Nim zaczęło się moje życie, jak wyglądała moja młodość i moja własna ścieżka. Jesteś jedyną osobą, która usłyszy o tym w całości i zostanie przy życiu. Czuj się więc kimś wyjątkowym tej nocy.
I - Stara Grisea
Równina Drivii, Wieki Neutraloności Mauratyjskiej, zbitek wielorasowej organizacji handlowej odkrywa złoża siarki, miedzi i rtęci. Serenaa i Fargoth widzą w tym zysk, więc sprowadzają pracowników, tworzą tunele w niewielkim pasie gór. Powstaje miasto Grisea, zwane też Szarym Miastem.
Zakładano, że złoża wystarczą na żywot trzech ludzkich pokoleń. Po dziesięciu latach trzeba było więcej pracy, by wydobyć coraz mniejsze rudy. Dawne zapiski też mówią, że ktoś zatruwał magią niewydobyty jeszcze surowiec, by nic z niej nie mogło powstać.
Stworzono więc rękami kranoludzkich twórców run Szary Monolit, a na nim wypisano pieśni elfich przodków, co miało pozwolić kole fortuny obracać się dalej.
Nie pomogło. Tam, gdzie pieniądze, tam są interesy, a jak interesy nie idą, to z partnerów zrobili się wrogowie. Szczególnie gdy zła siła, Wiklinowy Duch, podmienił kilka znaków na Monolicie, by sprawił, by wszyscy wskoczyli sobie do gardeł. Po masakrze przy kopalniach bez rudy odpuszczono wszelakie inwestycje na kilka kolejnych wieków. O magicznym kamieniu nikt wtedy nie myślał.
II - Nowa Grisea
Do momentu, gdy trzysta lat później pojawili się moi pradziadkowie, pisarze run, którzy nakreślili na nowo symbole na Szarym Monolicie, by przyniósł dobrobyt po drugiej stronie gór, gdzie powstała Nowa Grisea. Nie było w kopalniach nic wartego uwagi, to też wielcy wizjonerzy tego świata nie widzieli tu zysku.
Tu następuje mój pierwszy smak powietrza wypełniającego moje płuca. Narodziny. I nim skomentujesz następne zdanie, zastanów się, czy chcesz mnie mieć za wroga. Ponieważ, urodziłam się jako chłopiec.
To ważne. W Grisei uduchowiona poezja o rycerstwie i damach wyznaczała kodek relacji między kobietami a mężczyznami oraz kto co może, nim stanie się publiczną odrazą. Idealna wizja głowy patriarchatu, którym kręci SZARA szyja, nieoficjalny i nie nazwany nawet przez same siebie zgromadzenie kobiet.
Rodzice mnie oddali do sierocińca. Byli tuż za murem, a ja myślałam, że jestem sama na świecie. Zgaduję, że jakimś cudem wiedzieli, co się ze mną będzie dziać. Omdlenia, problemy ze wzrokiem, dreszcze, niekontrolowane triki czy nocny bezdech, wyszły u mnie szybko, kiedy nie miałam nawet piątych urodzin. Na chorowite dziecko opiekunowie dmuchali i chuchali, by krzywda się mi większa nie stała. Rosłam... Rosłem... Nie wiem jak o sobie z przeszłości mówić. Nie licząc dziś, nigdy tego nie robię. Nie ważne... mimo wszystko, "rosłom" pod kloszem opiekuńczych wychowawców i w pogardzie zazdrosnych rówieśników lubujących znęcać się nad idealną ofiarą.
Moje dzieciństwo było wyjątkowo słabe. Bo nic ciekawego ani przyjemnego się w nim nie przytrafiło, a chorowitym dzieckiem nikt pod względem adopcji się nie interesował.
Pewnie, gdyby nie zainteresowanie pisarzy run, którzy się jednak do mnie nie przyznali, to moja historia skończyłaby się śmiercią we własnych szczynach gdzieś pod karczmą. Na szczęście, moje zainteresowanie alkoholem nie zdążyło się rozwinąć do tego stopnia. Nauczyli mnie podstaw o świecie, pozwolili liznąć wiedzy magicznej i pisma run. Mimo to w Grisei rysowała mi się przyszłość kamieniarza lub leśniczego. Nie podobało mi się to.
III - Męska Wyprawa do Fargoth
Wraz z przyjacielem Oligiertem Zuko wybraliśmy się na poszukiwanie własnego miejsca w świecie. Dotarliśmy do Fargoth, gdzie surowy i militarny klimat aż prosił się o parę artystów. Okazało się jednak, że Oligiert zrobił karierę jako śpiewak, a mnie została ciężka praca przy budowach. Z moim zdrowiem było to ryzykowne i gdy się okazało, że mogę umrzeć z wysiłku fizycznego - zwolnili mnie. Dla słabych i chorowitych mężczyzn nie było miejsca w tym Żelaznym Mieście.
Uczucie bycia bezużytecznym niechcianym przez nikogo śmieciem bardzo mi doskwierało. Śmierć wydawała się jedynym rozwiązaniem. Pamiętam, że chodziło mi po głowie uzbieranie pieniędzy na goblinią bombę, którą jakby zapalić przy twarzy, oderwie głowę od ciała. Prawie natychmiast i prawie bezboleśnie.
Widząc mój dołek, Zuko zabrał mnie na noc z dziwkami i używkami.
To było odkrywcze. To był mój przełom w relacjach damsko-męskich i w odnajdywaniu siebie. Spodobał mi się seks i pieniądze, ale co ważniejsze urosło we mnie pragnienie, by spróbować, jaki jest seks od drugiej strony i jak to jest mieć własne pieniądze.
Od tego momentu mój cel stał się jasny. Niestety w Fargoth nie udałoby mi się zdobyć bogactwa i poznać odpowiedniej magii. Po pożegnaniu się z Oligiertem wracam do Grisei.
IV - Ma Matka a Ojciec
Wypruwam z siebie flaki, sprzedaję własny honor, do sierocińca nie wrócę, zbyt biedny na własny dom, to buduję sobie szałas z wiedzy, jaką udało mi się zdobyć w Fargoth. Błagam, by nauczyli mnie czegoś więcej niż podstaw run, ale się nie zgadzają. Moja matka, która nadal się do mnie nie przyznawała, postanowiła mnie ich nauczyć. Moim sposobem na życie stała się rola i zielarstwo.
Po trzech latach wyszło, że nie powinna mnie nauczać. Po trzech latach dowiedziałem się rodzinie, która się do mnie nie przyznała. Po trzech latach wiedziałem, jak zdobyć pierwszy element mojego szczęścia. Nie chciano mnie nawet w mieście.
V - Moralny Upadek
Sytuacja. Nie mam nic do stracenia prócz własnego życia i lichego majątku. Reputacja w Grisea przekreślona. Rodziny nienawidzę do dziś. Chociaż od tego, co się wtedy wydarzyło, do dziś nawiedzają mnie w koszmarach.
Mój plan polegał na tym, by odebrać moc Szarego Monolitu. By uzdrowić siebie i zyskać to ciało, które teraz do Ciebie mówi. To miała być kradzież i tylko kradzież.
Wracam więc do Oligierta. Przyjaciela jak się okazało na śmierć i życie. Z tym że po wyjawieniu mu drogi do osiągnięcia mojego celu nie chciał mi pomóc. Odrobinka magii zmieniła jego nastawienie. Przy użyciu prostych narzędzi wydzierał mi głębokie rany, we wzorach niezbędnych do przyjęcia ogromnej ilości mocy. Niestety mi się śpieszyło, a za brak cierpliwości cierpiałam trzy razy, zamiast raz a porządne, a cały proces z przepowiadanego tygodnia rozwlekł się do całego roku. Niestety Oligiert był tak długo pod wpływem zaklęcia, że z dawnego przyjaciela została łupinka, a dusza odeszła do zaświatów lub błąka się gdzieś po świecie na granicy życia i śmierci. Chyba powinnam go odnaleźć, ale pewnie z niego teraz jest mściwy koszmar. Po co mi to, jeżeli nic tym nie zyskam?
Okaleczenie swojego ciała i twarzy, że kaptur i maska to wymóg, by sprzedawca warzyw nie narobił w gacie, mdlejąc. To wyczyn, jaki więcej nie powtórzę. Wtedy to jednak była mieszanka obsesji, ambicji i poczucia, że nie mam nic do stracenia.
Ciemną i bezgwiezdną noc ledwo wkroczyłam do Grisei. Odurzona zabójcami bólu i kocim zielem, który pozwalał widzieć w ciemnościach. Wybijałam nowe runy, zmieniałam stare. Wiedziałam, że to jest ostatnia chwila mojego życia, bez względu na to, czy mi się powiedzie, czy nie, w tym miejscu kończy się duży rozdział.
Koniec rozdziału przyszedł nieco później. Złapali mnie bez problemu, zamknęli, torturowali. Poczynając od odcięcia wszystkich palców, by uniemożliwić mi stworzenie kreomagii do ucieczki i ogłoszono, że nadzieją mnie na pal. Bardzo się starali, by moje słabe i poranione ciało mogło doczekać egzekucji.
VI - Ktoś taki, jak ja
Nie jestem pewna, że dokładnie tak było. W umierającym ciele był umierający umysł, więc wszystko to pamiętam przez mgłę, jak sen na jawie.
Świat ciemny, wyssany z barw. Tylko niespokojna, jaskrawa i nienaturalna zieleń pokrywa wszystko, tak jak patrzy się przez barwiony odłamek szkła. Cela otwarta. Wspierając się o ściany, omijam leżących jak w nagłym śnie strażników. Na zewnątrz, snuje mi się pod nogami mgła. Wszędzie widzę śniących ludzi. - "Muszę, muszę, muszę" - Rodzi się żądza, by spojrzeć ostatni raz na Szary Monolit. Jest czarny. Pęknięty do połowy, solidny kawał się odłamał, a ze szczeliny wylewa się czerwone światło. Padam na ziemię. Czołgam się. Dotykam zimnej skały. Nie mam siły, by wstać, a co dopiero dalej kreślić runy. -"Było blisko, a jednak tak daleko" - Umieram.
Budzi mnie silny ból w piersi, szeroko otwieram oczy i widzę plątaninę korzeni czy obrzydliwie grubej wikliny, która wwierca mi się pierś i chowa w sercu. Nie byłam w stanie krzyczeć i w jakiś sposób nie zemdlałam. Nagle mam palce. Większy szok i dezorientację sprawiła dziura w zbyt dużej koszuli, pod którą były piersi. Moje kobiece piersi, z twardym ametystem wbitym w splot słoneczny. Okazało się, że spodnie i bielizna są na mnie za luźne. Dotykam twarzy - gładka. Zrywam się, gubiąc budy. Biegnę do studni. Widzę siebie- piękną młodą niewiastę. Nagle siła mnie paraliżuje, przejmuje moje ciało i głębokim głosem zmęczonego starca - "Ja jestem Yperasp Da-sou, obrońca natury. Nim przyszli ludzie kopać dziury w ziemi, stoczyła się tu walka sił natury i chaosu. Byłem wojownikiem, byłem Maie, ale gdy po bitwie miał nastać mój koniec, poznałem coś. Coś, czego poznać nie mogłem. Strach, strach przed tym, że więcej już mnie nie będzie. Posiliłem się mroczną energią, by przetrwać. Za to, że wybrałem życie, bracia i siostry mnie wyklęli, zamknęli w kamieniu i schowali głęboko w ziemi. W ten przyszli śmiertelni kopać w ziemi i uwolnili z więzienia. Żywiłem się kruszcem, ale zbyt słaby, by wrócić do świata. Teraz, dzięki tobie mam taką możliwość. Jednak jestem jeszcze dość słaby, ale myślę, że możemy sobie pomóc."
- "J-jak?" - Pytam bojaźliwie, zdziwiona własnym melodyjnym głosem. Nie chcąc tracić życia ani seksownego ciałka.
- "Twoje nieudolne próby zagarnięcia mocy rzuciły klątwę snu na wszystkich wokoło, zamroziłaś ich ostatni dech w ich piersiach, uwięziłaś we śnie. Będąc w tobie, znam twoje pragnienia, twoje grzechy, strachy i nadzieje. Wiem, że chcesz mocy i piękna, ja potrzebuję samego kamienia z monolitu i mięsa. Jest nam po drodze."
- "Nie rozumiem." - Jestem w szoku.
- "Po drodze do Fargoth, gdzie żył Orion Danez, mistrz płatnerstwa, który jest kluczem do naszych celów. Historia o Yperasp Da-sou, jaki wręczył zaklęty młot, powinna być żywa w rodzinie. Zdobądź młot i rozbij monolit, a ja z jego odłamków zbuduję naszą przyszłość."
VII - Mężczyźni i inne rozpraszacze
Miałam przeczucia, że będąc opętana przez ducha, nie pozostanę długo sobą. Miałam też jasny przykład Oligierta, którego jaźń znikła pod naporem długiego oddziaływania zaklęcia. Dlatego moja droga po młot była wręcz błyskawiczna, patrząc na to, jak burza i ulewa zrobiła z traktów szerokie strumyki błota. Do posiadłości Danez wbiłam w biały dzień, z kamieniem w ręku i kilkoma magicznymi proszkami do rozpylenia w razie problemów. I mimo to, znów trafiłam do więzienia.
Maksymilian Danez był tym, kogo okradłam, tym, kto mnie złapał i tym, który mnie z więzienia wyciągnął i zaprosił do siebie. Więc nie spędziłam nawet nocy w celi. I tu, w żelaznym i nieprzystępnym Fargoth zaczyna się czas moich pierwszych romansów. Mnie kobiety i męskiej śmietanki. Muszę jednak przyznać, że właściwie to przygody mnie niedojrzałej dziewczynki, która chciała wszystkiego co najlepsze i to podsuwane pod sam noc. Bogaty kupiec, dowódca straży, baron, sekta i niejednoznaczne spotkania w świętych miejscach, używki. Popełniłam chyba wszystkie możliwe błędy, jakie może popełnić dziewczyna, do tego stopnia, że fundujący wszystkie przyjemności mężczyźni mieli mnie dość. Znaleźli sobie inną z tego jednego powodu, że intensywnie ich wykorzystywałam, wymagając, ale samej nic nie ofiarując. Choć muszę przyznać, że na samym seksie to dość długo jechałam. Chciałam jeszcze spróbować prostytucji, ale po pierwszej próbie wiedziałam, że to nie dla mnie.
IIX - Grisea po raz trzeci
Z młotem wracam do Grisei. Nic się nie zmieniło. Ludzie jak leżeli, tak nadal trwali żywi we śnie, choć obrósł ich ciała mech. Rozbijam monolit. Czerwień spływa na mnie z kamienia oraz wyrywa się z ciał uśpionych. Wypełnia mnie i czuję rosnącą we mnie moc. Od tego momentu mogę sprawiać, by rośliny szybciej rosły, rany się leczyły w mgnieniu oka, czyścić wodę z brudu czy sprowadzać na innych choroby. Mroczny maie wychodzi ze mnie i przejmuje ciało Oligierta. Razem składamy monolit na nowo, choć bez dobrej mocy, zostało w nim sporo wypaczenia. Wypaczenie te teraz zasila ożywione ciała, które stały się bezrozumnymi mrówkami, które drążą w ziemi za surowcem. Yperasp Da-sou znany bardziej jako Oligiert Zuko, Pieśniarz z Fargoth i Nekromanta z Grisei. Grisea, która o od tego momentu słynie z sadów wiśni i jabłoni.
IX - Być i też mieć
Jak widzisz, lubię smak pomarańczy z Serenyy i ich tutejszą architekturę. Nie przepadam za ślimakami i morskim powietrzem wysuszającym skórę. Nic nie może się równać z lokalnym likierem pod względem jakości i ceny. Dlatego zainteresowałam się produkcją i dystrybucją, tańszych niż tutejsze smakołyki, soków i napoi alkoholowych o smaku wiśni i jabłek. Szczególnie dobrze sprzedaje się tam, gdzie Rodrik Debauchery nie chce, by turyści zaglądali. To pozwala mi na tyle, by wieść, może nie wystawne, ale zdecydowanie wygodne życie.
X - Teraźniejszość
Niestety już świta, a nas wspólny czas dobiega końca. Patrz, jak ogromna gwiazda, matka poranków wyłania się zza ziemi na linii zwanej horyzontem. Jako dziecko mnie ciekawiło, co znajduje się po drugiej stronie. Kiedyś może się dowiem, ale ty już nie. To ostatni wschód, jaki widzisz, bo ja muszę żyć wiecznie.