Fargoth[Wioska nieopodal Fargoth]Kuźnia Fey

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

- Nie unoś się lisowaty, nie o sztylet mi chodziło. Raczej o to, że tyka nieswoje dokumenty. No i że zjawia się nieproszony i bezczelnie wchodzi do czyjegoś miejsca zamieszkania. Ktoś go w końcu dobrych manier musi nauczyć? Prawda? - Po tych słowach zaśmiał się krótko po czym postanowił wymyślić pewne rozwiązanie
- Właśnie nieszczęśliwie się stało, że rzekomy szeryf, który na choćby tytuł strażnika nie zasługuje, potknął się o leżący na podłodze młot i przypadkiem ręką trafił na jakieś ostrze. W takim razie ja udam się z nim do znachora. Może poradzi coś na ten pechowy wypadek - Powiedział po czym obtarł ostrze z krwi i schował je z powrotem. Miał zabrać teraz tego bezczelnego człowieka do znachora. Oj nie wstanie on kilka dni... Może nawet przez miesiąc nie wstać jeśli nie zmieni swojego zachowania. Natomiast jeśli tak dalej pójdzie, to może będzie wąchał kwiatki od spodu. Wziął kawałek jakiegoś leżącego materiału i owinął nim dłoń strażnika i starał się tamować krwawienie magią krwii, używał jej również by nie dać mu możliwości niepotrzebnych ruchów - rękami, mówienia lub czegoś, co przeszkodziłoby w planie. Wyszedł z nim z kuźni i niektórzy ludzie byli przerażeni i lekko zszokowani, ale większość zdawała się być zadowolona:
- Spokojnie, nic się nie stało. Mieliśmy tutaj nieszczęśliwy wypadek. Ten strażnik potknął się o leżące na podłodze narzędzie i dłonią zahaczył o ostrze. Nic poważnego, na prawdę. Proszę się nim nie martwić - Po tych słowach szedł z nim dalej, a gdy po trudzie się przecisnął z nim przez tłum, rzekł do niego, cichym, upiornym głosem na ucho:
- Przestań sprawiać tym ludziom problemy albo gorzko tego pożałujesz. Spróbuj kogoś tknąć, okłamać lub w jakikolwiek inny sposób zranić lub urazić, to wiele na tym stracisz. Wiele osób chciałoby widzieć cię martwym, ale wiesz co? Oszczędzę cię, byś mógł żyć z świadomością, że jesteś w oczach innych tylko zwykłym, nic nie wartym śmieciem. Nikomu na tobie nie zależy, a twoją śmiercią nikt by się nie przejął. Widziałeś przecież, że ludzie byli zadowoleni z tego przykrego wypadku - Po tych słowach milcząc udał się do budynku, w którym najpewniej przebywał znachor...
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Stał cicho nie odzywając się i nie mieszając w nie swoje sprawy, chociaż nie mógł powstrzymać śmiechu- tłumił go jedynie rękawem szaty zastanawiając się jak głupim trzeba być żeby atakować przedstawiciela władzy, który co prawda nie grzeszył ani urodą ani kulturą, ale jednak władza to władza. Chyba najbardziej rozumną osobą w całym tym zamieszaniu okazał się nikt inny jak sama Feyla, która jako jedyna myślała racjonalnie.
Wszystko potoczyło się tak szybko, że Adrien nie bardzo zdążył zareagować- elf po prostu wbił szeryfowi sztylet w rękę! Czy on był poważny?! Grabarz sam nie wiedział komu szczęka opadła bardziej, jemu, czy szczurowi. Nie chcąc wyjść na niegrzecznego przymknął swoją a szczurkowi pomógł nieco palcem. -Psssst, ej. Zakładamy się kogo zabiją pierwszego? Cień czy Liska? Zagadnął wesoły głosik tuż przy jego uchu. -Ihihih... No dobra... Jedna moneta na to, że zabiją elfa. Odpowiedział mężczyzna dyskretnie ocierając łzę od śmiechu. -W sssumie... na co Ci złoto czy sssrebro? Jesssteś szczurem... Odpowiedział tym razem chichocząc dużo bardziej otwarcie- zawsze go zastanawiało co te małe szkodniki chcą wskórać dość marnymi próbami wyłudzenia złota od pana. -Zobaczysz jak przyjdzie pora. -odpowiedział zwierzak wymijająco i zanurkował pod szatę moszcząc się wygodnie w jego kieszeni.
Inteligentny inaczej Balwur zabrał stąd jeszcze bardziej inteligentnego szeryfa Bóg jeden raczy dokąd i sprawiając, że od razu zrobiło się ciszej i spokojniej choć na chwilę... Wyprawa nieco zainteresowała samego białowłosego, który jeśli już wziąłby udział w tak szalonym przedsięwzięciu to zrobiłby to tylko z dwóch powodów a mianowicie- nuda i chęć nauczenia się czegoś nowego... Nie chodziło mu o złoto czy o sam fakt łatwego zarobku, bo życie doczesne szybko przeminie, podobnie jak nagromadzona z trudem fortuna... Zapewne w ich oczach na niewiele by się przydał- wyglądał jak mocno podstarzały psychopata, który da się zabić za pierwszym razem gdy dojdzie do walki...Cóż, jakże bardzo się mylili....
-Wyprawa powiadacie...gyahaha... cóż, jedna głowa więcej to i więcej poysssłów, nieprawdaż? Piszę sssię na to... może być ciekawie... - powiedział już tym razem do nich czując jak szczur obrażony na cały świat rzuca się pod szatą tak, jakby na siłę chciał wpłynął na decyzję pana...
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Zatargać tę kulę sadła na górę? Dobra. Jako, że hybryda była silniejsza od człowieka zmienił formę i złaał krasnoluda za ramiona. Począł wciągać go z niemałym wysiłkiem, jednak dało się słyszeć tylko dwa podwójne stuknięcia co jakieś trzy sekundy. Dźwięk ów rozchodził się przy uderzaniu butów Nurdina o kolejne stopnie, po dwa za jednym podciągnięciem.
Byli już na górze, zajęło mu to jakieś dwie minuty. Rzucił niedbale "towar" na łoże i skierował się z powrotem na dół. W ludzkiej formie zstąpił z ostatniego już stopnia zmęczony nieco.
- No nie powiem. Lekki to on nie jest, ale jeszcze daje radę jakoś go przemieścić. Jak się obudzi to może co najwyżej na ból pięt narzekać. Ale poza tym wszystko w porządku. No. To jak z tą wyprawą? Bo pewnie nie tylko ja jestem ciekaw co i jak.- zwrócił się do Feyli spokojnie. Nie miał już żadnych petensji ani do Balwura ani do nikogo innego.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Atmosfera w kuźni wreszcie trochę się uspokoiła. Feyla wyjrzała dyskretnie przez okno na tłum znajdujący się przed warsztatem. Z zadowoleniem stwierdziła że liczba zgromadzonych tam osób znacznie się zmniejszyła. Gdy tylko elf wyprowadził rannego strażnika, cześć mieszkańców poczuła się źle i uznała ze także musi udać się do medyka, podążając ślad w ślad za nieznajomym. Sporo osób pozostawało też przed boksem dla koni licząc na ponowny pokaz Mortema. Nieliczni wścibscy którzy pozostali przed drzwiami byli w rozterce. Z jednej strony ciekawość pchała ich do środka, z drugiej zaś świadomość obecności wewnątrz Adriena kazała im trzymać się z daleka. Owo niezdecydowanie sprawiało iż wewnątrz panował spokój.
- Nareszcie – powiedziała zadowolona Feyla, - możemy zająć się pracą, a przede wszystkim ocucić krasnoluda. – Udała się na górę pozostawiając na chwilę gości samych. Wkrótce z warsztatu Nurdina dało się słyszeć odgłosy sprzeczki.
- No dalej. Wstawaj mistrzu. Koniec drzemki. – Stwierdziła kowalka tłukąc krasnoluda po twarzy.
- Co za zaraza zapakowała mnie w te gówno?! – Wrzeszczał Nurdin gdy zorientował się jak wygląda – Nogi z dupy powyrywam jak tyko się dowiem …
- Spokojnie mistrzu. To skomplikowane. Później wszystko wytłumaczę, teraz najważniejszy jest fakt iż znalazłam ci ochotników na wyprawy. No wiesz tej do projektu – dodała widząc wciąż nieco oszołomioną minę krasnoluda.
- Jakiego projektu? O do cholery, projekt! Czemu mi nic nie mówisz! – Otrzepawszy się z resztek węgla, Nurdin zamknął się w swojej garderobie, krzycząc jeszcze zza ściany– Zaproś gości do stołu! I nalej mojego najlepszego wina! Zaraz wracam.
Niechętnie robiąc za służącą, wróciła do mężczyzn i postanowiła z dzban na stole. – Proszę sobie golnąć, i zaczekać. – Sama nie zamierzała brać udziału w naradzie, po pierwsze znała niemal na pamięć słowa które za chwilę chciał powiedzieć Nurdin, a po drugie liczyła na to że uda jej się wyplątać z uczestnictwa w tym przedsięwzięciu.
- Jest tak szybki że czasami powątpiewam czy on w ogóle cierpi na tą chorą nogę. Powiem panom co teraz nastąpi. Zejdzie tu za chwilę krasnolud, wystrojony jak na odpust, z toną papierów pod pachą dla podniesienia powagi sytuacji. Gdy zacznie mówić o swoim dziele przestaje być rzemieślnikiem, zamieniając się w jakiegoś przeklętego barda. Setki słów, a jak wycisnąć z tego wodę nie pozostanie nic. I proszę się nie martwić, tym razem nie wpadnie w panikę. Gdy idzie o ten projekt jest gotowy pertraktować z samym diabłem.
Feyla wolała w tym czasie zając się naprawą sztyletu. Przyjrzała się krytycznie broni. „Szkoda że nie została wykonana w całości” – pomyślała. Odbijając trzonek od głowni, oceniła jak poprawić jego mocowanie. Stara rękojeść nie bardzo nadawał się do użytku. Postanowiła wykonać nową. Po krótkich poszukiwaniach znalazła inną głownię która mogła posłużyć jako baza. Zwarzyła ostrze i rękojeść, pamiętając o tym by z nowym uchwytem broń nadal pozostawała idealnie wyważona.
- Mała przeróbka jelca, wzmocnienie głowicy i okładzina skórzana a będzie dobrze. – Powiedziała do siebie. Nurdin pojawił się u progu wystrojony dokładnie tak jak przewidziała kowalka. Chrząknął głośno wskazując jej miejsce przy stole. Feyla nie miała teraz ochoty na kolejną kłótnię. Jeśli już musi siedzieć na cholernym zebraniu to przynajmniej wykorzysta czas na naprawę broni. Zabrała cały sprzęt do stołu i siadając jak najdalej od centralnego miejsca zajęła się własną pracą.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Zaczepił pierwszą lepszą osobę, która szła za nim, jakiegoś przypadkowe mężczyznę i rzekł do niego:
-Zaprowadź tego strażnika do znachora. Powiedz, że potknął się o młot i nabił rękę na ostrze, gdy próbował ukraść coś z kuźni. Oczywiście będą mu potrzebne tak silne środki uspokajające i przeciwbólowe, że pewnie poleży tydzień , jeśli nie dłużej. Samego zszywania na pewno bez leków nie przeżyje. A teraz zaprowadź go zanim zakrwawi się biedak na śmierć, ja natomiast zajmę się tymi szczurami - Po tych słowach poszedł w kierunku kuźni. Kilka osób uśmiechnęło się na jego widok, jakby wiedzieli, że on to zrobił, ale było to mało wątpliwe. Będąc już przy progu, usłyszał krasnoluda. Wiedział, że coś planuje i możliwe, że będą kłopoty. Wszedł i usiadł obok Feyli. Pić nie miał zamiaru, a i tak dowie się o co chodzi. Rzekł tylko do niej przyciszonym głosem, tak by tylko ona go usłyszała:
- Nie musisz już się nim martwić. Nie. nie zabiłem go w żadnym wypadku. Tylko trochę nastraszyłem i poleciłem komuś zabrać go do znachora. Słyszałem, że niemałe problemy wam tu sprawiał, a więc zapewne to już przeminęło. Nie wróci tu w najbliższym czasie i powinien być spokój. A teraz o co chodzi z tym krasnalem?
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Co mu do tego białego łba strzeliło żeby połasić się na jakąś głupią wyprawę?! Starzał się czy jak?! A może to właśnie młodość chciała się wyszaleć? Zwykle młodzi chłopacy w jego wieku dopiero uczyli się życia a on co? Udawał, że ma jakeś 50 lat więcej niż normalnie... Może więc właśnie to była dobra okazja żeby w końcu odpocząć od zgiełku pracy i zmartwień czy ciągłego strachu, że gdzieś tam jest anioł, który tym razem skutecznie pozbawi go życia raz na zawsze.
Nie mógł pohamować cichego śmiechu gdy Feyla wrzeszczała na krasnoluda próbując go dobudzić. Oj rzadko widywało się takie rzeczy, rzadko... Adrien mimowolnie zaczął żałować, że tak mało czasu spędza wśród żywych ludzi, miałby zdecydowanie więcej okazji do śmiechu niż z trupami... Nie. Co on w ogóle sobie myślał odczuwając tak prozaiczne uczucie jak tęsknota za bliskością ludzi? Przecież świadome wybrał takie a nie inne życie. "Czy ja już do końca oszalałem? Gdybym chciał być bliżej ludzi to bym wybrał inny zawód, medyk na przykład" Zganił samego siebie w myślach czekając na powrót kowalki albo krasnoluda. Jakoś nie bardzo sobie wyobrażał żeby Nurdin z radością siadał obok niego przy stole biorąc pod uwagę, że wcześniej zwiewał przed białowłosym aż miło się za nim kurzyło z prędkością o jaką Upadły w życiu by go nie podejrzewał.
Usiadł przy stole zakładając nogę na nogę i ściągnął kapelusz odkładając go obok chcąc zachować choć minimum kultury jaka mu jeszcze pozostała po całym tym dzisiejszym dniu i obsunął rękawy płaszcza do łokci i tradycyjnie złożył palce "w wieżyczkę" opierając je na stole i patrząc w stronę krasnoluda z nieodgadnionym uśmiechem samemu już nie wiedząc czy przybrał ową pozę w wygody czy też tylko dlatego aby troszeczkę postraszyć krasnala swoją skromną osobą.
Niezbyt zwracał uwagę na innych towarzyszy prócz pary kowali skupiając się tylko i wyłącznie na nich. Adrien Crevan nie był dobrą cioteczką i po raz kolejny ratować komukolwiek tyłek bez wyraźnej potrzeby... Co on gadał, oczywiście, że wyciągnie och z kłopotów...Wciąż tliła się w nim niewyraźna iskra anioła, którą on tak usilnie próbował zgasił, zdeptać, zniszczyć.
-Więęęc...niech pan zaczyna, panie Nurdin, co ma pan nam do powiedzeniaaa?
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Poważnie? To ja go tam zawlokłem z takim trudem, a ona teraz idzie go obudzić? To fest interes nie ma co. To już mogła obudzić go tutaj.
Nie śpi już, a Feyla jak za pomocą kryształowej kuli przewidziała co się za chwilę stanie. Albo po prostu aż tak go znała. Nieważne. Zasiadł przy stole zaraz obok Feyli zajmującej się jego ostrzem. Teraz akurat patrzył co robi i starał się czegoś nauczyć. Adrien pogonił nieco krasnoluda co w nawet najmniejszym stopniu Likaarowi nie przeszkadzało. Ciekaw był co ten komediant wymyślił. To mogło być coś niezwykle interesującego, a mianowicie wyprawa na drugi koniec świata za jakimś niezwykle rzadkiego materiału lub broni starszej od całego świata. Jednak z drugiej strony to mogło być coś, co zajmie im zaledwie dzień lub dwa i po wyprawie. Ba! To nawet nie zasługiwałoby na miano wyprawy.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Nalawszy sobie uprzednio pełen kufel tego co nazywał najlepszym winem, Nurdin zasiadł do stołu. Rozłożył przed sobą dwie opasłe księgi, mnóstwo luźnych papierów i stos zwoi w taki sposób że niemal nie było go widać zza sterty dokumentacji.
- Nazywam się Nurdin, mistrz brązowego kręgu – rozpoczął robiąc po prezentacji ceremonialna przerwę dla podkreślenia wagi swoich sów.
- Na dobre wrażenie jest trochę za późno – wtrąciła Feyla, zajęta szlifowaniem nowej rękojeści. Nie miała zamiaru pomagać krasnoludowi w trudnych negocjacjach, usiłując raczej doprowadzić do tego by całe spotkanie zakończyło się fiaskiem. Liczyła na to, że zgromadzeni mężczyźni po wysłuchaniu oferty jaką ma dla nich Nurdin, wyśmieją go, trzasną drzwiami i wyjdą w przekonaniu iż stracili tylko czas. Rzecz jasna krasnolud będzie przez kilka dni chodził markotny i obrażony na cały świat, ale szybko mu przejdzie, a co najważniejsze kuźnia nadal pozostanie w ich rękach. Istniała jednak niewielka szansa że któryś z nich okaże się na tyle szalony by zgodzić się na udział w wyprawie, a jako zapłatę zażąda tych nieszczęsnych weksli. W takim przypadku niestety będzie musiała oznajmić że wykona to zadanie sama, do tego za darmo, więc nie ma potrzeby by Nurdin komukolwiek płacił.
- Jak zapewne panowie już słyszeli – rozpoczął przemowę głoś kryjący się za kupa papierzysk, - pracuję obecnie nad pewnym niezwykłym projektem. Nieskromnie mówiąc dzieło te będzie tak wspaniałe, tak doniosłe iż wzniesie kowalstwo na zupełnie nowy poziom, czyniąc z zwykłej pracy rzemieślniczej prawdziwą sztukę. – Rozmarzył się krasnolud. – O tak. Z całą pewnością gdy tylko ukończę projekt, świat już nigdy nie będzie taki sam. Naturalnie w tym miejscu nie mogę powiedzieć wiele więcej, gdyż nie godzi się tak dostojnego dzieła prezentować publicznie w innej formie niż w pełni ukończonej.
– Oczywistym jest też fakt … - wtrąciła Feyla, co Nurdin nie omieszkał skrytykować głośnym chrząknięciem
- Oczywistym jest też fakt – ciągnął dalej krasnolud wyuczoną mowę – iż nie tylko główny twórca pławic się będzie w blasku swojego dzieła, ale i każdy kto w mniejszym lub większym stopniu przyczynił się do jego powstania, dostąpi należnej mu chwały. Rozumieją teraz panowie jaka stoi przed wami szansa.
„Ględzi jakby jeszcze setka innych chętnych stała za drzwiami z nadzieją załapania się na tą wyprawę” – pomyślała kowalka, nakładając w tym czasie klej i naciągając skórzane paski na uchwyt sztyletu Likaara.
- Zapytam tylko czy wiedzą panowie czym jest wielka księga metali i minerałów? Zapewne nie. Otóż pokrótce wyjaśniam iż jest to wolumin w którym krasnoludy opisują wszelkie odkrycia dotyczące sztuki kowalskiej. Czy to nową wydobytą rudę, czy też sposób obróbki czegoś co powszechnie było już znane. Zrządzenie losu sprawiło iż kopia tego dzieła trafiła w moje ręce…
- Ukradłeś ją.
- Khmm, jak mówiłem przypadek sprawił że dysponuję pewnymi zapiskami… niestety niekompletnymi, co również jest skutkiem nieszczęśliwego wypadku.
- W wychodku.
- Czy naprawdę będziemy przez cały czas sobie przeszkadzać! - Nie wytrzymał w końcu Nurdin. W tym momencie do kuźni wbiegła roztrzęsiona kobieta – Do licha, pani Czok, tu się toczą poważne rozmowy, proszę przyjść kiedy indziej!
Kowalka ukończyła właśnie swoją pracę. Przyjrzała się kobiecie. Pani Czok była wyraźnie przerażona i potrzebowała chwilę by ochłonąć oraz złapać oddech. Nim cokolwiek zdążyła powiedzieć, Feyla wiedziała już iż stało się coś złego.
- Moi synowie, – chłopka wydusiła z siebie w końcu – dzieciaki chcieli zobaczyć tego konia….. Weszli na dach…. a belki pod Royem się zawaliły …. I teraz tak wisi. – Kowalka wybiegła z pomieszczenia jeszcze w połowie zdania wypowiadanego przez spanikowaną matkę.
- Do cholery znowu pani i te wstrętne szczeniaki. Będziecie płacić za szkody – Wściekł się Nurdin – Nie stać mi tu tak, ratować bachory!! – Krzyczał po czym zdał sobie sprawę iż jedyną osobą która siedzi i nic nie robi jest on sam.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Chyba jeszcze nigdy w życiu nie słyszał takiego wodolejstwa i bzdur wypowiadanych w jednym zdaniu. Czy ten biedny stary krasnolud naprawdę myślał, że ochotnicy do pójścia właściwie nieznane będą walić drzwiami i oknami nie mając nawet pojęcia do czego służą przyniesione przez nich materiały? W dodatku zapowiadała się podróż z kobietą, lisołakiem i pewnie tym średnio rozgarniętym elfem... O ile w kowalkę jeszcze wierzył to w pozostałą dwójkę już niekoniecznie- nie pokazali się od najlepszej strony...
Sam nie wiedział czy bardziej słucha tego co mówi Nurdin czy przytyków Feyli, która chyba postawiła sobie na cel uprzykrzanie mu życia lub też jego zirytowanie co jej swoją drogą świetnie wychodziło... Kalkulował sobie w głowie na ile opłaca mu się taka wyprawa i czy w ogóle mu się ona opłaca i coraz bardziej dochodził do wniosku, że to nie ma sensu. Taka podróż to dobry tydzień jeśli nie lepiej, Adrien był konno i o ile reszta nie załatwi sobie środka transportu to po prostu będą go spowalniać i opóźniać. No może jeszcze Likaar wpadnie na to, że może zmienić się w lisa i po prostu za nimi biec, ale jeśli ich zaatakują czy też napadną to krótko mówiąc lisek zginie bo gryzieniem w łydki czy tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę daleko nie zajedzie...To po pierwsze a po drugie- nie miał wprawdzie pojęcia jakie mają stosunki kowalka i krasnal ale...czy Nurdin nie bał się puścić Feyli samej z trzema facetami? Wprawdzie dziewczyna pokazała, że charakterek to ona ma, i to porządny, ale...
"To nie ma prawa sssię udać... Albo zginiemy albo nasss zabiją... Czy ten kmiotek w ogóle myśli o kosztach takiej wyprawy? O możliwości tego, że się nie powiedzie i plan ssspali na panewce? O tym, że ta jego pilnie ssstrzeżona maszyna może okazać sssię niewypałem?" Adrien chyba naprawdę był szalony chcąc wziąć udział w tym całym przedsięwzięciu... Miał już dosyć tego siedzenia w domu przed kominkiem jak własny dziadek i czytania ksiąg kursując na trasie: dom- zakład pogrzebowy- cmentarz.
Kobieta, która wpadła do kuźni skutecznie odwróciła uwagę Grabarza od ponurych myśli i powiedzenia paru szczerych słów wielce szanownemu kowalowi całkowicie absorbując go swoją osobą. Gdy ten tylko usłyszał co się stało bez słowa wypadł z pomieszczenia w takim tempie, że mignęła za nim tylko czarna szata i białe włosy, które żyły swoim własnym życiem. Ktoś, kto patrzył na to z boku pomyślał zapewne, że Adrienowi śpieszy się żeby pomóc dzieciakom, ale prawda była inna. Przecież tam został jego ukochany koń i szczur! I to się teraz dla niego liczyło.
Dosłownie minuta i był na miejscu z dziką satysfakcją stwierdzając, że to właśnie ci chłopcy cisnęli w niego kamieniem. I bardzo dobrze; lekcja będzie podwójnie bolesna a były anioł, którego rodzice słynęli z surowego wychowania swojego syna doskonale wiedział jak im jej udzielić.
-No proszę, proszę...kogo mu to mamy... Ładnie to tak? -Zapytał opierając się o futrynę drzwi i oglądając swoje paznokcie udając obojętność czy też znudzenie. Sam nie zamierzał ich ściągać, o nie. Może Likaar czy Balwur byliby tak łaskawi żeby to zrobić, zapewne mieli więcej siły niż Upadły. -Nie ważne, potem się policzymy... Odpowiedział patrząc na ich przerażone twarzyczki i kompletnie nic sobie z tego faktu nie robiąc. Właśnie przyszedł mu do głowy świetny pomysł jak ukarać smarkaczy za przestraszenie ogiera i narobienie kłopotów swojej osobie. Feyla i Nurdin mogli zrobić z nimi co tylko zechcą bo to przecież ich kuźnia, im pozostawiał wolną rękę.
Podszedł do zwierzaka, którego oczy po prostu płonęły wściekłością na pana, który tak długo bawił się z tymi dzieciakami... Pozwolił jednak złapać się za uzdę i wyprowadzić na zewnątrz znów wzbudzając sobą i swoim panem sensację. Doprawdy...
Mortem dobrze wymierzył i przednim kopytem zawiesił Adrienowi zdrowego kopniaka w sam środek tyłka. Grabarz drgnął i zacisnął zęby nie odzywając się do niego ani słowem i uwiązując go u płotu kuźni wyciągając z jednego z troczków przy siodle jabłko i kładąc je dokładnie przed koniem, ale tak, żeby ten mógł tylko na nie patrzeć i wąchać- był uwiązany mocno i solidnie, ogrodzenia też przestawić nie mógł, a uprzęż kończyła się dosłownie kilka centymetrów przed smakołykiem... Tak, Crevan doskonale wiedział jak karać za nieposłuszeństwo...
Cofnął się z powrotem do środka z zamiarem znalezienia drugiego ze szczurów, który gdzieś się schował zapewne przestraszony całym zamieszaniem.
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Ale gaduła. No jak żyję większego lania wody nie doświadczyłem. Cholera jasna. Siedział tak przy stole zerkając jak to Feyla zajmuje się jego ostrzem i samemu starając się jak najwięcej z tego zapamiętać jednocześnie żeby nie stracić nic co ma do powiedzenia, jaże niesamowicie przynudzający krasnolud. Nagle ni stąd ni z owąd do kuźni wpada kobieta z najwyższej wagi problemem.jak strzała wypadł na zewnątrz osobiście obejrzeć co się takiego dzieje.
Jak okazało się chłopak dość mały jak na swój wiek, a przynajmniej tak się Likaarowi wydawało wisiał zaczepiony o jakiś wystający kawałekk metalu, najprawdopodobniej gwóźdź. Zaczepił się koszulą. Materiał był dość wytrzymały skoro nie pękł pod ciężarem wiszącego teraz jak szmaciana lalka chłopca. Nie ma czasu na myślenie. Młodzik może spaść z wysokości około dwóch i pół metra prosto w miejsce gdzie stsł jeszcze przed chwilą koń grabarza. Zaobserwował w międzyczasie sposób w jaki Adrien potraktował Mortema. Na prawdę wredne.
- Proszę szybko udać się do kuźni i zapytać krasnoluda ile lat ma stajnia. Byle prędko!- zarządał lisołak w celu odwrócenia uwagi kobiety. Nie chcisł by zobaczyła jego hybrydzią formę w akcji. - a wy chłopaki zamykać oczy!
Kolejne co Likaar zrobił to rozbieg na pionową podporę z drewna i wybicie się z niej już jako hybryda. W efekcie tego poleciał na tyle wysoko by zgarnąć wyszącego chłopca. Odstawił go szybko na ziemię i wybił się z przegrody boksu po drugiego z chłopców. Tego na szczęście też zgarnął bez problemów, jednak lądowanie nie wypadło tak idealnie: zachaczył nogami o sąsiednią przegrodę i grzmotnął plecami o ziemię. Stracił dech w piersiach i powrócił do standardowej ludzkiej formy w pełni odruchowo, gdyż stracił na chwilę kontrolę nad ciałem.
Po tym jak odzyskał oddech mógł już spokojnie nakazać chłopcom otwarcie oczu co też zrobił. To co zobaczył na twarzy chłopca, którego zdjął jako pierwszego nie napawało go zadowoleniem. Był przerażony. No nie... widział mnie. Otworzył oczy, pewnie odruchowo. Oby tylko nic nie powiedział matce ani nikomu innemu z wioski.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla próbowała jak najszybciej dostać się do boksów dla koni. Niestety przejście skutecznie zostało zatarasowane przez tłum gapiów. Pracując wściekle łokciami próbowała przecisnąć się do wejścia, klnąc przy tym siarczyście na zebrany tłum.
- Co tak stoicie jak barany? Czemu nikt nic nie robi? Matrin rusz zadek i zorganizuj jakieś siano . Jak już mały ma spaść niechaj wyląduje na czymś miękkim. Wilaf dawaj tu kilka solidnych belek, zbijemy rusztowanie by sięgnąć do tego łajzy od środka. I niech nikt się nie wazy włazić na dach. Skoro zarwał się pod chłopakiem to tym bardziej nie utrzyma dorosłego człowieka. – Krzyczała na wszystkich.
- Ale tam jest ten wściekły koń - tłumaczył Wilaf.
- I co z tego? Od kiedy chłopi boją się koni? – Wrzeszcząc kowalka była gotowa przywalić komuś z zebranych aby zmobilizować ich do pracy. Z ulgą stwierdziła iż przynajmniej grabarz zabrał się za akcje ratowniczą tak jak należy, to znaczy wyprowadził rumaka z zagrody. – Potrzebuję chętnego kto pogada i uspokoi dzieciaka. Jak się będzie szamotał to tym bardziej grozi mu upadek. – Cisza jaka zapadła po pytaniu kowalki jednoznacznie wskazała kto będzie tym ochotnikiem. Musiała iść sama mimo iż z dziećmi radziła sobie jeszcze ze gorzej niż z końmi.
Jako że mieszkańcy wsi rozstępowali się przed Adrienem i jego rumakiem, Feyla miała wreszcie wolną drogę do boksów. „Jakim cudem udało mu się dotrzeć na miejsce przede mną” – zastanawiała się nad wyczynem grabarza, wbiegając do środka. Okazało się że jest już po wszystkim. Lis wykonał całą robotę za nich sprowadzając śmiertelnie przerażonych chłopaków na ziemię. Młodszy z braci beczał straszliwie, Roy natomiast zupełnie zaniemówił trzęsąc się niczym w gorączce. „Pewnie obawiają się kary. Nie zaszkodzi gnojków jeszcze trochę przestraszyć”- postanowiła Feyla.
- Hej mały, przestań beczeć, – Feyla nie mogła sobie teraz przypomnieć jak chłopak miał na imię – krzycząc tak ściągniesz nam na głowę Nurdina, a on … cóż jest dziś wyjątkowo w złym humorze. Opowiadałam ci dlaczego krasnoludy nie lubią dzieci?- Spytała. Chłopak twierdząco pokiwał głową, ale to było kowalce za mało. Nie uspokoi dzieciaka jeśli nie wciągnie go w rozmowę.
- Więc dlaczego?
- Bo same rodzą się stare i brodate. – Odpowiedział mały.
- Dobrze, a czemu nienawidzą jak niszczy im się kuźnie?
Z nieco trudniejszym pytaniem chłopak miał większy problem.
- Bo są wredne i chytre?
- No może być. A teraz słuchaj. Opowiem ci jaka jest według krasnoludów kara za chodzenie po dachach i zaglądanie do środka. Więc jak ja byłam mniejsza zrobiłam dokładnie to co ty z bratem teraz. Myślałam że Nurdin wścieknie się i zbije mnie na kwaśne jabłko, a on spojrzał tylko surowo, kazał mi ściągnąć buty i przez trzy dni chodzić boso. Stopy bolały nie od tego straszliwie. W końcu nie wytrzymałam i spytałam go czemu mi to robi. A Nurdin powiedział że mam nauczyć się patrzeć gdzie stawiam nogi. Jeśli chcesz nauczę cię co to są wiązary i łaty i jak chodzić po dachach by nie wpaść do środka.
Przynajmniej młodszego z dzieci miała już opanowanego. Sprawa z Royem wyglądała dużo gorzej. Mały wciąż stał przerażony jakby zobaczył widmo.
- A ty powinieneś wiedzieć jaką karę wymierzają chudzi, dziwacznie wyglądający mężczyźni za gapienie się na ich konia – Spróbowała nawiązać z nim kontakt ale na próżno. Spojrzała jeszcze na lisołaka i wtedy zrozumiała.
- O rzesz w mordę. Na wszystkie smoki, tylko nie to!
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Upadły Anioł nawet nie musiał się przepychać przez tłum ludzie schodzili Adrienowi z drogi tak, jakby był samą śmiercią albo jeszcze czymś gorszym. Doprawdy, to stawało się już nieco męczące nawet dla kogoś, kto woli samotność i jest odludkiem, choć miało to swoje plusy; nikt mu nie tarasował drogi.Jak dalej tak pójdzie to sssą w ssstanie oskarżyć mnie o usssiłowanie zabóssstwa tych dzieciaków..." Postukał się paznokciem w brodę. "Ciekawe czy ktoś ich ściągnął czy nadal tam wiszą... Może to ten lisss ich uratował? Gyahaha... Byłoby zabawnie, gdyby pół wiossski zobaczyło kim jessst." Białowłosy zapomniał oczywiście o zakładzie ze szczurem, który przewidział, że to właśnie Likaar zginie jakp pierwszy i o tym i że będzie mu wisiał monetę, jeśli przegra.
Koń przynajmniej trochę odwrócił uwagę od zamieszania w stodole na wszystkie sposoby próbując dosięgnąć jabłka prawie kładąc się na trawie i kłapiąc na nie zębami, trąc kopytami o ziemię, stając dęba i rżąc cicho ze złości, ale tym razem już nikt nie ośmielił się podejść do cienistego rumaka o białym oku żeby mu owy smakołyk podać. Grabarz całkiem poważnie zaczął się zastanawiać na doczepieniem mu kilku czaszek małych zwierząr do uzdy przy szyj czy też siodła żeby ludzie jeszcze bardziej bali się do niego podchodzić. Mortem w końcu się poddał i wściekły niczym osa siadając na ziemi przysięgając sobie zemstę na panu jeszcze raz kopiąc go w ten jego chudy tyłek.
Na samym wejściu do kuźni przywitał go zduszony szczurzy pisk, z którego ledwo co wyłapał: "Nigdy więcej mnie nie zostawiaj, ja już będę grzeczny, obiecuję, że już nie będę kradł ciastek!" wołało przestraszone żyjątko wskakując na but pana, potem na klamry, spodnie i pod szatę biegnąć po torsie by znaleźć się na ramieniu pana i usiłować polizać go po twarzy i nie zwracając uwagi na to, że Upadły uchyla się od tego jak tylko może. -Złaź, złaź mała passskudo- zachichotał zielonooki i schował go gdzieś głębiej żeby zwierzakowi nie przyszło na myśl wchodzić mu na głowę.
Dzieciaki były przestraszone i Grabarz sam nie wiedział czy to Feyla je tak przestraszyła czy wciąż są w szoku po upadku z dachu. Jedno jest pewne- - nie ma mowy żeby Adrien im odpuścił. Sytuacja nie wyglądała za ciekawie i nie było czasu na myślenie- tu trzeba było działać! Białowłosy zamyślił się na chwilę i chyba wymyślił co może zrobić. Podszedł z tyłu dziewczyny i położył jej swoją zimną dłoń na ramieniu uważając, żeby ta się nie obróciła i po prostu przestraszona nie dała mu po głowie czymś twardym czy też nie strzeliła mu "z liścia". Dał jej uśmiechem znak, że sam sobie poradzi z małymi cwaniaczkami bez większych problemów. Nie znosił, nie trawił dzieciaków...Małe, hałaśliwe, wszędzie ich pełno...Nie. Najchętniej zrobiłby to, co robił zwykle, mianowicie poopowiadał im o trupach, rozkładających się ciałach i zjadających je robakach, piekle, trzewiach i tym podobnych okropieństwach żegnając ich swoim najbardziej szalonym i upiornym chichotem. Ten sposób zazwyczaj działał i mężczyzna miał spokój na dłuuugie tygodnie, choć nie sądził żeby ten sposób sprawdził się tutaj z dwóch powodów- Tutaj był na ich terenie i była tu ich matka wyglądająca tak, jakby zaraz miała zdzielić go patelnią.
Stanął przed dziećmi w głowie szacując ich wiek na osiem i może z 14 lat... Obydwoje przestraszeni i potulni jak baranki bojąc się kary jak diabeł wody święconej. Za wysocy to oni nie byli, więc chudy jak tyczka chmielowa Adrien górował nad nimi splatając dłonie w wieżyczkę i uśmiechając się niepokojąco widząc coraz większy strach w oczach chłopaków, którzy wyglądali tak, jakby się mieli zaraz popłakać. -Ssskoro tak bardzo wasss ciągnie do mojego konia... Zrobił pauzę. -To teraz oboje dokładnie go wyczyścicieee...gyahaha, calutkiego. Od grzywy aż po kopyta. Przesłał im swój firmowy uśmiech- na pozór słodki i uroczy, ale przesycony jadem i złośliwością, które wżerały się w niego jak robal w soczyste jabłko. -Przy okazji...Sssami posssprzątacie bałagan jakiego narobiliście i ładnie przeprosssicie panienkę i krasssnoluda. Rozumiemy sssię? Oczywiście było to pytanie retoryczne, nie śmieli mu odpyskować i stali tylko grzecznie kiwając głową. Kto wie, może gdyby białowłosy nie miał tak...osobliwego charakteru został by nauczycielem? -Dziwne, że nie jesssteście już tacy odważni jak wtedy, gdy cisssneliście we mnie kamieniem... Powiedział cicho nachylając się do nich i śmiejąc się upiornie tak, że oboje aż podskoczyli i wybiegli z końskiego boksu nim Adrien zdążył policzyć do trzech. Obrócił się do Feyli znów ukrywając dłonie w rękawach a z widocznego skrawka twarzy można było wyczytać dumne i rozbawione: "Patrz jak słuchają".
Została jeszcze sprawa liska... Jeśli będzie się tak zachowywać na wyprawie to cała ferajna skończy w trumnach... Nie mógł, po prostu nie mógł znieść takiego obnoszenia się z tym kim się jest. Nie wytrzymał i podszedł do niego patrząc na niego groźnie, choć tego widać z za włosów nie było. Gdyby wzrok mógł zabijać...ah, lis leżałby martwy. -Sssłuchaj mnie no...- Nie był od niego dużo wyższy, w dodatku miał się na baczności gdyby temu nagle zachciało się wyciągnąć miecz. - Jeszcze jeden taki wyssskok połączony z narażaniem nasss wszystkich a przysięgam na moje dziedzictwo, ssskończysz z własssnym mieczem wbitym w ssserce. Mówił cicho, tylko tak, żeby słyszał go tylko sam zainteresowany.
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Cała sprawa zakończyła się w sposób jakiego chciał Likaar. Ludzie zwróceni w stronę Adriena z koniem nie widzieli całej akcji, która trwała jednak tylko parę sekund. Po wszystkim jednak, coś poszło nie tak. Grabarz miał mu coś do przekazania.
- Trzy sprawy. Pierwsza: nie będę się kryć z byciem sobą. Druga: nie będziesz mi rozkazywał upadły, myślisz, że nie wiem kim jesteś? Taki zapach noszą tylko anioły, a skoro na anioła nie wyglądasz to jesteś upadłym. Wreszcie trzecia: to ty przykuwasz największą uwagę a nie ja. Spójrz na siebie i swoje zachowanie. Spójrz na swojego konia. W porównaniu do ciebie ja jestem żadną sensacją. Chcesz mnie zabić? Proszę bardzo, bez walki się nie poddam. Nie ma opcji.
Gniew wezbrał w nim niesamowicie. Jak ten psychopata mógł mu rozkazywać?! Jeszze w tak bezczelny sposób. Likaar jako lisołak postanowił wykorzystywać wszystkie zdolności i możliwości swej rasy. Przykuwało to uwagę ludności, ale co z tego? Przecież to tylko ludzie, a on nawykł ludziom pomagać. Na tymbprzecież polegała jego praca, którą sobie wybrał: pomagał ludziom w potrzebie, nieważne jakiej. Czasami było to jakieś oszalałe zwierzę, a czasami banda rozbójników. Nieważne. Słuzył ludziom całym swoim jestestwem, a jego wyszkolenie jak najbardziej mu w tym pomagało.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Nie sądzę by kazanie chłopakom zająć się tym koniem to dobry pomysł. Ich kości nie są tak mocne jak twoje czy krasnoluda. - Powątpiewała Feyla, zwracając sie do Adriena. Z której strony nie spojrzeć nad kuźnię nadciągały czarne chmury. Była przekonana że jeśli dzieciaki zaczną czyścić Mortema, skończy się to ciężką kontuzją jakiegoś z nich, a wtedy chłopi zaczną szukać sprawiedliwości pukając do drzwi warsztatu. Zresztą wystarczy żeby Roy zaczął rozpowiadać iż jeden z jej klientów jest lisołakiem, a skutek będzie taki sam. Gwarantowany taniec wideł i pochodni pod jej kuźnią. Na domiar złego ci dwaj najwyraźniej mają zamiar skoczyć sobie do gardeł. Wprawdzie kowalka nie słyszała co grabarz powiedział do lisa, ale sądząc z reakcji tego drugiego nie było to nic miłego. "Cudownie, czy może być jeszcze gorzej" - pomyślała Feyla, po czym niemal natychmiast pożałowała tego zdania, widząc wkraczającego do stajni krasnoluda.
- Co wam tak długo zajęło, guzdrały? - Spytał Nurdin, jak zwykle wymachując im przed nosem jakimiś dokumentami. - Przez waszą opieszałość i nieudolność tylko opóźniacie rozpoczęcie wyprawy. Na szczęście zaradny Nurdin zdążył przeprowadzić już stosowne rozmowy i niemal skompletował potrzebny skład. Mamy już pięcioro chętnych. Zatem panie i panowie jeśli chcecie dołączyć do tej zacnej kompani, właśnie jest ku temu ostatnia okazja. - Zwrócił się do Adriena i Likaara podsuwając im pod nos papiery. - Wystarczy złożyć podpis o tutaj.
- Zaraz, chwila, jak to pięciu chętnych niby kogo masz?
- Po pierwsze pani Czok, jest nam winna za uszkodzony dach. - Zaczął wymieniać krasnolud. Feyla niemal słyszała jak jej szczęka uderza o ziemie. - Po drugie pan Bindor, dalej mamy młynarza i szeryfa. Wiedzieliście ze szeryf jest ranny? Na koniec mamy też tą małą co to nie wiadomo dlaczego tak cię podziwia. Jak jej tam było? Zora? W każdym razie zgodziła sie jeśli będzie mogła u mnie praktykować.
- Bindor? On ma dziewięćdziesiąt lat! Czy ty w ogóle wytłumaczyłeś im co to za wyprawa?
- Z grubsza.
- Z grubsza? Co u licha znaczy "z grubsza"? - Wściekała się Feyla - Czy owo z grubsza wspomina coś o odnalezieniu wioski krasnoludów w górach Fellarionu, co do której nie masz pojęcia gdzie mogłaby się znajdować? Czy to samo z grubsza każe tym twoim śmiałkom wmieszać sie w tłum krasnoludów w którym będą rzucali się o oczy bardziej niż ci tutaj - Wskazała na grabarza i lisołaka - I czy w ogóle raczyłeś wspomnieć cokolwiek o odnalezieniu prawdopodobnie nieistniejącej biblioteki, oraz o konieczność wykradzenia z niej dwóch stron z księgi liczącej takich ponad tysiąc? Stron, numery których pewien krasnolud zapomniał niestety zapisać, zawierających opis tajemniczej substancji , którą rzecz jasna życzysz sobie zdobyć by misja się powiodła? A przede wszystkim czy raczyłeś wspomnieć iż owi bohaterowie za swoje trudy nie otrzymają ani miedziaka?
- Nie będę wdawał sie w szczegóły z kimś kto formalnie nie należy do kompani. - Nurdin raz jeszcze wskazał na dokumenty. Feyla niemal kipiała z złości. Przebiegły krasnolud szantażował nie tylko ją, grożąc sprzedażą kuźni, ale teraz zamierzał podejść sprytnie pozostałych mężczyzn, informując że jeśli nie oni, to misję będzie musiała wykonać grupa która nie ma szans dotrzeć dalej niż do Fargoth.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Czy ten naiwny lisek myślał, że Adrien zaatakuje go tutaj, na środku kuźni? Przy świadkach? -Ależ ja Ci nie rozkazuję...Uśmiechnął się do Likaara w najbardziej uroczy sposób jaki tylko potrafił wymyślić w tej sytuacji. -Ja cię tylko lojalnie ossstrzegam...gyahaha... Twarzyczka momentalnie mu stężała w gniewie a w śmiechu nie było nic dobrego czy też przyjaznego. Jak można być aż tak głupim, żeby ładować się komuś pod miecz z pełną świadomością tego, że może zginąć? Pozostała kwestia JAK on tak prędko odgadł kim jest białowłosy? Zapach anioła? Przecież to niemożliwe, awykonalne nawet... Lepiej więc iść w zaparte i udawać dalej, że jest zwykłym śmiertelnikiem.- Brawo... brawo za dedukcję, ale pudło...ihihi... Jessstem człowiekiem tak samo jak ta kowalka czy ludzie z wiossski... Zapach anioła powiadasz...Teatralnie westchnął i postukał się palcem w brodę jak gdyby myślał co odpowiedzieli. Tyle lat ukrywał swoją tożsamość, że miał odpowiedź dosłownie na wszystko... -Widzisz... dwadzieścia pięć lat temu i mnie ktoś zechciał- anielica mianowicie. To chyba nie dziwne, że noszę na sssobie zapach ssswojej żony. .. Nie lubił plątać w sieci własnych kłamstw, zbyt wiele rzeczy musiał soamiętać by nie brnąć dalej. -Co do uwagi... -ciągnął dalej-... jesstem tylko ssstarym i zmęczonym życiem człowiekiem... Co we mnie takiego, że przyciągam uwagę? Zakończył swój wywód sarkastycznie marząc, żeby lisołak w końcu się odczepił i zaczął pilnować własnej kity. No tak, przecież każdy starszy pan potrafi bez większego problemu wskoczyć w siodło na wierzgającym koniu, nosi czarne paznokcie i ma tyle siły, żeby owego konia uspokoić...jasne.
Sprawę z Likaarem uważał za skończoną, nie było co dyskutować z kimś, kto ma mniej inteligencji i instynktu samozachowawczego niż szczury Grabarza. -Panienko... Tym razem zwrócił się do Feyli -mój koń nie jest ani taki straszny ani taki dziki na jakiego wygląda....Nic im nie zrobi dopóki mu tego nie nakażę, a dla nich będzie to doskonała lekcja pokory. Upadły doskonale pamiętał jak jako młody chłopak ośmielił się wraz z kolegami zwinąć kilka jabłek z boskiego ogrodu,od tak, dla zabawy i rozrywki....Ból pleców, który towarzyszył mu jeszcze przez dwa tygodnie od kary jaką było czyszczenie koni wszystkich aniołów w Raju skutecznie wybił im z głowy takie wybryki na ładnych kilka lat... Dlaczego więc nie skorzystać z tego sposobu tu, na ziemi? -Ah...prawdaaa... Zapomniałem im powiedzieć, żeby nie wygadali kim jessst lisss... Zaczął się poważnie zastanawiać czy warto ratować skórę temu niewdzięcznemu i pyskatemu zwierzakowi czy jednak pozwolić ludziom w wiosce nadziaćvo na widły... Zabawny byłby to widok patrzeć jakw końcu zamyka jadaczkę gdy ktoś przystawia mu miecz pod nos. Z drugiej zaś strony... Przy okazji narazi także siebie i Feylę, która nie była niczemu winna. -Ssspokojnie panienko...Zaraz im powiem żeby nie gadali...posssłuchają... Wiedział, że posłuchają ze strachu przed nim i przed karą jaka ich spotka jeśli tego nie zrobią.
Nurdin oczywiście jak zwykle miał idealne wyczucie czasu i wszedł w odpowiednim momencie... Adrien wysłuchał tej jego gadaniny i... po prostu wybuchnął śmiechem nie mogąc się opanować i opierając się o ścianę boksu żeby się ze śmiechu nie przewrócić. Przytknął rękaw szaty do czoła wciąż walcząc z napadem śmiechu i nie zwracając najmniejszej uwagi na spojrzenia pozostałych, którzy chyba naprawdę wzięli go za psychopatę. -Przepraszam, nie mogłem sssię powssstrzymać. Przestał rechotać, ale cały czas cicho chichotał nie mogąc się opanować. -Drogi panie Nurdin... czy pan z nas kpi? Z taką grupą nie dossstaniemy się nawet w pobliże miasssta a co dopiero dalej. Ja już mogę trumny robić...Przyjrzał się krasnalowi uważnie,jakby go oceniał od stóp do głów. -Ihihihi...panu passsowała by klonowaaa... Nie mógł sobie darować tej uwagi głównie dla własnej rozrywki, bo straszenie krasnoluda sprawiało mu olbrzymią radość. Biedny staruszek naprawdę myślał, że ochotnicy będą się zabijać o miejsce w szeregach "wybranych" do pójścia w nieznane. Grabarza kuźnia w żadnym stopniu nie obchodziła, on miał już swój własny interes daleko stąd. Złoto? Cóż.... Zawód miał jaki miał, jego kryzys nie dotyczył- trupów nigdy nie zabraknie. -Pozwoli pan, że zapłatę dla mojej skromnej osoby wybiorę już po tej essskapadziee. Jeśli ją przeżyje oczywiście...
Ta farsa nie miała sensu, była prawie tak nie logiczna jak większość pomysłów białowłosego, choć jego tok myślenia zazwyczaj się sprawdzał... Pakował się w paczczę lwa, i robił to całkowicie świadomie...
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Irytujący grabarz pozwalał sobie na nazbyt wiele. Anielica? Kiepski blef. Akcja z Nurdinem sprawiła jednak, że pod Likaarem aż się nogi ugięły. Dosłownie. Aż usiadł sobie. Późniejsze słowa Adriena były aż nazbyt trafne... więc Likaar musiałsię z nim zgodzić.
- Niestety, panie krasnoludzie muszę się w stu procentach zgodzić z poprzednikiem. Nie chcę tutaj nikogo obrazić, bo nie o to tutaj chodzi, ale ilość osób jest zbyt duża. Zbyt duże ryzyko utracenia kompana. A inna sprawa: zapłata. Ile masz zamiar zapłacić za to wszystko?- podszedł do Adriena z nieco bardziej potulną miną i począł szeptać do niego dyskretnie- A co do tego sporu. Ktoś musiał pomóc tym chłopcom i to jak najszybciej. A ty odwróciłeś ich uwagę na ten czas. Mniejsza z tym, proponuję narazie zakopać topór wojenny i nie rozpoczunać ewentualnej współpracy od skakania sobie do gardeł. Co ty na to?
Jeżeli mieli ruszyć razem na tę wyprawę najlepszym rozwiązaniem byłoby mieć grabarza za sojusznika niż wroga. Pomoc z jego strony przydałaby się tak czy inaczej. Lepsza pomoc od niego niż od któregokolwiek z pozostałych przypadkowych jak się ozastało uczestników tej podróży.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość