Elfidrania ⇒ Gdzie jestem i co tutaj robię ?
Gdzie jestem i co tutaj robię ?
Erian jak obiecał zaprowadził Luxurię do Elisii. Trwało to trochę czasu, w końcu byli na pieszo. Relacja między nimi... była dość oziębł. Luxuria pomimo wielkich chęci i starań nie potrafiła jeszcze przebić się przez barierę swojej nieśmiałości i strachu. Co noc miała koszmary, co noc widziała ten sam obraz- ludzi goniących za nią z widłami.
W każdym razie to była już przeszłość. Erian zostawił ją zaraz po przekroczeniu bram miasta. Nie chciał pieniędzy, jednak i Luxuria nie chciała być mu dłużną, dlatego tez do kieszeni wrzuciła mu kilka miedzianych kruków. Tak się rozstali.
W Elisii miała zamiar spędzić kilka dni. Zapolować w okolicznych miastach i sprzedać mięso i ich skóry. I tak tez zrobiła. Upolowała kilka łań, zajęcy i jednego, wielkiego dzika. I właśnie pieniądze za te zwierzęta pozwoliły jej na zakup konia. Zwał się Heban. Był bardzo wysoki, miał czarną sierść i charakterystyczną kometę na czole. Luxuria od razu się w nim zakochała, zapragnęła go mieć, dlatego też nie negocjowała ceny i nawet trochę przepłaciła. Za resztkę pieniędzy kupiła suszoną wołowinę, chleb, oraz zioła i bandaże, na wszelki wypadek, gdyby rana znów się otworzyła.
Uroków Elisii za bardzo nie widziała. Chadzała raczej bocznymi uliczkami. Tam gdzie zazwyczaj było brudno i gdzie ścieki wylewano wprost na ulice. Jednak z każdego zakątka widać było królewski zamek. Piękny, otoczony sztuczną wyspą.
Wyruszyła wczesnym rankiem. Kiedy mgła jeszcze zalegała. Większość miasta spała, tylko piekarze i nieliczni robotnicy powstawali już by pełnić swe obowiązki. Wyjechała zza bramy miasta i zgodnie z wskazówkami wieśniaków udała się w stronę Klasztoru. Jak cudownie było jej poczuć znów siodło. Właściwie nie wiedziała skąd ta radość, nie za bardzo pamiętała kiedy nauczyła się jazdy konnej.
Ruszyła w głąb gęstej mgły. mgły tak gęstej, że można było ją kroić.
W pewnym momencie poczuła zmianę powietrza, było bardziej wilgotne, świeże i pachnące.
Mgła rozstąpiła się powoli. A oczom Luxurii ukazały się wrota miasta. Jednak nie była to Elisia, a Elfidrania.
Jak to możliwe, przecież nie zbaczała z kursu, poza tym w tak krótkim czasie nie mogła dotrzeć do miasta tak oddalonego od poprzedniego. Najwidoczniej bogowie chcieli by znalazła się tutaj. Tylko dlaczego? Przecież miała zamiar ruszyć do Klasztoru. Teraz ma dodatkowy tydzień drogi. Była zła, a raczej wściekła. Jak mogła nie wyczuć swoimi zmysłami magicznymi, że mgła jest zaczarowana ?!
A może była elfem? I może dlatego mgła przeniosła ją tutaj. Jednego była pewna. Na pewno musiała uzyskać tu jakąś informację lub kogoś spotkać. Przecież bogowie nie przenieśliby jej tutaj bez ważnego powodu.
W każdym razie to była już przeszłość. Erian zostawił ją zaraz po przekroczeniu bram miasta. Nie chciał pieniędzy, jednak i Luxuria nie chciała być mu dłużną, dlatego tez do kieszeni wrzuciła mu kilka miedzianych kruków. Tak się rozstali.
W Elisii miała zamiar spędzić kilka dni. Zapolować w okolicznych miastach i sprzedać mięso i ich skóry. I tak tez zrobiła. Upolowała kilka łań, zajęcy i jednego, wielkiego dzika. I właśnie pieniądze za te zwierzęta pozwoliły jej na zakup konia. Zwał się Heban. Był bardzo wysoki, miał czarną sierść i charakterystyczną kometę na czole. Luxuria od razu się w nim zakochała, zapragnęła go mieć, dlatego też nie negocjowała ceny i nawet trochę przepłaciła. Za resztkę pieniędzy kupiła suszoną wołowinę, chleb, oraz zioła i bandaże, na wszelki wypadek, gdyby rana znów się otworzyła.
Uroków Elisii za bardzo nie widziała. Chadzała raczej bocznymi uliczkami. Tam gdzie zazwyczaj było brudno i gdzie ścieki wylewano wprost na ulice. Jednak z każdego zakątka widać było królewski zamek. Piękny, otoczony sztuczną wyspą.
Wyruszyła wczesnym rankiem. Kiedy mgła jeszcze zalegała. Większość miasta spała, tylko piekarze i nieliczni robotnicy powstawali już by pełnić swe obowiązki. Wyjechała zza bramy miasta i zgodnie z wskazówkami wieśniaków udała się w stronę Klasztoru. Jak cudownie było jej poczuć znów siodło. Właściwie nie wiedziała skąd ta radość, nie za bardzo pamiętała kiedy nauczyła się jazdy konnej.
Ruszyła w głąb gęstej mgły. mgły tak gęstej, że można było ją kroić.
W pewnym momencie poczuła zmianę powietrza, było bardziej wilgotne, świeże i pachnące.
Mgła rozstąpiła się powoli. A oczom Luxurii ukazały się wrota miasta. Jednak nie była to Elisia, a Elfidrania.
Jak to możliwe, przecież nie zbaczała z kursu, poza tym w tak krótkim czasie nie mogła dotrzeć do miasta tak oddalonego od poprzedniego. Najwidoczniej bogowie chcieli by znalazła się tutaj. Tylko dlaczego? Przecież miała zamiar ruszyć do Klasztoru. Teraz ma dodatkowy tydzień drogi. Była zła, a raczej wściekła. Jak mogła nie wyczuć swoimi zmysłami magicznymi, że mgła jest zaczarowana ?!
A może była elfem? I może dlatego mgła przeniosła ją tutaj. Jednego była pewna. Na pewno musiała uzyskać tu jakąś informację lub kogoś spotkać. Przecież bogowie nie przenieśliby jej tutaj bez ważnego powodu.
Solembum znów okropnie nudził się w Elfidranii - miasto zdążył zwiedzić już podczas swej poprzedniej wizyty. Nie zostało więc ani jedno miejsce, w którym kociak nie krzątałby się już wcześniej. Mieszczanie zresztą chyba za bardzo nie przepadali za kotami, nie szczędzili ni wiader z pomyjami, ni klątw i gróźb. "Ciekawe dlaczego... Jak można nie lubić tak wspaniałych istot, jak koty?" - głowił się zmiennokształtny.
Po ostatniej, nieudanej zresztą, próbie ponownego wyruszenia w podróż Solembum był w podłym nastroju. Najpierw dziwnie zachowujący się podróżni, później magini ognia porzucająca go samego w środku ciemnego lasu... Ostatni czas nie należał do najprzyjemniejszych. Na szczęście kot nie miał problemów z orientacją w terenie. Na szczęście odnalazł trakt i, na szczęście, schował się na jednym z wozów kupieckich jadących w stronę - pech, nieszczęście i ogromne przygnębienie - Elfidranii.
Cóż, dość powiedzieć, że kot bynajmniej nie patrzył przyjaźnie na resztę świata, zaszyty w swoim ulubionym niegdyś miejscu - czyli małym wgłębieniu w wewnętrznej stronie bramy miejskiej. Mógł stąd obserwować znaczną część miasta, a i nieduża dziurka po zewnętrznej stronie pozwalała mu na wyglądanie poza mury, na trakt. Właśnie tam, na trakcie, pojawiło się coś, co przykuło uwagę Solembuma. Zarówno jego magiczne zmysły, jak i czuły słuch biły na alarm. Coś się zbliżało - tego kot mógł być pewny.
Kot czym prędzej wdrapał się na mury i obserwował. Nie musiał zresztą czekać zbyt długo, bo już po chwili z mgły - paskudnej, unosiła się nad całym miastem od kilku godzin - wyłoniła się postać na koniu.
"Ciekawe..." - zastanowił się Solembum - "Wygląda na zdezorientowaną, jakby nie wcale nie planowała się tu zatrzymać... Być może nie zostanie długo?"
Kot, z nową nadzieją, obserwował zbliżającą się postać. Może to los daje mu szansę na opuszczenie tego miejsca?
Po ostatniej, nieudanej zresztą, próbie ponownego wyruszenia w podróż Solembum był w podłym nastroju. Najpierw dziwnie zachowujący się podróżni, później magini ognia porzucająca go samego w środku ciemnego lasu... Ostatni czas nie należał do najprzyjemniejszych. Na szczęście kot nie miał problemów z orientacją w terenie. Na szczęście odnalazł trakt i, na szczęście, schował się na jednym z wozów kupieckich jadących w stronę - pech, nieszczęście i ogromne przygnębienie - Elfidranii.
Cóż, dość powiedzieć, że kot bynajmniej nie patrzył przyjaźnie na resztę świata, zaszyty w swoim ulubionym niegdyś miejscu - czyli małym wgłębieniu w wewnętrznej stronie bramy miejskiej. Mógł stąd obserwować znaczną część miasta, a i nieduża dziurka po zewnętrznej stronie pozwalała mu na wyglądanie poza mury, na trakt. Właśnie tam, na trakcie, pojawiło się coś, co przykuło uwagę Solembuma. Zarówno jego magiczne zmysły, jak i czuły słuch biły na alarm. Coś się zbliżało - tego kot mógł być pewny.
Kot czym prędzej wdrapał się na mury i obserwował. Nie musiał zresztą czekać zbyt długo, bo już po chwili z mgły - paskudnej, unosiła się nad całym miastem od kilku godzin - wyłoniła się postać na koniu.
"Ciekawe..." - zastanowił się Solembum - "Wygląda na zdezorientowaną, jakby nie wcale nie planowała się tu zatrzymać... Być może nie zostanie długo?"
Kot, z nową nadzieją, obserwował zbliżającą się postać. Może to los daje mu szansę na opuszczenie tego miejsca?
Weszła powoli za bramy miasta. Choć właściwie nie wiedziała po co. Nie miała pieniędzy, nie wiedziała co ma robić.
Wchodząc spostrzegła kota, który wyraźnie ja obserwował. Był... niezwykły.
-Witaj, malutki czy to ty mnie tu sprowadziłeś? - zapytała radośnie, choć tak naprawdę nie spodziewała się odpowiedzi. To był przecież tylko kot. Usiadła w pobliskim gaiku, pod topolą. Zaczęła już odczuwać głód, więc sięgnęła do juk i wyciągnęła pajdę chleba. Zaczęła ją spokojnie skubać przyglądając się promieniom słonecznym.
Kot jednak nie odstępował jej na krok. A może faktycznie ma związek z jej pojawieniem się tutaj? Może to kot czarnoksiężnika? A może sam kot jest magiczny?
Luxuria wytężyła wszystkie swoje zmysły by dostrzec jego aurę. I po chwili wiedziała już, jest zmiennokształtnym. Była trochę zdziwiona, nie spodziewała się tego. Jednak nie dała po sobie nic poznać. Oderwała kawałek bochenka i wyciągnęła rękę do kota.
- Proszę, pewnie jesteś głodny - powiedziała z uśmiechem na ustach. Miała tylko nadzieję, że go nie wystraszy.
Wchodząc spostrzegła kota, który wyraźnie ja obserwował. Był... niezwykły.
-Witaj, malutki czy to ty mnie tu sprowadziłeś? - zapytała radośnie, choć tak naprawdę nie spodziewała się odpowiedzi. To był przecież tylko kot. Usiadła w pobliskim gaiku, pod topolą. Zaczęła już odczuwać głód, więc sięgnęła do juk i wyciągnęła pajdę chleba. Zaczęła ją spokojnie skubać przyglądając się promieniom słonecznym.
Kot jednak nie odstępował jej na krok. A może faktycznie ma związek z jej pojawieniem się tutaj? Może to kot czarnoksiężnika? A może sam kot jest magiczny?
Luxuria wytężyła wszystkie swoje zmysły by dostrzec jego aurę. I po chwili wiedziała już, jest zmiennokształtnym. Była trochę zdziwiona, nie spodziewała się tego. Jednak nie dała po sobie nic poznać. Oderwała kawałek bochenka i wyciągnęła rękę do kota.
- Proszę, pewnie jesteś głodny - powiedziała z uśmiechem na ustach. Miała tylko nadzieję, że go nie wystraszy.
Kot, z początku, przyglądał się nowo przybyłej, lecz, gdy tylko ta przekroczyła bramy miasta, ruszył jej śladem. Jednak nie dachami, jak to zwykł czynić śledząc kogoś - tym razem pokusił się o zejście na poziom ulicy. Toteż dumnie kroczył brukowanymi ulicami w ślad za przybyszem.
Kot usiadł niedaleko dziewczyny i dalej obserwował ją swymi inteligentnymi oczkami. Po chwili nastroszył grzbiet i syknął. Przez ostatnie dni czuł się na tyle bezpiecznie, że zapomniał o podstawowych środkach ostrożności. Ktoś starał się odczytać jego aurę. Nie był to długi kontakt, a tylko chwilowe muśnięcie - jednak komuś, kto opanował umiejętność poruszania się w świecie aur, nawet tak krótki kontakt mógł wystarczyć. Solembum rozejrzał się nerwowo - nie chciał, by ktokolwiek poznał jego prawdziwą tożsamość, znacznie wygodniej jest być zwykłym kotem - jednak nie przyuważył nikogo, kto zachowywałby się podejrzanie. Nikt nawet nie patrzył w jego kierunku, toteż zmiennokształtny uznał, że musiał to być przypadkowy kontakt. Mimo to natychmiast ukrył swą aurę - teraz już stał się zwyczajnym kotem.
Przygoda ta przypomniała mu, że sam również potrafi odczytywać aury innych ludzi. Zazwyczaj bawił się w ten sposób w co nudniejsze dni, poznając dzięki temu zupełnie obcych mu ludzi. Zwykle nie lubił robić tego w stosunku do kogoś, z kim miał spędzić dłuższy czas. Jednak ostatnie niepowodzenia na szlaku sprawiły, że wolał ostrożniej dobierać towarzyszy.
Pierwszym, co wyczuł kot była siła bijąca od dziewczyny. Siła aury i delikatny wygląd osoby, do której ona należała, tworzyły interesujący kontrast. Następnie kolor. Cyna. To sprawiło, że kotu zalśniły oczy. Wędrowiec. Podróżnik. Ta kobieta była kimś, kto pomoże mu wrócić na szlak. To najwyraźniej zadowoliło Solembuma, gdyż wrócił do świata cielesnego, przestając odczytywać świat aur.
- Proszę, pewnie jesteś głodny - usłyszał i zobaczył, że dziewczyna podsuwa mu na dłoni kawałek chleba.
- Miau? - wydał z siebie pytający dźwięk. Kot nie jadał chleba, nie w tej postaci, jednak docenił przyjacielski gest podróżniczki.
"Ciekawe, czy będę mógł nauczyć się od niej czegoś interesującego..." - głowił się kotek, wgramoliwszy się na ramię dziewczyny. Jednocześnie spojrzał jej w oczy w ten sposób, jakby chciał przekazać "Spróbujesz mnie stąd zrzucić, to posmakujesz najostrzejszej broni, jaka kiedykolwiek istniała." mając oczywiście na myśli swoje, kocie pazurki.
Kot usiadł niedaleko dziewczyny i dalej obserwował ją swymi inteligentnymi oczkami. Po chwili nastroszył grzbiet i syknął. Przez ostatnie dni czuł się na tyle bezpiecznie, że zapomniał o podstawowych środkach ostrożności. Ktoś starał się odczytać jego aurę. Nie był to długi kontakt, a tylko chwilowe muśnięcie - jednak komuś, kto opanował umiejętność poruszania się w świecie aur, nawet tak krótki kontakt mógł wystarczyć. Solembum rozejrzał się nerwowo - nie chciał, by ktokolwiek poznał jego prawdziwą tożsamość, znacznie wygodniej jest być zwykłym kotem - jednak nie przyuważył nikogo, kto zachowywałby się podejrzanie. Nikt nawet nie patrzył w jego kierunku, toteż zmiennokształtny uznał, że musiał to być przypadkowy kontakt. Mimo to natychmiast ukrył swą aurę - teraz już stał się zwyczajnym kotem.
Przygoda ta przypomniała mu, że sam również potrafi odczytywać aury innych ludzi. Zazwyczaj bawił się w ten sposób w co nudniejsze dni, poznając dzięki temu zupełnie obcych mu ludzi. Zwykle nie lubił robić tego w stosunku do kogoś, z kim miał spędzić dłuższy czas. Jednak ostatnie niepowodzenia na szlaku sprawiły, że wolał ostrożniej dobierać towarzyszy.
Pierwszym, co wyczuł kot była siła bijąca od dziewczyny. Siła aury i delikatny wygląd osoby, do której ona należała, tworzyły interesujący kontrast. Następnie kolor. Cyna. To sprawiło, że kotu zalśniły oczy. Wędrowiec. Podróżnik. Ta kobieta była kimś, kto pomoże mu wrócić na szlak. To najwyraźniej zadowoliło Solembuma, gdyż wrócił do świata cielesnego, przestając odczytywać świat aur.
- Proszę, pewnie jesteś głodny - usłyszał i zobaczył, że dziewczyna podsuwa mu na dłoni kawałek chleba.
- Miau? - wydał z siebie pytający dźwięk. Kot nie jadał chleba, nie w tej postaci, jednak docenił przyjacielski gest podróżniczki.
"Ciekawe, czy będę mógł nauczyć się od niej czegoś interesującego..." - głowił się kotek, wgramoliwszy się na ramię dziewczyny. Jednocześnie spojrzał jej w oczy w ten sposób, jakby chciał przekazać "Spróbujesz mnie stąd zrzucić, to posmakujesz najostrzejszej broni, jaka kiedykolwiek istniała." mając oczywiście na myśli swoje, kocie pazurki.
Najwidoczniej młodzieniec nie chciał pokazać się w ludzkiej formie, i dalej grał? Tak chyba można było nazwać to co robił. Bo po co miałby cały czas siedzieć w kociej skórze. Właściwie i ona odgrywała pewną rolę, od pamiętnego zdarzenia już nie pokazywała swojego skrzydła. No... raz pokazała je Erianowi, ale to nie miało już najmniejszego znaczenia.
Skoro kociak chciał się zabawić ... i ona mogła pograć...
Kiedy tylko wskoczył na jej ramie nie zrzuciła go, wręcz przeciwnie, zaczęła... grać.
- O jaki śliczny jesteś, koteczku. Kici, kici kici- zaczęła go drapać za uszkiem i po grzbiecie. Poszukała też obroży, ale jej nie miał.
- Ciekawa jestem jak ma na imię taki słodziaczek - teraz już stroiła do niego miny, jak do małego dziecka - Gdzie jest Twój pan? No gdzie jest? Uciekłeś? Chyba nie bo masz pełny brzuszek - zaczęła go po nim smyrać, kotu to się jednak chyba nie spodobało. A przynajmniej miała taką nadzieję.
Skoro kociak chciał się zabawić ... i ona mogła pograć...
Kiedy tylko wskoczył na jej ramie nie zrzuciła go, wręcz przeciwnie, zaczęła... grać.
- O jaki śliczny jesteś, koteczku. Kici, kici kici- zaczęła go drapać za uszkiem i po grzbiecie. Poszukała też obroży, ale jej nie miał.
- Ciekawa jestem jak ma na imię taki słodziaczek - teraz już stroiła do niego miny, jak do małego dziecka - Gdzie jest Twój pan? No gdzie jest? Uciekłeś? Chyba nie bo masz pełny brzuszek - zaczęła go po nim smyrać, kotu to się jednak chyba nie spodobało. A przynajmniej miała taką nadzieję.
Solembum był zaskoczony. Zaskoczony, jak i również nieco zdegustowany. Nie spodziewał się takiej reakcji po kimś, o tak silnej aurze. Silniejszej nawet od jego własnej... Choć z drugiej strony, kot nie widział niczego złego w zachowaniu dziewczyny. Wręcz przeciwnie, podobało mu się, że wreszcie, od tak dawna, ktoś przywiązuje do niego tyle uwagi, na ile zasługuje. Zamruczał więc cichutko, a jednak na tyle głośno, by towarzyszka usłyszała.
Zmiennokształtny zastanawiał się jednocześnie kiedy wyruszą w podróż. I, co ważniejsze, dokąd wyruszą. Wprawdzie mógłby dokładnie przeszukać umysł konia, a jednak wątpił, by znalazł tam coś ciekawego. Jego właścicielka musiałaby mówić do niego na głos. A nawet jeśli tak było - co jest całkiem możliwe, wywnioskował kot, biorąc pod uwagę to, że w tej chwili mówi do niego - pewnie nie był dość inteligentny i nie zapamiętałby niczego istotnego.
Pozostawała więc opcja przeszukania umysłu dziewczyny. Jednak kot nie chciał tego robić - pewnie wyczułaby, że ktoś grzebie w jej umyśle, a może i nawet - jeśli posiadła talent władania magią umysłu - potrafiłaby odczytać jego myśli. Z drugiej strony jednoczesne użycie magii emocji i umysłu dawało pewną szansę...
Kot zdecydował. Zamknął oczka, skupił się i już po chwili powietrze przeciął łagodny, uwodzący zapach kwiatowej łąki. Był na tyle łagodny, by dziewczyny nie zdziwiło jego pochodzenie, a jednak na tyle intensywny, by mógł odwrócić uwagę i wywołać zdziwienie. Solembum dotknął świadomości swojej ofiary. Udało mu się wyczuć, że zainteresował ją nowy zapach. Spróbował, przy pomocy połączenia dwóch dziedzin, uspokoić jej umysł. Na szczęście kot potrafił być przekonujący, a dziewczyna - pomimo silnej woli - nie była zbyt charyzmatyczna.
"Ona wie!" - kot przeraził się informacją, jaką znalazł w umyśle dziewczyny. Więc jednak to ona spróbowała przeczytać jego aurę! Ta chwila dezorientacji wystarczyła, by zaklęcia się rozproszyły, a świadomość podróżniczki zamknęła. Solembum zdecydował.
Po chwili towarzyszka kota mogła poczuć kolejne muśnięcie świadomości. Jednak tym razem nie była to próba wkradnięcia się do środka, a raczej... grzeczne zapukanie i prośba o wpuszczenie. Jeśli grzecznym można określić chęć dostania się do czyjegoś umysłu...
Zmiennokształtny zastanawiał się jednocześnie kiedy wyruszą w podróż. I, co ważniejsze, dokąd wyruszą. Wprawdzie mógłby dokładnie przeszukać umysł konia, a jednak wątpił, by znalazł tam coś ciekawego. Jego właścicielka musiałaby mówić do niego na głos. A nawet jeśli tak było - co jest całkiem możliwe, wywnioskował kot, biorąc pod uwagę to, że w tej chwili mówi do niego - pewnie nie był dość inteligentny i nie zapamiętałby niczego istotnego.
Pozostawała więc opcja przeszukania umysłu dziewczyny. Jednak kot nie chciał tego robić - pewnie wyczułaby, że ktoś grzebie w jej umyśle, a może i nawet - jeśli posiadła talent władania magią umysłu - potrafiłaby odczytać jego myśli. Z drugiej strony jednoczesne użycie magii emocji i umysłu dawało pewną szansę...
Kot zdecydował. Zamknął oczka, skupił się i już po chwili powietrze przeciął łagodny, uwodzący zapach kwiatowej łąki. Był na tyle łagodny, by dziewczyny nie zdziwiło jego pochodzenie, a jednak na tyle intensywny, by mógł odwrócić uwagę i wywołać zdziwienie. Solembum dotknął świadomości swojej ofiary. Udało mu się wyczuć, że zainteresował ją nowy zapach. Spróbował, przy pomocy połączenia dwóch dziedzin, uspokoić jej umysł. Na szczęście kot potrafił być przekonujący, a dziewczyna - pomimo silnej woli - nie była zbyt charyzmatyczna.
"Ona wie!" - kot przeraził się informacją, jaką znalazł w umyśle dziewczyny. Więc jednak to ona spróbowała przeczytać jego aurę! Ta chwila dezorientacji wystarczyła, by zaklęcia się rozproszyły, a świadomość podróżniczki zamknęła. Solembum zdecydował.
Po chwili towarzyszka kota mogła poczuć kolejne muśnięcie świadomości. Jednak tym razem nie była to próba wkradnięcia się do środka, a raczej... grzeczne zapukanie i prośba o wpuszczenie. Jeśli grzecznym można określić chęć dostania się do czyjegoś umysłu...
Poczuła dotyk na swoim umyśle. Nie była na to przygotowana. Dlatego też nie zdążyła go zatrzymać. Jednak chwila jego rozkojarzenia wystarczyła by Luxuria zdobyła przewagę. Kotek znów próbował, ale tym razem ... grzeczniej.
Pomachała mu najpierw palcem.
- Niegrzecznie tak komuś zaglądać w głowę -powiedziała, jednak cały czas się uśmiechała. Nie była pogniewana, sama najpierw zbadała jego aurę.
- Może mi chociaż przedstawisz swoje imię ? - dodała po chwili, jednak po dłuższym milczeniu i kolejnej próbie kota, zorientowała się , iż jako zwierze porozumiewa się w myślach. Dlatego też udostępniła mu część swojego umysłu.
równocześnie rozglądała się po okolicy. Co miała robić? Czy w Elfidranii znalazła się tylko po to by spotkać kota? Czy źle odczytała znaki? Rozmyślała też nad tym, jak ma dotrzeć do Klasztoru, przez przełęcz? Czy wrócić do Elisji?
Pomachała mu najpierw palcem.
- Niegrzecznie tak komuś zaglądać w głowę -powiedziała, jednak cały czas się uśmiechała. Nie była pogniewana, sama najpierw zbadała jego aurę.
- Może mi chociaż przedstawisz swoje imię ? - dodała po chwili, jednak po dłuższym milczeniu i kolejnej próbie kota, zorientowała się , iż jako zwierze porozumiewa się w myślach. Dlatego też udostępniła mu część swojego umysłu.
równocześnie rozglądała się po okolicy. Co miała robić? Czy w Elfidranii znalazła się tylko po to by spotkać kota? Czy źle odczytała znaki? Rozmyślała też nad tym, jak ma dotrzeć do Klasztoru, przez przełęcz? Czy wrócić do Elisji?
- Miau - mogła usłyszeć w swojej głowie dziewczyna.
Kot zawsze czekał chwilę, by umysł drugiej osoby mógł się przyzwyczaić do telepatycznego kontaktu, zanim rozpoczął rozmowę. Był to też swoisty rodzaj próby inteligencji, a może i znajomości świata magii. Jeśli rozmówca odpowiadał w swoim umyśle, a nie zwyczajnie, na głos, zyskiwał nieco szacunku w oczach kota. Niewiele, bo to w sumie żadna zasługa, a jednak oznaczało, że potrafi wyciągać wnioski. To już coś, jak na początek.
Kot, wciąż siedząc na ramieniu swej towarzyszki, zbliżył się nieco do jej twarzy i dotknął ją swoim noskiem - prosto w czubek jej nosa. Chyba tylko on sam wiedział, co oznacza ten gest, jednak nie kwapił się, by wytłumaczyć go reszcie świata. Po zakończeniu tej krótkiej scenki przesłał do umysłu rozmówczyni krótką myśl - zapytanie o imię.
Solembum ogromnie cieszył się z tego, że potrafi komunikować się telepatycznie. Był zdania, że jest to dużo lepszy rodzaj rozmowy, aniżeli zwykła, jaką często prowadzą między sobą inni. Mając nieco wprawy można było przesyłać nie tylko komunikaty, ale i emocje, obrazy, czy całe ciągi myśli. Oczywiście to wymagało też odrobiny finezji od drugiej osoby - odbieranie, odczytywanie i analizowanie czegoś, co pochodzi z obcego umysłu nie jest rzeczą łatwą. Choć to również zależy od innego czynnika. Im dłużej połączenie telepatyczne jest aktywne między danymi umysłami, tym łatwiej przychodzi im rozmowa między sobą.
Tak. Kot bardzo lubił swoje umiejętności.
Kot zawsze czekał chwilę, by umysł drugiej osoby mógł się przyzwyczaić do telepatycznego kontaktu, zanim rozpoczął rozmowę. Był to też swoisty rodzaj próby inteligencji, a może i znajomości świata magii. Jeśli rozmówca odpowiadał w swoim umyśle, a nie zwyczajnie, na głos, zyskiwał nieco szacunku w oczach kota. Niewiele, bo to w sumie żadna zasługa, a jednak oznaczało, że potrafi wyciągać wnioski. To już coś, jak na początek.
Kot, wciąż siedząc na ramieniu swej towarzyszki, zbliżył się nieco do jej twarzy i dotknął ją swoim noskiem - prosto w czubek jej nosa. Chyba tylko on sam wiedział, co oznacza ten gest, jednak nie kwapił się, by wytłumaczyć go reszcie świata. Po zakończeniu tej krótkiej scenki przesłał do umysłu rozmówczyni krótką myśl - zapytanie o imię.
Solembum ogromnie cieszył się z tego, że potrafi komunikować się telepatycznie. Był zdania, że jest to dużo lepszy rodzaj rozmowy, aniżeli zwykła, jaką często prowadzą między sobą inni. Mając nieco wprawy można było przesyłać nie tylko komunikaty, ale i emocje, obrazy, czy całe ciągi myśli. Oczywiście to wymagało też odrobiny finezji od drugiej osoby - odbieranie, odczytywanie i analizowanie czegoś, co pochodzi z obcego umysłu nie jest rzeczą łatwą. Choć to również zależy od innego czynnika. Im dłużej połączenie telepatyczne jest aktywne między danymi umysłami, tym łatwiej przychodzi im rozmowa między sobą.
Tak. Kot bardzo lubił swoje umiejętności.
Zrozumiała to co kot chciał jej przekazać. Od tej pory mieli komunikować się tylko w swoich umysłach. Zastanawiała się przez chwilę czy się nie zapomni, i nie odpowie mu na głos. Miała tylko nadzieję, że tak nie będzie.
Zbliżał się wieczór i zaczął wiać silny wiatr. Nie mogła wyruszyć w drogę, nie miała też pieniędzy, nie ma też schronienia. Dawniej zrobiłaby sobie szałas w lesie. Tutaj jednak nie miała takiej możliwości. Poza tym wiał za silny wiatr by móc go w ogóle zrobić. Tak więc musiała się uciec do czegoś, czego nigdy w życiu jeszcze nie robiła.
Musimy się gdzieś schować. Tak w ogóle to na imię mi Luxuria powiedziała w myślach do nowego przyjaciela. Nie wiedziała gdzie podziała się jej nieśmiałość. Może to dlatego, że wciąż patrząc na swojego towarzysza uważała go za kota? Niby wiedziała kim jest, ale ... ale wyglądał jak kot, zachowywał się tak...
Kociak wciąż siedział na jej ramieniu, nie zniosła go, tylko wstała i udała się na wybrzeża miasta. Kiedy tam już dotarła, było już ciemno, i na dodatek złego zaczął padać deszcz. Zaczął padać... a raczej zacinać. Musieli się szybko ukryć. Luxuria znalazła małą stajnię. Zapewne należała do jakiegoś woźnicy. Rozejrzała się i po cichutku weszła do stajni. Były tam dwa kare konie. Właściwie trzy, bo jeszcze koń Luxurii.
Miała dość prosty plan, przespać się tu i rano, jeszcze przed obudzeniem się gospodarza zniknięcie stamtąd.
Na kupie siana rozłożyła pled ze skóry i położyła się na nim. Kot spojrzał na nią. Zastanawiała się czy położy się przy niej, czy gdzieś pójdzie... czy będzie tutaj kiedy się obudzi ?
Zbliżał się wieczór i zaczął wiać silny wiatr. Nie mogła wyruszyć w drogę, nie miała też pieniędzy, nie ma też schronienia. Dawniej zrobiłaby sobie szałas w lesie. Tutaj jednak nie miała takiej możliwości. Poza tym wiał za silny wiatr by móc go w ogóle zrobić. Tak więc musiała się uciec do czegoś, czego nigdy w życiu jeszcze nie robiła.
Musimy się gdzieś schować. Tak w ogóle to na imię mi Luxuria powiedziała w myślach do nowego przyjaciela. Nie wiedziała gdzie podziała się jej nieśmiałość. Może to dlatego, że wciąż patrząc na swojego towarzysza uważała go za kota? Niby wiedziała kim jest, ale ... ale wyglądał jak kot, zachowywał się tak...
Kociak wciąż siedział na jej ramieniu, nie zniosła go, tylko wstała i udała się na wybrzeża miasta. Kiedy tam już dotarła, było już ciemno, i na dodatek złego zaczął padać deszcz. Zaczął padać... a raczej zacinać. Musieli się szybko ukryć. Luxuria znalazła małą stajnię. Zapewne należała do jakiegoś woźnicy. Rozejrzała się i po cichutku weszła do stajni. Były tam dwa kare konie. Właściwie trzy, bo jeszcze koń Luxurii.
Miała dość prosty plan, przespać się tu i rano, jeszcze przed obudzeniem się gospodarza zniknięcie stamtąd.
Na kupie siana rozłożyła pled ze skóry i położyła się na nim. Kot spojrzał na nią. Zastanawiała się czy położy się przy niej, czy gdzieś pójdzie... czy będzie tutaj kiedy się obudzi ?
Kot początkowo z satysfakcją przyglądał się reakcjom dziewczyny. Były dość... obiecujące. Nie ruszył się z miejsca i wciąż trwał na ramieniu, jak się okazało, Luxurii przez całą drogę do nowego schronienia. Z zainteresowaniem obserwował poczynania tejże, by przygotować sobie posłanie do spania.
Kot nie odezwał się, ani nie przedstawił. Nie zerwał jednak połączenia, jakby dając znać, że to jeszcze nie koniec ich znajomości. Zeskoczył z barków Luxurii i odszedł gdzieś na bok. Dało się słychać niezadowolone parsknięcie jednego z koni, któremu chyba nie przypadła do gustu obecność kota. Solembum jednak potrafił sobie radzić z takimi przypadkami - w stosunku do zwierząt nie musiał obawiać się o używanie magii. Koń nie pójdzie powiedzieć innym koniom, że zwykły kot jest jakiś... dziwny. Nie rozniesie plotki.
Jednak zmiennokształtny miał jeszcze jedną, użyteczną umiejętność w zapasie.
- Miau - odezwał się w zwierzęcym języku do konia, tym razem należącego do dziewczyny. Pewnie ktoś, kto zna mowę zwierząt mógłby z harmidru, który powstał w następstwie tego miauknięcia, wyłapać strzępki rozmowy.
Po chwili, gdy wszystko ucichło, kot wrócił do Luxurii, która z zainteresowaniem obserwowała całą sytuację. Spojrzał jej prosto w oczy i, zbliżywszy się nieco bardziej, ponownie dotknął jej nos swoim.
- Solembum - przedstawił się telepatycznie, po czym zwinął się w kłębek tuż obok nowej towarzyszki, by zasnąć. Najwyraźniej coś, co usłyszał lub też wywnioskował z "rozmowy" ze zwierzęciem zmieniło jego stosunek do Luxurii.
Kot nie odezwał się, ani nie przedstawił. Nie zerwał jednak połączenia, jakby dając znać, że to jeszcze nie koniec ich znajomości. Zeskoczył z barków Luxurii i odszedł gdzieś na bok. Dało się słychać niezadowolone parsknięcie jednego z koni, któremu chyba nie przypadła do gustu obecność kota. Solembum jednak potrafił sobie radzić z takimi przypadkami - w stosunku do zwierząt nie musiał obawiać się o używanie magii. Koń nie pójdzie powiedzieć innym koniom, że zwykły kot jest jakiś... dziwny. Nie rozniesie plotki.
Jednak zmiennokształtny miał jeszcze jedną, użyteczną umiejętność w zapasie.
- Miau - odezwał się w zwierzęcym języku do konia, tym razem należącego do dziewczyny. Pewnie ktoś, kto zna mowę zwierząt mógłby z harmidru, który powstał w następstwie tego miauknięcia, wyłapać strzępki rozmowy.
Po chwili, gdy wszystko ucichło, kot wrócił do Luxurii, która z zainteresowaniem obserwowała całą sytuację. Spojrzał jej prosto w oczy i, zbliżywszy się nieco bardziej, ponownie dotknął jej nos swoim.
- Solembum - przedstawił się telepatycznie, po czym zwinął się w kłębek tuż obok nowej towarzyszki, by zasnąć. Najwyraźniej coś, co usłyszał lub też wywnioskował z "rozmowy" ze zwierzęciem zmieniło jego stosunek do Luxurii.
Więc tak miał na imię kotołak, imię toją zaintrygowało, było niecodzienne, tajemnicze. Była jednak zbyt zmęczona dzisiejszym dniem by o tym więcej rozmyślać.
Zapadła w sen, tej nocy nic jej się jednak nie przyśniło. Dlatego wstała też rano, jeszcze przed gospodarzem, wsiadła na swojego wierzchowca, wzięła przed siebie jeszcze na wpół śpiącego kota. Nie była pewna czy chce z nią podróżować, wiedziała za to że w tej stajni zostać nie może.
Kiedy wyjechała na ulice, rozejrzała się. Nic jej tu nie trzymało i chyba znalazła powód dla którego się tu znalazła. Na ulice zaczęli wychodzić pierwsi ludzie, głównie piekarze. Zapach świeżego chleba wzbudził w niej apetyt, jednak wciąż doskwierał jej brak pieniędzy. Musiała udać się na polanę by coś złowić.
- Zostajesz tu, czy jedziesz ze mną? - te słowa powiedziała do kota na głos ponieważ ich telepatyczne połączenie zerwało się w nocy, a ona nie umiała go nawiązać. Czekała na ruch Solembula, który już się obudził.
Zapadła w sen, tej nocy nic jej się jednak nie przyśniło. Dlatego wstała też rano, jeszcze przed gospodarzem, wsiadła na swojego wierzchowca, wzięła przed siebie jeszcze na wpół śpiącego kota. Nie była pewna czy chce z nią podróżować, wiedziała za to że w tej stajni zostać nie może.
Kiedy wyjechała na ulice, rozejrzała się. Nic jej tu nie trzymało i chyba znalazła powód dla którego się tu znalazła. Na ulice zaczęli wychodzić pierwsi ludzie, głównie piekarze. Zapach świeżego chleba wzbudził w niej apetyt, jednak wciąż doskwierał jej brak pieniędzy. Musiała udać się na polanę by coś złowić.
- Zostajesz tu, czy jedziesz ze mną? - te słowa powiedziała do kota na głos ponieważ ich telepatyczne połączenie zerwało się w nocy, a ona nie umiała go nawiązać. Czekała na ruch Solembula, który już się obudził.
Kocie zmysły Solembuma zaalarmowały go i pozwoliły mu się wybudzić, gdy ktoś podniósł go w górę. Kot leniwie otworzył jedno oczko, tak, by potencjalny obserwator nie zauważył żadnego ruchu. Spod przymrużonej powieki zobaczył, że znajduje się na rękach Luxurii. Zmiennokształtny znów nawiązał kontakt telepatyczny. Tym razem nie potrzebował specjalnego przyzwolenia, gdyż dziewczyna nie zablokowała przed nim swego umysłu.
Co ciekawe, kot - po raz pierwszy od dawna - odezwał się do kogoś, ujawniając swoją prawdziwą naturę. Twarz Solembuma wykrzywiał dziwny grymas, który, przy odrobinie dobrej woli, można by uznać za uśmiech. Zmiennokształtny nie wierzył w coś takiego, jak "przypadkowe spotkanie". Miał przeczucie, że wkrótce coś się zmieni.
Po chwili koń przejechał przez bramę, odprowadzany spojrzeniami strażników. Choć to raczej nie on, a dziewczyna była adresatem tych nieśmiałych uśmiechów i ukradkowych spojrzeń. Nie każdego dnia widuje się kogoś o tak nietypowej urodzie. Dodając do tego jeszcze suknię, która - prawdę mówiąc - już dawno powinna się zniszczyć od trudów podróży, a jednak wciąż pozostała nieskazitelna, otrzymamy raczej typową szlachciankę i arystokratkę z wyższych sfer, a nie podróżniczkę tułającą się po Alaranii. Kot zauważył tą zależność już przy pierwszym spotkaniu, to właśnie aparycja dziewczyny zaintrygowała go i sprawiła, że udał się za nią. Obiecał sobie, że wkrótce dowie się czegoś o jej przeszłości. Na pewno była ona ciekawa...
Solembum wdrapał się na ramię dziewczyny i owinął wokół jej szyi. Telepatycznie przesłał dziewczynie nieco swoich emocji, które aż rwały się do opuszczenia tego miejsca. Przesłał również swoją niepewność, połączoną z zapytaniem o cel podróży.
"Zresztą... To bez znaczenia." - dopowiedział już sam sobie - "Oby tylko jak najdalej stąd."
Co ciekawe, kot - po raz pierwszy od dawna - odezwał się do kogoś, ujawniając swoją prawdziwą naturę. Twarz Solembuma wykrzywiał dziwny grymas, który, przy odrobinie dobrej woli, można by uznać za uśmiech. Zmiennokształtny nie wierzył w coś takiego, jak "przypadkowe spotkanie". Miał przeczucie, że wkrótce coś się zmieni.
Po chwili koń przejechał przez bramę, odprowadzany spojrzeniami strażników. Choć to raczej nie on, a dziewczyna była adresatem tych nieśmiałych uśmiechów i ukradkowych spojrzeń. Nie każdego dnia widuje się kogoś o tak nietypowej urodzie. Dodając do tego jeszcze suknię, która - prawdę mówiąc - już dawno powinna się zniszczyć od trudów podróży, a jednak wciąż pozostała nieskazitelna, otrzymamy raczej typową szlachciankę i arystokratkę z wyższych sfer, a nie podróżniczkę tułającą się po Alaranii. Kot zauważył tą zależność już przy pierwszym spotkaniu, to właśnie aparycja dziewczyny zaintrygowała go i sprawiła, że udał się za nią. Obiecał sobie, że wkrótce dowie się czegoś o jej przeszłości. Na pewno była ona ciekawa...
Solembum wdrapał się na ramię dziewczyny i owinął wokół jej szyi. Telepatycznie przesłał dziewczynie nieco swoich emocji, które aż rwały się do opuszczenia tego miejsca. Przesłał również swoją niepewność, połączoną z zapytaniem o cel podróży.
"Zresztą... To bez znaczenia." - dopowiedział już sam sobie - "Oby tylko jak najdalej stąd."
Skoro kotu nie zależało na celu swojej podróży, a i los ich połączył uznała, że zabierze go ze sobą. Jak to mówią co dwie głowy to nie jedna. Co prawda Luxuria wciąż miała swoje lęki, wjeżdżając w każdą uliczkę oglądała się dokładnie na wszystkie strony. A kiedy strażnicy uraczyli ją długim spojrzeniem przeszły przez nią ciarki. Co prawda, Solembula też krotko znała, co więcej... miała podstawy by mu nie ufać, cały czas zachowywał swą kocią postać, mało mówił, ukrywał swoją aurę a czasami nawet zachowywał się ... jak kot. Na zadawane pytania często po prostu miauczał. Wydawało się jej to czasem niegrzeczne, ale przecież niegrzeczne jest też pouczanie kogoś. Nie wiedząc czemu... chyba wolała go jako kota. Miała wrażenie, że jej towarzysz był bardziej kotem niż człowiekiem, no i kot jako kot jej raczej nie zagrażał, dlatego jej bariera zaufania powoli topniała. Można było to spostrzec zaraz po tym jak znaleźli się na otwartej przestrzeni, pogoda ducha od razu zagościła na jej twarzy.
Nie było jej zimno, ponieważ kociak owinął jej się wokół szyi i tworzył swojego rodzaju ocieplający szal. Postanowiła więc trochę przyspieszyć. pogoniła konia i zagalopowała. Kot trzymał się dzielnie, unosił się z nią i opadał.
Ktoś za nimi zawołał, jednak kiedy Luxuria odwróciła się nastąpiła ta sama mgła co ostatnio. Wybiegła na równinę pokryta górskim mchem. Zauważyła znajome mury, Elisia. Najwidoczniej między miastami utworzona została jakaś bramka teleportacyjna. Zwolniła do stepu, później do chodu. Jej żołądek znów się odezwał. Zeszła z konia, zdjęła sobie z szyi Solembula który był raczej zdezorientowany.
- Poczekaj tu z koniem, ja pójdę zapolować, masz upodobania na jakieś szczególne myszki? zapytała się ze śmiechem w głosie. - I tak w ogole, witamy w Elisji
Ciąg dalszy: Luxuria, Solembum
Nie było jej zimno, ponieważ kociak owinął jej się wokół szyi i tworzył swojego rodzaju ocieplający szal. Postanowiła więc trochę przyspieszyć. pogoniła konia i zagalopowała. Kot trzymał się dzielnie, unosił się z nią i opadał.
Ktoś za nimi zawołał, jednak kiedy Luxuria odwróciła się nastąpiła ta sama mgła co ostatnio. Wybiegła na równinę pokryta górskim mchem. Zauważyła znajome mury, Elisia. Najwidoczniej między miastami utworzona została jakaś bramka teleportacyjna. Zwolniła do stepu, później do chodu. Jej żołądek znów się odezwał. Zeszła z konia, zdjęła sobie z szyi Solembula który był raczej zdezorientowany.
- Poczekaj tu z koniem, ja pójdę zapolować, masz upodobania na jakieś szczególne myszki? zapytała się ze śmiechem w głosie. - I tak w ogole, witamy w Elisji
Ciąg dalszy: Luxuria, Solembum
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości