DZIECIŃSTWO
Pochodzę z Lydii, tam przynajmniej przyszedłem na świat w 661roku ery Alarańskiej.
Były to spokojne czasy. Najmłodsze dni odeszły mi już dawno w niepamięć, lecz echa dziecięcych zabaw dalej ukazują się w moich snach… Dni spędzone na zabawach z przyjaciółmi gdy tylko uwolniłem się spod ciągłych nauk kupieckiego rzemiosła. Pochodzę z średnio zamożnej kupieckiej rodziny w wschodniej części miasta mieliśmy swój niewielki sklep. Mój Ojciec był ekscentryczny, nieraz zmieniał asortyment naszego sklepu według własnego upodobania. Matka z kolei była osobą która dbała o nasz niewielki dom. To wszystko jest mało istotne. Jedno wydarzenie zapadło mi mocno w pamięć z tamtych lat, śmierć Ulricha mojego najlepszego przyjaciela młodzieńczych dni. Bawiliśmy w strażników i złodziei, przez ostatnie dni na miasto spadał ogrom śniegu który zasypał drogi i dachy budynków. Biegliśmy między uliczkami miasta wraz z Feną młodą lodową elfką oraz Igrisem synem miejscowej tkaczki. Ulrich wbiegł po skrzyniach stojących opartych o ścianę jednego z budynków na dach, pomagając Fenie wspiąć się za nim. Ja pobiegłem na dach, Igris zaś pobiegł główną ulicą. Dachówki były pokryte grubą warstwą śniegu, na ulicy dwóch mężczyzn odśnieżało już główną drogę, Ulrich skoczył między budynkami wspinając się wyżej gdy Fena zeszła na ulicę. Skoczyłem za Ulrichem próbując go złapać, gdy nagle pośliznął się na dachówce. Moment później widziałem już tylko jego ciało bezwładnie leżące na chodniku. To było dla mnie straszne przeżycie.
DORASTANIE I NAUKA W AKADEMII
Przez długi czas nim wyruszyłem z domu, pomagałem mojemu Ojcu w pracy, otrzymywałem za to niewielkie ilości pieniądza by nauczyć się oszczędzania i szacunku. Po ukończeniu 16 roku życia z własnych chęci postanowiłem rozpocząć naukę w magicznej Akademii, tam też spędziłem lata na nauce Dziedziny Wody jak i Dziedziny Harmonii.
Nauczyłem się licznych inkantacji oraz podporządkowywania magii za pomocą swojej Woli. Większość prostych zaklęć nie wymagało ode mnie jakiejkolwiek inkantacji, co trudniejsze inkantowałem zaś do najsilniejszych używałem rytuałów. Pragnąłem uczyć się każdego sposobu na manifestowanie owych sił.
Po wielu latach studiów dostałem propozycję Profesury na owej Akademii którą chętnie przyjąłem, mimo braku poparcia w tej decyzji pośród rodziny. Przez kolejne lata uczyłem na Akademii, lecz z mojej głowy nie potrafiła uciec myśl o tym jak bardzo mało mamy czasu jako ludzie. W moich snach dalej widywałem Ulricha, który stał się dla mnie symbolem tego jak bardzo przelotne jest życie. Choć nie chciałem wtedy tego przyznać, bałem się śmierci bardziej niż czegokolwiek innego.
Pogłębiałem moją wiedzę na temat Dziedziny Wody lecz ona nie miała dla mnie rozwiązania którego potrzebowałem, rozmawiałem z innymi profesorami, lecz ci także nie znali odpowiedzi. Pragnąłem wyruszyć do Maurii, byłem pewny że tam ją odnajdę. Dostarczyłem podanie do dziekanatu o przyznanie mi środków w celu kontynuowania moich badań nad magią. Niestety pierwsze z nich zostały odrzucone z braku większych osiągnięć w dziedzinach Magicznych. Wtedy też poświęcając masę swojego wolnego czasu opublikowałem księgę „Omnis varius e aquā campō” . Następna prośba została rozpatrzona pozytywnie, jeszcze tego samego dnia ruszyłem do domu zabierając wszystkie swoje rzeczy, po czym złapałem najszybszy transport do Maurii.
MAURIA I BADANIE NAD ŚMIERCIĄ
Gdy dotarłem do miasta nie miałem problemów z dostaniem się do środka, ludzie są tu miło przyjmowani. Oczywiście dopiero niedługo potem dowiedziałem się czym jest to spowodowane z powodu mieszkających tu wampirów oraz lichów w mieście istnieją kontrakty o krew oraz ciała. Wynająłem niewielkie mieszkanie, wyruszyłem z miasta kłamiąc na temat miejsca i tematu moich badań więc nie mogłem już więcej liczyć na pomoc finansową. Większość czasu spędziłem na bibliotekach i lekcjach u opłacanych nekromantów na temat owej sztuki. Dziedzina śmierci była interesująca i zbliżała mnie do mojego czasu. Niejednokroć nie sypiałem dalej studiując owe sztuki niejedno zaklęcie okazywało się bardziej skomplikowane niż proste zaklęcia dziedziny wody. Duża ilość z nich bazowała na rytualnym skupieniu energii w jednym miejscu by wykorzystać ją do wykonania zaklęcia. Różnorakie kręgi, składniki i inkantację, kolejne lata zajęły mi badania nad nimi. Przez ten czas byłem zmuszony do sprzedawania swojej krwi za pieniądze i brania licznych pożyczek na rzecz dalszych badań. Czułem że mój czas powoli przemija a ja stoję w miejscu. Dążyłem do tego by dowiedzieć się jak wykonać rytuał przemiany w licha lecz nikt nie chciał zdradzić mi tego sekretu. Byłem zdesperowany i głupi, postanowiłem spróbować zrobić go kompletnie sam. Przygotowałem kilka kręgów, odrzucając każdy z nich po kolei a następnie dobrałem składniki o odpowiednich aurach. W tym celu wziąłem ogromną pożyczkę i wydałem wszystko co mi zostało. Zamykając się w niewielkiej piwnicy odprawiłem rytuał.. ten zaś niestety nie poszedł do końca tak jak miał.
Przemieniłem się w licha, czułem niesamowite cierpienie gdy moje ciało rozpadało się w zastraszającym tempie. Gdy jednak proces się zakończył zauważyłem w czym popełniłem błąd.
Liche by utrzymać swoją egzystencję pobierają żywią się energią magiczne, u mnie wyglądało to tak samo lecz w przeciwieństwie do reszty z tego gatunku nie mogłem tego kontrolować. Zauważyłem to po chwili, w bardzo powolnym tempie lecz bez przerwy pochłaniałem magię z wszystkiego co mnie otaczało. Magiczne przedmioty po spędzeniu ze mną odpowiednią ilość czasu przestawały być magiczne, skały, meble, szczury, drzewa. Niekontrolowanie pobierałem magię z wszystkiego przez cały czas. Będąc tego świadomy wziąłem swoje ubrania i opuściłem Maurię.
Ruszyłem przed siebie, zagubiony i szukający rozwiązania tego problemu. Nigdzie nie mogłem zatrzymać się przez dłuższy czas , lecz moje zmysły magiczne stawały się coraz bardziej wyostrzone gdy zacząłem postrzegać aury nawet w zwykłych kamieniach i ziemi wokół mnie. Tak minęły lata mojego życia i będą mijać dalej w poszukiwaniu odpowiedzi na rozwiązanie problemu ciągłej absorpcji.