nicy, bo jego myśli i tak skupione były na anonsie i smaku utęsknionego trunku. Gdy wychylił ostatni łyk bursztynowego, lekko mętnego płynu nareszcie podniósł się z zajmowanego miejsca. Chcąc wyjść chwycił z oparcia krzesła opadający na podłogę, poniszczony płaszcz, w którym znajdowały się ostatnie monety. Podnosząc się, kątem oka dostrzegł zarysy postaci przy kontuarze. Aby lepiej przyjrzeć się owej postaci, podszedł bliżej i stanął tuż przy filarze. Pierwszy ogląd obcej kobiety ujawnił jedynie tyle, że w całości przyodziana była w skórzany płaszcz zasłaniający każdą część jej ciała. Choć może nie było co oglądać, bo jej sylwetka w najmniejszym nawet stopniu nie przypominała zwiewnej elfki z pierwszego przystanku w tym mieście. Dużo więcej zaś mówiła mimika karczmarza, która wyrażała oczywiste niezadowolenie nową klientką. Zwyczajnie patrzył na nią "bykiem”, a ta zupełnie nie zwracając na niego uwagi wpatrzona była w wiszącą nad barem tablicę. Damirel odniósł wrażenie, że przybyszka nie rozumiała tekstu z ogłoszenia, które w dodatku było dokładnie takie samo, jak to, które odnalazł na podłodze. Zdziwiony jej nieporadnością, postarał się przyjrzeć jej bliżej. Jego wzrok zatrzymał się na enigmatycznym tatuażu, łudząco przypominającym runiczne pismo smoków. Oczu kobiety nie dostrzegł, ponieważ przykrywał je opadający na twarz kaptur.
Jeślibym pomógł tej kobiecie, być może dowiedziałbym się od niej czegoś więcej na temat jej rasy. Wydaje się być taka nieporadna. Jedynym rozsądnym wyjaśnieniem wydaje się to, że nie zna tego języka. Czy i jak mogłaby posługiwać się w takim razie runicznym pismem? Tego nie wiem, ale mam nadzieje, że to odkryję...
Czując na sobie obce spojrzenie, tak uporczywie wpatrujące się w jej twarz, kobieta odciągnęła kaptur z oczu i zwróciła się do obcego z płaszczem w ręku. W jej oczach płonął gniew, który powinien wzbudzić strach w sercu każdej żywej istoty. Odsłoniła też całą twarz, na której wyraźnie jawił się tatuaż i pięć rzędów głębokich blizn.
Nuty ucichły i choć postać ukazała swe oblicze, nikt ze zgromadzonych się tym nie zainteresował. Wyjątkiem był Damriel, na którym spoczywał jej wzrok. Mężczyzna postanowił podejść do nieznajomej. Jednak zanim do tego doszło, bardziej przyjrzał się znakom na jej twarzy. Miał pewność, że jest ona związana z pismem runicznym bardziej niż sądził. Zza otwartych okien gaworzyła Ramona, ale czarodziej nie zwrócił na to uwagi, wciąż był na swoim miejscu. Podjął decyzję i wciąż intrygująco się jej przypatrując, podszedł bliżej by zamówić coś dla siebie i dla kobiety. Ta, nie odzywając się ani słowem, wodziła za nim wzrokiem, jakby polowała na dziką zwierzynę. Była skupiona i czujna. Dłonie oderwane na chwilę od broni wróciły na swe zwykłe miejsce. Ludzie byli rasą, do której odczuwała największą niechęć, nie miała jednak z nią tyle obycia by wiedzieć co się dzieje.
Opierając ręce o lśniący blat i patrząc na stojącą obok kobietę o niepokojących oczach napił się tego co karczmarz zaserwował. Nie reagowała jak spotykane przez niego dotychczas kobiety, niezależnie od rasy, więc wciąż milcząc odwrócił wzrok za futrynę. Mógł przysiąc, że cień jej sylwetki poruszał się chaotycznie, nim jednak miał czas to rozważyć, z zamyślenia wyrwał go pomruk kobiety. Znów próbowała coś powiedzieć, a on ją zrozumiał. Posługiwała się ojczyście smoczą mową, a jej słowa brzmiały:
- Potrzebuję informacji.
Zdziwiony Damriel, nie wpadł na nic innego niż przetłumaczenie jej ogłoszenia z tablicy.
- Nie takiej. Szukam kogoś. Mężczyzny.
Krztusząc się ze zdumienia, mag odsunął napitek na drugą stronę. W karczmie wciąż panował zgiełk, a wielkie firany powiewały na w skutek wiatru. Pomyślał sobie: „
Jakiego to ona mężczyzny szuka? Wtem odezwał się mroczny głos w świadomości Damriela. Ona nie chciała pozwolić by ukochany miał kogoś. Nagle wybuchnął doniosłym głosem w ludzkim języku:
- Zostaw go!
Do tego wszystkiego zaczął jeszcze jak opętany rzucać się po stołkach. Po dłuższej chwili jego amok został przerwany. Tym razem siedzący w karczmie popatrzyli na niego. Na co ten jak rażony piorunem usiadł do najbliższym stołku. Dokańczając swój napój, jakby nigdy nic, podjął przerwaną rozmowę w języku smoków:
- Dobrze trafiłaś.
Wojowniczka odsunęła się od szaleńca, nie rozumiała jego krzyków, nie rozumiała całej sceny. Nie wiedziała dlaczego zaczął zwracać na siebie uwagę wszystkich obecnych, a co gorsza nie mogła pozwolić by zwracał ich uwagę na nią. Nim zdążyła się odwrócić i wyjść, mężczyźnie wrócił rozum i odezwał się do niej w słowach, które rozumiała. Słysząc to, zawróciła, ale znów skryła twarz pod kapturem z dobrze wyprawionej króliczej skóry. Żeby skryć się przed wścibskimi spojrzeniami miejscowych, gapiów przysiadła na stołku obok niego i zadała mu pytanie:
- Dlaczego?
Jej pytanie pozostało bez odpowiedzi, być może przez to, że na sali znów podniósł się gwar. Mężczyzna przetarł pot z czoła, przeprosił kobietę i odszedł do wychodka. Podłoże pomieszczenia wypełniała pleśń i brud, a całość wcale nie prezentowała się lepiej. Patrząc w zbitą ze spróchniałych desek ścianę, ujrzał ją - swoją ukochaną, która z niego drwiła, wciąż powtarzając, że zawsze z nim zostanie. Ten nie mogąc już znieść jej głosu, rąbnął w stare dechy, aż spod sufitu posypało się próchno. Ale ona odzywała się w jego ciele, tak jak zawsze.
Wróciwszy do kobiety, chciał odpowiedzieć jej na pytanie… Nie zastał jednak już nikogo na zajmowanym przez nią wcześniej miejscu. Zapłacił karczmarzowi za zamówione drinki, chwycił płaszcz i wyszedł z lokalu. Usiadł konia, i powędrował po wąskich drogach w nieznane.
Ciąg dalszy. Damriel