Valladon[Wschodnia Brama] Samotnie czy w towarzystwie?

Wielki rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znajdziesz tu towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz znajdziesz to tutaj
Awatar użytkownika
Silv
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Ludzie
Profesje:

Post autor: Silv »

- Nie mam - odpowiedział. - Musimy poradzić sobie bez.
Silveren przez chwilę analizował sytuację, w której się znaleźli. Nie miał srebra, więc szanse w starciu z wilkołakiem drastycznie malały. Zdążył też już ocenić umiejętności szermiercze elfa i tutaj także nie był pewien swego, gdyby stanął z nim w szranki. Szanse były raczej równe i tego właśnie się bał. Równe szanse oznaczają, że jest pół na pół, że zginie. A to za duże ryzyko. Na szczęście nie działał w pojedynkę i to był główny atut braci LaVien.
- Hmm... Z tego, co podsłuchałem, ma zamiar opuścić miasto. Będziemy podążać za nim. Dopóki nie dowiemy się, kiedy była ostatnia pełnia, nie zaatakujemy, żebyśmy nie nadziali się na wilkołaka. Bez srebra nie mamy szans. Albo dojdziemy do tego, kiedy była pełnia, albo będziemy go śledzić do następnej i zaatakujemy go w następną noc po przemianie. Dodatkowo możemy wprowadzić go w jakąś pułapkę, ale to już będzie zależało od rozwoju sytuacji. Postaramy się go zamatować, aby dał wziąć się żywcem.
Awatar użytkownika
Adearin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adearin »

Adearin ziewnął. Nadal był śpiący, a to na ogół źle wróżyło. Znów wyjął bukłak z wodą i upił łyk. Musiał jak najszybciej zabić tą irytującą suchość w ustach, towarzyszącą mu od samego przebudzenia. Splunął na ziemię i znów odwrócił głowę w stronę swojego celu. - "A gdyby tak posłać szybką strzałę w plecy tego osiłka..." - pomyślał.
- Może szybka strzała zza rogu? - mruknął do brata.
Wiedział że ten plan był strasznie głupi, jednak na obecną chwilę nic innego nie przychodziło mu do głowy.
- Albo zabierzmy się w tą podróż razem z nim. Na szlaku nikomu się nie odmawia, a dodatkowo nikt nas tu nie zna... - dodał.
O dziwo drugi plan wydawał mu się o wiele bardziej realny niż pierwszy.
Awatar użytkownika
Silv
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Ludzie
Profesje:

Post autor: Silv »

Normalnie Silv pominąłby zadane z głupia frant pytanie, lecz była jedna istotna rzecz, której być może Adearin nie zarejestrował, a to mogłoby skutecznie skomplikować sprawy.
- Chcę go ująć żywcem. Wbij to sobie do głowy - odpowiedział.
Druga propozycja brata była już bardziej logiczna, z tym, że jego brat zbyt wolno myślał. Jego zwykle wolne tempo było teraz jeszcze bardziej zwolnione przez porannego kaca. Silveren już dawno rozpatrywał dwie opcje, tylko, że nie miał zwyczaju myśleć na głos. Mogą go śledzić i zwabić w pułapkę lub wyruszyć w podróż z nim. Jednak nie znając jego celu zbyt podejrzane byłoby podejść i zaproponować wspólną podróż. Naturalniej wyglądałoby to, gdyby spotkali się 'ot tak, przypadkiem' na szlaku.
- I weź się wreszcie ogarnij - upomniał brata. - Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam walczyć, a wtedy wolałbym żebyś miał celne oko.
Awatar użytkownika
Adearin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adearin »

Adearin oblizał wargi. Znów upił łyk wody, najgorszy w obecnej sytuacji był fakt, iż bukłak powoli robił się pusty, a na jakikolwiek pobyt w karczmie się nie zapowiadało. Młody łucznik otworzył torbę przewieszoną przez ramię i chwilę w niej grzebał. Z błyskiem o oku wyciągnął z niej małe zawiniątko. Odwinął szarą szmatę okalającą paczkę zapałek i własnoręcznie zawijanego papierosa. Włożył go do ust, po czym wyciągnął jedną zapałkę i odpalił o pudełeczko. Szybko przyłożył do końcówki i zaciągnął się przez filtr. Zamknął oczy i wypuścił z ust sporą smugę dymu. Od razu poczuł się lepiej. Czasem irytowała go władczość brata i głupie docinki, jednak przez tyle lat nauczył się je ignorować niemal z mistrzowską precyzją.
- Jesteśmy łowcami głów - powiedział, znów wypuszczając smugę dymu. - Od kiedy to bawimy się w łapanie celu na żywca?
Wyciągnął papierosa z ust i skierował filtrem w stronę brata, zachęcając, aby i ten spróbował.
- Nie martw się, to sam tytoń, bez specjalnych dodatków.
Awatar użytkownika
Silv
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Ludzie
Profesje:

Post autor: Silv »

- Od kiedy za żywca jest wyższa nagroda - odpowiedział Silv z tonem oznajmującym oczywistość tego stwierdzenia. Machinalnie wziął szluga i włożywszy do ust, zaciągnął się. Wypuścił dym, lecz papierosa trzymał dalej w dłoni, co było znakiem dla brata, aby wziął sobie nowego. Wciąż myślał nad planem. Nie podobała mu się ta misja. Im dłużej przyglądał się elfowi, tym mniej elfickich cech dostrzegał w jego obliczu. Zaczynał się zastanawiać czy aby nie tylko tutaj ogłoszenie się myliło. A przecież razem z bratem już od dawna pracowali nad pewnym zleceniem, bardziej intratnym i byłoby przykro gdyby stracili życie w jakimś pobocznym zadaniu. Poza tym zastanawiał się czy umiejętności ich aktualnego celu nie mogłyby im się przydać. Włożył papierosa do ust i tam go zostawił, a z plecaka wyciągnął kawałek papieru i węgla. Nabazgrał kilka słów na papierze i schował bryłkę. Wyciągnął papierosa z ust i wypuścił chmurę.
- Spotkamy się w stajni - rzucił do brata i zdecydowanym krokiem podążył w stronę niedoszłego celu. Udając, że na niego wpada, włożył mu do ręki zgniecioną wiadomość. Chwilę później rozpłynął się w tłumie.

Ciąg dalszy: Silv i Adearin
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

        Lądując, poczuła, że na coś upada. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu po teleportacji należy się gdzieś zmaterializować i to „gdzieś” jest zazwyczaj na ziemi, więc na coś się spada. W tym przypadku jednak podłoże wydawało się pionowe. Tei mignęła myśl, że ziemia nie powinna być pionowa. Pomyślała, że może wpadła na ścianę budynku. Potem jednak usłyszała zduszony jęk i poczuła, że upada razem z tym czymś, na co wpadła. Nie znała się kompletnie na architekturze Alaranii, ale nawet ona wiedziała, że ściany rzadko zawalają się pod ciężarem drobnej dziewczyny, a jeszcze rzadziej wydają dźwięki.
        To wszystko przemknęło jej przez głowę, zanim na dobre spotkała się z ziemią. A nie było to spotkanie przyjemne. Z pewnością nabiła sobie kilka porządnych siniaków. Najbardziej ucierpiała prawa ręka, którą odruchowo próbowała zamortyzować upadek. Poleżała sobie tak przez krótka chwilę, dochodząc do siebie po teleportacji i twardym lądowaniu, po czym z wahaniem otworzyła oczy.
        Zobaczyła kawałek brudnego bruku. Wydawało jej się, ze to nie bruk jest sprawca tej całej katastrofy, więc przewróciła się na plecy i uniosła na łokciach. Gdzieś w okolicach jej stóp leżało coś, co z tej perspektywy wyglądało jak sterta szmat, a więc nie najlepiej. Tea doszła do wniosku, że musiała wpakować się na jakiegoś przechodnia i oczywiście zwalić go z nóg.
        - Przepraszam najmocniej – zwróciła się w kierunku domniemanej istoty. Naprawdę było jej przykro. Sama nie chciałaby zostać w ten sposób zaskoczona.
        – Czy nic… – Tu zawiesiła lekko głos, zdając sobie sprawię, że nie ma pojęcia, jakiej płci jest przechodzień. Zdjęła więc prawą nogę z pleców swojej ofiary, co dało jej lepszy widok. – Nic pani nie jest? – dokończyła z autentyczną troską.
Awatar użytkownika
Camelie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Camelie »

        Wiatr zawiał mocniej wzbijając przy tym luźne kosmyki włosów, jakie opadały swobodnie na skupioną twarz Camelie. Niebo wydawało się przejaśnić, przynajmniej na chwilę, a brunetka niestety nie zdążyła nawet zauważyć niemrawo wychylających się zza ciemnych chmur promieni słońca. Ba, ona nawet nie doczekała się odpowiedzi od swojej nowej towarzyszki. W jednej chwili coś na nią runęło z nieba. Właściwie to znikąd. Nim zdążyła się zorientować leżała na ziemi przygnieciona jakimś ciężarem...
        Czyżby ktoś coś na nią zrzucił? Ale skąd? Jak? I dlaczego? Wtedy poczuła, że to "coś" ciągle przygniatając ją swoją wagą porusza się nieco... Ciężar jakby się odrobinę przeniósł, co jednak nie ułatwiało sprawy z podniesieniem się, a nawet utrudniło ją. Co więcej, Camelie z tej całej sytuacji wyszła chyba najgorzej, bowiem niemal wbiła się nosem w kostkę brukową, a już z pewnością poobijała kolana i łokcie w tym jakże bliskim i nieoczekiwanym spotkaniu z ziemią. Dziewczyna nawet nie wyobrażała sobie, co mogliby o tym zajściu pomyśleć obserwatorzy. Nie wspominając nawet o stojącej tuż obok niej Naelle.
        Nim zdążyła spróbować unieść się na łokciach i oderwać policzek od dość chłodnego bruku usłyszała przyjemny, acz nieco obco brzmiący głos. Wydawał się być nieco zakłopotany, choć ciągle biło od niego czymś w rodzaju siły. Młoda Praveen jęknęła cicho przyciągając do siebie łokcie. Nim jednak zdążyła wykonać więcej ponownie usłyszała ten sam obcy głos.
        - Czy nic... - ów ktoś urwał tak szybko, jak szybko zaczął. Zdecydowanie był to głos przedstawicielki płci żeńskiej, a przynajmniej na to wskazywałaby jego barwa.Wtedy też poczuła, że ciężar przyciskający ją do ziemi zniknął, za co byłą niezmiernie wdzięczna, po czym nieznajomy ktoś kontynuował - Nic pani nie jest?
        Cóż, przynajmniej mogła mieć pewność, że ktokolwiek to zrobił, zainteresował się losem swej ofiary. Nie żeby zwróciła na to większą uwagę, bowiem samo zdarzenie wprawiło ją w niemałe osłupienie, toteż nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Z pewnością jednak czuła złość, zażenowanie i ból gdzieś w okolicy krzyża i z tyłu głowy.
        - Chyba nie - jęknęła odruchowo unosząc się lekko najpierw na łokciach, a potem na całych dłoniach. - Co to na bogów ma być? - syknęła jeszcze przez zęby nim uniosła wzrok znad ziemi i obróciła głowę w stronę nieznajomej osoby. - Czy może mi - zaczęła zdenerwowanym tonem, rzucając spojrzeniem po sylwetce siedzącej obok na ziemi kobiety, po czym mocno zaakcentowała kolejne słowo - pani łaskawie powiedzieć, co się właściwie stało?!
        Dziewczyna zignorowała teraz już wszystko to, co działo się obok. Wbiła ostro swoje spojrzenie w postać czarnowłosej kobiety. Interesowała ją już tylko uzyskanie odpowiedzi.
Wszyscy popełniają błędy, ale tylko nieliczni potrafią się przyznać do swoich.
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

        Osoba, na którą upadła była młodą kobietą o ciemnych włosach. Odparła, że nic jej nie jest, ale wyglądało raczej na to, że jest poobijana i zła, o czym świadczył zarówno ton jej głosu, jak i ostre spojrzenie bursztynowych oczu skierowane na demonicę.
        Słysząc, że dziewczyna żąda odpowiedzi Tea zmieszała się jeszcze bardziej. Jakoś wcześniej nie zastanawiała się nad faktem, że jej teleportacja może nie przejść niezauważona w zatłoczonym mieście, pełnym ciekawskich istot. Brunetka nie wyglądała jednak na wścibską babę i miała prawo wiedzieć dlaczego została nagle przygnieciona do ziemi. Aby nieco zyskać na czasie Tea rozejrzała się, przy okazji uciekając przed wzrokiem dziewczyny. Wyglądało na to, że mimo niefortunnego lądowania znalazła się tam gdzie chciała.
        Znajdowała się w uliczce prowadzącej do bramy miejskiej. Paru przechodniów przyglądało się zdarzeniu z zaciekawieniem. Dookoła było kilka budynków. Jeden z nich wyglądał na stajnię, co bardzo ją ucieszyło. Uznała, że warto byłoby kupić jakiegoś konia. Miała już serdecznie dosyć marszu.
        Cały poranek spędziła wędrując po wyludnionej równinie w poszukiwaniu oznaki bytności jakichkolwiek rozumnych istot na tym terenie i przeklinając mężczyznę, który otworzył portal na odludziu. Spotkała w końcu jakiegoś pasterza. Nie był zbyt rozgarnięty, ale udało jej się od niego dowiedzieć gdzie leży miasto i teleportować.
        Wstała powoli i nieco chwiejnie, uważając na stłuczoną rękę. W międzyczasie postanowiła, że nie będzie kłamać, ale nie musi od razu ogłaszać wszem i wobec swojego pochodzenia. Nie była pewna jak ludzie traktują przedstawicieli jej rasy. Mężczyzna, którego wtedy spotkała patrzył na nią wręcz niedowierzająco, ale mogła to przypisać temu, że błąkała się samotnie trzy dni drogi od miasta, nie wiedząc w dodatku gdzie jest.
        - Teleportacja nie jest moją mocną stroną – mruknęła wymijająco w odpowiedzi na pytania dziewczyny. „W ogóle magia nie jest moją mocną stroną” dodała w myślach. Spojrzała na kobietę uśmiechając się przepraszająco i wyciągnęła rękę, żeby pomóc jej wstać.
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

        Saitaver Obserwował swoją wcześniejszą rozmówczynię. Coś mu nie pasowało. Może to oświetlenie, może poprzednie wydarzenie coś w niej zmieniło. Chłopak zastanawiałby się dłużej gdyby nie to, że chyba go zauważyła. Musiał zniknąć. Szybkim, lecz nie przyciągającym wzroku krokiem opuścił ulicę. Zdążał w stronę stajni, którą już wcześniej zauważył. Mijał szybko ludzi, gdy w ręce poczuł kartkę papieru. Nie oglądał się, często zleceniodawcy wybierali tę metodę, nie chcąc być poznanym. Szedł dalej ukrywając kartkę w rękawie. Dopiero w stajni szybko rzucił na nią okiem, a widząc wypisane na niej bzdury wrzucił do wiadra z wodą. Atrament szybko się rozpłynął, zaś papier ukrył się w osadzie.
        Smokołak wyglądnął przez okno. To, co zauważył zdziwiło go. Na dziewczynie, która wcześniej przykuła jego uwagę, siedziała druga. Zupełnie nie znana chłopakowi. Obok zaś stała inna, ta... coś nie odpowiadało Saitaverowi w tej brązowowłosej piękności. Wydawała mu się znajoma, lecz nie pamiętał skąd. Czuł, że ta informacja znajduje się gdzieś, na skraju świadomości, w tej części siebie, którą zagubił w tych latach tułaczki i niezbyt pochwalnych czynach.
Ktoś by powiedział, że trzeba walczyć. Ja jednak wiem. Walka nic nie da. Gdyż każdy może to zdobyć bez walki. Nie posiada więc ceny, za którą mógłbym umrzeć
Awatar użytkownika
Camelie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Camelie »

        Odpowiedź jaką uzyskała wcale nie poprawiła jej humoru, a wręcz przeciwnie, nasiliła poirytowanie, co z kolei mogło skończyć się gwałtownym wybuchem w postaci niepohamowanych wrzasków i skarg ze strony młodej Praveen. W końcu od zawsze była dość impulsywna, co dawało o sobie znać w najmniej odpowiednich chwilach. Ponadto słowa o teleportacji uderzyły do niej jakby ze zdwojoną siłą. Od zawsze wychowywała się w bliskim kontakcie z osobami, które parały się magią. W końcu nawet matka Camelie była czarodziejką, choć poza domem ukrywała się z tym z niewiadomych dziewczynie powodów... A może jednak wiedziała, dlaczego jej rodzicielka ukrywa zdolności zarówno swoje jak i swoich pociech... Kto wie?
        Praveen pokręciła z poirytowaniem głową zaciskając lekko zęby. Poczęła też wbijać paznokcie w piasek, jaki wypełniał luki pomiędzy nieregularnie ułożonymi kostkami bruku. Kompletnie zignorowała wyciągniętą w swoją stronę dłoń nieznajomej. Z trudem powstrzymywała też chęć naskoczenia na nią. Języka jednak już nie zdołała pohamować.
        - Jak nie znasz się na teleportacji, to po licho jej używasz! - To nie było pytanie, a ostre i dość niegrzeczne zwrócenie uwagi. Zapewne potem będzie żałowała swych słów, ale w tej chwili już nie kontrolowała tego, co mówi.
        Może gdyby nie fakt, że od zawsze wiedziała o magii i tym jakie daje możliwości zareagowałaby nieco inaczej. Jednakże Camelie już dawno miała za sobą podziw dla posiadania umiejętności magicznych. Sama teleportacja zaś, nie była dla niej niczym nowym. Matka niejednokrotnie opowiadała jej o niezwykłych zdolnościach i umiejętnościach magów, a jej brat miał nawet spory talent do teleportacji na niewielkie odległości.
        - Mogłaś mnie zabić! Niekontrolowane używanie takich umiejętności jest niebezpieczne! Nie wiem czy ktoś zapomniał Cię o tym poinformować, czy może nie pamiętasz... - wzięła głęboki oddech, zupełnie jakby chciała odzyskać panowanie nad tym, co mówi - ale na Prasmoka! Mogłaś zabić nawet siebie!
        Zupełnie zignorowała gapiów, a nawet reakcję swojej - z pewnością teraz oniemiałej - towarzyszki czy też nieznajomej, która w pewnym stopniu była niewinna i nie zasłużyła sobie na tak niemiłe traktowanie. Warknęła pod nosem i zaciskając dłonie w pięści zrobiła głęboki wdech. Ciągle jeszcze ciepłe powietrze przyjemnie łaskotało jej nozdrza uspokajając nieco rozzłoszczoną Camelie. Dziewczyna energicznie podniosła się z ziemi, nie zwróciła nawet uwagi na zalegający jej ubranie kurz. Westchnęła ciężko zakrywając otwartą już dłonią czoło.
        - Ech... Następnym razem... Po prostu, uważaj - rzuciła już spokojniej spoglądając z lekkim zażenowaniem na nieznajomą.
Wszyscy popełniają błędy, ale tylko nieliczni potrafią się przyznać do swoich.
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

        W pierwszej chwili Tea po prostu stała, zaskoczona wybuchem dziewczyny. Chciała już odpowiedzieć nieznajomej w równie nieuprzejmy sposób, ale zdała sobie sprawę, że brunetka ma poniekąd rację. Niekontrolowane użycie magii było groźne. Tea wiedziała, że nigdy nie teleportuje się dokładnie tam gdzie chciała. Zawsze było to kawałek obok. Dlatego starała się rzadko korzystać z tej umiejętności albo wybierać raczej puste miejsca, żeby takie sytuacje jak ta sprzed chwili nie miały miejsca. Teraz też nie zamierzała teleportować się prosto do miasta. Miała nadzieję pojawić się gdzieś w pobliżu i wejść do niego jak zwykły podróżny. Okazało się, że Valladon jest bliżej niż myślała. Albo pasterz, który tłumaczył jej drogę miał naprawdę wolnego konia.
        W każdym razie popełniła błąd i dziewczyna miała prawo jej to wytknąć. Mimo wszystko jednak Tea zastanawiała się, czy był to powód, żeby się aż tak złościć. Stwierdziła, że albo nie tylko ona ma dziś zły dzień, albo nieznajoma jest furiatką. Tak czy siak przebywanie w jej pobliżu wiązało się w tym momencie z pewnym ryzykiem uszczerbku na zdrowiu. Gdy dziewczyna wstała o własnych siłach, demonica opuściła rękę czując się trochę nieswojo. „Znowu wychodzę na idiotkę” pomyślała „No, ale należało mi się”. W końcu brunetka uspokoiła się trochę, a nawet jakby zawstydziła swojego wybuchu i umilkła.
        -Masz rację. Jeszcze raz przepraszam – powiedziała Tea, starając się nie brzmieć tak, jakby chciała stąd jak najszybciej uciec. Na co miała właśnie ochotę. – Miłego dnia.
        Wyminęła brunetkę, po jej minie poznając, że chyba wyjątkowo nie trafiła z tym pożegnaniem. Zrezygnowana i zirytowana tym, że tego dnia wszystko zwraca się przeciwko niej, ruszyła w stronę wypatrzonej wcześniej stajni. Miny przechodniów, których mijała tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że wyszła na skończoną kretynkę.
Westchnęła, zastanawiając się co ma teraz robić. Uznała, że najpierw kupi konia i zorientuje się czy w tym mieście jest coś ciekawego oraz gdzie można się stąd udać. A potem pomyśli, czy chce tu zostać czy od razu ruszy gdzieś dalej.
        W stajni znajdowało się kilka koni różnej maści. Wszystkie były rozsiodłane, a wokół było czysto. Wyglądało na to, że to porządna stajnia, co ucieszyło dziewczynę. Rozejrzała się w poszukiwaniu właściciela. Zauważyła ciemnowłosego mężczyznę, stojącego przy oknie. Wpatrywał się w coś za nim niewidzącym, zamyślonym wzrokiem.
        - Czy wy tu macie jakieś problemy emocjonalne? – prychnęła Tea, po czym jęknęła w duchu zastanawiając się jak to się stało, że powiedziała to na głos i czy może być jeszcze gorzej.
        -Nie jesteś czasem handlarzem koni? – dodała nieśmiało i krytycznie przyjrzała się jego ubraniu. Wyglądał raczej na podróżnika albo wojownika.
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

        Saitaver patrzył na dziewczynę, zastanawiając się skąd ją zna, gdy nagle za swoimi plecami usłyszał coś co mu się niezbyt spodobało.
- Czy wy tu macie jakieś problemy emocjonalne? – Szybko obrócił się. Przed nim stała średniego wzrostu, szczupła, lecz wyglądająca na wytrenowaną w walce kobietę. Jednak nie to przyciągnęło wzrok chłopaka. Nad jej kształtnymi ustami widniały szmaragdowe, wręcz nienaturalnie zielone oczy. Smokołak już miał odpowiedzieć na pierwsze pytanie, gdy padło następne:
- Nie jesteś czasem handlarzem koni? – dopytała nieznajoma.
        Saitaver postanowił nie odpowiadać na pierwsze pytanie, tak jakby go nie dosłyszał.
- Nie, nie jestem. Właśnie go szukałem i wyglądałem czy przypadkiem się nie zbliża. - Po chwili dodał. - Widząc zaś piękną chmurę zamyśliłem się nad sensem życia.
        Co prawda, nie było to prawdą, lecz należy przeciwnika wprowadzić w błąd. Ta dziewczyna, może nie zna się zbytnio na teleportacji, ale na pewno jest niebezpieczna, zaś głupców zbyt często się nie docenia.
Ktoś by powiedział, że trzeba walczyć. Ja jednak wiem. Walka nic nie da. Gdyż każdy może to zdobyć bez walki. Nie posiada więc ceny, za którą mógłbym umrzeć
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

        Spojrzała na mężczyznę po części ze zdziwieniem, a po części niedowierzająco. W jej opinii nie był typem poety albo filozofa. Ale to w sumie nie była jej sprawa, co kto robi i jak się ubiera. Była mężczyźnie wdzięczna, za to, że nie skomentował jej pierwszego pytania.
        Podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Widok na plac przed stajnią był całkiem niezły. Doskonały punkt do obserwacji bramy albo pijanych bywalców karczmy, takich jak ci, którzy właśnie wytoczyli się na zewnątrz. W pobliżu stało też kilka innych budynków, być może mieszkalnych, ale nie sposób było stwierdzić, czy któryś z nich należy do właściciela stajni. Powinien się jednak kręcić gdzieś w pobliżu. Przecież czuwanie nad tymi końmi to była jego praca.
        Odsunęła się od okna i wróciła na strategiczne miejsce w pobliżu drzwi. Rozejrzała się ponownie po wnętrzu stajni, w poszukiwaniu czegoś, na czym mogłaby sobie usiąść. Puste wiadro wyglądało całkiem obiecująco. Tea wzięła je i przeniosła pod ścianę obok wejścia. Tam postawiła do góry dnem, strzepnęła ręką źdźbła słomy i usiadła na nim, opierając się plecami o deski. Poczeka sobie na stajennego. Ona ma czas, a to nie może potrwać długo. Prawda?
        Żeby się nie nudzić postanowiła zagadać do mężczyzny. Szczególnie, że miała dziwne wrażenie, że bacznie jej się przegląda.
        - Który to twój koń? – zapytała, przyglądając się nieznajomemu uważniej. Z początku miała wrażenie, że był elfem z powodu jego rysów twarzy. Coś jej jednak nie pasowało do tego wizerunku. Teraz, gdy przyjrzała się bliżej zauważyła, że nie ma on elfich uszu. Wprawdzie długie, brązowe włosy mogły je częściowo zasłaniać, ale dziewczynie wydawało się, że mignęło jej między nimi typowo ludzkie ucho. Trochę ją to zaintrygowało. Czytała, że Alaranię zamieszkują różne istoty, ale wiele z nich wydawało jej się wymysłami autorów, szczególnie, że różni pisarze mieli różne zdania na temat ich istnienia.
        Przypomniała sobie, że niegrzecznie jest się tak na kogoś gapić, więc przerwała swoje rozmyślania i spuściła wzrok na swoje buty. Potem zerknęła na swoją skórzaną torbę z wahaniem. Miała wielką ochotę wyjąć swój dziennik i naszkicować widoczne spod bramy zabudowania miasta. Westchnęła cicho i nieznacznie pokręciła głową. Koń. Miała kupić konia. Potem będzie miała dużo czasu na rysunki.
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

Saitaver oparłszy się o jedną z belek podtrzymujących strop, obserwował dziewczynę, która przed chwilą wyciągnęła go z transu. Po tym jak usiadła, chłopak miał nadzieje, że zostawi go w spokoju. Mylił się, po chwili padło pytanie:
- Który to twój koń?
Zanim odpowiedział musiał się zastanowić, jak to rozegrać.
- Nie wiem - powiedział bądź, co bądź szczerze. Widząc zdziwienie kobiety dodał - wczoraj byłem tak pijany, że nie pamiętam. - Ta odpowiedź o tyle mijała się z prawdą, ponieważ smokołak nie pijał alkoholu.
Ktoś by powiedział, że trzeba walczyć. Ja jednak wiem. Walka nic nie da. Gdyż każdy może to zdobyć bez walki. Nie posiada więc ceny, za którą mógłbym umrzeć
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

        Słysząc odpowiedź przeniosła spojrzenie na mężczyznę opierającego się teraz o belkę. Starała się, żeby jej wzrok wyraził tylko lekkie zdziwienie, po czym wzruszyła ramionami. Tak naprawdę znów w jej głowie pojawiło się mnóstwo nowych pytań. Jako demonica nie musiała jeść ani pić i w związku z tym nie wiedziała nawet jak smakuje alkohol. Z opisu jego działania nie potrafiła sobie wyobrazić, czemu ktoś miałby ochotę pić coś takiego, a potem stopniowo tracić kontrolę nad swoim zachowaniem. Do tego stopnia żeby, na przykład, nie pamiętać konia, na którym przyjechało się do miasta.
        Miała już w głowie tyle pytań, których nie miała komu zadać. Przecież nie zacznie odpytywać nieznajomego człowieka na temat picia alkoholu. Co on by sobie o niej pomyślał? Jak na dziś już chyba wystarczająco się wygłupiła. To przypomniało jej, że nie zna imienia mężczyzny. Skoro już rozmawiają, to wypadałoby się przedstawić. Wstała ze swojego wiaderka i już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, gdy ktoś jeszcze wszedł do stajni.
        Był to starszy już mężczyzna, o posiwiałych włosach, łagodnych oczach i miłej powierzchowności.
        - Witam. Czym mogę służyć? – zapytał, spoglądając to na Teę, to na jej rozmówcę i zmarszczył lekko brwi, jak gdyby usiłował sobie coś przypomnieć.
        - Chciałabym kupić konia – wypaliła dziewczyna domyślając się, że musi to być właściciel stajni.
Staruszek zatrzymał na niej wzrok i zgarbił się, a na jego twarzy pojawiło się coś jakby rozgoryczenie.
        - Przykro mi panienko, ale nie handluję końmi. Jestem już na to za stary i zbyt zmęczony.
W tym momencie dziewczynie opadły ręce.
        - Świetnie! – prychnęła z ironią. – Po prostu cudownie!
Podniosła ze złością torbę i wyszła, mijając stajennego, który przygarbił się jeszcze bardziej gdy go mijała.
Awatar użytkownika
Saitaver
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saitaver »

Saitavera zaczęła interesować ta kobieta. Nie dość, że teleportowała się na środku miasta, zadawała dziwne pytania, to jeszcze zastanawiała się nad prawie każdą odpowiedzią, jakby rozkładała ją na drobne części. Smokołaka to zaintrygowało. Już miał zadać jakieś pytanie, gdy do stajni wszedł właściciel. Lekko zdziwiony staruszek szybko odpowiedział na problem dziewczyny. Chłopak już zastanawiał się jak wybrnąć z niewdzięcznej sytuacji, gdy zielonooka wyszła z budynku. Saitaver odczekał krótką chwilę i wolno wyszedł za nią. Szybko dojrzawszy jej oddalające się plecy dziewczyny podbiegł do niej.
- Gdzie moje wychowanie, nazywam się Saitaver - zagadnął, po czym zapytał. - Gdzie się pani wybiera?
Ktoś by powiedział, że trzeba walczyć. Ja jednak wiem. Walka nic nie da. Gdyż każdy może to zdobyć bez walki. Nie posiada więc ceny, za którą mógłbym umrzeć
Zablokowany

Wróć do „Valladon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości