Szepczący Las ⇒ Zagubiony Zielony Szlak.
- Niviandi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 135
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Syrena
- Profesje: Arystokrata , Artysta
- Kontakt:
"Niech to szlag... Dlaczego nie uratował mnie większy idiota?" pomyślała rozdrażniona. Nie mogła go puścić wolno. To równało się z jej pewną śmiercią. Każdy plan wydawał się klapą, ale nie, nie, nie... Nie miała zamiaru odpuszczać. W jej oczach zagościła jeszcze większa złość, gdy uświadomiła sobie, że mieszaniec doprowadzał ją do plugawienia. Nawet w myślach.
Nie miała zamiaru komentować jego wypowiedzi ani odpowiadać. Wolała pozostawić z nim te nutkę niepewności, która z pewnością gościła w jego sercu.
-Jesteś najemnikiem, prawda?-spytała starając się opanować złość w swoim głosie-Bądź moją eskortą.-zaproponowała- Pewnie napływ gotówki Ci się przyda, zawsze się się przydaje. Możesz mi nie wierzyć, że nie jestem księżniczką przez co wątpisz w mój majątek. Jednakże... Spójrz chociażby na te korale...-ujęła w dłoń różową krągłość by spotęgować moc swoich słów-...jedna perełka tego cuda jest pewnie tyle wart co Twoje zlecenie. Przyjrzyj się tej sukni.-ujęła dziewczęco spódnice-Znasz się, nawet minimalnie, na materiałach. Potrzebne Ci te informacje w końcu do fachu. Sądzisz, że ta koronka wykonana jest z byle czego? Najdroższy jedwab.-skwitowała nieco z przekąsem- Pamiętaj także, że czekałam na nią tydzień, a co to oznacza? Nie była robiona przez byle kogo ani byle jak. Stać mnie na to wszystko.-delikatnie zacisnęła dłonie w piąstki, ale szybko je rozluźniła. Musiała nad sobą zapanować- Nie każę Ci przerywać Twojego zlecenia, skoro złapałeś trop to warto go wykorzystać. Widzę, że Ci na tym zależy, ale kto wie...może będziesz potrzebował do tego wszystkiego kupna jakieś drogiego sprzętu? Albo jakiegoś innego...-niemalże wymsknęło jej się słowa "gówna", ale na szczęście pozostało ono na końcu języka-...materiału by złapać tego maga, alchemika czy kogo tam jeszcze. Możesz także wykorzystać moje znajomości, jako takie gdzieś zawsze mam, jak na wysoko urodzoną przystało.-wzięła głęboki oddech, bo czuła, że emocje biorą górą. Jeszcze jeden...i jeszcze... W końcu kącik jej ust nieco się uniósł-Moja propozycja brzmi tak; eskortuj mnie no Nowej Aerii. Droga może być kręta i długa, zgarnij po drodze tych swoich bandytów, wydobądź z nich informację, rób co chcesz. Po prostu wyprowadź mnie bezpiecznie z tego lasu. Broń przed nimi, magicznymi stworami i ta całą dziczyzną, a zapłata będzie godna Twojego wysiłku.
Nie mogła znieść na sobie tego brudu, latającego robactwa i zwisających pajęczaków. Poprawiła delikatnie swoje włosy, próbując je jako tako zwinąć w całość. Czekała na odpowiedź mieszańca. Przyglądała mu się uważnie, a głębia niebieskich oczu zdawała się powoli wciągać w swoje uwodzicielskie sidła.
Nie miała zamiaru komentować jego wypowiedzi ani odpowiadać. Wolała pozostawić z nim te nutkę niepewności, która z pewnością gościła w jego sercu.
-Jesteś najemnikiem, prawda?-spytała starając się opanować złość w swoim głosie-Bądź moją eskortą.-zaproponowała- Pewnie napływ gotówki Ci się przyda, zawsze się się przydaje. Możesz mi nie wierzyć, że nie jestem księżniczką przez co wątpisz w mój majątek. Jednakże... Spójrz chociażby na te korale...-ujęła w dłoń różową krągłość by spotęgować moc swoich słów-...jedna perełka tego cuda jest pewnie tyle wart co Twoje zlecenie. Przyjrzyj się tej sukni.-ujęła dziewczęco spódnice-Znasz się, nawet minimalnie, na materiałach. Potrzebne Ci te informacje w końcu do fachu. Sądzisz, że ta koronka wykonana jest z byle czego? Najdroższy jedwab.-skwitowała nieco z przekąsem- Pamiętaj także, że czekałam na nią tydzień, a co to oznacza? Nie była robiona przez byle kogo ani byle jak. Stać mnie na to wszystko.-delikatnie zacisnęła dłonie w piąstki, ale szybko je rozluźniła. Musiała nad sobą zapanować- Nie każę Ci przerywać Twojego zlecenia, skoro złapałeś trop to warto go wykorzystać. Widzę, że Ci na tym zależy, ale kto wie...może będziesz potrzebował do tego wszystkiego kupna jakieś drogiego sprzętu? Albo jakiegoś innego...-niemalże wymsknęło jej się słowa "gówna", ale na szczęście pozostało ono na końcu języka-...materiału by złapać tego maga, alchemika czy kogo tam jeszcze. Możesz także wykorzystać moje znajomości, jako takie gdzieś zawsze mam, jak na wysoko urodzoną przystało.-wzięła głęboki oddech, bo czuła, że emocje biorą górą. Jeszcze jeden...i jeszcze... W końcu kącik jej ust nieco się uniósł-Moja propozycja brzmi tak; eskortuj mnie no Nowej Aerii. Droga może być kręta i długa, zgarnij po drodze tych swoich bandytów, wydobądź z nich informację, rób co chcesz. Po prostu wyprowadź mnie bezpiecznie z tego lasu. Broń przed nimi, magicznymi stworami i ta całą dziczyzną, a zapłata będzie godna Twojego wysiłku.
Nie mogła znieść na sobie tego brudu, latającego robactwa i zwisających pajęczaków. Poprawiła delikatnie swoje włosy, próbując je jako tako zwinąć w całość. Czekała na odpowiedź mieszańca. Przyglądała mu się uważnie, a głębia niebieskich oczu zdawała się powoli wciągać w swoje uwodzicielskie sidła.
- Erestor
- Szukający Snów
- Posty: 172
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pół- Mroczny Elf, Pół- Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Chyba jeszcze bardziej rozzłościł ją tym, że w dalszym ciągu nie zgadzał się na to, żeby z nim podróżowała. Nie żeby jakoś specjalnie się tym przejmował, tym, że jeszcze bardziej ją rozzłościł. Nie przeszkadzało mu też to, że nie odpowiedziała, ani nie skomentowała jego ostatnich wypowiedzi.
- Tak. I nie pamiętam, żeby w informacjach o zleceniu, które teraz wykonuję, była mowa o tym, że mam eskortować jakąś "księżniczkę", aby mogła wydostać się z lasu. Poza tym... nie jestem materialistą, dla którego liczą się tylko pieniądze, a na ilość ruenów w sakwie nie narzekam, bo w zupełności wystarcza mi ich ilość - odparł. Niviandi chyba już doszła do wniosku, że Erestor jest typem osoby, która twardo stoi przy swoim zdaniu i w konsekwencji trudno jest zmienić to zdanie.
Mimo tego wszystkiego i tak spoglądał na rzeczy, o których mówiła złotowłosa, żeby myślała, że jej słucha.
- Mój ekwipunek jest dobry, a o skuteczności danego wojownika nie świadczy to jak dobra jest jego broń, a to jak dobre są jego umiejętności. Na ten przykład: Ktoś kto znakomicie walczy mieczem przy pomocy starego miecza może pokonać nowicjusza z nowym i ostrym mieczem, bo ten pierwszy jest lepiej wyszkolony - odparł. Musiał przecież czymś poprzeć swoje argumenty, więc przykład weterana ze słabszą bronią, jednak lepszym wyszkoleniem i nowicjusza z dobrą bronią, a słabym wyszkoleniem był jak najbardziej odpowiedni.
- Nie chcę ani twoich pieniędzy, ani twoich znajomości - podsumował na koniec. - Ułożyłem już sobie cały plan działania do tego zlecenia i nie uwzględnia on kontaktów i pieniędzy jakiejś księżniczki - dodał po chwili. Miał też dziwne wrażenie, że złotowłosa próbuje go w jakiś sposób uwieść, i wiadomo w jakim celu miałaby to zrobić, jak na razie nie przejął się tym uczuciem, przejmie się jeżeli to się powtórzy.
- Masz jeszcze jakieś argumenty? - zapytał. Nie mógł powstrzymać się od uśmiechu, chytrego i szelmowskiego.
- Tak. I nie pamiętam, żeby w informacjach o zleceniu, które teraz wykonuję, była mowa o tym, że mam eskortować jakąś "księżniczkę", aby mogła wydostać się z lasu. Poza tym... nie jestem materialistą, dla którego liczą się tylko pieniądze, a na ilość ruenów w sakwie nie narzekam, bo w zupełności wystarcza mi ich ilość - odparł. Niviandi chyba już doszła do wniosku, że Erestor jest typem osoby, która twardo stoi przy swoim zdaniu i w konsekwencji trudno jest zmienić to zdanie.
Mimo tego wszystkiego i tak spoglądał na rzeczy, o których mówiła złotowłosa, żeby myślała, że jej słucha.
- Mój ekwipunek jest dobry, a o skuteczności danego wojownika nie świadczy to jak dobra jest jego broń, a to jak dobre są jego umiejętności. Na ten przykład: Ktoś kto znakomicie walczy mieczem przy pomocy starego miecza może pokonać nowicjusza z nowym i ostrym mieczem, bo ten pierwszy jest lepiej wyszkolony - odparł. Musiał przecież czymś poprzeć swoje argumenty, więc przykład weterana ze słabszą bronią, jednak lepszym wyszkoleniem i nowicjusza z dobrą bronią, a słabym wyszkoleniem był jak najbardziej odpowiedni.
- Nie chcę ani twoich pieniędzy, ani twoich znajomości - podsumował na koniec. - Ułożyłem już sobie cały plan działania do tego zlecenia i nie uwzględnia on kontaktów i pieniędzy jakiejś księżniczki - dodał po chwili. Miał też dziwne wrażenie, że złotowłosa próbuje go w jakiś sposób uwieść, i wiadomo w jakim celu miałaby to zrobić, jak na razie nie przejął się tym uczuciem, przejmie się jeżeli to się powtórzy.
- Masz jeszcze jakieś argumenty? - zapytał. Nie mógł powstrzymać się od uśmiechu, chytrego i szelmowskiego.
- Niviandi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 135
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Syrena
- Profesje: Arystokrata , Artysta
- Kontakt:
Jego uśmiech, na swój sposób pociągający, gdyż Niv miała słabość do szelmowskich gestów, tym razem nie załagodził sytuacji. Bardzo nie lubiła, gdy coś nie szło po jej myśli. Nie tak miało być. Nic nie miało się potoczyć w ten sposób. Ta podróż już od samego początku przekreślała każdą zaplanowaną opcję na jej małej liście wymagań - oczywiście bardzo wysokich. Teraz i ten mieszaniec nie był skłonny do współpracy.
Okolica zapadła w nieprzyjemnym niepokój, był jak cisza przed burzą, do której spełnienia nigdy nie doszło. Niebieska barwa w jej oczach pociemniała, wydawało się, że gości w nich ocean chcący zatopić półelfa w swojej głębi. Pochłonąć i nigdy już nie wypluć ze swoich objęć. Powietrze wypełniło się wilgocią, a z niektórych liści spłynęły łzy wody, chociaż pogoda wskazywała jedynie na bezgraniczne upalne dni. Walczyła ze swoimi myślami, swoją złością i tym by nie pogrążyć się w gonitwie negatywnych myśli.
Ona mu jeszcze udowodni, on jeszcze zobaczy, on jeszcze pożałuje. Niviandi była dość mściwa pod tym względem, przecież w ten sposób nie można traktować księżniczki. Jak mógł dopuścić do tak wysokiej zniewagi?
Przymknęła powieki, na moment, by jeszcze raz się uspokoić. Ujęła w dłonie skrawki sukni, po czym jak dama ruszyła pod górkę. Zbiegała z niej więc logiczne było dla niej ażeby wrócić na szlak należy pod nią podejść. Nawet w środku lasu, wśród robaków i tego całego zielska co ją otaczało, wyglądała godnie i pięknie. Promienie słońca przekradały się między liśćmi pragnąc dosięgnąć tej delikatnej, bladej skóry, który teraz zbesztana była plamami krwi. Zwróciła głowę w jego stronę.
-Nie wiem jaka siła zmusiła Cie to podążenia za królewną, którą skazujesz teraz na śmierć. Hah!-przyłożyła kpiąco dłoń do ust-Nie mam Ci więc za co dziękować.-rzuciła dość ostro- Nie wiem także kto wychował Cie w ten sposób. Nawet istoty nie znające etykiety mają w sobie choć trochę pokory, która przyczynia się do ich eleganckiego zachowania, nawet jeżeli jest ono porażką. Jednak sam fakt próby jest przeze mnie doceniany.-zniżyła delikatnie głowę, a na jej twarzy zagościł nieprzyjazny cień-Nie myśl sobie, że ujdzie Ci to płazem.-głos syrenki był niezwykle niesympatyczny.
Okolica zapadła w nieprzyjemnym niepokój, był jak cisza przed burzą, do której spełnienia nigdy nie doszło. Niebieska barwa w jej oczach pociemniała, wydawało się, że gości w nich ocean chcący zatopić półelfa w swojej głębi. Pochłonąć i nigdy już nie wypluć ze swoich objęć. Powietrze wypełniło się wilgocią, a z niektórych liści spłynęły łzy wody, chociaż pogoda wskazywała jedynie na bezgraniczne upalne dni. Walczyła ze swoimi myślami, swoją złością i tym by nie pogrążyć się w gonitwie negatywnych myśli.
Ona mu jeszcze udowodni, on jeszcze zobaczy, on jeszcze pożałuje. Niviandi była dość mściwa pod tym względem, przecież w ten sposób nie można traktować księżniczki. Jak mógł dopuścić do tak wysokiej zniewagi?
Przymknęła powieki, na moment, by jeszcze raz się uspokoić. Ujęła w dłonie skrawki sukni, po czym jak dama ruszyła pod górkę. Zbiegała z niej więc logiczne było dla niej ażeby wrócić na szlak należy pod nią podejść. Nawet w środku lasu, wśród robaków i tego całego zielska co ją otaczało, wyglądała godnie i pięknie. Promienie słońca przekradały się między liśćmi pragnąc dosięgnąć tej delikatnej, bladej skóry, który teraz zbesztana była plamami krwi. Zwróciła głowę w jego stronę.
-Nie wiem jaka siła zmusiła Cie to podążenia za królewną, którą skazujesz teraz na śmierć. Hah!-przyłożyła kpiąco dłoń do ust-Nie mam Ci więc za co dziękować.-rzuciła dość ostro- Nie wiem także kto wychował Cie w ten sposób. Nawet istoty nie znające etykiety mają w sobie choć trochę pokory, która przyczynia się do ich eleganckiego zachowania, nawet jeżeli jest ono porażką. Jednak sam fakt próby jest przeze mnie doceniany.-zniżyła delikatnie głowę, a na jej twarzy zagościł nieprzyjazny cień-Nie myśl sobie, że ujdzie Ci to płazem.-głos syrenki był niezwykle niesympatyczny.
- Erestor
- Szukający Snów
- Posty: 172
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pół- Mroczny Elf, Pół- Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Nagle zrobiło się trochę nieprzyjemnie, i to nie ze względu na to, że stosunki między nim, a Niviandi były i są dość napięte. Mimo, że było dość ciepło to w powietrzu można było wyczuć atmosferę podobną do tej, która zwiastuje burzę. A może wydawało mu się tak tylko dlatego, że bardzo dobrze dostrzegał, że złotowłosa jest zdenerwowana przez to, że nie chciał jej ze sobą wziąć i pomóc jej w dotarciu do Szlaku? Takiej możliwości nie wykluczał.
W końcu "księżniczka" zdecydowała się iść, jednak zdziwiło go to, że szła z powrotem w stronę obozu bandytów, z którego uciekła. Chcąc, nie chcąc Erestor szedł za nią, bo w końcu on zmierzał w stronę tego, leśnego obozowiska. Nie minęło wiele czasu, gdy Niviandi dostrzegła, że za nią idzie i nawet zakpiła z niego, że to robi.
- Idę za tobą, bo zmierzasz w kierunku obozu bandytów - odparł. Znowu się uśmiechnął, tym razem trochę kpiąco. - Nie wiem po co chcesz tam wracać... Ja mam powody, dla których zmierzam w stronę obozu, ale nie wiem jakie kierują twoją osobą - dodał po chwili. Zrównał się z nią w marszu, ale tylko na chwilę. Przy okazji ponownie założył kaptur na głowę i spojrzał na dziewczynę.
- To, że nie chcę ci pomóc nie znaczy od razu, że nie znam etykiety, czy tam nawet jej podstaw. Nie wnikam w to dlaczego tak pomyślałaś - powiedział do niej i wysunął się na przód, czyli po prostu przyspieszył tempo swojego marszu. Po kilku krokach odwrócił się jeszcze do złotowłosej i powiedział:
- Jeżeli wystarczająco długo przebywasz w samotności to po pewnym czasie, gdy już kogoś spotkasz to postrzegasz go nie jako osobę, a jako zagrożenie lub... cel. Trudno przychodzi ci też kwestia zaufania komuś innemu niż sobie... Doświadczyłem tego na własnej skórze. - po tych słowach odwrócił się ponownie i kontynuował marsz, w tempie, które narzucił sobie wcześniej. Z tym, że doświadczył tego na własnej skórze to chodziło mu o kwestię zbyt długiej samotności, jednak był pewien, że mimo wszystko to złotowłosa domyśli się o co mu chodzi. Nie powiedział też tego, że udało mu się pozbyć tego postrzegania innych osób jako zagrożenie lub cel, w sumie to po głębszym zastanowieniu się to nie wiedział po co dodał na końcu to, że doświadczył tego na własnej skórze. Nie oglądał się za siebie, po prostu szedł dalej, w stronę obozowiska bandytów.
W końcu "księżniczka" zdecydowała się iść, jednak zdziwiło go to, że szła z powrotem w stronę obozu bandytów, z którego uciekła. Chcąc, nie chcąc Erestor szedł za nią, bo w końcu on zmierzał w stronę tego, leśnego obozowiska. Nie minęło wiele czasu, gdy Niviandi dostrzegła, że za nią idzie i nawet zakpiła z niego, że to robi.
- Idę za tobą, bo zmierzasz w kierunku obozu bandytów - odparł. Znowu się uśmiechnął, tym razem trochę kpiąco. - Nie wiem po co chcesz tam wracać... Ja mam powody, dla których zmierzam w stronę obozu, ale nie wiem jakie kierują twoją osobą - dodał po chwili. Zrównał się z nią w marszu, ale tylko na chwilę. Przy okazji ponownie założył kaptur na głowę i spojrzał na dziewczynę.
- To, że nie chcę ci pomóc nie znaczy od razu, że nie znam etykiety, czy tam nawet jej podstaw. Nie wnikam w to dlaczego tak pomyślałaś - powiedział do niej i wysunął się na przód, czyli po prostu przyspieszył tempo swojego marszu. Po kilku krokach odwrócił się jeszcze do złotowłosej i powiedział:
- Jeżeli wystarczająco długo przebywasz w samotności to po pewnym czasie, gdy już kogoś spotkasz to postrzegasz go nie jako osobę, a jako zagrożenie lub... cel. Trudno przychodzi ci też kwestia zaufania komuś innemu niż sobie... Doświadczyłem tego na własnej skórze. - po tych słowach odwrócił się ponownie i kontynuował marsz, w tempie, które narzucił sobie wcześniej. Z tym, że doświadczył tego na własnej skórze to chodziło mu o kwestię zbyt długiej samotności, jednak był pewien, że mimo wszystko to złotowłosa domyśli się o co mu chodzi. Nie powiedział też tego, że udało mu się pozbyć tego postrzegania innych osób jako zagrożenie lub cel, w sumie to po głębszym zastanowieniu się to nie wiedział po co dodał na końcu to, że doświadczył tego na własnej skórze. Nie oglądał się za siebie, po prostu szedł dalej, w stronę obozowiska bandytów.
- Niviandi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 135
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Syrena
- Profesje: Arystokrata , Artysta
- Kontakt:
-A co Ci do tego gdzie idę?!-niemalże przystanęła na te słowa chcąc wyrzucić z nich jak najwięcej-Dobrze wiedzieć, że znasz las, jakoś wcześniej się nie domyśliłam.-syknęła przez zaciśnięte zęby a jej strona kierunku wcale się nie zmieniała- Chyba ich w ogóle nie znasz, ale interpretujesz na swój sposób. Etykieta to nie tylko wypisane książkowo zasady, ale też to co znajduje się w Tobie.
Zebrała wdech by wyrzucić z siebie napływający potok słów, ale przeczucie, które gwałtownie zagościło w jej ciele, nie pozwoliło na to. I to nie dlatego, że bała się urazić mieszańca. Do jego tępa nie potrafiła się przystosować od początku, zbyt ostrożnie stawiała kroki na tej obrzydliwej, wilgotnej zieleni. Mech pochłaniał różowe trzewiczki, a wszelakie mrówki czy żuki gnojarze czekali tylko by dotknąć ją swoimi małymi, patykowatymi odnóżami. Omijając jednak już wszelkie przeszkody, przeczucie nie dawało jej spokoju. W tym kimś...lub też czymś, gnieździło się coś więcej niż tylko fizyczna struktura, było to wypełnione magią. Niv nawet nie była świadoma, że to właśnie wyczulony zmysł magiczny wzbudził w niej to dziwne uczucie. Wygięła usta w niesmaku, a brwi nerwowo ściągnęły się w dół, szybko jednak zirytowany wzrok przeniósł się na towarzysza, który...w sumie nim nie był.
-Ach tak? -zaczęła kpiąco- To ta durna samotność pozwoliła Ci ocenić kogoś tak arystokratycznego jak ja na wroga lub cel?- Niviandi, jak na ironię, bo przecież często bujała w obłokach i wczytywała się w różne bestsellery literackie, nie za bardzo potrafiła wgłębić się w niektóre uczucia. Samotność, która ją prześladowała nie zdawała się być jej wrogiem. Nie miała wspomnień więc za kim mogła tęsknić? Nie wiedziała nawet co oznacza tęsknota za swoim ludem bo przecież go nie znała. Tęskniła jedynie za miejscem, a nie za społeczeństwem. Nie mogła więc też pojąć znaczenia samotności.
Zebrała wdech by wyrzucić z siebie napływający potok słów, ale przeczucie, które gwałtownie zagościło w jej ciele, nie pozwoliło na to. I to nie dlatego, że bała się urazić mieszańca. Do jego tępa nie potrafiła się przystosować od początku, zbyt ostrożnie stawiała kroki na tej obrzydliwej, wilgotnej zieleni. Mech pochłaniał różowe trzewiczki, a wszelakie mrówki czy żuki gnojarze czekali tylko by dotknąć ją swoimi małymi, patykowatymi odnóżami. Omijając jednak już wszelkie przeszkody, przeczucie nie dawało jej spokoju. W tym kimś...lub też czymś, gnieździło się coś więcej niż tylko fizyczna struktura, było to wypełnione magią. Niv nawet nie była świadoma, że to właśnie wyczulony zmysł magiczny wzbudził w niej to dziwne uczucie. Wygięła usta w niesmaku, a brwi nerwowo ściągnęły się w dół, szybko jednak zirytowany wzrok przeniósł się na towarzysza, który...w sumie nim nie był.
-Ach tak? -zaczęła kpiąco- To ta durna samotność pozwoliła Ci ocenić kogoś tak arystokratycznego jak ja na wroga lub cel?- Niviandi, jak na ironię, bo przecież często bujała w obłokach i wczytywała się w różne bestsellery literackie, nie za bardzo potrafiła wgłębić się w niektóre uczucia. Samotność, która ją prześladowała nie zdawała się być jej wrogiem. Nie miała wspomnień więc za kim mogła tęsknić? Nie wiedziała nawet co oznacza tęsknota za swoim ludem bo przecież go nie znała. Tęskniła jedynie za miejscem, a nie za społeczeństwem. Nie mogła więc też pojąć znaczenia samotności.
- Erestor
- Szukający Snów
- Posty: 172
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pół- Mroczny Elf, Pół- Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Westchnął cicho, jednak praktycznie nie dało się tego usłyszeć. To, że wiedział, w którą stronę iść, żeby trafić do obozowiska bandytów nie znaczyło od razu, że zna cały las- najwidoczniej Niviandi właśnie tak pomyślała, i oczywiście było to błędne myślenie, o czym, oczywiście, mieszaniec miał zamiar ją poinformować:
- To, że wiem, którędy trzeba iść, aby dotrzeć do obozu bandytów nie znaczy, że od razu znam cały las, bo tak nie jest - odparł. Zrobił to co zaplanował przed chwilą, czyli powiedział jej, że źle myślała odnośnie tego, że zna on cały las.
- Nie każdy rodzi się na dworze królewskim albo w domu jakiegoś hrabiego, gdzie od małego wpajają ci zasady etykiety - powiedział do złotowłosej. Nie był zły, bardziej można było powiedzieć, że był trochę zdenerwowany. Miał dziwne wrażenie, że "księżniczce" wydaje się, że każde stworzenie żyjące na świecie musi znać zasady etykiety i przestrzegać ich. - Przepraszam za to, że urodziłem się tam gdzie się urodziłem - dodał. Spokojnie można było podciągnąć to pod swego rodzaju sarkazm.
Nie zwracał uwagi na to, że Niviandi za nim nie nadąża, przecież nie powiedział, że ma za nim iść, w dodatku powiedział jej, że idzie w złą stronę, a ona dalej szła za nim i w stronę, w którą szła wcześniej. Zatrzymał się i odwrócił dopiero wtedy, gdy nawiązała do jego ostatnich słów.
- Ta samotność, która tak na mnie wpłynęła, pozwala mi oceniać każdego tak samo, w dwóch kategoriach. To, że ktoś jest hrabią czy arystokratą, a ktoś inny bezdomnym, nie znaczy, że hrabię mam oceniać lepiej niż bezdomnego, bo jeden jest biedny, a drugi nie - odparł. Nie wiedział czy dziewczyna zrozumiała o co mu chodzi, więc postanowił to wytłumaczyć i dodał po chwili:
- Po prostu chodzi mi o to, że status społeczny danej osoby nie oznacza, że można traktować ją lepiej lub gorzej. Już wole każdego tratować jako zagrożenie lub cel, od tego, aby traktować innych w sposób, w którym pod uwagę brałbym tylko ich przynależność społeczną - wytłumaczył, tak jak postanowił. Teraz powinna szybciej i łatwiej zrozumieć o co mu chodziło.
Po chwili pół elf odwrócił się i ruszył w stronę obozowiska bandytów, tym samym tempem, którym szedł wcześniej. Nie czuł potrzeby zwalniania, a złotowłosa nic nie mówiła o tym, żeby zwolnił, więc nie musiał tego robić.
- To, że wiem, którędy trzeba iść, aby dotrzeć do obozu bandytów nie znaczy, że od razu znam cały las, bo tak nie jest - odparł. Zrobił to co zaplanował przed chwilą, czyli powiedział jej, że źle myślała odnośnie tego, że zna on cały las.
- Nie każdy rodzi się na dworze królewskim albo w domu jakiegoś hrabiego, gdzie od małego wpajają ci zasady etykiety - powiedział do złotowłosej. Nie był zły, bardziej można było powiedzieć, że był trochę zdenerwowany. Miał dziwne wrażenie, że "księżniczce" wydaje się, że każde stworzenie żyjące na świecie musi znać zasady etykiety i przestrzegać ich. - Przepraszam za to, że urodziłem się tam gdzie się urodziłem - dodał. Spokojnie można było podciągnąć to pod swego rodzaju sarkazm.
Nie zwracał uwagi na to, że Niviandi za nim nie nadąża, przecież nie powiedział, że ma za nim iść, w dodatku powiedział jej, że idzie w złą stronę, a ona dalej szła za nim i w stronę, w którą szła wcześniej. Zatrzymał się i odwrócił dopiero wtedy, gdy nawiązała do jego ostatnich słów.
- Ta samotność, która tak na mnie wpłynęła, pozwala mi oceniać każdego tak samo, w dwóch kategoriach. To, że ktoś jest hrabią czy arystokratą, a ktoś inny bezdomnym, nie znaczy, że hrabię mam oceniać lepiej niż bezdomnego, bo jeden jest biedny, a drugi nie - odparł. Nie wiedział czy dziewczyna zrozumiała o co mu chodzi, więc postanowił to wytłumaczyć i dodał po chwili:
- Po prostu chodzi mi o to, że status społeczny danej osoby nie oznacza, że można traktować ją lepiej lub gorzej. Już wole każdego tratować jako zagrożenie lub cel, od tego, aby traktować innych w sposób, w którym pod uwagę brałbym tylko ich przynależność społeczną - wytłumaczył, tak jak postanowił. Teraz powinna szybciej i łatwiej zrozumieć o co mu chodziło.
Po chwili pół elf odwrócił się i ruszył w stronę obozowiska bandytów, tym samym tempem, którym szedł wcześniej. Nie czuł potrzeby zwalniania, a złotowłosa nic nie mówiła o tym, żeby zwolnił, więc nie musiał tego robić.
- Niviandi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 135
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Syrena
- Profesje: Arystokrata , Artysta
- Kontakt:
-Nie musisz go znać by się w nim odnaleźć. Wystarczy być posiadaczem zdolności, która zwie się "orientacja w terenie"...
"Której ja nie mam."
-...wiedzieć gdzie jest gwiazda polarna...
"Gdziekolwiek ona jest."
-...albo chociaż rozpoznawać, po której stronie rośnie mech.
"Czego nigdy nie mogę zapamiętać."
Powoli odczuwała ból w nogach. Nie przywykła do chodzenia na tak duże odległości, tak właściwie to nigdy nie przywykła do chodzenia. Każdy więc mógłby stwierdzić ot zwykłe lenistwo, ale nie każdy znał jej historię. Nawet jej nie było dane poznać kim jest. Nigdy też nie twierdziła, że jest osobą leniwą, ale chodzić za bardzo nie lubiła.
-Nie powiedziałam Ci żeś biedak. Stwierdziłam tylko fakty.-górka powoli okazywała się zbyt dużym wyzwaniem dla Niv, dlatego zwolniła kroku-Chociaż pewnie byś się inaczej zwracał wobec króla, który może ściąć Ci głowę lub komuś na kim Ci zależy.-rzuciła ironicznie ściszonym głosem. Nie miała sił już dalej iść, ani twierdzić na głos, że jej status społeczny ma się nijak w lesie, bez eskorty. Jedynie drzewa i krzaki, w których kryją się bandyci chcący jedynie zbezcześcić wszystko co święte i cokolwiek warte. Dojrzewała już jedynie oddaloną męską sylwetkę, której nie miała zamiaru dogonić.
Zgarnęła w dłonie suknię ciężko przy tym dysząc. Dopadła ją wewnętrzna rezygnacja. Chciała odnaleźć swój zamek i królestwo, być w nim bezpieczna i traktowana należycie. Nie miała nic. Czuła, że straciła nawet swoje życie bo przecież skazana była na pewną śmierć. Panicznie bała się także zadrapań na swoim ciele, wywoływały u niej myśli o infekcji i jeszcze wielu innych brudach i syfach tego miejsca. Spojrzała jeszcze raz przed siebie. Krajobraz zawierał w sobie jedynie pnie i liście, nikogo więcej.
Dopadł ją silny ból głowy. Przyłożyła odruchowo dłoń do czoła, na którym zarysowały się zmarszczki cierpienia. Zwróciła głowę w lewą stronę, a ból w skroniach jeszcze się zwiększył. Był dręczący i nieprzyjemny, a jego źródła zdawało się być coraz bliżej. Bała się iść w jego stronę, ale coś wciąż ją kusiło by skierować w tamtą stronę. Co takiego z resztą mogła zrobić? Mieszaniec zniknął gdzieś w tłumie drzew, a ona musiała odnaleźć zielony szlak, który teraz wypełniony był pasmem niebezpieczeństw - przynajmniej dla Niv.
Stawiała miękkie i ostrożne kroki. Wędrowała tak niewielki kawałek, a ból głowy powoli przemieniał się w przyjemną, napływającą ulgę. Szła dalej i dalej... Omijała pajęcze pułapki i paprocie, a także świeżo wyrastające drzewka. To na nich znajdowały się najgorsze leśne istotki, które wyżerały ludzi od środka. Mimo dużego skupienia i uwagi syrenki, kolejny krok spowodował ześlizgnięcie się w dół. Jej suknia po drodze potrąciła kilka gałęzi przybierając leśne kolory brązu i zieleni. Wściekła i staranowana drobnym wypadkiem aż pociągnęła ją gwałtownie do siebie, rozdzierając przy okazji materiał na kolejne części.
-Co za okropne miejsce!-pisnęła skarżąc się niebiosom.
Po okolicy rozległ się trzask łamanych gałęzi i czyjeś zwalniające kroki. Niebieskooka z przerażeniem spojrzała za siebie, w dół. Nie aż tak drobna, jasnowłosa dziewczyna przedzierała się przez dzikość tego miejsca. Nieznajoma dojrzała księżniczkę i od razu skierowała się w jej stronę. Czerwone plamy, jak i strumienie krwi, gościły na ciele, jak i twarzy dość młodej dziewczyny. Syrenka nie wiedziała co robić, gestem ręki chciała uchronić się przed nieznaną postacią lecz zabarwiona na czerwono ręka chwyciła ją mocno i przyciągnęła do siebie.
-Weź to...-wyrzuciła prawie ostatnim tchem jasnowłosa-..weź i uciekaj, jak najdalej.-zieleń oczu postaci wypełnione były błaganiem. Do rąk Niviandi wcisnęła złoty kielich, nie zdążyła mu się przyjrzeć gdy ta pchnęła ją do przodu.-Uciekaj...-poprosiła a sama chwyciła się u boku, z którego napływały to kolejne tony czerwonej rzeki.
Księżniczka posłusznie ujęła rzecz w dłonie i szybkim krokiem oddalała się coraz bardziej, czasem to spoglądając za siebie, na nieznajomą. Dojrzało liany zwisających liści, w których się zatopiła. Kryły za sobą jaskinię, w którą ledwo się wcisnęła, instynkt jednak nie pozwalał jej wychylać nosa. Usłyszała kolejne zbliżające się kroki, cienie, które przystanęły tuż przy niej. Ciężkie, groźne oddechy. Niviandi sparaliżowana sytuacją nie była w stanie nabrać powietrza, dopiero gdy postacie dojrzały jasnowłosą, ta mogła zacząć na nowo żyć.
-Tam jest!-usłyszała tylko jedno hasło, a niebezpieczne postacie powędrowały w dół. Do jasnowłosej, która prawdopodobnie nie mogła już nacieszyć się żadną chwilą. Już nigdy więcej. Czyżby byłą to kolejna grupa złoczyńców? Kolejni wysłannicy albo Ci co przeżyli w obozowisku?
"Której ja nie mam."
-...wiedzieć gdzie jest gwiazda polarna...
"Gdziekolwiek ona jest."
-...albo chociaż rozpoznawać, po której stronie rośnie mech.
"Czego nigdy nie mogę zapamiętać."
Powoli odczuwała ból w nogach. Nie przywykła do chodzenia na tak duże odległości, tak właściwie to nigdy nie przywykła do chodzenia. Każdy więc mógłby stwierdzić ot zwykłe lenistwo, ale nie każdy znał jej historię. Nawet jej nie było dane poznać kim jest. Nigdy też nie twierdziła, że jest osobą leniwą, ale chodzić za bardzo nie lubiła.
-Nie powiedziałam Ci żeś biedak. Stwierdziłam tylko fakty.-górka powoli okazywała się zbyt dużym wyzwaniem dla Niv, dlatego zwolniła kroku-Chociaż pewnie byś się inaczej zwracał wobec króla, który może ściąć Ci głowę lub komuś na kim Ci zależy.-rzuciła ironicznie ściszonym głosem. Nie miała sił już dalej iść, ani twierdzić na głos, że jej status społeczny ma się nijak w lesie, bez eskorty. Jedynie drzewa i krzaki, w których kryją się bandyci chcący jedynie zbezcześcić wszystko co święte i cokolwiek warte. Dojrzewała już jedynie oddaloną męską sylwetkę, której nie miała zamiaru dogonić.
Zgarnęła w dłonie suknię ciężko przy tym dysząc. Dopadła ją wewnętrzna rezygnacja. Chciała odnaleźć swój zamek i królestwo, być w nim bezpieczna i traktowana należycie. Nie miała nic. Czuła, że straciła nawet swoje życie bo przecież skazana była na pewną śmierć. Panicznie bała się także zadrapań na swoim ciele, wywoływały u niej myśli o infekcji i jeszcze wielu innych brudach i syfach tego miejsca. Spojrzała jeszcze raz przed siebie. Krajobraz zawierał w sobie jedynie pnie i liście, nikogo więcej.
Dopadł ją silny ból głowy. Przyłożyła odruchowo dłoń do czoła, na którym zarysowały się zmarszczki cierpienia. Zwróciła głowę w lewą stronę, a ból w skroniach jeszcze się zwiększył. Był dręczący i nieprzyjemny, a jego źródła zdawało się być coraz bliżej. Bała się iść w jego stronę, ale coś wciąż ją kusiło by skierować w tamtą stronę. Co takiego z resztą mogła zrobić? Mieszaniec zniknął gdzieś w tłumie drzew, a ona musiała odnaleźć zielony szlak, który teraz wypełniony był pasmem niebezpieczeństw - przynajmniej dla Niv.
Stawiała miękkie i ostrożne kroki. Wędrowała tak niewielki kawałek, a ból głowy powoli przemieniał się w przyjemną, napływającą ulgę. Szła dalej i dalej... Omijała pajęcze pułapki i paprocie, a także świeżo wyrastające drzewka. To na nich znajdowały się najgorsze leśne istotki, które wyżerały ludzi od środka. Mimo dużego skupienia i uwagi syrenki, kolejny krok spowodował ześlizgnięcie się w dół. Jej suknia po drodze potrąciła kilka gałęzi przybierając leśne kolory brązu i zieleni. Wściekła i staranowana drobnym wypadkiem aż pociągnęła ją gwałtownie do siebie, rozdzierając przy okazji materiał na kolejne części.
-Co za okropne miejsce!-pisnęła skarżąc się niebiosom.
Po okolicy rozległ się trzask łamanych gałęzi i czyjeś zwalniające kroki. Niebieskooka z przerażeniem spojrzała za siebie, w dół. Nie aż tak drobna, jasnowłosa dziewczyna przedzierała się przez dzikość tego miejsca. Nieznajoma dojrzała księżniczkę i od razu skierowała się w jej stronę. Czerwone plamy, jak i strumienie krwi, gościły na ciele, jak i twarzy dość młodej dziewczyny. Syrenka nie wiedziała co robić, gestem ręki chciała uchronić się przed nieznaną postacią lecz zabarwiona na czerwono ręka chwyciła ją mocno i przyciągnęła do siebie.
-Weź to...-wyrzuciła prawie ostatnim tchem jasnowłosa-..weź i uciekaj, jak najdalej.-zieleń oczu postaci wypełnione były błaganiem. Do rąk Niviandi wcisnęła złoty kielich, nie zdążyła mu się przyjrzeć gdy ta pchnęła ją do przodu.-Uciekaj...-poprosiła a sama chwyciła się u boku, z którego napływały to kolejne tony czerwonej rzeki.
Księżniczka posłusznie ujęła rzecz w dłonie i szybkim krokiem oddalała się coraz bardziej, czasem to spoglądając za siebie, na nieznajomą. Dojrzało liany zwisających liści, w których się zatopiła. Kryły za sobą jaskinię, w którą ledwo się wcisnęła, instynkt jednak nie pozwalał jej wychylać nosa. Usłyszała kolejne zbliżające się kroki, cienie, które przystanęły tuż przy niej. Ciężkie, groźne oddechy. Niviandi sparaliżowana sytuacją nie była w stanie nabrać powietrza, dopiero gdy postacie dojrzały jasnowłosą, ta mogła zacząć na nowo żyć.
-Tam jest!-usłyszała tylko jedno hasło, a niebezpieczne postacie powędrowały w dół. Do jasnowłosej, która prawdopodobnie nie mogła już nacieszyć się żadną chwilą. Już nigdy więcej. Czyżby byłą to kolejna grupa złoczyńców? Kolejni wysłannicy albo Ci co przeżyli w obozowisku?
- Erestor
- Szukający Snów
- Posty: 172
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pół- Mroczny Elf, Pół- Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Całkiem możliwe - odparł. Praktycznie to zgodził się z nią, bo jakby nie było to mówiła prawdę, o tej orientacji w terenie i wiedzy na temat mchu. - Wnioskuję, że ty, na swoje nieszczęście, nie posiadasz takiej wiedzy i umiejętności - dodał po chwili.
Ponownie zatrzymał się i odwrócił, gdy wypowiedziała kolejne zdanie. Gdy to zrobił to zauważył, że są od siebie w większej odległości niż byli wcześniej, więc zrobił dwa czy trzy kroki w jej stronę, aby mieć pewność, że Niviandi usłyszy to co on powie.
- Na świecie nie żyje już żadna osoba, na której by mi zależało, ale tak naprawdę zależało. Członkowie mojej najbliższej rodziny nie żyją, a z "dalszą rodziną" nie utrzymuję kontaktu, właściwie to oni zdecydowali się na to, żeby nie utrzymywać kontaktu... - powiedział do niej, a następnie znowu się odwrócił i ruszył przed siebie, w końcu miał zadanie do wykonania. Było mu bez różnicy, czy dziewczyna dalej będzie szła za nim, czy zdecyduje się pójść w drugą stronę, czy coś.
Nie miał wyrzutów sumienia, że ją tam zostawił, bo niby dlaczego miałby mieć? Nie zależało mu na niej, bo dziwne byłoby to, gdyby nagle zaczęło mu zależeć na kobiecie, którą poznał niedawno. Znał drogę, a dodatkowo z marszu przeszedł do biegu, więc w pobliże obozu bandytów dotarł dość szybko. Ponownie zaczaił się w krzakach, z których miał dobry widok na praktycznie cały obóz.
Ogólnie w obozie było dwóch bandytów i dodatkowo przywódca, który siedział w swoim namiocie. Jeden z nich pilnował wejścia do namiotu przywódcy, a drugi siedział przy ognisku. Pamiętał, że powinno być ich więcej, więc szybko zaczął coś podejrzewać. Czyżby dwóch poszło szukać tych, którzy nie wrócili z pościgu? W tym momencie pół elf nie wykluczał takiej możliwości. Erestor, na szybko, musiał ustalić jakiś plan działania, nie obchodziło go życie tej dwójki bandytów, bo chciał przesłuchać ich przywódcę, a nie ich, więc najlepiej będzie, jeżeli ich po prostu zabije. Od razu wykluczył zakradnięcie się do "wartownika", bo podejrzewał, że siedzący w namiocie przywódca po prostu zauważyłby go, mimo, że mieszaniec skradałby się. Krzakami przekradł się za plecy bandyty siedzącego przy ognisku, nie mógł wciągnąć go w krzaki, bo były one za daleko, więc założył szpon na rękę, wyciągnął bułat i wyskoczył z krzaków. Wykorzystał efekt zaskoczenia i od razu zabił przeciwnika. Oczywiście, że wartownik to zauważył, jednak zanim zaatakował to rozejrzał się wokół, czy aby na pewno Erestor jest sam, dopiero po chwili ruszył w jego stronę. Pół elf nie czekał i już wcześniej ruszył w stronę bandyty, który był ostrożny, zbyt ostrożny, idiota, w walce starał się blokować cięcia mieszańca i unikać ich, a nie próbował atakować. W końcu jego "szczęście" skończyło się i padł na trawę z rozciętym gardłem. Mieszaniec szybko wytarł ostrza w ubranie nieżywego bandyty i schował broń, bo w końcu nie miał zabijać przywódcy bandytów... na razie.
Po wkroczeniu do namiotu już wiedział dlaczego człowiek ten nie wybiegł ze swojego namiotu i nie zaatakował- po prostu spał, i to dość twardo. To tylko ułatwiało sprawę. Miał szczęście, bo w namiocie udało mu się znaleźć linę, którą przywiązał śpiącego do łóżka, a po chwili, obudził go mocnym uderzeniem w brzuch.
- Powiesz mi co chcę wiedzieć, a może uda ci się wyjść z tego z życiem - powiedział od razu Erestor. Oczywiście nie było to prawdą, bo miał zamiar zabić go po tym jak uda mu się dowiedzieć tego czego chce. Przywódca splunął tylko i omal nie trafił stojącego obok pół elfa to było wystarczającym dowodem na to, że odpowiedź brzmi "nie". Pół elf wyjął z torby szpon, może mu się przyda. Po chwili powtórzył to co powiedział przed chwilą, jednak przywódca bandytów znowu odmówił- mieszaniec uderzył go pięścią w brzuch, mocno. Człowiek starał się być twardy, jednak pół elf dostrzegł grymas bólu na jego twarzy.
- Gadasz czy nie? Im szybciej zaczniesz gadać tym lepiej dla ciebie, bo wyjdziesz z tego bez większego uszczerbku na zdrowiu - powiedział do niego Erestor, a następnie uderzył go pięścią w bok, w nerkę. - Jeżeli zrobię na twoim ciele odpowiednią liczbę niewielkich, krwawiących nacięć to mimo, że pojedynczo nie będą śmiertelne to w takiej grupie będą i ostatecznie się wykrwawisz - dodał po chwili. Wyraz jego twarzy mówił, że nie żartuje.
- A... ci dwaj, którzy byli w obozie nie żyją, to samo stało się z tymi, którzy gonili złotowłosą dziewczynę - powiedział na koniec i znowu uderzył w nerkę.
- D... dobra. Będę gadał - powiedział bandyta. "W końcu..." - pomyślał Erestor, a po chwili uśmiechnął się do siebie.
- To na początek: Gdzie podziała się dwójka, która była wcześniej w obozie, a teraz ich nie ma? - zapytał, a człowiek zastanowił się chwilę po czym powiedział:
- Poszli szukać tych, których zabiłeś... i mieli też znaleźć ten cholerny, złoty puchar. No, i tą złotowłosą, bo ponoć to ona ma go przy sobie - odparł. Mówił prawdę, a przynajmniej tak wydawało się Erestorowi. Dowiedział się też, że życie Niviandi dalej jest w niebezpieczeństwie, o ile ci dwaj ją znajdą.
- Widzisz? Odpowiadasz i nie cierpisz. To teraz następne pytanie: To prawda, że pracujecie dla jakiegoś maga, który płaci wam za to, żebyście rabowali dla niego wskazane towary? - zapytał pół elf. Po chwili przez myśl przeszło mu to, że mimo, iż on i Niviandi nie polubili się zbytnio to chyba powinien jej pomóc jeszcze raz, w kwestii uratowania jej od bandytów. Nie wiedział dlaczego tak pomyślał.
- Tak... Przeważnie przybywa portalem. Mówił, że ma siedzibę gdzieś w... - tutaj przesłuchiwany zrobił pauzę, prawdopodobnie celową.
- Gdzieś w...? Gadaj - ponaglił go Erestor. - Gdzieś w... Mrocznych Dolinach. Nie wiem czy to prawda, bo nie sprawdzałem - dokończył bandyta i zarzekł się jeszcze, że nie ma co do tego pewności. Dobrze, że był szczery z pół elfem, najwidoczniej zależało mu na życiu.
- Po co o niego wypytujesz? Chcesz go zabić czy co? - zapytał po chwili przywódca bandytów.
- Chyba ja tu zadaję pytania, prawda? ... Tak, chcę go zabić - Erestor zdecydował, że tym razem odpowie.
- W jakim celu? - znowu usłyszał pytanie, które padło z ust bandyty,
- Nie twój interes - "odpowiedział" ostro. - Wiesz, że ciebie też mam zabić? Wcześniej kłamałem- nie puszczę cię wolno. Za to mogę dać ci szansę na wywalczenie swojego życia. Zainteresowany? - zapytał. Walka z nim może być dość ciekawa, bo pewnie jest lepiej wyszkolony niż jego ludzie.
- Nie. Po prostu mnie zabij. Nawet jak udałoby mi się wygrać to pewnie ten mag dowiedziałby się o tym i zabiłby mnie - odpowiedział stanowczo. Erestor wzruszył tylko ramionami i następnie zabił bandytę, jednym cięciem.
Wyszedł z namiotu i udał się na poszukiwania Niviandi. Miał w tym też swój udział, bo miał przecież wybić tą grupę bandytów, a dwóch jeszcze żyło. Jeszcze...
Na początek postanowił, że wróci w miejsce, w którym się "rozdzielili" i stamtąd zacznie poszukiwania.
Ponownie zatrzymał się i odwrócił, gdy wypowiedziała kolejne zdanie. Gdy to zrobił to zauważył, że są od siebie w większej odległości niż byli wcześniej, więc zrobił dwa czy trzy kroki w jej stronę, aby mieć pewność, że Niviandi usłyszy to co on powie.
- Na świecie nie żyje już żadna osoba, na której by mi zależało, ale tak naprawdę zależało. Członkowie mojej najbliższej rodziny nie żyją, a z "dalszą rodziną" nie utrzymuję kontaktu, właściwie to oni zdecydowali się na to, żeby nie utrzymywać kontaktu... - powiedział do niej, a następnie znowu się odwrócił i ruszył przed siebie, w końcu miał zadanie do wykonania. Było mu bez różnicy, czy dziewczyna dalej będzie szła za nim, czy zdecyduje się pójść w drugą stronę, czy coś.
Nie miał wyrzutów sumienia, że ją tam zostawił, bo niby dlaczego miałby mieć? Nie zależało mu na niej, bo dziwne byłoby to, gdyby nagle zaczęło mu zależeć na kobiecie, którą poznał niedawno. Znał drogę, a dodatkowo z marszu przeszedł do biegu, więc w pobliże obozu bandytów dotarł dość szybko. Ponownie zaczaił się w krzakach, z których miał dobry widok na praktycznie cały obóz.
Ogólnie w obozie było dwóch bandytów i dodatkowo przywódca, który siedział w swoim namiocie. Jeden z nich pilnował wejścia do namiotu przywódcy, a drugi siedział przy ognisku. Pamiętał, że powinno być ich więcej, więc szybko zaczął coś podejrzewać. Czyżby dwóch poszło szukać tych, którzy nie wrócili z pościgu? W tym momencie pół elf nie wykluczał takiej możliwości. Erestor, na szybko, musiał ustalić jakiś plan działania, nie obchodziło go życie tej dwójki bandytów, bo chciał przesłuchać ich przywódcę, a nie ich, więc najlepiej będzie, jeżeli ich po prostu zabije. Od razu wykluczył zakradnięcie się do "wartownika", bo podejrzewał, że siedzący w namiocie przywódca po prostu zauważyłby go, mimo, że mieszaniec skradałby się. Krzakami przekradł się za plecy bandyty siedzącego przy ognisku, nie mógł wciągnąć go w krzaki, bo były one za daleko, więc założył szpon na rękę, wyciągnął bułat i wyskoczył z krzaków. Wykorzystał efekt zaskoczenia i od razu zabił przeciwnika. Oczywiście, że wartownik to zauważył, jednak zanim zaatakował to rozejrzał się wokół, czy aby na pewno Erestor jest sam, dopiero po chwili ruszył w jego stronę. Pół elf nie czekał i już wcześniej ruszył w stronę bandyty, który był ostrożny, zbyt ostrożny, idiota, w walce starał się blokować cięcia mieszańca i unikać ich, a nie próbował atakować. W końcu jego "szczęście" skończyło się i padł na trawę z rozciętym gardłem. Mieszaniec szybko wytarł ostrza w ubranie nieżywego bandyty i schował broń, bo w końcu nie miał zabijać przywódcy bandytów... na razie.
Po wkroczeniu do namiotu już wiedział dlaczego człowiek ten nie wybiegł ze swojego namiotu i nie zaatakował- po prostu spał, i to dość twardo. To tylko ułatwiało sprawę. Miał szczęście, bo w namiocie udało mu się znaleźć linę, którą przywiązał śpiącego do łóżka, a po chwili, obudził go mocnym uderzeniem w brzuch.
- Powiesz mi co chcę wiedzieć, a może uda ci się wyjść z tego z życiem - powiedział od razu Erestor. Oczywiście nie było to prawdą, bo miał zamiar zabić go po tym jak uda mu się dowiedzieć tego czego chce. Przywódca splunął tylko i omal nie trafił stojącego obok pół elfa to było wystarczającym dowodem na to, że odpowiedź brzmi "nie". Pół elf wyjął z torby szpon, może mu się przyda. Po chwili powtórzył to co powiedział przed chwilą, jednak przywódca bandytów znowu odmówił- mieszaniec uderzył go pięścią w brzuch, mocno. Człowiek starał się być twardy, jednak pół elf dostrzegł grymas bólu na jego twarzy.
- Gadasz czy nie? Im szybciej zaczniesz gadać tym lepiej dla ciebie, bo wyjdziesz z tego bez większego uszczerbku na zdrowiu - powiedział do niego Erestor, a następnie uderzył go pięścią w bok, w nerkę. - Jeżeli zrobię na twoim ciele odpowiednią liczbę niewielkich, krwawiących nacięć to mimo, że pojedynczo nie będą śmiertelne to w takiej grupie będą i ostatecznie się wykrwawisz - dodał po chwili. Wyraz jego twarzy mówił, że nie żartuje.
- A... ci dwaj, którzy byli w obozie nie żyją, to samo stało się z tymi, którzy gonili złotowłosą dziewczynę - powiedział na koniec i znowu uderzył w nerkę.
- D... dobra. Będę gadał - powiedział bandyta. "W końcu..." - pomyślał Erestor, a po chwili uśmiechnął się do siebie.
- To na początek: Gdzie podziała się dwójka, która była wcześniej w obozie, a teraz ich nie ma? - zapytał, a człowiek zastanowił się chwilę po czym powiedział:
- Poszli szukać tych, których zabiłeś... i mieli też znaleźć ten cholerny, złoty puchar. No, i tą złotowłosą, bo ponoć to ona ma go przy sobie - odparł. Mówił prawdę, a przynajmniej tak wydawało się Erestorowi. Dowiedział się też, że życie Niviandi dalej jest w niebezpieczeństwie, o ile ci dwaj ją znajdą.
- Widzisz? Odpowiadasz i nie cierpisz. To teraz następne pytanie: To prawda, że pracujecie dla jakiegoś maga, który płaci wam za to, żebyście rabowali dla niego wskazane towary? - zapytał pół elf. Po chwili przez myśl przeszło mu to, że mimo, iż on i Niviandi nie polubili się zbytnio to chyba powinien jej pomóc jeszcze raz, w kwestii uratowania jej od bandytów. Nie wiedział dlaczego tak pomyślał.
- Tak... Przeważnie przybywa portalem. Mówił, że ma siedzibę gdzieś w... - tutaj przesłuchiwany zrobił pauzę, prawdopodobnie celową.
- Gdzieś w...? Gadaj - ponaglił go Erestor. - Gdzieś w... Mrocznych Dolinach. Nie wiem czy to prawda, bo nie sprawdzałem - dokończył bandyta i zarzekł się jeszcze, że nie ma co do tego pewności. Dobrze, że był szczery z pół elfem, najwidoczniej zależało mu na życiu.
- Po co o niego wypytujesz? Chcesz go zabić czy co? - zapytał po chwili przywódca bandytów.
- Chyba ja tu zadaję pytania, prawda? ... Tak, chcę go zabić - Erestor zdecydował, że tym razem odpowie.
- W jakim celu? - znowu usłyszał pytanie, które padło z ust bandyty,
- Nie twój interes - "odpowiedział" ostro. - Wiesz, że ciebie też mam zabić? Wcześniej kłamałem- nie puszczę cię wolno. Za to mogę dać ci szansę na wywalczenie swojego życia. Zainteresowany? - zapytał. Walka z nim może być dość ciekawa, bo pewnie jest lepiej wyszkolony niż jego ludzie.
- Nie. Po prostu mnie zabij. Nawet jak udałoby mi się wygrać to pewnie ten mag dowiedziałby się o tym i zabiłby mnie - odpowiedział stanowczo. Erestor wzruszył tylko ramionami i następnie zabił bandytę, jednym cięciem.
Wyszedł z namiotu i udał się na poszukiwania Niviandi. Miał w tym też swój udział, bo miał przecież wybić tą grupę bandytów, a dwóch jeszcze żyło. Jeszcze...
Na początek postanowił, że wróci w miejsce, w którym się "rozdzielili" i stamtąd zacznie poszukiwania.
- Niviandi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 135
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Syrena
- Profesje: Arystokrata , Artysta
- Kontakt:
Gdy grupa odsunęła się na większą odległość Niv poczuła nagłą chęć ewakuacji. Kryjówka wcale nie była tak szczelna i mogliby dojrzeć między liśćmi, nie o tyle co wyróżniającą się suknie, ale złote włosy, które powoli łapały promyki słońca wydobywając z nich blask.
Dłonią delikatnie, po królewsku, odsunęła garść pnączy i skradała się między drzewami. Nie była w tym mistrzem, także oczywiście została nakryta na próbie ucieczki. Uciekała co sił starczało je w nogach, a miała ich wyjątkowo mało. Dotarła do rzeczki, która, ani z jednej ani z drugiej strony, nie miała ni początku ni końca. Obróciła się gwałtownie za siebie i chlasnęła wodą po twarzy swoich przeciwników.
-No dawaj to maleńka...-rzucił jeden z nich zbliżając się do niej niczym do dzikiej zwierzyny. Chciał odebrać złoty pucharek, ale złotowłosa za nic w świecie nie postanowiła go oddać. Odsuwała się powoli w tył, aż jej stopy delikatnie dotknęły brzegu wody. Odczuła ból głowy, ten sam co jeszcze niedawno było jej dane zaznać. Wyprostowała się dumnie w momencie gdy przeciwnicy wyjęli swoje ostrza.
-Jeżeli wykonacie jakikolwiek ruch... polecę w nieznane, tam gdzie wasza nędzna wyobraźnia nie zna granic.- zagroziła niskim głosem prostując prawą rękę. Bandyci, o dziwo, wiedzieli o co chodzi, mieli świadomość portalu znajdującego się na dnie wody. Ich skarb, ich złoty pucharek mógł powędrować gdziekolwiek, bowiem nie wiedzieli dokąd prowadzi ta droga. Mimo to postanowili zaryzykować. Srebrny sztylet zabłysnął nagle i niespodziewanie, jeden z bandytów rzucił się w stronę niewiasty. Jednym ruchem ręki przemieniła ziemię w istne bagna przez co przeciwnik ugrzęznął i przewrócił się pod wpływem grawitacji. Wylądował nieudolnie na syrence, a ta dłonią próbowała odszukać przejścia, portalu, który przeniesie ją w bezpieczne miejsce. Sztylet wycelował w twardą ziemię, ale mimo to i tak obawiała się o swoje życie. Chwyciła go w drobną dłoń, wydawał się ciężki i kompletnie nie wiedziała co z nim zrobić. Jedynie kątem oka dojrzała jak drugi nieznajomy rzuca się w ich stronę.
Dłonią delikatnie, po królewsku, odsunęła garść pnączy i skradała się między drzewami. Nie była w tym mistrzem, także oczywiście została nakryta na próbie ucieczki. Uciekała co sił starczało je w nogach, a miała ich wyjątkowo mało. Dotarła do rzeczki, która, ani z jednej ani z drugiej strony, nie miała ni początku ni końca. Obróciła się gwałtownie za siebie i chlasnęła wodą po twarzy swoich przeciwników.
-No dawaj to maleńka...-rzucił jeden z nich zbliżając się do niej niczym do dzikiej zwierzyny. Chciał odebrać złoty pucharek, ale złotowłosa za nic w świecie nie postanowiła go oddać. Odsuwała się powoli w tył, aż jej stopy delikatnie dotknęły brzegu wody. Odczuła ból głowy, ten sam co jeszcze niedawno było jej dane zaznać. Wyprostowała się dumnie w momencie gdy przeciwnicy wyjęli swoje ostrza.
-Jeżeli wykonacie jakikolwiek ruch... polecę w nieznane, tam gdzie wasza nędzna wyobraźnia nie zna granic.- zagroziła niskim głosem prostując prawą rękę. Bandyci, o dziwo, wiedzieli o co chodzi, mieli świadomość portalu znajdującego się na dnie wody. Ich skarb, ich złoty pucharek mógł powędrować gdziekolwiek, bowiem nie wiedzieli dokąd prowadzi ta droga. Mimo to postanowili zaryzykować. Srebrny sztylet zabłysnął nagle i niespodziewanie, jeden z bandytów rzucił się w stronę niewiasty. Jednym ruchem ręki przemieniła ziemię w istne bagna przez co przeciwnik ugrzęznął i przewrócił się pod wpływem grawitacji. Wylądował nieudolnie na syrence, a ta dłonią próbowała odszukać przejścia, portalu, który przeniesie ją w bezpieczne miejsce. Sztylet wycelował w twardą ziemię, ale mimo to i tak obawiała się o swoje życie. Chwyciła go w drobną dłoń, wydawał się ciężki i kompletnie nie wiedziała co z nim zrobić. Jedynie kątem oka dojrzała jak drugi nieznajomy rzuca się w ich stronę.
- Erestor
- Szukający Snów
- Posty: 172
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Pół- Mroczny Elf, Pół- Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Tak jak się spodziewał na wzgórzu nie było śladu po Niviandi, jednak zaobserwował z niego dość ciekawą sytuację, a mianowicie to, jak złotowłosa dziewczyna z pucharem w dłoniach ucieka przed dwoma mężczyznami, którzy na pewno byli bandytami. Szczerze mówiąc to nie spodziewał się, że tak szybko uda mu się trafić na jakikolwiek ślad złotowłosej, a tu proszę- najwidoczniej dziewczyna miała sporo szczęścia, jednak chyba o tym nie wiedziała. Mimo, że pół elf nie pałał sympatią do Niviandi i mógł iść o zakład, że ona miała podobnie w stosunku do niego, ale i tak ostatecznie pobiegł w stronę, w którą uciekała.
Nie udało mu się usłyszeć krótkiej rozmowy, która odbyła się między bandytami, a dziewczyną, bo trafił w ich pobliże dopiero wtedy, gdy jeden z mężczyzn ruszył w stronę "księżniczki". Zakradł się do tego, który obserwował, jednak gałązka pod butem zdradziła go i bandyta odwrócił się w stronę mieszańca. Erestor był bez broni białej, bo pewien był, że uda mu się zajść zbira i skręcić mu kark, a na drugiego podziała efekt zaskoczenia i nim ten się opamięta to pół elf będzie już przy nim i pozbawi go życia, ale niestety nie udało się. W konsekwencji tego wszystkiego to drugi bandyta, zamiast rzucić się na leżącą Niviandi to ruszył w stronę Erestora i jeszcze uśmiechnął się, bo widział, że jego przeciwnik nie ma żadnej broni - jak bardzo mylił się, jeżeli myślał, że wygra, o czym niedługo się przekona.
Najpierw wykonał zwód, a później serię szybkich ciosów w brzuch przy pomocy obydwu pięści, tak że przeciwnik się zgiął. Następnie pół elf uderzył go kolanem w głowę, a później prostą dłonią w grdykę. Uderzenie było mocne, więc bandyta po prostu padł na ziemię i zaczął się dusić- Erestor nie zdziwi się, gdy przeciwnik po prostu się udusi.
Mieszaniec wyminął leżącego "przeciwnika" i ruszył w stronę tego, który leżał na Niviandi. Złapał go za "fraki" i po prostu z niej ściągnął, a następnie uderzył nim o ziemię, dodatkowo dociskając go do niej. To wszystko działo się dość blisko złotowłosej. Erestor szybko przeniósł obydwie ręce na szyje i głowę przeciwnika, a po chwili coś chrupnęło w okolicy szyi bandyty- pół elf po prostu złamał mu kark. Po chwili wstał z grząskiej ziemi.
- Nie musisz dziękować - odparł po chwili i spojrzał na nią. Wyciągnął rękę w stronę złotowłosej, żeby pomóc jej wstać, mimo, że za sobą nie przepadali.
- Dowiedziałem się od ich przywódcy tego, czego chciałem się dowiedzieć - dodał po chwili i spojrzał na puchar, który dziewczyna ściskała w dłoni. - Widzę, że ty też znalazłaś to czego możliwe, że chciałaś - dodał następnie.
- Idę w stronę Szlaku, bo nie mam już czego szukać w tym lesie, więc jak chcesz to możesz iść za mną, o ile dotrzymasz tempa - powiedział po dłuższej chwili, w której wyglądać mógł jakby się nad czymś zastanawiał.
Nie udało mu się usłyszeć krótkiej rozmowy, która odbyła się między bandytami, a dziewczyną, bo trafił w ich pobliże dopiero wtedy, gdy jeden z mężczyzn ruszył w stronę "księżniczki". Zakradł się do tego, który obserwował, jednak gałązka pod butem zdradziła go i bandyta odwrócił się w stronę mieszańca. Erestor był bez broni białej, bo pewien był, że uda mu się zajść zbira i skręcić mu kark, a na drugiego podziała efekt zaskoczenia i nim ten się opamięta to pół elf będzie już przy nim i pozbawi go życia, ale niestety nie udało się. W konsekwencji tego wszystkiego to drugi bandyta, zamiast rzucić się na leżącą Niviandi to ruszył w stronę Erestora i jeszcze uśmiechnął się, bo widział, że jego przeciwnik nie ma żadnej broni - jak bardzo mylił się, jeżeli myślał, że wygra, o czym niedługo się przekona.
Najpierw wykonał zwód, a później serię szybkich ciosów w brzuch przy pomocy obydwu pięści, tak że przeciwnik się zgiął. Następnie pół elf uderzył go kolanem w głowę, a później prostą dłonią w grdykę. Uderzenie było mocne, więc bandyta po prostu padł na ziemię i zaczął się dusić- Erestor nie zdziwi się, gdy przeciwnik po prostu się udusi.
Mieszaniec wyminął leżącego "przeciwnika" i ruszył w stronę tego, który leżał na Niviandi. Złapał go za "fraki" i po prostu z niej ściągnął, a następnie uderzył nim o ziemię, dodatkowo dociskając go do niej. To wszystko działo się dość blisko złotowłosej. Erestor szybko przeniósł obydwie ręce na szyje i głowę przeciwnika, a po chwili coś chrupnęło w okolicy szyi bandyty- pół elf po prostu złamał mu kark. Po chwili wstał z grząskiej ziemi.
- Nie musisz dziękować - odparł po chwili i spojrzał na nią. Wyciągnął rękę w stronę złotowłosej, żeby pomóc jej wstać, mimo, że za sobą nie przepadali.
- Dowiedziałem się od ich przywódcy tego, czego chciałem się dowiedzieć - dodał po chwili i spojrzał na puchar, który dziewczyna ściskała w dłoni. - Widzę, że ty też znalazłaś to czego możliwe, że chciałaś - dodał następnie.
- Idę w stronę Szlaku, bo nie mam już czego szukać w tym lesie, więc jak chcesz to możesz iść za mną, o ile dotrzymasz tempa - powiedział po dłuższej chwili, w której wyglądać mógł jakby się nad czymś zastanawiał.
- Niviandi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 135
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Syrena
- Profesje: Arystokrata , Artysta
- Kontakt:
Niv nieudolnie próbowała wyzwolić się z łap brudnego, niehigienicznego bandyty, gdy nagle siłą wyższa zrobiła to za nią.
-Oh ble...fuu...-wzdychała próbując zetrzeć z siebie wszelkie zarazki jakie posiadał nieznajomy mężczyzna, ale jej początek marudzenia przerwało krótkie chrupnięcie. Świat aż zawirował jej w oczach na myśl tego co się stało tuż przy niej. Las stał się w oczach syrenki istną krainą śmierci. Pochłaniał kolejno wszelkie żywe istoty, które w nią wchodziły. Bała się, że kolejną ofiarą tego terenu będzie ona sama.
Wlepiła w niego niebieskie ślepia. Zmartwiona i zlękniona jego słowami. Ma wracać na ten cholerny szlak? Przechodzić przez ten busz, gdzie chodzi kostucha i zbiera żniwa?
Palce zgrabnie pod wodą zgarnęły piach pod wpływem nacisku. Szybko schowała puchar w drobnej torebce, o dziwo go mieszcząc.
Oj nie miała zamiaru siedzieć w tym przeklętym miejscu ani minuty dłużej. Uchwyciła jego dłoń, prowizorycznie przyjmując jego pomoc, po czym pociągnęła do siebie. Wykorzystała wszelką tkwiącą w niej siłę i chwilową dezorientację mieszańca by to zrobić.
Dłoń zatopiła w portalu, który wciągnął obydwoje bezpowrotnie. Jedynie bąble wody wypływające na wierch tafli dał znać o nagłym zajściu w tym miejscu.
Niviandi poczuła jakby czarna postać wchłaniała ją swoimi objęciami zaplątując się zgrabnie między złączone palce dwoje towarzyszy i nie miało zamiaru puścić. Syrenka nawet nie sądziła, że portale są w stanie wykrzesać w sobie tyle siły, a może to ona była tak słaba? Drobna dłoń dziewczyny zacisnęła się, jakby chciała się przekonać o obecności półelfa. Później trudno powiedzieć co czuła.
Ciąg dalszy Erestor i Niviandi http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=123&t=2611
-Oh ble...fuu...-wzdychała próbując zetrzeć z siebie wszelkie zarazki jakie posiadał nieznajomy mężczyzna, ale jej początek marudzenia przerwało krótkie chrupnięcie. Świat aż zawirował jej w oczach na myśl tego co się stało tuż przy niej. Las stał się w oczach syrenki istną krainą śmierci. Pochłaniał kolejno wszelkie żywe istoty, które w nią wchodziły. Bała się, że kolejną ofiarą tego terenu będzie ona sama.
Wlepiła w niego niebieskie ślepia. Zmartwiona i zlękniona jego słowami. Ma wracać na ten cholerny szlak? Przechodzić przez ten busz, gdzie chodzi kostucha i zbiera żniwa?
Palce zgrabnie pod wodą zgarnęły piach pod wpływem nacisku. Szybko schowała puchar w drobnej torebce, o dziwo go mieszcząc.
Oj nie miała zamiaru siedzieć w tym przeklętym miejscu ani minuty dłużej. Uchwyciła jego dłoń, prowizorycznie przyjmując jego pomoc, po czym pociągnęła do siebie. Wykorzystała wszelką tkwiącą w niej siłę i chwilową dezorientację mieszańca by to zrobić.
Dłoń zatopiła w portalu, który wciągnął obydwoje bezpowrotnie. Jedynie bąble wody wypływające na wierch tafli dał znać o nagłym zajściu w tym miejscu.
Niviandi poczuła jakby czarna postać wchłaniała ją swoimi objęciami zaplątując się zgrabnie między złączone palce dwoje towarzyszy i nie miało zamiaru puścić. Syrenka nawet nie sądziła, że portale są w stanie wykrzesać w sobie tyle siły, a może to ona była tak słaba? Drobna dłoń dziewczyny zacisnęła się, jakby chciała się przekonać o obecności półelfa. Później trudno powiedzieć co czuła.
Ciąg dalszy Erestor i Niviandi http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=123&t=2611
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości