Ekradon ⇒ [Ulice miasta] Oczekiwanie
[Ulice miasta] Oczekiwanie
By³ kolejny ciep³y dzieñ kiedy dziewczyna wyruszy³a do miasta w oczekiwaniu na ch³opaka. Wierzy³a, ¿e tym razem siê jej poszczê¶ci i us³yszy jeszcze raz jego g³os. Spacerowa³a powoli dzier¿±c w d³oniach swoj± laskê. Gdyby nie m³ody wygl±d mo¿na by³oby pomyliæ j± z star±, lekko zgarbion± staruszk± wspieraj±c± siê by zaraz nie upa¶æ. Wygl±da³a niczym zjawa lub sama ¶mieræ. Wyj±tkowo blada i chuda co jeszcze bardziej podkre¶la³y jej kruczoczarne w³osy. Ludzie szemrali i wytykali j± palcami. Nie musia³a tego widzieæ, czu³a to doskonale. Dzieci podbiega³y do niej i ucieka³y z piskiem gdy ta zrobi³a gwa³towniejszy ruch. Nie baczy³a jednak na to. Nie interesowa³o j± jak j± nazywaj± i wytykaj± palcami. Czeka³a cierpliwie.
Dosz³a w koñcu do niewielkiej fontanny po ¶rodku drogi. Zawsze tu czeka³a. I zawsze tutaj dopada³y j± my¶li. Czu³a, ¿e co¶ jest nie tak. Co¶ siê sta³o i dlatego on nie wróci³. Czu³a to w sercu, w duszy. Mo¿e Ashura go dopad³? A je¶li co¶ mu zrobi³? Stara³a siê powstrzymywaæ nap³ywaj±ce do martwych oczu ³zy. A mo¿e zapomnia³ o niej, spotka³ ³adniejsz±, która widzi, która jest silniejsza. Która jest w stanie ofiarowaæ mu wiêcej. Mo¿e b³êdem by³o uciekaæ przed demonem. Powinna poddaæ siê losowi i daæ siê zabiæ. Znikn±³ by ból i cierpienie. Zniknê³oby wszystko. Potrz±snê³a lekko g³ow± staraj±c siê odgoniæ pytania, na których odpowiedzi nie zna³a. Dzieñ coraz bardziej siê rozbudza³ a ona siedzia³a spokojnie cierpliwie czekaj±c.
Dosz³a w koñcu do niewielkiej fontanny po ¶rodku drogi. Zawsze tu czeka³a. I zawsze tutaj dopada³y j± my¶li. Czu³a, ¿e co¶ jest nie tak. Co¶ siê sta³o i dlatego on nie wróci³. Czu³a to w sercu, w duszy. Mo¿e Ashura go dopad³? A je¶li co¶ mu zrobi³? Stara³a siê powstrzymywaæ nap³ywaj±ce do martwych oczu ³zy. A mo¿e zapomnia³ o niej, spotka³ ³adniejsz±, która widzi, która jest silniejsza. Która jest w stanie ofiarowaæ mu wiêcej. Mo¿e b³êdem by³o uciekaæ przed demonem. Powinna poddaæ siê losowi i daæ siê zabiæ. Znikn±³ by ból i cierpienie. Zniknê³oby wszystko. Potrz±snê³a lekko g³ow± staraj±c siê odgoniæ pytania, na których odpowiedzi nie zna³a. Dzieñ coraz bardziej siê rozbudza³ a ona siedzia³a spokojnie cierpliwie czekaj±c.
Alard powoli wszed³ do miasta. Takie samo jak inne. Jak wszystkie te, które widzia³ przez te wszystkie tysi±clecia. Z tymi samymi samolubnymi lud¼mi. Zapatrzonymi w swoje dobro, w swoje szczê¶cie materialne. Jednak co¶ mówi³o mu, ¿e jest tutaj inaczej. Przynajmniej jeden element nie pasuje do jego wizji. Nie wiedzia³ co. Niewiele równie¿ wiedzia³ o tym ¶wiecie. Po ¶mierci Kruka, wyruszy³ za morze w poszukiwaniu „wiatru”. Sam nie wiedzia³ dlaczego siê tutaj znalaz³. Nie mniej jednak lata spêdzone w tym ¶wiecie pozwoli³y mu poznaæ to miejsce. Na tyle, na ile uwa¿a³ to za stosowne.
Ludzi szeptali o nim. Dziwili siê jak mo¿e chodziæ w takim p³aszczu z czarnych piór. Nie wiedzieli ¿e to nie by³ p³aszcz. I dobrze. Alard nie lubi³, gdy ludzie wiedzieli zbyt du¿o. W rêce jak zazwyczaj niós³ w rêce swój miecz. Swoje dziedzictwo. Uwa¿a³, ¿e taki sposób dzier¿enia broni, pasuje do osoby, która dba o swój wizerunek.
Wy³oni³ siê z bocznej uliczki. Znalaz³ siê teraz na placu. Znajdowa³a siê na nim fontanna, a przy niej siedzia³a dziewczyna. Alard przyjrza³ siê jej. Niemal od razu zauwa¿y³, ¿e jest inna od pozosta³ych. Powoli zbli¿y³ siê do niej. Im by³ bli¿ej, odczuwa³ w niej co¶ znajomego. Co¶ co spotka³ w niedalekiej przesz³o¶ci. Nie by³ jednak w stanie stwierdziæ co to by³o. Gdy by³ ju¿ niemal przy niej zauwa¿y³ pustkê w jej oczach. Przez jego serce przebieg³o uczucie smutku i wspó³czucia.
-Witam m³oda damo. – odpar³ przyja¼nie, gdy stan±³ niemal przed dziewczyn±. – Poszukujê biblioteki, czy wiesz gdzie móg³bym j± znale¼æ. – Nie wiedzia³ co ma powiedzieæ. Nie lubi³ równie¿ ingerowaæ w sprawy innych. Lecz by³o w niej co¶, co nie pozwala³o mu odej¶æ zupe³nie obojêtnie.
Ludzi szeptali o nim. Dziwili siê jak mo¿e chodziæ w takim p³aszczu z czarnych piór. Nie wiedzieli ¿e to nie by³ p³aszcz. I dobrze. Alard nie lubi³, gdy ludzie wiedzieli zbyt du¿o. W rêce jak zazwyczaj niós³ w rêce swój miecz. Swoje dziedzictwo. Uwa¿a³, ¿e taki sposób dzier¿enia broni, pasuje do osoby, która dba o swój wizerunek.
Wy³oni³ siê z bocznej uliczki. Znalaz³ siê teraz na placu. Znajdowa³a siê na nim fontanna, a przy niej siedzia³a dziewczyna. Alard przyjrza³ siê jej. Niemal od razu zauwa¿y³, ¿e jest inna od pozosta³ych. Powoli zbli¿y³ siê do niej. Im by³ bli¿ej, odczuwa³ w niej co¶ znajomego. Co¶ co spotka³ w niedalekiej przesz³o¶ci. Nie by³ jednak w stanie stwierdziæ co to by³o. Gdy by³ ju¿ niemal przy niej zauwa¿y³ pustkê w jej oczach. Przez jego serce przebieg³o uczucie smutku i wspó³czucia.
-Witam m³oda damo. – odpar³ przyja¼nie, gdy stan±³ niemal przed dziewczyn±. – Poszukujê biblioteki, czy wiesz gdzie móg³bym j± znale¼æ. – Nie wiedzia³ co ma powiedzieæ. Nie lubi³ równie¿ ingerowaæ w sprawy innych. Lecz by³o w niej co¶, co nie pozwala³o mu odej¶æ zupe³nie obojêtnie.
Ocknê³a siê z zamy¶lenia gdy us³ysza³a skierowany do niej mêski g³os. Nie by³ to jednak g³os jej ukochanego. Chwilê siê j±ka³a jakby staraj±c przypomnieæ o co pyta³ j± nieznajomy.
-Biblioteka? Jest kawa³ek st±d musi pan skrêciæ w tê... znaczy...- Dziewczyna stara³a siê wskazaæ kierunek jednak trafi³a palcem na budynek. Westchnê³a i u¶miechnê³a siê przepraszaj±co.
-Szybciej bêdzie jak pana zaprowadzê je¶li to nie problem. Ciê¿ko mi wskazywaæ kierunek nie widz±c drogi.- Doda³a cicho. Jej g³os zdawa³ siê tak s³aby jakby dziewczyna mia³a zaraz zemdleæ. Dopiero teraz poczu³a od towarzysza co¶ znajomego. Co¶ o czym ona ju¿ dawno zapomnia³a. Uderzy³a lekko lask± o pod³o¿e, od której pop³ynê³a leciutka magiczna fala wprawiaj±c powietrze w dr¿enie. Dopiero teraz mog³a dostrzec jak wygl±da osoba przed ni± stoj±ca. Nie wiedzia³a jednak nadal czym jest owa wspólna cecha, któr± mog³a wyczuæ.
-Biblioteka? Jest kawa³ek st±d musi pan skrêciæ w tê... znaczy...- Dziewczyna stara³a siê wskazaæ kierunek jednak trafi³a palcem na budynek. Westchnê³a i u¶miechnê³a siê przepraszaj±co.
-Szybciej bêdzie jak pana zaprowadzê je¶li to nie problem. Ciê¿ko mi wskazywaæ kierunek nie widz±c drogi.- Doda³a cicho. Jej g³os zdawa³ siê tak s³aby jakby dziewczyna mia³a zaraz zemdleæ. Dopiero teraz poczu³a od towarzysza co¶ znajomego. Co¶ o czym ona ju¿ dawno zapomnia³a. Uderzy³a lekko lask± o pod³o¿e, od której pop³ynê³a leciutka magiczna fala wprawiaj±c powietrze w dr¿enie. Dopiero teraz mog³a dostrzec jak wygl±da osoba przed ni± stoj±ca. Nie wiedzia³a jednak nadal czym jest owa wspólna cecha, któr± mog³a wyczuæ.
By³a ¶lepa. Tak jak Alard my¶la³ dziewczyna nie widzia³a w sposób normalny. Poczu³ jednak drobn± falê magii, która przeszy³a jego cia³o, gdy kobieta uderzy³a lask± w pod³o¿ê. Na jego twarzy umalowa³ siê ponownie smutek. Tak m³oda kobieta ukarana tak srogo przez los. To nie by³o sprawiedliwe. Westchn±³. Delikatnie pomóg³ wstaæ dziewczynie dotykaj±c jej rêki.
Poczu³ ciep³o jej cia³a. Niemal zapomnia³ ju¿ jakie to … przyjemne uczucie. By³a niezwykle delikatna, niemal jak piêkny kwiat. Jej wygl±d, choæ równie¿ niezmiernie piêkny, ¶wiadczy³ o jej os³abieniu. Z pocz±tku Alard my¶la³, ¿e to tylko pozory, jednak by³o dok³adnie tak, jak by³o widaæ. Niemal tak, jakby ca³e ¿ycie powoli z niej uchodzi³o.
-Pozwolisz, ¿e ci pomogê. – odpar³ przyja¼nie. – Przepraszam, ¿e siê nie przedstawi³em. Na imiê mam Alard. Przybywam tutaj z daleka.
Poczu³ ciep³o jej cia³a. Niemal zapomnia³ ju¿ jakie to … przyjemne uczucie. By³a niezwykle delikatna, niemal jak piêkny kwiat. Jej wygl±d, choæ równie¿ niezmiernie piêkny, ¶wiadczy³ o jej os³abieniu. Z pocz±tku Alard my¶la³, ¿e to tylko pozory, jednak by³o dok³adnie tak, jak by³o widaæ. Niemal tak, jakby ca³e ¿ycie powoli z niej uchodzi³o.
-Pozwolisz, ¿e ci pomogê. – odpar³ przyja¼nie. – Przepraszam, ¿e siê nie przedstawi³em. Na imiê mam Alard. Przybywam tutaj z daleka.
Dziewczyna chêtnie przyjê³a pomoc od ch³opaka podaj±c mu swoj± d³oñ. Lekko zadr¿a³a. Tak dawno nie czu³a ciep³a drugiej osoby a tym bardziej mê¿czyzny. Dotyk skóry by³ taki przyjemny. Do jej g³owy od razu wróci³ obraz Rizochiego. Obróci³a twarz by nie ukazaæ smutku. Ledwo siê trzyma³a na nogach trochê dr¿±c.
-Ja nazywam siê Kyrie. Mi³o ciê poznaæ.- U¶miechnê³a siê lekko staraj± patrzeæ w stronê, z której dobiega g³os Alarda. Chwyci³a siê niepewnie jego ramienia, ale zaraz pu¶ci³a jakby przy³apana na czym¶ nietaktownym.
-Przepraszam... Do bibliotek nie jest daleko, ale to trochê krêta droga. Dawno przyby³ pan do naszego miasta?- Zapyta³a teraz trzymaj±c siê ju¿ obiema d³oñmi drewnianej laski. Sta³a lekko zgarbiona a niesfore i lekko potargane w³osy opada³y zakrywa³y po czê¶ci jej twarz. W koñcu powolnymi krokami ruszy³a w stronê niewielkiej uliczki. Przypuszcza³a, ¿e ch³opak ruszy za ni±.
-Ja nazywam siê Kyrie. Mi³o ciê poznaæ.- U¶miechnê³a siê lekko staraj± patrzeæ w stronê, z której dobiega g³os Alarda. Chwyci³a siê niepewnie jego ramienia, ale zaraz pu¶ci³a jakby przy³apana na czym¶ nietaktownym.
-Przepraszam... Do bibliotek nie jest daleko, ale to trochê krêta droga. Dawno przyby³ pan do naszego miasta?- Zapyta³a teraz trzymaj±c siê ju¿ obiema d³oñmi drewnianej laski. Sta³a lekko zgarbiona a niesfore i lekko potargane w³osy opada³y zakrywa³y po czê¶ci jej twarz. W koñcu powolnymi krokami ruszy³a w stronê niewielkiej uliczki. Przypuszcza³a, ¿e ch³opak ruszy za ni±.
Widz±c zachwianie siê dziewczyny, pomóg³ jej ustaæ. Gdy zauwa¿y³, ¿e niemal od razu cofnê³a siê po tym jak siê o niego wspar³a, na jego twarzy pojawi³ siê leciutki u¶miech. Ca³a ta sytuacja wyda³a mu siê lekko zabawna. Nie mniej jednak, jego wyraz twarzy zaraz powróci³ do normalno¶ci. Patrzy³ jak dziewczyna powoli udaje siê w stronê jednej z krêtych uliczek. Ruszy³ za ni±. Szed³ obok niej. Uwa¿a³, aby nic siê jej nie sta³o.
-Je¿eli chodzi o tamto … to nie przepraszaj. Nic nie szkodzi. – odpar³ przyja¼nie i spokojnie mê¿czyzna. Id±c bacznie przygl±da³ siê dziewczynie. – Zastanawia mnie, dlaczego los bywa tak okrutny wobec ludzi. Widzê m³od±, piêkn± kobietê, której wzrok zosta³ odebrany. Nie widzê sprawiedliwo¶ci w tym.
Na chwilê zamilk³. Czasami zdarza³o siê, ¿e powiedzia³ zbyt du¿o. Niestety, nawet tyle lat nie zmieni³o jego m³odej i szczerej natury. Spojrza³ na twarz Kyrie. By³a taka … niezwyk³a. Przypomina³a mu dawne czasy. Gdy wierzy³ jeszcze w szczê¶cie. Przypomina³a mu równie¿ tych, którzy w imiê mi³o¶ci i piêkna pope³niali swoje ¿yciowe b³êdy. Westchn±³ ciê¿ko.
-Przepraszam moja droga. Nie chcia³em ciê uraziæ w ¿aden sposób. – odpar³ po d³u¿szej chwili. – Chodzê ju¿ po tym ¶wiecie naprawdê d³ugo. Akurat po tym kilka lat. W tym mie¶cie jestem jednak po raz pierwszy. Przyby³em tutaj dzisiaj. Bez wiêkszego mi celu. Wêdruje od miasta do miasta szukaj±c wiedzy i mo¿liwo¶ci, aby móc uczyniæ ten ¶wiat choæ odrobinê lepszym.
-Je¿eli chodzi o tamto … to nie przepraszaj. Nic nie szkodzi. – odpar³ przyja¼nie i spokojnie mê¿czyzna. Id±c bacznie przygl±da³ siê dziewczynie. – Zastanawia mnie, dlaczego los bywa tak okrutny wobec ludzi. Widzê m³od±, piêkn± kobietê, której wzrok zosta³ odebrany. Nie widzê sprawiedliwo¶ci w tym.
Na chwilê zamilk³. Czasami zdarza³o siê, ¿e powiedzia³ zbyt du¿o. Niestety, nawet tyle lat nie zmieni³o jego m³odej i szczerej natury. Spojrza³ na twarz Kyrie. By³a taka … niezwyk³a. Przypomina³a mu dawne czasy. Gdy wierzy³ jeszcze w szczê¶cie. Przypomina³a mu równie¿ tych, którzy w imiê mi³o¶ci i piêkna pope³niali swoje ¿yciowe b³êdy. Westchn±³ ciê¿ko.
-Przepraszam moja droga. Nie chcia³em ciê uraziæ w ¿aden sposób. – odpar³ po d³u¿szej chwili. – Chodzê ju¿ po tym ¶wiecie naprawdê d³ugo. Akurat po tym kilka lat. W tym mie¶cie jestem jednak po raz pierwszy. Przyby³em tutaj dzisiaj. Bez wiêkszego mi celu. Wêdruje od miasta do miasta szukaj±c wiedzy i mo¿liwo¶ci, aby móc uczyniæ ten ¶wiat choæ odrobinê lepszym.
Dziewczyna u¶miechnê³a siê lekko smutno.
-To naprawdê ma³a kara za to co w ¿yciu uczyni³am. I tak jestem... choæ, nie. Nie wiem czy jestem wdziêczna, za drugie ¿ycie. Jeszcze jaki¶ czas temu by³am. Teraz wszystko siê rozpada. Ale to moje zmartwienie. I nie przepraszaj. Cieszê siê, ¿e jeste¶ szczery. To rzadko¶æ w tych stronach mimo i¿ miasto jest naprawdê piêkne i urocze... chyba.- Odpowiedzia³a nadal spokojnie krocz±c po krêtych dró¿kach. Nagle zatrzyma³a siê.
-Lepszy ¶wiat?- Powtórzy³a cicho i obróci³a siê do ch³opaka. Teraz jej siê rozja¶ni³o. Jak mog³a zapomnieæ o swoich korzeniach. Przysunê³a siê do niego i dotknê³a delikatnie, najpierw ramienia by zaraz namacaæ pióra. U¶miechnê³a siê lekko weselej.
-Wiedzia³am, ¿e jeste¶my podobni. Kiedy¶ by³am taka sama jak ty. Te¿ naprawia³am ¶wiat. Te¿ by³am anio³em.- Wyszepta³a czuj±c tak dawno zapomniany i utêskniony dotyk piór. Nie spostrzeg³a, ¿e po jej policzkach sp³ynê³y ³zy. Jedyne co teraz siê liczy³o to znów móc poczuæ odrobinê tej bosko¶ci, któr± ona przeklê³a i odepchnê³a.
-To naprawdê ma³a kara za to co w ¿yciu uczyni³am. I tak jestem... choæ, nie. Nie wiem czy jestem wdziêczna, za drugie ¿ycie. Jeszcze jaki¶ czas temu by³am. Teraz wszystko siê rozpada. Ale to moje zmartwienie. I nie przepraszaj. Cieszê siê, ¿e jeste¶ szczery. To rzadko¶æ w tych stronach mimo i¿ miasto jest naprawdê piêkne i urocze... chyba.- Odpowiedzia³a nadal spokojnie krocz±c po krêtych dró¿kach. Nagle zatrzyma³a siê.
-Lepszy ¶wiat?- Powtórzy³a cicho i obróci³a siê do ch³opaka. Teraz jej siê rozja¶ni³o. Jak mog³a zapomnieæ o swoich korzeniach. Przysunê³a siê do niego i dotknê³a delikatnie, najpierw ramienia by zaraz namacaæ pióra. U¶miechnê³a siê lekko weselej.
-Wiedzia³am, ¿e jeste¶my podobni. Kiedy¶ by³am taka sama jak ty. Te¿ naprawia³am ¶wiat. Te¿ by³am anio³em.- Wyszepta³a czuj±c tak dawno zapomniany i utêskniony dotyk piór. Nie spostrzeg³a, ¿e po jej policzkach sp³ynê³y ³zy. Jedyne co teraz siê liczy³o to znów móc poczuæ odrobinê tej bosko¶ci, któr± ona przeklê³a i odepchnê³a.
Czyli by³a anio³em. By³a. Ciekawi³o go, co siê sta³o, ¿e przesta³a byæ. Przecie¿ wszechmog±cy nie pozbawia swoich podopiecznych statusu anielskiego. Nie s³ysza³ nigdy o tym, aby co¶ podobnego mia³o miejsce. Westchn±³.
-Przykro mi, ale nie jestem anio³em. – odpar³ powoli patrz±c na jej twarz. – Posiadam w sobie czê¶æ anielskiego bytu, lecz nie jestem anio³em. Nie jestem nawet ju¿ blisko tego s³owa. Jestem jedynie osob±, która prze¿y³a zbyt du¿o. Widzia³em zbyt wiele i prze¿y³em, aby wci±¿ byæ czym¶ chocia¿ na wzór anio³a. Przez to, ¿e nie jestem, nie staæ mnie na bezgraniczne oddanie i brak zw±tpienia. Jak równie¿ nie jestem w pe³ni odporny na wp³yw negatywnych uczuæ.
Zamilk³ na chwilê. Spojrza³ w niebo. Czasami patrzy³ w chmury szukaj±c odpowiedzi. Jednak nigdy jej nie otrzyma³. Pokrêci³ lekko g³ow±. Sam nie wiedzia³ po co to wszystko jej mówi³. Chocia¿ móg³ opowiadaæ jej wiele o ¶wiecie i jego historii, jednak powiedzia³ to, co le¿a³o g³êboko w jego duszy. Mo¿e brak bratniej duszy to powodowa³, jak równie¿ blisko¶æ tej dziewczyny.
-Przepraszam. – powiedzia³ lekko zasmucony. – Nie powinienem by³ ci mówiæ tego wszystkiego. Najprawdopodobniej masz sporo w³asnych problemów i zmartwieñ. Po co wys³uchiwaæ dodatkowe gadania nieznajomego.
-Przykro mi, ale nie jestem anio³em. – odpar³ powoli patrz±c na jej twarz. – Posiadam w sobie czê¶æ anielskiego bytu, lecz nie jestem anio³em. Nie jestem nawet ju¿ blisko tego s³owa. Jestem jedynie osob±, która prze¿y³a zbyt du¿o. Widzia³em zbyt wiele i prze¿y³em, aby wci±¿ byæ czym¶ chocia¿ na wzór anio³a. Przez to, ¿e nie jestem, nie staæ mnie na bezgraniczne oddanie i brak zw±tpienia. Jak równie¿ nie jestem w pe³ni odporny na wp³yw negatywnych uczuæ.
Zamilk³ na chwilê. Spojrza³ w niebo. Czasami patrzy³ w chmury szukaj±c odpowiedzi. Jednak nigdy jej nie otrzyma³. Pokrêci³ lekko g³ow±. Sam nie wiedzia³ po co to wszystko jej mówi³. Chocia¿ móg³ opowiadaæ jej wiele o ¶wiecie i jego historii, jednak powiedzia³ to, co le¿a³o g³êboko w jego duszy. Mo¿e brak bratniej duszy to powodowa³, jak równie¿ blisko¶æ tej dziewczyny.
-Przepraszam. – powiedzia³ lekko zasmucony. – Nie powinienem by³ ci mówiæ tego wszystkiego. Najprawdopodobniej masz sporo w³asnych problemów i zmartwieñ. Po co wys³uchiwaæ dodatkowe gadania nieznajomego.
Dziewczyna wys³ucha³a go w milczeniu i u¶miechnê³a siê lekko.
-Nic nie szkodzi. Mo¿e nie widzê, ale bardzo lubiê s³uchaæ. I nie musi byæ ci przykro. Przesta³am byæ anio³em z w³asnej woli. Jest mi tylko przykro, ¿e dosta³am drugie ¿ycie pe³ne cierpienia i samotno¶ci pozbawiaj±c mnie nawet ukochanego. Uwa¿am to za wyj±tkowe okrucieñstwo ze strony Boga. Jednak kiedy mia³am okazjê skróciæ swoje mêki zbyt siê ba³am. Dziwne...- Kyrie u¶miechnê³a siê wyj±tkowo ciep³o jak na swoje drobne i blade wargi.
-Jeste¶my do siebie podobni.- Doda³a jakby z jak±¶ nadziej±, ¿e nie jest na tym ¶wiecie ca³kowicie sama. Po raz pierwszy, mimo i¿ nieobecny wzrok dziewczyny spocz±³ na oczach ch³opaka. Nie trwa³o to jednak d³ugo bowiem ju¿ po chwili kontynuowa³a podró¿ w stronê biblioteki.
-To ju¿ nie daleko, na koñcu tej drogi.- Doda³a wskazuj±c wielk± budowle naprzeciw. Poczu³a dziwny smutek, ¿e ich droga tak szybko dobieg³a koñca.
-Nic nie szkodzi. Mo¿e nie widzê, ale bardzo lubiê s³uchaæ. I nie musi byæ ci przykro. Przesta³am byæ anio³em z w³asnej woli. Jest mi tylko przykro, ¿e dosta³am drugie ¿ycie pe³ne cierpienia i samotno¶ci pozbawiaj±c mnie nawet ukochanego. Uwa¿am to za wyj±tkowe okrucieñstwo ze strony Boga. Jednak kiedy mia³am okazjê skróciæ swoje mêki zbyt siê ba³am. Dziwne...- Kyrie u¶miechnê³a siê wyj±tkowo ciep³o jak na swoje drobne i blade wargi.
-Jeste¶my do siebie podobni.- Doda³a jakby z jak±¶ nadziej±, ¿e nie jest na tym ¶wiecie ca³kowicie sama. Po raz pierwszy, mimo i¿ nieobecny wzrok dziewczyny spocz±³ na oczach ch³opaka. Nie trwa³o to jednak d³ugo bowiem ju¿ po chwili kontynuowa³a podró¿ w stronê biblioteki.
-To ju¿ nie daleko, na koñcu tej drogi.- Doda³a wskazuj±c wielk± budowle naprzeciw. Poczu³a dziwny smutek, ¿e ich droga tak szybko dobieg³a koñca.
Alard spokojnie s³ucha³ s³ów Kyrie. Westchn±³. Czyli kolejna osoba, która cierpi z powodu mi³o¶ci. Jednak nie chcia³ nic mówiæ. Zna³ to uczucie, jednak kilka tysiêcy lat z tym cierpieniem w sercu doskonale dawa³o mu obraz uczuæ dziewczyny. Spojrza³ w jej twarz, maluj±cy siê tam smutek, by³ a¿ nad to wymowny dla niego. Chodzi³o o smutek zwi±zany z rozstaniem. W sumie chcia³ siê dowiedzieæ wiêcej o niej. Im wiêcej bêdzie zna³ cierpieñ i bólów, ³atwiej bêdzie mu uchroniæ innych przed tym samym.
-Dziêkuje. – odpar³. – Nie musi jednak to oznaczaæ, ¿e to koniec. Mo¿e zechcia³aby¶ pokazaæ mi resztê miasta. Mo¿e poka¿esz mi, gdzie móg³bym spêdziæ noc. Je¿eli bêdziesz chcia³a, mogê ciê wys³uchaæ i pomóc rozwi±zaæ pewne problemy. Wiem, ¿e nie ³atwo zaufaæ komu¶ zupe³nie obcemu. Czasami jednak, kto¶ mo¿e prze¿y³ ju¿ co¶ podobnego i pomo¿e ci odnale¼æ rozwi±zanie zmartwieñ.
-Dziêkuje. – odpar³. – Nie musi jednak to oznaczaæ, ¿e to koniec. Mo¿e zechcia³aby¶ pokazaæ mi resztê miasta. Mo¿e poka¿esz mi, gdzie móg³bym spêdziæ noc. Je¿eli bêdziesz chcia³a, mogê ciê wys³uchaæ i pomóc rozwi±zaæ pewne problemy. Wiem, ¿e nie ³atwo zaufaæ komu¶ zupe³nie obcemu. Czasami jednak, kto¶ mo¿e prze¿y³ ju¿ co¶ podobnego i pomo¿e ci odnale¼æ rozwi±zanie zmartwieñ.
Dziewczyna zmiesza³a siê przyciskaj±c do siebie drewnian± laskê.
-To nie tak, ¿e ci nie ufam. Nie mam powodów by ci nie ufaæ, skoro mówisz, ¿e ju¿ nie jeste¶ anio³em. Ba³abym siê ciebie bardziej gdyby¶ nim by³. Anielscy maj± mnie za zdrajcê i w wiêkszo¶ci przypadków staraj± zg³adziæ. Wierzê ci co nie znaczy, ¿e jak bêdzie potrzeba nie podetnê ci gard³a.- Dziwnie to brzmia³o w ustach tak s³abej dziewczyny. Mówi³a powa¿nie, ale raczej ze strachu ni¿ gdyby mia³a mu groziæ.
-A co z bibliotek±? Sadzi³am, ¿e do niej siê udajesz. Nie wiem czy pokazywanie siê ze mn± jest dobrym pomys³em panie. Nie jestem tu mile widziana. Wytykaj± mnie palcami i szemrz± za plecami. Nikt ciê nie obs³u¿y jak zobacz±, ¿e ze mn± przebywasz.- Wyszepta³a kul±c siê bardziej.
-Ale to mi³o, ¿e ukaza³e¶ mi choæ trochê swojego serca. To naprawdê niezwyk³y skarb jak ostatnio otrzyma³am.- U¶miechnê³a siê s³abo.
-To nie tak, ¿e ci nie ufam. Nie mam powodów by ci nie ufaæ, skoro mówisz, ¿e ju¿ nie jeste¶ anio³em. Ba³abym siê ciebie bardziej gdyby¶ nim by³. Anielscy maj± mnie za zdrajcê i w wiêkszo¶ci przypadków staraj± zg³adziæ. Wierzê ci co nie znaczy, ¿e jak bêdzie potrzeba nie podetnê ci gard³a.- Dziwnie to brzmia³o w ustach tak s³abej dziewczyny. Mówi³a powa¿nie, ale raczej ze strachu ni¿ gdyby mia³a mu groziæ.
-A co z bibliotek±? Sadzi³am, ¿e do niej siê udajesz. Nie wiem czy pokazywanie siê ze mn± jest dobrym pomys³em panie. Nie jestem tu mile widziana. Wytykaj± mnie palcami i szemrz± za plecami. Nikt ciê nie obs³u¿y jak zobacz±, ¿e ze mn± przebywasz.- Wyszepta³a kul±c siê bardziej.
-Ale to mi³o, ¿e ukaza³e¶ mi choæ trochê swojego serca. To naprawdê niezwyk³y skarb jak ostatnio otrzyma³am.- U¶miechnê³a siê s³abo.
Alard u¶miechn±³ siê lekko na ostrze¿enie dziewczyny. Zabawnie by³oby ujrzeæ, jak po tylu tysi±cach lat zgin±³by z rêki niewidomej. Nie twierdzi³ jednak, ¿e tak siê nie stanie. ¦wiat by³ dziwnym miejscem, a on widzia³ jak bohaterowie, którzy wychodzili ca³o z walki ze smokami, umierali od wide³ wie¶niaków.
-Nie masz siê czego baæ. Nie skrzywdzê ciê. A je¿eli bêdziesz chcia³a mnie zabiæ, my¶lê ¿e po prostu odejdê. Mimo tego, ¿e nie przepadam za mym ¿yciem, uwa¿am, ¿e wyrzucanie go w b³oto, nie jest odpowiednim wyj¶ciem.
-Je¿eli chodzi o bibliotekê, có¿ jest to jedynie budynek. Nie zniknie w przeci±gu kilku godzin. Natomiast ludzie, có¿, nie bardzo interesuje mnie ich zdanie. Prze¿y³em ju¿ tyle i widzia³em tylu ludzi, ¿e zdanie kilku zapatrzonych w siebie egoistów nie zmieni mojego zdania. – dotkn±³ delikatnie jej rêki. – To, ¿e straci³a¶ wzrok, nie czyni ciê gorszym cz³owiekiem. Jeste¶ wspania³± istot±, jak wielu innych. Mo¿e nawet bardziej. Musisz jedynie uwierzyæ w siebie i przestaæ siê tym zamartwiaæ. Na pewno osoba, do której co¶ czujesz, równie¿ nie chcia³aby, by¶ siê zamartwia³a. Nawet je¿eli odesz³a. Na pewno my¶lami jest przy tobie.
-Nie masz siê czego baæ. Nie skrzywdzê ciê. A je¿eli bêdziesz chcia³a mnie zabiæ, my¶lê ¿e po prostu odejdê. Mimo tego, ¿e nie przepadam za mym ¿yciem, uwa¿am, ¿e wyrzucanie go w b³oto, nie jest odpowiednim wyj¶ciem.
-Je¿eli chodzi o bibliotekê, có¿ jest to jedynie budynek. Nie zniknie w przeci±gu kilku godzin. Natomiast ludzie, có¿, nie bardzo interesuje mnie ich zdanie. Prze¿y³em ju¿ tyle i widzia³em tylu ludzi, ¿e zdanie kilku zapatrzonych w siebie egoistów nie zmieni mojego zdania. – dotkn±³ delikatnie jej rêki. – To, ¿e straci³a¶ wzrok, nie czyni ciê gorszym cz³owiekiem. Jeste¶ wspania³± istot±, jak wielu innych. Mo¿e nawet bardziej. Musisz jedynie uwierzyæ w siebie i przestaæ siê tym zamartwiaæ. Na pewno osoba, do której co¶ czujesz, równie¿ nie chcia³aby, by¶ siê zamartwia³a. Nawet je¿eli odesz³a. Na pewno my¶lami jest przy tobie.
Zadr¿a³a lekko gdy poczu³a, ¿e ch³opak z³apa³ j± za rêkê. Znów mi³e uczucie rozla³o siê po ciele.
-Ale nie znajdziesz noclegu. I gdzie wtedy siê podziejesz? Nie s±dzê by staruszka pozwoli³a mi ciebie przygarn±æ. Nie jeste¶ przecie¿ zagubionym kotem. Przynajmniej wzrostem go nie przypominasz.- U¶miechnê³a siê lekko.
-Ale ludzie tu nie lubi± odmieñców. Wybacz, nie mia³am na my¶li, ¿e ty nim jeste¶, ale mnie tak nazywaj±. Jestem potêpiona i nawiedzona. Czekaæ a¿ zaczn± rzucaæ kamieniami... albo znów pojawi siê on by mnie zabiæ. Ale tym razem bêdê gotowa.- Na wspomnienie Rizochiego szybko go pu¶ci³a przyciskaj±c d³onie do piersi.
-On... on wyruszy³ pouk³adaæ ¿ycie. Nie ma go ju¿ tyle czasu. S±dzê, ¿e nie wróci.... mimo to... mimo to ja nadal na niego czekam.- Doda³a szybko jakby siê usprawiedliwiaj±c. Nie wiedzia³a co robiæ. Sta³a tak lekko siê trzês±c z wbitym martwym wzrokiem w ziemiê.
-Ale nie znajdziesz noclegu. I gdzie wtedy siê podziejesz? Nie s±dzê by staruszka pozwoli³a mi ciebie przygarn±æ. Nie jeste¶ przecie¿ zagubionym kotem. Przynajmniej wzrostem go nie przypominasz.- U¶miechnê³a siê lekko.
-Ale ludzie tu nie lubi± odmieñców. Wybacz, nie mia³am na my¶li, ¿e ty nim jeste¶, ale mnie tak nazywaj±. Jestem potêpiona i nawiedzona. Czekaæ a¿ zaczn± rzucaæ kamieniami... albo znów pojawi siê on by mnie zabiæ. Ale tym razem bêdê gotowa.- Na wspomnienie Rizochiego szybko go pu¶ci³a przyciskaj±c d³onie do piersi.
-On... on wyruszy³ pouk³adaæ ¿ycie. Nie ma go ju¿ tyle czasu. S±dzê, ¿e nie wróci.... mimo to... mimo to ja nadal na niego czekam.- Doda³a szybko jakby siê usprawiedliwiaj±c. Nie wiedzia³a co robiæ. Sta³a tak lekko siê trzês±c z wbitym martwym wzrokiem w ziemiê.
Pokrêci³ g³ow±, lecz ona nie mog³a tego zobaczyæ. Westchn±³ cicho. Tylko niepotrzebnych my¶li i zmartwieñ targa³o t± m³od± dziewczyn±. Na sam widok, Alardowi niemal serce kroi³o siê z bólu.
-Kotem raczej nie jestem. – odpar³. – Nawet je¿eli bym przyprawi³ sobie uszka i ogon nic by z tego nie wysz³o. Jednak nie martw siê o mój nocleg. Co¶ wymy¶lê. Jak nie to noc spêdzê w bibliotece. Spanie w¶ród starych ksi±¿ek nie jest takie z³e. – doda³ najzabawniej jak potrafi³, jednak marny by³ tego efekt.
-Sam nie jestem, normalny, wed³ug standardów tych, czy innych ludzi. Nawet anio³owie uwa¿aj± mnie za co¶ gorszego. – wznowi³ po chwili. – Tym bardziej wiêc nie zostawiê ciê samej. Nie mogê pozwoliæ, aby kto¶ skrzywdzi³ tak delikatn± i bezbronn± kobietê. – zamilk³ na moment. – Nie chcia³em ciê uraziæ. Mówisz jednak o kim¶, kto nie jest zwyk³ym cz³owiekiem mieszkaj±cym w tym mie¶cie. Mo¿liwe, ¿e w³a¶nie przed nim móg³bym ciê obroniæ. Pomóc.
Na wspomnienie o osobie, która wyruszy³a, aby pouk³adaæ sobie ¿ycie, Alard zamy¶li³ siê. Nie wiedzia³ zbytnio jak mo¿e jej pomóc. Jak± daæ radê lub jak poradziæ. Zamy¶li³ siê.
-Je¿eli chcesz mogê siê udaæ i spróbowaæ siê czego¶ o nim dowiedzieæ. Musia³bym jednak poznaæ jego imiê, aby móc ³atwiej odnale¼æ t± osobê. – odpar³ przyja¼nie. Wydawa³o mu siê, ¿e to by³a jedyna pomoc, jak± móg³ zaoferowaæ Kyrie. – Nie martw siê. Nie stanowi to dla mnie problemu. Pomaganie innym u¶wiadamia mnie, ¿e w tym ¶wiecie mo¿e istnieæ odrobina dobra.
-Kotem raczej nie jestem. – odpar³. – Nawet je¿eli bym przyprawi³ sobie uszka i ogon nic by z tego nie wysz³o. Jednak nie martw siê o mój nocleg. Co¶ wymy¶lê. Jak nie to noc spêdzê w bibliotece. Spanie w¶ród starych ksi±¿ek nie jest takie z³e. – doda³ najzabawniej jak potrafi³, jednak marny by³ tego efekt.
-Sam nie jestem, normalny, wed³ug standardów tych, czy innych ludzi. Nawet anio³owie uwa¿aj± mnie za co¶ gorszego. – wznowi³ po chwili. – Tym bardziej wiêc nie zostawiê ciê samej. Nie mogê pozwoliæ, aby kto¶ skrzywdzi³ tak delikatn± i bezbronn± kobietê. – zamilk³ na moment. – Nie chcia³em ciê uraziæ. Mówisz jednak o kim¶, kto nie jest zwyk³ym cz³owiekiem mieszkaj±cym w tym mie¶cie. Mo¿liwe, ¿e w³a¶nie przed nim móg³bym ciê obroniæ. Pomóc.
Na wspomnienie o osobie, która wyruszy³a, aby pouk³adaæ sobie ¿ycie, Alard zamy¶li³ siê. Nie wiedzia³ zbytnio jak mo¿e jej pomóc. Jak± daæ radê lub jak poradziæ. Zamy¶li³ siê.
-Je¿eli chcesz mogê siê udaæ i spróbowaæ siê czego¶ o nim dowiedzieæ. Musia³bym jednak poznaæ jego imiê, aby móc ³atwiej odnale¼æ t± osobê. – odpar³ przyja¼nie. Wydawa³o mu siê, ¿e to by³a jedyna pomoc, jak± móg³ zaoferowaæ Kyrie. – Nie martw siê. Nie stanowi to dla mnie problemu. Pomaganie innym u¶wiadamia mnie, ¿e w tym ¶wiecie mo¿e istnieæ odrobina dobra.
-Mi biblioteki ostatnio ¼le siê kojarz±.- Odpowiedzia³a spokojnie. Wszak to tam spotka³a Ashurê i ledwo usz³a z ¿yciem.
-Dlaczego chcesz mnie broniæ? Przecie¿ nawet mnie nie znasz... a on. Wystrzegaj siê go. To nie jest istota, z któr± mo¿na siê równaæ. Czyste z³o, najgorszy z demonów. On przynosi tylko ¶mieræ.- Wyszepta³a przera¿ona. Stara³a siê opanowaæ niestety, nie przychodzi³o jej to tak ³atwo jak kiedy¶. Teraz by³a cieniem tej silnej i odwa¿nej dziewczyny. Kiedy us³ysza³a propozycjê odnalezienia jej ukochanego ucieszy³a siê, jednak tylko na chwilê. Kolejny, który odejdzie i nie powróci.
-Nie ma potrzeby go szukaæ. Co to da? Choæ... chcia³abym tylko wiedzieæ czy ¿ycie... Czy jest szczê¶liwy.- Kyrie ponownie siê rozp³aka³a tym razem ju¿ na dobre. Nie potrafi³a opanowaæ ³kania ani ³ez sp³ywaj±cych po policzkach. Schowa³a twarz w d³onie upuszczaj±c laskê. Czu³a siê taka samotna i opuszczona.
-Dlaczego chcesz mnie broniæ? Przecie¿ nawet mnie nie znasz... a on. Wystrzegaj siê go. To nie jest istota, z któr± mo¿na siê równaæ. Czyste z³o, najgorszy z demonów. On przynosi tylko ¶mieræ.- Wyszepta³a przera¿ona. Stara³a siê opanowaæ niestety, nie przychodzi³o jej to tak ³atwo jak kiedy¶. Teraz by³a cieniem tej silnej i odwa¿nej dziewczyny. Kiedy us³ysza³a propozycjê odnalezienia jej ukochanego ucieszy³a siê, jednak tylko na chwilê. Kolejny, który odejdzie i nie powróci.
-Nie ma potrzeby go szukaæ. Co to da? Choæ... chcia³abym tylko wiedzieæ czy ¿ycie... Czy jest szczê¶liwy.- Kyrie ponownie siê rozp³aka³a tym razem ju¿ na dobre. Nie potrafi³a opanowaæ ³kania ani ³ez sp³ywaj±cych po policzkach. Schowa³a twarz w d³onie upuszczaj±c laskê. Czu³a siê taka samotna i opuszczona.
Alard schyli³ siê i podniós³ upuszczon± przez Kyrie laske. Spojrza³ na jej zap³akan± twarz. Delikatnie palcem otar³ krople s³onych ³ez z jej bladych policzków.
-Uwierz chocia¿ odrobinê w dobro. ¯e wszystko zakoñczy siê szczê¶liwie. Mo¿e twój ukochany w³a¶nie wraca do ciebie. Mo¿e my¶li o Tobie i pragnie teraz stan±æ przed tob± i cie u¶cisn±æ uca³owaæ. Wiem, ¿e czekanie jest bolesne, jednak czasem tak los chce. Skoro ciê opu¶ci³ co¶ musia³o siê staæ. Mo¿liwe, ¿e uczy³ to dla twego dobra.
Westchn±³. Sam nie wiedzia³ co ma mówiæ. Ból innych, którego tak bardzo nienawidzi³, rani³ go bardziej ni¿ jego w³asny. Spojrza³ na ni±. Na jej kruche, roztrzêsione cia³o.
-Dlaczego chcê ciê broniæ? – wznowi³. – Có¿. Czy to nie pan powiedzia³, aby chroniæ s³abszych i tych, którzy sami nie mog± siê broniæ. Poza tym, nie oceniaj mnie po pozorach droga Kyrie. Uwierz mi, ¿e dam radê ciê obroniæ przed wszystkim, co mo¿e ci zagra¿aæ.
-Je¿eli chcesz, mogê pomóc ci odnale¼æ twojego ukochanego.
-Uwierz chocia¿ odrobinê w dobro. ¯e wszystko zakoñczy siê szczê¶liwie. Mo¿e twój ukochany w³a¶nie wraca do ciebie. Mo¿e my¶li o Tobie i pragnie teraz stan±æ przed tob± i cie u¶cisn±æ uca³owaæ. Wiem, ¿e czekanie jest bolesne, jednak czasem tak los chce. Skoro ciê opu¶ci³ co¶ musia³o siê staæ. Mo¿liwe, ¿e uczy³ to dla twego dobra.
Westchn±³. Sam nie wiedzia³ co ma mówiæ. Ból innych, którego tak bardzo nienawidzi³, rani³ go bardziej ni¿ jego w³asny. Spojrza³ na ni±. Na jej kruche, roztrzêsione cia³o.
-Dlaczego chcê ciê broniæ? – wznowi³. – Có¿. Czy to nie pan powiedzia³, aby chroniæ s³abszych i tych, którzy sami nie mog± siê broniæ. Poza tym, nie oceniaj mnie po pozorach droga Kyrie. Uwierz mi, ¿e dam radê ciê obroniæ przed wszystkim, co mo¿e ci zagra¿aæ.
-Je¿eli chcesz, mogê pomóc ci odnale¼æ twojego ukochanego.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość