♠Vår♠
Historia ta ma swój początek 85 lat temu, kiedy na szczytach Fellarionu odbyła się Wielka Rada Czarodziei. Jak co każde sto lat pojawił się na niej wiekowy i poważany w środowisku magicznym Czarodziej, historyk i archeolog - Arnar Fólk, by przedstawić przed Radą swój raport z ubiegłego wieku. Pośród znajomych twarzy obecnej na zlocie inteligencji, dostrzegł piękną Czarodziejkę o ostrych i lekko surowych rysach twarzy, oraz o oczach, w których zdawała się szaleć burza, rozświetlająca błyskiem piorunów szare tęczówki. Po zapoznaniu się i paru minutach rozmowy, dwoje uczonych magów szybko znalazło wspólny język.
Nanna Skrímsli – znana szerzej jako Morska Wilczyca, była niewiele młodsza od słynnego archeologa, ale pierwszy raz pojawiła się na Wielkiej Radzie. Zawsze stroniła od polityki i historii. Nigdy nie pojawiała się na balach czy bankietach, jak to zwykli czynić przedstawiciele jej rasy. Była bestiologiem morskim - badaczką żeglującą samotnie po Alarańskich wodach, na swoim statku „Flýja”, będącym również jej domem. Z tego powodu Nanna wyróżniała się z tłumu pozostałych Czarodziejek Rady. Poza zachowaniem wyglądu trzydziestolatki, nie udoskonalała swojego wyglądu iluzjami i miała nieco krótko ścięte postrzępione mysie włosy. Największym skandalem wywołującym falę szeptów w doborowym towarzystwie był jednak piracki ubiór żeglarki, zamiast wyszukanej, dystyngowanej sukni. Innymi słowy kobieta nie obracała się w towarzystwie swojej rasy, tylko przemieszczała się od portu do portu, badając życie w głębinach mórz.
Jej wyjątkowa obecność na tegorocznej Wielkiej Radzie Czarodziei była wymuszona wzrostem tendencji do wymierania wielu morskich gatunków zwierząt w ciągu ostatnich stu lat. Liczyła, że zwróci uwagę wielkiego magicznego towarzystwa na narastający problem i uda jej się wprowadzić program ochrony zwierząt i magicznych stworzeń. Ze względu na swoją wątpliwą reputację, nieprzyzwoity wygląd i prostackie maniery nie została potraktowana poważnie przez zebranych dostojników. Wyrozumiałość otrzymała jedynie ze strony Czarodzieja o spokojnych, ciemnoniebieskich oczach, emanujących przytłumionym blaskiem księżyca - Arnara.
Oburzony nietolerancyjnym zachowaniem towarzystwa wobec niewątpliwie inteligentnej magiczki, nie został na organizowane po każdym zlocie bankiety. Razem z Wilczycą opuścili Klasztor Mrocznych Sekretów i udali się na północ za rzekę Larr do Twierdzy Czarodziejów.
Dniami i nocami rozprawiali na tematy łączące ich zainteresowania z dziedzin bestiologii i archeologii, jak pojawianie się i wymierania gatunków etc. Upojnymi wieczorami zdarzało im się wysnuwać szalone teorie naukowe typu: „Wszystkie gatunki –w tym rasy – pochodzą od jednego wspólnego przodka”, oraz inne koncepcje rewolucji istnienia.
Wystarczyło kilka pięknych tygodni w prawie opustoszałej na ten czas twierdzy, by zakochana w sobie para spodziewała się dziecka. Nie jest to częste zjawisko wśród rasy Czarodziejów, a jednak stało się ot tak. Jakby tego było mało, była to ciąża bliźniacza. Mile zaskoczeni magowie, postanowili zrobić sobie kilkuletnią przerwę od podróży, badań, bankietów i obecnego na nich naburmuszonego towarzystwa i zamieszkali w małym wiejskim domku, w znajdującej się u ujścia Larr Katimie. Nie wzięli ze sobą ślubu, jako że był to obojętny im ludzki obrządek. Chcieli natomiast przekonać się, jak wygląda życie rodzinne, a jako symbol ich partnerstwa postanowili nadać dzieciom nazwisko, stanowiące połączenie ich własnych – Skrímslifólk.
Po ośmiu miesiącach, w środku nocy Nanna urodziła dwóch synów. Starszy – Ró – przyszedł na świat ostatniego dnia Miesiąca Orła, a młodszy – Finner – pierwszego dnia Miesiąca Jelenia.
☼Sommar☼
Finner od urodzenia mieszkał w niedużej, malowniczej wiejskiej chatce na prowincjach Katimy, wraz ze swoim bratem Ró i rodzicami. Bliźniak jest starszy od niego zaledwie o trzydzieści minut, ale kalendarzowo urodzili w dwóch różnych dniach. Byli do siebie łudząco podobni, ale niektóre cechy wyglądu – nie wspominając diametralnie różnych charakterów – każdy przejął nieco inne po każdym rodzicu.
Przez pierwsze kilka lat chłopcy wychowywali się jak zwykłe wiejskie dzieci, a rodzina Skrímslifólków pozorowała się na przeciętną rodzinę rolników. Z biegiem lat bracia zaczynali jednak dostrzegać, że różnią się od swoich ludzkich rówieśników. Zaczynali przewyższać ich wzrostem i intelektem, ale najbardziej osobliwą cechą był emanujący z oczu tajemniczy blask. Jako jedyni wśród kolegów potrafili czytać, czego nauczyli ich od najmłodszych lat rodzice, a czego w ogóle nie uczyły się chłopskie dzieci. Z czasem również zaczynali przejawiać magiczne predyspozycje. Skończył się czas teatrzyku i zabawy w dom, a przyszła pora na wprowadzenie młodych Czarodziejów do świata nauki i magii.
Do 15 roku życia bracia uczyli się podstawowych umiejętności: czytania, pisania, języków – też innych niż wspólna mowa – matematyki, oraz podstawowej wiedzy na temat świata, jego historii czy elementarne wiadomości o panujących w nim kulturach. Był to również czas kiedy bracia byli sobie najbliżsi. Mimo różnic w charakterach, uzupełniali się i razem poznawali świat, wspólnie pokonując przeszkody, bawiąc się i ucząc.
Finner był bardziej utalentowanym – nie tylko magicznie – dzieckiem niż Ró. Wszystko przychodziło mu z łatwością, ale też był przez to bardziej leniwy. Jego bliźniak nie zamierzał zostawać jednak w tyle. Przykładał się o wiele bardziej do nauki, dłużej siedząc nad książkami, kiedy ten młodszy uciekał z domu by pakować się z okolicznymi hultajami w kłopoty, lub smalić cholewki do dziewek. Nie trwonił jednak czasu tylko na łobuzowanie. Po prostu zamiast ślęczeć nad książkami i powtarzać monotonne ćwiczenia, wolał wybiec z domu z rysikiem i kawałkiem pergaminu, żeby „odkrywać” rzadkie okazy roślin i zwierząt, oraz ćwiczyć na nich szkicowanie. Poza tym znacznie zabawniej było testować magiczne możliwości w terenie, bez nadzoru rodziców. Wtedy chłopiec odkrył, że ma dziwny dar do porozumiewania się ze zwierzętami. Nie potrafił z nimi dosłownie rozmawiać, ale zdawały się bardzo szczegółowo rozumieć co mówi, a on w niewytłumaczalny sposób rozumiał co one chcą przekazać jemu.
Z początku Ró starał się towarzyszyć bratu w jego mini-eskapadach, był swego rodzaju inhibitorem niebezpiecznych zachowań, głosem zdrowego rozsądku. Z biegiem lat - bliżej nastoletniości - bracia zaczynali bardziej się sprzeczać i spędzać ze sobą coraz mniej czasu. O wiele zdolniejszy Finner zaczynał zostawać w tyle za swoim bratem, który dzięki ciężkiej pracy i dyscyplinie stawał się coraz bardziej wykształcony i potężny.
Między rodzicami młodych adeptów sztuk magicznych również zaczęło dochodzić do scysji. Trwająca piętnaście lat sielanka musiała się skończyć. W końcu jak długo dwóch wędrownych Czarodziejów może spędzić pod jednym dachem? Matkę ciągnęło znowu do morza, by badać dalej morskie stworzenia i przy okazji wymyślić sposób na ochronę ich naturalnego środowiska. Choć z początku udawało jej się tego unikać, zaczęła wymykać się do tawern w mieście, gdzie piła, biła się i puszczała z marynarzami – co zwykła robić w swoim żeglarskim życiu – by znowu poczuć się jak dawniej. Ojciec nie mógł dłużej udawać że grzebanie w ziemi w celu uprawy roślin sprawia mu przyjemność i znów poczuł rządzę do poważnych wypraw wykopaliskowych. Miłość między „małżonkami” wypaliła się, a każde z nich zgodnie stwierdziło, że to był tylko ciekawy etap urozmaicający ich życia, ale wiekowi przedstawiciele pradawnej rasy, nie mogą już zmienić tego kim są i po co tak naprawdę żyją. Postanowili się rozejść.
Jako że mieli potomków czystej krwi, czuli się zobowiązani do mentorowania im przez kolejne lata życia. Zawarli umowę, w której Nanna wzięła pod swoje skrzydła ukochanego bardziej Finnera. Uważała go za podobnego do siebie i uznała za lepszego towarzysza do żeglugi. Wspólnie w końcu dzielili miłość do bestiologii. Arnar bez przeszkód zgodził się, wziąć na czeladnika Ró, jako że w ostatnich latach nie dogadywał się najlepiej z młodszym synem, a w starszym widział potencjał na zdolnego nie tylko maga, ale i historyka. Aby urozmaić młodym adeptom rozwój, postanowili że po 40 latach się wymienią, aby każdy z braci nauczył się czegoś więcej od drugiego rodziciela – mentora. Tak oto Ró wraz ojcem udali się na południe, a Finner wraz z matką do Trytoni, gdzie weszli na pokład zacumowanej w tamtejszym porcie Flýji i wyruszyli w wielką podróż wokół niemal bezkresnego kontynentu.
~Hav~
Czterdzieści lat podróży z matką były najszczęśliwszym okresem w życiu Finnera. Jako piętnastoletni szczeniak szybko zachłysną się przygodnym życiem, zatapiając się do reszty w globtroterskim i bezpruderyjnym stylem bycia. Już podczas pierwszych rejsów wyklarował się dwubiegunowy charakter Czarodzieja.
Na morzu był pełnym pasji, ambicji i ciekawości odkrywcą. Czuł się najbardziej wolny i nieograniczony. Wtedy uczył się od matki konkretnych dziedzin magii, dążąc do ich mistrzostwa, badali występujące w wodach stworzenia, oraz zbierali rośliny. Po zejściu na ląd, pochłaniały go grzechy tego świata w obskurnych tawernach, zamtuzach i podejrzanych dzielnicach miasta.
Dni poza morzem, poświęcali z Nanną na zarobek i pozyskanie zapasów na kolejną podróż. Matka sprzedawała magiczne przedmioty, które sama wytworzyła, zebrane rzadkie morskie zioła i rośliny, a czasem z niektórych wytwarzała substancje odurzające i halucynogenne, zbijając na nich niezłą sumę ruenów, na czarnych rynkach. Noce spędzali w tawernach pijąc, tańcząc, pijąc więcej z nowopoznanymi kamratami, opowiadając o swoich najciekawszych przygodach z poprzedniego rejsu, słuchając opowieść innych żeglarzy i piratów, dając się wciągać w czyjeś awantury, lub wywołując własne. Nocowali zazwyczaj upici pod szynkwasem, albo osobno – Nanna znajdywała sobie „życzliwego” towarzysza z pokojem i wolnym miejscem w łożu, a Finner przeważnie budził się przybytkach, które niekoniecznie były opodatkowane przez większość państw… Już pierwsze zarobione pieniądze przepuścił na niewyobrażalne ilości alkoholu, narkotyków i łóżkowe towarzystwo. Dostał za to burę od matki, że zawsze większość środków trzeba zostawić na podróż, jeśli chcą sobie pozwolić na prowadzenie niezależnych badań. Ale pierwszy zarobiony ruen, to pierwszy zarobiony ruen, trzeba było go uczcić, a Morska Wilczyca sama była tykającą bombą, która bez krztyny kontroli była gotowa przepuścić cały majątek i stoczyć się na samo dno. Rozumiała syna aż za dobrze i nie hamowała tlącego się w nim ognia, lecz na bazie doświadczeń uczyła go kontrolować płomień, pozwalając mu się sparzyć i wyciągnąć wnioski, lecz nie spłonąć, jak prawie niegdyś ona.
Po każdej upojnej nocy, musiał przyjść kac, także i moralny. Nigdy nie rozmawiali ze sobą na ten temat. Zgodnie z nie omawianą nigdy ze sobą umową, trzymali się kurczowo zasady: „Co wydarzyło się na lądzie, zostaje na lądzie” i zostawiając powtarzane w kółko błędy przeszłości ruszali w morze, gdzie stawali się kimś zupełnie innym. Kimś bardziej idealnym kim chcieliby być. W ten sposób przez 40 lat opłynęli całe Morze Cienia i wszystkie wody wokół kontynentu, goszcząc w każdym porcie.
Finner szybko opanowywał Dziedziny z Kręgu Żywiołów. Prawie po mistrzowsku opanował Dziedziny Wody i Ognia, oraz w zadowalający sposób Dziedzinę Powietrza. Woda i Powietrze pozwalały mu i matce sterować statkiem bez załogi. Po co brać na pokład dodatkowych zjadaczy chleba i jeszcze im płacić, albo co gorsza wykorzystywać niewolników, kiedy posłuszne fale i sprzyjający nad wyraz wiatr same poniosą statek gdzie tylko sobie zażyczą? Badanie morskich głębin również nie udały by się bez kontroli tych dwóch żywiołów. Dziedzina Ognia była przydatna w roztapianiu kier i przetrwaniu mroźnych warunków pogodowych na północnych wodach. Nie przykładał jednak dużej wagi do dziedziny powietrza, a do ognia miał awersję. Te dwa żywioły pomagały mu jednak udoskonalać Dziedzinę Wody, na której skupił się najbardziej. Lekka władza nad pogodą pozwała przetrwać sztormy. Po części opanował również Dziedzinę Przestrzeni, aby za pomocą telekinezy panować nad mechanizmami okrętu. Matka uczyła go również wytwarzania magicznych przedmiotów. Największym osiągnięciem Nanny w tej sztuce była Flýja. Naprawiła zniszczony na mieliźnie statek i zaklęła niewielką kajutę kapitana, tak że w środku miała rozmiar niewielkiego domku z kilkoma pokoikami. Pierwszym dziełem młodego ucznia był „bezdennych” chlebaczek. Nie był oczywiście bezdenny, ale pozwolił przechowywać w środku grymuary z zaklęciami i przepisami, szkicownik oraz przenosić inne obiekty, które były w stanie fizycznie przecisnąć się przez otwór, w znacznie większej ilości niż w tradycyjnej torbie.
Oprócz magicznych sztuk, mentorka nauczyła go wiele na temat bestiologii, zielarstwa, a zwiedzając wszystkie brzegi Alarani poznał wiele interesujących kultur. Chciała go również nauczyć Dziedziny Życia, aby móc leczyć zranione czy chore stworzenia, które napotykali na swojej drodze, lecz nie potrafił nic przyswoić. W alternatywie pokazała mu podstawy pierwszej pomocy i zakładania opatrunków, oraz warzyć proste lecznicze wywary alchemiczne.
Pozostałe piętnaście lat nie były już tak kolorowe, ale wciąż robił to co kochał z ukochaną matulą, rozwijając swoje umiejętności. Gdy po czterdziestu latach przybili znowu do portu Trytoni, nastąpiła - zgodnie z zawartą prawie pół wieku temu umową -wymiana. Finner zszedł na stały ląd pod termin ojca, a Ró dołączył do załogi matki. Nanna pożegnała ukochanego syna podarowując mu wyjątkowy, stworzony własnoręcznie amulet chroniący przed zimnem. Z wielkim żalem opuścił statek matki i ruszył z ojcem poznać coś więcej, niż tylko wybrzeża i wody Alarani.
♣Høst♣
Arnar zabrał Finnera na południe od Trytoni, gdzie przez 2 lata odwiedzili prawie wszystkie miasta mieszczące się wokół gór Dasso. Były to najnudniejsze lata, jakie młody Czarodziej spędził w całym swoim życiu. Ojciec wyrwał go z – jak to określił - „barbarzyńskiego” życia i próbował wprowadzić na salony, nauczyć dworskiej etykiety, oraz nienagannych manier. Nie pasował jednak do tego świata. Dość dobrze przyswajał zasady panujące wśród arystokracji, ale bardzo niechętnie i - specjalnie -topornie je stosował. Na dezaprobatę ojca, odpowiadał, że: „starego psa nie nauczysz nowych sztuczek”, albo że: „nie jestem tresowaną cyrkową małpą”. Bale, bankiety i dworskie intrygi zbrzydły Finnerowi do końca życia. Ich jedyną pozytywną stroną, był –słaby bo słaby, ale jednak – wszechobecny alkohol. Robienia bydła na książęcych dworach, nie przystawało półwiekowemu Czarodziejowi (w sumie żadnemu Czarodziejowi), dlatego przynosił ojcu wstyd, a ich nienajlepsza dotąd relacja tylko się pogarszała.
Pałacowe tournée zakończyło się w połowie drogi, tuż przed przybyciem na bal w Księstwie Karnstein. Przybyli na miejsce spóźnieni, ale nie weszli do środka. Zaraz przed wejściem Finner zatrzymał Arnara i powiedział mu, że nie za dobrze się czuje. W miarę jak zbliżali się do drzwi ból głowy narastał, poczuł zapach krwi, zobaczył przebłyski stali, a myśli rozdarły ledwie zrozumiałe słowa kogoś o rozpoczynającej się grze. Nagła wizja uderzyła go w czerep niczym młot i stracił przytomność. Ojciec nie chcąc wzbudzać niepokoju na odbywającym się w środku spokojnie balu, zabrał syna do najbliższej gospody, gdzie mógł go położyć w wygodnym łóżku i udzielić pomocy. Finner spał długo i mocno, bredząc coś o balu, demonach i krwi. Po kilku dniach młody Czarodziej się ocknął, a między czasie do starego archeologa doszły wieści, że gospodarz balu, który ich zaprosił – hrabia Vincent von Goose został zamordowany na środku sali. Arnar nie mógł tego uznać za zwykły zbieg tajemniczych okoliczności. Ku swojej radości odkrył, że jego syn ma ciekawe predyspozycje do przyswojenia arkanów Magii z Dziedziny Ducha.
Kolejne lata podróży z ojca z synem były już odrobinę lepsze. Arnar postanowił dać sobie spokój z „wyprowadzaniem zakały rodziny na ludzi” i skończyły się dworne przebieranki, oraz bale maskowe. Wyruszyli na wyprawę badawczą w kierunku północy. Pierwsze trzy lata eskapady spędzili w Szepczącym Lesie. Finner od razu pokochał to tajemnicze i magiczne miejsce. Zafascynowanie lasem pozwoliło zapomnieć na chwile o tęsknocie za żeglugą. Wreszcie mógł robić to co kochał, obserwować przyrodę, studiować najróżniejsze gatunki roślin i zwierząt, i uwieczniać je w swoim szkicowniku. Był to częściowo powrót do beztroskich czasów dzieciństwa. Pomoc ojcu w odkrywaniu skamielin wymarłych istot, ociepliła trochę relacje między nimi, oraz pozwoliła adeptowi sztuk magicznych, zdobyć sporo nowej wiedzy na temat świata, oraz jego historii. Arnar próbował nauczyć Finnera Dziedziny Ziemi, której używał do wykopalisk lub Dziedziny Życia, ale żadna z tych sztuk w ogóle młodemu magowi nie wychodziła. Od czasu wizyty w Karnstein przejawiał natomiast predyspozycje do Dziedziny Ducha. Mistrz pomógł swojemu uczniowi rozwijać ten ciekawy talent, zaczynając od prostych podróży astralnych, czy rozmów z zabłąkanymi duchami.
Następne sześć lat magowie spędzili w podróży przez Opuszczone Królestwa, aby Szlakiem Samobójców dojść do Śnieżnego Lasu. Pokryta białym puchem, majestatyczna puszcza i jej niespotykana nigdzie fauna i flora, zrobiły na Finnerze równie wielkie wrażenie co Szepczący Las. Jego dziennik zapełnił się mnogą ilością, coraz lepiej wyglądających rycin, aż zabrakło kartek. Arnar dzięki Dziedzinie Ziemi, transmutował jedno drzewo w ogromny stos kartek. Młody Czarodziej dzięki magii Przestrzeni i umiejętności wytwarzania magicznych przedmiotów, zaklął dziesiątki tysięcy kawałków pergaminu w swoim dzienniku, tak, że możliwie do śmierci nie zabraknie mu stronic do zapełnienia w zgrabnym szkicowniku.
Ojciec i syn postanowili ruszyć dalej ze swoją eksploracją, poza granice Śnieżnego Lasu, aby zbadać Lodowe Pustkowia. Drogę do tajemniczego miejsca wskazała mieszkająca nieopodal - z chyba połową setki kotów - Śnieżna Elfka. Na samym początku znajomości powitała ich groźbami, wymachując kijem, ale szybko nabrała zaufania do Finnera, kiedy ten szybko nawiązał niesamowicie dobry kontakt z jej futrzakami. Pomogła im się wyprawić w niebezpieczną podróż i obiecała oddać jedno ze swoich kociąt, kiedy będą wracać drogą powrotną. Cóż to za Czarodziej bez Chowańca w końcu?
Podróż przez Lodowe Pustkowia była niezwykle pouczająca. Pod powierzchnią wiecznej zmarzliny czekało tak wiele do odkrycia. Istny raj dla archeologa i jego młodszego asystenta.
*Vetur*
Po około pół roku wędrówki przez Lodowe Pustkowia dotarli do tajemniczego, emanującego silną, ale niestabilną magią – kanionu. W tym miejscu ich drogi na zawsze się rozeszły. Próba magicznej analizy anomalii wokół lodowego urwiska, skończyła się niespodziewanym efektem ubocznym. Zerwała się potężna lodowa burza, a jej silny wiatr zdawał się wsysać wszystko w ciemne odmęty kanionu. Finner dzięki opanowaniu Dziedzin Wody, Ognia i Powietrza –ledwie- zdołał się uchronić przed wessaniem. Mniej szczęścia miał osłabiony Arnar, którego silny podmuch niespodziewanie strącił z urwiska. Gdy zleciał w dół kanionu, burza nagle ustała. Nastąpiła głucha cisza, która niemiłosiernie dzwoniła w uszach. Zniknęła prawie cała Magia dookoła. Wszelkie magiczne zmysły przestały cokolwiek odbierać. Akustyczna próżnia paradoksalnie, waliła niczym dzwon po uszach, tak że Finner nie mógł nawet wykorzystać Dziedziny Ducha by usłyszeć duszę ojca. Nie miał pojęcia czy przeżył. Chciał ruszyć na poszukiwania, ale po kanionie, podobnie jak po pogodowej anomalii, nie został nawet ślad. Desperacko chciał się rzucić do świata astralnego, by poszukać duszy ojca i dowiedzieć, co się z nim stało. Ale więź ze Światem Ducha w tym miejscu, podobnie jak ze Światem Magii została zerwana . Uznał, że ojciec nie mógł przeżyć takiego kataklizmu.
Zrozpaczony dogłębnie tragicznym końcem ojca, którego w końcu od niedawna zaczynał darzyć jakimkolwiek głębszym, pozytywnym uczuciem, Finner ruszył dalej na zachód, ku najbliższej granicy Lodowych Pustkowi, by opuścić to jałowe i niosące za sobą traumę miejsce. Zmuszony przetrwać bez pomocy Magii, powoli, resztkami sił doczłapał wśród zasp do Równiny Argass. Trwająca kilka miesięcy samotna ucieczka z Lodowego Pustkowia, była wyczerpująca, ale zahartowała młodego maga. Nie mogąc korzystać z Magii, nauczył się samodzielnie rozpalać ogień oraz polować. Ciągła walka o życie nauczyła go jak przetrwać, choć nie udało by się to bez pomocy amuletu, który zrobiła dla niego matka. Chronił go przed dotkliwym zimnem gdy się przemieszczał, natomiast gdy odpoczywał, musiał wrzucać go do ogniska na parę godzin, żeby odnowić jego działanie. Trzaskający miło naturalny ogień, nie dawał wystarczająco dużo ciepła, by dokładnie ogrzać Finnera, dlatego przez odmrożenie części receptorów czuciowych, stał się mniej wrażliwy na dotyk.
Po wydostaniu się z zimowej krainy, udał się do Urii, by tam zregenerować siły i pomyśleć co robić dalej. Znowu miał kontakt z Magią i Światem Ducha. Był już jednak stanowczo za daleko, żeby szukać ojca. Kiedy dotarł do miasta nad Zatoką Lenaas, udał się do znanej mu dobrze tawerny, gdzie mógł spokojnie zebrać myśli i poprosić o pomoc starych kamratów. Koniec końców nie śmierdział groszem, a trzeba jakoś żyć.
Po powrocie zauważył, że coś było nie tak. Najnowsze kalendarze, wskazywały zupełnie inną datę niż się spodziewał. Choć spędził na terenie Lodowego Pustkowia ledwie rok, poza jego obszarem minęły prawie dwie dekady, a dokładniej 18 lat. Podejrzewał, że to ta dziwna anomalia, która odebrała mu ojca, mogła wywołać zaburzenia w czasoprzestrzeni.
Finner nie wiedział co ma ze sobą zrobić, więc postanowi odnaleźć swoją matkę. W Urii widziano ją ostatnio, gdy przybyła tam z nim, więc ruszył w stronę Morza Cieni, by tam złapać jej trop. Zaciągnął się na statek dawnego znajomego, jako nawigator, by przy okazji cokolwiek zarobić. Pożeglował z podejrzliwie wyglądającą załogą, z jeszcze dziwniejszym kapitanem na wschód, otwartymi wodami, by dopłynąć do Cieśniny Vareal i zacząć tam poszukiwania swojej matki i brata.
Żeglując na pokładzie Starej Kurtyzany, pod dowództwem mrukliwego kapitana, Finner spokojnie posuwał się ku celowi. Dostał bardzo niewielką zaliczkę za swoje usługi nawigatorskie. Mógł w zasadzie zastąpić całą załogę obskurnego żaglowca i przejąć wynagrodzenia każdego z nich, lecz pieniądze nie były jego priorytetem na tamtą chwilę.
Statek spokojnie kończył opływać Smocze Pustkowia, kiedy Finner zgodnie z umową skierował kurs statku w stronę Cieśniny Vareal. Zbliżając się do celu, zaczął odczuwać spokój. Po wielu prawie nieprzespanych nocach, przyszedł mocny sen, który zwalił go z nóg na kilkanaście godzin. Obudził się w środku nocy. Prawie wszyscy, łącznie z kapitanem, spali w swoich kajutach. Wyszedł na górny pokład, będąc pewnym, że przespał przeprawę przez cieśninę i już znajdują się na Morzu Cienia. Po ustaleniu lokalizacji statku, odkrył, że dawno zboczyli z kursu i opłynęli od wschodu Półwysep Akal, znajdując się w trzech piątych odległości między Medinet a Ariveal. Zirytowany niewłaściwie obranym kursem, pobiegł ze skargą do sternika.
Za sterem Starej Kurtyzany stał… Ró. Starszy już o 18 lat i 30 minut bliźniak (po czasoprzestrzennej anomalii na Lodowym Pustkowiu), powitał chłodno Finnera. Jak się okazało, teleportował się paręnaście godzin temu na pokład i zmanipulował magicznie załogę statku, zmieniając obrany kurs. Miało to oddalić młodszego brata od celu, czyli spotkania z matką. Sam Ró od 20 lat z nią nie pływał. Po równo dekadzie przejął wszystkie - jego zdaniem - potrzebne nauki i przyswoił je w błyskawicznym tempie. Dalszą wędrówkę z Morską Wilczycą uznał za zbyteczną i… chaotyczną. Przez kolejne dwie dekady próbował skontaktować się z ojcem i go zlokalizować. Trop jednak urwał się na w okolicach Śnieżnego Lasu. Wówczas Finner wraz Arnarem wtargnęli do strefy, gdzie czas biegł znacznie wolniej. Próby kontaktu Ró z ojcem trwały aż do niedawna, kiedy magicznie wyśledził trop Finnera w Urii. Ruszył w pogoni za bratem, aż dopadł go na pokładzie Starej Kurtyzany, by wypytać brata, gdzie jest ich ojciec. Finner opowiedział całą tragiczną historię, ale starszy z rodzeństwa, nie chciał wierzyć, że to był wypadek. Popadł w ogromną rozpacz i furię, która chyba pierwszy raz w życiu zaślepiła logiczne myślenie Ró. Rzucił się na młodszego z pięściami i bracia odbyli ze sobą dość długą walkę, po części magiczną, po części karczemną. Finner, choć nie był dość silny, na pewno dzięki tawernianemu doświadzczeniu był silniejszy i bardziej sprawny w bójce od brata. Sumienność w nauce i 18 lat różnicy pozwoliło jednak Ró, zdobyć magiczną przewagę nad młodszym Skrímslifólkiem. Walka była dość wyrównana i ciągnęła się…
Podczas potyczki braci - magów, na deskach statku z nikąd pojawiła się Morska Wilczyca. Podobnie jak Ró, śledziła Finnera, ale z innych pobudek. Po 5 latach samotnej żeglugi bez starszego bliźniaka, postanowiła odnaleźć ukochanego młodszego z rodzeństwa. Gdy po 15 latach zwęszyła trop, ruszyła jego śladem i dogoniła go w tym miejscu, właśnie podczas utarczki między rodzeństwem. Rzuciła się, by rozdzielić walczące Wilczęta i przemówić im do rozsądku. Po przerwaniu bójki wyściskała swojego faworyta i chciała z nim w jednej minucie nadrobić minione 30 (dla niego 12) lat rozłąki.
Niestety mieli dla siebie tylko kilka sekund… Widok ponownego spotkania matki z synem, wywołał jeszcze większy żal i gorycz w sercu Ró, ponieważ on miał już nigdy nie zobaczyć ojca. Wściekły i zazdrosny, że młodszy brat rzekomo odebrał mu wspaniałego tatę, a teraz bezwstydnie na jego oczach jedna się z matką, cisnął śmiertelnym urokiem w Finnera . Magiczny pocisk nie trafił jednak w cel. Matka odepchnęła ukochanego syna i przyjęła całkowicie klątwę na siebie. Jej serce stanęło na zawsze… Finner usłyszał w otchłani tylko delikatny, pełen miłości i żalu szept: “Żegnaj…”. Szok powalił go z nóg i pozbawił oddechu. Wstał szybko i rzucił się do ciała matki by ją zbudzić. Nie sprawdzał nawet tętna, w końcu nie mogła nie żyć, prawda? A jednak… Mimo jego chęci i desperackich pragnień, Morska Wilczyca odbyła swój ostatni rejs. Krzyki zbudziły w końcu w pijaną załogę i jeszcze mniej trzeźwego kapitana, aż wyszli sprawdzić, co się wyprawia na górnym pokładzie. Ró oskarżył Finnera o zamordowanie mu matki. Będąca jeszcze pod resztkami wpływu magicznego uroku załoga, niespecjalnie zwracając uwagę na irracjonalność sytuacji, wydała jednogłośny wniosek: “Łapać mordercę!” i ruszyła na młodszego bliźniaka. Finner ocknął się z szoku - przynajmniej częściowo - i zostawił ciało matki. Musiał działać szybko. Wykorzystał zaistniałe zamieszanie, wziął zwisający z masztu ciężki hak i bujnął nim tak, że przywalił niczego niespodziewającemu się Ró w potylicę. Gdy starszy brat stracił przytomność, Finner szybko zamaskował swoją aurę, oraz rzucił na siebie zaklęcie zabezpieczające go przed wyśledzeniem. Umknął wyrwanej już z uroku, ale wciąż zamierzającej dokonać samosądu bandzie marynarzy. Mając przy sobie swój najważniejszy dobytek, czyli “bezdenny” chlebaczek z księgami i resztką pieniędzy oraz amulet matki, wyskoczył za burtę statku i ruszył po tafli wody w stronę najbliższego lądu, a w przeciwną stronę do ruchu statku. Nikt go nie przyuważył pod osłoną nocy. Zgodnie z podaniami świadków, wyskoczył za burtę jak tchórz i utonął.