Argh, ilu tych magów jeszcze nadejdzie?! Skąd się ich w ogóle tu tyle wzięło?!
Białowłosy rozważył sytuację, najbliżsi "niemagiczni" wojownicy, sami rzucili się w jego płomienie opętani jakimś dziwnym amokiem, nie potrafił zrozumieć co się tu działo. Niestety, wiedział o jednym. Miał by większe szanse gdyby nie byli w tej pozbawionej ognia okolicy. Mógł oczywiście użyć pewnej sztuczki którą niedawno opanował, jednak wiązało by się to z atakiem bez rozróżnienia, co w tym momencie nie wchodziło w rachubę. Jedyną opcją była ucieczka. Diabeł przekazał telepatycznie Anosai'owi oraz Saurze pośpiesznie wypowiedziane słowa "Wynosimy się stąd, nie damy rady w tych okolicznościach!" wraz z wyobrażonym obrazem, pokazującym ogólny obraz sytuacji widzianej w wysokości. Droga ucieczki była tylko jedna, prosto do tyłu.
Kaiba sądził, że smok pomimo rany da radę najzwyczajniej odlecieć. Jedyną rzeczą o którą trzeba było zadbać, była chwila tak potrzebnego spokoju. Natychmiastowy zwrot w miejscu Kuronosa, popędzenie w dół, za siebie, kreślone pośpiesznie w powietrzu kształty za pomocą kostura, półksiężyc ognia. Wysoka na kilkadziesiąt metrów ściana, mająca w sobie ogromne pokłady mocy.
Nawet tej bandzie ludzkich magów zajmie chwilę przełamanie się przez nią.
Podtrzymywanie takiego zaklęcia kosztowało dużo wysiłku, zarówno mentalnego jak i fizycznego. Niesamowicie wielkim trudem okazało się zazwyczaj proste nawiązanie kontaktu telepatycznego, z elfką. Diabeł nie był do końca pewny gdzie szukać Saury, jednak Kuronos wiedział to dobrze, samemu galopował w odpowiednim kierunku, bez poleceń, jak zwykle. Kaiba przekazał telepatycznie wyimaginowany obraz. Pokazywał go samego przejeżdżającego koło Błękitnookiej, rumaka zatrzymującego się ryjąc kopytami pokrytymi płomieniami w ziemi.
Zaledwie po kilku sekundach stało się to samo co zostało przetransferowane, tym razem w rzeczywistości. Kaiba odsunął się do tyłu na grzbiecie Kuronosa, wyciągnął lewą rękę w stronę Saury dając jej do zrozumienia, że ma "wsiadać". Jedynym większym problemem, był brak jakiegokolwiek osprzętu, brak siodła, uprzęży, wodzy, czegokolwiek. Najzwyczajniejsza jazda na oklep. Choć Diabeł wierzył, że zapewne elfka doświadczyła już jazdy w ten sposób, to jednak nie sądził by przyśpieszenie konia z piekieł było choćby porównywalne, nawet do tych elfickich. Powiedział w ojczystym języku towarzyszki, krótko i z pośpiechem.
- Wsiadaj, nie mamy czasu, niedługo tu będą, a my musimy zniknąć w niebiosach póki moja bariera jeszcze trzyma.
Burdana ⇒ Świątynia [okolice Burdany]
-
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Anosai słysząc słowa Kaiby wzbił się w powietrze. Rana nie doskwierała, cofając się obserwował sytuację z 100m. Ściana ognia Kaiby była wytrzymała więc smok miał pewność iż wytrzyma wystarczająco.
Nagle z wysokości 100 m runą jak kamień i wyrównawszy lot na wysokości 20m leciał przed siebie. Manewr miał na celu nadanie przyśpieszenia. Dla pewności Anosai przywołał kilku wojowników dla dalszego opóźnienia oponentów. Obejrzał się i widział magów próbujących zniszczyć tarczę bez skutku. Użył teleptai:
- Pośpieszcie się bo tarcza w końcu runie.
Zatrzymał się dość daleko od tarczy, na tyle aby nikt nie mógł go zaatakować czekając na towarzyszy.
- Trzeba mi było lecieć w góry a nie przylatywać tutaj- pomyślał- Oszczędził bym tej sytuacji.
Zaczął rozmyślać nad wszystkim co zdarzyło się do tej pory. Był gotowy do dalszej drogi.
Nagle z wysokości 100 m runą jak kamień i wyrównawszy lot na wysokości 20m leciał przed siebie. Manewr miał na celu nadanie przyśpieszenia. Dla pewności Anosai przywołał kilku wojowników dla dalszego opóźnienia oponentów. Obejrzał się i widział magów próbujących zniszczyć tarczę bez skutku. Użył teleptai:
- Pośpieszcie się bo tarcza w końcu runie.
Zatrzymał się dość daleko od tarczy, na tyle aby nikt nie mógł go zaatakować czekając na towarzyszy.
- Trzeba mi było lecieć w góry a nie przylatywać tutaj- pomyślał- Oszczędził bym tej sytuacji.
Zaczął rozmyślać nad wszystkim co zdarzyło się do tej pory. Był gotowy do dalszej drogi.
Saura zebrała się w sobie, przygotowując do uwolnienia zmysłów. Planowała użyć czegoś defensywnego. Czegoś, co pomoże smoku i diabłu a zarazem powstrzyma ich przeciwników a także choć trochę zniweluje całą tą sieczkę.
Nim zdążyła cokolwiek zrobić, tuż obok niej wylądował Kuronos z Kaibą na grzbiecie.
-W co wy się wpakowaliście?- westchnęła, przyjmując oferowana dłoń.
Zgrabnie wskoczyła na grzbiet konia. Jeździła na oklep setki razy w domu, jednak czuła, że ta przejażdżka będzie różniła się od tych, które do tej pory odbyła. Znane jej konie były wspaniałymi stworzeniami. Pełnymi godności, życia i wytrwałości. Cóż, Kuronos był ucieleśnieniem potęgi ruchu. Był niczym sztorm i burza zarazem.
Dopiero unosząc się coraz wyżej na grzbiecie rumaka, Saura mogła zobaczyć ogólny obraz bitwy. Wzdrygnęła się. Pobojowisko niezmiennie kojarzyło jej się z bitwą w czasach Wielkiej Wojny. Przynajmniej w ten sposób, jaki opisywały je stare księgi. Pogorzelisko oraz koszmar.
Przez wzbierającą w niej zgrozę przebiło się uczucie smutku. Bez względu na to kto pierwszy zaatakował, jej elfia natura żałowała pochopnie straconych dzisiaj żyć.
Nim zdążyła cokolwiek zrobić, tuż obok niej wylądował Kuronos z Kaibą na grzbiecie.
-W co wy się wpakowaliście?- westchnęła, przyjmując oferowana dłoń.
Zgrabnie wskoczyła na grzbiet konia. Jeździła na oklep setki razy w domu, jednak czuła, że ta przejażdżka będzie różniła się od tych, które do tej pory odbyła. Znane jej konie były wspaniałymi stworzeniami. Pełnymi godności, życia i wytrwałości. Cóż, Kuronos był ucieleśnieniem potęgi ruchu. Był niczym sztorm i burza zarazem.
Dopiero unosząc się coraz wyżej na grzbiecie rumaka, Saura mogła zobaczyć ogólny obraz bitwy. Wzdrygnęła się. Pobojowisko niezmiennie kojarzyło jej się z bitwą w czasach Wielkiej Wojny. Przynajmniej w ten sposób, jaki opisywały je stare księgi. Pogorzelisko oraz koszmar.
Przez wzbierającą w niej zgrozę przebiło się uczucie smutku. Bez względu na to kto pierwszy zaatakował, jej elfia natura żałowała pochopnie straconych dzisiaj żyć.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Kaiba czuł teraz natłok nieprzyjemnych emocji, nie rozumiał czemu ci ludzie postąpili w taki a nie inny sposób, czemu atakują? Czy nadal boją się tego co jest im nieznane? Czy nadal boją się tego co jest od nich silniejsze? Możliwe. Czas przyniesie odpowiedzi, nie można było tego zostawić tak jak jest, potrzebna będzie rozmowa z władcą tej krainy. Białowłosy przekazał czarnemu towarzyszowi kilka słów, za pomocą telepatii.
- Kierujmy się na Pustynię Nanher, do piasków czasu, nie będą nas ścigać w tamtym kierunku, a ja załatwię moją małą sprawę w tamtej okolicy. Nie martw się czy za Tobą nadążymy, z tym Kuronos nie będzie miał problemów.
Diabeł czuł, że Saurze należy się pewne wyjaśnienie, całej tej sytuacji, wszystkiego tego co stało się w przeciągu tych kilkunastu chaotycznych sekund. Czuł, że zapach jej ciała rozprasza go, pozwala zapomnieć o tym wszystkim co właśnie się stało, zamknął oczy. Zebrał się w garść, roztworzył powieki i zaczął mówić, spokojnie.
- Ci ludzie... Nie byli normalni, zachowywali się jakby ktoś lub coś ich kontrolowało. Oni... Może to głupio zabrzmi z moich ust, istoty piekielnej, jednak nie chciałem zabijać żadnego z nich. Stworzyłem kręgi ognia, ściany płomieni, odgradzając ich od nas. Jednak... Oni sami rzucali się w płomienie, znikali zmieniając się w popiół, nikt nie trwożył się, nacierali niestrudzenie nie mogąc wygrać z płomieniem, nie bez pomocy magii, a jednak gineli... Musimy odkryć co spowodowało u nich takie zachowanie, a mam przeczucie, że w tym celu będzie trzeba udać się do ich króla, gdy tylko sytuacja się trochę uspokoi, kiedy wszystko ochłonie.
Czarny rumak niestrudzenie pędził przed siebie, wzbijając się co raz to wyżej. Powoli zaczynało robić się chłodno, a do tego ubrania zaczynały robić się mokre. Kaiba już dawno opanował tę sztuczkę, choc nie używał jej często, to jednak teraz zapewne będzie przydatna. Kilkadziesiąt metrów przed rumakiem utworzyła się niewielka kula ognia, która poruszała się zgodnie z nim, będąc zawsze w tej samej odległości. Zimne i wilgotne powietrze zostało zastąpione przyjemnie ciepłym powiewem, dodatkowo nie aż tak nasączonym parą wodną. Białowłosy kontynuował swoją wypowiedź,
- Kierujemy się na pustynię Nanher. Jak wspominałem, znajduje się tam splot ziemi, będę w stanie zregenerować nadwątlone bitwą siły i nauczyć się czegoś nowego. Nie potrwa to długo, zaraz po tym zabiorę Was do pewnego przyjemniejszego miejsca, w innym wymiarze. Odpoczniemy tam na spokojnie.
Kaiba spojrzał w dół, byli już niedaleko, jedyne co pozostawało to pooglądać widoki podczas zmniejszanie pułapu.
- Pochyl się do przodu, schodzimy na ziemię. Mamy chwilę by popodziwiać widoki, no i jeszcze kilka minut na rozmowę, jeśli tylko zechcesz.
W ten sposób przybyli do...
- Kierujmy się na Pustynię Nanher, do piasków czasu, nie będą nas ścigać w tamtym kierunku, a ja załatwię moją małą sprawę w tamtej okolicy. Nie martw się czy za Tobą nadążymy, z tym Kuronos nie będzie miał problemów.
Diabeł czuł, że Saurze należy się pewne wyjaśnienie, całej tej sytuacji, wszystkiego tego co stało się w przeciągu tych kilkunastu chaotycznych sekund. Czuł, że zapach jej ciała rozprasza go, pozwala zapomnieć o tym wszystkim co właśnie się stało, zamknął oczy. Zebrał się w garść, roztworzył powieki i zaczął mówić, spokojnie.
- Ci ludzie... Nie byli normalni, zachowywali się jakby ktoś lub coś ich kontrolowało. Oni... Może to głupio zabrzmi z moich ust, istoty piekielnej, jednak nie chciałem zabijać żadnego z nich. Stworzyłem kręgi ognia, ściany płomieni, odgradzając ich od nas. Jednak... Oni sami rzucali się w płomienie, znikali zmieniając się w popiół, nikt nie trwożył się, nacierali niestrudzenie nie mogąc wygrać z płomieniem, nie bez pomocy magii, a jednak gineli... Musimy odkryć co spowodowało u nich takie zachowanie, a mam przeczucie, że w tym celu będzie trzeba udać się do ich króla, gdy tylko sytuacja się trochę uspokoi, kiedy wszystko ochłonie.
Czarny rumak niestrudzenie pędził przed siebie, wzbijając się co raz to wyżej. Powoli zaczynało robić się chłodno, a do tego ubrania zaczynały robić się mokre. Kaiba już dawno opanował tę sztuczkę, choc nie używał jej często, to jednak teraz zapewne będzie przydatna. Kilkadziesiąt metrów przed rumakiem utworzyła się niewielka kula ognia, która poruszała się zgodnie z nim, będąc zawsze w tej samej odległości. Zimne i wilgotne powietrze zostało zastąpione przyjemnie ciepłym powiewem, dodatkowo nie aż tak nasączonym parą wodną. Białowłosy kontynuował swoją wypowiedź,
- Kierujemy się na pustynię Nanher. Jak wspominałem, znajduje się tam splot ziemi, będę w stanie zregenerować nadwątlone bitwą siły i nauczyć się czegoś nowego. Nie potrwa to długo, zaraz po tym zabiorę Was do pewnego przyjemniejszego miejsca, w innym wymiarze. Odpoczniemy tam na spokojnie.
Kaiba spojrzał w dół, byli już niedaleko, jedyne co pozostawało to pooglądać widoki podczas zmniejszanie pułapu.
- Pochyl się do przodu, schodzimy na ziemię. Mamy chwilę by popodziwiać widoki, no i jeszcze kilka minut na rozmowę, jeśli tylko zechcesz.
W ten sposób przybyli do...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości