy do towarzystwa, pokazać władcy Danae jakie są kobiety z Adrionu? Dać się poznać jako przyszłe damy dworu i niańczyć małą Scarlett?" Ilirinleath uznała to za mało pocieszającą wizję.
- Jak wyglądam? - Spytała Larinten najwyraźniej mająca swoje własne plany. Strażniczka gestem pokazała jej iż wszystko jest w porządku. Nie chciała teraz dyskutować na temat wydumanych szans swojej towarzyszki na spotkanie w tym miejscu prawdziwej miłości. Na szczęście dla niej Ciron szybko wrócił nakazując obu kobietą podążyć za sobą.
- Ruszamy! - Oznajmił - Zezwolono nam wszystkim na wjazd do miasta. Wy dwoje udacie sie do królewskich stajni gdzie zadbacie o nasze wierzchowce. Sarileh i Natrial waszym zadaniem będzie pilnowanie naszyjnika, natomiast nasza czwórka została zaproszona do pałacu. - Cirion wskazał na siebie, Mirama i obie kobiety - Dziś wieczorem odbędzie się uczta na której będziemy mieli okazje ujrzeć księżniczkę, a jutro czeka nas audiencja u króla.
Awatar użytkownika
Srdan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 91
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Srdan »

- I to jest dla mnie powód do bycia zaszczyconym - odparł, kiedy powiedziała o swojej przynależności do rodziny królewskiej. W końcu to sporo, i ma tytuł księżniczki do tego. Dla Srdana znaczyło to jedynie tym, że należał się jej szacunek. Taka tam pozostałość po dawnych czasach.
- Nie śmiałbym przecież wątpić, że nie ma dobrej ochrony. - Odparł spokojnie w kierunku Marduka, zachował przy tym kamienną twarz i spokojny ton głosu. Nic nie wskazywało na to, że kpił z opiekuna księżniczki, bo tak oczywiście było.
Nie drgnął kiedy, księżniczka się zaczęła ku niemu zbliżać. Był ciekaw po co to robi, widział, że nie podoba się jej pomysł jej opiekunowi, ale akurat jemu to nie przeszkadzało. Czuł na sobie niemalże przeszywające spojrzenie elfki, ale nie miał zamiaru pokazywać, że czuł się z nim nieswojo, więc po prostu nic nie robił. Panować nad sobą potrafił bardzo dobrze, więc nie było opcji, żeby ktoś zauważył, że czuł się właśnie nieswojo.
Nie cofnął włóczni, kiedy elfka zdecydowała się musnąć dłonią jego broni. Ale w życiu nie spodziewał się, że Scarlett poprosiła go o naukę walki tą właśnie bronią. Zmieszał się lekko i uniósł zdziwiony brwi do góry.
- Byłby to dla mnie zaszczyt. - Odparł po chwili.
- Ale nie mogę Cię nauczyć walki włócznią w jeden dzień. - No tak, on sam przecież uczył się walki tą bronią ponad sto lat, no i nadal trenował.
- Powinnaś udać się na obiad w towarzystwie Twojego ojca. - Dodał po chwili, wyręczając w ten sposób jej opiekuna.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

Nie, Srdan nie powinien być ani odrobinę zaszczycony. "Księżniczka" w jej wypadku było tylko niepotrzebnym przedrostkiem. Gdyby ten tytuł miała napisany na huście, to mogłabym nim sobie nos wytrzeć.
To nie tak, że nie interesowało ją zdanie Marduka. Szanowała go jako elfa, a kiedy była młodsza, to nawet się w nim podkochiwała, ale gdy zauroczenie minęło, patrzyła na niego bardziej jak na starszego brata. Takiego bez poczucia humoru i z obsesją na punkcie jej ojca. Dlatego też naginała w pewnym stopniu zasady swojego opiekuna, po prostu miała dosyć tej dokładności i obowiązkowości. Życie dostaliśmy tylko jedno i choćby trwało tysiąc lat, to kiedyś przyjdzie śmierć. Scarlett miała więc zamiar wykorzystać dany jej czas jak najlepiej potrafi, to znaczy, głównie na przyjemności.
- Przestań z tym zaszczytem. Traktuj mnie jak zwykłą Elfkę, no bo może na taką nie wyglądam, ale naprawdę nie boję się pobrudzić - powiedziała z uśmiechem, puszczając mu po chwili oczko. Tak, nikt normalny by w jej słowa nie uwierzył, w końcu była ubrana w suknię z najlepszego materiału.
- Księżniczko, obiad - powtórzył Marduk. W pewnym stopniu był nawet wdzięczny mężczyźnie, że ten go poparł. Scarlett należała raczej do tych bardziej upartych Elfów, tak więc potrzebował poparcia w Srdanie, a zaciągnąć księżniczkę do zamku.
- Dobra. Niech będzie. Pójdę na ten głupi obiad - odpowiedziała zrezygnowana brązowowłosa, odwracając się na nowo w stronę opiekuna. Miała jednak dość dziwny wyraz twarzy, jakby coś kominowała. Każdy, kto tak pomyślał, trafił w samo sedno. - Ale tylko jeśli Srdan pójdzie z nami - dodała po chwili, przenosząc wzrok na mężczyznę, który kilka minut temu uratował ją przed porwaniem. Musiał się zgodzić, musiał. Nie chciała spędzić najbliższej przyszłości na teatralnej rozmowie z ojcem, a tak, to skupiłby on swą uwagę na gościu.
Marduk się najwyraźniej poddał. Wiedział, że owy posiłek miał być wyjątkowy, ale osobiście brakowało mu już argumentów i cierpliwości, tak więc mógł przystać już na niemalże każdą propozycję dziewczyny.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Gdy tylko dotarli do pałacu, przybysze z Adrionu zostali rozlokowani w wydzielonych dla nich komnatach. Ilirinleath i Larinten zakwaterowane zostały na górnych piętrach zamkowej wieży.
- To tutaj. – Oznajmił prowadzący je młody elf. – Proszę się rozgościć. A i jeszcze jedna sprawa. Wielmożne panie raczą wybaczyć ale polecono mi by odebrać panią wszelką posiadaną broń? – Dodał młodzieniec nieco podenerwowanym głosem. Najwyraźniej obowiązek rozbrojenia obu kobiet stawiał go w niewdzięcznym położeniu z którego nie bardzo wiedział jak wybrnąć.
Ilia odruchowo chwyciła za rękojeść swojego miecza. Nie lubiła rozstawać się z bronią zwłaszcza w miejscu w którym nie czuła się bezpiecznie. Jej towarzyszka widząc wahanie na twarzy młodego mężczyzny od razu zdecydowała się wykorzystać jego skrępowanie.
- Jak szlachetny pan widzi, nie nosze przy sobie niczego takiego. – Cały oręż jakim posługiwała się Larinten mieścił się w jej niewielkiej kaletce, co wcale nie czyniło ją mniej niebezpieczną od uzbrojonej od stóp do głowy Ilii – Moją jedyną bronią jest szczery uśmiech i płomienny pocałunek, ale skoro zostałeś zobowiązany by nam ją odebrać to ja nie mam nic przeciwko. – Całując elfa, Larinten dyskretnie pokazała Ilirinleath że ta powinna wejść do komnaty.
Gdy tylko znalazła się w środku, strażniczka schowała łuk, kołczan, krótki miecz i sztylet. W pośpiechu zaczęła się rozbierać. Elfka chciała pozbyć się jak najwięcej z swojego odzienia mim eskortujący ich elf otrząśnie się z zakłopotania w jakie zdołała wprowadzić go Larinten. Rzeczywiście młodzian zdołał się wkrótce wyrwać z objęć drugiej elfki i wtargnął do komnaty. Na widok półnagiej Ilirinleath stanął w drzwiach czerwony na twarzy.
- Wszystko w porządku? – Spytała Ilia z udawanym zmartwieniem.
- Nie, nic. Przepraszam. – Wydusił z siebie elf po czym natychmiast zdecydował się opuścić parę irytujących go kobiet.
- No to mamy go już z głowy. – Ucieszyła się Larinten.
- Po co to robimy? Znacznie prościej byłoby oddać mu broń niż prowokować niepotrzebne konflikty.
- A chciałaś? Chyba nie pozwolimy by mówiono że byle gołowąs rozbroił dwie najlepsze strażniczki z Adrionu? – Zaśmiała się elfka.
- Wolałabym wiedzieć ze jestem wśród przyjaciół. – Oświadczyła Ilia.
- A ja wolałabym nie wiedzieć że brat króla Danae jest szaleńcem obłąkanym na punkcie troski o bezpieczeństwo własnej córki. Obłąkanym potworem gotowym usunąć każdego kogo uzna za zagrożenie dla swojej ukochanej Scarlett. Niestety wiem ze większość zalotników kończy przelatując przez zamkowe mury i roztrzaskując się na skałach. Dlatego właśnie zamierzam się przygotować. Wyjdę przez to okno. Opuszczę się na pobliski taras, dostanę do miasta i zorientuję jaką też niespodziankę szykuje dla nas władca Danae. A przy okazji nie mam ochoty iść na tą wspaniała ucztę bez odpowiedniej kreacji. Ty jak sądzę także będziesz potrzebowała sukni.
Ilirinleath z niedowierzaniem wpatrywała się w swoją towarzyszkę. Była zaskoczona wiedzą jaką ta posiada. – Skąd ty to wszystko …
- No co. Ty wiesz tyle o Danae. Znaczy o jego historii, prawach i kulturze. Mnie natomiast bardziej od tych książkowych głupot interesują miejskie plotki. – Przerwała jej Larinten, wychodząc przez okno. – Do zobaczenia wieczorem. Baw się dobrze.
Elfka nie wiedziała co odpowiedzieć. Stała taka zakłopotana usiłując podjąć decyzję na temat tego co czynić dalej. Było już za późno by udać się w pościg za drugą z strażniczek i odwieść Larinten od szpiegowania po mieście. Ilia martwiła się tez faktem że młodzieniec który je tu przyprowadził wyda się przed kimś iż nadal pozostają uzbrojone. Nie chciała mieć na głowie starcia z pałacową gwardią.
Jakby na potwierdzenie jej obaw rozległo się pukanie do drzwi. Elfka uspokoiła oddech, starając się wyglądać na opanowaną. Otworzyła drzwi. Tym razem stał przed nią postawny gwardzista, w zdobnym mundurze kapitana.
- Panienka Ilirinleath?
- To ja.
- Ubierz się droga pani. Jesteś proszona na prywatną audiencję u rodziny królewskiej.
Awatar użytkownika
Srdan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 91
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Srdan »

Srdan był już tak mimo wszystko nauczony, etyka i sprawy do etyki bliskie nie są mu obce, i po prostu tak mu wbiło się to w głowę, że już robi to wszystko automatycznie. Dla niego gdyby nie nazywał jej per "księżniczko" byłoby to po prostu niekulturalne. No a to z zaszczytem... Hmm, w sumie jakoś bardzo by mu nie przeszkadzałoby, gdyby co jakiś czas o tym nie będzie wspominać. Dobra, postanowił sobie, że się z tym jednym może powstrzymać.
Przez chwilę nie wiedział jak miał odpowiedzieć na jej wypowiedź, więc zapanowała krótka cisza.
- Nie wątpię, zapewne masz rację. - Przytaknął co do tego, że Scarlett nie boi się pobrudzić, w końcu jakoś nie miał powodu by wątpić w jej zapewnienia.
Uniósł delikatnie brew w górę widząc puszczone przez elfkę oczko w jego kierunku, jednak to było jego jedyną reakcją. Po prostu nie wiedział jak miał zareagować, więc po prostu - nie zareagował.
Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, kiedy usłyszał jej zapewnienie, że pójdzie na ten cały obiad z jej ojcem, jednak po chwili dodała jeszcze jedno zdanie. Tego się nie spodziewał. Otworzył tylko szeroko oczy wbijając baardzo zdziwione spojrzenie w elfkę nie wiedząc co powiedzieć. Rzucił spojrzenie również Mardukowi, jakby mając nadzieję, że ten jakoś go od tego wybawi, jednak ten sam nie wiedział jak ma zareagować. Srdan wbił spojrzenie z powrotem w twarz elfki. Był ciekaw dlaczego praktycznie postawiła go w takiej sytuacji w której nie miał wyjścia. Nie był zbyt szczęśliwy w związku z perspektywą spędzenia obiadu w takim towarzystwie. Nie chodziło mu o to, że było to złe towarzystwo, wręcz przeciwnie. Po prostu... Ze względu na swoją przeszłość. Na dworze w Danae na pewno znajdą się osoby które go rozpoznają - w końcu zadaniem niektórych na dworze jest szeroko pojęta wiedza na wiele tematów. Wielu osobom też nie spodoba się, że Srdan pojawi się w Danae, i to w takim celu... Tego nie mógł się spodziewać on sam też zresztą. Nie był gotowy do takiego spotkania.
- Ale... Nie wiem czy byłbym odpowiednim towarzystwem dla ojca księżniczki. - Rzucił, ale zdawał sobie sprawę, że to nie wystarczy.
- Poza tym... Nie pojawię się na obiedzie w takim towarzystwie w starej znoszonej zbroi. - Też słaby argument. Hmm... Chyba nie miał wyboru, próbował coś wymyślić.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł... - Dodał jeszcze po chwili zrezygnowany.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

W głowie Ilirinleath kłębiły się dziesiątki myśli. Skąd w Danae wiedza o jej istnieniu i o tym że przebywa w pałacu? Przecież sama decyzję o wzięciu udziału w poselstwie podjęła ledwie trzy dni temu. Co takiego ważnego musiała mieć, lub tez jakie informacje posiadać, ze była ważna dla rodziny królewskiej? Dlaczego sprawa ta była na tyle istotna, że nie mogła poczekać do oficjalnych rozmów? Jak w ogóle powinna się zachować w obecności władcy by nie zaszkodzić rokowaniom Cirona i sobie samej? Przynajmniej w tej ostatniej kwestii elfka zdecydowała że najlepiej będzie wysłuchać cierpliwie tego co mają jej do powiedzenia, samej odzywając się tylko w przypadku gdy ją o to poproszą.
Zaprowadzono ją do pałacowej biblioteki. Ilirinleath uwielbiała książki. Teraz jednak zamiast radości, ogarnęło ją złe przeczucie iż miejsce to zostało wybrane nieprzypadkowo. Czy to możliwe że wiedziano tu o niej zacznie więcej niż mogłaby podejrzewać?
Władca Danae siedział przy sole umieszczonym na środku okrągłej sali będącej centrum biblioteki. Z pomieszczanie tego wychodziła siec korytarzy do kolejnych pokoi pełnych regałów na książki. Elf w jednej ręce trzymał puchar z winem, w drugiej zaś jakieś pergaminy które studiował bez specjalnego zainteresowania. Wyglądał na osobę która za dużo czasu spędza wśród papierzysk i przy biesiadnych stołach. Nadwaga, blada skóra, twarz zmęczona nadmiarem odpowiedzialności, wygląd wskazujący przepracowanie i potrzebę wypoczynku.
- Przyznam, że nic z tego nie rozumiem. Ale w końcu twoja matka nie pisała tego dla mnie. Masz – Elf rzucił luźne zapiski na stół w stronę Ilirinleath.
- Moja matka? – Z zdziwieniem zapytała strażniczka.- Nie rozumiem skąd …
- Eh. Naprawdę wydaje się wam że namiestnik tego królestwa i brat panującego króla nie wie nic o wydarzeniach rozgrywających się na podległych mu ziemiach? Czy elfy z Adrionu są aż tak naiwne? Wydaje wam się ze Danae jest ślepe i głuche? Wiedzieliśmy o waszym poselstwie nim jeszcze ta mizerna grupka przekroczyła nasze granice. Powiem krótko. Cała ta sprawa mnie obraża. Uważacie iż możecie kupić rękę mojej córki za jakiś marny klejnocik? Robicie ze mnie handlarza własnymi dziećmi? Gdyby nie znajomość z twoją matką i szacunek jaki darzę Anurien już dawno kazałbym was wyrzucić za zamkowe mury.
Ilirinleath z niedowierzaniem wsłuchiwała się w słowa władcy Danae. Przy takim podejściu do sprawy ich misja skazana była na niepowodzenie. Przynajmniej część z tego o czym wspominała Larinten, w kwestii wyrzucania zalotników, okazała się prawdą. Nie rozumiała jakim cudem Anurien mogła mieć znajomości z arystokratyczną rodziną. Obawiała się że kontakty jej matki nie przysporzą jej niczego dobrego. Jako że namiestnik nie zaproponował jej by usiadła, przez cały czas stała przed nim wsłuchując się w jego przemowę.
- Przyznaję że w ogóle nie dostrzegam między wami podobieństwa. – Ciągnął dalej książe Danae – Nie widzę też w tobie nic co wskazywało by na to iż jesteś w stanie mi pomóc. Ale chyba zadamy się na osad twojej matki. Buntowniczka, o skłonnościach do przemocy, chodząca własnymi drogami, ignorująca rady rodziców, chcąca wszystko sama robić według siebie, a przy tym mądra, błyskotliwa, szlachetna, pielęgnująca i rozwijająca swoje pasję. Córka która sprawia ze jej matka promienieje dumą. Nawet jesteście z Scarlett w podobnym wieku. – Ilirinleath z ledwością usiłowała nadążyć za tokiem rozumowania księcia. Cały czas próbowała zrozumieć czego ten od niej oczekuje.
- Chorobliwe pragnienie mojej córki by przeżyć ekscytująca przygodę przysparza mi tylko niepotrzebnych problemów. – Kontynuował elf. – Jako namiestnik musze wykazywać się przebiegłością i sprytem, ale przyznaję ze moja córka w podstępnych knowaniach bije mnie o głowę. Ileż to razy próbowałam rozgryźć jej motywację, pragnienia i cele? Szpiegowałem ja, podstawiałem fałszywe przyjaciółki jako osoby z jej najbliższego otoczenia i wszystko na nic. – Elfka pomyślała że biedna Scarlett musi czuć się w pałacu strasznie samotna, otoczona myślą ze wszyscy wokół to agenci jej ojca.
- Panie, jestem tu obca, ona mi nie zaufa… Znaczy jeśli myślisz że mogłabym … - Odpowiedziała Ilirinleath ściskając zapiski swojej matki które przekazał jej książę. Najchętniej od razu opuściła by bibliotekę by zobaczyć co takiego znajduje się na otrzymanych przez nią zwojach. Musiała jednak cierpliwie czekać. Miała nadzieję ze książę nie chce jej wykorzystać w celach wychowawczych dla swojej córki.
- Nie, nie, nie. Nie o to mi chodzi. Uznałem ze Scarlett powinna mieć w życiu inny cel niż ciągoty do popadania w tarapaty. A skoro sama nie potrafi go sobie znaleźć to obowiązkiem ojca jest jej w tym pomóc.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

Była księżniczką. Kiedy jej wuj umrze bezpotomnie, a razem z nim ojciec elfki, to ona zasiądzie na tronie królestwa Danae. Skoro więc miała do tego predyspozycje, a na dodatek zajmowała drugie miejsce w kolejce do władzy, to dlaczego nikt się jej nie słuchał? Marduk, może i należał do grupy tych doświadczonych, inteligentnych, ale nadal robił za niańkę. Z drugiej strony, chciałaby, żeby się jej słuchał. Ech, zaczynała się w tym wszystkim gubić. Ale cóż mogła na to poradzić? Taka natura kobiety.
- Scarlett, proszę Cię, chodźmy już. Dobrze wiesz, że Twój ojciec jest w stanie przebić mnie patykiem na wylot i sprawić, że śmierć będzie długa i bolesna - odezwał się ponownie przyjaciel, a zarazem opiekun elfki. Wyraźnie się niecierpliwił, nie wspominając oczywiście o strachu o własne życie, który próbował ukryć w swych oczach. Dziewczyna jednak znała go zbyt długo, aby móc się nabrać na tę beznadziejną próbę.
Kiedy do jej lekko szpiczastych uszu dotarła kolejna odmowa, myślała, że zwariuje. Wymówki Srdana były beznadziejne, to już mauchy znajdują lepsze, kiedy nie chcą iść do szkoły. Nie rozumiała jednak, dlaczego mężczyzna nie chciał jej towarzyszyć na obiedzie. Zbroja, nieodpowiednie towarzystwo to nic, brązowowłosej chodziło o ten prawdziwy powód. Włócznik wyglądał jednak na takiego, który swych tajemnic nie wyjawniał pierwszej lepszej napotkanej istocie.
Ponownie się do niego zbliżyła na dość niebezpieczną odległość. Ich klatki piersiowe dzieliły może cztery centymetry? Cały czas patrzyła mu w oczy, próbując z nich wyczytać wszystkie wątpliwości, tym razem to ona poniosła klęskę. Już chciała mu coś powiedzieć, rozchyliła swe pełne usta, aby wydać z nich kilka dźwięków, kiedy nagle ktoś ją złapał w talii i zarzucił sobie na ramię jak worek ziemniaków. Zamiast 'proszę', Srdan mógł usłyszeć głuchy pisk. Na szczęście nie był to żaden oprawca, lecz Marduk, któremu najwyraźniej skończyła się cierpliwość.
- Przyjdź do pałacu! Albo pójdź do karczmy, tam się spotkamy! - zawołała jeszcze z uśmiechem, po czym zniknęli gdzieś w zaroślach Szepczącego Lasu.
*****
Dziesięć służek. Tyle elfek za nią biegało po całym zamku, zmuszając do zmiany sukienki bądź poprawienia uczesania. Ta się nie zgodziła na żadne. Potargane przez wiatr włosy, zakrywały jej intensywnie zielone oczy, ale to nie stanowiło dla niej żadnego problemu. I tak każdy mijany służący zwracał uwagę na poszargane ubranie elfki. Scarlett nie zamierzała się stroić, no bo dla kogo? Dla króla? No na pewno, już się rozpędziła. Tak się rozpędziła, że od razu wparowała do królewskiej jadalni. Kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły, zatrzymała się w bezruchu. Byli tam wszyscy - wuj, ciotka, ojciec, doradcy, służki...i kilka osób, które widziała pierwszy raz na oczy, w tym blondwłosa elfka. Każdy miał na sobie odświętne szaty, tylko ona wyglądała jakby dopiero co wyszła z buszu. W sumie, nie mijało się to z prawdą.
- Dzień dobry...co to za okazja, że widzimy się tak wszyscy w komplecie? - zapytała zdziwiona, po czym usiadła na swoim miejscu obok księcia Danae, a jej taty.
- Mogłaś się ubrać... - zwrócił jej uwagę król, biorąc w dłoń kielich z winem.
- Przecież jestem ubrana. - Wzruszyła ramionami, a następnie posłała pytające spojrzenie gościom z innego królestwa. Była bardzo ciekawa, co oni to robią.
- Kochanie... - zaczął jej ojciec, wskazując na przybyłych. - To są mieszkańcy Adrionu, nasi goście. Bądź miła.
Awatar użytkownika
Srdan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 91
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Srdan »

Jego wymówki może i były beznadziejne, ale w sumie zgodnie z prawdą. Miał ochotę podziękować Mardukowi za próbę wyciągnięcia go z tej sytuacji, przypominając elfce o tym, że powinni już iść. Jednak Scarlett nie ustępowała. Nie drgnął ani na milimetr, kiedy ta się do niego zbliżyła, nie cofnął się ani nic. Wbił spokojne, twarde spojrzenie w jej twarz, głównie w oczy. Ona również wbiła spojrzenie w jego oczy i jak się domyślił próbowała dopatrzeć się jakiegoś powodu/emocji wskazujących na to, dlaczego nie chciał się zgodzić na ten cały obiad. No ale cóż, nie lubił po prostu o tym rozpowiadać, i nie miał też powodów, by zdradzić go księżniczce.
Widział jak rozchyliła usta, żeby coś powiedzieć, jednak nie zdążyła. Ktoś, a tym kimś był Marduk, który stracił cierpliwość, zdecydował się po prostu złapać ją w talii, zarzucić sobie na ramię i zabrać ją do zamku. Srdan usłyszał głuchy pisk z ust elfki i już zaczęła się oddalać razem ze swoim opiekunem.
Dosłyszał jeszcze jej prośbę, albo niemalże rozkaz. No w każdym razie, na prośbę to nie wyglądało. W ostatecznym rozrachunku nie przeszkadzało mu to jak to zostało wypowiedziane. Sam nie wiedział, ale chyba w pewnym sensie zobowiązał się do spotkania się z nią znowu. Jak tak się chwilkę zastanowił, to nie widział problemu w spełnieniu jej "prośby". Przeciągnął się i ruszył powoli w kierunku miasta. Nie spieszyło mu się.

****

Bez większych problemów dostał się do miasta, o jeszcze wczesnej porze mimo wszystko. Podejrzewał, że w samym mieście zjawił się jakieś półgodziny/godzinę po elfce. On tam mimo wszystko chwilkę pobłądził, ale później trafił bez problemu. Za jakieś drobne kupił sobie najzwyklejszy ciemny płaszcz i zarzucił go na siebie. Nie chciał paradować w starej zbroi gwardzisty po mieście. Szkoda tylko, że nie mógł schować włóczni gdziekolwiek, ale ostatecznie nie chciał się też z nią rozstawać, była częścią jego życia niemalże. Usiadł sobie w kącie karczmy do której wszedł. Karczma była najbliższą ze wszystkich w mieście do pałacu, więc jak coś, Scarlett nie musiałaby go długo szukać. Podszedł do lady, zamówił jakiś najtańszy posiłek i udał się z powrotem do stolika. Włócznia stała oparta o ścianę po jego boku, a on powoli zabrał się za jedzenie. Poza tym? Poza tym, po prostu czekał.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości