Na Dalekiej Północy życie jest trudne, a słabe jednostki nie przeżywają. Taką właśnie istotą był Iscar, który pomimo starań rodziców nie nadawał się ani na łowcę, ani na wojownika. Młody elf zawsze był słaby i mało wytrzymały a każda próba nauczenia go walki lub posługiwania się bronią kończyła się tragedią. Inni go wyszydzali, lecz nie tylko przez postawę i brak bojowych zdolności. Matka nie mając zbytnio co z nim zrobić, chciała go nauczyć typowo kobiecych zajęć, by jakoś jednak przydał się wiosce. Nauczył się tylko szyć. Nie potrafił nawet nic ugotować, urodził się bez zmysłu powonienia i całkowicie pozbawiony smaku. Inne elfy uważały go za pasożyta i utrapienie, które jest im niepotrzebne. Po dosyć długim czasie znaleziono coś, do czego Iscar się nadaje. A mianowicie, rzeźbiarstwo. Twory młodego Mourna, zarówno w kości, jak i w kamieniu były dosyć ciekawym towarem dla innych elfów. Nawet nimi handlowały z innymi mieszkańcami Północy.
Miał bardzo surowego ojca, który często go bił. Zazwyczaj, gdy wszystko to było jednak zręczną mistyfikacją. Iscar nie był prawdziwym elfem, a za drzwiami jego domu działo się coś... niepokojącego. Powodem tego wszystkiego była matka Iscara. Wiele lat wcześniej pewna Pokusa omamiła elfa, czego efektem było dziecko. Urodziło się ledwo żywe i słabe. Ojciec w pełni oddany swej partnerce był nawet gotów pozbyć się dziecka, lecz Pokusa zakazała mu tego. Iscar, dzięki tej dziwnej mieszańce krwi krążącej w jego żyłach wykazywał duży potencjał magiczny, który jego matka postanowiła wykorzystać. Pod przykrywką zwykłego życia, uczyła swego syna magii. Najlepsze efekty osiągał z Kręgu Bytu, magii śmierci. Z wiekiem stawał się także coraz bardziej charyzmatyczny i przystojny. Wszystko dzięki krwi i wpływowi matki.
Pewnego dnia rodzice zabrali syna daleko od wioski do jaskini głęboko pod lodem, na miejscu czekało na nich kilka ciał. Umiejętności Iscara w nekromancji były już na dosyć wysokim poziomie, lecz według matki potrzebował także wiedzy z zakresu anatomii. Miała na syna mocny wpływ więc gdy kazała mu zająć się ciałami, zrobił to bez szemrania. Chodzili tam codziennie a młody elf ciał i zszywał ciała oraz wykonywał wraz z matką różne rytuały i ćwiczył swe nekromantyczne zdolności. Po pewnym czasie zaczęli zostawiać go tam samego, co było ich największym błędem. Matka chciała zrobić z syna posłuszne narzędzie, lecz nie przewidziała tego, że on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kim ona jest. Jednej nocy widział, jak przybrała swą prawdziwą postać, lecz wciąż posłusznie robił to, co mu każe.
Otrzymał od matki kilka poleceń i został w jaskini sam. Nie czekając wiele, zabrał się do pracy, miał zaledwie jedną noc, by uciec. Jego ojciec był już stracony, został zbyt opętany przez tę chorą miłość. Iscar rozpruł kilka przygotowanych wcześniej ciał i zaczął zszywać je ze sobą. Był pewien, że ojciec będzie bronić matki, a zwykłe ożywione zwłoki nie dałyby mu rady. Był zbyt silny. Godziny mijały i coraz więcej nici zostało zużytej. Coraz więcej skóry zostało połączonej. I coraz więcej kończyn walało się po ziemi. Gdy po kilku godzinach skończył, pozostał ostatni krok. Ożywić twór. Przystąpił więc do przywołania kilku dusz, które umieści w swym...dziele.
Rankiem rodzice wrócili do jaskini i zastali Iscara siedzącego na stosie powykręcanych ciał. Matka spojrzała na niego gniewnie, a ojciec stał otępiały. Nim kobieta zdążyła coś powiedzieć, stos ciał się poruszył. Gargantuiczny twór, złączony ze zszytych elfich ciał i kilku zwierząt.
-Zabij. - mruknął cicho, a jego tęczówki zwęziły się. Nieumarły twór podniósł się, podpierając dwoma z pięciu ramion i zamachnął się na matkę Iscara. Natychmiast między nią a monstrum wskoczył ojciec elfa, wbijając miecz w ramię potwora. Kilka szwów natychmiast puściło i rozsiewając wokoło smród zgnilizny. Walka nie trwała długo, potwór atakował tylko Pokusę, która przez zagrożenie przyjęła swój prawdziwy kształt a starszy elf ciał nieumarłego, gdy tylko miał okazję. Ataki mieczem przynosiły skutek, szwy puszczały, a cały twór tracił sprawność ruchów, do tego stopnia, że w pewnym momencie upadł na ojca Iscara, przygniatając go i łamiąc mu kości. Młody Mourn zszedł z drgającej jeszcze kupy mięsa i zbliżył się do matki. Ta cofnęła się przestraszona, lecz wciąż wściekła na syna. Nie mogła uwierzyć, że się jej sprzeciwił. Rzuciła się do ucieczki, znów przybierając wygląd lodowej elfki, a Iscar ruszył za nią.
Niewiele później trafili do wioski, gdzie kobieta zaczęła krzyczeć o tym, co zrobił jej syn. Jego aura oraz diabelskie oczy świadczyły na jego nie korzyść. Niektóre z elfów zbliżyły się do niego, lecz nie na tyle, by zrobić mu krzywdę. Kilka z ciał martwych elfów dotarło do wioski wraz ze swym panem i skutecznie go broniło, lecz nieumarli nie atakowali innych elfów. Tylko osłaniali Iscara. Pokusa, wciąż pod postacią elfki schroniła się w domu, lecz i tam syn ją złapał. Doszło między nimi do szarpaniny, podczas której zerwał jej z palca pierścień. Na zewnątrz elfy poradziły sobie z nieumarłymi i wpadli do domu Mourn'ów. Matka Iscara podczas walki z synem przyjęła swój prawdziwy wygląd, co zszokowało elfy. Pokusa wykorzystała to i zbiegła z wioski. Po długich wyjaśnieniach Iscara elfy zrozumiały, że przez wiele lat były okłamywane przez tę kobietę a Mourn, podobnie jak jego ojciec byli ofiarami.
Gdy elfy odkryły jaskinie, w której Iscar trenował swe nekromantyczne zdolności, byli przerażeni. Dowiedzieli się też, gdzie znalazły się zaginione elfy. Pokusa musiała kusić mężczyzn, a potem ich zabijać, by dostarczyć synowi surowca do ćwiczeń. Pochowali wszystkich z żalem i smutkiem. Iscar nie przybył na pogrzeb, podczas gdy wioska opustoszała, zabrał on najpotrzebniejsze rzeczy. Wszystko zapakował w torbę, którą znalazł u matki, po czym opuścił wioskę, nie żegnając się z nikim.