Błyszczące JezioroTrudne powroty i życiowe przewroty. - rezydencja Shasamo.

W wodach Błyszczącego Jeziora mieszkają Strażniczki. Małe istotki mierzące dwa cale. Swoje miasto mają w jego głębinach. Są niezauważalne dla ludzkich oczu. To ich połyskujące ciała nadają błyszczące kolory wodom tego jeziora. Na środku znajduje się tez niewielka wyspa cała porośnięta gęstą roślinnością, mity mówią że gdzieś na tej niewielkiej wyspie znajduje się tajemniczy portal prowadzący wprost do lasu Jednorożców.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Od tej chwili Atristan czuła się, jakby była we śnie. Po prostu szła, prowadzona przez Yao, dała się prowadzić, lekko, nie stawiając oporu. Jakby jej ciało nie było jej ciałem.
Widziała cegły murów wnętrza posiadłości, jak przez mgłę. Weszła, nie oponując do strażnicy, czekając, bojąc się. przez myśl przeszło jej porównanie, że teraz będzie księżniczką zamkniętą w wieży. Jakby skądś znała już ten motyw. W jakiejś Alariańskiej baśni... oby tylko skończyło się to dobrze. Chociaż nie miała na to już nadziei.
Kilka zdań wymienionych między Seirem a Yao. Gęsia skórka na jego ciele. Chłodny głos, który jednak zdradzał zdenerwowanie...
Nie zdążyła rozejrzeć się po pomieszczeniu. Wampir niemalże wepchnął ją do środka, całując na pożegnanie i zostawiając samą sobie. Znowu była jak mała dziewczynka, nie potrafiąca zawalczyć o siebie. Jej wzrok mówił: "Nie zostawiaj mnie samej, proszę!". I jedynie jego ostatnie słowa, powtarzające się w jej głowie jak mantrę: "Bądź dzielna, bądź dzielna..."
Usiadła na brzegu twardego posłania i usiłowała zrozumieć, co mogło się stać. Prawdopodobnie znaleźli ją tu... może to dlatego tamta potężna magia oddzieliła ich wtedy... może po prostu nie mogą być razem...
Słyszała zza murów okropne dźwięki. Huki, szczęk metalu, wrzaski i krzyki. Była zbyt przerażona, żeby podejść do okna. Z sufitu opadał kurz, kiedy tymi ścianami mocniej zatrzęsło. Niemalże czuła te magiczne wibracje. Może to Rakhszasa... Nie wiedziała, jak potężna może być, ale zdaje się, że jest wyjątkowo silna. To jakoś ją uspokoiło. Może to wszystko szybko się skończy i razem gdzieś uciekną... ona i Yao...
Na raz czuła, jak trwa wieczność i zaledwie chwila. Nie miała pojęcia, ile czasu minęło, ale raz zdawało jej się że to jedynie kilka minut, a raz długie godziny...
"Bądź dzielna, Atris. Bądź dzielna..."
Poczuła, jak po twarzy ciekną jej ciepłe łzy.
Chciała być silna jak Rakhszasa. Niewzruszona jak Yao. Otarła łzy i zamknęła oczy, próbując wziąć kilka głębszych wdechów. Zachować spokój wśród tego chaosu.
Zaczęła cicho nucić pieśń o łuskach prasmoka, której nauczyli ją guwernerzy w Nowej Aerii. Cichy, melodyjny głosik kłócił się z wrzawą wojenną. Próbowała rozluźnić ten paraliż, trzymający jej ciało w niewygodnej, napiętej pozycji. Powoli rozluźniała i zaciskała dłoń.
Nadal nie była pewna, ile czasu mogło minąć. Zdawało jej się, jakby tak już miało być zawsze, jakby zawsze była zamknięta w tym pokoiku, jakby ta bitwa miała się nigdy nie skończyć... A z drugiej strony, tak bardzo chciała stąd wyjść, być znowu w bezpiecznym miejscu!
**
Przypomniała sobie swoje dorastanie. Po pokonaniu choroby, zanim jeszcze demon wziął duszę jej ojca... najlepsze momenty jej życia. Piękny, haftowany baldachim nad rozłożystym, miękkim łóżku, wyłożonym bogatymi pierzynami z prawdziwych piór gęsich... jedwabne okrycia, szlachetne kamienie, złote naczynia i najsoczystsze pod słońcem pomarańcze. Śniadanie na srebrnej tacy w każdą sobotę i niedzielę. Szkoły z jej ulubionymi guwernerami. Alfrick... Sasha... Dumny uśmiech rodziców...
**
Trzęsąc się, podeszła powoli do okna. Jej strach pokonała ciekawość. Wyjrzała za okno, gorąco uderzyło jej w twarz. Musiała zmrużyć oczy, żeby móc coś dostrzec. Zaraz jednak rozszerzyły jej się źrenice na widok wielkiego, jakby półprzezroczystego okrętu, mieniącego się różnokolorowo. Jak bańka mydlana.
Rakhszasa wypadła z tego okrętu...
- NIEE!!! - odruchowo wrzasnęła. Jej serce zabiło szybciej. Czarodziejka jednak nie upadła. Wyczarowała piękne skrzydła i z gracją zleciała na dół. Atristan odetchnęła z ulgą.
Spróbowała znaleźć w morzu z ognia i lodu sylwetkę Yao. Zaraz dostrzegła jednak niepokojący szczegół...
Jacyś mężczyźni patrzyli wprost na nią. Poczuła, jakby lód na dnie żołądka. Odsunęła się szybko od okna.
Znowu sparaliżował ją strach. Nie powinna była się wychylać...
Bądź dzielna, Atris, Bądź dzielna!
Chwyciła ręką medalion i próbowała go pocierać, chuchać na niego, cokolwiek, żeby przywołać do siebie wampira. Zaczęła histerycznie płakać. Nie była pewna, czy powinna uciekać, co jeśli znajdą ją w korytarzu? Yao kazał jej tu zostać, więc przysunęła się bliżej ściany. Odgłos rżących koni.
Jej obawy wypełniły się. Zobaczyła żelazne haki zaczepiające się o framugę okna. Wrzasnęła, najgłośniej jak potrafiła. Mężczyzna był szybki. Miał przy sobie sztylet. Doskoczył do niej z mgnieniu oka i zasłonił twarz. Nie mogła krzyknąć. Wierzgała na wszystkie strony. Zauważyła, jak jakiś inny wojownik wpada do komnaty. Pomyślała, że jest uratowana. Jej obrońca dostał ranę z nożem, ale próbował przeciąć liny zwisające z okna... By po chwili paść martwym przed nią. Atristan krzyczała i płakała na raz. Zaczęła wołać Rakhszasę, Yao, kogokolwiek...
Nie było już sensu. Mężczyzna zupełnie ją obezwładnił. Nałożyli na nią jakąś czarną pelerynę, zawiązali usta i ręce, przytwierdzili do siodła i po prostu, odjechali. Wśród tej wielkiej pożogi.
Żegnaj, Yao, żegnaj, Rakhszaso... pomyślała, po raz ostatni zerkając za siebie, widząc, jak ten statek dziwnie zmienia kurs...

Później patrzyła już tylko przed siebie pustym, obojętnym wzrokiem, gotowa na wszystko.
Zablokowany

Wróć do „Błyszczące Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości