Oglądasz profil – Luminus

Ta postać nie została jeszcze zaakceptowana















- Brak Avatara -

Ogólne

Godność:
Luminus
Rasa:
Smokołak
Płeć:
Mężczyzna
Wiek:
42 lat
Wygląda na:
30 lat
Profesje:
Najemnik, Żołnierz
Majątek:
Zasobny
Sława:
Nieznany

Aura

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Luminus
Ranga:
Zbłąkana Dusza
Grupy:

Skontaktuj się z Luminus

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
3
Rejestracja:
3 lat temu
Ostatnio aktywny:
3 lat temu
Liczba postów:
0
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)

Połączone profile

Brak profili posiadających połączenia.

Atrybuty

Krzepa:silny, wytrwały, wytrzymały
Zwinność:szybki, niedokładny
Percepcja:wyostrzony wzrok, dobry słuch, kiepski węch, przytępiony smak, szczątkowe czucie, wyostrzony zmysł magiczny
Umysł:pojętny, ineligentny
Prezencja:nieokrzesany

Umiejętności

Podstawowy

Cechy Specjalne

Smocza MowaRasowa
Zmiana FormyRasowa
Latanie (W Smoczej Formie)Rasowa

Magia:

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Wraz z biegiem lat Lumien stał się co najmniej opryskliwy, a co najwyżej chamski w kontaktach z innymi. Rzadko zdarza się by prowadził konwersację z kimkolwiek kto nie jest jego potencjalnym partnerem biznesowym, rzadziej jeszcze wdaje się w rozmowy z nieznajomymi od których niczego nie potrzebuje, a absolutną rzadkością jest gdy te rozmowy nie kończą się nieprzyjemnie. Lumien po prostu żyje sam. Nauczony błędami swojej przeszłości jest skrajnie nieufny i praktycznie nigdy nie zdradza podstawowych informacji o swojej osobie, ograniczając się do używania tymczasowych imion i przekazując tylko tyle informacji na ile jest to niezbędne. 
Smokołak posiada jednak głęboko przemyślany kodeks moralny i hierarchię wartości. Fakt że ceni swoją anonimowość i informacje jakie o sobie przekazuje są skrajne szczątkowe wyrasta ponad to czego nauczyło go życie. Pragnienie anonimowości przerosło pragmatyczność i stało się znaczącą przeszkodą w pracy najemnika, gdyż Lumien nie może polegać na swojej sławie by spływały do niego kontrakty i zlecenia z coraz to zamożniejszych i wpływowych osób. Można więc z pewnością stwierdzić że wartościuje on swoje zasady i filozofię ponad dobra materialne i sławę.
Pragnieniem Lumiena jest pomszczenie swego ojca. A przynajmniej było. Po latach nieudanych prób zdobycia informacji o jego oprawcach, rzeczywistość odcisnęła na nim swoje piętno dalej pogłębiając jego nieokrzesany charakter. Teraz gdy pała się zawodem najemnika, walcząc z brakiem swej renomy, jego marzenia skupiły się na wyrwaniu się z okowów przeciętności. Marzy o tym by wykorzystać swoje możliwości w pełni i zbliżyć się do tych wielkich i potężnych zamieszkujących Alaranię.

Wygląd

Historia

Niektórzy mówią że twoja cała historia jest przesądzona w momencie poczęcia. Od samego początku gdy stajesz się częścią tego świata jesteś spętany okowami narzuconej ci rzeczywistości. Twoja rasa, twój gatunek, zamożność twoich opiekunów, ich charakter, to wszystko jest poza twoją kontrolą. Pozostaje ci jedynie to jedynie zaakceptować i dać z siebie wszystko.
Taką filozofię przyjął Lumien, syn najemnego żołnierza i jego chwilowej kochanki spotkanej podczas przemarszu armii z obozu do obozu. Sam Lumien nie pamięta swej matki, a jego rodzice spotkali się jedynie dwa razy, raz dla kilku pamiętnych nocy i drugi raz, rok później, gdy ich rezultat został przekazany jego ojcu pod opiekę, a smokołaczka zniknęła z życia kochanka i swojego potomka.
Lanos, bo tak zwał się ojciec nowo narodzonego smokołaka nie mając wyboru zmuszony został do porzucenia swojego życia w armijnych obozach i przynajmniej chwilowego ustatkowania się. Młoda, okrojona do dwóch członków rodzina zamieszkała w Trytonii, a Lanos zaczął pałać się pracą jako ochroniarz lokalnego szlachcica, a dzięki swoim nieludzkim zdolnościom wiodło im się zacnie. Młody Lumien rósł i jego młode lata nie różniły się wiele od tych ludzkich dzieci z zamożnych, mieszczańskich rodzin. No może poza jednym, istotnym szczegółem. Zasady.
Zasady były proste. Nigdy nie pokazuj łusek. Pierwsza i najważniejsza zasada obowiązywała zawsze poza rzadkimi chwilami gdy ojciec i syn byli sami, z dala od wścibskich oczu ludzi którzy nie musieli wiedzieć. Wówczas Lumien na krótką chwilę i za pozwoleniem mógł przybierać swą pośrednią i pełną formę. Druga zasada, nie przywiązuj się. Lanos nigdy nie zamierzał wieść nudnego życia mieszczanina nim kobieta która ledwo poznał wcisnęła mu w ręce niemowlę i na pewno nie zamierzał wieść go dłużej niż musiał. I trzecia zasada: Przeżyj. Lumien nigdy nie rozumiał Zasad jako dziecko. Co to za problem przeżyć? Czemu się kryć? Czemu opuszczać wygodne mieszkanie w Trytonii? Żyło im się dobrze, chodził do szkoły dla bogatych mieszczan, a po niej uczył się od ojca jego fachu. Nigdy nie brakowało im jedzenia, żyli wygodnie. Nie miał jednak wyboru niż zaakceptować narzucone mu warunki.
Tak więc mijały lata. Lumien skończył swą sześcioletnią szkołę i zaczął pomagać ojcu w pracy, żyjąc według Zasad. Codzienne treningi zabierały dużo czasu, więc nie było go dużo na tworzone więzi z rówieśnikami. Lumien nie narzekał jednak, cenił sobie ten czas spędzony z ojcem. W efekcie stali się dla siebie bliscy. Jedli razem posiłki, razem wychodzili z domu wieść własne życia, razem spędzali popołudnia ucząc się walki i specyfiki smokołaczej historii, fizjonomii i innych ważnych dla nich spraw.
Aż do momenty gdy szesnaście lat od wprowadzenia się do Trytonii nadeszła ta noc. Noc gdy Lumien wracając z włości gdzie pracował jako strażnik usłyszał krzyk kobiety napadniętej w ciemnym, brudnym zaułku. Nie zastanawiając się chwili dłużej ruszył na pomoc po chwili widząc szamoczącą się desperacko kobietę otoczoną przez bandę uzbrojonych zbirów. Kobieta wyglądała na zamożną, gotową do szczodrego odwdzięczenia się za ratunek. Zmotywowany wizją przyniesienia do domu sutej, niespodziewanej premii smokołak rzucił się na pomoc. To byli tylko ludzie, co mogli zrobić jemu, bytowi będącemu połączeniem dwunoga i potężnej smoczej rasy? Przybierając swą hybrydową formę, Lumien dzięki elementowi zaskoczenia szybko pokonał pierwszych dwóch osiłków. Trzeci padł po chwili walki. Czwarty próbował uciec, lecz nie można było pozwolić by zdradził sekret Lumiena i jego ojca. Nim zdążył postawić trzeci krok, długie zęby smokołaka zatopiły się w jego szyi, a zbir charcząc krwią upadł na ziemię, by po chwili w konwulsjach spocząć nieruchomo. Zbroczony krwią odwrócił się do kobiety by otrzymać spodziewaną nagrodę... Lecz kobieta zniknęła. Zawiedziony i wściekły, ruszył do domu, po drodze oczyszczając się z krwi zbirów, pozwalając by następnego dnia rano ktoś znalazł ich zwłoki w brudnym zaułku. Nie zamierzał mówić o tym ojcu, nie zamierzał zdradzać że ktoś go widział, a poruszenie które wywołają cztery zwłoki znalezione w zaułku są dziełem jego syna.
Lecz trzy dni później, gdy wydawało się że sprawa ucichnie, że wybryk Lumiena ujdzie mu płazem... Lumien obudził się gdy ktoś gwałtownie złapał go za ręce boleśnie wykręcając je do tyłu i kolanem przyciskając klatkę piersiową do łoża na którym spał. Unieruchomiony i w szoku rozejrzał się dookoła i dostrzegł trzy wchodzące do sypialni postacie. Po chwili ktoś zapalił świecę i jego oczom ukazał się jego ojciec, spętany, prowadzony przez barczystą postać w ciemnej, skórzanej zbroi obok której kroczyła postać w długiej, jedwabnej, granatowej szacie, z kapturem zakrywającym jej twarz.
- No, no, no. Dwa smokołaki w jednym miejscu? Toż to dar od bogów! - przemówiła zakapturzona postać wysokim, lecz bez wątpienia męskim głosem odwracając się do Lumiena z ledwo widocznym szerokim uśmiechem na twarzy.
- Kim jesteście?!? - wydarł się Lumien, za co został nagrodzony potężnym ciosem tył głowy, na skutek którego zobaczył mroczki przed oczami.
- Cisza. I nawet nie myśl się wyrywać albo skończysz gorzej niż te pachołki których zamordowałeś w tej alejce. -Odparł człowiek w kapturze, jednocześnie wyciągając nóż z fałdów swej swojej szaty.- Wiesz po ile można sprzedać smoczą krew? Zmielone kości? A jak zapewne się domyślać znaleźć prawdziwego smoka jest trudno. A zabić? Któż posiada taką moc? Tak więc... Jesteście naszą najlepszą opcją.
Wciąż otumaniony Lumien nie odpowiedział, przyglądał się jedynie, jak nieznajomy oprawca podchodzi do jego ojca i patrzy mu się w twarz.
- Cóż, problem polega na tym... że nie mamy za bardzo jak upilnować waszą dwójkę nim zdążymy was przetransportować by w pełni was wykorzystać. Na szczęście twój ojciec zgodził się kooperować. Kto by się spodziewał że taki samotniczy gatunek jest w stanie poświęcić się dla swoich młodych?
Czas w tym momencie zdawał się zwolnić. Zakapturzony mężczyzna uniósł swój nóż. Lanos spojrzał się synowi prosto w oczy i wyszeptał "Zasada trzecia". Nóż ugodził go prosto w serce. Śmiertelnie ranny smokołak zebrał wszystkie siły i rzucił się do przodu wyrywając się z chwilowo osłabionego chwytu swojego oprawcy, wyciągając rękę i tnąc smoczymi pazurami twarz postaci przytrzymującą Lumiena. Ten, mimo że wciąż otumaniony wykorzystał ten moment, uwolnił się i rzucił się ku oknu wyskakując przez nie. Spadając z drugiego piętra zdążył jedynie przeobrazić się na tyle by za pomocą skrzydeł wyhamować swój upadek. Biegnąc ulica pogrążoną w mroku, przeobrażał zdzierając z siebie ubranie przeobrażając się w pełni w swoją smoczą postać. Wkrótce wzbił się powietrze i pomknął prosto ku murom, byle jak najdalej, byle jak najszybciej opuścić miasto w którym spędził całe swoje życie. Nikt go nie ścigał, lecz słyszał okrzyki przerażenia nielicznych przechodniów i nawoływania miejskich strażników gdy ci niewątpliwie dostrzegli smoczą sylwetkę na tle nocnego nieba.
Nie oglądał się. Nie myślał o tym co się wydarzyło, po prostu uciekał. Nie wiedział gdzie, ani jak daleko od miasta się znajdował gdy o brzasku w końcu wylądował w pośród drzew w nieznajomym mu lesie, zmieniając swoją formę na hybrydową by móc się schować. Dopiero teraz zaczęły docierać do niego co się wydarzyło. "Zabiłem tatę", "To moja wina", "Jak się dowiedzieli?", "Czy tata o tym wiedział?", "Czy po to wyznaczył Zasady?". Strumień myśli był przytłaczający, nie do powstrzymania. Lumien zwinął się w kulkę i zwymiotował. Nie mógł tego znieść. Jednak wiedział jedno. Musiał podtrzymać Zasady. Od dziś będzie żył sam, tak jak nauczył go ojciec i pewnego dnia dowie się kim byli jego mordercy. Ale od czegoś trzeba było zacząć. Nie mógł jednak leżeć tu, w kałuży własnych wymiocin na zawsze. Wkrótce wstał i ruszył przed siebie. Nie wiedział gdzie ale nie miał wyboru. Mógł tylko iść przed siebie. Oh, żedbytylko wiedział jak daleka była to droga...