Równina Maurat ⇒ Na szlaku. Mon-Adhur
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 113
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Na szlaku. Mon-Adhur
Minê³o kilka godzin od rozstania z Aravirą, miał teraz czas aby zastanawiaæ siê nad swoim życiem i tym co może osiągnąć jeszcze podróżując po tych bezdrożach. Szangrin biegła ko³o niego strzygąc uszami i wêsz±c zapachy równiny. Gdzieś w górze słońce upstrzyło na złoto ptakom skrzydła i rzadkie lekkie obłoki, leniwie płynêły po niebie. Wiatr muskał pieszczotliwie jego twarz i bawił siê siwymi włosami. Zatrzymali siê obydwoje przy niewielki stawie gdzie uzupełnił zapas wody w buk³akach. Podziękować Bogom wody za ten dar i ruszyli dalej, a jako że pomału dzień dobiegał ku zachodowi obydwoje rozglądali siê za miejscem na nocleg.
Ostatnio edytowane przez Mon-adhur 15 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Być ostatnim ze swojego ludu brzmi dumnie... .
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 113
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
¦wit zasta³ go daleko od miejsca w którym spêdzi³ noc. Obydwoje pod±¿ali dalej przed siebie. Piêkne bezchmurne prawie niebo o kolorze lazuru cieszy³o oczy Szangrin. Znów sunêli po równinie. Mon-Adhur s³ucha³ szumu wiatru i dog³osów dzikiej przyrody której d¼wiêki brzmia³ w jego uszach niczym wspania³y koncert na chwa³ê potêgi ¿ycia. Gdzie¶ w górze przelecia³ sokó³ wygl±daj±cy zdobyczy. Centaur wyczu³ go i ¿al ¶cisn±³ mu serce. Zatrzyma³ siê i obejrza³ na drogê któr± przebyli. Przypomnia³ sobie rozmowê z Aravir±. W sumie to dopiero teraz dotar³o do niego ze jest samotna tak jak on. zgrzytn±³ zêbami i zacisn±³ ku³ak a¿ zatrzeszcza³y knykcie. Popatrzy³ jeszcze raz jakby chcia³ zawróciæ, Szangrin rado¶nie jakby wyczuwaj±c my¶li centaura zawróci³a w miejscu gotowa wracaæ. Stary zamkn±³ oczy, po twarzy przebieg³ grymas. Otworzy³ powieki i patrzy³ chwilê na wilczycê.
"Nie Szangrin. To nie nasze sprawy. My mamy inny cel... ."
Wilczyca patrzy³a w twarz Mon-Adhur'a a on us³ysza³ w g³owie jej skowyt.
"Jaki cel? Przecie¿ nie pod±¿amy donik±d?"
Stary w sercu przyzna³ racjê wilczycy. Pog³adzi³ ja po wielkim ³bie na którym zna³ dotykiem ka¿d± bliznê. I powtórzy³ w my¶lach.
"To nie nasza sprawa... ."
"Nie Szangrin. To nie nasze sprawy. My mamy inny cel... ."
Wilczyca patrzy³a w twarz Mon-Adhur'a a on us³ysza³ w g³owie jej skowyt.
"Jaki cel? Przecie¿ nie pod±¿amy donik±d?"
Stary w sercu przyzna³ racjê wilczycy. Pog³adzi³ ja po wielkim ³bie na którym zna³ dotykiem ka¿d± bliznê. I powtórzy³ w my¶lach.
"To nie nasza sprawa... ."
Być ostatnim ze swojego ludu brzmi dumnie... .
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 113
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Po³udnie. Zatrzyma³ siê gwa³townie, opu¶ci³ g³owê i westchn±³ g³êboko. Na ziemi widnaia³ wyra¼nie odci¶niêty ¶lad niepodkutego kopyta. Serce zabi³o gwa³towniej, Szangrin strzyg±c uszami i wêsz±c rozgl±da³a sie czujnie. Ciep³o nadzieji zawita³ do piersi Mon-Adur'a. Nas³uchiwa³ mowy wiatru i wczuwa³ sie kopytami w ziemiê która leciutko dr¿a³a poruszana dalekim tentenem kopyt uderzaj±cych w ziemiê. Ruszy³ k³usem w stronê statda kiedy wybieg³ na wzgórze jego oczom ukaza³ sie osza³amiaj±cy widok. W dole podnim na olbrzymim terenie pas³y sie konie. Oczy Szangrin nie by³y w stanie obj±æ ca³o¶ci stada. Mon-Adhur westchn±³ z u¶miechem który momentalnie zdusi³ w sobie. Pokiwa³ g³ow± z mi³ym uczuciem podziwu dla natury, który nigdy w nim nie gas³. Stado by³o olbrzymie oko³o 40 osobników i widza³ w tym stadzie ogiera przywódcê. Cieñ znów pomkn±³ po twarzy Mon-Adhur'a. Ten przywódca mia³ swoje stado... za nim nie byu³o nikogo. Opad³ na kolana i brzuchem na trawê. Przygl±da³ siê niemo i kiwa³ w przód i ty³. Szangrin skomla³a cicho siedz±cv opodal swego ukochanego pana, ale nie wa¿y³a sie podej¶æ i tr±ciæ chocby nosem starego.
Być ostatnim ze swojego ludu brzmi dumnie... .
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 113
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
My¶li miota³y siê w jego g³owie jak oszala³e ptaki, d³ugi okres samotno¶ci uwolni³ ból który wbi³ siê w serce niczym grot zatrutej w³óczni. Skrzywi³ siê i zacisn±³ oczy. Na d³oni poczu³ jêzyk Szangrin, ciep³y i wilgotny lecz tym razem jej dotyk nie dawa³ ulgi. ¦wiat wirowa³ woko³o starego. Ból. Ból narasta³, serce zaczê³o ³omotaæ jak szalone. Obrazy przesz³o¶ci zamigota³y przednim niczym upiory szydz±ce z jego s³abo¶ci. £omotanie w skroniach narasta³o. Po omacku zacz±³ szukaæ "Stra¿nika". przesz³o¶æ i widma tych co spotka³ na swojej drodze nadbiega³y ze wszystkich kierunków, a g³osy i d¼wiêki nak³ada³y siê tworz±c chaotyczny ci±g d¼wiêków. Palce szukaj±ce broni rwa³y trawê, poczu³ smak krwi w ustach. Gdzie¶ w dali s³ysza³ huk wodospadu nad dolina w której kiedy¶ siê urodzi³. Wiatr zmieni³ kierunek, gdzie¶ w dali s³ysza³ têtent koni. Podesz³a do niego Arawira u¶miechnê³a siê a potem zmieni³a w smoka, rozpostar³a skrzyd³a i mówi±c "Bêkart... ." wznios³a siê w powietrze. Rêka trafi³a na wypolerowane czasem drzewce. Potem zobaczy³ swoj± matkê, jej twarz zmieni³a siê w twarz Ashi' dhan. Nowa fala Bólu. Obraz siê rozwia³ i nasta³a ciemna pustka. Stary Mon-Adhur le¿a³ na boku z d³oni± zaci¶niêta na "Stra¿niku", obok skomla³a Szangrin.
Być ostatnim ze swojego ludu brzmi dumnie... .
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 113
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Promienie słońca. To go ocknęło. Powrócił z drugiej strony i znów zwyciężył. Smutne to było zwycięstwo nad samym sobą. Podniósł się i wydobył zawiniątko z kolorowymi glinkami. Długo nacinał swoja skórę na lewej piersi, małymi precyzyjnymi ruchami i wcierał proszki w ranki. Skupiony na pracy nie zauważył jak nadszedł zachód słońca. Kiedy rysunki były gotowe, napełnił je magią. Powoli splot za splotem wypełniał nićmi czarostwa świeże rany tatuażu. Zachód malował jego siwe włosy czerwienia, a Szangrin siedziała przyglądając się staremu i jego zajęciu. Wreszcie kiedy czuł że magia rozsadza prawie jego nowy tatuaż, podniósł głowę i pomodlił się do Bogów Wiatru. Jakby w odpowiedzi jego twarz musnął lekki powiew. Wciągnął go krótkim oddechem w płuca i podniósł się na kopyta.
- Czas ruszać Szangrin. Musimy stad sie oddalić nim wstanie świt. -
Oboje bez zbędnych ceregieli ruszyli dalej. Olbrzymi centaur i jak cień za nim widmowa wilczyca nie spiesząc się ruszyli na szlak.
DALEJ
- Czas ruszać Szangrin. Musimy stad sie oddalić nim wstanie świt. -
Oboje bez zbędnych ceregieli ruszyli dalej. Olbrzymi centaur i jak cień za nim widmowa wilczyca nie spiesząc się ruszyli na szlak.
DALEJ
Być ostatnim ze swojego ludu brzmi dumnie... .
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości