Kazała mi je zamieścić, pod pretekstem dzielenia się wyobraźnią...Mam jeszcze kilka takich "opowiadań miłosnych", ale to musicie wyrazić zgodę i chęci

Wieczór zapowiadał się znakomicie, gwiazdy świeciły bladym blaskiem, a Aravira znów siedziała sama pogrążona w rozmyślaniach, jakby tu zapełnić sobie wieczór nie upijając się kompletnie. Karczma była pełna tłuszczy i gawędziarzy, jednakże patrzący z ukosa na piękną samotną kobietę, wychylającą już drugi kubek mocnego winogronowego wina. Tępym wzrokiem, szafirowych oczu patrzyła po ścianach, szukając choć jednej dziury w hebanowych deskach. Szatynowe włosy połyskiwały odbitym światłem chwiejącej się świecy. Przy barze wybuchła jakaś rozróba.
„Pewnie znów bronią honoru jakiejś sztucznej, słodziutkiej damulki.” Westchnęła tylko i szybko otarła wierzchniem dłoni łzy, które napłynęły do jej oczu. Czerwone usta wygięły się w żałośnie wyglądającą podkówkę.
Już miała zamówić kolejną porcję wina, kiedy do karczmy wszedł żywym krokiem jakiś młodzieniec. Zdawało jej się że skąd zna tego jakże przystojnego Mulata. Ich oczy na chwilę się spotkała, zatopiła się w morzu tych głębokich brązów wstała i mimowolnie poprawiła włosy. Na jej czerwonkawe usta wypełznął nieśmiały uśmiech. Młodzieńcem owym był jej przyjaciel sprzed wielu laty. W czasach dzieciństwa razem spędzali wolny czas, lecz w wieku młodzieńczym on wyjechał gdyż przejawiał niezwykły talent muzyczny, później Aravira słyszała o nim tylko pogłoski, że był najlepszym artystą od czasu Księcia Trubadurów, na królewskim dworze.
On od razu ją rozpoznał. Miał taki piękny uśmiech, urzekający od samego spojrzenia. Przebił się przez pijany tłum.
- Moja kochana! Moja Aravira – rzekł i uniósł jej figlarne ciało ponad powierzchnię podłogi. Dziewczyna spłonęła rumieńcem. Spojrzał jej w oczy, przypomniała sobie te wspólne jesienne popołudnia kiedy to leżeli skąpani ciepłem rozgrzanego kominka. Po chwili straciła z oczu ową wizję. Uriel zakrzyknął zaraz by zwolnili im alkierz.
Gdy przerobili już dwa dzbany przedniego wina, mężczyzna zaintonował piękną pieśń o pewnej dziewczynie, która potajemnie kochała się w swoim przyjacielu.
Po skończonej popijawie, w całkiem dobrym humorze, starzy przyjaciele wyszli w ciemną noc by trochę ochłonąć. Wędrowali cichymi uliczkami miasta wtuleni w siebie, szepcząc z cicha co było kiedyś, jak znali każdy tutejszy zakamarek, jak razem bawili się w łapanie świetlików i nocnych motyli. Dotarli do pustej, ślepej uliczki, otoczonej z dwóch stron wysokimi kamienicami, których okna były zabite deskami.
Aravira nieśmiało chwyciła jego dłoń i pociągnęła za sobą w mrok otaczający ich dawną kryjówkę. Na końcu owej ślepej drogi, kiedyś stał mały drewniany domek, w którym pośród barłogu zawsze kryli się przed dziwnymi spojrzeniami ludzi. Teraz zostało z niego tylko kilka desek.
- Pamiętasz Araviro, te nasze lata dziecięce, kiedy to... – zaczął, lecz nie zdążył skończyć, otóż dziewczyna z roziskrzonymi oczami podeszła do niego i zatopiła swoje miękkie wargi, w jego pięknym rozśpiewanym uśmiechu.
Przyciągnął ją do siebie, a ich usta połączyły się na dłuższą chwilę. Języki rozpoczęły szaleńcze tango, nie dając spocząć drugiemu. Oderwali się od siebie na chwilę patrząc na siebie jak dwa wygłodniałe wilki. Aravira zanurzyła dłoń w jego szczeciniastych, kruczoczarnych włosach, zachwycając się ich sztywnością. Spojrzała na niego lubieżnie.
- My nie powinniśmy...- znów nie dokończył, gdyż dziewczyna przejechała językiem po jego tętniącej szyi, nagle lekko zatopiła białe zęby w jego miękkim ciele. Jękną z wolna krew w okolicach bioder zaczęła szybciej krążyć, naprężając jego męskość.
Aravira poczuła jego podniecenie, widziała to w jego brązowych oczach, które nachalnie wpatrywały się w jej zwiewną szatę z dość dużym dekoltem. Nagle coś w niej pękło, znów zaczynało się to co zawsze się z nią działo kiedy była podniecona. Jej oczy zapłonęły żywym ogniem, szybkim wężowym ruchem oblizała ponętne wargi i zagryzła je. Chłopak stał jakby zahipnotyzowany. Demonicznie się uśmiechając rozerwała jego koszulę jednym pociągnięciem ukazując wspaniale wyrzeźbiony tors. Zimną dłonią przejechała pomiędzy jego lekko zarysowanymi piersiami, kierując się w niższe partie jego ciała. Z jednego ramienia zsunęło się ramiączko ukazując alabastrowe ramię, które zostało otoczone czułymi pieszczotami Uriela. Kobieta lekko się zachwiała i szata delikatnie zjechała z jej nagiego ciała.
Okazałe piersi pięknie uginały się pod ciężarem jego dużych męskich rąk, jedwabne pończochy lekko połyskiwały w świetle księżyca. Aravira rozpięła guzik od spodni, w sumie nawet go nie rozpięła, gdyż jego wzwiedziony penis dosłownie rozsadził materiał. Wciąż diabelsko się uśmiechając, nachalnie zaczęła pieścić jego potęgę. Odchylając do tyłu głowę mężczyzna cicho pojękiwał, gdy włożyła jego rozgrzanego członka do ust wprost nie mógł się powstrzymać, szarpnął ją za włosy i wchodził coraz głębiej w jej gardło.
Jej szatynowe włosy tańczyły wokół jego brązowych i muskularnych bioder. Dłonie Araviry powędrowały na jego pośladki, które ścisnęła, tak że pod jej paznokciami popłynęła krew. Czuła jak jego męskość pulsuje w jej ustach, zgrabnym ruchem wciągnęła jego członka i z nadnaturalną szybkością pieszcząc żołądź wężowatym językiem. Jej sutki stwardniały i kusiły swymi nastroszonymi kształtami. Spojrzała na niego z dołu, kiedy radośnie wytrysnął na jej ogromny biust. Szybko podniosła się i podciągnęła jego głowę do swoich ust. Zatopił się w pocałunku i złapał ją za prawą nogę unosząc ją lekko do góry. Jego dłoń zjechała po jej gładkim wzgórku, zatopił palce w jej rozgrzanej pochwie. Sapnęła cicho i tym razem zaczęła szybkimi ruchami pobudzać jego męskość jeszcze bardziej, ogniki w jej oczach, tańczyły jakby wybijając coraz szybsze tempo.
W pewnym momencie ciałem kobiety targnęły dreszcze, wężowy język przejechał po wargach mężczyzny, lekko zaskoczony wszedł w nią z impetem. Gorąco jakie go spotkało, niemal wywróciło jego gałki do tyłu czaszki. Ryknął z rozkoszy, wbijając się coraz głębiej w demoniczne ciało, Kobieta syczała z rozkoszy i zaparła się na starej kamienicy. Znów zatopiła zęby w jego szyi. Tym razem jednak on przywodził ją do ściany i uniósłszy drobne ciało napierał w jej krocze z całej siły, ślepa uliczka wypełniła się głośnymi krzykami i jękami. Jej oczy zamieniły się w dwie jarzące kule ognia, każdy jęk, każde westchnienie przepełniały jego zmysły dodatkowymi bodźcami rozkoszy. Jej dłonie wsparte na jego plecach oplotły go niczym, bluszcz stare mury. Chciała więcej i więcej. Uriel wpił się w jej szybko opadające i wznoszące się piersi, których sutki kusząco sterczały na nocnym powietrzu. Były jakby idealnie dopasowane do jego dłoni, wlewały się pieszcząc nerwy jego muzycznych dłoni.
Kobietą wstrząsnęły dreszcze, spazm orgazmu zaczął promieniować z podbrzusza ku całemu ciału. Uriel pchnął ostatni raz, wypełniając ją swą ambrozją. Nocną ciszę przerwał przeciągły krzyk, zwykłej dziewczyny. Gdy Uriel padł na ziemię, wężyca zbliżyła się do niego drapieżnie ruszając biodrami. Jej oczy płonęły żarem, język nieprzerwanie zmysłowo otulał jej wargi, z tyłu gdzieś zaświszczał ogon, diabelsko rozpalając żądzę w umyśle chłopaka. Uśmiechnął się i dał zatopić w żywym ogniu jej ciała, oraz oczu.