Oglądasz profil – Karasu

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Karasu Kaminari
Rasa:
Tygrysołak
Płeć:
Mężczyzna
Wiek:
15 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Wokół żelaznej powłoki, posiadającej tu i ówdzie srebrne, drobne ślady, tli się delikatna, szmaragdowa poświata aury. Słychać wokół niej trzaski płomieni, a także łatwo spostrzec drobne pojawiające się iskierki. Towarzyszy temu też przyjemne ciepło niosące za sobą zapach tygrysiej sierści. Powierzchnia jest dość twarda, wygina się ochoczo i z dużą łatwością. Na krańcach jest posiada ostre zakończenie, jednak wyżej jest dość gładka. W smaku łagodna jednakże mocno lepi się do języka i podniebienia.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Karasu
Grupy:
Płeć gracza:
Mężczyzna

Skontaktuj się z Karasu

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
8
Rejestracja:
9 lat temu
Ostatnio aktywny:
9 lat temu
Liczba postów:
3
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Księga Boskich Praw
(Posty: 2 / 66.67% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
Prośby o napisanie aury
(Posty: 1 / 33.33% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile

Brak profili posiadających połączenia.

Atrybuty

Krzepa:silny
Zwinność:zręczny, bardzo szybki, dokładny
Percepcja:wyostrzony wzrok, wyostrzony węch
Umysł:bystry, ineligentny
Prezencja:charyzmatyczny

Umiejętności

Władanie Bronią Białą (Miecz)Opanowany
PływaniePodstawowy
PrzetrwaniePodstawowy
WspinaczkaPodstawowy
AnatomiaPodstawowy
AktorstwoPodstawowy

Cechy Specjalne

Zmiana kształtuDar
Dar pozwalający przemienić się w humanoida, zwierzę lub hybrydę.
Atak tygrysaZaleta
Precyzyjna i zabójcza sekwencja - skok, zwarcie, przytrzymanie i ostatecznie rozszarpanie przy użyciu ostrych pazurów i masywnych szczęk.
Rozmowa ze zwierzętamiZaleta
Zaleta pozwalająca tygrysołakowi rozmawiać ze zwierzętami.
KlątwaKlątwa
Osoby o słabej odporności ugryzione przez tygrysołaka mogą zarazić się likantropią.

Magia: Intuicyjna

OgniaUczeń

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Lekko dziki, opanowany i posiadający nerwy ze stali. Te trzy cechy pewnikiem najlepiej go opisują. Ma tendencje do ignorowania osób z uprzedzeniami. Nienawidzi nietolerancji, choć na nią nie reaguje. Znajomość z Karasu jest bezpośrednio związana z lojalnością. Poznając go, nie należy zapominać o fakcie, że chłopak nie ma skrupułów. Jeśli ktoś zagraża jego bliskim, chłopak bez wahania go zabije lub ciężko porani. Byleby ochronić swoich przyjaciół. Ów przypadłość najpewniej powiązana jest z jego mistrzem, który wielokrotnie powtarzał mu, że wojownik, porzucający swoich towarzyszy jest złem wcielonym. Uważa, że życie osób, które dla nas coś znaczą, jest najważniejsze. Ogromna pewność siebie i wiara w swoje możliwości powodują, że bywa arogancki. Ma w sobie również mnóstwo dumy. Przygwożdżony do ziemi, ze sztyletem przy szyi, nie będzie błagał o litość. Z uśmiechem na twarzy splunie na oponenta, czekając na wyrok.

Wygląd

Jasna cera chłopaka i czerwone, roztrzepane włosy doskonale się ze sobą komponują. Równie czerwone, bystre oczy mimo tak młodego wieku, hardo spoglądają na otaczający je świat. Warto również napomknąć, że chłopak posiada tygrysie uszy, ogon i kły, które jasno wskazują na jego pochodzenie. Karasu ma ostre rysy twarzy. W jego postawie można zauważyć brak lęku, niezgrabności czy jakichkolwiek przypadłości, które wskazywałyby na to, że jest "słaby". Jego postura stale pozostaje prosta i z lekka dzika, jak przystało na tygrysołaka. Nastolatek posiada metr siedemdziesiąt sześć wzrostu, co czyni go niezwykle wysokim jak na jego wiek. Pewność siebie emanuje od niego na dobry kilometr. Należy również napomknąć o fakcie, że Karasu dba o swoją sylwetkę i kondycję niemal codziennie. Stąd wyraźny zarys mięśni pod jego ubraniem, choć nie są one szczególnie eksponowane. Plecy chłopaka zdobią trzy blizny, wyglądające jak uderzenie szponów, lecz sprawa była zupełnie inna. Na ciele chłopaka można zauważyć czarne linie, które układają się podobnie jak sierść tygrysów. Karasu zazwyczaj obwiązuje swoje włosy szarą chustą, aby mu nie przeszkadzały. Brzuch chłopaka, z niewiadomych nikomu przyczyn, otaczają bandaże, których czerwonooki nigdy nie zdejmuje. No chyba, że są już stare i należałoby je zmienić. Od nadgarstków po łokcie chłopaka również są bandaże. To samo z nogami, gdyż od kostek po kolana chłopak je obwiązuje bandażami. Karasu zazwyczaj nosi jedynie brązowe spodnie, które kończą się podtrzymywane przez... bandaż. Chłopak nienawidzi butów i uważa je za kompletnie zbędne i niewygodne, toteż nigdy ich nie nosi i bynajmniej nie zamierza. Czasem oprócz spodni i bandaża można go również zauważyć w prostej narzutce bez rękawów, w kolorze czarnym.

Historia

Pozornie można rzec, iż dzień ten zapowiadał się nader fantastycznie. Otóż na świat właśnie miały przyjść dzieci pary, której miłość jest tak wielka, że można ją uznać niemalże za zwykłą bajkę. Zaraz... dzieci? Otóż to! Na świat zawitają bliźniaki! Naomi w pewnym momencie zaczęła rodzić, oczywiście przez cały poród towarzyszył jej mąż - Josuke. Za drzwiami natomiast stał brat Josuke, Taii razem ze swym czteroletnim synem, Takeru. Chłopiec był niezwykle szczęśliwy, gdyż już wkrótce na świat przyjdzie jego kuzyn i kuzynka. Albo dwóch kuzynów, a może dwie kuzynki? Toteż zniecierpliwiony wypytywał ojca o wszystko, co z dziećmi jest związane. Począwszy od tego skąd się biorą, wprawiając tym Taii'a w szał. W tym samym czasie po izbie rozległ się płacz noworodka.
- Gratuluję państwu! Macie zdrowego synka - odezwała się zielarka z miłym uśmiechem podając rodzicom płaczącego chłopca. Josuke bez wahania odebrała dzieciątko od kobiety i zaczął je uspokajać, lecz okazało się, że to jeszcze nie koniec. Choć połowa sukcesu już za nimi. Po dłuższym czasie na świat przyszła również i bliźniaczka malca. Tym razem zielarka nie odezwała się. Jedynie podała kobiecie oboje dzieci i z delikatnym uśmiechem wyszła z pomieszczenia. Josuke w tym czasie wpuścił do pomieszczenia swego młodszego brata i jego syna, który błyskawicznie podbiegł do łóżka, na którym siedziała zmęczona Naomi i zaczął zasypywać ją pytaniami.
- Ciociu! To chłopczyk i dziewczynka? Czy dwóch chłopców? A może dwie dziewczynki? Jakie mają imiona? Czemu nie mają zębów? - mówił bez wytchnienia Takeru, którego uciszył dopiero cichy śmiech dorosłych. Najwyraźniej wszystkich rozbawiła ciekawość czterolatka.
- Karasu to imię będzie do niego pasować - mruknął cicho Taii, wpatrując się w chłopca, którego głębokie, czerwone oczy przyciągały do siebie. - Dla małej... Honami?
- Karasu i Honami? Interesujące imiona, ale jednocześnie niezwykle piękne. Zgadzam się. Co o tym sądzisz, skarbie? - odezwał się Josuke, zerkając na żonę i bliźniaki. Kobieta jedynie spojrzała po kolei każdemu z nich w oczy, aby następnie uśmiechnąć się czule i delikatnie pogłaskać śpiące noworodki.
- Witajcie w rodzinie, Karasu, Honami.
Nikt jeszcze nie wiedział, jak skończą się te błogie, rodzinne chwile...

Sześć lat później...
- No maluchy, czas, żebyście nauczyli się porządniej walczyć - rzucił Jin. - Jako że to mnie przypadło bycie waszym mistrzem, to nauczę was najszlachetniejszej walki, jaką znam. Zostaniecie szermierzami, katana stanie się przedłużeniem waszego ramienia i jednocześnie waszą duszą. Magia będzie wam pomagać, ale to miecz będzie zadawać śmiertelny cios. A jako, że jesteście we dwójkę, to będzie walczyć bliźniaczymi mieczami - wręczył im dwa ćwiczebne miecze. - Zaczniemy od razu. I nie był wykład, lecz pokaz przydatnych ruchów, podstaw, postaw i całej masy tego typu pierdół. Widocznie to całe mędrkowanie i opowiadanie przyszło mu z wiekiem...
Po czterech miesiącach intensywnego treningu przyszedł czas na pierwszy prawdziwy sparing. Ubrane były tylko w kimona, bez żadnych ochraniaczy, by oswoić się z bólem, jak to ujął Jin. Zasady były proste - pojedynek kończył się, gdy jedno obezwładniło drugie, któreś się poddało lub stało się coś poważnego. Walka zaczęła się szybko - drewniane katany szybkim ruchem zostały skrzyżowane, wydając z siebie przy tym głuche puknięcie. Stawiająca w tym momencie na siłę Honami naparła na brata, Karasu jednak, przewidując, co się święci, prostym ruchem odparował zbliżający się cios. Sam wykonał szybkie cięcie z góry, sztych w, jak się wydawało, odsłonięte miejsce i wykonane z obrotem uderzenie kończące, wszystko jednak było zablokowane prostymi ruchami. Widać było, że oboje uważali na codziennych zajęciach. Wyglądało na to, że walka długo się pociągnie, ale tak nie było - pod koniec trzeciej minuty ich pojedynku Karasu wytrącił siostrze miecz z rąk, i szybkim ruchem przysunął jej ostrze swojej katany do gardła.
- Jestem pod wrażeniem dzieciaki - skomentował Jin. - W tak krótkim czasie nauczyliście się tak wiele, to doskonale! Skoro już opanowaliście podstawy szermierki to czas na kolejny etap. Teraz zaczniemy naukę magii ognia, którą kiedyś będziecie się wspomagać jako szermierze!
Przez kolejne lata ich życie wyglądało tak samo. Spędzanie czasu z rodziną, wspólne zabawy i w końcu treningi pod okiem Jin'a. Ich mistrza, a zarazem autorytetu. Wiesz, co jest najzabawniejsze? To, że ich "mentor" nie jest tym, za kogo się podaje i nigdy nim nie był, ale gdy nasi bohaterowie to zrozumieli, było już zbyt późno. Stanowczo zbyt późno.

Pięć lat później...
Pewnej pięknej zimowej nocy biegły przez pole dwie postacie. Dziewczynka i chłopiec. Bliźniaki o tak samo czerwonych włosach i tak samo czerwonych oczach. Podczas jednego ze swych wspólnych treningów zasnęli i teraz musieli szybko wracać do domów. Oby tylko rodzice się na nich wściekli.
- Już niedaleko! - krzyknęła Honami do brata, który o dziwo zatrzymał się przerażony. - Co jest, Karasu? Boisz się, że dostaniemy wykład? - spytała, odwracając się w stronę rudego.
Chłopak jedynie pokręcił głową i drżącą ręką wskazał na ich dom, który teraz zdawał się opuszczony. Wszystkie światła były zgaszone, a z wnętrza domu, które powinno być wypełnione ludźmi, ponieważ mieli zjazd rodzinny*, nie dobiegały do nich żadne odgłosy.
 - To dziwne... - wyszeptał ze strachem i szybko zaczął biec w stronę domu, trzymając w ręku drewnianą katanę. 
Honami dopiero w tamtym momencie zdała sobie sprawę, że rzeczywiście jest zbyt cicho i szybko pobiegła za bratem. Gdy dobiegli do domu, szybko otworzyli drzwi i wpadli do budynku, lecz przy wejściu do salonu stanęli jak słupy soli. Tego widoku nigdy nie zapomną. Ich mistrz, mężczyzna, który nauczył ich tak wiele, był mordercą! I teraz stał, trzymając swoje ostrze w ciele ich ukochanej matki, lecz kobieta po chwili osunęła się martwa na ziemię. Honami otrząsnęła się i złapała matkę, wtulając się w nią z głośnym płaczem. W tym momencie zapomniała o całym świecie. Karasu natomiast upuścił katanę, która z cichym stukotem zderzyła się z podłogą. Nie mógł uwierzyć w to co widzi, lecz gdy jego "mistrz" zaczął uciekać, nie wytrzymał i w biegu złapał stary miecz ojca, wybiegł za Jin'em. W tym momencie pragnął jego śmierci jak niczego innego. Biegli tak przez dobre dziesięć minut, gdy nagle były nauczyciel bliźniaków zatrzymał się i odwrócił w stronę Karasu, który wykorzystując okazję, rzucił się na niego. Bez skutku, gdyż mężczyzna prostym kopnięciem posłał go kilka metrów w tył. Czerwonooki szybko podniósł się i chwyciwszy miecz w obie dłonie, przybrał pozycję do walki. Pozycję, której nauczył go ten człowiek. Ten, który zabił jego rodzinę!
- Jesteś zbyt słaby, by móc się ze mną mierzyć - powiedział chłodno Jin. - Mimo, że nie masz żadnych szans, chcesz walczyć? Jakież to żałosne!
Choć był środek zimowej nocy, było naprawdę jasno, a pomimo padającego śniegu ani jeden, ani drugi nie odczuwał zimna. W żyłach młodszego buzowała adrenalina, w ogromnych wręcz ilościach pompujące ją serce rozprowadzało hormon do każdego punktu w ciele. Drugi zaś ciepło ubrany, nie mógł odczuwać zimna. Wiedzieli, że całe zaufanie, jakim siebie darzyli, odejdzie w zapomnienie, ustępując miejsca nienawiści i chęci zemsty, oczywiście od strony Karasu, gdyż Jin'a ta sprawa nie obchodziła. Karasu zacisnął zęby.
- Sądzisz, że takimi słówkami mnie powstrzymasz?! - krzyknął wściekły. - Zabiłeś moją rodzinę! Ty, któremu ufali! Uważałem cię za autorytet, a ty okazałeś się mordercą! I jeszcze śmiesz mi mówić, że mam nie walczyć?! Pomszczę swoją rodzinę! Ja... zabiję cię!
Ruszył na białowłosego z głośnym krzykiem. Walka od razu nabrała szybkiego, pchnięcia, cięcia, podcięcia, czyste i nieczyste zagrywki sypały się gradem z obu stron. Widać było, że w tańcu się nie pieszczą, interesowała ich tylko wygrana. Przewagę miał Jin, był silniejszy i miał lepszą technikę oraz wyraźną przewagę w postaci lat doświadczeń, Karasu był jednak nieco szybszy i właśnie ten aspekt ratował go przed porażką. Walka miała prosty schemat: jeden atakował długą serią ciosów, drugi bronił się w miarę możliwości i wyczekiwał momentu przejścia zmiany obrony w ofensywę. Co chwilę również w ruch szła magia. Nie będę opisywał jednak całej walki, bo zajęłoby mi to zbyt dużo czasu, miejsca i liter. Opiszę więc to, co było ważne - zakończenie.
Karasu przeszedł w ofensywę totalną. Atakował jak natchniony, ciął przed siebie tak mocno i tak wyrafinowanie, że Jin miał spory problem, by nadrobić to swoją szybkością. W pewnym momencie Jin wyprowadził nieprawdopodobną kombinację. Zaatakował z lewej cięciem na prawą, pociągnął to z powrotem, po skosie, dociągając to na wysokość głowy, wyrzucił miecz w powietrze, kopnął Karasu w splot słoneczny, wybijając mu powietrze z płuc i wytrącając z równowagi, złapał miecz, obrócił go dookoła siebie i już miał zadać decydujący cios, lecz w ostatniej chwili Kaminari podniósł miecz do gardy. I w tym momencie stało się coś niesamowitego - miecz Karasu rozprysł się od siły uderzenia, a ten cudem uskoczył przed ciosem dawnego mistrza. Odtoczył się na bok i wciąż trzymając w rękach szczątki katany, wyskoczył w powietrze i rozciął Jin'owi policzek. Ten jednak odsunął się, nie pozwalając mu na większe uszkodzenia ciała i wykonał ostateczne cięcie na plecy ucznia, które po chwili przyozdobiła długa, mocno krwawiąca rana, lecz nie był to koniec walki, gdyż dodał jeszcze dwa takie ciosy...
- Tak myślałem - rzucił i odwrócił się w stronę lasu. - Jesteś słaby i żałosny. Nic dziwnego, że nie byłeś żadnym wyzwaniem. Miałeś wiele okazji, by zakończyć pojedynek i ich nie wykorzystałeś. Głupota... Nie skończę jednak z tobą teraz, w tym momencie. Nie byłaby to żadna frajda, pozbawić życia przeciwnika, który nie miał żadnej szansy wygranej. Rośnij w siłę, a gdy staniesz się na tyle potężny, sam cię znajdę - rzucił na odchodnym. Karasu nie widział go od tego czasu. Kilka minut później osunął się nieprzytomny. Nie wiedział, co się wydarzyło, lecz medyczki wyjaśniły mu, iż znalazł go patrol i natychmiast przyniósł do szpitala. Gdy Kaminari zapytał o swoją rodzinę, doznał szoku. Jego rodzina już została pochowana, lecz najwidoczniej Jin miał wspólników, którzy porwali jego ukochaną siostrzyczkę. Od tamtego dnia niegdyś radosny chłopak, ukrył swoje uczucia, przybierając przy ludziach maskę obojętności bądź totalnego spokoju. W rzeczywistości zaś miał jedynie trzy cele:
 1. Stać się silniejszy.
2. Odnaleźć Honami.
3. Zabić Jin'a.
Przez kilka długich tygodni kurował się w szpitalu, a gdy przyszedł dzień, w którym odzyskał pełnię sił, pierwszą rzeczą, którą zrobił, było odwiedzenie cmentarza. Po raz pierwszy od dłuższego czasu pozwolił swoim uczuciom wyjść na światło dzienne i rozpłakał się niczym małe dziecko. Nie miał pojęcia, ile czasu tam siedział, lecz wiedział tylko jedną rzecz. Tamtej nocy jego ścieżka się zmieniła. Na gorsze czy też na lepsze, tego nie było mu dane wiedzieć. Jedenastolatek podniósł się z klęczek i z oczami, zasłoniętymi przez grzywkę, odwrócił się tyłem do nagrobków.
 - Pomszczę was i odnajdę Honami, przysięgam! - powiedział jeszcze i odszedł, aby zacząć wypełniać swoje cele.

Cztery lata później
Przez ostatnie cztery lata życie Karasu drastycznie się zmieniło. Stracił rodzinę, jego siostrę porwano, mistrz okazał się mordercą. I niby co ma teraz zrobić? Jeszcze bez broni, bo jego jedyną bronią był drewniany miecz ćwiczebny, który gdzieś mu się zapodział, gdy jeszcze leżał w szpitalu po walce z Jin'em. Teraz zaś podróżował po świecie, szukając ukochanej siostrzyczki, lecz ani razu nie mógł natrafić na trop porywaczy, choć może to się wkrótce zmieni...

*zjazd rodzinny: Takeru,Taii, Naomi, Josuke, Karasu i Honami - cała rodzinka
  • Najnowsze posty napisane przez: Karasu
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: Prośby do Pani Losu
    Cóż jako, że jestem tutaj nowy i nadal niezbyt orientuję się w tutejszych realiach(o dziwo O.o), a partnera do wspólnego pisania ni ma, proszę Panią Losu o poprowadzenie mi jakieś małej bądź większej przygody! …
    314 Odpowiedzi
    148290 Odsłony
    Ostatni post 9 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: Prośby o napisanie aury
    W takim razie tygrys prosi o aurę I jeśli ma to znaczenie to moje imię i nazwisko oznaczają: Kaminari - błyskawica, ze względu na poniekąd zimny, wyrachowany charakter postaci. Karasu - kruk, uznawany za symbo…
    1515 Odpowiedzi
    682713 Odsłony
    Ostatni post 9 lat temu Wyświetl najnowszy post