Góry Dasso[Las] Stary Las Gór Dasso

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Awatar użytkownika
Lilly
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

[Las] Stary Las Gór Dasso

Post autor: Lilly »

Niska, czerwonowłosa dziewczyna z irytacją patrzyła na rozdrażnionego pegaza o złocistej sierści. Rosario nie znosił ciasnych miejsc, a przynajmniej takich w których nie mógł swobodnie wzbić się w powietrze. Często niespokojnie rżał, czemu wtórowało zamaszyste machanie ogonem i grzywą. A od czasu do czasu, chcąc się odgryźć lub po prostu podokuczać, gwałtownie chwytał skraj szaty kobiety, nerwowo ciągnąc ku sobie.
- Nie marudź... - burknęła pod nosem, rozglądając się dookoła.
Do najbliższego miasta było jeszcze daleko. Kilka bądź nawet kilkanaście ciężkich dni przeprawy przez gęsty, zacieniony las. Ciężko westchnęła, wspominając swoją decyzję o tej podróży. Jak zwykle wybrała tę bardziej intrygującą trasę, dzięki której mogłaby się czegoś ciekawego dowiedzieć. W końcu rośliny i zwierzęta mogły jej przekazać mnóstwo informacji i wspomnień. Już nie mówiąc o wędrowcach, których czasem spotyka się na szlakach, ale tu tkwił problem. Szlak był znacznie dalej, a ta droga była znacznie mniej uczęszczana.
Ze zmęczenia oparła się o pień drzewa. Na chwilę zamknęła oczy i zaczerpnęła głębszy oddech. Przetarła zmęczone oczy dłońmi.
Kiedy Rosario ponownie szarpnął jej szatę, prawie że upadła.
- Oszalałeś? - prychnęła rozeźlona. - Przestań szarpać mą suknię. Wiesz, że możesz ją rozerwać! - wygładziła już nieco przybrudzony materiał i gniewnie spojrzała na ogiera z wysoko uniesioną głową. - Ja nie mam sierści, więc noszę szaty! Co by ludzie powiedzieli, gdybym chodziła bez nich? - splotła ręce na piersi w obronnym geście, nagle się rumieniąc.
No właśnie? Co by ludzie powiedzieli? Zapewne kobiety byłyby oburzone, a prości wieśniacy wręcz zachwyceni.
Jedyna piosenka, którą potrafi zagrać Lilly

Marzenia istnieją tylko po to,
aby móc żyć i tworzyć,
dzięki rzeczywistości
powstałej z fantazji...

Lilly McLoretain
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Posiadanie gipsody jako towarzysza i wierzchowca było faktem niezwykłym, wzbudzającym podziw, zazdrość, jak i przerażenie wśród osób oglądających nietypową parę. Miało też jednak swoje wady w postaci konieczności zdobywania dla bestii sporych ilości mięsa oraz... ryzyka.
Paul spokojnie jechał niezbyt uczęszczanym traktem biegnącym u podnóża gór. Zapadał zmierzch, a rankiem młodzieniec miał już nadzieję na ujrzenie miasta lub chociaż osady, gdzie mógłby zatrzymać się na dłuższy odpoczynek. Okryte rękawiczkami dłonie błądziły bez celu po końskiej uprzęży, gdy nieopatrznym ruchem chłopak rozluźnił nieco uzdę. Szczęśliwie nie zsunęła się całkowicie, acz i tak klacz stanęła dęba, błyskając białkami i zrzucając z grzbietu zaskoczonego jeźdzca.
Szpetnie klnąc, zły na własną głupotę, Vollar chwiejne podniósł się na nogi. Czuł pulsujący ból w boleśnie otartej ręce, choć biorąc pod uwagę upadek, zaiste niewielka była to szkoda.
- Spokojnie, Klątwa - mruknął, przysuwając się do rozdymającej nozdrza bestii. Nie wziął pod uwagę, jak spokojnie pozwoliła dosiąść się po raz kolejny. Ledwie nieco pewniej usadowił się w siodle, poniosła go szaleńczym galopem w kierunku ściany lasu.
Gipsodę udało mu się okiełznać tuż przed zachodem słońca. Korzystając ze szkarłatnej barwy eliksiru, prędko wypił kilka kropel, w zapadającym szybko zmroku nie zauważając wyznaczenia sobie zbyt dużej dawki. Uwiązawszy Klątwę, ułożył się na ziemi okrywając się płachtą materiału mającą za zadanie pochłonąć krew oraz kocem i prędko zasnął.
Późnym rankiem obudziło go pełne niepokoju rżenie klaczy. Szybko podniósł głowę, zauważając, jak wysoko na niebie jest już słońce. Zanim zdążył pomyśleć o czymkolwiek posłyszał innego wierzchowca w niezbyt dużej odległości i dziewczęcy głos. Szybko narzucił koszulę, zbierając z ziemi swoje rzeczy i lokując je na powrót w sakwach przy końskim siodle. Potem stanął obok potężnego zwierzęcia, czujnie wpatrując się w kierunek, z którego dochodziły dźwięki poświadczające o obecności innych. Łzy Północy mąciły mu jeszcze nieco w głowie, jednak nie dało się tego po nim poznać.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
Awatar użytkownika
Lilly
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilly »

Lilly cicho westchnęła. Na jej twarzy wciąż widniały czerwone rumieńce, dodając dziewczynie nieco uroku.
Nagle Rosario uniósł wysoko łeb, strzygąc niespokojnie uszami. Gwałtownie ruszył skrzydłami, jakby zaraz miał puścić się w szaleńczym biegu o przetrwanie. Parsknął, wyraźnie nie wiedząc co robić, gdyż szarpanie za szaty niewiele pomogło.
Kobieta na chwilę zapomniała o swojej złości i rozważaniu, rozglądając się dookoła. Ten ogier zawsze potrafił wyczuć niebezpieczeństwo, nawet gdy nic na to nie wskazywało. W końcu każde zwierzę korzystało z instynktu, które się gdzieś zatraciło u ludzi i im podobnych.
Lilly szybko podeszła do ogiera. Łagodnie pogładziła jego szyję, by się uspokoił. Gdy to nie przyniosło efektu wdarła się w myśli zwierzęcia, rozglądając dookoła.
- Jak mogłam nie zauważyć czyjejś obecności? - pomyślała rozgoryczona.
Jednak nie była na tyle wytrzymała na ile by chciała. Zmęczenie dawało jej się we znaki.
Natychmiast, choć powoli i ostrożnie ruszyła w stronę przybysza. Z między drzew dojrzała majestatycznie wyglądającego Gipsoda, który stał wyraźnie zwrócony w jej kierunku. Dopiero po chwili jej uwagę przykuła wysoka postać, stojąca nieruchomo tuż obok zwierzęcia.
Maie dotychczas nie miała okazji spotkać takiej istoty, tym bardziej w czyimś towarzystwie. Jedynie słyszała o złej opinii jej otaczającej. Z zaciekawieniem podeszła bliżej, a Rosario z chwilą wahania ruszył za swą przyjaciółką.
- Witaj panie. - Delikatnie dygnęła, lekko skłaniając głowę. Nie potrafiła ukryć zaciekawienia w oczach i rumieńców, które jeszcze nie znikły po długiej wędrówce i ostatnich rozmyślaniach. - Czy niesiesz ze sobą jakieś wieści? - Niezależnie od tego kogo spotykała na trakcie, właśnie w ten sposób rozpoczynała rozmowę, by zdecydować, gdzie ruszyć dalej.
Jej wzrok wciąż wracał ku nietypowemu, jak dla niej, zwierzęciu, czując chęć poznania jego charakteru i zwyczajów. Podczas gdy Rosario nieśmiało wynurzył łeb spomiędzy potężnych pni drzew, nie mając ochoty podejść bliżej, a mimo to demonstrując swe oblicze godnie, tym bardziej, że nie nosił żadnej uprzęży. Dopiero po chwili ukazał całą swą sylwetkę, na chwilę gwałtownie rozkładając skrzydła, jakby dawał do zrozumienia, iż się nie boi i jest gotowy do obrony. Dumnie uniósł łeb, uważnie obserwując nieznajomych.
Jedyna piosenka, którą potrafi zagrać Lilly

Marzenia istnieją tylko po to,
aby móc żyć i tworzyć,
dzięki rzeczywistości
powstałej z fantazji...

Lilly McLoretain
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Obcy zbliżali się. Chłopak nawet nie drgnął; w jego głowie błądziła myśl, czy nie wydobyć sztyletu. Uznał jednak, iż samotna kobieta nie będzie dla niego niebezpieczeństwem. Z oczu odgarnął luźno skręcony lok; z irytacją zauważył, że kilka włosów pozostało mu w dłoni... Dłoni paskudnie poparzonej i powykręcanej od kwasu. Wiedział, iż nie zdąży ukryć swego nieprzyjemnego oblicza, ale młoda, miedzianowłosa kobieta wcale nie utkwiła w nim wzroku - wręcz przeciwnie, zafascynowana obserwowała Klątwę. Lekko zdziwiło to Paula, zastanawiał się, czy przybyszka ma tyle taktu, by uniknąć natrętnego gapienia się, co byłoby całkiem naturalnym odruchem, czy też tak pochłonięta gipsodą zwyczajnie nie zauważyła jego szpetoty.
Uważnie obserwując obcą odwzajemnił krótki pokłon, mocno trzymał uzdę swego wierzchowca. Klacz parskała cicho, młodzieniec żywił nadzieję iż świeżo napotkana osoba posiada tyle rozsądku, by nie próbować dotykać potwora.
- Witaj, pani - mówił głosem bardzo cichym, przebiegając wzrokiem po jej zarumienionych policzkach, miedzianych oczach i przyjaznej twarzy - Nie sądzę, że posiadam jakąkolwiek interesującą pannę informację. Mogę jedynie wskazać, iż nie tak daleko znajduje się osada w której panna mogłaby zatrzymać się, jeśli jest zmęczona.
Słysząc szmer w krzakach, prędko obrócił głowę. Niewielkie rozgoryczenie przyszło na myśl, że nie tylko on może pochwalić się niezwykłym wierzchowcem.
Spojrzał raz jeszcze na kobietę. Wydawała się nie stanowić żadnego zagrożenia. Ostatecznie jeśli udawała się w jakieś ciekawe miejsce, mógł potowarzyszyć jej w podróży, sam bowiem nie zadecydował jeszcze, gdzie konkretnie się udać.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
Awatar użytkownika
Lilly
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilly »

Lilly wciąż z fascynacją spoglądała na Klątwę. Przeciętna kobieta na widok takiego wierzchowca, zapewne by nie miała najmniejszej ochoty podejść bliżej, okazując jakąkolwiek nutę strachu. Lecz ona wciąż zachowywała stoicki spokój, a na jej twarzy malował się serdeczny, delikatny uśmiech.
- Dziękuję panie, lecz nie zmierzam do najbliższej osady. - Natychmiast oznajmiła, spoglądając na mężczyznę swymi miodowymi, dużymi oczami. Na jej twarzy nie można było dostrzec ani krzty grymasu, obrzydzenia czy jakiegokolwiek negatywnej reakcji. Spojrzenie kobiety już nigdzie nie uciekało, jedynie wpatrując się w oczy rozmówcy. Wciąż na ustach widniał delikatny, przyjazny uśmiech, a z twarzy powoli zaczęły znikać duże rumieńce, co najwidoczniej świadczyło iż w końcu jej krew przestała tak szybko krążyć po długiej wędrówce.
Rosario z wciąż wysoko uniesionym łbem obserwował Klątwę, dosłownie nie spuszczając z niej oka. Podszedł nieco bliżej czerwonowłosej kobiety. Teraz wyraźnie było widać iż jest od niej wyższy w kłębie o dobrą stopę. Wyglądała przy nim jak kruszyna.
- Zmierzam panie do... - nagle zamilkła, jakby rozważała, czy dobrze by zrobiła ujawniając dokładny cel swej podróży. W końcu niewiele osób obcym powiedziałoby, iż zamierzają udać się do groty pod jeziorem, zamieszkałej przej nimfę. Speszona chwilowo spojrzała w bok, po czym znów odważnie spojrzała w oczy rozmówcy. - W stronę Kryształowego Jeziora, panie.
Mimowolnie wygładziła zieloną suknię w pasie i poprawiła skórzaną, zdobioną torbę przewieszoną przez ramię.
Droga do Kryształowego Jeziora była daleka, a ona sama nie miała żadnego większego bagażu. Żadnych koców, ani tobołków, z kolei Rosario nie był osiodłany, ani w żaden inny sposób do nie smukłego ciała nie zostały przyczepione jakiekolwiek przedmioty.
Spuściła wzrok na ziemię, jakby coś wyraźnie rozważała. Jak zwykle targało nią, by zaproponować wyleczenie ran wędrowca, ale wiedziała, że mogłoby to być źle odebrane. W końcu spotkała zbyt wielu ludzi i ich reakcje, więc postanowiła na chwile obecną przemilczeć, tą kwestię.
Jedyna piosenka, którą potrafi zagrać Lilly

Marzenia istnieją tylko po to,
aby móc żyć i tworzyć,
dzięki rzeczywistości
powstałej z fantazji...

Lilly McLoretain
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Dziewczyna poniekąd zrobiła na nim wrażenie - tak, iż leniwie uniósł jeden kącik ust, jednak tylko w myślach. Nie uśmiechać się. Nie naprawdę. Taktowna. Grzeczna. Nieśmiała. Oceniał ją powoli i uważnie, nie pomijając żadnego szczegółu, jakby smakował wykwintne danie - choć tak dużo napotkanych przez niego osób "smakowało" doprawdy pospolicie i nienadzwyczajnie. Czyżby panna była osobą ponadprzeciętną? W swoim wzroku nie dał poznać chłodnego wyrachowania, a jedynie spokój.
Do Kryształowego Jeziora, ha! Bez bagażu i zapewne również prowiantu. Zastanawiał się, do jakiej rasy należy kobieta. Z pewnością nie była piekielną i nie przypominała nieumarłej, prawdopodobnie więc odczuwała typowe dla śmiertelnych potrzeby takie jak jedzenie czy sen. Czy okłamała go, czy też brakowało jej rozsądku? Spojrzał głębiej w niezwykłe miodowe oczy. Palcami gładził delikatnie szyję gipsody, starając się ją uspokoić, bowiem zwierzę wciąż tupało kopytami i prychało.
- Obrałaś sobie odległy cel wędrówki, pani - starał się pochwycić jej wzrok. Być może należałoby udać się do owej osady choćby po najpotrzebniejsze rzeczy, lecz... W duszy Paul uśmiechnął się złośliwie. Jeśli sama niczego nie zaproponuje, on tym bardziej. Taką miał zasadę. Nigdy nie przejmował inicjatywy, jeśli nie miał ochoty.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
Awatar użytkownika
Lilly
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilly »

Jej spojrzenie po raz kolejny powróciło do kontaktu wzrokowego, a na twarzy wciąż widniał delikatny uśmiech. Oddech miała już całkowicie spokojny, podczas gdy Rosario stracił zainteresowanie obecną sytuacją i odszedł gdzieś w las, zapewne nieopodal, gdyż było słychać jak skubie liście z drzew i runa leśnego.
- Tak, panie. Bardzo odległy. Już wędruję od pewnego czasu i przyznam, że ów wędrówka prosta nie jest. - Przez chwilę rozważała, co by wędrowiec mógł o niej pomyśleć, gdyż nie dopatrzyła się żadnych reakcji. - Muszę się zadowolić leśnymi owocami, a podczas deszczu i zimna, mój rumak okrywa mnie swymi skrzydłami. - Mimowolnie spojrzała przez ramię w stronę zobojętniałego pegaza, który strzygł uszami, nasłuchując niebezpieczeństwa.
Zamilkła, wyraźnie rozważając, co by dalej powiedzieć. Jej opiekuńczość wyraźnie dawała do zrozumienia, iż ma temu mężczyźnie pomóc, chociaż jego mimika twarzy, czy też gestykulacja na to nie wskazywały. W końcu podjęła decyzję, jak powinna postąpić, przynajmniej na chwilę obecną.
- Czy panie wędrujesz w tamte strony? - zapytała, mając na myśli cel swej wędrówki. Bała się zadać kolejne pytanie, nie chcąc by owy nieznajomy stwierdził, że nie potrafi sobie sama poradzić. W końcu wiele kobiet w takich warunkach długo nie wytrzymuje, niezależnie czy chodzi o niewygodę, czy też... jak w jej przypadku samotność. Rosario był dobrym towarzyszem, lecz słowa nie jest w stanie powiedzieć. Dopiero po chwili dodała trochę nieśmiało, choć starała się by zabrzmiało to jak najbardziej stanowczo i dość uprzejmie. - Czy potowarzyszysz mi panie, jeśli nie masz ciekawszego celu swej podróży?
Jej delikatny uśmiech, znikł z twarzy ukazując nutę niepewności.
Jedyna piosenka, którą potrafi zagrać Lilly

Marzenia istnieją tylko po to,
aby móc żyć i tworzyć,
dzięki rzeczywistości
powstałej z fantazji...

Lilly McLoretain
Awatar użytkownika
Dannyl
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf morski
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dannyl »

Dannyl poczuł dziwny zapach. Podszedł do drzewa. Tak ono umierało. Ale skąd można przewidzieć jak to się stało. Ukląkł więc przy drzewie i zaczął nucić pieśń, która była równocześnie magią jak i melodią wypływającą z jego ust. Po czym spojrzał jak tysiące kropelek wody zasłania ranę drzewa. Popatrzył z uśmiechem na to i powiedział do siebie:
- Teraz będzie ci lepiej.- mówiąc to dostrzegł ruch w zaroślach. Po czym usłyszał dyszenie koni . Było ich dwa. Popatrzył w tamtą stronę. Nagle pojawił się młodzieniec. Człowiek. Elf mógł to od razu określić. Był doskonale wyćwiczony w postrzeganiu i wypatrywaniu ludzi. Po czym usłyszał znów jakiś szelest i zobaczył drugiego konia i młodą damę. Zaciekawiony tym obrazkiem podszedł parę kroków. Zauważył że młodzi wędrowcy zaczynają rozmawiać. Mimo że dopiero co dochodził możę środek dnia elf rozpalił ognisko. W jego zamiarach kryły się inne, bardziej skryte poczynania. Kiedy rozpalił ognisko poświęcił je kilkoma kroplami wody, które od razu wyparowały. Dan wpadł na pomysł. Obozowisko- pomyślał. Miał nadzieje że podróżnicy dołączą do niego. Potrzebował bowiem pomocy. Jakby nigdy nic usiadł na kamieniu obok patrząc w przedzierające się prze liście promienie słońca.
Ostatnio edytowane przez Dannyl 13 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Tym razem kącik jego ust drgnął naprawdę. W głębi duszy poczuł głęboką satysfakcję płynącą z zaproszenia dziewczyny. Wprost nie mógł doczekać się dogłębnego przestudiowania jej charakteru - czynienie tak z niemal każdą napotkaną osobą zaczęło przeradzać się w obsesję. Określić konkretne cechy, przewidzieć zachowanie w każdej sytuacji.
- Towarzyszyć pannie będzie dla mnie zaszczytem - przemówił nienagannie uprzejmym tonem, z lekka chyląc przed damą głowę - Zaś jeśli chodzi o prowiant, będę mógł zaoferować podzielenie się, podobnież z ciepłym okryciem czy wodą.
Faktycznie nie stanowiło to dla niego żadnego problemu, zwłaszcza jeśli chodziło o jedzenie. Trudno było się dziwić jego słabości, biorąc pod uwagę nie tylko opłakany stan fizyczny, ale też doprawy niewielkie racje żywieniowe, jakie starannie sobie wyznaczał.
- Właśnie kończyłem postój - odrzekł po chwili spokojnie - Jednak jeśli panna jest zmęczona, móglibyśmy...
Nie dokończył, bowiem niespokojna od dłuższego czasu gipsoda zarżała głośno i stanęła dęba. Chłopak uchylił się w ostatniej chwili, unikając trafienia kopytem, i zerknął ponuro na swego wierzchowca. Wyraz jego twarzy zmienił się jednak, gdy wyczulonym słuchem pochwycił jakiś szmer. Prędko obrócił głowę w kierunku, z którego dobiegał dźwięk. Do jego nozdrzy dobiegł wyraźnie zapach dymu.
- Jeśli nie mylę się, ktoś w naszym pobliżu właśnie zadecydował się na rozbicie obozowiska - uprzejmie spojrzał na Lilly, chcąc dać do zrozumienia, iż pozostawie jej decyzję odnośnie postąpienia z obcymi przybyszami. Być może zachowywałby się bardziej oschle, gdyby była mężczyzną - bo jeśli chodziło o kobiety, nawet niegdyś torturując je, zachowywał, o ironio, dobre maniery.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
Awatar użytkownika
Lilly
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilly »

Na twarzy Lilly zagościł szeroki uśmiech, uwidaczniający białe zęby. Nie spodziewała się takiej reakcji wędrowca. Przez chwilę zaczęła się zastanawiać ile potrwa zanim zdoła uleczyć jego rany, chociaż miała nadzieję, iż mężczyzna nie dowie się o jej zdolnościach.
Musiała dokładnie rozplanować co zamierzała robić i w jakim tempie, tym bardziej że nie potrafiła wyleczyć wszystkiego w mgnieniu oka. Zawsze to trwało...
Z uwagą słuchała każde słowo rozmówcy.
- Miło z Twej strony panie, iż tyle pomocy mi oferujesz. - Delikatnie skłoniła głową i nagle się cofnęła.
Klątwa by najmniej nie wyglądała na zadowoloną, gdy stanęła dęba. Mimochodem na jej twarzy pojawiło się przerażenie, które ustąpiło uldze, gdy do niczego poważnego nie doszło.
- Obozowisko? Przybysze? - chwilowo zdezorientowana rozejrzała się dookoła.
- I znów to samo! Już drugi raz dzisiaj! Jak mogłam nie zauważyć... - mimochodem spojrzała w stronę obozowiska. Dopiero teraz uświadomiła sobie iż po lesie roznosi się zapach palonego drewna.
Na jej twarzy przez moment malowało się zaciekawienie i dopiero gdy się ogarnęła, jak zwykle serdecznie się uśmiechnęła.
- Można by panie sprawdzić, czy przybyszom w obozowisku czegoś nie potrzebuje. - W jej oczach pojawiła się malownicza chęć opieki i troski. - Skoro jesteśmy nieopodal. - Dodała po chwili.
Bo jakby na to nie patrzeć byli na tym samym trakcie i nie uniknęliby przejścia tuż obok tamtego miejsca.
Ostatnio edytowane przez Lilly 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Jedyna piosenka, którą potrafi zagrać Lilly

Marzenia istnieją tylko po to,
aby móc żyć i tworzyć,
dzięki rzeczywistości
powstałej z fantazji...

Lilly McLoretain
Awatar użytkownika
Dannyl
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf morski
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dannyl »

Dannyl popatrzył na rozżarzone kawałki drzewa. Po czym zamknął na moment oczy. Wysłuchał otaczającej przyrody i sięgną umysłem dalej. Gdy dotarło do niego, że trakt którym podążał ginie gdzieś w dalszej części boru. był bowiem przekonany, że to bardzo mały i chwilami gęsty las. Musiał jednak pomylić się, ponieważ las był duży i rozciągał się jakieś 20 kilometrów dalej. O ile to nie był tylko jego fragment.
- Nie ma sensu jechać dalej, ostanę tu na tę jedną noc.- powiedział do towarzyszącego mu smoka. Kawiri otrząsną popiół z łusek i popatrzył w głąb lasu. Tam gdzie stali podróżnicy. Dan jednak nie zwrócił na to uwagi. Chwycił za plecak i wyciągnął z niego kawałek płótna. Powiesił go bo 2 gałęziach i powstał dach jego tymczasowego mieszkania. Położył rękę na ziemi i zaczął prosić rośliny by wyrosły i owinęły konary owego drzewa. Tak powstały ściany. Elf ułożył na posłanie trochę suchego mchu i popatrzył z uznaniem na swoje dzieło. Po czym wrócił do ogniska by się ogrzać. Nałożył sobie kaptur na głowę. nie widział bowiem kto przebywa w tamtych zaroślach.
Ostatnio edytowane przez Dannyl 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Angela
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Angela »

        Szła przez gęsty las. Pomimo wczesnej pory panowały tu ciemności. Była już zmęczona, a do tego Lucian narzekał głośno, na to że jest nudno, na to, że przez jej zły humor one też wpada w depresję i na to, że musiał utknąć w umyśle niedouczonej czarodziejKI (ze wszystkich ciekawych osób płci męskiej na świecie).
        Zamknij się, warknęła Angela, jednak Lucian chyba nawet tego nie usłyszał. Niestety, nie miała sposobu, by uciszyć czarodzieja - był o wiele silniejszy od niej.

        I to właśnie przez niego zwracała większą uwagę na to, co dzieje się w jej głowie, niż na słabo widoczną wśród zarośli. I właśnie dlatego nie zwróciła uwagi na poblask i zapach dymu, niosący się z wiatrem. I wreszcie, właśnie dlatego wpadła z impetem na dwójkę stojącą nieopodal, nieomal nie przewracając dziewczyny.
- A niech to! - w tym miejscu rzuciła przekleństwo, które nie do końca odpowiadało damie a także jej usposobieniu. - Bardzo was przepraszam!
        I patrz, co żeś narobił, rzuciła do Luciana.
        Ja?, żachnął się czarodziej. A kto wybrał drogę przez ciemny las? I kto akurat kierował tym ciałem, jakże mądrze nie patrząc się przed siebie?
Ostatnio edytowane przez Angela 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Widać, iż lubi udzielać pomocy innym. Skoro i tak nie mamy większego wyboru... Szczerze mówiąc, chwilowo nie pragnął większej ilości towarzyszy. Czerwonowłosa wydawała się być dobrą osobą, by spędzić z nią dłuższy czas i dogłębnie ją poznać. Skoro jednak dama miała życzenie - a któż wie, może napotkają kogoś równie interesującego?
Spotkanie z więcej niż jedną osobą oznaczało też inną sprawę. Paul wyciągnął z sakwy przy siodle gipsody wyświechtany, ciemny płaszcz i narzucił go na siebie. Kaptur skrył twarz młodzieńca częściowo, nie pogrążając jej w nieprzeniknionym cieniu.
- Skoro jesteśmy - zgodził się spokojnie, poprawiając zapięcia części uprzęży - Musi być to bardzo zmęczony wędrowiec, pewnie podróżował całą noc, skoro dopiero koło południa rozbija obóz.
Klątwa nie chciała się uspokoić. Chłopaka zirytowało to i surowo nakazał klaczy zaprzestać tanecznych podrygów. Denerwowało go to bardzo, bowiem czuł się ośmieszany przez swego wierzchowca.
Gdy ponownie podniósł wzrok na na Maie, zamrugał zaskoczony. Był pewien, że jeszcze przed chwilą była tylko jedna, w dodatku wyrażająca się kulturalnie dziewczyna.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
Awatar użytkownika
Lilly
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lilly »

Lilly była zadowolona z możliwości poznania nowych osób. Jednak jej serce tłukło się, bezczelnie upominając o nieśmiałości Maie wobec innych. Wielokrotnie zastanawiała się, czy robiła na ludziach wystarczające wrażenie, by dobrze ją postrzegano, lecz nigdy o to nie zapytała, gdyż owe słowa nie przechodziły przez jej gardło.
Gdy już miała się zwrócić w stronę obozowiska nieznajomego, nagle poczuła jak coś na nią wpadło. Zachwiała się mocno, chwilowo tracąc równowagę. Natychmiast odzyskała stabilną postawę i nie zastanawiając się długo, zwróciła swą twarz ku nieznajomej, wpierw słysząc przekleństwa, których sama nigdy by nie powtórzyła i jej przeprosiny.
- Nic się nie stało. - Zamrugała powiekami, najwidoczniej zastanawiając się w jaki sposób znalazła się tutaj owa nieznajoma. - Czy niesiesz ze sobą jakieś wieści? - spokojnie zapytała, lecz dopiero po chwili. Najwidoczniej musiała się zebrać w sobie i dostosować do nowej sytuacji.
Kątem oka rozejrzała się czy w pobliżu wciąż jest Rosario, lecz najwidoczniej ten pegaz musiał zboczyć ze ścieżki i zawędrować nieco bardziej wgłąb lasu, gdyż nigdzie go ani nie widziała, ani nie słyszała.
- Rzadkością jest by na tym trakcie było aż tyle osób. - Dodała bez zastanowienia z łagodnym uśmiechem, przyglądając się nieznajomej. - A w dodatku wędrujesz pani bez wierzchowca... Podróż zapewne była ciężka. - Przez ramię spojrzała na Paula i jego Klątwę, chwilę później zerknęła w stronę obozowiska, by jej wzrok znów powrócił do nieznajomej.
Widać było iż nieco się zaczyna gubić, przy takiej liczbie osób, a czasami jej ruchy zdawały się ukazywać płochą naturę kobiety. Dopiero po dłuższej chwili znów stała pewnie, a na jej twarzy widniał serdeczny uśmiech.
Jedyna piosenka, którą potrafi zagrać Lilly

Marzenia istnieją tylko po to,
aby móc żyć i tworzyć,
dzięki rzeczywistości
powstałej z fantazji...

Lilly McLoretain
Awatar użytkownika
Angela
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Angela »

- Nie taka znów ciężka. - Powoli odzyskiwała typowy dla siebie spokój. - Nie mam za wiele bagażu. A konia po prostu jakoś tak nie było okazji zdobyć - wzruszyła ramionami.
        I po co z nimi gadasz?, irytował się Lucian. Tracimy czas.
        I tak powinnam zrobić przerwę i coś zjeść, odparła chłodno, pilnując, by nie udzielił jej się znów humor czarodzieja. Równie dobrze mogę to zrobić w miłym towarzystwie, w przeciwieństwie do tego, w jakim się zazwyczaj obracam.

        Lucian wykonał mentalny odpowiednik prychnięcia, ale nie oponował więcej. Angela uśmiechnęła się do kobiety przyjacielsko, zauważając jej zdenerwowanie.
- Jestem Angela, czarodziejka - przedstawiła się. - Z kim mam przyjemność?
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Widział, jak jego nowa towarzyszka rumieni się, jeszcze bardziej nieśmiała niż przypuszczał. Mówiła powoli i spokojnie, ale Paul dobrze widział jej zdenerwowanie. Obojętnym wzrokiem prześlizgnął się na nowo przybyłą. Na pewno była ładna, choć to raczej niespecjalnie go interesowało. Sam uważał siebie za najlepszy przygląd, iż to nie wygląd stanowi o człowieku.
Podróżuje pieszo, jak widać. Lekko zmrużył oczy, gdy promień słońca przeniknął przez liście i spoczął na jego twarzy. Klątwa chwilowo uspokoiła się, a obca zwana Angelą jeszcze nie zaszczyciła klaczy i jej specyficznego właściciela spojrzeniem. Paul zastanawiał się, czy brunetka okaże się równie opanowana i taktowna jak... Psiakrew, przecież się sobie nie przedstawiliśmy.
Poczuł oburzenie względem samego siebie. I on, tak perfekcyjnie opanowawszy kulturę osobista, zapomniał o tak podstawowej rzeczy jak wyjawienie swojego imienia?
Cóż. Teraz nie wypadało już się wtrącać; trzeba było poczekać, aż czerwonowłosa zdradzi swe miano, zresztą to do niej Angela skierowała słowa. Podróżowanie w towarzystwie kobiet... Hm. Mogło być i ciekawiej, i nudniej, jednak z reguły to panienki okazywały się bardziej tolerancyjne względem Paula. Miał tylko nadzieję, iż na razie skończą rozmowę dość szybko, odczuwał bowiem palące pragnienie, a wszak nie wypadało gasić go podczas konwersacji.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
Zablokowany

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości