Post Miesiąca: Lipiec[Karczma "Ostatni ruen"] Nowy rozdział opowieści

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

[Karczma "Ostatni ruen"] Nowy rozdział opowieści

Post autor: Tilia »

Tilia siedziała nieopodal lasu. Kamień, który dla większości ludzi już po chwili byłby zimny i twardy, zdawał się dostosowywać do kształtów druidki. Las szumiał, wszelkie małe żyjątka hasały wokół dziewczyny, a ona powoli się uspokajała. Oddychała spokojnie, nie myśląc o kłopocie. To zawsze był niezawodny sposób. Co jakiś czas przysiadały obok niej ptaki i gryzonie. Uśmiechała się do nich, a te co odważniejsze głaskała.
W tym miejscu jej przygoda w Danae wydawała się nierzeczywista. To takie życie znała i do niego była przyzwyczajona. Mimowolnie zaczęła swoje przemyślenia. Czy jeśli Pani Losu podpowiada nam, że czegoś nie powinniśmy robić, mamy się mu sprzeciwiać? Może, gdyby przeznaczeniem Tilii było wyruszyć z uzdrowicielką, sprzedałaby swoje towary drożej i miałaby za co kupić konia? Taka myśl wydawała się mało prawdopodobna, a jednak…
Zamknęła oczy i napawała się ciszą i słońcem. Nie chciała podejmować decyzji. Jeszcze nie teraz. Zwłaszcza, że w chwili obecnej rozsądna decyzja byłaby dla niej bardzo trudna.

Usłyszała tętent kopyt. Usłyszała i poczuła. Ziemia dygotała nieznacznie, w równomiernych odstępach uderzeń o nią kopyt. Końskich, bo jakich innych? Przez krótką chwilę Tilia jeszcze nie otwierała oczu. Pomyślała, że tak bardzo zaabsorbował ją problem braku konia, że gotowa była sobie uroić zwierzę.
Jednak nie. Galopujący koń zbliżał się nico w jej stronę. Otworzyła oczy.
To nie był majak. W pewnej odległości od niej, od strony lasu w kierunku miasta pędził koń. Był daleko, ale z jego zachowania Tilia wyczytała, że jest zdenerwowany. Ciemna grzywa i ciemny ogon powiewały niemal poziomo. Coś się musiało wydarzyć. Zwierzę nie wyglądało na ranne, co więc mogło się stać? Drapieżnik? Druidka podniosła się kamienia by lepiej widzieć. Koń wydawał się znajomy. Właściwe nie cały koń – wczoraj widziała tylko łeb…
- Bzura! – zawołała cicho, nie mając stuprocentowej pewności. Koń gnał wprost na nią, a przez głowę Tili przebiegła mrożąca krew w żyłach myśl. „Jeśli to rzeczywiście Bzura, to coś musiało stać się Aileen!”
- Bzura! – zawołała głośniej i ruszyła biegiem naprzeciw klaczy.

Bzura, bo rzeczywiście to była ona, wydawała się nieco zdziwiona biegnącą w jej kierunku postacią. Musiała rozpoznać Tilię, bo uspokoiła się nieznacznie i odrobinę zmieniła kierunek biegu. Po chwili klacz i druidka spotkały się na łące. Tilia wyciągnęła rękę, by pogłaskać klacz po pysku i uspokoić ją choć trochę: – Bzura. – teraz była już pewna –Co się stało? Co z Aileen?! – bardzo starała się nie okazywać zdenerwowania.
Bzura prychnęła, chyba lekko zirytowana, po czym opowiedziała co się wydarzyło.
Na szczęście nie chodziło o Aileen. A właściwie chodziło, bo Bzura pędziła właśnie by odszukać ją w mieście i sprowadzić do lasu. Znalazła tam konia – bardzo chorego i ledwie żywego ogiera, którego gospodarz nakarmił spleśniałym sianem. Koń cierpiał bardzo i nie był w stanie pracować, więc chłop wypędził go z domu. Koń błąkał się kilka dni, nim całkowicie opadł z sił. Nie był w stanie iść dalej, nie mógł jeść, leżał tylko na skraju lasu w jakimś dołku i czekał na śmierć.
Tilia przejęła się bardzo losem zwierzęcia. Poprosiła Bzurę by zaprowadziła ją w miejsce, gdzie znalazła ogiera, ta jednak chciała jak najszybciej odnaleźć uzdrowicielkę. Nie ufała widać wiedzy i umiejętnościom druidki. No cóż, znała przecież możliwości swojej pani.
Wskazała Tilii kierunek i opisała miejsce, po czym popędziła do miasta.

Tilia biegła, jak mogła najszybciej. Zdyszana lekko wpadła do lasu i zaczęła nasłuchiwać i rozglądać się. Pytała ptaków i z ich pomocą odnalazła ogiera.
Wyglądał naprawdę żałośnie; był wychudzony, z pyska płynęła mu brunatna ciecz pomieszana z krwią. Zranił też nogę o jakieś rośliny, prawdopodobnie o pnącza Rubus fruticosus. Rana wyglądała paskudnie, wdało się już zakażenie.
Druidka natychmiast rozpoznała zatrucie Claviceps purpurea, dość często spotykane u koni, zwłaszcza okresie dłuższych deszczy. Leczenie nie jest bardzo skomplikowane, pod warunkiem, że nie dopuści się do wycieńczenia organizmu. To zwierzę było jednak w fatalnym stanie.
Przykucnęła obok i sięgnęła po woreczki z ziołami. Gładziła konia po grzbiecie i przemawiała do niego łagodnie. Podała zwierzęciu suszone liście Mentha piperita i Achillea millefolium, wymieszane z owocami Vaccinium myrtillus zebranymi nieopodal. Na szczęście o tej porze roku było ich pod dostatkiem. Wiedziała, że najważniejsze w tej chwili jest złagodzenie objawów zatrucia, a potem powolne karmienie go by wróciły mu siły.
Podczas gdy koń powoli przeżuwał zioła, Tilia obmyła mu pysk wodą z bukłaka, potem zajęła się zranioną nogą. Obmyła ranę wodą i obłożyła ją świeżymi liśćmi Mentha pieperita – bo te mają działanie dezynfekujące i odkażające, a spotkać je można niemal wszędzie. Dodała też trochę suszonej Urtica dioica. I chwilowo nie mogła zrobić nic więcej. Pozostało jej czekać aż zioła zaczną działać, potem powtórnie podać je zwierzęciu.
Miała teraz nadzieję, że Bzura odnajdzie Aileen i przyprowadzi ją tutaj. Uzdrowicielka z pewnością mogłaby zrobić coś więcej…
ODPOWIEDZ

Wróć do „Post Miesiąca: Lipiec”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości