- Nie, nie, nie. Nie będziemy spać na ziemi – powiedziała z przekonaniem. Czuła się już zupełnie normalnie. Wysiliła umysł. Granie rzeczywiście może zająć dużo czasu... Nagle olśniło ją. Podwinęła rękawy sukienki, odpięła płaszcz z ramion. Kiedy Marco zaczął grać, ona zaczęła tańczyć. Nie miała w tym żadnego doświadczenia, ale cóż poradzić. Z czasem szło jej coraz lepiej, zebrane monety chowała do kieszeni fartucha. Ludzie dawali je niechętnie, choć z pewnością im się podobało. Aria była zręczna, więc taniec przychodził jej z łatwością, w dodatku kochała muzykę i szybko pochwyciła melodię, jednak większość ludzi zachwycała się grą Marco. W końcu dziewczyna uznała, że pieniędzy wystarczy na przyzwoity pokój. Przestała tańczyć i podeszła do swojej torby. Założyła swój płaszcz.
- To gdzie można znaleźć jakiś nocleg? - Zapytała po czym ziewnęła zasłaniając usta dłonią. Była już naprawdę zmęczona...
Valladon ⇒ [Targ]Dzieło przypadku
- Arianna
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 56
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alchemik (człowiek)
- Profesje:
- Kontakt:
"Wszystkie bitwy naszego życia czegoś nas uczą, nawet te które przegraliśmy."
Paulo Coelho
- Marco
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 59
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Naturianin - Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
- Magią powietrza i istnienia, acz tą drugą dziedziną w stopniu doprawdy niewielkim - poddał się już i nie próbował poprawiać wróżki odnośnie swego nazwiska. Stał chwilę, patrząc na obydwie kobiety, po czym, nie widząc innej reakcji z ich strony, wzruszył ramionami i zabrał się za grę. Jak zawsze, przywoływanie melodii przychodziło mu lekko. Sam czerpał z tego największą przyjemność.
Wesoła, skoczna muzyka popłynęła ulicą Valladonu. Już wtedy obejrzało się wielu ludzi - wszak co jak co, ale talent artystyczny Marco posiadał w stopniu niemałym - a gdy Arianna zaczęła tańczyć, nie tak znowu niewielka grupa osób ustawiła się w krąg wokół trójki. Przechodnie śmiali się, widząc urodziwą dziewczynę, zgrabnie poruszającą się w narzucanym przez młodego muzyka rytmie oraz płomiennowłosą postać unoszącą się w powietrzu. Zapanowała atmosfera niełatwa do opisania słowami - nikt nie dziwił się już obecnością wróżki, nikomu też się nigdzie specjalnie nie spieszyło. Monetom również jakby lżej było rozstać się z sakiewkami poprzednich właścicieli... Fellarianin mile zaskoczył się hojnością mieszkańców owego miasta. Gdy po kwadransie czy dwóch schował instrument, niektórzy słuchacze(i widzowie zarazem!) westchnęli z zawodem. Naturianin uśmiechnął się przepraszająco w ich kierunku i z pogodnym obliczem ruszył w kierunku najbliższej gospody.
- Tam chyba dobrze będzie przenocować, prawda? - spojrzał wesoło na alchemiczkę - Trafi nam się chyba jeden tylko pokój, ale postaram się o możliwie jak największy za tę skromną sumę. Sam bardzo nie lubię ciasnych pomieszczeń. I - nie wspominałaś, że tak świetnie tańczysz!
Panie mogły zauważyć znaczącą zmianę w jego zachowaniu. Wydawał się ożywiony, nawet nieco radosny, co w kontraście z jego poprzednim spokojem oraz niepewnością stwarzało ciekawe wrażenie. Cóż - sztuka zawsze wprawiała Marco w rewelacyjny nastrój.
Wesoła, skoczna muzyka popłynęła ulicą Valladonu. Już wtedy obejrzało się wielu ludzi - wszak co jak co, ale talent artystyczny Marco posiadał w stopniu niemałym - a gdy Arianna zaczęła tańczyć, nie tak znowu niewielka grupa osób ustawiła się w krąg wokół trójki. Przechodnie śmiali się, widząc urodziwą dziewczynę, zgrabnie poruszającą się w narzucanym przez młodego muzyka rytmie oraz płomiennowłosą postać unoszącą się w powietrzu. Zapanowała atmosfera niełatwa do opisania słowami - nikt nie dziwił się już obecnością wróżki, nikomu też się nigdzie specjalnie nie spieszyło. Monetom również jakby lżej było rozstać się z sakiewkami poprzednich właścicieli... Fellarianin mile zaskoczył się hojnością mieszkańców owego miasta. Gdy po kwadransie czy dwóch schował instrument, niektórzy słuchacze(i widzowie zarazem!) westchnęli z zawodem. Naturianin uśmiechnął się przepraszająco w ich kierunku i z pogodnym obliczem ruszył w kierunku najbliższej gospody.
- Tam chyba dobrze będzie przenocować, prawda? - spojrzał wesoło na alchemiczkę - Trafi nam się chyba jeden tylko pokój, ale postaram się o możliwie jak największy za tę skromną sumę. Sam bardzo nie lubię ciasnych pomieszczeń. I - nie wspominałaś, że tak świetnie tańczysz!
Panie mogły zauważyć znaczącą zmianę w jego zachowaniu. Wydawał się ożywiony, nawet nieco radosny, co w kontraście z jego poprzednim spokojem oraz niepewnością stwarzało ciekawe wrażenie. Cóż - sztuka zawsze wprawiała Marco w rewelacyjny nastrój.
Już miała Naturianinowi zaproponować podrabianie monet, lecz gdy usłyszała tę muzykę i zobaczyła tańczącą Ariannę, to aż się jej cieplej na serduszku zrobiło. Latała tak cały czas w miejscu, wgapiona w tą artystyczną parę. Nie obchodzili ją nawet gapiowie, którzy przyszli popatrzeć tylko na nią. Mogła w sumie potańczyć również, ale stwierdziła, że to, co tutaj się wyprawia na pewno starczy. Nie spodziewała się takiego zainteresowania przechodniów, myślała, że zajmie im to z dwie godziny. Jednak po kilkunastu minutach mogli już przestać.
Gdy Marco odłożył instrument, Rhyan poczuła się, jakby wybudzona z transu. Jednak ta hipnoza była całkiem przyjemna. Teraz zostało im tylko pójść spać, ostatecznie jeszcze coś spałaszować, jeżeli oczywiście starczy funduszy. Osobiście dużych miejsc lubiła, im mniejsze tym lepsze. Czuła się wtedy bezpieczniej. Nie mogłaby mieszkać w jakieś ogromnej rezydencji, czy też willi. Już wolałaby zamieszkać w budce dla ptaków. Jeśli oczywiście, nie byłoby tam żadnych zwierząt.
- Nie musi być wcale duży... Ważne, żeby był przytulny - starała się mu powiedzieć, iż jej nie zależy na 5-osobowym apartamencie. Jej to i tak obojętne. Jest tak mała, że może schować się wszędzie. Latała wtedy wokół Marco, fruwając za nim.
- Starczy na jakieś amciu? Od rana nic nie jadłam... - stwierdziła, gładząc się po brzuchu. Potrzebowała pożywienia, zwłaszcza, że brakowało jej trochę energii, dużo się dzisiaj działo.
Gdy Marco odłożył instrument, Rhyan poczuła się, jakby wybudzona z transu. Jednak ta hipnoza była całkiem przyjemna. Teraz zostało im tylko pójść spać, ostatecznie jeszcze coś spałaszować, jeżeli oczywiście starczy funduszy. Osobiście dużych miejsc lubiła, im mniejsze tym lepsze. Czuła się wtedy bezpieczniej. Nie mogłaby mieszkać w jakieś ogromnej rezydencji, czy też willi. Już wolałaby zamieszkać w budce dla ptaków. Jeśli oczywiście, nie byłoby tam żadnych zwierząt.
- Nie musi być wcale duży... Ważne, żeby był przytulny - starała się mu powiedzieć, iż jej nie zależy na 5-osobowym apartamencie. Jej to i tak obojętne. Jest tak mała, że może schować się wszędzie. Latała wtedy wokół Marco, fruwając za nim.
- Starczy na jakieś amciu? Od rana nic nie jadłam... - stwierdziła, gładząc się po brzuchu. Potrzebowała pożywienia, zwłaszcza, że brakowało jej trochę energii, dużo się dzisiaj działo.
- Arianna
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 56
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alchemik (człowiek)
- Profesje:
- Kontakt:
Aria uśmiechnęła się. Dała się porwać melodii; musiała przyznać, że Marco ma talent. Ruszyła za naturianinem w stronę karczmy, wciskając mu do ręki wszystkie zarobione pieniądze. Nie czuła się z nimi pewnie, szczególnie po przepiciu ostatnich. To wspomnienie sprawiło, że na jej twarzy pojawił się grymas. Ramiona jej opadły.
- Chyba będę się zadręczać tym wydarzeniem do końca życia... - Pomyślała i westchnęła. Prawda była taka, że nawet ona sama wiedziała, jak nieodpowiedzialne to było. A przecież była już dorosła. Aria wlokła się w zamyśleniu za naturianinami. W końcu dotarli do karczmy, a tam dziewczyna zupełnie wyłączyła umysł, jakby odłączyła się od świata. Oparła się plecami o ścianę, założyła ręce jedna na drugą i czekała na zamówiony pokój. Ziewała co chwilę, zasłaniając usta dłonią.
- Jestem taka śpiąca, że aż... - I w tym momencie osunęła się i wylądowała na ziemi.
- Chyba będę się zadręczać tym wydarzeniem do końca życia... - Pomyślała i westchnęła. Prawda była taka, że nawet ona sama wiedziała, jak nieodpowiedzialne to było. A przecież była już dorosła. Aria wlokła się w zamyśleniu za naturianinami. W końcu dotarli do karczmy, a tam dziewczyna zupełnie wyłączyła umysł, jakby odłączyła się od świata. Oparła się plecami o ścianę, założyła ręce jedna na drugą i czekała na zamówiony pokój. Ziewała co chwilę, zasłaniając usta dłonią.
- Jestem taka śpiąca, że aż... - I w tym momencie osunęła się i wylądowała na ziemi.
"Wszystkie bitwy naszego życia czegoś nas uczą, nawet te które przegraliśmy."
Paulo Coelho
- Marco
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 59
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Naturianin - Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
- Hm... Jesteś głodna? - spojrzał na wróżkę - Nie jest to zbyt wielka suma, ta, którą posiadamy... Ale nie martw się, mam chyba jakieś jedzenie ze sobą.
Z tymi słowy skierował się do najbliższej karczmy - damy nie zasugerowały żadnego lokalu, a nie on nie miał zielonego pojęcia, który z ewentualnych jest lepszy, który przeciętny, a do którego lepiej nie zaglądać. Niepewnie uchylił drzwi i zajrzał do środka. Wnętrze wydawało się całkowicie zwyczajne, Naturianin odetchnął więc z ulgą. Wszedł do izby, starając się wyglądać na zdecydowanego.
- Chciałbym poprosić pokój - wyrecytował, opierając się o kontuar, jednak za ladą nikogo nie dało się zobaczyć. Marco poczuł się głupio.
- Chciałbym... - zaczął powtarzać już znacznie mniej śmiało, gdy pojawiła się dziewka karczemna. Niezwykłych podróżników zmierzyła pełnym zainteresowania spojrzeniem, po czym zajęła się przeliczaniem wyciągniętych przez młodzieńca miedzianych kruków.
- No na więcej niż jednoosobowy pokój to wam nie wystarczy - rzuciła po, dla Fellarianina nieznośnie się dłużącej, chwili - Chyba że na poddaszu, ale tam kurz, nietoperze i inne diabelstwa, o pająkach nawet nie mówiąc.
Tu zmierzyła krytycznym wzrokiem Ariannę, jakby oceniając, czy dziewczyna boi się stawonogów.
- Weźmiemy - zadecydował Marco; w jego głosie dało się wyczuć bezradność. Dziewka zgarnęła monety i wręczyła mu niewątpliwie wiekowy, poznaczony plamami rdzy klucz sporych rozmiarów.
- Po schodach na samą górę - kobieta wróciła na zaplecze, a artysta został z nadgryzionym zębem czasu przedmiotem w dłoni.
- Wybaczcie, że nie zapytałem was, czy na pewno wam będzie pasowało... - spojrzał ze skruchą na swoje towarzyszki i ruszył po skrzypiących schodach na górę - cóż jeszcze mu bowiem teraz pozostało?
Ocucenie Arianny. Prędko zawrócił i sprobował postawić dziewczynę na nogi - na podniesienie jej raczej nie miał siły.
- Jeszcze chwilkę, zaraz pójdziesz spać - zdenerowowany, "lekko" nią potrząsnął. Otworzyła oczy, co w sumie stanowiło sukces. Delikatnie skierował alchemiczkę w kierunku schodów.
[Rhyannon, Arianna, Marco - ciąg dalszy]
Z tymi słowy skierował się do najbliższej karczmy - damy nie zasugerowały żadnego lokalu, a nie on nie miał zielonego pojęcia, który z ewentualnych jest lepszy, który przeciętny, a do którego lepiej nie zaglądać. Niepewnie uchylił drzwi i zajrzał do środka. Wnętrze wydawało się całkowicie zwyczajne, Naturianin odetchnął więc z ulgą. Wszedł do izby, starając się wyglądać na zdecydowanego.
- Chciałbym poprosić pokój - wyrecytował, opierając się o kontuar, jednak za ladą nikogo nie dało się zobaczyć. Marco poczuł się głupio.
- Chciałbym... - zaczął powtarzać już znacznie mniej śmiało, gdy pojawiła się dziewka karczemna. Niezwykłych podróżników zmierzyła pełnym zainteresowania spojrzeniem, po czym zajęła się przeliczaniem wyciągniętych przez młodzieńca miedzianych kruków.
- No na więcej niż jednoosobowy pokój to wam nie wystarczy - rzuciła po, dla Fellarianina nieznośnie się dłużącej, chwili - Chyba że na poddaszu, ale tam kurz, nietoperze i inne diabelstwa, o pająkach nawet nie mówiąc.
Tu zmierzyła krytycznym wzrokiem Ariannę, jakby oceniając, czy dziewczyna boi się stawonogów.
- Weźmiemy - zadecydował Marco; w jego głosie dało się wyczuć bezradność. Dziewka zgarnęła monety i wręczyła mu niewątpliwie wiekowy, poznaczony plamami rdzy klucz sporych rozmiarów.
- Po schodach na samą górę - kobieta wróciła na zaplecze, a artysta został z nadgryzionym zębem czasu przedmiotem w dłoni.
- Wybaczcie, że nie zapytałem was, czy na pewno wam będzie pasowało... - spojrzał ze skruchą na swoje towarzyszki i ruszył po skrzypiących schodach na górę - cóż jeszcze mu bowiem teraz pozostało?
Ocucenie Arianny. Prędko zawrócił i sprobował postawić dziewczynę na nogi - na podniesienie jej raczej nie miał siły.
- Jeszcze chwilkę, zaraz pójdziesz spać - zdenerowowany, "lekko" nią potrząsnął. Otworzyła oczy, co w sumie stanowiło sukces. Delikatnie skierował alchemiczkę w kierunku schodów.
[Rhyannon, Arianna, Marco - ciąg dalszy]
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości