FargothZajazd pod Mokrym Psem

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Nusair
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek- najemnik
Profesje:
Kontakt:

Zajazd pod Mokrym Psem

Post autor: Nusair »

Niewielki zajazd dla podróżnych chcących zregenerować siły po trudach podróży. Za niewielką opłatą można tu było dostać przestronny pokój z łóżkiem i niewielkim regałem. Nusair zauważył to miejsce od razu, gdy przybył do miasta. Zakodował sobie w głowie jego lokalizację, wiedząc że spędzi tu noc. Udał się do swojego pomieszczenia, które przed chwilą wynajął, pełen goryczy i wściekłości. Zatrzasnął za sobą drzwi, zrzucił metalową zbroję wraz z ekwipunkiem na podłogę i zaczął opatrywać swoje rany. Jedyne okno w pomieszczeniu było całkowicie otwarte.
Awatar użytkownika
Badhorn
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kaer Nathaerin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Badhorn »

Badhorn wszedł do prawie że opuszczonej karczmy, nawet nie rozejrzał się po pomieszczeniu. Zostawił swojego towarzysza poza miastem, przecież przyciągnąłby uwagę tych wszystkich nędznych ludzi, elfów i innych plugastw... Ale co oni go obchodzą? Ma ważniejsze sprawy do roboty. Był zakapturzony, lecz zdawał sobie sprawę, że jego sylwetka nie jest nazbyt normalna. Podszedł do mężczyzny za ladą, wskazał na beczkę z piwem dając mu zrozumienia, iż chciałby skosztować tego trunku. Zdziwiony karczmarz spojrzał na niego podejrzliwie, skrzywił się nieco, lecz wyraźnie pomyślał, iż demon jest po prostu niemy. Badhorn przyglądał się z obojętnością ruchom człowieka. Odebrał kufel z piwem i położył kilka monet na ladzie, a następnie poszedł usiąść przy jednym ze stolików stojących w rogu. Nie miał zamiaru go trącać, przecież nie ma nawet czym go wypić.

- Trzeba tworzyć pozory, może zaraz przyjdzie tu ktoś, choć widać, to miejsce nie cieszy się zbytnią popularnością, a niech to cholera weźmie. Mam czas, mogę tutaj czekać wiele dni, może nawet i lat...

Krople wody zaczęły pojawiać się na jego skórze, choć sam tego nie czuł, przecież nic nie czuje... Było to jego przekleństwem, ale i błogosławieństwem, w tym momencie to drugie, ponieważ gdyby je miał, z pewnością nie wytrzymałby ciepła bijącego od kominka. Wyjął starą księgę z torby zawieszonej na ramieniu i rozpoczął studiowanie run.
Awatar użytkownika
Badhorn
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kaer Nathaerin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Badhorn »

- Przepraszam, czy podać Panu coś jeszcze? - spytał karczmarz lekko szturchając Badhorna w ramię. Demon odruchowo podniósł głowę, choć nic nie poczuł, przeszkodzono mu w czytaniu. Spojrzał na mężczyznę. Człowiek oniemiał, a następnie z przerażeniem cofnął się o kilka kroków, lecz Kaer Nathaerin wcisnął mu kilka monet do ręki, skinąwszy głową.

- Ahh, rozumiem proszę Pana, przepraszam. - Udał zakłopotanie, a następnie wycofał się za ladę, wciąż spoglądając podejrzliwie w kierunku stolika przy którym siedział.

- "Szczęście, że ten karczmarz jest chciwym idiotą, inaczej musiałbym uciekać do innego miasta" - pomyślał Badhorn, a następnie po ponownym rozejrzeniu się po izbie, poprawił kaptur i ponownie zabrał się za oglądanie run.
Awatar użytkownika
Badhorn
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kaer Nathaerin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Badhorn »

W pewnym momencie Badhorn wstał gwałtownie, strącając przy tym nietknięty kufel z piwem na podłogę, tym samym rozlewając jego zawartość. Z pewnością gdyby karczmarz nie znał tożsamości zakapturzonej postaci, zwyzywałby go, ale w tym momencie to właściciel wydawał się bardziej speszony i tak właśnie było.

- Och, przepraszam, mości Panie, to moja wina. - Podbiegł do niego mężczyzna z kawałkiem skóry baraniej i rozpoczął ścieranie podłogi, co chwilę wstając i się kłaniając.

- "Co za dziwny człowiek" - pomyślał demon, po czym złapał za księgę, włożył ją do swojej torby, którą zarzucił sobie na ramię. Skinął lekko głową w geście przeprosin aby stworzyć pozory i rozpoczął powolną wędrówkę, co jakiś czas poprawiając pochwę od miecza i kaptur. Kilka osób odwróciło głowę w kierunku Badhorna, lecz ten nie zwracał na to uwagi. Otworzył drzwi i wyszedł w drogę na pustkowia.

Ciąg dalszy
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Wszedł do środka, omiatając wzrokiem zebranych. Już dostrzegł pierwszych zakapiorów, którzy mogliby sprawiać kłopot gdyby tylko mogli jeszcze ustać na nogach. Nie czekając wiele, podszedł do karczmarza i wziął kufel piwa. Zaraz szybko zadomowił się w rogu sali, starając się przecisnąć między krzesłami tak, by nie zawadzić nikomu w biesiadowaniu. Nie żeby miał na względzie czyjąś wygodę i dobre wychowanie, bowiem tego nie można było mu zarzucić. Po prostu chciał wypić piwo i nie być niepokojony. Usadowił się na krzesełku, czując jak rozklekotany mebel przechyla się w jedną stronę. Nóżka była zbyt krótka, dlatego przy każdym niemal ruchu chybotał się, co coraz bardziej go denerwowało. Jego koń odpoczywał w stajni, choć nie rozumiał dlaczego kazali sobie płacić tak wiele za taką ruderę, ale niech ma - Malika zjechała wiele kilometrów, głupio byłoby, gdyby padła w najmniej odpowiednim momencie, zwłaszcza, że zdrowie miała… końskie? W dodatku była nie do zajeżdżenia, ale kto by tam ufał magom, gwarancji żadnej nie dostał. Popił łyk zimnego trunku…
- Miasto - bąknął sobie pod nosem, wycierając resztkę piany z kącika ust. W zasadzie powinien poświęcić dzień na odpoczynek, ale może się tak zabawić? Podniósł głowę, ale tylko pokręcił głową. W środku nic ciekawego się nie działo. Wszędzie zapach opojów, taniego alkoholu i piwa. W dodatku żaden z przebywających w środku mężczyzn nie nadawał się na nikogo więcej, jak na majtka. Przyjdzie co do czego, to będzie musiał sprzedać łajbę i pomyśleć nad nowym sposobem na życie, a szkoda, bo wiele kasy już zainwestował. Prawdopodobnie lepsze szanse miałby gdzieś w mieście portowym, ale zanim tam zawita, musi zrobić parę zakupów. Nim spostrzegł, kufel był już pusty. Kiedy to się stało? Wszystko było do niczego, zacisnął mocniej zęby i walnął szklanicą w blat kanciastego stołu, odchylając się na krzesełku i zakładając ramię na ramię złorzeczył pod nosem. Całe szczęście nie był głody, jadł bowiem sowite śniadanie, jeśli tylko tak można było nazwać sarenkę, której nogę trzymał jeszcze w torbie w razie jakby jednak nabrał apetytu. Ciekawe czy mieli tu jakieś pokoje, nie pogardziłby dla odmiany odrobiną wygody.
– Karczmarzu, wlej mi do kufla tych popłuczyn, byle szybko! - ponaglił, wrzeszcząc przez pół oberży. A kij, tyle z dyskrecji, nie wytrzymał i musiał zwrócić na siebie uwagę pijaczków. - Chuj z wami - mruknął szpetnie, doskonale wiedząc, że przy jego posturze wdawanie się w bójki byłoby pomysłem skrajnie nierozsądnym. Faktycznie nie musiał wiele czekać - szynkarz przyniósł mu kolejne piwo. Zapowiadała się męcząca noc.
Awatar użytkownika
Francesska
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Francesska »

Drzwi do karczmy uchyliły się bezszelestnie. Gdyby teraz ktoś zwrócił na to uwagę, ujrzałby parę żółtych oczu mierzących całą zawartość obskurnej karczmy. Po chwili nie trzeba się już było przyglądać, by dostrzec kto był właścicielem błyszczących ślepi. Była to czarna puma, która właśnie uchyliła szerzej drzwi. Za nią stała skąpo ubrana piękna kobieta. Oba stworzenia powoli weszły do przybytku. Zwierzę cały czas lustrowało salę, kobieta natomiast zdawała się nie przejmować zbytnio otoczeniem. Wyraz jej twarzy był beznamiętny. Nie wyrażał zupełnie nic, przez co postać wydawała się emanować chłodem. Dumnym, powolnym krokiem przemieszczała się w stronę wolnego stolika pod ścianą, usytuowanego gdzieś w głębi sali. Kobieta usadowiła się na kanapie, zakładając nogę na nogę. Obok położyła się puma, kładąc łeb na jej kolanach.

Na twarzy niebieskowłosej pojawił się cień uśmiechu. Był to jednak jeden z tych, co bardziej wskazują na satysfakcję niż radość. Wywołany był świadomością kobiety, że niejeden na sali nie mógł oderwać od niej wzroku. Czuła wszystkie bardziej i mniej dyskretne spojrzenia. Spodziewała się tego. Mimo wszystko jakoś ją to bawiło.

Karczmarz musiał ją znać. Z uniżeniem podszedł i osobiście wziął zamówienie. Butelka wytrawnego wina i pieczona kaczka. Dziwne zamówienie, jak na taką poobdzieraną spelunę, ale oberżysta nie wyglądał na zaskoczonego. Wrócił za ladę i szukając wina posłał gdzieś pachołka. Zniknął za drzwiami do kuchni. Tymczasem barman podał kielich i butelkę wytrawnego trunku. Kobieta nie zareagowała na to żadnym słowem czy ukłonem. Gdy tylko mężczyzna wrócił za ladę, złapała butelkę, nalała wina do kielicha i powoli sączyła je, delektując się smakiem. Wolną dłonią delikatnie drapała swego towarzysza pod brodą, a ten odwdzięczał się cichym pomrukiwaniem.

Miejsce naprzeciwko niej wciąż było wolne i jakby prosiło się o to, by ktoś się dosiadł. Pewnie liczni mieli na to ochotę, lecz z pewnością niewielu odwagę by to uczynić.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Oczywiście, że wielu nie mogło oderwać od niej wzroku. Barius nie należał do wyjątków, a mało kto potrafił oceniać po wyglądzie kobiety jak on. Mówi się, że nie szata zdobi człowieka, nie ocenia się książki po wyglądzie i inne podobne temu morały. Mężczyzna wiedział, że atrakcyjna dama z egzotycznym pupilem, który tak beztrosko spoczął wielką głową na jej kształtnych kolanach, należy do rodzaju tych kobiet, które są piękne i doskonale zdają sobie z tego sprawę. Gracja, pewność ruchów, zmysłowość kocicy i w dodatku ten ubiór. Co tu dużo ukrywać - wyglądała przyjemnie dla męskiego oka, jak powiedziałoby wielu bardziej grzecznych niż on. Barius zwykł takie nazywać niezłymi sukami, ale nie każdy musiał o tym od razu wiedzieć. Czy był prymitywny? Być może był. Czy był chamski? Z całą pewnością. Nietaktowny. Ależ jak najbardziej tak! Czy mylił się? Nie, była niezłą suką… i chuj. Westchnął cicho, spoglądając w jej stronę. O tak, klasa sama w sobie, figura tancerki, seksowna obroża połączona ze stanikiem rozbudzającym fantazję łańcuchem. Czuł jej zapach, zniewalający aromat kobiecego ciała. Znał się na wartości kobiety… a tę cenił naprawdę wysoko. Wystarczająco wysoko, by jadać jak król przynajmniej przez kilka dni, bo apetytu nie można było mu odmówić. Znał się na wartości kobiety… Był pieprzonym łowcą niewolników, i to jednym z lepszych na tej części tego przeklętego globu.

Usiadła przy wolnym stoliku. Może to i lepiej. Może niewielu miało odwagę, ale wstydu Barius zwyczajnie nie znał, przynajmniej nie pamiętał, odkąd stał się nim. Kim? Sobą… kto wie, może zawsze był taki, a klątwa hieny tylko wybebeszyła jego mroczną naturę na wierzch? Mniejsza o to, był już przy jej stoliku.
- Wolne, prawda? - spytał ale nie czekał na pozwolenie, już wygodnie siedział. Był grubiański? Który to już raz… gdyby znała go dłużej, być może nie zdziwiłaby się ani trochę. Gdyby znała go dłużej… wyszłaby z tej karczmy zaraz po ujrzeniu jego oczu. W tych oczach skrywało się wszystko. Chaos… to było na początku, to było w środku i taki też będzie koniec. Dziki chaos w spojrzeniu zdecydowanym i silnym jak uderzający nocą grom, tak ciepły jak futro dzikiego zwierza zapewniające podczas tej niespokojnej nocy komfort, ale też tak straszny jak spędzanie nocy na zupełnym pustkowiu samemu… bo wszędzie czają się drapieżniki, a jeden z nich właśnie kierował wzrok z jej piersi prosto na jej oblicze. Nie ukrywał tego, nie było sensu.
– Cudownie pachniesz… wybacz śmiałość, ale musiałem przyjść tutaj i powiedzieć ci o tym osobiście.
Panterą się nie przejmował, też czuł jej zapach, zapach samca przy swojej pani. Znał takie stworzenia, tam gdzie go wychowano biegał z nimi poprzez wysokie trawy nie niepokojony, wolny… Nie tak jak to biedne zwierzę, które straciło część urzekającego dzikiego charakteru. - Pozwolisz, że zamówię drugie? - wskazał na butelkę czerwonego wina i spojrzał w kierunku lady. Oberżysta niewiele później podszedł nieco zdziwiony tym, że tak wytworna dama już znalazła sobie towarzystwo. – To samo co ta pani. - Uśmiechnął się, ale nie było w tym niczego miłego. To była groźba i karczmarz dobrze o tym wiedział, bo przy Bariusie wiadomo było to tak naturalnie, jakby było się nadal nikim więcej, jak zwierzyną mającą być wkrótce ofiarą dla złego wilka. A może hieny, co za różnica. – Ładny zwierzak, ustępuje sztuką poruszania się jedynie właścicielce. - Położył duże dłonie na blacie stołu, nie chcąc by czuła się niepewnie.
Awatar użytkownika
Francesska
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Francesska »

Niebieskowłosa uśmiechnęła się zawadiacko i delikatnie poruszała dłonią, tak by napój w kielichu zaczął kołować.
-Fatygowałeś się tu tylko po to? To słodkie... - powiedziała ironicznie, co mogło zabrzmieć nieco złośliwie. Skinęła tylko głową przy następnych słowach jej nowego towarzysza. Za chwilę przyszedł karczmarz z drugą butelką i kielichem. Pastawiła swoj kielich na stole i delikatnie przesunęła go do przodu, licząc na to, że mężczyzna zrozumie, że czeka aż jej doleje.

Pantera mruknęła nieco głośniej, jakby w odpowiedzi za słowa mężczyzny, po czym ruszyła głową tak by ułożyć się wygodniej i ponownie zaczęła cichutko mruczeć.
-Ciiii... Spokojnie Mir - mruknęła do pumy nachylając się nad jej łbem, drapiąc ją za uchem. Sama nie odpowiedziała na komplement. zamiast tego zaczęła się przyglądać przybyszowi. Był przystojny, bardzo męski. Zdawał się mieć niemal zwierzęcy temperament. Zamknęła na chwilę oczy i zaciągnęła się zapachem jego aury.
-Woń sierści? Czyżby zmiennokształtny zwierzołak? - zapytała ze swoim kurewskim uśmiechem na twarzy - Jak cię zwą? -dodała po chwili. Zdziwiło ją, że mężczyzna sam jeszcze się nie przedstawił. Co za wychowanie... Ale w sumie wcale jej to nie przeszkadzało. Przynajmniej jakaś odmiana...
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

-„Fatygowałem się też po to by przyjrzeć się Twoim piersiom z bliska”- odpowiedział bez ceregieli. To dopiero była złośliwość- mówić na głos to co się myśli, w dodatku robił to zupełnie bezkarnie i bezczelnie, niektórym może i by się to nawet podobało- nie dbał o to. Nie był żadnym tanim komplemenciarzem uwodzącym kobiety. On je zdobywał… po dobroci, lub bez dobroci. Przystawiła swój kielich… do kurwy nędzy miał się dzielić? Ciężko zarobione pieniądze, a on ma sobie stawiać drinki na prawo i lewo. Przecież połową butelki to on nawet gardła nie przepłucze. A niech tam, niech ma, ostatecznie jak już ruszył swój tyłek i zerknął na pięknie podniesione stanikiem cycki to może trochę odżałować. Ostatecznie nie był na tyle skąpy by liczyć się z każdym groszem jaki umyka mu sprzed nosa. Nalał jej do kielicha samemu walcząc długo przed tym by nie pociągnąć z gwinta. A chuj… Podniósł ramię i wychylił duszkiem dobrą połowę tego co zostało. Nie będzie grał dżentelmena, bo i jej do damy było daleko. Nie czarujmy się grzeczne panienki nie chodzą po takich spelunach, nie siadają samotnie przy stoliku i nie trzymają na uwięzi spasionych panter. Przede wszystkim grzeczne panienki nie czytają też aur. –„Czarownica.” Pomyślał sobie ale nawet się nie skrzywił. Znał się na ludziach, znał się na nieludziach. Generalnie znał się na wszystkich, a jak wiadomo jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Ah, nic bardziej mylnego- silny cios w japę działa równie dobrze na wszystkie gatunki. Cholera, że też zapomniał wziąć ze sobą pierścień, no mniejsza, po ostatnim walnięciu w pysk gamonia ledwo wyciągnął go z jego pokancerowanej twarzy. Trzeba było uważać, jeszcze się kiedyś złamie.

Mniejsza. Woń sierści? -„Ty pachniesz za to słodką szparką, ale ja nie mówię o tym od razu na głos. Ups… przepraszam… madam”- z dziką lubością podkreślił ostatnie słowo bawiąc się przy tym na tyle przednie, że mało obchodziło go co sobie o nim pomyśli. No co? Przecież nie skłamał, miał nos czuły jak mało który. Odżegnał za to dłonią niby dworski gest, wyraźnie zadowolony był z tego przedstawienia w którym brał udział. –„Zwą mnie tak, że jakbym wymienił przynajmniej część tytułów tych dwoje obok porzygałoby się po pierwsze z obrzydzenia, po drugie ze strachu.”- To mówiąc wskazał na dwójkę pijaczków biadolących coś o uprawie szpinaku czy innego cholerstwa. -„Dla ciebie moja pani mogę być powiedzmy… „Facetem od kolejnej lampki”, hmm?”- nie czekając na pozwolenie nalał jej jeszcze czerwonego trunku. Chciał ją upić? To dobre dla amatorów. On po prostu weźmie ją na wymęczenie. Albo pójdzie z nim po dobroci, albo wyjdzie, a wtedy wyjdzie za nią. Oh jakie to nieczułe. Jakie niegodziwe, oh oh… żeby się ktoś nie posrał tą moralnością. Mogła być czarownicą, kij wie kim jeszcze- nie ruszało go to. Nie z takimi chojrakami dawał sobie radę i nie od takich zbierał też czasem po ryju. Zdarza się ryzyko zawodowe. Problem w tym, że ktokolwiek zaszedł mu za skórę ten już daleko więcej nie zaszedł. No może poza Maliką, ale to już zupełnie inna historia. Nikt nie mówił, że trzeba zachodzić na dwóch nogach. O jej imię nie pytał. Raz że nigdy nie spamięta, dwa że panienki zawsze znajdował po opisie wyglądu, a to duże melony i wąska w pasie, a to krągły tyłek lecz cycki małe. Czasem pomagała informacja, która ile bierze i za co. Wbrew pozorom takie wiadomości pomagają znajdować ludzi szybciej niż jakiekolwiek nazwisko na świecie. „Ciekawy tatuaż, kręcą mnie takie. Naturalne, ale z wyrazem, oznacza coś?”. Ah tak, teraz dowie się jakiejś historyjki. Albo się nie dowie. Co za różnica. Ważne by siedziała i dała na siebie patrzeć, nie będzie przecież robił tego z jej intelektem, a to burak skubany. Tak – traktował kobiety przedmiotowo. Wielkie mi halo, przynajmniej był szczery… i miał ładne oczy. O, i był skromny, bardzo bardzo skromny…
Awatar użytkownika
Francesska
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Francesska »

Uniosła brew słysząc pierwszą z wypowiedzi mężczyzny. Niekażdy miał odwagę, by to uczynić, a co dopiero mówić o tym bez ogródek na głos. Fran nie zrobiła jednak użytku z tej informacji. Nie zakryła się niczym. A już na pewno się nie zawstydziła. Tylko warga jej zadrżała wyginając się na ułamek sekundy w ten jej uśmieszek. Teraz jednak znów miała beznamiętną minę.
Każda kolejna wypowiedź była coraz bardziej... niesmaczna. Nie zraziło to jednak czarodziejki. Rozbawiona słuchała słów mężczyzny. Nie okazywała jednak swojej wesołości. Widać jeszcze nie wiedział z kim zadarł. Być może wkrótce będzie miał okazję się o tym przekonać. Czas pokaże jak to mówią.
Mir był coraz bardziej niespokojny. Warknął cicho, lecz kobieta delikatnym głaskaniem uspokajała jego podejrzliwość. Nie ma co się przejmować gadaniem takiego prostaka, mój Najdroższy. Nie ma co się złościć...-powiedziała w myślach. W tym momencie padło pytanie.
-Tatuaż? -zapytała udając zdziwienie zainteresowaniem - Nic nie oznacza. Nie kryje też żadnej tajemniczej historii. - wyjaśniła."Przynajmniej takiej, którą byłbyś w stanie pojąć mój "Facecie od kolejnej lampki"- ostatnie zdanie dodała już w myślach.
Tę jakże przyjemną rozmowę przerwał im swoim nadejściem oberżysta stawiając na stole pięknie podaną pieczoną kaczkę. Urywała pazurami kawałek po kawałeczku karmiąc swojego towarzysza, który nagle się ożywił. Oczywiście nie miała zamiaru sama jeść w takim miejscu, przy tylu gapiach... W takie miejsca przychodziła w innym calu... Nie zapowiadało się jednak by tym razem udało się jej go osiągnąć. Nie przesądzała jednak sytuacji na niemalże wstępie...
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Nie każdy bowiem nie był w pełni człowiekiem. Po części trudno było winić Bariusa za to, że był jaki był, a może to jedynie wymówka tłumacząca jego beznadziejnie zdeprawowaną osobowość? Drgnienie wargi, nie szkodzi i tak trzymała się dobrze. Lubił takie zimne i niedostępne, czasami mały opór dodawał smaczku i pikanterii. Wypowiedzi były niesmaczne? Nie może być, naprawdę? Kto powiedział, że miały. Hienołak nie słynął z finezji posługiwania się słowami i wyrafinowaniem w stosowanych porównaniach. Był prostakiem? Może i był, ale niekiedy potworna wada staje się największą zaletą. Miała go jak na dłoni- dzikie zwierzę, prosty nieskomplikowany instynkt, żądzę, chuć, pragnienie… zew natury jakiego nie powstrzyma ani on, ani ona. Jego instynkt pokonać mogła tylko śmierć, bo na tresurę było już zdecydowanie za późno. Nikt nie ułoży sobie starej bestii, nikt nie da jej talentu do wykonywania sztuczek, kiedy zamiast jeść z ręki sama potrafi zadbać o swoje, jest niezależna, doświadczona, a przede wszystkim nieufna… bardziej nieufna niż można sobie wyobrażać. Pantera była zaniepokojona? Powinna być, ale co zrobi jej właścicielka? Spuści ją ze smyczy? Na niego? W lokalu? Pół biedy chwila zabawy, ale kto wie ile miała pieniędzy. Czy zapłaciłaby oberżyście za szkody? Barius nie był pozbawiony rozumu, nie był bezwolną maszyną do zabijania. Był sprytny i dobrze kojarzył wszystkie zależności oraz fakty. Wiedział, że nie może zaczynać bójek jeśli nie chce mieć na głowie straży. Wiedział, że nie może zaczynać bójek, bo inaczej będzie musiał płacić za zniszczone stoły i krzesła. Wiedział, że nie może zaczynać bójek, bo gdyby zaczął musiałby pozabijać wszystkich a kurewsko nie chciało mu się ruszać dupy z rozgrzanego już miejsca… ponadto tyle mięsa. Na ile by starczyło, ale jak je przechować? No gdzie on upcha tyle trupów? Do kieszeni? Ah tak. Barius był niewybredny nie tylko w słowach, ale i w nawykach żywieniowych. Żeby życie miało smaczek raz dziewczynka, raz chłopaczek, najlepiej bez sosu własnego i bez podawania na talerzu- prosto do żołądka i to w trybie natychmiastowym. Tak do jasnej cholery- był jebanym kanibalem i co? I chuj, możesz zdychać z głodu, a on po prostu przyjdzie zeżre ci dupę i nic na to nie poradzisz. To się nazywa ewolucja. E-w-o-l-u-c-j-a… i nic na to nie poradzisz. W zasadzie nic nie poradzisz na kogoś kto w swym uporze gorszy jest od osła a w sile od dziesięciu chłopa. Możesz go tylko oszukać, ale do tego musisz być sprytniejszy, cwańszy i bardziej porąbany od niego. Tak, to wyzwanie. Przeżyje najlepiej przystosowany. Bez ryzyka nie ma zabawy, ktoś przegrywa by wygrać mógł ktoś… Do diaska z tą fanfaronadą.

-„Chujowo robić sobie tatuaż, który nic nie oznacza. Równie dobrze można wytatuować sobie dupę na paszczy, tylko po to by był. Tatuaż to część człowieka, to przekaz, informacja… talizman. Ty nie masz wiary w swój talizman magiku, a słaby to magik, który nie wierzy w magię znaków.” – zdziwiona? Kij wiedziała co też może pojąć ten stwór. Owszem on ocenianiu książki po okładce był całkiem dobry, ale on widział naprawdę wielu ludzi, elfów, srelfów i innych dziadów leśnych. Pił z krasnoludami, pieprzył driady, walczył z opętanymi, gadał ze zmarłymi… w zasadzie aż dziwne, że nie pieprzył jeszcze zmarłych. W zasadzie dla niej może zrobiłby wyjątek, taka była ładniutka. Ona może i widziała wiele, ale brała go za przygłupie monstrum o zawężonych horyzontach myślowych. Nie miał ich wąskich… miał je po prostu przysłonięte głodem, żądzą, mordem, rywalizacją, chęcią przetrwania… chęcią życia. Chęcią życia tak rozpaczliwą, tak mocną, że choćby była najstarszą wiedźmą świata, choćby posiadła mądrość smoków- nie zrozumie. Nie pojmie tego żywiołu natury drzemiącego w ciele tej bestii. A on chciał, ba musiał przeżyć to swoje tragicznie bezsensowne życie najintensywniej jak to tylko możliwe… zanim się skończy a pamięć o Bariusie. Zanim każdy zapomni o jego sukcesach na arenie, zanim przebrzmią krzyki ubijanych jak świnie ofiar, zanim umilkną lamenty porwanych i sprzedanych do niewoli, zanim nikt z jego szemranych znajomych nie będzie chciał więcej pić zdrowia za tego skurwysyna.

-„Karmisz go pieczoną kaczką? Próbowałaś mięsa? Prawdziwego mięsa, nie tych śmiesznych kanapek?”- zapytał z ironią w głosie akcentując to całe „mięso”. Sięgnął do torby wyciągając urżniętą a może lepiej- odgryzioną sarnią nogę i do chuja pana- niech no który w karczmie do niego o to przysapie… Położył krwawiącą jeszcze kończynę na stoliku jak gdyby nigdy nic spoglądając na panterę. Sięgnął po kawałek i dosłownie wyszarpnął część mięsa obleczonego cieniutką warstewką skóry podając je zwierzakowi. –„Masz przyjacielu, jesteś facetem czy nie? Facet musi jeść jak facet, nie jakieś pieprzone kaczki.”- tak gadał z jej panterą, jakby stracił zainteresowanie parą gadających cycków. A to upokorzenie… A może nie? Niech tłumaczy sobie jak chce, on teraz gadał z jej pupilem, a niech tylko przerwie. Nie lubił jak ktoś mu przerywa, nie lubił…
Awatar użytkownika
Luciano
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luciano »

Szybkim ruchem otworzył drzwi do karczmy i stanął w progu, rozejrzał się uważnie po całym lokalu, aby upewnić się czy ów odpowiada jego standardom. Nie były one co prawda specjalnie wygórowane, lecz szanował swoją osobę i nie przepadał za miejscami, które nie należały do schludnych, poza tym jego ponad siedemsetletnie doświadczenie sprawiało iż wiedział, że z zapchlonych dziur zwykle już się nigdy nie wychodzi. Poderżnięte gardło, nóż w oku, uduszenie, to najpospolitsze z tych sposobów odebrania życia które znał, a znał ich naprawdę wiele. Osobiście wolał jednak subtelniejsze metody, na przykład delikatne ukłucie w tętnice szyjną i wyssanie odpowiedniej ilości krwi, słodkiej krwi. Tego właśnie tutaj szukał, pożywienia. Głód szybko się nasilał, przytępiał jego zmysły, doprowadzał do szaleństwa. Wiedział, że jeśli szybko nie znajdzie odpowiedniego posiłku, to może skończyć się dla niego tragicznie.

Szybkim, pewnym krokiem skierował się do wolnego stoliku stojącego w kącie sali, Luciano uznał, że będzie to idealne miejsce do wypatrywania potencjalnej ofiary. Kiedy już wygodnie zasiadł, machnął ręką przywołując dziewkę. Była to niska, przygruba kobieta o brudnych, tłustych blond włosach, napawała go obrzydzeniem, ale nie ona jedna. Ukłoniła się uprzejmie i zapytała co podać.
- Wino. - Wampir odpowiedział krótko, nawet nie sprecyzował czy chodzi mu o jakieś konkretne wino, choć zazwyczaj to czynił, tym razem jednak jak najszybciej chciał pozbyć się kobiety sprzed swoich oczu.
Gdy ta odeszła postanowiłem bliżej przyjrzeć się każdej osobie.
Niebieskooki brunet siedział prawie na środku sali, cały rozradowany, na przeciw niego uśmiechał się prawdopodobnie powód jego szczęścia, urodziwa dzierlatka. Oboje jednak nie sprawiali wrażenia smakowitych, więc wampir postanowił skierować jego przenikliwe spojrzenie na kolejną parę. Skąpo ubrana kobieta i wysoki, masywny mężczyzna o bardzo drapieżnym wyglądzie.
Oh tak, kobieta wydawała mu się idealnym celem, już prawie czuł smak jej cudnej krwi, oblizał usta i wyobraził sobie jak wbija kły w każdą z jej tętnic po kolei. Słyszał jej krzyki i pojękiwania, to jednak musiało poczekać, jej towarzysz wyglądał na niezwykle niebezpiecznego wymusiło to więc na Luciano ostrożność. Postanowił poczekać na odpowiedniejszy moment. Jego wyostrzony, wampirzy słuch pozwolił na analizowanie ich rozmowy, choć przy całym harmiderze panującym w zajeździe niekiedy trudno było wychwycić słowa tej dwójki.

W pewnej chwili zauważył, że na jego stoliku swoi już kieliszek oraz butelka wina, cieszył się, iż nie zauważył gdy dziewka służebna je przyniosła, zdecydowanie bardziej wolał oglądać tajemniczą kobiecie z czarną pumą.
Jego gardło było suche, potrzebowało krwi, na szczęście wino było doskonałym zamiennikiem, szkoda tylko, że na krótką metę. Szybko odkorkował butelkę po czym wypełnił kieliszek czerwoną cieczą aż po same brzegi, upił kilka łyków i od razu wydawał się energiczniejszy. Nawet jego lekko skwaszona mina, która towarzyszyła mu od wejścia zmieniła się w szczęśliwszą, kącik jego ust powędrował lekko do góry, tworząc nieznaczny uśmiech.
Awatar użytkownika
Francesska
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Francesska »

-Najwyraźniej jestem bardziej powierzchowną osobą i uważam go tylko jako ozdoby...-odpowiedziała wzruszając ramionami i pociągnęła spory łyk z kielicha. "Czyli domyślił się, że jestem czarodziejką. Szybko. W sumie przeczytałam jego aurę, nie trudno się domyślić kto ma takie umiejętności. Hyh... z resztą to teraz mało ważne... Zaczyna robić się ciekawie..."-pomyślała. O to jej właśnie chodziło. Do póki było ciekawie, do póki sytuacja jej nie nudziła, do póki coś się działo nie miała powodów by czuć niepokój, by chcieć zmieniać stan rzeczy. Jej rozmówca do najmilszych nie należał, ale czy to ważne? Gdyby chciała zadawać się z nudnymi dżentelmenami poszłaby odwiedzić jakiś dworek szlachecki, a nie taką oberżę jak ta. Ale ona wiedziała, że na takim dworku z reguły nie ma nic 'ciekawego'. Nie ma wyzwań. Nie ma czyim kosztem się zabawić, kogo zmanipulować, bo nikt w takim miejscu nie wydaje się dla niej wyzwaniem. Tu było inaczej. W takich miejscach zawsze trafiał się ktoś zasługujący na miano 'ciekawego'. Zwierzołak powoli zarabiał sobie na ten zaszczytny tytuł. Ale jeszcze za wcześnie na takie osądy... Przyjdzie na nie pora.

-Myślę, że jemu jest wszystko jedno czym się żywi...-powiedziała jeszcze zanim jej niegdyś rozmówca zaczął prawdziwie męską konwersację z magicznym pupilem Czarodziejki. Nie mógł jednak wiedzieć, że żółte ślepia które na niego spoglądają zostały stworzone, wraz z resztą ciała, przez kobietę, którą właśnie raczył ignorować. Nie mógł tego wiedzieć, że, nie licząc zachowania, puma niczym nie różniła się od normalnego zwierzęcia. No może jeszcze fakt, że pozbawiona była duszy i większości cech charakteru, takich jak na przykład upodobania, nawet względem jedzenia. Dlatego właśnie gdy mężczyzna podstawił Mirowi mięso pod nos, ten najpierw bacznie mu się przyjrzał, potem obwąchał mięso. Polizał je, a dopiero potem ugryzł kawałek. Zaiste było mu wszystko jedno...

Od Pumy uwagę czarodziejki odciągnęły otwierające się drzwi. Wszedł mężczyzna. Nie wyróżniający się specjalnie z tłumu. Na wszelki wypadek zamknęła oczy i sprawdziła aurę. Nic do niej nie docierało. Cisza. I nagle poczuła ten ostry zapach krwi. Momentalnie otworzyła oczy. To było dla niej raczej jednoznaczne. Mimowolnie ukradkiem oblizała dolną wargę. Nie odwróciła głowy w jego stronę. Otwarte spojrzenie mogło by nie wyjść jej na dobre. Nie mogła przecież wykluczyć, tego, że i on, tak jak większość tu zgromadzonych, już ją zauważył. No cóż... Kobiety w tych okolicach raczej preferują inne stroje. Nie mniej jednak wolała poczekać na dalszy rozwój wypadków. Była jednak pewna, że takowe nastąpią. W końcu wampiry są ciekawe przez sam fakt swojego istnienia. A jeśli coś jest ciekawe, to Francesska nie pozwoli by przeszło gdzieś obok...
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Było jej wszystko jedno? Spojrzał na nią spode łba obserwując przez chwilę zastanawiając się czy skarcić ją za brak zainteresowania zwierzakiem, czy pochwalić za tą bezwzględność. Uśmiechnął się tylko nieco co musiało wystarczyć jej za reakcję, na wiele więcej nie było go stać. Pantera po pewnym ociąganiu się chwyciła kawałek mięsa racząc się bardziej naturalną pożywką w postaci sarniego udźca. „A jednak smakuje, co? Dobry kotek… uważaj, nie upierdol mnie w rękę”- mruknął dość cicho, ale jeśli chciała to usłyszeć, to nie powinno stanowić to problemu. Zaraz szybko powrócił wzrokiem na dziewczynę. Nie kwestionowała bycia magiem, może to i dobrze, że nie brała go za skończonego debila. Brakowałoby tylko, żeby zarzekała się swych umiejętności. Z przewrotności wypróbowałby to starą dobrą metodą- topieniem albo stosem. Eh, nie ma to jak rozgrzać kobietę, najlepiej nadają się do tego szczapy suchego drewna, trochę żywicy i dziarsko trzymana w dłoni pochodnia. Wszystko czego potrzebują to już tylko ognisty taniec. Nikt na dworku nie wydawałby się dla niej wyzwaniem? Słowo dać można, zamieniłby się z nią choćby na jeden dzień. Już on wiedziałby jak ten brak wyzwań wykorzystać do napełnienia swojej sakiewki…

Patrzył na nią zwyczajnie i nie trzeba było wkładać w to dużo więcej uwagi, by widzieć jak zamyka oczy jakby skupiała się na „tronie”, a potem oblizuje wargę. –„A ty co, wspominasz jakąś kolację?” – może była jakąś wariatką? Nie tam. Barius nie chciał od razu rzucać się jak węgorz na patelni, ale korzystając z okazji, odchylił się do tyłu zwracając się uprzejmie do karczmarza. -„Flaszkę, kurw@, tylko migiem!”. Jego głos może i zatrząsłby budynkiem w posadach, ale póki co zatrząsł samym oberżystą. Dlaczego on musiał znosić takich dupków jak on? Pracował ciężko, ciułał dzień w dzień, prowadził lokal, sprzątał, rozcieńczał alkohol na jakieś siki… A tu przychodzi taki dryblas i czuje się jak u siebie dyktując mu co ma robić a czego nie jakby był dla niego jakimś psem. Może to jakiś kompleks? Tak czy inaczej postawić się nie miał zamiaru i chwilę później flaszka była już na stole. Mimowolnie zerknął oczywiście na główny powód swego zamówienia. Bladolicy dziwak o twarzy tak wypindrzonej, że dla kogoś zapitego mógłby być dziewoją, co prawda z fają między nogami, ale niektórzy nie mają wielkiego wyboru, zwłaszcza jeśli wyglądają jakby rodzice łamali ich kołem jeszcze od kołyski. Kolejny kurw@ elegant. Przegapiłem jakieś ogłoszenie? Macie tu zjazd cyrkowców?” Gdyby nie był sobą może nic by nie podejrzewał, ale teraz czuł się co najmniej dziwnie. Pomyślał, że dwójka mogłaby się znać, ona jako wabik, on jako facet od mokrej roboty. Ona kokieteryjna wiedźma, on taki kurw@ dystyngowany, wypacykowany kawaler, gdzieś już o takich słyszał. Ah tak. Wąpierze… Ci to byli nudni jak flaki z olejem. Jeden w jeden taki sam, twarze jak z obrazka, każdy jeden w czarnym odzieniu wyprasowanym w kancik, lica blade jakby pół drogi statkiem rzygali przez burtę, za to zawsze dziarsko uśmiechnięte jakby ta martwica jakoś ich bawiła. Każdy jeden dżentelmen jak z jakiegoś dworku, ale ani się z takim nie napijesz bo jebani abstynenci alkoholowi, albo to ich nie rusza, ani nie pogadasz o ciupcianiu, bo to dżentelmeni o takich rzeczach nie rozmawiają, ani się nie posiłujesz na rękę bo jeszcze wyrwiesz, w karty nie pograsz bo skurwiele oszukują jak się patrzy. Tajemnicami dzielić się nie chcą, ale za to zwykle dobrze płacą. Trzeba przyznać gałgany wytrzaskują sakiewki z złotem jak spod ziemi. W życiu chyba nie widział ubogiego wampira. Żadnym wielkim magikiem nie był, choć znał się na niej wystarczająco dobrze by wiedzieć co i jak w sprawach, które zwykłego śmiertelnika mogą zarówno straszyć jak i fascynować, ale coś mu się zdawało, że jegomość jak gdyby nigdy nic zaraz podejdzie, ukłoni w pas, przedstawi, a może i rzuci wizytówką. Raz jeden spotkał wampira, który był użyteczny. Ba… był nawet pomocny, choć cenę swoją także znał, ale co prawda do prawda, towar jakim dysponował pochodził chyba prosto z najdroższych transportów i nigdy nie żałował. Barius czekał tylko kiedy zacznie machać cepami na lewo i prawo wysyłając w powietrze miliony cząsteczek swojego zapachu. Ludzie nie wiedzą ile informacji o świecie zawartych jest w zapachach. Aury, sraury i inne sztuczki. Na co to kiedy już od samego patrzenia można ocenić kto skąd przybywa, kim jest, jakie miejsce w hierarchii społeczeństwa zajmuje, na co go stać, na co go nie stać, a używając węchu wiadomo co jadł, czy umył zęby, kiedy ostatni raz widział wodę, po czym chodził, kiedy włożył ubranie. Rozszyfrowanie braku normalnego zapachu ludzkiego ciała to przy tym wszystkim nawet nie wysiłek- to formalność. Bycie przeklętym hienołakiem miało swoje minusy o czym wiedziała już towarzyszka przy stole. Miało to też swoje plusy- Barius czuł się w tym ciele całkiem chędogo.

-„Myślę, że jemu tak, ale nie tobie. Wyglądasz zdrowo, ponętnie, masz czym oddychać, masz na czym siedzieć. Nie wyglądasz jakbyś głodowała, ale nie wyglądasz też jakbyś stołowała się w takich miejscach. To nie twój świat. Albo jesteś kurtyzaną z moich marzeń, albo kimś jeszcze bardziej interesującym.”- oj tak. Ten to potrafił zaimponować kobiecie. Kurtyzana! Kurw@, jak to dobrze, że w swej niedelikatności nie powiedział -dziwka! No proszę was, normalny gość dostałby w twarz dłonią, rękawicą, no nawet podkutym butem, czy czekał go ten sam los? Oh, jak miło było się bawić. –„Nie miałem niczego złego na myśli, jesteś po prostu taka atrakcyjna… aż do schrupania. Powiedz mi czego tutaj szukasz?”- spytał i uśmiechnął się błogo. –„Racz puścić w niepamięć moje zachowanie, nie zwykłem przesiadywać w towarzystwie tak uroczych kobiet… dlatego będę cieszył się nim tak długo jak tylko potrafię. Rozumiesz?”.- zapytał i choć brzmiało to nawet naturalnie było w tym coś niepokojącego. Ah tak… groźba? Ostrzeżenie. Nie, nie, czekajcie. To się jakoś tak mądrze i ładnie nazywało. Ah, już wiem! Szantaż…
Awatar użytkownika
Francesska
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Francesska »

-Jakbyś czytał mi w myślach...-odpowiedziała na komentarz mężczyzny, który jak się okazało nie ignorował jej tak zupełnie. Nie robiło jej to w tej chwili różnicy. Obrała sobie już nowy cel, oczywiście nie rezygnując zupełnie z pierwszego. A kto wie... może nawet uda jej się upiec dwie pieczenie nad jednym paleniskiem..?

-Fakt. Nie stołuję się w miejscach takich jak to. Tu przychodzę dla chwili spokoju, lampki wina i miłego towarzystwa i po to właśnie udałam się tu także dzisiaj.-chwila zastanowienia - Kurtyzana marzeń? Nie za szybko na takie wnioski? - rzekłszy to zaśmiała się po raz pierwszy tego wieczora. Czarodziejka po prostu nie mogła już tłumić w sobie narastającego w niej rozbawienia, choć do oznak radości i beztroski tej krótkiej reakcji zaliczyć nie można. Mimo wszystko był to jej naturalny śmiech. Oczywiście uroczym i dźwięcznym chichotem nikt by tego nie nazwał. Śmiech Fran odpowiadał całej jej naturze. Miał nieco wyśmiewczy wydźwięk, z dodatkiem niewielkiej nutki szaleństwa. Z resztą, ona nigdy nie przeczyła temu, by przez te wszystkie lata mogła nieco popaść w obłęd... Nie traktowała też szaleństwa, jako coś stricte złego. Tak... świry z pewnością były ciekawe...

"Zmiana nastawienia? Dobrze, niech i tak będzie."- pomyślała słysząc wszystkie te stwierdzenia i prośbę o wybaczenie wcześniejszego zachowania.
-Ależ nie przejmuj się Mój Drogi... jak to było... "Facecie od kolejnej lampki"..? Chyba jakoś tak... Już porzuciłam to w niepamięć. I bardzo dobrze rozumiem co masz na myśli.
"Groźba? A może wyzwanie? Jeśli tak, to z pewnością przyjęte. Byłoby jeszcze ciekawiej, gdyby na szachownicy było więcej pionków. Ale i bez nich się obejdzie."- mówiła do siebie w myślach, po czym rzuciła szybkie spojrzenie w stronę wampira. "A może okaże się, że tym razem zagramy partię w wersji dla trzech osób? Może do starcia białego i czarnego króla dołączy czerwony jakoby krew?" Z trudem powstrzymała się od ponownego oblizania wargi. Niestety ale musiała jeszcze trochę poczekać na ruch pijawki.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Obierała sobie cele? Niech obiera, każdy ma jakieś tam swoje mniejsze i większe pragnienia. Dobrze, że Barius miał je tak skonkretyzowane i jasne. Przychodzisz tu dla chwili spokoju? Rozumiem trudnisz się zabijaniem za pieniądze… nie czekaj. Walczysz z niedźwiedziami. Zgadłem.- powiedział jakoś nienaturalnie dla niego oschle. Jak ona przychodziła tu dla spokoju, to znaczy że mieszka z którymś z jego znajomych. Taka mordowania ma być spokojna dla kobiety? Aż zaczął nabierać podejrzeń co do zdawałoby się oczywistości, ale te piersi chyba kłamać nie mogły. –„Szukasz towarzystwa zapijaczonych mord, przegranych życiowo złamasów, chciwych tatusiów z zamtuzów i wielkich bydlaków, którzy ślinią się na twój widok. Faktycznie miłe towarzystwo. Tak się składa, że siebie zaliczyłbym do tych ostatnich i coraz bardziej zaczynasz mi się podobać.” Pociągnął z gwinta część przyniesionej flaszki mając gdzieś co kto o tym myśli, bo tak przynajmniej czuł, że coś w siebie wlewa, a nie płucze zęby po kolacji. -„ A co, mają wypłynąć później?”- zapytał retorycznie zaraz szybko rzucając- „Jak tam sobie chcesz”. Nie dbał o to czy coś działo się szybciej, wolniej- jakkolwiek. Mówił to co myślał nie zważając na konsekwencje i może dla niektórych to, w całym tym popierdolonym świecie, było w nim takie urzekające, że niektórzy chcieli jeszcze z nim rozmawiać zamiast uciekać byle dalej przed siebie. Śmiała się. To dobrze, niech się śmieje, śmiech to zdrowie. Nie będzie mówił, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, bo też nie chodziło mu o to, by czuła się źle. W zasadzie im bardziej rozluźniona była, tym obrót spraw powinien być bardziej łagodny. Nie lubił się szarpać bez powodu.

Dobrze go rozumiała? Gówno tam rozumiała. Sam jeszcze nie wiedział co zamierza, a ona wydawała się czuć panią wszystkiego dookoła. Demiurg zasrany. Jeszcze się zobaczy czy jej pionek nie obali królowej. Obalanie królowej… Tak w sumie tego jeszcze nie nazywał, ale tak spojrzeć, można było chyba przy odrobinie dobrej woli tak pomyśleć. No była ładna, była. Może i jakaś brzydsza księżna mogłaby zazdrościć jej urody. A niech ma, niech już będzie tą królową, niech rozdaje sobie karty, on nie był żadnym królem, choć na pewno chciałby być czarnym koniem tej gry. Tańcz głupia, tańcz…

Czekając na ruch pijawki mogła być pewna, że prędzej pająki przywiążą ją do kanapy swymi sieciami, niż nieborak o bladym liczku ruszy swoją dupę. Na co czekał? Siedział do niego plecami, wystarczy podejść, wyciągnąć nóż. A co tam! Wystarczy nim rzucić. Tak, Barius brał go za wspólnika Francy i co? Miał do tego święte prawo. Życie nauczyło go, że trzeba spodziewać się zawsze najgorszego. Pytanie najgorszego dla kogo, skoro on się spodziewał, to miał przewagę nad tymi, którzy pewnych rzeczy się nie spodziewali. Eh, koniec o tym.

-„A może masz ochotę na coś mocniejszego?”- zagaił unosząc lekko flaszkę o gwincie naznaczonym jego śliną. Tak, nie miał japy sterylnej jak gotowany ostry nóż, czego się spodziewać? Że nie żyje, jak pewnie ten facet siedzący gdzieś za nim? Te ukradkowe spojrzenia, drżenia mięśni. Do kurwy nędzy- zaraz sam się odwróci i ubije go pierwszy bo ta zabawa w kotka i myszkę nie pozwalała mu cieszyć się wieczorem. Jak nie miała ochoty na czystą to trudno. On dzisiaj już etap wina przeskoczył i nie wróci do niego, chyba, że chodzi o wykorzystanie butelki do „tulipana”. –„Szukasz może jakiejś pracy?”- spytał zaraz szybko precyzując, bo chyba coś go strzeli jak ona sama wyleci z czymś pokroju „Na przykład?”, „Jakiej pracy?” albo „Zależy jakiej.” -„Potrafisz coś przydatnego, dla kogoś takiego jak ja?- dopowiedział dając jej pełne pole do popisu. Niech sama się zareklamuje, nie będzie się nad tym trudził. Najwyżej jak okaże się straszną nudziarą nie będzie dal niej żadnej alternatywy i po prostu opchnie ją gdzieś byle komu jako „Pozbawioną zdolności ale ładną dupę.”
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość