Turmalia[Turmalia i okolice] Podróż bezślubna

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Uspokajająco kołyszące karawelą fale z czasem uśpiły Akiego, który wyciągnięty na bocianim gnieździe niczym kot, poprostu zasnął z jednej strony ogrzewany słońcem, z drugiej muskany morską bryzą. Sny jednak do niego nie przyszły, berserk tułał się po ciemnej przestrzeni, rozmawiając sam ze sobą i okazjonalnie ocierając twarz z kropel wody, co miało swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nie poddał się jednak im całkowicie. Jedną ręką cały czas kurczowo trzymał się balustrady, by przypadkiem nie spaść, łamiąc sobie tym samym kark i przysparzaj towarzyszom niepotrzebnego stresu. Wsłuchany w śpiew nabrzeżnych mew, cały czas przelatywały mu wspomnienia z domu: kovirskie plaże, góry i niezliczone doliny wypełnione dachami domów mieszkańców wyspy. A nad nimi wszystkimi Ard Caraig, forteca z szarego kamienia, która zapewnia bezpieczeństwo każdemu, kto chce się w niej skryć. Azyl i jednocześnie dom panującego w Kovirze rodu.

Nagle jego spokój pękł jak bańka mydlana, a jej miejsce zstąpił smutny skowyt, próbujący przedrzeć się przez szumiące fale. Chcąc zlokalizować źródło, wyspiarz okręcił się w miejscu i kątem oka dostrzegł Rivera stojącego kilka kroków od burty oraz Chibiego, walczącego z morską pianą, tyle że za burtą. Czując poważny niepokój, berserk zerwał się na równe nogi i przesadzając balustradę skokiem, przebiegł po poziomej belce masztu, by następnie zeskoczyć z niej do oceanu. Nie zastanawiał się nad tym długo, w końcu malec mógł się utopić, a zawracająca karawela pędziła zbyt szybko jak dla jego małych łapek, nie ważne jak szybko by nimi przebierał. Ciało berserka przykryło się wodą przy minimalnym plusku i sekundę później, Aki pędził w stronę stworka.

Będąc już przy nim, próbował go jakoś uspokoić, bo choć z pływaniem nie radził sobie najgorzej to wciąż oddalał się od statku zamiast się przybliżyć.
- Mam cię - wysapał Aki, przenosząc malca na swój kark, gdzie ten złapał się jego uszu i wtulił w mokre włosy.
Zaraz potem poczuł na barku uderzenie jakiegoś materiału, którym okazała się rzucona przez marynarzy lina. Chwytając ją mocno obiema rękami, Aki skrócił swoją odległość od statku, lecz skok mocno nadwyrężył jego siły. Dlatego został on, wraz z Chibim, dosłownie wciągnięty na pokład przez dwóch drabów z załogi, mężczyzn dwa razy szerszych niż wyższych.

- Co za heroizm - skomentował kapitan jednostki, klaszcząc w dłonie i pomagając wyspiarzowi zająć miejsce na jednej z beczek, by ten odetchnął. Zaraz jednak cofnął się o krok, widząc przez nasiąknięty materiał koszuli wyraźny tatuaż na jego piersi i od razu go rozpoznał. - Pływam dwanaście lat, ale jeszcze nigdy nie widziałem, by grabieżca kogoś uratował. Zawsze gdy widzębten znak na banderach, kilka godzin później jakaś wioska idzie z dymem. Jestem zatem pod sporym wrażeniem. Niestety prawo w Turmalii jest proste: kto pomoże berserkowi z Koviru, zawiśnie. Twoi rodacy napsuli sporo krwi Gildii Kupieckiej z Rubidii, dla której zdarza mi się pracować. Kiedy zobaczyłem malunek na tarczy musiałem się upewnić z kim mam przyjemność i jak mniemam, pan Edward?

- Jego syn - poprawił Aki, próbując wstać, lecz tylko zatoczył się w miejscu i zwrócił na pokład około pół litra słonej wody, której opił się chcąc ratować białego stworka. - I co teraz? Zakujecie mnie i postwicie przed sądem, czy odrąbiecie głowę, a ciało rzucicie krabom na dnie?
- Cóż, z przyjemnością zrobiłbym to drugie, ale więcej wart jesteś żywy. Rubidia od kilkuset lat chce najechać Kovir, tylko że ich mapy są niedokładne. Dlatego ty ich naprowadzisz, napełniając moją kieszeń workiem złotych gryfów.
- To zbyt mała cena. - Aki machnął lekceważąco na niego ręką, po czym podszedł jakgdyby nigdy nic do Isambre, by przekazać w jej ręce Chibiego, a następnie rzucił srogie spojrzenie Riverowi. - Masz jaja głosząc pogróżki wszystkim dookoła, ale wyżywasz się na słabszych. Żałosne.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Nie! - zawołała smoczyca, przylegając do burty i patrząc jak Chibi znika pod wodą. Strach o malucha kompletnie ją sparaliżował i dziewczyna nie wiedziała co począć. Stała tak wpatrzona przed siebie, zaciskając palce do białości kostek i przygryzając wargi. Przez myśl przeszła jej nawet komenda "skacz", ale sekundę później do wody wpadł ktoś jeszcze. Chwilę jej to zajęło, nim rozpoznała Akiego, który w kilku szybkich ruchach znalazł się przy Chibim. Niemal pisnęła, gdy widziała jak odległość między nimi się wydłuża, ale zaraz potem odetchnęła z ulgą, dostrzegając, że berserk daje z siebie wszystko i gdyby nie skok, miałby spore szanse ich dogonić.

Gdy wciągnięto ich na pokład, Isambre miała ogromną chęć przytulić ich oboje, choć mogło to zaskutkować w różny sposób. Zaraz jednak uniemożliwiła jej w tym konfrontacja między kapitanem, a wyspiarzem, dotycząca reputacji i prawa, które nakazywało likwidację jego rodaków ze względu na ich napady i rubieże. Isambre chciała stanąć w jego obronie, ale coś ją zatrzymywało. Patrzyła tylko od jednego mężczyzny do drugiego, okazjonalnie zerkając na partnera.

Była zszokowana jego działaniem. Nie mogła zrozumieć powodu dla którego to uczynił ani znaleźć słów, by opisać swoją złość. Chibi był dla niej ważny, chociaż nie znali się nawet miesiąca. Domyślać się mogła tylko jak wyglądało jego życie, a po tym co zdąrzyła zaobserwować wierzyła, że zachowanie Rivera wobec malca się zmieni. Nadzieje okazały się jednak zgubne.
- Nie wiem co chciałeś tym uzyskać! - warknęła na niego wściekle i nawet chciała go spoliczkować, ale postanowiła nie wszczynać tu większych kłótni. Zwłaszcza, że ich rejs się kończył z różnym skutkiem. - Myślałam, że chcesz się zmienić, a ty od tak wyrzucasz Chibiego jak zabawkę. Nie rozumiesz, że mógł już nie wypłynąć? Co ci strzeliło do głowy i nie mów, że miałeś dobre intencje.

- Dziękuję - wyszeptała jeszcze w stronę Akiego, gdy ten podał jej mokrego i trzęsącego się stworka, którego objęła i przytuliła do piersi, jak dziecko, za które zresztą cały czas go uważała.
- Jeśli mogę pomóc, to powiedz - dodała jeszcze ciszej, nim Aki odszedł na stronę. - Nie chcę abyś przez zrządzenie losu poszedł na szubienicę.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Widok nierównej walki zwierzaka z oceanem nie wywołał w chłopaku żadnych emocji, zamiast cokolwiek zrobić by mu pomóc jedynie stał i na niego patrzył nieobecnym wzrokiem, jakby myślami był gdzieś indziej. Faktycznie tak było. River był duchem setki lat temu, kiedy był jeszcze małym smokiem, nie większym od zwykłego ogara myśliwskiego czy wilka i właśnie miał nauczyć się kolejnej umiejętności, która pewnie nie raz uratowałaby mu życie, albo po prostu była czynnością naturalną dla jego gatunku - miał się nauczyć pływać. Smoczydło uwielbiało wodę, bo często bawiło się na płyciźnie z matką, kiedy onyksowy, potężny smok odstraszał czy to ludzi, czy to inne smoki od ich skarbca, albo po prostu wyruszył na polowanie; dlatego maluch był niezwykle podekscytowany, że po opanowaniu tej umiejętności będzie mógł zobaczyć jak wyglądają dna leśnych akwenów. Wtedy jeszcze nie wiedział, że to co nastąpi zostawi po sobie ślad do końca jego życia w postaci lęku przed głębinami. Kiedy smok się topił jego opiekun jedynie krążył nad miejscem gdzie woda się marszczyła, a na jej powierzchnię wypływały bąbelki powietrza, nie zamierzał jednak w żaden sposób reagować. Miał dobre intencje, ale nie dopuścił do siebie myśli, że jego syn mógłby zaplątać się w glony.

Z zamyślenia wyrwał Rivera jakiś cień, który dostrzegł kątem oka. Oprzytomniał i tylko bez emocji spojrzał jak wyspiarz płynie na ratunek opadającemu z sił futrzakowi. Zamrugał, a jego zwężona źrenica się rozszerzyła, nieznacznie przypominając zwykłą, ludzką, choć bardziej w kształcie wyciągniętej elipsy, niż okręgu, a po chwili odwrócił się od burty chcąc usiąść na swoim miejscu pod skrzynią i się zdrzemnąć, aby przeczekać w ten sposób powrót do portu. Jego plan niestety nie wypalił bo drogę zaczęli mu zagradzać marynarze z liną, którą następnie rzucili berserkowi i Chibiemu.
Na pokładzie zwierzak cały czas dygotał i cicho skomlał z położonymi po sobie uszami, jednak kiedy napotkał spojrzenie swojego pana od razu się najeżył i marszcząc nosek zawarczał ze złością, a nawet nienawiścią w oczach. Nie mógł pojąć dlaczego River mu to zrobił, myślał, że podróżowanie ze smokiem zapewni mu bezpieczeństwo, dopiero teraz zrozumiał, że się grubo mylił i byłby bezpieczniejszy jakby żył na własną łapkę w lesie. Nie zamierzał już więcej zaufać gadowi, a tym bardziej mu wybaczyć.

Kiedy całe poruszenie minęło znużony jednooki chłopak w końcu znalazł dla siebie odpowiednią chwilę spokoju i gdyby nie Isambre, poszedłby i się zdrzemnął mając na wszystko wywalone.
- Już nie ma choroby morskiej. - Wzruszył obojętnie ramionami. - Umie pływać, więc nic by mu nie było. - Wyprostował się dumnie i patrzył na nią hardo, dając do zrozumienia, że to co zrobił pozostaje bez dyskusji i było kierowane dobrą intencją. Nie bał się konsekwencji, ani wiszącego w powietrzu konfliktu między nim i jego kochanką, ale nie zamierzał jej też prowokować, bo wtedy odebrałby sobie możliwość spokojnego dopłynięcia do portu.
Znów spróbował się wycofać, ale tym razem przeszkodził mu Aki, co poirytowało już gada. Nic by się nie stało, gdyby berserk nie odezwał się do niego z naganą. "Jesteś żałosny", "Nigdy nie będziesz prawdziwym smokiem, tylko jakąś nędzą imitacją, kpiną naszego wspaniałego gatunku", pobrzmiewały mu w głowie echa słów jego ojca, ale to które pojawiło się na końcu nie było jego głosem, choć ton był znajomy i równie burzący Riverowi krew w żyłach, co ten należący do jego rodziciela: "Nigdy nie jesteś jej wart", "Jesteś zerowym przeciwnikiem". Zareagował instynktownie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, że właśnie trzymał Akiego za gardło, kilka piędzi nad ziemią, tak że nie stanąłby na niej nawet jakby próbował oprzeć się na palcach stóp.
- Pamiętaj do kogo mówisz, młokosie - syknął z wrogością na niego zaciskając palce na jego szyi minimalnie zmniejszając mu ilość powietrza, którego mógł zaczerpnąć, widać jednak był że z trudem się powstrzymuje, aby nie zacząć go dusić.
- A ty nawet się nie próbuj wtrącać. - Warknął z gniewem na Isambre ze szczęściem tulącą do siebie drżącego z emocji i zimna zwierzaka.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Poradzę sobie - zapewnił ją Aki, przenosząc podejrzliwy wzrok na kapitana i jego załogę, którzy jeszcze do nie dawna byli przyjaznymi ludźmi, zarabiającymi drobnymi rejsami po Jadeitowym Wybrzeżu. Teraz oczy świeciły im myślą o świetnym zarobku na jego skórze, sprzedając go Gildii Kupieckiej, ale żaden z nich jakoś nie kwapił się by go związać i zakneblować. Stali w pewnym oddaleniu, udając że podziwiają niebo i szepcząc między sobą. Aki znał takich ludzi - nie zrobią nic, aby nie ponieść strat, a wydadzą go zaraz po zacumowaniu, by zyskać pomoc miejscowych strażników.

Nagle jak grom z nieba, berserk znalazł się w mocnym uścisku Rivera, który podniósł go za gardło, co w cale nie było trudne,zważywszy że Aki nie należał do osób wysokich i chudych.
- Odbiło ci? - wysapał, próbując odgiąć palce gada i uwolnić się, ale ten trzymał zbyt mocno, a z każdą sekundą berserk miał coraz mniej powietrza. Szamocząc się i machając nogami, widział kątem oka strach na twarzy Isambre i zdezorientowane spojrzenia marynarzy, którym nie śpieszyło się do zareagowania na to wszysko.

- Pamiętam - dodał, mówiąc Riverowi w twarz, po czym wierzgnął do tyłu i zaciśniętą pięścią, resztą sił uderzył smoka w skroń, gdzie nie miał jak się bronić. Jego ucisk osłabł i Aki wykorzystał to by się uwolnić. Następnie odskoczył w bok i położył palce na biodze, ku zdziwieniu, że nie ma tam styliska jego topora.
Musiał mi wypaść podczas skoku pomyślał, robiąc krok w stronę Rivera z bokserską gardą. Wzrost, waga i obie ręce były tutaj atutem Akiego, który zachodził smoka z różnych stron, uderzając w brzuch lub w szczękę od tej strony, od której miał kikut, by ciężkoby mu było się bronić. Grał jednocześnie na czas, zmuszając Rivera do obrotów wokół własnej osi, aż Aki znalazł się tylko metr od swojej tarczy, którą pochwycił w prawą rękę i uderzył jej kantem w zgięcie kolana swojego oponenta, by go powalić.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Słysząc czysty gniew z ust swojego ukochanego, Isambre cofnęła się przerażona, uderzając plecami o maszt statku. Wtulony do niej Chibi jeszcze mocniej zacisnął łapki i nakrył oczy swoimi uszami, by odizolować się od wydarzeń, rozgrywających się zaledwie kilka metrów obok. Smoczyca pierwszy raz widziała Rivera w takim stanie i po raz pierwszy zaczęła się go bać. Strach zamienił jej nogi w żelazne obcęgi, które trzymały ją w jednym miejscu. Kompletnie nie wiedziała jak się zachować. River postąpił naprawdę podle, ale wszczynanie awantur nie leżało w jej naturze. Nie zależnie od powodów i intencji naraził stworka na niebezpieczeństwo i to z powodu jego choroby morskiej. A teraz miał zamiar wyżyć się na wyspiarzu za jego szczerą ocenę sytuacji. Isambre nie mogła pozwolić, by się pozabijali.

- Przestańcie! - zdąrzyła wykrzyknąć, lecz Aki już wyprowadzał cios, po którym River się zatoczył i wywiązała się walka. Wypiarz miał znaczną przewagę nad jej ukochanym, był niższy i szybszy, ciosy wyprowadzał pewnie, cały czas utrudniając gadowi manewry. Jednak smok nie użył swojej magii i Isambre wiedziała, że jeśli on jej użyje to siły znacznie się zmienią. Widziała już do czego jest zdolny jej ukochany.

- Zwariowaliście!? - dodała, podbiegając do partnera, gdy ten upadł po ciosie w kolano, ale widząc malującą się na jego twarzy rządzę mordu, poprostu spanikowała i zrywając z siebie iluzję, przekształciła się w czarną smoczycę i strzeliła skrzydłami, startując pionowo w górę. Nie miała najmniejszej ochoty tego oglądać, więc zabrała Chibiego ze statku i odleciała w stronę lądu ze łzami w oczach i ogromną pustką w głowie.

Nie uleciała jednak daleko. Targające nią emocje nie pozwoliły skupić się jej na niczym, nawet na utrzymaniu równowagi, więc przy pierwszym silniejszym prądzie, smoczycą targnęło groźnie i Isambre dosłownie spadła z nieba, w ostatniej chwili otulając siebie i stworka skrzydłami, by zamortyzować upadek. Ktoś z boku mógłby powiedzieć, że widział czarną smugę, rozpływającą się wśròd świerków. A chwilę później przeciągnięty ryk przeciął powietrze, zrywając do lotu wszystkie okoliczne ptaki.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Nic nie odpowiedział na pytanie wyspiarza, cały czas trzymając go nad ziemią i coraz mocniej zaciskając palce na jego gardle. Puścił by go, gdyby nie jego ton. Nie podobało się gadowi to jak się do niego zwracał i to, że mówił do niego jak do zwykłego człowieka, bez szacunku i respektu należytego kalece, przede wszystkim przez jego rasę. Patrząc na niego złowrogo z dzikim błyskiem w oku będącym mieszaniną szaleństwa i furii, uśmiechnął się arogancko, a sam widok szamoczącego się w jego uścisku chłopaka sprawiał mu dziwnego rodzaju przyjemność jakiej już bardzo dawno nie czuł.

Po krótkiej chwili River zdawał się odzyskiwać nad sobą kontrolę, ale było to chwilowe wrażenie, ponieważ zaraz berserk wszczął walkę uderzając go w skroń. Gad warknął, krzywiąc się z bólem i zaskoczeniem. Nie rozumiał jak to się stało, ale nie było chwili aby się nad tym zastanowić, gdyż oponent uwolnił się z jego chwytu. Podniósł się na równe nogi i nie spuszczając z niego wzroku sięgnął i zacisnął dłoń na jednym z kluczy, które zwisały mu z szyi na kawałku rzemiennego sznurka, w tym samym czasie berserk chciał złapać za swój topór. Tak jak Akiemu nie udało się dobyć broni, której nie było, jak na początku zakładał, przy jego pasie, tak Jednooki nic nie wskórał swoim czynem. Owszem symbole na kluczu się zaświeciły zauważalnie, ale nic więcej się nie stało, ponieważ można było uniknąć tej walki. Warknął z niezadowoleniem i przyjął tę samą pozycję do walki co przeciwnik, zacisnął pięść i uniósł ją jakby w gardzie.

Nie zwracał uwagi na smoczycę, choć słyszał jej rozkaz, wypowiedziany niepewnym i przerażonym tonem, co psuło zapewne zamierzony przez nią efekt. Miał zamiar policzyć się z dziewczyną za niesubordynację i zignorowanie jego polecenia o niewtrącaniu się do tego konfliktu zaraz po pokonaniu wyspiarza. Był coraz bardziej wnerwiony. Nikt go nigdy nie słuchał, zawsze był ignorowany i lekceważony, skoro tak, to niech zobaczą na co go naprawdę stać i będzie to ich ostatnia wiedza jaką pojęli w swoim życiu. Na ten czas jednak nie wybiegał za bardzo w przyszłość i nie rozwodził się nad zemstą ani reprymendą wobec Isambre, nie mógł sobie pozwolić myśleć o czymś innym niż obecna bójka, inaczej by ją przegrał.

Bez używania magii, a tym bardziej przemienienia się wyspiarz był dla niego wyzwaniem, którego gad chciał się podjąć, aby udowodnić wszystkim, a przede wszystkim sobie, że w tej postaci jest równie niebezpieczny, co w swojej naturalnej. Przyjął na siebie pierwsze ataki i wytrzymał je bez żadnego kontrataku chcąc poznać styl walki młokosa, który zachowywał się jak pchła - wyprowadzał ataki i odskakiwał poza zasięg ciosu gada, do tego uderzał od strony jego największej słabości. Rozsierdzony kaleka zaparł się na lekko ugiętych nogach przyjmując kolejny cios od swojej prawej strony i lekko się pochylił by chwycić zębami rękę wyprowadzającego atak, a wolną ręką uderzyć go z całej siły w twarz, nie przykładając specjalnej uwagi do tego czy złamie oponentowi nos czy podbije mu jedynie oko. Oczywiście po zadanym ciosie puścił jego rękę, ale zostawił po sobie krwawiącą ranę jak po ugryzieniu psa, ale z ludzkimi przednimi zębami, dopiero te od lekko wydłużonych kłów, przypominały zwierzęce.

Uśmiechnął się groźnie z satysfakcją i oblizał jeden kącik ust z krwi berserka. To było kolejne cudowne uczucie, jakie w niego uderzyło na pokładzie tego statku - na nowo zapragnął pożywić się ludzkim mięsem. Rozejrzał się po marynarzach, doszukując się w nich łatwego posiłku, który mógłby spożyć w trakcie tego pojedynku, ale w tej chwili zachował się zbyt pewnie siebie i popełnił podstawowy błąd. Nigdy nie powinno się tracić z oczu swojego przeciwnika i zawsze należy być skupionym na walce. Stęknął gardłowo padając na jedno kolano i z żądzą krwi patrzył na chłopaka. I tym razem nie uraczył partnerki spojrzeniem, ale wiedział o jej obecności i odepchnął ją od siebie, nie zmuszając się nawet do uczynienia tego chociaż z odrobiną delikatności.

Podniósł się znajdując przy tym w niej oparcie i tym razem to on zamierzał pierwszy zaatakować. Przyjmując styl walki Akiego, nie miał szans choć był silniejszy i wytrzymalszy od niego, to ten zasypywałby go po prostu seriami uderzeń po których nim by gad nawet o nich pomyślał, berserk już znajdowałby się w bezpiecznej odległości. Dlatego musiał narzucić swój styl. Zamierzał chwycić chłopaka, nie dając mu przez to uciec i spłacić mu swój dług, za wcześniej przyjęte na siebie ataki, samemu w tym momencie wyprowadzając cios.
Isambre jednak nie dała mu tej możliwości, ponieważ zaraz się zmieniła i zwiała wraz z Chibim. W ogóle by się tym nie przejął i prawdę powiedziawszy walczył dalej wymieniając się z berserkiem ciosami, każdy w swoim stylu, ponieważ wiedział, że to tylko jej taktyka, aby postawić na swoim i wymusić u gada skruchę oraz uległość. Nie zamierzał się tym razem podporządkować, ale zaraz do jego uszu dotarł okropny ryk, który swoim przeciągłym tonem i niepokojącym wydźwiękiem, przebił na wskroś serce Rivera niewidzialnym ostrzem.

Gad zamarł odwracając się w tamtą stronę, a kiedy znów się odwrócił do przeciwnika, spostrzegając jego atak kątem oka, boleśnie otrzymał kolejny cios w twarz, przez który zarówno z nosa jak i z rozciętej wargi zaczęła spływać kalece krew. Podniósł się oszołomiony z pokładu, na który padł po tym ataku i wypluł juchę zbierającą mu się w ustach. Nie pozwolił sobie na kolejne zbliżenie się do niego berserka, ponieważ ciało Rivera zniknęła we wstęgach płomieni i obłokach dymu, z którego wyłonił się potężny jaszczurzy ogon o czarnych łuskach, z widocznymi jedynie między nimi dolinkami ognistej rzeki, niby żyły. Uderzył nim mocno swojego oponenta i wzbił się w powietrze. Nie odleciał jednak od razu do partnerki, zawisł na moment niebezpiecznie nad statkiem, w którego strzelił po chwili kulą ognia, która oprócz spowodowania zniszczeń i połamania masztu przez swoje uderzenie, rozbryznęła swoimi mniejszymi płomiennymi częściami szybko podpalając karawelę w różnych miejscach.
- To jeszcze nie koniec. - Zagroził wrogo Akiemu i poleciał w stronę miejsca, gdzie spadła jego towarzyszka.

Wylądował przy niej z gracją i bez żadnego trudu, osadzając na początku tylną część swojego cielska i powiódł badawczo po jej ciele.
- To nie było mądre posunięcie, przez ciebie cały nasz urlop szlag trafił - wysyczał z gniewem. Mimo wzmagających w nim troski i zmartwienia, złość nie mogła go opuścić, jedynie zelżała.

W trakcie jak gad się uspokajał, coraz bardziej docierało do niego co się stało, wyraźniej czuł ból w poobijanym przez berserka ciele i bardziej niepokoił się o ukochaną. Zakładał nawet taką możliwość, że mogłaby mu tego co zrobił, nie wybaczyć, jednakże nie miało to dla niego znaczenia w obecnej sytuacji.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Walka z Riverem nie należała do najłatwiejszych. Brak ręki i oka nadrabiał nadludzką siłą, którą mógłby się poszczycić nie jeden górski troll. Był znacznie odporniejszy na ciosy, niż się mogło wydawać, co nie znaczy, że Aki go nie ranił. Kilka razy boleśnie ugodził przeciwnika w twarz i żebra, skupiając się na wybiciu go z rytmu, jednocześnie zachowując swój własny. Ostatnie czego było berserkowi trzeba to nokaut z powodu własnego rozkojarzenia, gdzie zdecydowanie wygrywał.

Niespodziewanie w Rivera wstąpiły jakieś nowe siły i berserk nie do końca wiedział co się teraz stanie. Widział w jego oczach chęć mordu i chyba gdyby nie krzyki Isambre, Aki zmieniłby się w krwawą miazgę, bo przecież smok mógł w każdej chwili przybrać naturalny wygląd i roznieść całą łajbę w drobne drzazgi. Wyspiarz zawył, kiedy River dał upust złości i ugryzł go w ręke, po czym uderzył go w twarz, odrzucając tym samy jego głowę w tył. Walczących nikt nawet nie próbował rozdzielać, czy kiwać palcem. Wszyscy obserwowali to z rozbawieniem, nie interesując się motywami tej dwójki, ani sensem całego zajścia. Poprostu mieli przed oczami coś co wyrwało ich z rutyny prowadząc takie rejsy po okolicy.

Nagle pęd powietrza wszystkich przewrócił, marynarze rzucili się na ziemię lub przypadli do kufrów z rozbieganym wzrokiem. Aki też miał problem z utrzymaniem równowagi, ale gdy w końcu opanował nogi, ujrzał czarną smoczycę mknącą ku klifom z niewyobrażalnie wielką szybkością.
Na groźby Rivera, Aki nawet nie odpowiadał, wypluł tylko zbierającą się w ustach krew i zaciskając palce na tarczy był gotowy wznowić pojedynek. Niestety zamiast ciosu pięścią, smok poczęstował go ciosem ogona, po którym berserk usłyszał lekkie tąpnięcie w klatce piersiowej, dźwięk łamanego żebra i opadł na deski. Kątem oka dostrzegł tylko jak River odlatuje w stronę ukochanej, która najwyraźniej uciekła z powodu zajścia.

On sam również nie zamierzał tu zostać, zwłaszcza że kapitan trzymał z kupcami z Rubidii i otwarcie przyznał się do jego wydania odpowiednim władzom. Dlatego wykorzystując moment między odlotem smoka, a wbiegnięcie na pokład reszty marynarzy spod pokładu, Aki zarzucił tarczę na plecy i przesadził burtę statku długim skokiem, lądując bezpiecznie w oceanie i momentalnie znikając w falach.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Lądowanie, które zapewniło jej zszargane nerwy i stres nie należało do miękkich i przyjemnych. Wręcz było bolesne i druzgoczące, po którym kilka drzew zostało bezpowrotnie usuniętych z krajobrazu, a gładka powierzchnia mchu zmieniła się w brunatne bruzdy po łapach, usilnie szukających oparcia. Isambre poczuła jak na jej kręgosłup napiera grube drzewo, o które miała się rozbić, a które okazało się bardziej wytrzymałe niż wszystkie inne. Mięśnie smoczycy były napięte do granic możliwości, uniemożliwiając jej zmianę pozycji. Puściły dopiero po kilku minutach, sprawiając, że para błoniastych skrzydeł opadła po obu bokach, ukazując światu czarną bestię o ciele naszpikowanym srebrnymi kolcami, oraz zwinięty na jej brzuchu mały, biały kłębek futra, trzęsący się przez cały ten czas.
- Nic ci nie jest? - zapytała Isambre z troską, na co Chibi tylko wygrzebał główkę na zewnątrz, machnął nią na znak, że wszystko dobrze, a potem znów ją schował, skamląc ze strachu. Następnie smoczyca zaczęła oglądać własne ciało, ze zdumieniem stwierdzając, że po skrzydłach i plecach ciekną jej obfite, krwiste smugi.

- Oba zwichnięte - stwierdziła smutno, oblizując swoje rany i powstrzymując się od płaczu. Łuski na jej ciele uległy starciu, tworząc głębokie rany, które zmuszą ją do pozostania na ziemi przez najbliższe kilka dni.
- I z iluzji nici - dodała, próbując nałożyć na siebie płaszcz, ale jedyne co się wydobyło z jej drobnych palców to kilka słabych iskier, które gasnąc, otoczyły nadgarstki smoczycy siwym dymem.

Chwilę później do jej uszu dotarł trzepot skrzydeł, po którym sylwetka wulkanicznego, jednorękiego smoka wylądowała zaledwie dwa metry od niej. Isambre odruchowo zasłoniła sobą Chibiego, wyciągając szyję i ziejąc ogniem, by wyznaczyć na ziemi linię, której Riverowi nie wolno było przekroczyć. Następnie ponownie zwinęła się w kłębek, by dokończyć opatrywanie ran. Wciąż była zła na ukochanego i miała do tego pełne prawo. Jego zachowanie było nie do opisania, nie mieściło się w kanonie słów, jakimi Isambre dysponowała, a była dość inteligentna. Miała ochotę uciec, zaszyć się za jakimś wodospadem, względnie jaskini i przeczekać swoją niedyspozycję. Już miała powiedzieć Riverowi, by ją zostawił, lecz jego kolejne słowa rozjuszyły ją jeszcze bardziej.

- Bo może to moja wina?! - warknęła, owijając ogon wokół swoich nóg. - Niedobra smoczyca zaciągnęła smoka na otwarte morze w dobrych intencjach, a ten o mało nie zabił towarzysza. Wszystkiemu winna kobieta. Może teraz wyżyjesz się na mnie, co?! - powiedziała, zrywając się gwałtownie i przekręcając głowę na bok, by mu to umożliwić. - Śmiało! Wytrzymam!
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Stojąc na stałym lądzie czuł się o wiele pewniej i był spokojniejszy, nie okazywał tego jednak przez wciąż buzującą w nim adrenalinę, a do tego zapach krwi ukochanej unoszący się w powietrzu działał na niego jak płachta na byka. Po wylądowaniu złożył starannie skrzydła na grzbiecie i ze srogim wyrazem pyska i zmartwieniem przebijającym się spod gniewu w jego ślepiu zbliżał się do smoczycy nic sobie nie robiąc z tego, że zionęła w niego ogniem. Nawet się nie zatrzymał by zwrócić uwagę na bardzo czytelny sygnał z jej strony odgradzając go od siebie słupem płomieni, które bezkarnie, bez wahania przekroczył, całkowicie to ignorując. Zerknął na chowanego przez nią zwierzaka, który cuchnął strachem i moczem, a to nie podobało się gadowi. Łypnął na niego groźnie, ale mimo to postanowił go i wydobywający się z niego odór, zignorować.

River nie był zaskoczony tym, że smoczyca była przytomna i doskonale słyszała jego oskarżenie. To nie był jego najlepszy dzień, mimo względnie przyjemnych chwil. Nie wiedział co na niego tak wpływało, może fakt, że na siłę starał się udawać kogoś, kim nie był, a kogo tylko nieudolnie udawał. Może chęć odreagowania gniewu, tłumionego w sobie odkąd podróżował wraz z dziewczyną. A może chciał tym zastąpić strach z dnia wczorajszego, który jedynie obnażył słabości gada i uchylił rąbka jego nieskutecznie jak widać ukrywanych tajemnic. Od samego rana mu nie szło, najpierw napad gniewu w karczemnym pokoju, spowodowany uciążliwym naciskaniem partnerki na temat wyjawienia swoich tajemnic, po tym ten cholerny rejs, bójka z Akim i teraz to. Tego wszystkiego było za wiele dla Rivera, który zamierzał obecnie spalić połowę kontynentu, a drugą pożreć. Znów mieszkałby na martwym pustkowiu, gdzie nawet zwierzęta powymierały we własnych kryjówkach, mimo iż uchowałyby się przed szałem gada. Byłby panem tych ziem, bez znaczenia, że zapłaciłby za to samotnością. Mógłby cieszyć się spokojem, znów oddać się lekturze współczesnych ksiąg, a kiedy życie by go znużyło znów usnąłby na setki lat, albo zasnąłby już na dobre kończąc swój żywot przemieniony w kamień. Dla jego gatunku nie było ratunku czego by się nie zrobiło. Doskonale rozumiał, że smoki są niechcianym reliktem przeszłości, bezczelnie wychodzącym na przeciw Losowi i Bogom przez to, że nie oddały się objęciom śmierci podczas Wielkiej Wojny i przeżyły do czasów, w których już ich nie powinno być.

- Ten nędzny berserk - zaczął z pogardą nie mogąc się zmusić do powiedzenia jego imienia. - Sam zaczął, a jemu - tu zwrócił wzrok na Chibiego i go nie zamierzając nazwać po imieniu. - Pomogłem w pozbyciu się choroby. Poza tym to tylko zwierze, a ty na niego chuchasz i dmuchasz jakby był małym smokiem w połowie z twojej krwi. - Warknął z obojętnością. Nie raz miał taki moment odkąd podróżował ze stworkiem, w którym zastanawiał się czy po prostu malucha nie zjeść. Rozwiązałoby to wiele jego kłopotów i oczywiście zapobiegłoby tymi które już nastąpiły, a które jeszcze były dopiero przed nimi. Mówił to niechętnie bo nie zamierzał jej się tłumaczyć, robią to jedynie tchórze chcący uniknąć kary. On nie był tchórzem, a co do kary to mu ich nie wymierzano, to on je wymierzał innym, choć od dłuższego czasu zaniechał tego.

Kiedy zaczęła go zmuszać do wylania na nią swojego gniewu, napiął mięśnie, pochylił lekko łeb, a końce warg jego pyska uniosły się nieznacznie ukazując zaciśnięte mocno śmiercionośne zęby. Warczał nie spuszczając z niej wzroku. Wzbraniał się przed tym dopóki specjalnie nie obnażyła przed nim swojej szyi, ułatwiając mu tym samym dostęp, a następnie go ponagliła. Zaryczał wystrzeliwując w jej stronę. Złapał ją szczękami za gardło, jednakże o dziwo nie zrobił jej przy tym żadnej krzywdy, nawet najmniejszej ranki czy ryski na jej łuskach od jego kłów i przewrócił ją na grzbiet. Stanął nad nią tak, że leżała pod nim.

- Jeśli chcesz ze mnie robić takiego potwora, jakim jestem w oczach innych to proszę bardzo, ale nie będzie to dla nikogo przyjemne doświadczenie. Wystarczy jedno słowo, a będę się zachowywał jak bezmyślna, żądna krwi bestia niszcząca wszystko na swej drodze, tylko po to byś przez swoją odpowiedź nie wyszła na kłamcę. - Wysyczał kładąc się na niej i splatając z nią swój ogień. Chciał jej pokazać kto tu jest panem, nawet jeśli miałby to na niej wymusić gwałtem. Pochylił łeb i polizał ją wzdłuż szyi, a po tym z boku pyska. Czuł, że Aki się do nich zbliża, ale nie miał zamiaru ani sobie przerywać nawet jeśli przy tym akcie i jednocześnie wymuszeniu miałby mieć świadków; ani też nie zamierzał mu pomagać dotrzeć na brzeg, aby ten się już nie męczył tym bardziej ze złamanym żebrem które doskonale słyszał jak pękało kiedy sam je mu uszkodził uderzeniem własnego ogona.

- Naprawdę jestem aż tak potworny, że nie zasługuję nawet na odrobinę zrozumienia? Zresztą... - Prychnął z niezadowoleniem puszczając ją nim doszło między nimi do czegokolwiek.

Gwałtem jedynie zachowałby się jak ludzie, do których nie chciał się upodabniać, mimo że coraz bardziej stawał się taki jak oni. Nie wiedział dlaczego los nie jest dla niego łaskawy, nie wiedział co go tak niszczy. Stanął na tylne nogi i odwrócony w stronę oceanu zaryczał ile sił w płucach sfrustrowany, z rozpostartymi szeroko skrzydłami, a po tym z furią w oku z całej siły zamachnął się na drzewo, które wytrzymało uderzenie smoczycy i ją zatrzymało na swoim pniu. Pazury nie przecięły tego okazałego pomnika postawionego przez przyrodę, one je połamały tak, że konar runął na ziemię, upadając niewielki kawałek od rozpostartych, zwichniętych skrzydeł Isambre.

Zmienił się w człowieka, wiedząc, że jego ukochana nie była w stanie założyć na siebie iluzji, również upodabniając się do człowieka i usiadł pod pozostałym z powalonego drzewa, pniem opierając się. Jedną nogę miał wyprostowaną, swobodnie leżącą na ziemi, na drugiej stojącej stopą i zgiętą w kolanie opierał na łokciu rękę, którą podtrzymywał lekko pochyloną głowę, trzymając dłoń przyłożoną do lewej, "ślepej" połowy twarzy. Tępym spojrzeniem wpatrywał się w krople krwi spadające mu z nosa na ubranie. Stara jucha po walce zaschła mu na twarzy, ale z tych wszystkich nerwów na nowo doznał krwotoku, którego nie śpieszyło mu się zatamować. "Jesteś żałosny" rozbrzmiało mu ponownie echem w głowie, na co ten zrezygnowany jedynie westchnął ciężko i odchylił głowę w tył całkowicie opierając się na pozostałości drzewa, dłonią złapał swój nos w połowie, czekając cierpliwie, aż krwotok mu minie. Był już spokojniejszy, choć nadal jego aura była niemal namacalna, a krzyki cierpiących, którzy zawdzięczali mu swoją śmierć i odór siarki były niezwykle wyraźne.

-Czy naprawdę za wiele wymagam od życia pragnąc szacunku i zrozumienia? - Spytał ochryple, obojętnym, a nawet zrezygnowanym tonem, ani nie mówiąc tego do siebie, ani do Isambre.
Ostatnio edytowane przez Tilia 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Uwaga: "naprawdę", "zresztą" - te wyrazy piszemy łącznie
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Po starciu z Riverem i pokonaniu niemocy w zmęczonym ciele, Aki w końcu znalazł oparcie dla nóg na twardym gruncie, wygrzebując się na ciepły piasek i momentalnie na nim zalegając, chcąc odpocząć po wszystkim, co go spotkało. Jego pierś unosiła się chaotycznie, a puls i oddech skakały, nie mogąc dojść do ładu. Ból w złamanych żebrach dawał o sobie znać przy nawet najmniejszym poruszeniu, a z nosa i rozciętej wargi lały się cienkie strugi krwi. Berserk otarł twarz rękawem koszuli i odrywając go od reszty, zawinął wokół rany po zębach Rivera. Nigdy by nie przypuszczał, że ten zaatakuje w ten sposób, dając upust zwierzęcym odruchom. No ale w sumie wyspiarz nie powinien się dziwić. W końcu walczył ze smokiem, który musiał jakoś nadrobić brak kończyny, by wygrać. Teraz jednak, siedząc na rozgrzanym piasku Aki zastanawiał się kto jest faktycznym zwcięzcą w tej sytuacji. Obaj z Riverem mogli przeciągnąć walkę gdyby nie nagły odlot i ryk smoczycy, który w pewnym stopniu otrząsnął Rivera z bojowego szału. Po głębszych przemyśleniach, Aki doszedł do wniosku, że do bójki nie powinno nawet dojść, a głównym jej prowokatorem był właśnie smok, który najpierw wyrzucił Chibiego za okno, a potem zdenerwował się po usłyszeniu przykrej dla niego prawdy.

Podnosząc się z ziemi, Aki zaklął paskudnie, czując jak rana po zębach Rivera paskudnie piecze, a jego własne żebra utrudniają oddychanie. Nie mógł jednak leżeć bezczynnie i podziwiać nieskazitelnie czyste niebo w nadziei, że ktoś go tu znajdzie. Po tym jak uciekł, przeskakując burtę statku, kapitan jednostki na pewno sobie nie odpuści i zaraz po przybyciu do Rubidi na znać strażnikom, gdzie mogą go znaleźć. Jego i smoki, bo wyspiarz nie wierzył, że taki człowiek przepuści okazję do zarobienia niemałych pieniędzy.

Biorąc się w garść, Aki sięgnął po tarczę i z jej pomocą powstał z piachu, kierując pierwsze kroki w stronę lasu. Nie uszedł jednak zbyt daleko, gdy powietrze przeciął donośny, głęboki ryk. Domyślając się, że to River, Aki poszedł za odglosem, układając w głowie namiastkę planu jak powinien się zachować. Nie czuł się nawet w najmniejszym stopniu winnym za całe wydarzenie, ale zastanawiał się nad mimo wszystko przeproszeniem Rivera i Isambre, nawet jeśli ten pierwszy będzie chciał go rzeczywiście zjeść.

Kiedy jednak przedarł się przez chaszcze, dotarł do niewielkiej polany, a raczej miejsca katastrofy, sądząc po bruzdach i połamanych drzewach. U jej końca natomiast leżało największe z nich, o które opierała się smoczyca o czarnych łuskach, przyciskająca do siebie trzęsącego się Chibiego. River natomiast siedział dwa metry dalej, w swojej ludzkiej postaci, zakrywając twarz dłońmi, przez które przeciekała krew. Widać było, że oberwał równie mocno co on. Nie chcąc jednak przeszkadzać smokom w rozmowie, Aki przysiadł na trawie i oparł się plecami o zwalony korzeń, przymykając oczy i zapadając w lekki sen.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Nie zwalaj winy na Akiego - warknęła Isambre, błyskając bielą swoich kłów. Nie były one zbyt wielkie, ale tak samo ostre jak te Rivera i w ostatateczności dziewczyna umiała się nimi posłużyć. - Zaryzykował zdrowiem, skacząc z jakiś piętnastu metrów, żeby uratować Chibiego, którego ty potraktowałeś jak śmiecia, wyrzucając go za burtę. Co ci strzeliło do głowy, co? Bo chyba nie chciałeś mu tym pomóc w zwalczeniu choroby. Chcesz, by popadł w taki sam lęk przed wodą jak ty? Za nic w świecie nie dogoniłby tej karaweli, prędzej zakryłyby go fale i by utonął. A to wszystko przez... nawet nie wiem jak to nazwać. Aki w tym wszystkim sam jest ofiarą. Bronił się, gdy tylko wpadłeś w szał po jego słowach. Swoją drogą bardzo słusznych i prawdziwych. Chibi to zwierzak, fakt, ale widzę, że nie poradzi sobie w świecie zdominowanym pezez ludzi. Miasto to nie to samo co lasy. Przypomina niezdarne dziecko i nie dziw się, że tak go traktuję. Staram się, by był szczęśliwy, a ty wcale mi tego nie ułatwiasz. Cały czas go krytykujesz, poniżasz... kilka minut temu nawet pokazałeś, że nie liczysz się z nim. Gdzie się podział ten smok, którego poznałam nad brzegiem jeziora i który był gotowy zaryzykować dla niego życiem. Wogóle go teraz nie przypominasz.

Co nie znaczy, że przestałam cię kochać, dodała już w swoich myślach, przenosząc na Rivera blask swoich czarnych, jak węgielki oczu. Choć to co zrobił jej ukochany nie dało się opisać słowami, Isambre nie mogła go od tak odtrącić i kazać mu odejść. Wciąż go kochała, ale coraz bardziej obawiała się o ich wspólną przyszłość. River należał do osobistości bardzo porywczych i agresywnych, Isambre zaś była oazą spokoju i łagodności. Wydawałoby się zatem, że ich związek powstał na siłę, bez planu i przekonania, ale najwyraźniej przeciwieństwa się przyciągają. Smoczyca nie wyobrażała sobie teraz życia bez jednookiego gada u boku.

Nagle Isambre poczuła zacisk szczęk na własnej szyi, a zaraz potem znalazła się pod Riverem, momentalnie sztywniejąc. Nie spodziewała się, że jej ukochany jest zdolny do przemocy względem niej. Próbowała mu się wyrwać, lecz mimo kalectwa, River był dużo silniejszy. Jego język, muskający szyję i policzek smoczycy był lodowato zimny, a przez całe to zajście po ciele dziewczyny przeszedł dreszcz. Isambre przygotowała się na najgorsze, lecz nic takiego nie zaszło. River ją puścił i odszedł na bok, co Isambre momentalnie wykorzystała, by odsunąć się od niego, zakrywając skrzydłem Chibiego, który z nadmiaru wszystkiego po prostu usnął jej na udzie.

- Ja ciebie rozumiem i szanuję - powiedziała w końcu smoczyca, przerywając niezręczną ciszę. - I jeszcze ci mało? Oczekujesz, że każdy człowiek na ziemi będzie ci bił pokłony? Kiedy spałeś, ja podróżowałam. Przez sześćset lat mieszkałam wśród ludzi i ich obserwując. Nie mają szacunku nawet dla samych siebie i oczekujesz by mieli go dla innych? Zrozum, że czasy w których wielbiono smoki odeszły bezpowrotnie. Doceń to co masz teraz. Aki darzył cię szacunkiem, Chibi również. To ci nie wystarczało? Czy raczej uważasz, że szacunek powinien być wymuszony siłą, że każdy ma ci się kłaniać w pas i dziękować za to że w ogóle żyje. Skoro tak to zwiąż mnie łańcuchem i chłostaj, bym okazała ci szacunek, który do tej pory ukazywałam bez przymusu.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Nic już nie mówił, a jedyną odpowiedzią na słowa smoczycy było jego milczenie. Było to spowodowane tym, że nie wiedział co ma odpowiedzieć. Okazać skruchę i przeprosić za swoje zachowanie, którego prawdę mówiąc wcale nie żałował? Poczuł się w końcu prawdziwym sobą nie musząc co chwila zastanawiać się jak powinien postąpić, aby wszyscy poza nim byli szczęśliwi, tłumić gniew za każdym razem kiedy złość w nim wezbrała i udawać, że wszystko jest dobrze. Dlatego ukorzeniem się nie tylko oszukiwałby samego siebie, ale także dziewczynę. Idąc za ciosem i dalsze wykłócanie się w fale gniewu przekonując do własnej racji, także nie było najlepszym pomysłem. Złość mogłaby go zaślepić, a to nie skończyło by się dobrze po pierwsze dla ich związku, po drugie dla jego partnerki, albo nawet samego gada. Nie zamierzał też się przełamać zakopując głęboko pod ziemią swoją dumę i powiedzieć jej o drugim dnie swojego czynu. Wrzucenie Chibiego do wody było jedynie przykrywką i jednocześnie motywacją dla niego, aby samemu wyzbyć się lęku do wody. Widząc jak maluch z całych sił stara się stawić czoło falom i wrócić z powrotem na statek River cały czas zmuszał się do skończenia w głębinę i pomocy mu. Kiedy z początku to nie pomagało, zastanawiał się czy jakby ten opadł z sił i poddał się bezwzględnemu żywiołowi, gad nie miałby wyboru i musiałby skoczyć na ratunek przyjacielowi. Nie doszło jednak do tego, ponieważ Aki zeskoczył z masztu i udaremnił plan smoka, pozbywając go przy tym jego motywacji.

River zacisnął pięść i westchnął ciężko. Kolejne słowa kochanki także podsumował ciszą, cały czas czekając cierpliwie aż krwotok mu ustąpi, aby mógł wstać i zająć się w końcu innymi sprawami, jak na przykład pomocy Isambre z jej ranami. Nie znał się na medycynie, ale wiedział, że ogień wystarczy, aby zatamować krwawienie jej ran, choć zostaną po tym pewnie paskudne blizny, których można by uniknąć gdyby umiał zajmować się obrażeniami. "Ty musisz mnie rozumieć i szanować, bo jestem twoim partnerem," pomyślał choć wiedział, że to głupie wytłumaczenie, jednakże zawierało prawdę życiową. Może nie znał się na ludziach tak dobrze jak ona, swoje spostrzeżenia jednak miał w niektórych dziedzinach z ich egzystencji. "Aki mnie szanuje w obawie o swoje życie," nie dopuszczał do siebie innego wyjaśnienia niż to, ale ciężko mu było uwierzyć jej słowom, że berserk czuje do gada jakiś respekt. "Masz rację Isa, to wciąż za mało, bo to, że wy mnie szanujecie nie ma dla mnie żadnego znaczenia." Prawdziwym byłoby stwierdzenie, że wymagając estymy od wszystkich, pragnął jej wyłącznie od swojego ojca, którego już dawno nie było na tym świecie, ponieważ River jako młody gad, przyglądał się jedynie obojętnie z ukrycia jak jego rodzice zostali schwytani przez łowców. Logicznym więc, było zapomnieć o tym i znaleźć w życiu inny cel. Tak też jest, ponieważ smok na swój autorytet wybrał ojca partnerki po tym jak się na niego natknęli.

Odetchnął głęboko, a emocje go opuszczały. Przesunął dłonią po swoich wilgotnych, potarganych włosach przyklejających mu się do twarzy, zgarniając je do tyłu i się podniósł patrząc z żalem i goryczą na smoczycę. Był zamyślony i wodził wzrokiem po jej ranach, które nigdy nie powinny zdobić jej pięknego ciała. "Pożałowania godne, Conan by mnie nawet nie zabił gdyby wiedział o tym co zrobiłem jego córce, on by mnie wypatroszył i rzucił bezdomnym psom na pożarcie," uśmiechnął się smutno do siebie i podszedł do niej. Nic nie mówiąc, zerwał ze swojej szyi rzemień z kluczami - jednym, który był podarunkiem od niej i służył do otworzenia jej rodzinnego skarbca i drugi, który nic nie otwierał, będąc w rzeczywistości śmiercionośnym ostrzem - i położył je przy smoczycy idąc wzdłuż brzegu, aby następnie odejść wgłąb, jak najdalej od oceanu. Chciał się rozejrzeć za jakimiś ziołami, z których mógłby zrobić maść na jej rany. Dodatkowo chciał znaleźć im jakąś kryjówkę, albo surowce do zbudowania im jakiegoś szałasu.

Szybko jednak zrezygnował ze swojego planu spostrzegając śpiącego Akiego. Wzrok gada przykuła jedna interesująca rzecz, a mianowicie to z jaką wprawą berserk opatrzył swoją rękę, gdzie widniała rana po zębach Rivera. Zastanowił się przez moment posłał w stronę śpiącego iskierkę chcąc go obudzić. Ta spadła na krawędź nogawki jego spodni, które się lekko zajęły niewielkim płomieniem, który smok cały czas kontrolował, żeby się nie rozprzestrzenił ani nie zrobił krzywdy wyspiarzowi, a żeby go jedynie obudził. Według gada to był najlepszy sposób, żeby nie musieć pochylać się nad Akim, ani szturchać go za ramię. Wiedział jak potrafiły się kończyć takie pobudki wobec osób stworzonych do walki.
- Wstawaj... - Powiedział milknąc zaraz, choć chciał jeszcze coś powiedzieć, ale jakąś blokada mu to uniemożliwiła. Westchnął zbierając się w sobie. Nie mógł przecież myśleć tylko o sobie, już nie był sam, a tego tak bardzo pragnął odkąd opuścił Aeris i samotnie przeżywał swoje życie. Rozumiał, że żyjąc z innymi, trzeba mieć ich dobro w pierwszej kolejności na uwadze, tym bardziej tych, którzy byli dla niego ważni. Teraz właśnie najważniejsza była Isambre. - Potrzebuję twojej pomocy - przełamał się do powiedzenia tego. Unikał spojrzenia berserka i udawał, że nic się nie stało, mimo to był spięty i zakłopotany. Chciał się zmusić do obojętności, ale zamiast tego miał pochmurny i zmartwiony wyraz twarzy.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Zmęczony i obolały berserk nawet nie zorientował się, kiedy jego lekki sen zmienił się w letarg, w którym jego ciało choć na moment chciało zapomnieć o przeszywającym pierś bólu. Żebro było zdruzgotane, a jego zasklepienie będzie Akiego kosztować wiele dni leżenia w łóżku lub zmniejszenie nadmiernej aktywności fizycznej do minimum. Nie żałował jednak swoich czynów, wiedząc, że postąpił słusznie, wstawiając się za malcem, którego River wyrzucić za burtę. Pierwszy raz wyspiarz spotkał się z takim zachowaniem, bo choć i jego ojciec często to robił, ucząc go pływać, o tyle Aki zdążył się przyzwyczaić, a nawet przewidywać takie sytuacje. Nie zrobiło to z niego najlepszego pływaka ani nurka, ale zdobyte umiejętności wystarczały by utrzymać się na powierzchni wody lub doczłapać się do lądu, jeśli ten był w miarę blisko. Chibi jednak nie był człowiekiem i nie wyglądał na takiego, który dałby sobie radę w obcym środowisku, w dodatku przesiąknięty strachem.

Sen przyniósł mu tylko chwilowe ukojenie. Aki widział ojca i innych wojowników, tańczących wokół ogniska w ostatnią noc roku, tuż po zawodach między klanami, w których, gdyby nie te wczasy, berserk reprezentowałby swoich. Był znakomitym wojownikiem, dobrze radził sobie w walce na pięści i z toporem. Mógłby przynosić sławę rodzinie, a tym czasem błądził po wybrzeżu, obity przez towarzysza za to, że poprawił jego błędy i wytknął prawdę w oczy. Jednak nie żałował.

Niespodziewanie obudził go swąd palącej się tkaniny, a kiedy otworzył oczy, ujrzał nad sobą Rivera. Jego twarz była mokra od potu i poplamiona krwią. Choć w oczach dalej błyskał żar, ciało zdawało się zasypiać, wręcz poddawać się bez walki za te wszystkie ciosy, które Aki na niego zrzucał. Bez słowa berserk przeniósł wzrok za jego plecy, na skuloną pod rozwalonym drzewem Isambre i spróbował przetrawić wszystkie słowa z ust smoka.

- Skąd ta nagła zmiana? - zapytał w końcu, opierając dłoń na piersi, a oczy kierując w tym samym kierunku co on, na prowizoryczny acz solidny opatrunek. Aki od razu zrozumiał, o co mu chodzi, lecz nie mógł powstrzymać się od pełnego podejrzeń i pogardy spojrzenia na kogoś, kto go poturbował a następnie prosił o pomoc dla ukochanej, która z resztą nie uciekłaby gdyby nie ta cała afera.
- Odsuń się - powiedział w końcu, podchodząc do rannej smoczycy i obrzucając jej rany powierzchownym spojrzeniem. - Nigdy nikogo nie leczyłem. Nawet nie wiem czy potrafię leczyć, a ty każesz mi ją opatrywać? Powiedz jeśli zaboli - powiedział do Isambre, naciskając na otwarte rany na skrzydłach i dotykając jej kręgosłupa. - Skrzydła zwichnięte, ale na to nic nie poradzę. River musi ci je ustabilizować. Zapomnij o lataniu przez kilka dni. To nic poważnego. Gorzej z plecami. Łuski masz zdarte, a nie wiem czy odrastają wam tak jak nam naskórek. Proponuję to przemyć zimną wodą i obłożyć jakimś dużym liściem. W ostateczności przypalić, ale może zostać blizna.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Upadek, choć bolesny, nie wydawał się Isambre zbytnim zagrożeniem dla jej życia. Zdarte łuski nie były dużym problemem - wiele jaszczurek gubiło swoje w ciągu dnia tylko po to, aby wieczorem wyhodować nowe. Ze smokami było podobnie. W końcu od tych małych stworzonek dzieliły ich tylko gabaryty i rozwinięty mózg, no i umiejętność ziania ogniem. Pod każdym innym względem Isambre, tak jak River, była ciepłolubną jaszczurką, która lubiła od czasu do czasu leżeć w jednym miejscu i się nie ruszać. Gorzej przedstawiała się sprawa skrzydeł. Były one wyjątkowe, pozwalały nie tylko pokonywać spore odległości, ale także dawały poczucie wolności i niezależności. Dzięki nim smoki naprawdę były wolne i Isambre nie wyobrażała sobie ich utratę.

Zaraz po tym rozpoczęło się jej doglądanie. Ręce Akiego były szorstkie i przyjemnie drapały jej skórę, co powodowało, że dziewczyna relaksowała się, zapominając o awaryjnym lądowaniu. Jednakże kiedy palce berserka dotknęły jej skrzydeł, Isambre jęknęła z cicha, a gdy dotarły do kręgosłupa, ta warknęła i trzasnęła ogonem o ziemię, wyrzucając w górę tumany pyłu i świerkowych igiełek. Spojrzała po tym wymownie na Akiego, by uważał, a Riverowi posłała srogie spojrzenie, by nie próbował się wtrącać. Wciąż była na niego zła i nie chciała, by przez te kilka sekund bólu pomyślał on o krzywdzie jaka jej się dzieje i rzucił się na Akiego. Błędy trafiały się każdemu. Zwłaszcza, że chłopak nie wiedział za co się zabrać.

- Spróbujmy opcji z liściem i stabilizatorem - powiedziała w końcu, gdy Aki skończył i usiadła na tylnych łapach, odwracając się do nich obdartymi plecami. - Blizny są dobre dla wojowników. Po za tym będzie ją widać i tata wpadnie w szał jak się dowie - dodała, odgadując zmartwienia partnera w jego spojrzeniu. - Łuski mi odrosną za kilka dni.
Isambre nie chciała zsyłać na Rivera dodatkowych zmartwień i stresu. I tak żył w sieci obowiązków co do niej i Chibiego, a wizja odwiedzin jej domu cały czas mu się nie uśmiechała. Po co dokładać fakty ze statku i to feralne lądowanie, do którego prawdopodobnie by nie doszło, gdyby została na pokładzie.
Ostatnio edytowane przez Tilia 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: uwaga: warto przed wysłaniem posta sprawdzić wyrazy podkreślone na czerwono.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Widząc, że berserk się obudził, od razu zagasił płomyk trawiący skrawek nogawki śpiącego. River nie miał wobec niego złych zamiarów, dostrzegając jak ten opatrzył sobie rękę, od razu domyślił się, że Aki może znać się na medycynie, a tego w tej chwili potrzebował gad, aby pomóc swojej partnerce.

Przewrócił jedynie pogardliwie okiem na jego pytanie i po chwili ponownie na jego twarzy pojawiło się zmartwienie. Pomógł chłopakowi wstać i poszedł z nim do rannej smoczycy. Nie tak to wszystko miało wyglądać, chciał dobrze, dlatego tym bardziej obwiniał się za taki rozwój wypadków, nie rozumiejąc co w niego wstąpiło, że posunął się do czegoś takiego. Chciał milczeniem odpokutować swoje karygodne zachowanie, w ostateczności opuści ich wszystkich, żeby nie sprawiać im więcej cierpienia. Wiedział jednak, że czego by nie zrobił niektórych rzeczy już nie naprawi. Za każdym razem co spojrzał na Chibiego kiedy ten jeszcze nie usnął, zwierzak się jeżył i warczał na niego groźnie z nienawiścią w czarnych ślepkach. O ile w ogóle zwierzak mu kiedykolwiek wybaczy, gad będzie musiał się sporo natrudzić i namęczyć, aby znów zyskać sympatię białego stwora i jego zaufanie. Tymczasem maluch nie odstępował na krok Isambre trzymając się jej kurczowo, albo od razu się przebudzając, kiedy ta się poruszyła, żeby się odsunąć, albo zmienić pozycję dla ułatwienia Akiemu oględzin jej ciała.

Wykonał posłusznie polecenie berserka, by zrobić mu miejsce przy jaszczurzycy i ugryzł się w język, żeby mu nie zagrozić, aby nie zrobił krzywdy jego ukochanej, a jej pomógł. Odetchnął głęboko obserwując jak wyspiarz przypatruje się z uwagą jego partnerce i następnie jej dotyka. Udało mu się to znieść, ale słysząc jej pełen bólu jęk postąpił o krok zaciskając mocno zęby i marszcząc nos, warczał cicho z gniewem w oku, a mięśnie mu się napięły. Musiał się naprawdę wysilić, aby nic nie zrobić Akiemu, który na własne polecenie gada pomagał jego towarzyszce.

Zacisnął pięść i spuścił głowę słysząc o zwichniętych skrzydłach smoczycy i widząc jej rany na grzbiecie. Zadrżał także z przestrachem, kiedy dziewczyna wspomniała o swoim ojcu. Zasępiony gad od razu zaczął snuć domysły co to by było, gdyby teść dowiedział się o całym zajściu. Na skręconym karku by się nie skończyło, jednooki był jednak pewien tego, że nie cierpiałby długo, zapewne stary smok w ataku szału rozłupał by młodego jaszczura jednym machnięciem swoich pazurów. Nie pomogłyby też przy tym błagania Isambre. Nabrał powietrza, a po tym je z siebie z drżeniem wypuścił, nie chcąc zagłębiać się w te myśli o swojej nieuniknionej śmierci. Zamiast o tym myśleć powinien zając się swoim najcenniejszym skarbem.

Trzymał się od niej w odległości, nawet nie wrócił po swój wisior, będący magicznym artefaktem, a tym bardziej nie chciał na powrót mieć przy sobie klucza do skarbca jej ojca. Sądził, że tak będzie najlepiej, w końcu jeśli smoczyca go uzna za godnego i swojego partnera, raz jeszcze podaruje mu tę niby błahą rzecz, która dla Rivera znaczyła wiele, choć dla niej samej może nie koniecznie. "Co ja najlepszego uczyniłem," zapytał siebie w myślach odwrócony do nich plecami, czuł jak coś spływa mu po policzku spod czarnej opaski zakrywającej mu utracone oko.

Podniósł po chwili głowę i dał się pogładzić po twarzy rześkiemu, morskiemu powietrzu. Z hardym spojrzeniem rozejrzał się po połamanych drzewach. Z przedmiotem do usztywnienia skrzydła nie było problemu, gorzej rysowało się zamocowanie go, aby błoniaste kończyny stale przebywały w tych szynach, aż do momentu ich wyzdrowienia. Zastanowił się przez moment, a jego wzrok zatrzymał się na gasnącym płomieniu łajby, na której mieli wypocząć. Po wodzie wśród fal już dryfowały beczki skrzynki deski i połamany maszt. Z płótna od żaglu można było zrobić bandaż na chociaż część jej ran, albo podrzeć na szmaty do ich przemywania, a sznur mógłby posłużyć do przywiązania prowizorycznych szyn do skrzydeł partnerki. Znaczącym problemem jednak było to, ze wszystko znajdowało się daleko od brzegu, gdzie z pewnością było już na tyle głęboko, że River mógłby się utopić starając się powyławiać potrzebne rzeczy. Zerknął przez ramię na Akiego i nie musiał dłużej się zastanawiać.

Jego ciało ogarnął płomień, z którego wyłoniła się wulkaniczna gadzina. Smok zachwiał się na trzech łapach poważnie nadwyrężając swoje siły kolejną przemianą tym bardziej po tym jak nerwy go już opuściły, a które zużyły najwięcej jego energii podczas tego dnia. Chwilę odczekał, aż zawroty głowy mu miną, a po tym wzbił się w powietrze biorąc z sobą berserka. Trzymał go ostrożnie w przedniej łapie za tarczę na jego plecach i leciał z nim nad wodą. Z początku pełen obaw gad leciał dwa pręty nad jej powierzchnią, zaraz jednak zniżył lot, tak że jego pasażer mógłby zanurzyć dłoń w falach. Gad z uwagą rozglądał się po unoszących się rzeczach i ciałach majtków, którzy albo stracili siły, albo nałykali się wody i się udusili przez zawartość alkoholu w swojej krwi, albo rozpadający się, płonący statek ich poważnie zranił nim zdołali uciec. Przed jego wzrokiem nie umknęli też ci, którzy już prawie dopływali do brzegu.

W locie nad szalupą, w której siedział grożący Akiemu kapitan i kilkoro członków jego załogi, złapał dowodzącego zaciskając szczęki w połowie jego torsu wbijając swoje kły w szarpiące się ciało i oprócz zadawania ran, łamał mu przy tym klatkę piersiową. lecąc dalej podrzucił w górę martwe już truchło i unosząc głowę oraz rozdziawiając szeroko paszczę połknął go w całości. Oblizał pysk z krwi, a po tym naładował sobie paszczę martwymi ciałami. Nie umiał łowić ryb, a przede wszystkim Isambre przydałoby się zapewnić jakąś kolację. Smoczyca nie powinna narzekać skoro on jej tylko przyniesie martwe ciała, nie będzie miała wyrzutów sumienia, że kogoś zabiła.
- Fesz szyszko czo hoszebne y fhaś my na gszbiet - polecił chłopakowi z czterema albo pięcioma martwymi truchłami zwisającymi po obu stronach jego pyska. Sam chwycił ogonem cały maszt z łopoczącym i ociekającym z wody żaglem i powiewającą za nim długą grubą liną. Tylnymi łapami chwytał skrzynki i beczki wraz z plątającymi się między nimi deskami.

Wracając rozglądał się za jakimś schronieniem dla nich, ale prócz na wpół z zalaną jaskinią w pękniętym od dołu klifie w spokojnej zatoczce nie dostrzegał niczego innego. Nie uśmiechało mu się płynięcie do schronienia, w którym nie wiadomo było, czy jest tam jakaś skalna półka, na której sucho mogli by odpocząć. Odetchnął z ulgą kiedy dostrzegł jamę kilka prętów nad ziemią. On nie miałby problemu się tam dostać w końcu miał skrzydła, gorzej miał wyspiarz, a tym bardziej uziemiona smoczyca. Udawał, że w ogóle nie zauważył tej kryjówki z wejściem od plaży, ale za to zanurzonym częściowo w wodzie i wrócił z Akim do dziewczyny, znów nic nie mówiąc i unikając jej spojrzenia. Położył przed nią jedynie martwe ciała marynarzy nieco zakrwawione przez rany od jego kłów. Nie przyszło mu do głowy, że partnerka mogła nigdy nie zasmakować w ludzkim mięsie i jego oznaka troki znów spotkałaby się z niezrozumieniem, odtrąceniem i jej gniewem.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Rany na ciele smoczycy nie były na szczęście poważne. Wręcz przypominały te mogące być odniesione w bitwach, a takie Aki potrafił już takie opatrywać. Szkopuł w tym, że tylko na sobie. Siostry nauczyły go zakładać szwy, robić opaski uciskowe i bandażować, ale berserk w najśmielszych snach nie pomyślałby, że kiedyś będzie musiał komuś pomagać. A tym bardziej jeśli tym kimś jest okazały smok. Niemniej musiał spróbować, by Isambre szybciej wróciła do zdrowia. Aki zerknął na jej obrażenia i jeszcze raz ocenił sytuację, tym razem delikatniej obchodząc się z jej ciałem.

Kątem oka zerkał też na Rivera, który odwracając się do nich plecami, zwiesił głowę i wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał. Poczucie winy pewnie zżerało go od środka, co było całkiem na miejscu. Wyspiarz wierzył jednak, że uda im się zakopać topór wojenny i wszystko wróci do normy.
- Spróbuj ruszać się jak najmniej - powiedział spokojnie, lecz zaraz jego oczy otworzyły się szerzej, a z ust wypłynął niemy krzyk. Jego nogi zawisły w powietrzu i z każdą sekundą coraz bardziej oddalały się od polany, na której leżała smoczyca i Chibi. Aki poderwał głowę, by zobaczyć co się stało i ujrzał nad sobą brzuch czarnego jaszczura, poprzecinany ognistymi żyłami, które skrzyły się pomarańczowym blaskiem.

- Mogłeś uprzedzić! - zawołał Aki, starając się przekrzyczeć hałas, jaki tworzyły smocze skrzydła i wyjący w uszach wiatr. Nie było jednak sensu spierać się z gadem, który za wszelką cenę chce się zrehabilitować i pomóc swojej wybrance. Dlatego berserk zrezygnował z dalszego narzekania i obserwował jak ziemia pod nim mieni się różnymi odcieniami zieleni, aż przekształca się w żółte piaski plaż, a następnie w błękit oceanu. Chłopak dostrzegł na nim resztki okrętu i wiosłującą do brzegu załogę, kierowaną przez kapitana.

A raczej byłego kapitana. To była chwila, kiedy szczęki smoka zamknęły się nad jego ciałem, wprowadzając zamieszanie wśród jego ludzi. Kilku wyskoczyło w obawie przed podobnym losem za burtę, reszta zasłaniała się rękoma i krzyczała.
- Jesteś niemożliwy - skomentował wyspiarz, z lekkim obrzydzeniem spoglądając na ręce i nogi wystające z pomiędzy zębów. Mimo to Aki zrozumiał przekaz i zaczął chwytać wszystko, co było w jego zasięgu. Udało mu się pochwycić między innymi linę, kilka desek, a nawet wiadro, w które zaczerpnął zimnej wody do obmycia ran Isambre. W tym czasie River zdążył złapać maszt z żaglem, a kiedy wrócili, Aki bez zwłoki zabrał się do pracy.

- Obmyj jej rany - polecił gadowi, stawiając przed nim wiadro i jeden kawał żagla. - A później tym drugim zawiąż wokół pleców i torsu.
Później przy pomocy kamieni berserk zaczął dzielić deski i wykorzystując liny, przywiązywał je do złożonych skrzydeł Isambre, by je ustabilizować.
- Powinno się trzymać - dodał na koniec, sprawdzając wiązania.
Przez cały ten czas udało mu się zapomnieć o zmęczeniu i bólu w żebrach, ale gdy tylko odetchnął, wszystko momentalnie wróciło. Nie mógł jednak od razu udać się na spoczynek. Obojętnym wzrokiem obrzucił ciała marynarzy. Domyślał się, że smoki nie jedzą byle czego, ale ten mógł się powstrzymać od jedzenia ludzi w jego obecności. Bądź co bądź to było nie etyczne. Nie wypowiadając jednak żadnych skarg, Aki ściągnął tarczę z pleców, położył na ziemi i cicho gwizdnął w palce, budząc Chibiego.
- Cho mały, pomożesz mi szukać jedzenia. Od patrzenia na te zwłoki trochę mi niedobrze.
Ostatnio edytowane przez Tilia 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: uwaga - "nie" z przymiotnikami i przysłówkami w stopniu rónym piszemy łącznie
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość