Astron-Oris ⇒ [ Marchia Korony] Astron- oris
Oddała spojrzenie. A w jej oczach mógł dostrzec kręcące się łzy.
- Wolałabym być biedna i nie mieć wcale wiana gdyby to mogło zwrócić moim braciom życie - rzekła przełykając łzy. Widział, jak drży jej warga kiedy to mówiła.
- Mam trzydzieści lat, z czego siedem spędziłam poza granicami kraju. Jestem chora i skrywam w sobie więcej tajemnic niż ktokolwiek może wiedzieć i znieść. Nawet ojciec... i nie sądzę by istniał na tym świecie mężczyzna, który byłby w stanie to zrozumieć i tolerować - głos jej drżał. Czuła się tak jakby wszystkie rany otwarły się w niej na nowo. Otarła kilka łez wierzchem dłoni. I dopiero teraz mógł zobaczyć jak ręka jej drży. To nie było normalne drżenie i ona to wiedziała.
- Jedźmy... - dodała - ślub nie zaczeka.
- Wolałabym być biedna i nie mieć wcale wiana gdyby to mogło zwrócić moim braciom życie - rzekła przełykając łzy. Widział, jak drży jej warga kiedy to mówiła.
- Mam trzydzieści lat, z czego siedem spędziłam poza granicami kraju. Jestem chora i skrywam w sobie więcej tajemnic niż ktokolwiek może wiedzieć i znieść. Nawet ojciec... i nie sądzę by istniał na tym świecie mężczyzna, który byłby w stanie to zrozumieć i tolerować - głos jej drżał. Czuła się tak jakby wszystkie rany otwarły się w niej na nowo. Otarła kilka łez wierzchem dłoni. I dopiero teraz mógł zobaczyć jak ręka jej drży. To nie było normalne drżenie i ona to wiedziała.
- Jedźmy... - dodała - ślub nie zaczeka.
Kiedy zaczęły płynąć jej łzy, podjechał bliżej. Nim się spostrzegł jego dłoń musnęła jej prawy policzek, wycierając łzy.
- Życia nie można przywrócić, ale myślę że Twoi bracia pragnęli by dla Ciebie jak najwięcej szczęścia. Więc żyj tak by uśmiechali się patrząc na nas z ziemi zwycięzców.
Kiedy zobaczył jej dłonie, ujął je w swoje, pogładził , po chwili ucałował. Po tym geście jakby obudzony ze snu, spojrzał na nią, wyraźnie zastanowił się nad tym co robi i uśmiechając się przepraszająco cofnął swoje dłonie.
- Wybacz Pani, ale masz racje dziś jest wesoły dzień...cieszmy się nowym pokojem dla Lirien.
Na jego twarzy widniał teraz wstyd i jakby jasna blizna zrobiła się lekko zaróżowiona. Spuścił głowę spoglądając pod kopyta swojego konia.
- Wybacz...- wyszeptał, drapiąc się ze zdenerwowania po bliźnie na dłoni. Zresztą skóra wokoło rany, wyglądała na zniszczoną właśnie z nawyku drapania do krwi.
- Życia nie można przywrócić, ale myślę że Twoi bracia pragnęli by dla Ciebie jak najwięcej szczęścia. Więc żyj tak by uśmiechali się patrząc na nas z ziemi zwycięzców.
Kiedy zobaczył jej dłonie, ujął je w swoje, pogładził , po chwili ucałował. Po tym geście jakby obudzony ze snu, spojrzał na nią, wyraźnie zastanowił się nad tym co robi i uśmiechając się przepraszająco cofnął swoje dłonie.
- Wybacz Pani, ale masz racje dziś jest wesoły dzień...cieszmy się nowym pokojem dla Lirien.
Na jego twarzy widniał teraz wstyd i jakby jasna blizna zrobiła się lekko zaróżowiona. Spuścił głowę spoglądając pod kopyta swojego konia.
- Wybacz...- wyszeptał, drapiąc się ze zdenerwowania po bliźnie na dłoni. Zresztą skóra wokoło rany, wyglądała na zniszczoną właśnie z nawyku drapania do krwi.
Evanlyn nie poznawała swojego dawnego dowódcy. Po raz kolejny robił coś czego po prostu nie pojmowała. Z każdą chwilą stawał się dla niej co raz większą tajemnicą, nie wiedziała czy poznaje go teraz, czy znała go wcześniej. To wszystko było jak dziwny, zupełnie abstrakcyjny sen. Niestety dłonie Evanlyn nie przestały drżeć nawet po naciskiem jego dłoni. To było niezależne od niej. Chwilę jeszcze potem mógł widzieć jak drżą. Na szczęście w końcu przestały. Evanlyn zmartwiła się, to już drugi raz tego dnia. wyglądało na to, że medycy mieli rację... choroba się pogłębiała.
- Nic się nie stało.. - powiedziała cicho, prawie szeptem. I od tej pory jechali w milczeniu.
- Nic się nie stało.. - powiedziała cicho, prawie szeptem. I od tej pory jechali w milczeniu.
Pod pałacem panował już zgiełk, mnóstwo zaproszonych gości właśnie przyjechało by bawić się na uczcie. Na głównym placu odebrano od nich konie, Ellestill pomógł zeskoczyć swojej towarzyszce i podał jej ramię. Weszli po schodach, Ellestill lekko kulał, nie było to może widoczne z daleka, ale kiedy szło się koło niego, nie dało się tego nie zauważyć. Przeszli przez główny hol dworku, Ellestill witał się ze znanymi sobie ludźmi, przedstawiając wszystkim Evanlyn. Zamieniali kilka pojedynczych słów, pozdrowień ale nic szczególnego. Ponieważ zostało im trochę czasu, a w zasadzie wyglądało na to że arcyksiążęce się spóźni, przeszli się wzdłuż podcieni wychodzących na ogród. W końcu jednak pojawił się, ślub odbył się w głównej świątyni, była to pełna ceremonia, wykwitnie i dokładnie przygotowana. Potem odbyło się coś na czym bardziej zależało zebranym - uczta. W największych dwóch salach przygotowano ucztę dla wszystkich gości. W pierwszej stał wielki stół ustawiony w podkowę gdzie odbywała się jadalna część uczty. W drugiej jeszcze większej sali, złączonej z ogrodem, można było potańczyć lub zaczerpnąć świeżego powietrza.
Eohaid przeniósł na rękach Calisi od świątyni aż na próg sali jadalnej. Nie mógł oderwać oczu od swojej żony uśmiechając się do niej szeroko. Obydwoje zasiedli na górze stołu, w centralnym miejscu, po prawej stronie Calisi siedział Ellestill dalej jego towarzyszka. Kiedy wszyscy już usiedli, wojownicy uderzając dnem kufli o stół krzyczeli " przemowa, przemowa" inni zaś " gorzko, gorzko". Kobiety uśmiechały się i subtelnie klaskały w dłonie.
- No to się zaczęło - uśmiechnął się żartując z sytuacji Ellestill i nalał wino do kielicha towarzyszki. - Długie przemówienia przed nami teraz...
Eohaid przeniósł na rękach Calisi od świątyni aż na próg sali jadalnej. Nie mógł oderwać oczu od swojej żony uśmiechając się do niej szeroko. Obydwoje zasiedli na górze stołu, w centralnym miejscu, po prawej stronie Calisi siedział Ellestill dalej jego towarzyszka. Kiedy wszyscy już usiedli, wojownicy uderzając dnem kufli o stół krzyczeli " przemowa, przemowa" inni zaś " gorzko, gorzko". Kobiety uśmiechały się i subtelnie klaskały w dłonie.
- No to się zaczęło - uśmiechnął się żartując z sytuacji Ellestill i nalał wino do kielicha towarzyszki. - Długie przemówienia przed nami teraz...
Eohaid wstał z krzesła uniósł kielich, ręką dał znak by zamilkli.
- Drodzy goście, jestem rad iż przybyliście w tak ważny dla mnie i mojej żony dzień - uśmiechnął się do Calisi na dźwięk słowa "żona" - Dziękuje każdemu z was za trud jaki włożyliście w to aby ten ślub i uczta były jak najwspanialsze. Chciałem jednak wznieść toast za boginię Epone, jako że czuwała nade mną, zsyłając ci tę piękną niewiastę i dając mi ją za żonę. I za Ciebie Calisi - ujął lekko jej dłoń i zwrócił się bezpośrednio do niej - Oby nigdy nie zszedł uśmiech z Twojej twarzy i żebyś już zawsze byłą szczęśliwa.
Uniósł kielich, mężczyźni z krzykiem poderwali swoje naczynie do góry, uderzyli o kielichy sąsiadów i wypili do dna.Rozległy się trzaski kiedy każdy kielich został rzucony o ziemie, służba zaś już nalewała w nowe naczynia stojące na stole. Eohaid spojrzał na żonę oczekując czy ona chce rzec jakieś słowa. Z tylnej części stołu znów ktoś krzyknął " gorzko , gorzko"
- Drodzy goście, jestem rad iż przybyliście w tak ważny dla mnie i mojej żony dzień - uśmiechnął się do Calisi na dźwięk słowa "żona" - Dziękuje każdemu z was za trud jaki włożyliście w to aby ten ślub i uczta były jak najwspanialsze. Chciałem jednak wznieść toast za boginię Epone, jako że czuwała nade mną, zsyłając ci tę piękną niewiastę i dając mi ją za żonę. I za Ciebie Calisi - ujął lekko jej dłoń i zwrócił się bezpośrednio do niej - Oby nigdy nie zszedł uśmiech z Twojej twarzy i żebyś już zawsze byłą szczęśliwa.
Uniósł kielich, mężczyźni z krzykiem poderwali swoje naczynie do góry, uderzyli o kielichy sąsiadów i wypili do dna.Rozległy się trzaski kiedy każdy kielich został rzucony o ziemie, służba zaś już nalewała w nowe naczynia stojące na stole. Eohaid spojrzał na żonę oczekując czy ona chce rzec jakieś słowa. Z tylnej części stołu znów ktoś krzyknął " gorzko , gorzko"
Calisi była zdenerwowana ale szczęśliwa, chyba najszczęśliwsza w swoim krótkim życiu. Nieprzyzwyczajona jednak do obecności tylu ludzi potrafiła się jedynie uśmiechnąć. Upojona szczęściem nawet nic mówić nie chciała. To było dla niej niesamowite przeżycie. Nigdy nie przypuszczała, że inni ludzie będą cieszyć się jej szczęściem. Ale tak właśnie było.
Calisi była zapatrzona w Eohida, a on w nią. Kiedy zrozumiał, że księżniczka, a w zasadzie już arcyksiężna nie chce nic powiedzieć przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zabrani goście zaczęli wiwatować i cieszyć się na ten widok. Calisi słyszała już tylko ich głosy, sama zamknęła oczy i dała się po prostu całować. Z twarzy małżonków nie schodziły szerokie uśmiechy. I nawet zebrani goście szybko zrozumieli, że oboje są w sobie zakochani do szaleństwa. Calisi stała się nadzieją, że w końcu małżeństwo arcyksięcia będzie trwałe.
Kiedy usiedli na powrót przy stole dziewczyna przyjżała się zebranym. O dziwo dopiero teraz dotarło do niej, że Elestil nie jest sam. Wcześniej widziała dziewczynę, ale dopiero teraz zrozumiała, że to jego towarzyszka. Chciała zapytać Eohida, ale Elestil siedział na tyle blisko, że nie było sensu. Pochyliła się ku wojownikowi z uśmiechem. Lubiła go, naprawdę go lubiła. Chyba tylko ona jedna nie znała jego wojowniczej i porywczej natury.
- Elestil... - powiedziała cicho pochylając się ku niemu.
- Kim jest Twoja piękna towarzyszka? Nie wspomniałeś o niej ani słowa? - zapytała Calisi z uśmiechem.
Calisi była zapatrzona w Eohida, a on w nią. Kiedy zrozumiał, że księżniczka, a w zasadzie już arcyksiężna nie chce nic powiedzieć przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zabrani goście zaczęli wiwatować i cieszyć się na ten widok. Calisi słyszała już tylko ich głosy, sama zamknęła oczy i dała się po prostu całować. Z twarzy małżonków nie schodziły szerokie uśmiechy. I nawet zebrani goście szybko zrozumieli, że oboje są w sobie zakochani do szaleństwa. Calisi stała się nadzieją, że w końcu małżeństwo arcyksięcia będzie trwałe.
Kiedy usiedli na powrót przy stole dziewczyna przyjżała się zebranym. O dziwo dopiero teraz dotarło do niej, że Elestil nie jest sam. Wcześniej widziała dziewczynę, ale dopiero teraz zrozumiała, że to jego towarzyszka. Chciała zapytać Eohida, ale Elestil siedział na tyle blisko, że nie było sensu. Pochyliła się ku wojownikowi z uśmiechem. Lubiła go, naprawdę go lubiła. Chyba tylko ona jedna nie znała jego wojowniczej i porywczej natury.
- Elestil... - powiedziała cicho pochylając się ku niemu.
- Kim jest Twoja piękna towarzyszka? Nie wspomniałeś o niej ani słowa? - zapytała Calisi z uśmiechem.
- Taki urok wesela - Evanlyn pochyliła się w stronę Elestila i szepnął mu wprost do ucha. Mimo, że kobieta średnio lubiła uczty musiała przyznać, że nie żałuje iż przyjechała. Nowa arcyksiężna była zaiste intrygująca. Miała nie tylko egzotyczny wygląd, któremu Evanlyn dokładnie się przyjrzała, ale w dodatku była elfką. Nie to jednak najbardziej przyciągnęła uwagę kobiety. To co zaskoczyło ją najbardziej to to, w jaki sposób arcyksiążę i księżniczka patrzyli na siebie. Evanlyn była przekonana, że ta para jest w sobie śmiertelnie zakochana. Tak jak spodziewała się ujrzeć młodą i piękną arcyksiężną, tak nie spodziewała się, że ujrzy parę zakochanych w sobie ludzi. Owszem, sądziła, że się lubią, darzą szacunkiem. Plotki o tym, że będzie to udane małżeństwo dotarły przecież już do stolicy. To jednak było coś więcej. Oboje promienieli i aż miło było na nich patrzeć. Nawet Evanlyn udzielił się miły nastrój i uśmiechała się pogodnie zapominając o rozmowie, która miała miejsce wcześniej. Kobieta miała szczerą nadzieję, że w końcu ich arcyksiążę zazna prawdziwego szczęścia.
Ellestill uśmiechnął się lekko. Z jego twarzy biło coś dziwnego, zwykle z łatwością odczytywała jego emocje, dziś jakby było ich za wiele. Wojownik dopiero po chwili patrzenia na Calisi, zareagował jakby przez tą chwilę bywał zupełnie gdzie indziej.
- Ona....to ..To jest córka jednego z moich wojowników. Evanlyn an Eainstayn, jej ród należy do bardzo zasłużonych zarówno dla mnie jak i Eohaida. Jednak wszyscy synowie zginęli na wojnach została tylko ona. Naszło mnie dziś by zaprosić ją na bal, jako towarzyszkę i o to jest - uśmiechnął się łagodnie.
Chwilę milczał, ale widać że zbiera już myśli, i wreszcie dodał jeszcze.
- Wiem to Twoje wesele pani, ale...czy to prawda że rada się dziś odbyła jakaś ? Doszły mnie o tym słuchy, a zmartwiło mnie to tym bardziej gdyż w takie dni jak ten, aby odciążyć arcyksięcia wszystkie sprawy powinny być kierowane do mnie. Dosyć zdumiała mnie ta sytuacja. I Jeszcze jedno, Pani...zmieniłem zdanie, spędziłem kilka godzina w moim pustym teraz dworze i ...wrócę chyba na wojnę, tam mam swoje miejsce, trzyma mnie coś, obowiązek , lokalność. A tutaj ...tak naprawdę nic mnie tutaj nie lubi, nikt nie czek, nie mam nikogo...-
Mówił to wszystko z wyraźnym smutnym tonem, jakby zwierzając się z tego co go bardzo boli. Teraz patrzył jej w twarz, oczekując jej słów.
- Ona....to ..To jest córka jednego z moich wojowników. Evanlyn an Eainstayn, jej ród należy do bardzo zasłużonych zarówno dla mnie jak i Eohaida. Jednak wszyscy synowie zginęli na wojnach została tylko ona. Naszło mnie dziś by zaprosić ją na bal, jako towarzyszkę i o to jest - uśmiechnął się łagodnie.
Chwilę milczał, ale widać że zbiera już myśli, i wreszcie dodał jeszcze.
- Wiem to Twoje wesele pani, ale...czy to prawda że rada się dziś odbyła jakaś ? Doszły mnie o tym słuchy, a zmartwiło mnie to tym bardziej gdyż w takie dni jak ten, aby odciążyć arcyksięcia wszystkie sprawy powinny być kierowane do mnie. Dosyć zdumiała mnie ta sytuacja. I Jeszcze jedno, Pani...zmieniłem zdanie, spędziłem kilka godzina w moim pustym teraz dworze i ...wrócę chyba na wojnę, tam mam swoje miejsce, trzyma mnie coś, obowiązek , lokalność. A tutaj ...tak naprawdę nic mnie tutaj nie lubi, nikt nie czek, nie mam nikogo...-
Mówił to wszystko z wyraźnym smutnym tonem, jakby zwierzając się z tego co go bardzo boli. Teraz patrzył jej w twarz, oczekując jej słów.
Calisi spoważniała, spojrzała uważnie na Elestila. Coś się z nim działo i nie miała pojęcia co. Po raz kolejny zwracał się też do niej, nie do Eohida. Jakby się wahał, jakby sam nie wiedział gdzie jest jego miejsce, czy tutaj, czy na wojnie, czy może jeszcze gdzie indziej. Widziała, że Elestil nie jest niczego pewien.
- Owszem, odbyła się, ale nie wiem czego dotyczyła, musisz porozmawiać z Eohidem... mnie nie chciał powiedzieć... mam nadzieję, że to nic poważnego. Co jak co, ale mimo wszystko wolałabym mieć udane wesele. Może odłóżmy to do jutra. Gdyby sprawa była bardzo pilna z pewnością jeszcze przed ceremonią zostałbyś wezwany - zamilkła na chwilę, musiała dobrać słowa do tego co chciała powiedzieć.
- Elestil... - Calisi ciągle pochylona była w jego stronę, a teraz położyła mu dłoń na przedramieniu.
- Zostań. Byłeś w domu tylko kilka godzin, dopiero co wróciłeś. Nie decyduj teraz, nie decyduj dzisiaj. Zastanów się. Rozmawiałam z Eohidem. Zupełnie nie wierzył mi, że chciałbyś odpocząć, ale w końcu się ugiął. Jeżeli więc będziesz chciał zostać - zostaniesz. Zostań na miesiąc, dwa... jeżeli będzie Ci źle zawsze możesz wrócić, ale nie decyduj od razu.
- To nie tak, że nikogo tu nie ma, ja jestem. Z jakiś powodów Ty stary wojowniku po raz kolejny zwracasz się do mnie i wiedz, że od tej chwili zawsze możesz na mnie liczyć. Będę Twoim przyjacielem dopóki będziesz tego chciał. W końcu to Ty i Twoi wojownicy strzegli nas na równinach. Jestem Ci wdzięczna, że posłuchałeś wtedy kobiety, która nie była arcyksiężną. Cokolwiek jednak zdecydujesz, nie rób tego dzisiaj, ani jutro, daj sobie czas... A dziś... - uśmiechnęła się, po czym wskazała ruchem głowy na towarzyszkę Elestila - baw się - masz z kim - Calisi spojrzała wprost na Evanlyn i uśmiechnęła się do niej szeroko. Kobieta odwzajemniła uśmiech i skłoniła głowę. Była ładna, wyglądała jednak na dość skromną. Calisi dostrzegła też, że musi być sporo starsza od niej. Na jej twarzy widniały już pierwsze, niewielkie zmarszczki. Miała jednak ładne spojrzenie, takie... tajemnicze, ale w gruncie rzeczy ciepłe.
- Weź ją do tańca - szepnęła jeszcze odsuwając się od wojownika i uśmiechając się zarówno do niego jak i wszystkich zebranych.
- Owszem, odbyła się, ale nie wiem czego dotyczyła, musisz porozmawiać z Eohidem... mnie nie chciał powiedzieć... mam nadzieję, że to nic poważnego. Co jak co, ale mimo wszystko wolałabym mieć udane wesele. Może odłóżmy to do jutra. Gdyby sprawa była bardzo pilna z pewnością jeszcze przed ceremonią zostałbyś wezwany - zamilkła na chwilę, musiała dobrać słowa do tego co chciała powiedzieć.
- Elestil... - Calisi ciągle pochylona była w jego stronę, a teraz położyła mu dłoń na przedramieniu.
- Zostań. Byłeś w domu tylko kilka godzin, dopiero co wróciłeś. Nie decyduj teraz, nie decyduj dzisiaj. Zastanów się. Rozmawiałam z Eohidem. Zupełnie nie wierzył mi, że chciałbyś odpocząć, ale w końcu się ugiął. Jeżeli więc będziesz chciał zostać - zostaniesz. Zostań na miesiąc, dwa... jeżeli będzie Ci źle zawsze możesz wrócić, ale nie decyduj od razu.
- To nie tak, że nikogo tu nie ma, ja jestem. Z jakiś powodów Ty stary wojowniku po raz kolejny zwracasz się do mnie i wiedz, że od tej chwili zawsze możesz na mnie liczyć. Będę Twoim przyjacielem dopóki będziesz tego chciał. W końcu to Ty i Twoi wojownicy strzegli nas na równinach. Jestem Ci wdzięczna, że posłuchałeś wtedy kobiety, która nie była arcyksiężną. Cokolwiek jednak zdecydujesz, nie rób tego dzisiaj, ani jutro, daj sobie czas... A dziś... - uśmiechnęła się, po czym wskazała ruchem głowy na towarzyszkę Elestila - baw się - masz z kim - Calisi spojrzała wprost na Evanlyn i uśmiechnęła się do niej szeroko. Kobieta odwzajemniła uśmiech i skłoniła głowę. Była ładna, wyglądała jednak na dość skromną. Calisi dostrzegła też, że musi być sporo starsza od niej. Na jej twarzy widniały już pierwsze, niewielkie zmarszczki. Miała jednak ładne spojrzenie, takie... tajemnicze, ale w gruncie rzeczy ciepłe.
- Weź ją do tańca - szepnęła jeszcze odsuwając się od wojownika i uśmiechając się zarówno do niego jak i wszystkich zebranych.
Ellestill pokiwał głową, nawet lekko się uśmiechnął jakby by lekko ulżyło na sercu.
- Dziękuje ci Pani.
Pokręcił jednak głową na pomysł tańca, sam nie tańczył najlepiej nigdy ,a teraz do tego ze swoją kulawą nogą, wątpił by coś dobrego z tego wniknęło. Z drugiej strony, Lirieńskie tańce trudno było nazwać trudnymi, od rytmiczne podskoki. Zastanawiał się chwilę, usługując Evanlyn dolewając jej wina, podając potrawy. Może Calisi miała dużo prawdy, nie rozmawiali teraz wogóle, ale nawet sama obecność kobiety, była dla niego bardzo miła. Dłuższą chwilę jeszcze milczał, kiedy pierwsze pary ruszyły do tańca, w końcu jednak uznał że nie można całe życie uciekać, może dlatego czuł się tu obcy, bo uciekał. Kiedy zobaczył że Evanlyn zjadła już posiłek, przechylił się do niej bliżej.
- W zasadzie..tak sobie pomyślałem...może masz ochotę zatańczyć ? O ile wiem to zwykle na takich ucztach się tańczy....To może pozwolisz ? - wyciągnął do niej rękę by jeśli zechce pochwycić jej dłoń.
- Dziękuje ci Pani.
Pokręcił jednak głową na pomysł tańca, sam nie tańczył najlepiej nigdy ,a teraz do tego ze swoją kulawą nogą, wątpił by coś dobrego z tego wniknęło. Z drugiej strony, Lirieńskie tańce trudno było nazwać trudnymi, od rytmiczne podskoki. Zastanawiał się chwilę, usługując Evanlyn dolewając jej wina, podając potrawy. Może Calisi miała dużo prawdy, nie rozmawiali teraz wogóle, ale nawet sama obecność kobiety, była dla niego bardzo miła. Dłuższą chwilę jeszcze milczał, kiedy pierwsze pary ruszyły do tańca, w końcu jednak uznał że nie można całe życie uciekać, może dlatego czuł się tu obcy, bo uciekał. Kiedy zobaczył że Evanlyn zjadła już posiłek, przechylił się do niej bliżej.
- W zasadzie..tak sobie pomyślałem...może masz ochotę zatańczyć ? O ile wiem to zwykle na takich ucztach się tańczy....To może pozwolisz ? - wyciągnął do niej rękę by jeśli zechce pochwycić jej dłoń.
Eohaid dłuższą chwilę uważnie przyglądał się rozmowie Ellestilla i Calisi, nie słuchał jej jednak. Potem zresztą jeden z arystokratów siedzący koło niego, zagadnął go w jakiejś sprawie. Bardzo szybko Calisi która skończyła rozmawiać ze starym wojownikiem, spostrzegła się iż jej mąż oraz arystokrata oczywiście prawią o kwestia politycznych a dokładniej handlu i podatków które trzeba opłacać za przejazd z marchii do marchii. Arystokrata uważał że ceny są za wysokie i że jego kupcy mają z tym problem. Eohaid wyglądał na zainteresowanego, ale chyba tylko z grzeczności. Calisi zdążyła rozpoznać miły, spokojny uśmiech choć absolutnie nie wyrażający chęć rozmowy dalej. Chyba dlatego w pewnym momencie przerwał mu w pół zdania ze słowami:
- Wybacz, ale chyba Calisi coś chce mi rzec. - uśmiechnął się jeszcze milej i przechylił do Calisi - powiedź że bardzo chcesz się przejść ? albo tańczyć ? albo cokolwiek..- uśmiech nie zszedł mu z twarzy, ale nabrał zupełnie innego charakteru, był to prawdziwy ciepły uśmiech. Zresztą przysunął się bliżej kobiety by skraść jej pocałunek.
W sali przeznaczonej do tańców ludzi było coraz więcej, a muzyka, okrzyki, oklaski , tupoty nóg , szelest sukni był coraz głośniejszy.
- Wybacz, ale chyba Calisi coś chce mi rzec. - uśmiechnął się jeszcze milej i przechylił do Calisi - powiedź że bardzo chcesz się przejść ? albo tańczyć ? albo cokolwiek..- uśmiech nie zszedł mu z twarzy, ale nabrał zupełnie innego charakteru, był to prawdziwy ciepły uśmiech. Zresztą przysunął się bliżej kobiety by skraść jej pocałunek.
W sali przeznaczonej do tańców ludzi było coraz więcej, a muzyka, okrzyki, oklaski , tupoty nóg , szelest sukni był coraz głośniejszy.
Evanlyn przyglądała się w milczeniu rozmowie Elestila z nową arcyksiężną, najwyraźniej znał ją, a ona jego i to w takim stopniu, że mogli pozwolić sobie na dość długą, zdaniem Evanlyn, rozmowę. Kiedy arcyksiężna uśmiechnęła się do niej, kobieta odwzajemniła uśmiech. Calisi wyglądała na naprawdę miłą osóbkę. Choć Evanlyn zaczęła się teraz zastanawiać, nad tym jak młoda musi być. Na pewno była młodsza od niej i to sporo, a Eohaid przecież młodzieńcem już nie był. Tak czy inaczej to był tylko jeden z wielu tematów na które rozmyślała. Elestil był milczący, choć bardzo uprzejmy, co nadal zaskakiwało Evanlyn. W zasadzie im dłużej byli na uczcie tym bardziej kobieta zapominała o przeszłości. Wiedziała, że może tylko na krótką chwilę, ale i tak cieszyła się, że wspomnienia jakoś odchodzą w dal choć na ten krótki czas. Z zamyślenia wyrwał ją głos Eletila. Spojrzała na niego jakby obudzona ze snu.
- Z miłą chęcią - odpowiedziała w końcu uśmiechając się i podając mu rękę.
- Z miłą chęcią - odpowiedziała w końcu uśmiechając się i podając mu rękę.
Calisi nie mogła przestać myśleć o Elestilu. Naprawdę się o niego martwiła. Stary wojownik wydawał jej się zmęczony, a wyjazd na kolejną wojną według arcyksiężnej to było ewidentne dopraszanie się o śmierć. Tak, czy inaczej miała nadzieję, że jeszcze przemyśli swoją decyzję.
Calisi spojrzała na Eohida i szybko zrozumiała, że mąż wcale nie ma ochoty na rozmowy o polityce. Nie śmiała się jednak wtrącać. Dopiero kiedy zwrócił się do niej, domyśliła się, że koniecznie ma go odciągnąć, od natarczywego już arystokraty. Uśmiechnęła się do niego szczerze, a jej oczy aż promieniały radością.
- Chodźmy się przejść - szepnęła mu na ucho. Eohaid wstał od stołu i podał dłoń Calisi, po czym zaczął prowadzić ją w tylko sobie znanym kierunku. Calisi zdążyła jeszcze zauważyć kontem oka, że Elestil wstaje i prowadzi Evanlyn do sali w której odbywały się tańce.
- Eohaid - zaczęła - Elestil pytał mnie o radę... powiesz mi w końcu co się stało? - zapytała.
Calisi spojrzała na Eohida i szybko zrozumiała, że mąż wcale nie ma ochoty na rozmowy o polityce. Nie śmiała się jednak wtrącać. Dopiero kiedy zwrócił się do niej, domyśliła się, że koniecznie ma go odciągnąć, od natarczywego już arystokraty. Uśmiechnęła się do niego szczerze, a jej oczy aż promieniały radością.
- Chodźmy się przejść - szepnęła mu na ucho. Eohaid wstał od stołu i podał dłoń Calisi, po czym zaczął prowadzić ją w tylko sobie znanym kierunku. Calisi zdążyła jeszcze zauważyć kontem oka, że Elestil wstaje i prowadzi Evanlyn do sali w której odbywały się tańce.
- Eohaid - zaczęła - Elestil pytał mnie o radę... powiesz mi w końcu co się stało? - zapytała.
Eohaid zmarszczył brwi, wyraźnie zdenerwowany. Przeszli przez salę by wyjść na mały balkon. Eohaid odsunął dłonią jasne włosy żony, z jej twarzy.
- Calisi...nie chce o tym mówić...To nasza noc, to nasza chwila, bez względu na to co przyniesie przyszłość, chce abyśmy teraz byli tylko ja i Ty. Niech się wali cały świat, wszystko wokół, ale ja chce widzieć w twoich oczach blask radości, spełnienia ....nic dziś nie ma znaczenia...po za nami - przygarnął ją mocno do siebie, poczuła jak jego dłonie zsuwają się po sukni by zatrzymać na jej biodrach.
Pocałował ją ogniście w usta, na chwilę zamknął oczy, oddając się całemu uczuciu go niej jakie wypełniało jego serce.
Po chwili mimo że odsunął się na tyle by mogli swobodnie rozmawiać, nadal trzymał ją na wyciągnięcie ramion od siebie nie puszczając.
- W jakiej sprawie radził się ciebie Ellestill ? - gładził ją po włosach , uśmiechając się łagodnie.
- Calisi...nie chce o tym mówić...To nasza noc, to nasza chwila, bez względu na to co przyniesie przyszłość, chce abyśmy teraz byli tylko ja i Ty. Niech się wali cały świat, wszystko wokół, ale ja chce widzieć w twoich oczach blask radości, spełnienia ....nic dziś nie ma znaczenia...po za nami - przygarnął ją mocno do siebie, poczuła jak jego dłonie zsuwają się po sukni by zatrzymać na jej biodrach.
Pocałował ją ogniście w usta, na chwilę zamknął oczy, oddając się całemu uczuciu go niej jakie wypełniało jego serce.
Po chwili mimo że odsunął się na tyle by mogli swobodnie rozmawiać, nadal trzymał ją na wyciągnięcie ramion od siebie nie puszczając.
- W jakiej sprawie radził się ciebie Ellestill ? - gładził ją po włosach , uśmiechając się łagodnie.
Ostatnio edytowane przez Eohaid 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Ellestill poprowadził kobietę do sali, uśmiechał się mimowolnie. Kilka osób spojrzało zdumionych na nich, jakby ostatnią rzeczą jaką się spodziewali był tańczący Ellestill na dzisiejszej uczcie.
- Uprzedzam że do mistrzów tańca nie należę. - ostrzegł kiedy stanęli na przeciw siebie. - ale mając taką towarzyszkę aż grzechem było by nie zatańczyć.
Skłonił się i rozpoczęli taniec, trafił się im dosyć spokojny i łagodny. Skrzypce grały spokojnie, bęben wybijał rytm ale za to przepięknie śpiewała kobieta. Poruszali się tak jak wszyscy, to zbliżając się i dotykając dłońmi, to znów cofając i kłaniając. Nawet aż tak źle nie poszło jak zapowiadał wojownik, choć nie miał on gracji wieloletniego tancerza.
- W zasadzie o czym rozmawia się w czasie uczt ? O czym Ty Pani masz ochotę prawić dzisiejszej nocy ?
Mówił spokojnie, patrząc uważnie ale łagodnie w jej oczy.
- Uprzedzam że do mistrzów tańca nie należę. - ostrzegł kiedy stanęli na przeciw siebie. - ale mając taką towarzyszkę aż grzechem było by nie zatańczyć.
Skłonił się i rozpoczęli taniec, trafił się im dosyć spokojny i łagodny. Skrzypce grały spokojnie, bęben wybijał rytm ale za to przepięknie śpiewała kobieta. Poruszali się tak jak wszyscy, to zbliżając się i dotykając dłońmi, to znów cofając i kłaniając. Nawet aż tak źle nie poszło jak zapowiadał wojownik, choć nie miał on gracji wieloletniego tancerza.
- W zasadzie o czym rozmawia się w czasie uczt ? O czym Ty Pani masz ochotę prawić dzisiejszej nocy ?
Mówił spokojnie, patrząc uważnie ale łagodnie w jej oczy.
Calisi spojrzała na niego poważnie. Uśmiech znikł z jej twarzy a w sercu pojawiło się zaniepokojenie jeszcze klika tygodni temu pewnie nie rzekłaby nic, teraz jednak była już inną osobą. Stała się uparta i pewna, że o niektóre rzeczy trzeba pytać.
- Eohiad... - powiedziała spokojnie, ale poważnie.
- Chcę wiedzieć. Nawet jeżeli miałbyś mi teraz oświadczyć, że jutro wyjeżdżasz na wojnę - chcę wiedzieć. Chcę wiedzieć na czym stoję. Jeżeli teraz każesz mi nie pytać będę o tym myśleć cały wieczór i noc. A być może jeżeli powiesz mi prawdą zniosę to lepiej niż sądzisz.
- Co do Elestila... martwię się o tego starego wojownika... Coś się z nim dzieje i nie wiem co... Już po raz kolejny przychodzi do mnie ze sowim zmartwieniem. Nagle uświadomił sobie, że jest samotny i nie ma czego szukać w swoim dworze. Jak to ujął, chyba chce wrócić na wojnę. Moim zdaniem to zły pomysł, ja wiem, że może kiedyś był dzielnym wojownikiem, ale jest już stary i powrót na wojnę to dopraszanie się o śmierć. On chyba strasznie przeżył rozstanie z Tantris i naprawdę czuje się samotny - westchnęła.
- Tak czy inaczej kazałam mu zaczekać z decyzją. Sądzę, że jeszcze to przemyśli.
- Eohiad... - powiedziała spokojnie, ale poważnie.
- Chcę wiedzieć. Nawet jeżeli miałbyś mi teraz oświadczyć, że jutro wyjeżdżasz na wojnę - chcę wiedzieć. Chcę wiedzieć na czym stoję. Jeżeli teraz każesz mi nie pytać będę o tym myśleć cały wieczór i noc. A być może jeżeli powiesz mi prawdą zniosę to lepiej niż sądzisz.
- Co do Elestila... martwię się o tego starego wojownika... Coś się z nim dzieje i nie wiem co... Już po raz kolejny przychodzi do mnie ze sowim zmartwieniem. Nagle uświadomił sobie, że jest samotny i nie ma czego szukać w swoim dworze. Jak to ujął, chyba chce wrócić na wojnę. Moim zdaniem to zły pomysł, ja wiem, że może kiedyś był dzielnym wojownikiem, ale jest już stary i powrót na wojnę to dopraszanie się o śmierć. On chyba strasznie przeżył rozstanie z Tantris i naprawdę czuje się samotny - westchnęła.
- Tak czy inaczej kazałam mu zaczekać z decyzją. Sądzę, że jeszcze to przemyśli.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość