Gdy przeszli przez główną bramę, zaniemówili. Miasto było przepiękne, przytłaczające.
- Argen... - wycedził - Ja bym teraz poszedł do karczmy i zabawił się z ludźmi. Natrafimy może na jakiegoś frajera. - mówił, lecz wciąż nie mógł oderwać wzroku od cudnych obrazów.
Przeszedł kilka kroków i zaczepił jakiegoś przypadkowego mieszczanina. Był od niego znacznie wyższy, wiec spojrzał się z góry. Zapytał o drogę do dobrej karczmy. Przechodzień był uprzejmy i miły. Wskazał drogę i życzył miłego dnia.
- Dobra, kierujemy się tam, a potem w drugą uliczkę w lewo. - powiedział - Idziemy? Potem ruszymy na arenę. - puścił oko do Argena i szturchnął go w ramię - Coś za dużo razy muszę cię szturchać. - zaśmiał się.
Valladon ⇒ Nareszcie na miejscu [Argen, Angran, Vito]
- Angran
- Szukający drogi
- Posty: 47
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
Argen niechętnie rozstał się z Gromem. Niestety nie miał innego wyjścia. Po mieście o tym prestiżu jazda konno po ulicach nie była dozwolona. Upewnił się więc, że jego koń trafi w dobre ręce i ostrzegł stajennych co się z nimi stanie, jeżeli zastanie rumaka w gorszym stanie niż go zostawia.
Gdy w końcu stanęli za główną bramą i spojrzeli na miasto, Argen uśmiechnął się. 12 lat swego życia spędził w mieście takim jak to, miło było wrócić do cywilizacji. Krzyki kupców, tupot nóg przechodniów, chrzęst zbroi patroli strażników. Smród i piękne zapachy. Ubóstwo i arystokracja. Brzydota i piękno. Wszystko przemieszane i skumulowane w jednym miejscu.
- Nie bardzo rozumiem co masz na myśli, ale ja wolałbym pójść się spić dopiero kiedy sklepię paru frajerów. - uśmiechnął się paskudnie gdy Angran wrócił po rozmowie z przechodniem.
- Poza tym, dopóki jest jasno w karczmie nie będzie za dużo ludzi chętnych do bitki. - dodał rozglądając się za kimś kto mógł wyglądać na bywalca na arenie. W koncu wypatrzył takiego. Ogolony na łyso, wytatuowany, połamany nos i poobcierane kłykcie. Argen podszedł do niego i spytał się o drogę w ulicznym slangu, który znał z dzieciństwa.
Po chwili wrócił do towarzyszy.
- Wiem co, gdzie i jak. Facet powiedział nawet, żebyśmy się na niego powołali podczas zapisów. - wyszczerzył się.
- To co robimy?
Gdy w końcu stanęli za główną bramą i spojrzeli na miasto, Argen uśmiechnął się. 12 lat swego życia spędził w mieście takim jak to, miło było wrócić do cywilizacji. Krzyki kupców, tupot nóg przechodniów, chrzęst zbroi patroli strażników. Smród i piękne zapachy. Ubóstwo i arystokracja. Brzydota i piękno. Wszystko przemieszane i skumulowane w jednym miejscu.
- Nie bardzo rozumiem co masz na myśli, ale ja wolałbym pójść się spić dopiero kiedy sklepię paru frajerów. - uśmiechnął się paskudnie gdy Angran wrócił po rozmowie z przechodniem.
- Poza tym, dopóki jest jasno w karczmie nie będzie za dużo ludzi chętnych do bitki. - dodał rozglądając się za kimś kto mógł wyglądać na bywalca na arenie. W koncu wypatrzył takiego. Ogolony na łyso, wytatuowany, połamany nos i poobcierane kłykcie. Argen podszedł do niego i spytał się o drogę w ulicznym slangu, który znał z dzieciństwa.
Po chwili wrócił do towarzyszy.
- Wiem co, gdzie i jak. Facet powiedział nawet, żebyśmy się na niego powołali podczas zapisów. - wyszczerzył się.
- To co robimy?
Elf nie lubił zostawiać konia w nieznanych rękach, lecz teraz nie miał wyboru. Poklepał ogiera i ruszył za kompanami.
Rozmiary miasta dorównywały jego pięknu. W Tyrionie było wiele takich miast, lecz to było inne. Vito nie mógł jeszcze dostrzec co jest w nim tak wyjątkowego, że każdy przybyły otwiera oczy ze zdumienia.
Szedł równym tempem z innymi towarzyszami, rozglądając się dookoła. Miasto było dobrze strzeżone, patrole na ulicach mijały się non stop.
- Proponuję najpierw znaleźć nocleg, gdybyśmy przypadkiem -zaakcentował- narazili się tutejszej władzy. - uśmiechnął się i obejrzał
się za siebie na przechodzących żołnierzy.
Rozmiary miasta dorównywały jego pięknu. W Tyrionie było wiele takich miast, lecz to było inne. Vito nie mógł jeszcze dostrzec co jest w nim tak wyjątkowego, że każdy przybyły otwiera oczy ze zdumienia.
Szedł równym tempem z innymi towarzyszami, rozglądając się dookoła. Miasto było dobrze strzeżone, patrole na ulicach mijały się non stop.
- Proponuję najpierw znaleźć nocleg, gdybyśmy przypadkiem -zaakcentował- narazili się tutejszej władzy. - uśmiechnął się i obejrzał
się za siebie na przechodzących żołnierzy.
- Angran
- Szukający drogi
- Posty: 47
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
Angran spojrzał się na Argena.
- Cóż... To idziemy na arenę. - uśmiechnął się i opuścił ręce - Mam nadzieję, ze mają tam jakąś knajpkę małą, bo chciałbym trochę wypić. - dodał i zwrócił się do przyjaciela - A w którą to stronę? - zapytał.
Sam chciał obić kilka mord, ale wiedział, iż prędzej czy później będzie musiał walczyć z Argenem, jeśli pokona większość osób na ringu.
- Idź przodem. Dzisiaj ty robisz za przewodnika. - powiedział i szturchnął przyjaciela, aby ten w końcu ruszył przodem.
- Cóż... To idziemy na arenę. - uśmiechnął się i opuścił ręce - Mam nadzieję, ze mają tam jakąś knajpkę małą, bo chciałbym trochę wypić. - dodał i zwrócił się do przyjaciela - A w którą to stronę? - zapytał.
Sam chciał obić kilka mord, ale wiedział, iż prędzej czy później będzie musiał walczyć z Argenem, jeśli pokona większość osób na ringu.
- Idź przodem. Dzisiaj ty robisz za przewodnika. - powiedział i szturchnął przyjaciela, aby ten w końcu ruszył przodem.
Argen spojrzał na elfa.
- Myślę, że nocleg nam niepotrzebny. I tak jak się spijemy, to wylądujemy w rynsztoku. A jak się nie spijemy... - zamilkł na chwilę.
- To się spijemy. - stwierdził skwapliwie i wybuchł śmiechem.
- Nie martw się, zabawimy się dzisiaj trochę. - klepnął Vita w plecy i spojrzał na Angrana.
- Myślę, że w takim miejscu karczma ma duże obroty. - potwierdził domysły fellarianina.
- Tam. - powiedział wskazując kierunek.
- Za dużo mnie szturchasz. Kiedyś stracę cierpliwość i też cię szturchnę. - powiedział z grobową miną, po czym wybuchł śmiechem. Poprawił pas, po czym ruszył na arenę.
Ciąg dalszy [Argen, Angran, Vito]
- Myślę, że nocleg nam niepotrzebny. I tak jak się spijemy, to wylądujemy w rynsztoku. A jak się nie spijemy... - zamilkł na chwilę.
- To się spijemy. - stwierdził skwapliwie i wybuchł śmiechem.
- Nie martw się, zabawimy się dzisiaj trochę. - klepnął Vita w plecy i spojrzał na Angrana.
- Myślę, że w takim miejscu karczma ma duże obroty. - potwierdził domysły fellarianina.
- Tam. - powiedział wskazując kierunek.
- Za dużo mnie szturchasz. Kiedyś stracę cierpliwość i też cię szturchnę. - powiedział z grobową miną, po czym wybuchł śmiechem. Poprawił pas, po czym ruszył na arenę.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości