Zapytany o przeszłość, Quidditch oznajmił nieśmiało, że nie pamięta swoich narodzin, ale ponoć dla jego rodziców był to najpiękniejszy dzień w ich życiu. Oni sami od dłuższego czasu starali się o dziecko, ale obydwoje byli bezpłodni. Próbowali różnych sposobów, w tym: eliksirów, rytuałów czy też jakiejkolwiek magii.
Już mieli się pogodzić z swoim losem, gdy spotkali tajemniczego mężczyznę, który zaproponował im układ: ''Życie za życie.''
Jedno z nich musiało poświęcić siebie tracąc dusze by ich syn mógł się narodzić. Był to swego rodzaju pakt z diabłem. Możliwe nawet, że faktycznie był to posłaniec z piekła.
Rodzice Quidditch’a, byli mało rozmowni w kwestii jego dziedzictwa oraz pochodzenia, ale uznano że jest on Alarianin’em. Nie wyjaśnili mu jednak jakim cudem wciąż żyli, mimo umowy którą zawarli.
Pewnego poranka Quidditch zauważył, że jego rodziców coś trapi. Ne był to jednak brak pieniędzy, ani żywności, tylko coś głębszego.
Tego samego dnia, chłopak bawił się ze swoimi rówieśnikami w ''rycerzy i księżniczki''. Oczywiście on sam był rycerzem i prawie zawsze zwyciężał, dostając słodkie, choć niechciane przez niego całuski, od księżniczek. Lepszą nagrodą, było jednak widzieć poobijanych przeciwników i ich sińce po uderzeniach drewnianym mieczykiem.
Wracając do domu, Quidditch, szedł okrężną drogą, tą, którą zazwyczaj wracał gdy coś go gnębiło i tak jak dziś, chciał odpocząć po ciężkim dniu.
Na swojej drodze spotkał małego pieska, chudego i wygłodniałego. Patrzył na chłopaka swoimi wielkimi przerażonymi oczami. On również obawiał się bezpańskiego kundla, lecz coś mu kazało podejść bliżej. Pies zawarczał ostrzegawczo, mimo mizernej postury, miał ostre kły, które wytrzeszczał. Obydwoje powoli zbliżali się do siebie, zanim zdążyli zrobić jakikolwiek gwałtowny ruch, usłyszeli wybuch. Spoglądali na siebie, jakby czytali sobie w myślach, które mówiły ''muszę uciekać, jeszcze się spotkamy.''
Biegnąc do domu Quidditch, potykał się o kamienie na wzniesieniu, co znacznie go opóźniało. Gdy już dotarł do celu, napotkał swój dom w ruinie. Można było się domyślić, że był to zamach na życie jego rodziny. Najpewniej jego bliscy zostali zawaleni pod gruzami budynku. Chłopak starał się odsunąć ciężkie zawalisko, rozpaczając i krzycząc o pomoc. Jednak nic, ani nikt mu nie odpowiadał.
W końcu dał sobie spokój i bezsilnie usiadł na tym co zostało z jego domu.
Kilka dni później, żebrania i braku podstawowych racji żywnościowych, spotkał swojego ''przyjaciela''. Kundla. Znów wymienili między sobą spojrzenia, tym razem było to bardziej koleżeńskie typu ''Ty masz kłopoty, ja mam kłopoty, nie róbmy sobie więcej kłopotów.'' Szybko się ze sobą za kumplowali, działając razem pod przykrywką nocy – bo w biały dzień nikt nie jest aż taki głupi żeby kraść. – Szybko jednak zostali przyłapani na Świętokradztwie, co oburzyło głównego inspektora księgarni. Na szczęście, Quidditch był na tle przestraszony i bezbronny, że wzbudzał litość innych Użytkowników antykwariatu.
Mnisi i uczeni z pobliskiej wioski postanowili go adoptować, jako ucznia, ze względu na jego niezwykły dar słuchania. Nie chodziło tu o opowieści, czy rozumowanie słów, ale głownie o dyscyplinę.
Był to bardzo trudny okres w życiu Quidditch’a. Rzadko kiedy był w stanie podołać swoim obowiązkom, ale starał się i każdą pochwałę przyjmował z uśmiechem i dumą.
Chłopak miał 5 nauczycieli i 1 opiekuna. Często uprzedzano go by wybrał tylko jednego mentora, ale chęć pojęcia wiedzy i mocy przekraczały jego pohamowania. Żaden z nauczycieli nie miał zbytnio czasu, ani ochoty tłumaczyć cokolwiek Quidditch’owi, więc chłopak miał braki w wykształceniu i musiał się podporządkować rygorowi, panującemu w świątyniach, i innych placówkach z którymi miał kontakt.
Jego ulubionymi wykładowcami byli magowie od: Kręgów Przeznaczenia (Chaosu) i Kręgów Materii (Energii).
Ostatecznie bezpański pies, który towarzyszył Quidditch'owi, był tresowany przez specjalistów. Przez co był jeszcze bardziej wierny chłopakowi niż wcześniej i jeszcze bardziej niebezpieczny.
Chłopak jako 15 latek - czyli według norm społeczny, tak jak każdy mieszkaniec Alaranii - mógł opuścić siedzibę i ruszyć w świat. Zawsze ciągnęło go poza mury uczelni. Pragnął dowiedzieć się co się stało z jego bliskimi, ponieważ nie znaleziono ich ciał.
Młodzieniec wybrał karierę przestępcy nie z własnej woli ale z powodów dla których najłatwiej zdobyć informacje. Długowieczność mu nie groziła, osoby które egzystują w taki sposób nie mają łatwego życia. W każdym razie nie dożywają późnej starości.
Pędząc w nieznane, Quidditch szukał sprzymierzeńców takich, którym mógłby zaufać. Nie miał zbyt dużo pieniędzy, więc mógł liczyć tylko na przychylność losu, czy też innych podróżujących. Jedno wiedział na pewno: ''Nikt nie jest doskonały, ale tylko głupcy atakują innych bez pomocy innych osób. ''
Po kilku tygodniach błąkania się i szukania zarobku, napotkał na swej drodze Dario - białowłosego człowieka, który przygarnął młodego chłopaka do siebie - szybko okazało się, że jest on "królem złodziei" a jego ambicje i wpływy powiększały się w zastraszającym tempie.
Quid dostawał wiele zleceń od szefa zbiorów lecz większość kończyła się niepowodzeniem i tylko dzięki swej niezbyt udolnej magi uchodził z życiem.
Dario rozczarowany zdolnościami Quidditcha postanowił, że wygna go z miasta do czasu, aż znajdzie kogoś kto by go zastąpi lub spłacił dług jaki był winien Dario za utrzymanie młodego chłopaka przy życiu.
W ten czas wraz ze swoim psim towarzyszem udał się nad drogę prowadzącą do mniejszej wioski, blisko której znalazł kilka wskazówek prowadzących do potężnego skarbu. Dzieciak podczas postoju napotkał Lieselotte - silną i piękną smoczą wojowniczkę.
Zauroczony tej że istotą pragnął jej pomóc i zaprowadził ją do Dario by wspomógł ich w odnalezieniu Erika Gjerde w Grydani. Bowiem tylko białowłosy był najbardziej wpływowym mieszkańcem tejże prowincji a szansa na rehabilitację wśród swoich kolegów po fachu skusiła chłopca by zapoznać nową osobę ze swoim środowiskiem i wymazać swoje winy.
A jednak mimo to, wszystko potoczyło się inaczej niż Quid tego oczekiwał…