Przybyłam z bardzo daleka. Z południa, gdzie za dolinami, jeziorami i wielkimi pustyniami istniał kraj zanurzony w słońcu i upale. Palmy kokosowe chyliły się ku ziemi, gdzie silne wiatry znad gorącego oceanu wiały każdego dnia. Domy na wsiach przykryte nie strzechą, a liśćmi bananowca stały spokojnie nad długimi, złocistymi plażami. Aleje stolicy wybrukowano białymi kamieniami, a wzdłuż nich kwitły drzewa pomarańczy, roznosząc ich miodowy zapach po całej okolicy. Mówiono, że mieszkańcy tego miasta są przesiąknięci tym właśnie zapachem. Domy tutaj budowano zupełnie inaczej niż na północy. Były to prostokątne kształty ustawiane jeden na drugim, a na ich dachach tworzono niewielkie ogrody, w których uprawiano owoce, warzywa i zioła.
Surya – tak nazywano stolicę. Została założona przez mój ród, tysiące lat temu. Legenda głosi, że pierwsza cesarzowa przybyła tu z innego planu, gdzie nie istniało nic innego tylko słońce. Gdzie oko prasmoka, nigdy się nie zamykało. Nie było nocy, a jedynie dzień. Lecz któregoś razu, kiedy Prasmok patrzył na to co stworzył, wzruszony tym co widzi zapłakał, a jego łza spadła wprost na łuskę ze słońcem i mieszając się z jego promieniami stworzyła istotę, która miała być wieczna. Istotę z ognia i słońca. Ilios, kobietę i ptaka jednocześnie. Feniksa. Ilios była jedyną mieszkanką solarnego planu, jednak Prasmok nie chciał by jego stworzenie było samotne, dlatego postanowił zabrać ją stamtąd i dać jej miejsce, w którym byłaby szczęśliwa. I tak Prasmok przeniósł Ilios w miejsce, gdzie powstała Surya, stolica Państwa Słońca, a ona sama została jego cesarzową.
Ilios miała rządzić państwem po wsze czasy, jednak to zadanie okazało się być trudniejsze niż sądziła. Lata mijały, a ona była ciągle samotna tak samo mocno jak na łusce solarnej, gdzie nie miała wokół siebie nikogo. Zakochała się co prawda w młodym wojowniku, lecz on nie potrafił wypełnić pustki, którą miała w sercu. Żeby ulżyć swojej córce i zapełnić pustkę Prasmok dał jej możliwość posiadania potomstwa z człowiekiem, jednak z takiego związku mogła urodzić się jedynie córka, obdarzona mocą ognia i długowiecznością, lecz nie mogła ona stać się tak jak matka feniksem. Wkrótce Ilia urodziła pierwsze dziecko, złotowłosą dziewczynkę o oczach bursztynowych i błyszczących jak promienie słońca. Samotność pierwszej cesarzowej zniknęła, a kilka lat później na świecie pojawiły się jeszcze trzy, bursztynowookie dziewczynki. Tak właśnie powstał królewski ród Solaris. A ja jestem jego potomkinią, wygnaną daleko poza granice mojego kraju, który pogrążył się w krwawej wojnie.
Ilios rządziła krajem trzy tysiące lat i choć jej twarz i ciało ciągle były młode i gładkie, to dusza starzała się i z każdym rokiem cierpiała co raz bardziej. Kraj rozwinął się i rozrósł, lecz wraz z rozwojem przyszły też problemy. Wokół Państwa Słońca powstały inne kraje, a ich władcy byli zachłanni i dążyli do ekspansji. Ryzyko wojny było ogromne, więc państwo musiało zacząć się zbroić, a cesarzowa postanowiła wybudować mur na północy kraju, by zabezpieczyć granice. To wszystko przytłaczało ją tak mocno, że zaczęła pragnąć śmierci. Była jednak istota nieśmiertelną, a po śmierci jej ciało zamieniało się w popiół, po czym odradzało w świątyni gdzie czczono Słońce i samego Prasmoka. Nie mogła umrzeć, choć bardzo tego chciała.
W końcu nadeszło to co nieuniknione. Kraj pogrążył się w wojnie. Nim mury zostały skończone z północy uderzyli wojownicy nieprzyjaciela. Wojna trwała dziesięć lat i była to najgorsza dekada w życiu Ilios. Śmierć, krew, opustoszałe domy, sieroty, samotne matki, łzy bólu i cierpienia. Czuła ból całego kraju, każdego mieszkańca, każdej duszy, która uchodziła z ciała. Jej ciało osłabło, a duch, który trzymał ja przy życiu stał się smutny i samotny. Cesarzowa nie miała już sił bronić swojego kraju i była gotowa się poddać. By podnieść ją na duchu postanowiono przysłać do niej młodego generała, który jako jedyny w kraju miał jeszcze siłę by walczyć. Jego charyzma potrafiła podnieść tłumy, był ostatnią nadzieją na to, że kraj podniesie się z popiołów. Gotów do walki i obrony nie tylko ludzi, ale też ich tożsamości. Siła jego słów i chart ducha były tak wielkie, że cesarzowa zgodziła się na kolejną bitwę. Ostateczne starcie, które miało podnieść, lub pogrążyć kraj. Postanowiła też, że tym razem nie zostanie w pałacu, sprzeciwiając się wszystkim doradcą stanęła razem ze swoimi wojownikami na polu bitwy. Jednak to, co zobaczyła było dla niej druzgocące. Ludzie mordowali się wzajemnie, odcinali sobie kończyny, podcinali gardła, a ani jedna, ani druga strona nie miała przewagi. I wtedy stało się coś, czego nikt nie mógł przewidzieć. Cesarzowa przemieniła się w ognistego ptaka, rozpostarła skrzydła i uniosła się w górę, a kiedy znalazła się w pełnych promieniach słońca zmieniła się w ognisty podmuch, który zmiótł z powierzchni ziemi wojowników obu armii, zamieniając ich w popiół.
Ilios odrodziła się w świątyni, tak samo jak za każdym razem. Podpisano porozumienie o wiecznym pokoju, nikt bowiem nie był przygotowany na to, że ognista cesarzowa zniszczy obie armie. Ryzyko kolejnej wojny i ognistego podmuchu przeraziło zarówno najeźdźców jak i mieszkańców Państwa Słońca. To jednak co się stało zaprowadziło pokój, a kraj nareszcie mógł zająć się odbudową. Jednak dla samej Ilios nie wszystko było takie proste. Jej cierpienie było tak ogromne, że dniami i nocami płakała zamknięta w swojej komnacie, a rządy nad krajem oddała swoim córką, które utworzyły Radę Tarczy Słonecznej i postanowiły podnieść kraj na nogi, by dać ludziom dobrobyt dawnych czasów. Jednak nie tylko sprawy państwa trapiły słoneczne córki. Ich serca martwił najbardziej stan matki, która z dnia na dzień pogrążała się w smutku co raz bardziej. Jedyne co mogły zrobić to modlić się każdego dnia do Prasmoka i Słońca by ten ulżył ich matce w cierpieniu. Mijały tygodnie, a modlitwy słonecznych córek stawały się co raz bardziej gorliwe, aż w końcu Prasmok usłyszał je i postanowił zlitować się nad Ilios. Zesłał do niej mędrca o złotych włosach i licu tak gładkim, jak tafla jeziora w bezwietrzny dzień, by ukoił cierpienia płaczącej cesarzowej. Minęło wiele dni, mędrzec opowiadał cesarzowej o innych światach i istotach żyjących na innych planach. Grał dla niej na flecie i czytał poezję. Zajmował jej czas rozmowami o filozofii i długimi spacerami po korytarzach pałacu. Roztoczył nad nią opiekę i poświęcał dla niej każdą wolną chwilę. Aż w końcu łzy cesarzowej przestały płynąć, a jej serce odzyskało dawną równowagę. Zakochała się w mędrcu, a on w niej. Cesarzowa wróciła na tron, lecz pozostawiła sobie Radę Tarczy Słonecznej i od tamtej pory zawsze mogła liczyć na córki. Kilka lat później stało się coś, co zadziwiło nawet samą cesarzową. Ze związku jej i mędrca miało narodzić się dziecko, a ona czuła, że życie, które nosi pod sercem będzie niezwykłe i inne niż jej poprzednie dzieci. Czuła to całą sobą, lecz inność potomka wcale nie napawała jej strachem. Wiedziała, że to dziecko przyniesie jej radość i spokój.
Przyszedł czas porodu i dopiero wtedy Ilios poczuła, że przyjście na świat tej małej istoty będzie okupione bólem i cierpieniem. Krzyk cesarzowej wypełniły mury pałacu, kiedy wybiła północ. Kobieta zaczęła rodzić. Kiedy słońce wstawało i wyglądało zza horyzontu wydawało się, że dziecko nie przyjdzie już na świat żywe. Mijały kolejne godziny. Ilios cierpiała tak mocno, że czuli to wszyscy mieszkańcy pałacu. Wybiło południe, a ostre promienie słońca padły wprost na łoże rodzącej kobiety. I stało się. Po wielu godzinach na świat przyszła piękna, zdrowa, złotowłosa dziewczynka, a jej niemowlęcy płacz ukoił cierpienia nie tylko jej matki, ale też całego dworu. Nazwano ją Aya – to znaczy ta, która przychodzi by dać ukojenie. Gdy tylko niemowlę złożono w ramionach matki, ta poczuła, że wreszcie nadszedł dla niej czas spokoju. Nikt nie musiał jej tego mówić, ona po prostu wiedziała, że któregoś dnia, ta istota zostanie jej następczynią, a Ilios będzie mogła przekazać jej swój dar. I tak też się stało.
Ilios przez sto długich lat nauczała swoją najmłodszą córkę. A z dniem jej setnych urodzin udała się z nią do świątyni i przekazała jej dar wieczności. Oddała jej możliwość przemiany w feniksa i rządy nad krajem, a sama stała się wreszcie śmiertelna, choć długowieczna. W czasie kiedy Aya dorastała, Ilios kazała wybudować pałac i świątynie na jednej z wysp, oddalonej o tygodnie drogi od Państwa Słońca i tam właśnie udała się, kiedy oddała władzę córce, by w reszcie odpocząć i oddać się w ręce Prasmoka, kiedy przyjdzie na to czas. Od tamtej pory raz na pokolenie, w rodzie Solaris miało rodzić się dziecko, które stawać się miało następczynią tronu. A dziecko to rodzić się miało w bólach i przychodzić na świat w południowych promieniach słońca.
Ja jestem takim dzieckiem, a moja matka już dawno odpłynęła na Bursztynową Wyspę, zostawiając na moich barkach nasz kraj. Urodziłam się ponad trzysta lat temu, a kiedy ukończyłam pierwszy wiek, matka oddała mi we władanie ukochany kraj, lecz nie wiedziała wtedy, że przyjdzie mi uciekać daleko, daleko poza granicę Słonecznego Państwa.
Urodziłam się jak wszystkie moje siostry ze złotymi włosami i tęczówkami w kolorze bursztynu, lecz na mojej dłoni, tak jak na dłoniach wszystkich cesarzowych widniało znamię w kształcie słońca, które rosło wraz ze mną. Moja matka kochała mnie mocno i okazywała to kiedy tylko miała okazję. Wykształciła mnie i nauczyła wszystkiego co sama wiedziała. Opowiedziała o naszym rodzie i nauczyła mnie, że bez względu na wszystko mam być dumna z tego kim jestem. Poznałam całą historię naszego kraju, imiona wszystkich moich przodków i ich dzieje. Poznałam tajniki rządzenia krajem i armią. A nauka szła mi niezwykle szybko. Mój ojciec był wojownikiem i choć matka była temu przeciwna nauczył mnie walczyć. Wytrenował nie tylko moje ciało, ale też duszę, by nie ulegała pod naporem innych. Był charyzmatycznym i potężnym człowiekiem, który motywował mnie do tego bym pokonywała kolejne przeszkody, jakie stawiał mi na drodze. Był moim ojcem, przyjacielem i mistrzem.
Kiedy objęłam rządy nie sądziłam, że będzie to tak trudne. Chciałam tylko by mój kraj żył w porządku i spokoju, by rozwijał się a ludzie w nim żyli dostatnio. Ufałam tym, który mnie otaczali i nie spodziewałam się, że moi najbliżsi mnie zdradzą.
Rządziłam zaledwie 50 lat. W moim przypadku, kiedy wiem, że moje życie będzie trwało lat tysiące, te pięć dekad wydawało się niezwykle krótkie. Nie miałam pojęcia, że moje siostry wraz z moimi doradcami planują zamach stanu. Nim się spostrzegłam leżałam uwięziona w lochach. Sprowadzili czarodziejów ognia. Dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Zakuto mnie w ogniste kajdany, które nie pozwalały mi umrzeć i odrodzić się, by uwolnić. Kraj pogrążył się w wojnie domowej, a rządy objęła moja najstarsza siostra. Przeciwnicy i zwolennicy nowego ustroju ścierali się w krwawych bitwach. Część wojowników stanęła po stronie starych rządów. Mijały tygodnie i choć o tym nie wiedziałam, moi zwolennicy robili wszystko by mnie uwolnić, lecz kiedy to już się stało mój kraj był już ruiną. Nie zostało nic prócz zgliszczy. Zabito wszystkie moje siostry, wyrznięto cały dwór. Moi poddani wymordowali się wzajemnie. Została garstka wojowników, którzy uwolnili mnie z lochów, zabijając wcześniej czarodziejów, którzy zakuli mnie w ogniste kajdany. To był koniec. Koniec mojego ludu. Stałam w ruinach pałacu, który od tysięcy lat był domem mojego rodu i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Może i byłam cesarzową, lecz nie miałam już czym rządzić. Początkowo chciałam popłynąć na Bursztynową Wyspę, ale kiedy pomyślałam, że będę musiała stanąć twarzą w twarz z moją matką, poczułam, że nie mogę tego zrobić, że nie dam rady.
Udałam się więc na północ. Przybrałam ognista formę i postanowiłam odejść jak najdalej. Leciałam wiele dni, aż w końcu pode mną pojawiły się miasta, mijałam jedno po drugim, a kiedy wreszcie poczułam, że nie dam rady przebyć więcej drogi wylądowałam. Trafiłam do miasta zwanego Rapsodią i pod postacią feniksa udałam się do pałacu by prosić o azyl. Mam dar przekazywania wspomnień, pokazałam więc je królowej, a ona pozwoliła mi zostać pod swoją opieką…