Post Miesiąca: LipiecRozmowa z dawnym przyjacielem

ODPOWIEDZ
Szayel
Rasa:
Profesje:

Rozmowa z dawnym przyjacielem

Post autor: Szayel »

Drzwi otworzył kamerdyner. Wysoki, chudy mężczyzna o siwych, krótkich włosach i pomarszczonej twarzy. Pod orlim nosem, z którego zsumowały się niewielkie okulary, widniały krótkie białe wąsiki. Odziany był w zielo-złotą koszulę z szerokimi rękawami zdobionymi koronką, a pod szyją zawiązany miał biały żabot. Całość upiększały delikatne hafty w motywach roślinnych. Mężczyzna spojrzał na Szayela unosząc lewą brew wysoko do góry.
- Słucham? – powiedział z wyższością – Czy ma Pan jakiś interes do Barona Orfusa?
- Hmm, powiedzmy – mruknął, wchodząc do środka, na co kamerdyner otworzył szeroko usta.
- Jak Pan śmie?! – krzyknął z oburzeniem – To nie jest jakaś chata, do której wchodzi się i wychodzi, kiedy się chce…
- Marmur – przerwał mężczyźnie Szayel obojętnym tonem. Dotknął jednej z kolumn biegnących wzdłuż korytarza i wspierających krzyżowy strop, zdobiony malowidłami – Widzę Nerrsos dobrze się urządził.
- Nerrsos? – powtórzył kamerdyner i złapał Szayela za ramię chcąc go odciągnąć – Proszę wybaczyć, ale Baron Orfusa nie ma czasu dla takich ludzi jak Pa…
- Czekaj! – rozległ się zdecydowany głos. Mężczyzna zamarł i odwrócił się, kłaniając w stronę staruszka schodzącego po kręconych schodach – Zostaw go mnie Jennosie.
Jennos rzucił ukradkowe spojrzenie Szayelowi, lecz nie odważył się spierać ze swym Panem. Wykonał pełen posłuszeństwa ukłon i odparł.
- Jak sobie życzysz, mój Panie – To powiedziawszy oddalił się, znikając za zakrętem szerokiego korytarza.
Gdy zostali sami Szayel odrzucił kaptur do tyłu, ukazując swoją twarz.
- Orfus? – spytał podśmiewając się z „imienia” mężczyzny.
Staruszek w niebieskiej szacie, trzymający w prawej dłoni kryształową laseczkę uśmiechnął się pod nosem.
- Musieliśmy zmienić imiona. Polowali na nas, gdyż byliśmy z tym wszystkim powiązani – Podszedł do Szayela drżącymi nogami – Młody…jesteś taki młody.
- Jestem nieśmiertelny, Nerssosie.
Czarodziej otworzył szeroko usta, jednak szybko się opamiętał i zamknął je. Pokręcił głową z uśmiechem.
- Więc jednak nasze eksperymenty okazały się sukcesem.
- Nie do końca – odrzekł Szayel – Nie przyszedłem jednak o tym rozmawiać – obejrzał sylwetkę przyjaciela uważnym spojrzeniem – Nie jesteś na pogrzebie mojego ojca?
Nerrsos odwzajemnił spojrzenie, w którym widniała odpowiedź.
- Nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi – Machnął dłonią – Ale gdzie moje maniery. Zapraszam cię, zapraszam. Napijmy się dobrej herbatki i przekąśmy chrupiące ciasteczka.
- Nie mam nic przeciwko.
Pradawny ruszył za mężczyzną. Posiadłość była urządzona z przepychem i wręcz królewskim poczuciem smaku. Marmurowe ściany, posadzka z drzewa egotycznego, sufit pokryty freskami, kryształowe żyrandole. Wszystko utrzymane w ponurej aurze tajemniczości i dostojności. Barwy były specjalnie przytłumione, ale nie ciemne. Dotarli do wielkiego pomieszczenia. Zapewne salonu. Podłogę zakrywał piękny, wzorowany dywan, a w kącie widniał rzeźbiony kominek, w którym strzelały wesoło płomienie. Dział sztuki zdobiły ściany wyłożone brązowo-złotą boazerią. Wielkie obrazy, a przed nimi nie rzadko popiersia czy niewielkie rzeźby. Usiedli obok kominka w fotelach.
- Muszę ci o to zapytać – rzekł Nerrsos ledwo usadowiwszy się na swym miejscu – To ty zabiłeś Mateusa?
Zarzuciwszy nogę na nogę i podparłszy podbródek na zaciśniętej dłoni odpowiedział.
- Nie inaczej.
Starzec pokiwał głową i zaklęsnął w dłonie. Pojawił się ponowie kamerdyner, lecz tym razem inny. Młodszy. Pchał przed sobą wózek, na którym położona była taca z dwoma filiżankami, porcelanowym dzbankiem i górą łakoci.
- Możesz odejść – zwrócił się Nerrsos do chłopaka, a ten bez słowa wykonał polecenie.
- Na czym zbiłeś taką fortunę? – spytał Szayel przyjmując herbatkę i czekoladowe ciasteczko na talerzyk.
- Medycyna – odparł Nerrsos, biorąc łyk napoju – Po tym jak uciekłeś musieliśmy sobie radzić. Zmieniliśmy imiona, wielu z nas wygląd, a następnie zaczęliśmy rozwijać naszą wiedzę z eksperymentów. Ja skupiłem się na przepływie życiowej energii i jej wpływie na organizm.
- Wielu z nas zostało?
Mężczyzna westchnął, odwracając wzrok w stronę płomieni.
- Nie za wielu. Było nas dużo, bardzo dużo, sam chyba pamiętasz, prawda?
Uśmiechnął się przypominając sobie całą organizację. Było ich całkiem sporo. Młodzi, inteligentni, żądni wiedzy. Potomkowie rodowitych Czarodziei z całej Alarani.
- Z dwustu?
- Teraz pozostało nas z dwudziestu… - szepnął z bólem Nerrsos – Większość znalazła rada, innych dopadli inkwizytorzy lub wydali dotychczasowi przyjaciele…twój ród też miał tym swój udział.
- Domyślam się – skupił swoją uwagę na tafli bursztynowego napoju w filiżance – Nadszedł czas to zmienić.
- Co masz na myśli?
Uśmiechnął się.
- Obecnie mój ród toczy zażarta wojna o przewodnictwo. Chociaż Mateus miał drugiego syna, to nie posiada on daru magii. Starszyzna z pewnością go nie wybierze. Jedyną opcją jest prawdopodobnie wybór na drodze…głosowania – uśmiechnął się, unosząc filiżankę do ust – A pewnie wiesz jak wyglądają głosowania w takich dużych rodzinkach o sprzecznych interesach.
- Trucizna, zastraszenie, przekupstwo i wymuszenie – odparł wesoło Nerrsos – Zamierasz brać w tym udział? Ciebie z pewnością nie zaakceptują.
- Ależ przyjacielu, kto powiedział, że chcę zostać głową rodziny? – spojrzał na twarz mężczyzny wymownie – Nową głową Pelagiusów musi zostać jeden z moich sprzymierzeńców.
Nerrsos zaśmiał się kręcąc głową.
- On jeszcze żyje?
Szayel zmarszczył brwi.
- Mam taką nadzieję.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Post Miesiąca: Lipiec”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość