Efne[Dom z ogrodem]Przystanek na drodze

Miasto założone na cześć córki króla Bedusa, która w wieku dziesięciu lat oddała swój wzrok za lud. Uratowała go od zniszczenia. Efne otaczają liczne lasy, góry oraz wzgórza graniczące z Pustynią Nanher.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Amira nieco przeliczyła swoje oczekiwania odnośnie kamuflażu i wyprowadzenia maga w pole. Chytry rzucił się za nią, a znalazłszy się na górze rzeczywiście podbiegł do drzwi, którymi wcześniej trzasnęła elfka. Zniknął w pokoju, a ona licząc na chwilę spokoju podniosła się do nieco wygodniejszej pozycji i poruszała się teraz opierając na dłoniach i kolanach. Częściowo czuła, a częściowo słyszała, że u podstawy schodów coś się dzieje, powstało jakieś zamieszanie. Obrała za cel barierkę, by zerknąć, co się dzieje. Ledwie jednak ruszyła się z miejsca, Chytry, z dziką miną, wypadł przez drzwi z powrotem na korytarz. Wypadł niemal dosłownie, bo potknął się w progu i zachwiał porządnie. Nic sobie jednak z tego nie robił i nawet nie stracił wiele na szybkości. Amira tylko dzięki swoim umiejętnościom uniknęła stratowania i zdeptania. Musiała błyskawicznie zejść z drogi mężczyźnie, pędzącemu korytarzem do następnych drzwi. Ledwie udało mu się nie przesunąć ściany na zakręcie.
Teraz elfka podniosła się już do normalnej pozycji stojącej i wyjrzała zza węgła, co też mag kombinuje. Drzwi były zamknięte, a mężczyzna szarpał za klamkę. Przez moment wydawało jej się, że musi uciekać, póki droga na dół jest wolna, bo zaraz Chytry zorientuje się, że musiała pozostać na korytarzu. On jednak tylko nerwowo przetrząsnął kieszenie i wyjąwszy z jednej z nich klucz, otworzył sobie przejście i z trzaskiem zniknął we wnętrzu pokoju, mamrocząc coś pod nosem. Elfka ruszyła w obranym kierunku, nie śpiesząc się bardzo, by znów nie wpaść nieumyślnie na kogoś nieprzyjaznego. I ponownie, ledwo zdołała się ruszyć zaatakował ją Chytry. Wybiegł z pomieszczenia jeszcze szybciej niż się tam znalazł. Zastygł w drzwiach z przerażeniem graniczącym z obłędem w oczach, po czym ruszył szybko przed siebie, szamocząc ze zbryzganym niemal czarną krwią ubraniem i wyjąc coś o zarazie. Amira nie była pewna, czego można się po nim spodziewać. Przywarła plecami do najbliższej ściany, stając nisko na ugiętych w kolanach nogach. Mag wyglądał, jakby na nic nie zwracał uwagi, zajęty wyłącznie zdarciem z siebie odzienia, z taką żarliwością, jakby to była jego życiowa misja.
W drzwiach pokoju, który opuścił pojawiła się natomiast postać, łudząco przypominająca zjawę, która przekazała obu kobietom wiadomość. Tym razem oświetlenie pozwalało w pełni dostrzec odrażającą powierzchowność istoty. Ze szczelina w brudnych bandażach, gdzie prawdopodobnie znajdowały się usta, pieniła się substancja o kolorze identycznym z krwią pokrywająca kaftan Chytrego. Zjawa przemówiła wyraźnym, aczkolwiek cichym głosem. Amira całkiem wyraźnie poczuła bijącą od istoty aurę strachu. Nie była pewna, czy wyczuła magię, czy po prostu istota, w przeciwieństwie do pierwszego razu, wywołała w niej taki strach, że niemalże czuła jego zapach w powietrzu i słyszała dźwięk, kojarzący się z wszelkim, co brudne, odrażające i nieprzyjemne. Dość, że zamarła w swojej pozycji pod ścianą, powstrzymując odruch wymiotny i w osłupieniu słuchając słów postaci. Ich sens docierał do niej jakby z pewnym opóźnieniem, a i tak ciężko było jej pojąć, to, co zostało powiedziane. Zjawa wyrzuca ich właśnie z rzeźni? Przecież to absurdalne. Szczególnie, że.. No, nie tak Amira wyobrażała sobie Miecia.
Mag zdarł z siebie wreszcie wierzchnią warstwę ubrania i rzucił ją w kąt, po czym ruszył biegiem, nawet nie oglądając się za siebie. Minął przyklejoną do ściany elfkę o włos. Zupełnie odruchowo jeszcze bardziej przycisnęła się do ściany, a gdy zjawa zwróciła się do niej bezpośrednio, wyglądała, jakby zupełnie poważnie próbowała wtopić się w ścianę. Wcisnąć w nią i schować przed istotą, która patrzyła prosto na nią, mimo maskującego zaklęcia. Prosto w oczy, jak gdyby taka magia nie stanowiła zupełnie żadnego problemu. Potem odwróciła się i zniknęła w pokoju. Amira nadal stała, nie poruszywszy się ani odrobinę. Po dłuższej chwili zdała sobie sprawę, że wstrzymała oddech i zaczyna brakować jej powietrza. Wypuściła je z płuc z cichym świstem i wzięła głęboki, uspokajający oddech. „Tylko bez paniki” pomyślała karcąco. Zmusiła się do oderwania od ściany. Obiła się od niej, pozornie płynnym ruchem, zachowując spoko oj. W rzeczywistości dłonie drżały jej lekko, a włosy na karku nadal stały dęba. Ze środka korytarza zajrzała do pomieszczenia, w którym przebywała zjawa, ale teraz istota zniknęła. Na podłodze leżała kupa szmat, wydawało się, że tych samych, które miała na sobie. Elfka odzyskała tez już możliwość myślenia i analizowała to, co postać powiedziała, jak i inne rzeczy, które zauważyła. Dostrzegła krzyżyk na bandażach, który oznacza zarazę. Ofiarę zarazy, w tym przypadku. Jednocześnie nie była pewna, czy to nieumarły. Na pewno nie zwyczajny. Ponadto Amirze zdawało się, że to kobieta. Z tonu głosu, zachowania… To było jednak za mało, żeby chociażby coś zakładać, nie mówiąc o pewności.
Elfka jeszcze raz wzięła głęboki oddech. I kolejny. Uspokojona niemal podbiegła do barierki, a widząc ciała leżące u stóp schodów, zbiegła da dół przeskakując po trzy stopnie. Dostrzegła teraz, zakapturzoną sylwetkę pod ścianą. Zauważyła tez łuk i a ubranie, szczególnie charakterystyczny płaszcz, było dziwnie znajome. Inwar był jednak świadomy, więc zajęła się innymi. Przelotnie tylko zerknęła na Znudzonego Maga. Był nieprzytomny, ale chyba żył. Tym lepiej dla nich. Elfka zajęła się więc Veną. Ona także była nieprzytomna, wyczerpana i poobijana, ale nie miała większych obrażeń. Od lekkiego podduszenia i krwawienia z nosa jeszcze nikt nie umarł. Amira nie była pewna, co stało się wiedźmie, aczkolwiek to rozrzuceniu ciał, podejrzewała jakąś eksplozję mocy, czy coś w tym rodzaju. Coś, co wywołałoby rozchodząca się we wszystkie strony falę uderzeniową. Zbadała więc kobietę pod tym katem, jednak na szczęście wszystkie żebra i inne kości były całe. Elfka nie miała ze sobą swojej torby, więc zamiast lekami posłużyła się odrobiną magii. Rzuciła zaklęcie wzmacniające, a potem wybudziła Venę.
-Jak się czujesz?- zapytała z troską. Upewniwszy się, że wiedźma jest w jednym kawałku, odwróciła ponownie do Inwara.
-Skąd ty się tu wziąłeś?- mruknęła pod nosem ni to ze zdziwieniem, ni to irytacją. Ale naprawdę widać było, że nie gniewa się, a po części jest nawet trochę wdzięczna za próbę pomocy. Elfa również zbadała i rzuciła to samo wzmacniające zaklęcie, tyle że nieco słabsze, żeby się przypadkiem sama nie doprowadzić do nieciekawego stanu. Wolała oszczędzać siły, biorąc pod uwagę „zaproszenie” zjawy. Pomyślała też niechętnie, że musi jakoś przekazać jej słowa pozostałym. Przeszła się w tę i z powrotem po pokoju, zaplatając ręce na piersi w odruchowym, obronnym geście.
-Wiecie… Mamy koleją wskazówkę od naszej znajomej istoty z zaułka- zaczęła trochę niepewnie i skrzywiła się na samo wspomnienie. –Teraz okazuje się, że czeka na nas w piwnicy. Z Rostanem.
Spojrzała po zebranych, zastanawiając się, czy wyraziła się jasno. Leżący gdzieś w okolicy jej stóp Znudzony jęknął głucho i poruszył się. Kopnęła go na ślepo i ucichł. Nawet na niego nie spojrzała, nie przejęła się też jego stanem. Zaatakował je to ma za swoje, niech się cieszy, że ma dobre serce i do nie dobiła.
-Czeka na nas- powtórzyła dosadnie, na wypadek, gdyby ktoś nie zrozumiał, że to raczej nie zaproszenie, a rozkaz. Elfce wcale, a wcale nie podobało się schodzenie do chłodnej, mrocznej piwnicy, gazu czekać ma budząca grozę i odrazę istota. I pajęczyny. Po drugim bliskim spotkaniu ze zjawą w równym stopniu bałaby się jej nie posłuchać.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

-Jak... cooo?- spytała wiedźma ocuciwszy się. Patrzyła teraz swoimi wielkimi oczami na elfkę, która nachylała się nad nią z matczyną troską. -Dobrze.- dodała po chwili, nie bardzo wiedząc jakie padło pytanie, ale biorąc pod uwagę fakt, ze prawie leżała na ziemi, a Amira uważnie jej się przyglądała, mogło paść o jej samopoczucie. Elfka upewniwszy się, że wiedźmie nic nie jest odwróciła się.
-Skąd ty się tu wziąłeś?- spytała, a Vena podążyła za nią wzrokiem. Parę metrów dalej stał elf, którego dziewczyny uratowały. Z pewnym zadowoleniem przyglądał się rozbitej wiedźmie.
Elfka przeszła się niespokojnie zbierając myśli, po czym oznajmiła wszystkim obecnym, iż zjawa zaprasza serdecznie do piwnicy, gdzie trzyma "wysłannika płomieni". Suuuper... skwitowała w myślach Vena, po czym podniosła się nieporadnie. Otrzepała spodnie i bluzkę, przygładziła włosy i wzięła głęboki oddech.
-I zapewne zamierzamy tam teraz iść?- spytała po prostu i nie czekając na odpowiedź dodała: -Tak tylko pytam...
Kiedy ich cudowna drużyna ogarnęła się na ile tylko mogła, wszyscy zgodnie ruszyli w stronę drzwi, na drugim końcu ściany. Lekko je uchyliwszy, wiedźma zaglądnęła ciekawsko do środka.
-Ciemno jak w...- urwała i zarumieniła się lekko. -No. Ciemno.
Odwróciła się do towarzyszy. Nikt nie odzywał się zanadto, zapewne nie chcąc ściągać na nich kolejnych złoczyńców czy inne zjawy. Vena nie miała tego nikomu za złe, aczkolwiek w chwilach kiedy sama się mocno denerwowała trajkotała jak najęta. Teraz jednak, jednocząc się z innymi, w skupieniu oglądała ich twarze z nieodgadnionymi myślami. Inwar zajęty czymś, co wiedźmie od razu skojarzyło się z "niech inni robią co chcą, ja i tak zrobię swoje", nie patrzył wcale na wiedźmę. Spoglądał na drzwi, które teraz wręcz kusiły, do przekroczenia progu. Tak... każdy poszukiwacz przygód z pewnością nie zbaczał na żadne ostrzeżenia, choćby te wręcz krzyczały, by tam nie wchodził. A elf najwidoczniej zaliczał się do tego grona osób. Patrzcie jaki odważny się zrobił... pomyślała kąśliwie wiedźma. Nie przepadała za bardzo za ich nowymi towarzyszami. Jak jednego uratowały to i drugi się napatoczył. "Daj palec, a zeżrą całą rękę"- wołało stare powiedzonko. No tesz tupet, doprawdy!
Nie czekając na dalsze instrukcje, czy pouczenia Vena ostrożnie otwarła drzwi, a te zaskrzypiały w metalowych zawiasach.
-Czy tu wszystko musi skrzypieć?!- szepnęła oburzona i postawiła stopę na pierwszym stopniu. Upewniwszy się, ze nie ma przed nią żadnych przeszkód (a zrobiła to niezwykle wyrafinowanie i jak na czarodziejkę przystało- czyli po prostu wymachując rękami przed sobą), spokojnie zaczęła schodzić w dół. Machinalnie pstryknęła palcami, a nad nimi zatańczył wesoło płomyczek ognia, rozpraszając nieco ciemność. Powolutku, starając nie potknąć się o własne nogi, wiedźma zeszła do piwnicy. Dość duże, prostokątne pomieszczenie o kamiennych ścianach i rozświetlających je pochodniach, nie było tym czego Vena się spodziewała. Myślała raczej nad widokiem martwych ciał, krwi na ścianach i, nie wiadomo dlaczego, rytualnym kręgu i zakapturzonych postaciach z jakiejś sekty. Tak... to by raczej jej pasowało. Ale nie.. jak zwykle musieli wszystko popsuć i teraz dziewczyna znajdowała się w, dość, przytulnym pomieszczeniu z jedną szafką (po co komu taki mebel w piwnicy?!) i małym okienkiem tuż nad sufitem, przez które sączyło się światło księżyca. Na razie nigdzie nie było widać zjawy, za to "wysłannik płomieni" siedział sobie spokojnie pod ścianą z rurami, wlepiając w nich zaskoczone spojrzenie.
-Żeby nie było potem na mnie, ja cię ratować nie przyszłam.- powiedziała wiedźma, wskazując na zakładnika palcem.
Awatar użytkownika
Rostan
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rostan »

Wysłannik płomieni siedział chuchając sobie w nos dla ocieplenia. Słyszał na górze walki i wiedział, że zaraz trafi tu następny naiwny, którego naprowadziła tu ta bezczelna, tajemnicza postać. Słyszał czasami jakieś rozmowy, dopiero po chwili wsłuchiwania się domyślił się, że to prawdopodobnie ta równie bezczelna, co ten palant z zakrwawionym ubraniem. O tak, klnął ich co chwilę, na zmianę. Raz ją, raz jego. Szarpał nogą z łańcuchem coraz mocniej, mimo bólu. Ani mu się śniło siedzenie tutaj z tą czarownicą. Tfu! powiedział i walnął się trzy razy głową o ścianę na odpukanie. Niedługo potem usłyszał, jak ktoś schodzi po schodach. Wsłuchiwał się w każdy, coraz głośniejszy dźwięk buta, którym ktoś stąpał. Głowę miał skierowaną ku górze i blado patrzał na sufit. Wpatrywał się w każdy detal farby. Niestarannie wykonali ten sufit. Chciał odejść od tematu związanego z wiedźmą.
- Tu mocniejsza, a tu lżejsza biel. - mówił cicho, by nikt go nie usłyszał. Nagle usłyszał ostatni krok i wiedział, że ktoś już go widzi.
- Albo egzekucja, albo ta wiedźma. - Pomyślał i skierował powoli wzrok w dół, ujrzał wiedźmę. Wytrzeżył oczy i lekko otworzył buzię. Nikt jej nie trzymał, zeszła tu dobrowolnie. Zdecydowanie, wolałby już śmierć, a najlepiej powrót do swojej wieży, od słuchania ironii tej parszywej, idiotycznej, najobrzydliwiej wiedźmy. O tak, znowu zaczął ją wyzywać, jednak przy tym uciekał od niej wzorkiem. Nie dlatego, że bał się, że czyta mu w myślach, czy coś podobnego. W prawdzie podobała mu się i wolał się okłamywać, że jest inaczej. Jego myśli szybko zakłóciły jej słowa. Wbrew pozorom chyba miała dobre zamiary. usłyszał coś o pomocy? Tak, chyba właśnie powiedziała, że przyszła go ratować. Nie dosłyszał dokładnie, jednak się ucieszył. Spojrzał swoim zamrożonym wzrokiem prosto w jej spojówki i nic nie mówił. Było mu wstyd, znowu pokazał się ze strony, jakiej nie chciał pokazywać. Najpierw teleport, a teraz ta akcja..
Awatar użytkownika
Inwar
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Inwar »

Elf na pewno by zemdlał, gdyby nie to, iż po chwili rozległ się przeraźliwy krzyk jednego ze zbirów. Kilka minut później pojawiła się Amira, która najpierw rzuciła jakieś zaklęcie na wiedźmę, a potem na Inwara. Od razu poczuł się lepiej, kiedy Elfka zapytała skąd się wziął odpowiedział - Niestety, nie mogłem spokojnie się wyspać, więc chciałem uciszyć te bachory, cóż przynajmniej tak myślałem. - Wstał i usłyszał znów, jak Amira mówi, że zostali zaproszeni na spotkanie ze zjawą i Rostanem - Wiedziałem, że ten się w coś wpakuje -.
Trochę później wszyscy ruszyli w stronę drzwi na drugim końcu ściany. Vena coś tam mówiła na co elf nie zwracał w ogóle uwagi, chciał tylko przekroczyć te drzwi. W ostatniej chwili się powstrzymał - Wybaczcie, ta cholerna ciekawość. - Teraz cały czas trzymał się swojej grupy, aż dotarli do drzwi. W końcu doszli do piwnicy, i jego oczom ukazał się wysłannik płomieni. Elf myśląc, iż mag jest bezbronny podbiegł do niego i wymierzył mu prawy sierpowy w twarz, w ramach zemsty za nazywanie go barbarzyńcą i tym podobnym.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Cała grupka zgodnie udała się w kierunku piwnicy. Nie protestowali przeciwko spotkaniu z istotą. Wszyscy chyba zdawali sobie sprawę, że posłuchanie jej prośby jest w tej sytuacji nieco lepszym wyjściem, niż próba ucieczki. Mimo wszystko.
Amirę trochę kusiło odwrócenie się na pięcie i zostawienie tego wszystkiego. Ale tylko trochę. Czuła po prostu, że w Efne dzieje się coś dziwnego, a nie miała ochoty wplątywać się w takie sytuacje. Jakby nie wystarczyła ta historia z medalionami, której rozwiązanie było nadal niemal tak samo mgliste jak na początku. Poza tym nikt o zdrowych zmysłach nie cieszyłby się na myśl, że w zimnej piwnicy oczekuje na niego nieumarła istota i ma do niego jakąś sprawę. To nie był wymarzony sposób elfki na spędzenie nocy.
-A mogłam zwyczajnie iść spać- wymamrotała pod nosem i westchnęła cicho, gdy Vena otwierała drzwi.
Tak naprawdę nie zamierzała się wycofać. Jakby nie było przyszła tu po Rostana i skoro już się w to wpakowała, wychodzenie bez niego byłoby dla niej porażką. Oznaczałoby, że to wszystko rzeczywiście było stratą czasu. Poniekąd była tez ciekawa, co istota ma im do przekazania. Amira miał wrażenie, że to kobieta, jasnym też było, że ma jakiś związek z zarazą, a tak się składało, że w mieście szalała akurat epidemia, więc wszystko układało się w miarę zgodną całość. Nie wiadomo tylko, czy to ofiara, czy też źródło choroby. Mogło to też być zupełnie ze sobą niezwiązane, ale elfka ostatnimi czasy przestała wierzyć w zbiegi okoliczności. Nie wierzyła też zbytnio w przeznaczenie. Gdyby ktoś kazał jej się nad tym zastanowić i zadał odpowiednie pytanie, pewnie uświadomiłaby sobie, że wierzy, że wszystko ma swoją przyczynę i skutek, co tworzy całość, ale jak dotąd nie zastanawiała się tak właściwie nad tym problemem.
Po prostu czuła, że ostatnie wydarzenia, których była uczestniczką coś znaczą i nie są przypadkowe. Musiał być jakiś powód, dla którego patrzyła teraz jak wiedźma otwiera skrzypiące drzwi, za którymi czekała ciemność, wilgotne chłodne powietrze i budząca grozę zjawa. Nieprzypadkowo spotkała te istoty i coś skłoniło ją do opuszczenia przytulnego domu. I nie była to tylko ciekawość, czy dobre serce. Amira od chwili przybycia do miasta była przecież zainteresowana zarazą. Miała zamiar uwolnić się jakoś od prześladowców i wrócić do normalnego, spokojniejszego życia, a jedynym sposobem było rozwiązanie zagadek, dotarcie do osoby, która za tym wszystkim stoi. A w związku z tym, że istota ta działała w okolicy dość prężnie i najwyraźniej miała zamiar osaczyć kobiety – wszystko odbiegające od normy mogła mieć z nią związek.
Elfka uświadomiła to sobie bez tych przydługich wywodów, podczas gdy Vena badała stopą ziejącą przed nimi czarą dziurę. Cokolwiek tam na nich czekało, za pewnością będzie ciekawe i pouczające, a może też przybliży je do nadrzędnego celu. Byle tylko wyjść z tego z głową na karku i wszystkimi kończynami na miejscu.
Wiedźma wyczarowała przed nimi tańczący płomyczek i dzięki temu mogli zejść po schodach a nie widowiskowo z nich zlecieć. Na dole widać było słaba poświatę, więc zapewne piwnica miała własne oświetlenie. Vena szła ostrożnie, uważając na swoje kroki. Zapewne jeszcze nie do końca doszła do siebie po starciu ze Znudzonym. Inawar wyglądał jakby siłą woli powstrzymywał się od wyrwania naprzód i oddzielenia od grupy. Amira natomiast zupełnie odruchowo lustrowała wzrokiem otoczenie, w nikłym świetle starając się dojrzeć ewentualne pułapki. W połowie drogi zorientowała się, co robi i przestała. Zabezpieczanie w ten sposób własnej piwnicy byłoby cokolwiek dziwne, nawet jeśli było to rzeczywiście mieszkanie nieumarłej istoty. Zeszli na dół bez żadnych przeszkód i niespodziewanych zdarzeń.
Elfka tak po prawdzie spodziewała się, że zastaną zjawę na środku pokoju, otoczoną podległymi jej ożywieńcami, ewentualnie w kręgu tajemniczych znaków wypisanych krwią na kamiennej posadzce. Albo chociaż jakieś pajęczyny, łańcuchy i trumny, bo marmurowy grobowiec ciężko byłoby umieścić w piwnicy. Może to i było stereotypowe myślenie, ale czego można się spodziewać po owiniętym bandażami, zakrwawionym, kościstym… kimś? Tymczasem istoty nie było nigdzie widać, a pomieszczenie wyglądało wręcz absurdalnie normalnie. Jedynym akcentem, który nie pasował do całości wystroju, była przykuta pod ścianą sylwetka. Jak widać, Rostan był na miejscu i zjawa nie kłamała. Nie pojawiła się jednak osobiście, co było zastanawiające.
Amira już podczas schodzenia po schodach otuliła się szczelniej płaszczem, a teraz już zwyczajnie marzła. Pochyliła nieco głowę, by schować dolną część twarzy w postawionym kołnierzu, dłonie wsadziła pod pachy i zaczęła dreptać w miejscu.
-Zimno, wilgotno. Cudownie- mruknęła z sarkazmem nad skrajem tkaniny. Słysząc uwagę Veny uśmiechnęła się z rozbawieniem i naciągnęła kołnierz jeszcze wyżej, co skutecznie to zamaskowało. Spojrzała trochę niezdecydowana na maga, który kulił się na posadzce i miał dość niewyraźną minę. Wiedźma nie wyglądała jakby miał zamiar coś zrobić w jego sprawie, za to Inwar ruszył się z miejsca. Amira, ucieszona, że może nadal w spokoju kulić się i trząść z zimna w spokoju, została na swojej pozycji blisko schodów. Gdy elf uderzył Rostana tylko gapiła się na niego nawet nie tak bardzo zaskoczonym wzrokiem i usiłowała zrozumieć, co się właśnie stało, bo sytuacja wydała jej się tak idiotyczna, że w pierwszej chwili nie mogła w nią uwierzyć.
-No, nie ma to jak radosne powitanie – wykrztusiła w końcu. Wróciła do przerwanego dreptania i zwróciła do elfa: –Wiesz, zwykle nie bije się bezbronnych. Trzeba mieć jakieś zasady moralne.
Sama była technicznie rzecz biorąc najemniczką i obracała się w różnym towarzystwie, ale nawet większość podejrzanych typów miała jakieś resztki przyzwoitości. Na pewno nie widziała jeszcze, by ktoś zachował się w ten sposób.
-Myślałam, że przyszedłeś nam pomóc –dodała z przyganą. –I oszczędzaj siły, mogą ci się przydać.
Rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu zez niecierpliwieniem. Mieli gadać, nie marznąć. Ona się na to nie pisała. Poczekała jeszcze kilka chwil, usiłując nie dygotać za bardzo, po czym się zdenerwowała.
-Dobra, dosyć tego- zamruczała, a jej ton nie wróżył niczego dobrego. Na razie tylko przestała podskakiwać i wyprostowała się niechętnie. Spojrzała na Rostana nieżyczliwie, nie tyle z powodu jego samego, co tego, że musiał siedzieć przykuty akurat w zimnym miejscu.
-Masz jeszcze tamtą wsuwkę? –zapytała Venę, przyglądając się na razie na odległość kajdanom. Znienacka wpadła jej do głowy pewna myśl.
-A jednak są łańcuchy!- powiedziała uradowanym tonem, co nijak nie pasowało do nastroju, jaki prezentowała przed sobą jeszcze chwilę temu.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Dziewczyna przyglądała się, z pewnym zadowoleniem, jak elf dokonuje zemsty za cały dzisiejszy wieczór. (A właściwie to noc. Cholera jasna.) Wiedźma też miała ochotę tak sobie podejść i zdzielić kogoś mocno, ale... dupy jej się po prostu nie chciało ruszyć. Elfka wyraziła swój sprzeciw przeciwko takiemu traktowaniu bezbronnych, ale Vena nie zwróciła na to większej uwagi. Przypatrywała się teraz rurom i łańcuchom, które powstrzymywały Rostana przed ucieczką.
-Eee... że co?- spytała wyraźnie zaskoczona. -Em... wsuwkę... a! Tak mam!- dodała pośpiesznie, kiedy jej mózg zaczął pracować na nieco zwiększonych obrotach. Wiedźma rzadko kiedy popisywała się jasnością umysłu i bystrością, a dzisiejsze, nieco brutalne, spotkanie ze ścianą po wybuchu, z pewnością nie pomagało. Dziewczyna sięgnęła do kieszeni spodni i po chwili wyciągnęła dłoń z małą, czarną wsuwką do włosów, którą podała Amirze. -I coś ty się tak na widok łańcuchów ucieszyła?- spytała jeszcze rozbawiona.
Nic nie wskazywało na to, aby zjawa miała się tu pojawić. Może chodziło jej o inną piwnicę? myślała gorączkowo, ale po chwili uświadomiła sobie, że a- nie ma innych piwnic w tym lokalu i b- tylko w tej jest więzień, którego szukają. No to utknęli w martwym punkcie.
-O co tutaj chodzi?- spytała z nadzieją w głosie. Może w końcu ktoś (lub ewentualnie coś, wiedźmie było już wszystko jedno) ich oświeci.
Awatar użytkownika
Rostan
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rostan »

Mag przyglądał się Venie, kiedy zza niej wyskoczył wściekły barbarzyńca - bo tak nazywał Inwara i usiłował uderzyć go w twarz. Na szczęście wysłannik zareagował w porę i odchylił się od ciosu, a Inwar powinien trafić w metalowy słup, który był za Rostanem.
- Czyżbym pomyślał na głos? - Zapytał sam siebie. Zachowanie elfa nie budziło wątpliwości. Miał coś nie tak z mózgiem. Wcześniej najdziwniejszym sposobem na świecie uratował go od strażników, a teraz bez wytłumaczenia się na jego widok go zaatakował.
- Cóż... - Olał atakującego i zwrócił się w stronę Amiry, oraz Veny.
- ...Witajcie, ale nie, żebym był wybredny, jednak myślę, że takie "cacko" nie pomoże mnie uratować. Usiłował podrapać się po głowie, jednak nie sięgnął ręką. Chciał spytać, czemu dziewczyny go uratowały, ale bardziej obchodziło go to, by go w ogóle uratowały. Bał się śmierci, a wiedział, że lada chwila te duchy, czy cokolwiek to było mogą tu przyjść. Zresztą ciekawe co się z nimi stało, w końcu Rostan słyszał walkę, może zostali pokonani? Wątpił, jednak musieli się tu jakoś dostać, a wygląda na to, że wszyscy troje weszli dobrowolnie.
Awatar użytkownika
Inwar
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Inwar »

Mag w ostatniej chwili uniknął pięści elfa, która uderzyła o słup.
- Skurwy.... - Opanował się w pół słowa, masując swoją obolałą dłoń.
- Każdy ma swoje zasady, i tak przyszedłem wam pomóc, ale to nie oznacza tego, że nie skorzystam z okazji.- Burknął na słowa Amiry. Resztę rozmowy przemilczał, zastanawiając się, jakże to możliwe, aby ucieszyć się na widok łańcuchów. Z zamyślenia wyrwała go wiedźma, która zapytała się nie wiadomo kogo, o co tutaj chodzi.
- Pewnie o to, by nie dać mi się wyspać - odpowiedział dziewczynie.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Okazało się, że elf nie trafił. Jego pięść trafiła w jedną z rur, co Amira skomentowała rozbawionym krótkim parsknięciem. Gdyby nie było tak potwornie zimno to cała sytuacja nie byłaby nawet taka zła. Może zjawa skopała całą sprawę i zamiast przenieść się do piwnicy – zniknęła. W końcu została po niej tylko kupa brudnych szmat na podłodze.
Dziewczyna widziała, że żadne z jej towarzyszy rzeczywiście nie pojęło jej wypowiedzi odnoszącej się do łańcuchów. Patrzyli na nią ze zdumieniem, więc niechętnie zdecydowała się na namiastkę wyjaśnienia.
-W takiej piwnicy powinny być przecież łańcuchy, prawda? O grobowiec byłoby trudniej, ale też by ładnie pasował –powiedziała spokojnie, wyciągając rękę, bo kawałek drutu, który podała jej wiedźma. Zadziwiające, jak często się ostatnio przydawał. Elfka niemal zaczęła się do niego przywiązywać.
-Zaraz zobaczysz- dodała, zwracając się do Rostana. Podeszła do maga i uklękła przy nim.. Gestem pokazała mu, że ma się przesunąć, żeby mogła majstrować przy zamku. Nie było to proste, bo wciąż lekko dygotała z zimna, a to utrudniało precyzyjne ruchy. Pracowała jednak w różnych warunkach i w razie potrzeby potrafiła radzić sobie z drżącymi rękoma, co też chętnie wykorzystała. Miała ambicje pokazać magowi, co może zakrzywiona wsuwka do włosów. Zamek był standardowy, często spotykany, więc gdy tylko zapanowała nad swoim ciałem, poszło błyskawicznie.
Uśmiechnęła się triumfalnie, ciągnąc za łańcuch, który z brzękiem opadł na podłogę. Pomachała Rostanowi przed nosem, wzgardzonym przez niego narzędziem i czym prędzej wróciła do wiedźmy. Oddała jej wsuwkę, choć zastanawiała się, czy nie powinna jej czasem zachować i dołączyć do zestawu narzędzi, które miała w torbie. Uznała jednak, że u Veny jest bardziej przydatna. Amira nagminnie nie miała bagażu przy sobie, gdy był potrzebny. Co widać na załączonym obrazku. Dobrze chociaż, że improwizacja jej jakoś wychodziła.
Stanęła na poprzednim miejscu i tak jak wtedy zajęła dreptaniem w miejscu i ogrzewaniem dłoni, tym razem poprzez ich pocieranie i chuchanie.
-Może to umarło? –zwróciła się do Veny niepewnie. Mówiła ściszonym głosem, bo czuła się niezręcznie, jakby zjawa mogła w każdej chwili pojawić się za jej plecami. A nie chciała jej rozdrażnić. –Widziałam jak została po tym sterta bandaży.
Po raz kolejny uświadomiła sobie skojarzenie z panująca w mieście zarazą i powróciły nurtujące ją pytania. Nie mogła nic poradzić na to, że zżerała ją ciekawość i w tym momencie miała ochotę na rozmowę z istotą, czymkolwiek by nie była.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Amira szybko poradziła sobie z zatrzaskiem. Wiedźma dobrze rozumiała radość elfki na widok łańcuchów, w końcu była to jedyna rzecz w piwnicy zapewniająca, pewnego rodzaju, groteskę. Jasnowłosa pomachała wsuwką przed twarzą Rostana w geście zwycięstwa i triumfu. Mag nie wyglądał na zachwyconego, że nie uznał tego przedmiotu za coś wartego uwagi. Mimo wszystko ozdoba do włosów ratuje mu życie. Fajna ironia losu.
Wiedźma stała wyprostowana, gapiąc się w ścianę. Zimo tu... Kurde! Naprawdę zimno! zaczęła trząść się i przytupywać w miejscu jak jej towarzyszka.
-Raczej nie umarło. Bo to chyba już nie żyło...- odparła krótko marszcząc czoło. -Coś tu nie pasuje. Najpierw nas ściąga, a teraz tego nie ma. No cóż. Ja wychodzę.- dodała i odwróciła się w stronę drzwi, które zamknęły się przed nią złośliwie trzeszcząc.
-Eee... Nie idę?- spytała wyraźnie zdziwiona. Powoli odwróciła się do towarzyszy i uniosła brwi. -No to mamy jeszcze jeden dowód, poza łańcuchami, że to chyba tutaj mamy zaczekać. Tylko, że tu jest, kurde, zimno!
Awatar użytkownika
Rostan
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rostan »

Mag nieco się zdziwił. Elf atakujący z taką siłą i uderzający o słup powinien wykrzyczeć różne wyzwiska określając prostytutkę, skakać i wyć z bólu. W końcu takie uderzenie - jak to o metal - mogło skończyć się nawet na połamaniu kości. Świat zmienił się i to dużo. Ostatnio, jak mag był na zewnątrz, to wszystko było normalniejsze. Strażnicy przeganiali ludzi machającymi pochodniami i bardziej dowierzali staruszkom. Nikt nie ignorował magicznych zaklęć, a i elfy były sympatyczne, nie tak jak teraz. Tyle przez ten czas się zmieniło, że mag zaczął myśleć o nienormalnych rzeczach, jako normalnych, a sam uważał się za nienormalnego. Wiele się namyślił i nawet nie zauważył kiedy ozdoba do włosów uwolniła go z węzłów łańcucha. Próbował uważać to za bardzo normalne, chciał wrzucić to w siebie, ale nie umiał. Wstał i rozmasował przez poszarpany płaszcz małe mięśnie, które nigdy nie miały żadnego wycisku, oprócz magicznego. Poczuł dreszcze, takie same, jakby się masturbował. Robił to dość często, ale oczywiście nie przyzna się żadnej z dziewczyn, a nawet elfowi, o tym i, że jeszcze nigdy się nie kochał. Zupełnie nie wiedział skąd wzięły się dreszcze, ale nawet nie rozmyślał nad tym długo. Miał potrzebę zrobienia sobie dobrze, ale musiał ją zignorować. Usłyszał coś jak dziewczyny mówią, że im zimno, więc zaproponował.
- Więc wychodzimy, czy mam tu rozpalić ognisko? - Spytał, ale zaraz po tym skrzywił się mówiąc.
- Nie mam mojego kostura, te duchy go zabrały. - Kiwnął lekko głową potwierdzając to, co powiedział.
Awatar użytkownika
Radjashtam
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Radjashtam »

Solne wykwity były zjawiskiem dosyć powszechnym w ciemnych i wilgotnych warunkach piwnic takich jak ta. Na tyle powszechnym aby nikt nie zwracał na nie uwagi zwłaszcza przy panującym półmroku rozświetlanym tylko pojedynczą smugą światła.
Do czasu kiedy jeden z wykwitów nie poruszył się, gromadząc wszystkie wilgotne okruchy na południowej ścianie tuż pod niewielkim oknem. To co z początku mogło zostać uznane za solny osad okazało się w rzeczywistości przypominającą saprofit strukturą organiczną. W dodatku przemieszczającą się z możliwą do dostrzeżenia prędkością i tworzącą nowe struktury.
Powoli, niczym odlew z niewidzialnej formy, na zimnym kamieniu począł kształtować się niewyraźny zarys kadłuba ludzkiej sylwetki. W tym samym momencie wszystkie znajdujące się w piwnicy szczury do tej pory dające znać o swojej obecności pojedynczymi piskami i skrobaniem zupełnie oszalały. W ślepym i zbiorowym szale poczęły opuszczać swoje ciemne kryjówki by niepomne waszej obecności przebiegać wam po butach i roić się na środku piwnicy tuż przed ścianą na której pojawiła się niekompletna sylwetka. Gryzonie mrowiły się na ubitej piwnicznej podłodze gryząc się i wzajemnie zabijając tylko po to by w następnej chwili oddać się kopulacji z krwią schnącą na ciemnych futerkach. Cały cykl powtórzył się jeszcze kilkakrotnie dopóty ostatni ze szczurów nie padł martwy, wtedy to dało się dostrzec, że kłębowisko zwierzątek utrzymywał olbrzymi supeł spleciony z ich własnych bezwłosych ogonów które pod wpływem brudu i gwałtownej szamotaniny zawiązały się w nierozerwalny kołtun. Najbardziej osobliwym w całym tym zjawisku był jednak fakt, że w chwili po śmierci cała zbiorowość martwych gryzoni poczęła gwałtownie usychać i emanować mocą.
Zła, obcą magią która niczym zimne błoto wlała się do ciasnej piwnicy każąc cielistemu korpusowi przybrać wyraźniejszy kształt. Pokrywająca go skóra, do tej pory oślizgła i połyskliwa zaczęła gwałtownie wysychać pękając w miejscu kościstych barków i opinając wystające żebra by po chwili utworzyć nad nimi niewielkie wysuszone piersi o ciemnych brodawkach.Twarz istoty, do tej pory łysa i pozbawiona oblicza zaczęła powoli nabierać rysów które to po chwili przysłoniły opadające na nie długie płowe włosy wyrastające z czubka głowy. Ciemne oczodoły zapadły się w głąb czaszki a ich wnętrze zajarzyło się czerwonym blaskiem. Zdrętwiałe mięśnie poruszyły się jeszcze kilkakrotnie pod suchą jak wiór pergaminową skórą kiedy tuż poniżej świeżo wyrośniętego nosa z krwawym pęknięciem pojawiły się usta.
- Mam nadzieję, że was nadto nie rozczarowałam. Podania i plotki zwykle mocno upiększają faktyczny stan rzeczy. Nie mam białego konia choć wciąż galopuję przez miejsca i czasy. Nie uświadczycie korony na moich skroniach ale to mnie oni wszyscy oddają pokłon jako, że nadal zwyciężam. Nie posiadam łuku a pomimo to moje strzały nigdy nie chybiają celu. To ja wysłałam szczury aby umierały w mieście szczęśliwie i to ja sprowadziłam was tutaj. Dziękuję wam za cierpliwość i wytrwałość, dzięki nim wzrośliście w siłę i zyskaliście w moich oczach. Nie musicie się mnie obawiać jako, że jestem tutaj aby wam pomóc. Służąc przestrogą i odpowiedziami. - Cichy i spokojny szept który niedawno pobrzmiewał w całej rzeźni teraz odbijał się nieznacznym echem od ścian piwnicy. Wypowiadając poszczególne słowa istota ledwie poruszała zesztywniałymi wargami jednak zdawało się jej to niemal wcale nie przeszkadzać w artykułowaniu wyrazów. Utkwione w was martwe oczodoły pulsujące upiornym światłem świdrowały was uważnie niemalże sprawiając fizyczny ból.
- Domyślacie się już kim jestem? - Szept istoty raz jeszcze poniesiony przez echo wypełnił całą piwnicę powoli tonąc w nienaturalnej ciszy która po chwili zapadła.
Awatar użytkownika
Inwar
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Inwar »

- A taki kostur może być zastąpiony przez kawałek krzemienia, tylko potrzeba czegoś na... - Przerwal widząc wybiegające szczury, które zaczeły się zagryzać. Po chwili zauważył, iż na drugim końcu pomieszczenia zaczyna tworzyć się zarys kobiecego ciała.
- Wie ktoś co się tu dzieje?! - Inwar po raz pierwszy widział coś takiego. Jego dłoń odruchowo powędrowała do rękojeści saksy, a sam elf przyglądał się temu wszystkiemu z otwartymi ustami. Gdy proces dobiegł końca, dziewczyna wygłosiła przemowę, o jakiś bredniach i tym podobnych, a pod koniec zapytała się, czy wiedzą kim jest.
- Niech zgadnę, o jeden kielich za dużo?
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

-Co on ma z tym kielichem?!- spytała wiedźma patrząc przed siebie, na formujące się znikąd ciało. Szczury nie zrobiły na niej żadnego wrażenia. Beznamiętnie mogła patrzeć jak gryzonie zabijają się wzajemnie i kopulują, byleby tylko nie zaczęły kogoś atakować.
-Dobra wejście.- odparła.- Naprawdę niezłe! A już myślałam, że się nic ciekawego już nie wydarzy, Zarazo.- dziewczyna popatrzyła w puste oczy zjawy. -Nie masz kompleksów, ze cię tak nazywają?- spytała, szczerze zaciekawiona.
Wiedźma rozejrzała się po towarzyszach. Inwar stał zdumiony z otwartymi ustami i przyglądał się temu co się dzieje. Jego ręka bezpiecznie spoczywała na rękojeści broni, tak by w każdej chwili mógł zaatakować. Rostan również patrzył z lekkim zaciekawieniem na szczury i zjawę, ale nie odezwał się, od kiedy oznajmił, że mógłby rozpalić ognisko.
-Nie twoich czarów już nie chcemy.- odparła krótko i przekrzywiła lekko głowę, zerkając na maga i uśmiechając się słodko.
Amira natomiast stała wmurowana w podłogę. Nigdy chyba nie spotkała się z czymś aż tak dziwnym i teraz na jej twarzy mieszało się przerażenie i zaciekawienie jednocześnie. Wiedźma dobrze znała ten stan. W swoim fachu nie raz natknęła się na taką właśnie sytuację. Niestety, zazwyczaj, wygrywała ciekawość, przez co Vena zawsze miała kłopoty. Nie raz kończyło się na tym, że wyczerpana i poraniona liczyła na odrobinę szczęścia. Do tej pory udawało jej się ujść z życiem z takich sytuacji, ale dziewczyna wiedziała, że jej zapas szczęścia kończy się i nie należy przeginać w niektórych momentach.
-Czego chcesz?- spytała i spojrzała wyniośle na zarazę. Nie to, żeby miała dość życia i chciała skończyć jak większość chorych, wijąc się i umierając w męczarniach, ale bardzo nie lubiła, kiedy ktoś jej rozkazywał. A już zwłaszcza kiedy miała siedzieć zamknięta w zimnej piwnicy, podczas, gdy spokojnie mogła leżeć w łóżku i odpoczywać.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Kobiety świetnie rozumiały się zarówno względem wystroju wnętrza, jak i panującej tam temperatury. Kiedy Vena ruszyła w kierunku drzwi, Amira wzruszyła ramionami, ale nie ruszyła się z miejsca, tylko jeszcze raz rozejrzała po kątach pokoju. Może zjawa się gdzieś zmaterializuje? Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Elfka niemalże się uśmiechnęła. Fakt, że coś nie chciało, by stąd wyszli wcale nie był zabawny, natomiast mina wiedźmy- owszem.
-W każdym razie, chyba to… -zawahała się nad słówkiem „żyje”. Vena miała rację. Ta istota raczej nie była żywa w pełnym tego słowa znaczeniu. –Istnieje. I ma nas na oku.
Jeszcze raz spojrzała po kątach, ale naprawdę nie zobaczyła nic interesującego.
-Zimno mi, pospiesz się –jęknęła w przestrzeń, trąc o siebie dłonie. –Ale palenie tu ogniska to zły pomysł –zwróciła się już do Rostana. –Chyba, że chcesz nas uwędzić.
Uwagę o kosturze zignorowała. Jak dotąd żadnych duchów to nie było, a kostur na pewno się nie zdematerializował, więc gdzieś tam na górze leży i czeka. Będzie mógł go poszukać jak stąd wyjdą. Amira przyglądała się dyskusji mężczyzn, zastanawiając, kiedy znów zaczną się kłócić i skupiając w dużej mierze na próbach jakiegokolwiek rozgrzania swojego ciała. Pierwszy szczur, który przebiegł przed nią z piskiem, nawet nie zwrócił jej uwagi. Drugiego, który wlazł jej na stopę, strąciła z niej szybkim, nieznacznym ruchem, zupełnie się nad tym nie zastanawiając. Dopiero wtedy zauważyła, że coś jest nie tak i spojrzała na podłogę, na której nagle zaroiło się od zwierzątek. Szczury nie robiły na niej wrażenia, zbyt często miała z nimi do czynienia. O ile nie były wielkości psa, wściekle głodne i generalnie nienormalne po kontakcie z magią, czy coś w tym rodzaju, zupełnie jej nie wadziły.
Tym razem było to najwyraźniej coś z rodzaju sytuacji, które jej się nie podobały. Zwierzęta zbiegały w jedno miejsce, kotłowały oszalałe, a elfka wyraźnie zaczęła wyczuwać działanie złej magii. Niemal się wzdrygnęła. To znaczy wzdrygnęłaby się, gdyby już się nie trzęsła. Przestała zwracać uwagę na szczury, bo zauważyła coś znacznie ciekawszego. Ludzką sylwetkę, nabierającą właśnie kształtów. Przyglądała się procesowi z pewnym zainteresowaniem. Widywała gorsze rzeczy od pojawiającej się nieumarłej. Na przykład rozpadającą się nieumarłą. Zastanawiała się czasami nad magią śmierci i nekromancją, zastanawiając, czy ludzi naprawdę pociąga umieranie i brzydota. Teraz to samo przyszło jej do głowy i naprawdę nie umiała sobie tego wyobrazić. Być może przywoływanie bezwolnych pomocników bywa przydatne, ale Amira chyba nie zniosłaby takich widoków na co dzień.
Istota przemówiła. Elfka westchnęła cicho z rezygnacją, słysząc jej słowa.
-Kolejne zagadki? –mruknęła pod nosem. Ostatnią, jak się wydawało rozwiązała, ale była banalnie prosta. Tym razem chyba zasugerowała się poprzednim, obandażowanym wizerunkiem nieumarłej, bo jedyną myślą, która uparcie pojawiała się w jej głowie i nie pozwoliła myśleć nad innymi rozwiązaniami była choroba. Albo zaraza, epidemia… Wszystko w tym guście. Nie była jednak pewna, czy istniały jakiekolwiek plotki mówiące o tym, że zaraza „galopuje na białym koniu”. Cała reszta zdawała się jednak pasować. Elfka potrząsnęła głową. ”Co za głupota” pomyślała. Mają bawić się w zgadywanki?
A jednak Vena odpowiedziała istocie, używając „imienia” Zaraza. Zapytała też, czego od nich chce, więc w sumie w oczach elfki wyczerpała tym samym temat. W końcu to nieumarła ich tu ściągnęła, wyraźnie w jakimś celu. Elfka miała tylko nadzieję, że jej plany nie kończą się ich zgonem w męczarniach.
Dotkliwe zimno uświadomiło Amirze, że przestała podrygiwać i wpatruje się w Zarazę, zapewne z dość głupią miną. Nie, żeby to był pierwszy raz. Powróciła więc do swoich czynności, w założeniu ogrzewających ciało i jakoś tak pomyślała, że jeśli nawet ich „gospodyni” oczarze się czarującą istotą (w co wątpiła), i tak będzie musiała się leczyć po dzisiejszej nocy. Bez ingerencji magii, czy też zarażonych szczurów, sama wizyta w tej piwnicy z całą pewnością wystarczy, żeby wywołać solidny katar. Jakby na potwierdzenie tych słów kichnęła, w porę podnosząc rękę do ust. Spojrzała na Zarazę bardzo nieprzychylnie. Miała już na końcu języka kilka pytań, ale uznała, że warto poczekać na odpowiedź istoty. Zresztą pytanie „Czy my naprawdę musimy siedzieć akurat tutaj?” chyba było bezcelowe, biorąc pod uwagę zatrzaskujące się drzwi i te sprawy.
Awatar użytkownika
Rostan
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rostan »

Nie wiedział. Kompletnie nie wiedział, co się dzieje. Tu szczury, tu ta sylwetka. Miał dosyć tego zaskakującego przebiegu akcji, który byłby niewiarygodny, gdyby opisali go w jakiejś księdze. Stał luźno, mimo irytującego zdarzenia. Próbował jak wcześniej to, co niewiarygodne przyjąć jako normalne, w końcu tyle nie wychodził na świat, że nie wiedział, co się na nim dzieje. Przyglądał się nekromancie, bo tak nazwał sylwetkę, która zmieniła zachowanie szczurów. W sumie i te by uszczelnił, gdyby był sam. W wieży próbował się takich jak najszybciej pozbyć, jednak patrząc na twardą postawę Veny, co do gryzoni. Sam postanowił zgrać twardziela i tylko przełykał ślinę, gdy któreś plątało się pod jego nogami. Podwinął niezgrabnie rękaw w prawej ręce, którą za chwilę podrapał. Postanowił obejrzeć się za swoim kosturem, bez niego jego magia ognia była na poziomie "rozpal ognisko". Nie znalazł go, a skanujący teren wzrok automatycznie przeniósł się do nekromanty, który mówił coś o pomocy? Tak, to o niej była mowa. Nie raz spotkał się z takimi sytuacjami, oczywiście w księgach. Zły bohater namawia dobrych paroma złotymi zdaniami, a potem wykorzystuje ich do swoich niecnych celów, gdy Ci nawet nie mają o tym pojęcia. Teraz musiało być tak samo. Po co miało się to wszystko zdarzyć? Te przetrzymywanie w piwnicy, duchy, zresztą to on sam zawołał ich tutaj, a potem urządził to całe piekło. Pewnie chciał ich przetestować, o tak! Chciał sprawdzić, czy poradzą sobie z przeszkodą i czy mogą mu jakoś pomóc. Wysłannikowi się to nie udało, więc go pierwszego zabije - histeryzował w myślach. Był tak zamyślony, że prawie nie usłyszał pytania istoty. Skąd miał to niby wiedzieć!? Chociaż.. Wcześniej miał wrażenie, że skądś go zna, jeżeli to dalej ta sama postać.. Wolał jednak się nie odzywać.
Zablokowany

Wróć do „Efne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości