Gdyby ktoś kiedykolwiek znalazł się przelotem nad szczytami Fellarionu i pociągnął nosem, wśród pędzącego wichru byłby w stanie wyczuć wyraźne nuty zapachowe, które zdecydowanie nie kojarzą się z czystym górskim powietrzem. Wszystkie te zapachy pochodzą z warsztatu perfumiarskiego Wintermightów, słynącego z niezwykłego doboru produktu do klienta. Prowadziło go małżeństwo: Ambraen i Mynth. Dobrali się jak w korcu maku, gdyż Ambraen miała niezłego nosa do składników, natomiast Mynth miał talent do prowadzenia biznesu oraz pracy z klientami. Najwyraźniej te cechy były tak silne, że urodzony z ich związku Auris zebrał je i połączył w sobie. Rodzice dali mu ciepły i pełen miłości dom, a także wychowanie przyszłego dziedzica rodzinnego interesu. Na szczęście Auris był dzieckiem skorym do nauki, chętnie przebywał w warsztacie z matką, gdzie wśród rozmaitości zapachów oraz przy obsłudze prasy do olejków zbierał lekcje o wyrabianiu perfum, a za ojcowskim kontuarem uczył się jak słuchać ludzi, zarówno po to by wychodzili ze sklepu zadowoleni, ale także aby pomagać im rozwiązywać ich problemy. Każdy wykład chłonął całym sobą i nie mógł doczekać się by zastosować to w prawdziwym życiu.
Pierwsze spotkanie
Odkąd pamiętał bawił się wiatrem. Był w stanie zdmuchiwać płomyki świec znajdujące się u sufitu domu jeszcze jako dwulatek, a jako sześciolatek robić psoty rodzinie i sąsiadom przesuwając małe przedmioty i zaśmiewając się na widok zdezorientowanych dorosłych goniących za łyżką lub inną akurat potrzebną rzeczą. Rodzice zdecydowali, że gdy skończy 10 lat poślą go na nauki do Vernijskiej akademii, by jego talent nie poszedł na marne. Aby te lata nie upłynęły na bezczynności podarowali mu księgę, w której opisane były podstawy magii powietrza i formy jej ujarzmiania. Chłopiec, kiedy tylko nie przebywał u rodziców na naukach, ćwiczył często. Skutki samodzielnej nauki bywały raz lepsze raz gorsze, wiadomo, bez mentora nie jest prosto. Któregoś razu próbował wprawić w ruch spory stóg siana. Z początku nie wychodziło mu to wcale, czytał instrukcje, jednak wielokrotne porażki sprawiały, że był coraz bardziej zirytowany. W końcu trzasnął książką o ziemię i czerwony ze złości machnął rękami wkładając w ten gest całe swoje niezadowolenie. Stóg poleciał, ale jaki to był lot: przebył w powietrzu dobrych kilka metrów, aż z impetem wpadł na dziewczynkę niosącą zakupy z pobliskiego targu. Okrzyk zaskoczenia został stłumiony przez siano, ciało zostało przygwożdżone do ziemi i dało się jedynie zobaczyć część jej niebieskich skrzydeł. Auris przerażony podbiegł do niej i zaczął pospiesznie odgrzebywać siano, aż wyłoniła się spod niego jego rówieśniczka. W jej dwukolorowych oczach pojawiły się łzy, które płynęły przez cały czas, kiedy chłopiec usuwał resztki stogu z jej włosów i pomagał wstać. Było mu bardzo wstyd z powodu zaistniałej sytuacji, zaczął więc rozmawiać z dziewczynką i zbierać zakupy, które wypadły jej z torby. Kiedy widział, że przestała płakać, ale nadal jest jej smutno, zebrał całe swoje współczucie, przytulił ją i wyszeptał “Przepraszam, nie chciałem rzucić w Ciebie tym stogiem”. Poczuł jak jej drobne rączki obejmują go za szyję i usłyszał “Wybaczam Ci, już wszystko dobrze, wystraszyłam się”. Zaproponował, że odprowadzi ją do domu (ojciec uczył go, że wobec kobiet należy być gentlemanem, chciał w końcu wiedzieć jak to jest). Po drodze rozmawiali: o rodzicach, o świetnych miejscach na kryjówki, o przeczytanych książkach. W końcu dotarli pod dom niebieskoskrzydłej. Auris oddał jej zakupy i już mieli się, żegnać, lecz zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia jak jego nowa znajoma ma na imię. “Ziraya” odrzekła w odpowiedzi na pytanie, pomachała mu i pobiegła do domu. Auris poszedł w swoją stronę, lecz nie wiedział, że losy jego i Zirayi właśnie się połączyły.
Czy to jest przyjaźń, czy może kochanie?
Lata mijały, chłopak uczył się już w akademii, gdzie rozwijał swoje magiczne zdolności. Perfumiarskich lekcji również nie zapomniał, opracowywał swoje własne zapachy, gdyż rodzice pozwalali mu już obsługiwać warsztat, a także próbował znaleźć zastosowanie magii powietrza w zawodzie. Jako czternastolatek wydał pierwszy autorski zapach. W tym samym roku wśród nowo przyjętych uczniów, zobaczył dziewczynę, której oczy przywoływały pewne wspomnienia. Wiele dni minęło mu na przeglądaniu głębin swojej pamięci. Był już praktycznie pewien, że nie przypomni sobie niczego, gdy zdarzył się wypadek. Będąc zanurzonym w morzu myśli nie zwracał uwagi dokąd idzie i…wpadł na kogoś. Tym kimś była posiadaczka owych tajemniczych oczu. Auris zaczął przepraszać, tłumaczyć się, lecz dziewczyna…uśmiechnęła się uroczo. “Najwyraźniej przy każdym spotkaniu musisz czymś we mnie rzucić, jak nie stogiem siana, to całym sobą” - powiedziała i wtedy wspomnienie stanęło chłopakowi przed oczami. Tak jak i wtedy zawstydził się, a w ramach zadośćuczynienia zaproponował wizytę w piekarni, która słynęła z wybornego ciasta dyniowego podawanego z bitą śmietaną. Dziewczyna zgodziła się. Na jednym kawałku ciasta się nie skończyło, gdyż spędzili tam kilka godzin rozmawiając. Konwersacja zdawała się nie mieć końca, jeden temat przechodził w drugi i nie zauważyli, że zdążyło się ściemnić, a na ulicach zapalono latarnie. Auris ponownie odprowadził Zirayę do domu, a kiedy wrócił do swojego, to tej samej nocy napisał pierwszy wiersz (co później stało się jego hobby, lecz nigdy nie odważył się, by swoją twórczość wydać jako tomik).
Od tego dnia Auris i Ziraya byli nierozłączni. Ona zaczęła naukę później, gdyż nie wykazywała zdolności intuicyjnych, lecz uczyła się magii z ksiąg, a jej marzeniem było zostać magiem. Dopełniali się: on uczył ją rozumienia mowy wiatru, ona wyszukiwała mu w księgach nowe formy kształtowania powietrza i nadawania im magicznych właściwości. Ziraya często gościła w warsztacie, pomagała w pozyskiwaniu składników i butelkowała perfumy, Auris przybiegał do domu swej przyjaciółki, by ona oceniła jego nowe wiersze. Jednakże młodość rządzi się swoimi prawami, gdyż chłopak zdał sobie sprawę, że radość z widoku przyjaciółki jest czymś głębszym, gdyż serce za każdym razem wyskakiwało mu z piersi. Nie był już tym ledwo opierzonym uczniakiem, lecz osiemnastoletnim młodzieńcem na ostatnim roku akademii i pełnoprawnym perfumiarzem, który dostrzegł, że Ziraya nie jest po prostu dziewczyną, lecz piękną młodą kobietą. Nie potrafił patrzeć na nią jak wcześniej, teraz dostrzegał finezję jej ruchów, dźwięczny głos wypowiadający inkantacje, widział nawet to jak światło i wiatr cudownie igrają w jej włosach, a dwukolorowe oczy pięknie mienią się blaskiem księżyca podczas nocnych spacerów. Zakochał się, lecz na względzie miał dwie rzeczy: jak jej to powiedzieć, a także czy ona również czuje to samo do niego. Głowił się nad tym długo, aż któregoś dnia postanowił postawić wszystko na jedną kartę i po prostu jej to powiedzieć, jednak nie w zwyczajny sposób - napisał wiersz, nad którym siedział kilka nocy. Auris zaprosił Zirayę na piknik, na którym przy okazji postanowił pokazać jej nowy wiersz. Nerwy zjadały go od środka, obserwował jej reakcję. Kiedy skończyła czytać…po prostu odłożyła kartkę. Auris sądził, że wszystko stracone, lecz Ziraya rzuciła się na niego, aby go objąć. Wyznała mu, że także go kochała, lecz nie miała odwagi, by mu o tym powiedzieć. Rozmawiali długo, a po pikniku wrócili, by przekazać swoim rodzinom dobre wieści. Można było posłużyć się powiedzeniem, że z radości szybowali pod niebo, gdyby nie to, że oni tej nocy faktycznie szybowali nad szczytami Fellarionu rozkoszując się miłością. Szczęście wręcz promieniało w ich oczach i obiecywali sobie, że to uczucie będzie trwało wiecznie. Gdyby tylko wiedzieli…
Cisza przed burzą
Dwa lata minęły tak szybko, jak wicher mknący po dolinach gór. Związek Aurisa i Zirayi kwitł, obydwoje spełniali swoje marzenia. Kobieta pracowała jako mag, co wiązało się z częstymi podróżami. Mimo iż była Fellarianką, to kochała poznawać świat, a tęsknota za domem nie doskwierała jej mocno. Tęskniła za to za Aurisem, więc wyciągała go z domu, po części dla towarzystwa, ale głównie po to, by poznał świat, a świat poznał jego. Perfumy które produkował były cudowne, doskonale umiał dobrać gotowy zapach do klienta, a także stworzyć idealny na zamówienie. Auris nie był przekonany do wojaży - latał z ukochaną, ale tylko by sprawić jej przyjemność. Brak górskich wichrów, niemożność swobodnego rozłożenia skrzydeł i, no cóż, zapach miast sprawiał, że wybierał się na w miarę krótkie wypady. Nawet powoli zdobywana popularność i zarabiane rueny nie były w stanie rozniecić w nim iskry podróżnika, choć widział w tym pewne zalety: tkaniny były lepszej jakości, niż te produkowane w górach, zaczął więc kupować materiały, by w domowej wiosce przerabiać je na ubrania. Podobała mu się też biżuteria, gdyż za zaoszczędzone sumiennie pieniądze kupił dla Zirayi pierścionek - pragnął się jej oświadczyć, wziąć ślub i założyć rodzinę.
Burza
Życie toczyło się idealnie. Poza jednym aspektem - zdrowiem Zirayi. Od jakiegoś czasu dość szybko się męczyła, zarówno chodzeniem jak i lotem, dostawała krwotoków z nosa oraz kaszlała. Wszyscy, jak i sama Ziraya, sądzili że łapią ją przeziębienia, chodziła więc do medyków po napary, maści, co przynosiło jakieś efekty, lecz odstępy między objawami były coraz krótsze. Auris sądził, że może być to alergia na któreś olejki lub destylaty w warsztacie, więc spędzali więcej czasu na łonie natury. Jednak kiedy zemdlała podczas lotu, a Auris złapawszy ją pognał do medyka zdano sobie sprawę, że nie może być to po prostu zwykła choroba. Kobieta dostała zakaz samotnych lotów, a ich trwanie nie mogło być dłuższe niż pół dnia, co wykluczało pracę poza górami. Medycy pojawiali się w jej domu bardzo często, próbując postawić diagnozę, lecz nic nie pomagało. Twarz Zirayi pobladła, jej oczy straciły dawny blask. Jednak uśmiech nadal pozostawał taki sam. Gościł na jej twarzy praktycznie cały czas, mimo że choroba postępowała szybko. Coraz mniej miała siły, by chodzić, siedziała więc i studiowała księgi magiczne, by zabić czas. Auris sądził, że choroba mogła zostać przywleczona z którejś z podróży, lecz któregoś dnia medyk rozwiał te myśli. Okazało się, że jest to rzadka choroba, która jeśli wystąpi w rodzinie, może wystąpić u któregoś z jej członków. Niestety padło na Zirayę. Medyk wyjaśnił jej przebieg, lecz nie miał dobrych wiadomości: choroba była nieuleczalna, można było wyłącznie stosować środki przeciwbólowe, by chory nie cierpiał. Auris był na skraju rozpaczy, jednak nie chciał by ukochana cierpiała jeszcze bardziej, dlatego przebywając z nią w ciągu dnia przybierał maskę spokojnego i opanowanego, lecz w zaciszu swojego domu płakał, błagał Prasmoka, aby Ziraya jakoś z tego wyszła. Lecz choroba postępowała, ciało kobiety było tak słabe, że musiała już leżeć. Jadła mało, żołądek miał problem z przyjmowaniem pokarmów, trzeba było pomagać jej jeść. Auris się nie poddawał, pielęgnował ukochaną, dbał nie tylko o jej ciało, ale i o duszę: czytał jej książki, wiersze, plótł wianki, którymi ozdabiał jej włosy, wszystko po to, by nie myślała o bólu, który był momentami tak silny, że nie dawał jej zaznać snu, mimo naprawdę silnych medykamentów przeciwbólowych.
Żal
Ten rok był dla wszystkich z otoczenia młodych ciężki. Jednak Ziraya zachowywała pogodę ducha, była świadoma swego stanu, także swej rychłej śmierci. Pewnego dnia, kiedy Auris skończył czytać swoje najnowsze wiersze, poprosiła go, by nachylił się do niej. Wyszeptała mu wtedy, że to dzięki niemu jest szczęśliwa w tych chwilach. Prosiła by po jej śmierci nadal był taki jakim go znała: dobry, uczynny, gotowy pomóc każdemu, kto tej pomocy potrzebuje, a także by nie porzucał swoich profesji i hobby. Chciała też, żeby podróżował, żeby miejsca, które odwiedzili razem stały się skarbnicą wspomnień. Wzięła go za rękę i poprosiła by pamiętał ją taką, jaka była w noc kiedy wyznali sobie miłość. Auris słuchał ją uważnie, przytulił ją. Ziraya poprosiła, by wyrecytował jej wiersz, który napisał dla niej, ten najważniejszy, mówiący o miłości, którą ją darzy. Zgodził się, a ona słuchała go, jak gdyby słyszała poemat po raz pierwszy. Kiedy skończył wyszeptała: “Dziękuję. Pamiętaj, że Cię kocham”, po czym zamknęła oczy. Auris czuł jak jej ciało wiotczeje i opada. Oczy zaszły mu mgłą, do uszu dochodził jakiś stłumiony dźwięk. Kiedy odciągnięto go od jej ciała, zdał sobie sprawę, że po policzkach płyną mu łzy, a dźwięk to szloch, który rozdzierał jego duszę na pół. Kolejne dni zlewały się ze sobą, nie pamiętał co dokładnie się działo. Pamiętał tylko, jak szedł w kondukcie pogrzebowym na Trongar, pamiętał ciało ukochanej składane na ołtarzu i pieśni do wiatru, pamiętał bukiet z piór w jej dłoniach. Nie jest pewien ile czasu spędził przy ołtarzu patrząc jak jego Ziraya staje się jednością z wiatrem. Nie pamięta jak dotarł do domu. Cierpiał długo, stając się praktycznie cieniem samego siebie. Często spędzał czas latając w samotności.
Głos wśród wiatru
Minęło 2 lata po śmierci Zirayi. Auris był w trakcie lotu, kiedy wśród wycia wichru usłyszał głos…głos swojej ukochanej. Zdało mu się, że się przesłyszał, lecz wyraźnie usłyszał swoje imię, przebijające się przez wiatr. Ruszył pędem za nim, lecz nie mógł dolecieć w żadne konkretne miejsce. Fellariańskie podania mówią, że w wietrznych miejscach można usłyszeć głos zmarłych bliskich i tego właśnie doświadczył Auris. Głos Zirayi powiedział, aby więcej się nie smucił, gdyż już nie cierpi, ale podróżuje po całej Alaranii. Nakazał mu powrócić do dawnego życia, być sobą, a nie żyć przeszłością, gdyż ona zawsze będzie w jego sercu. Poczuł na policzku muśnięcie, niby pocałunek. Z nadmiaru emocji musiał przysiąść na najbliższej grani, zaczął również myśleć nad swoim życiem. Podjął decyzję, powrócił do domu i zasiadł do biurka. Wyjął pióro, papier i zaczął pisać wiersz, zupełnie jak wtedy, gdy zajadali się ciastem dyniowym po powtórnym spotkaniu. Gdy skończył wszedł do warsztatu, czym zaskoczył swoich rodziców, bowiem od śmierci Zirayi się w nim nie zjawiał, uściskał ich mocno, po czym otworzył szafkę ze składnikami i zaczął pracować nad nowym zapachem.
10 lat później
Aurisowi już dawno przestały przeszkadzać miasta. Pokochał podróże, latał często, a jednocześnie godził je z pracą w rodzinnym warsztacie. Miał stałych klientów w kilku miastach, przemierzał kontynent w poszukiwaniu nowych składników. Perfumy, które stworzył po usłyszeniu głosu ukochanej, stały się jego osiągnięciem życiowym, gdyż w końcu potrafił zastosować swoją magię do ich produkcji. Byli w stanie wyczuwać je wyłącznie kochankowie, dla innych ludzi pozostawały ukryte przez wiatr. Na jego twarzy i w oczach gości uśmiech, rozmawia z ludźmi i słucha ich, próbując pomóc w rozwiązaniu ich problemów. Uwielbia eksperymentować i szuka coraz to nowych zastosowań magii w perfumiarstwie. Lecz czasem potrzebuje pobyć sam, wystrzeliwuje wtedy w niebo, by w szumie wiatru usłyszeć głos tej, którą kochał i która stała się jego muzą. To właśnie temu wiatrowi zwierzał się z tego, że nie potrafi znaleźć sobie w Vernis miejsca, że chciałby się gdzieś przenieść, ale nie ma pojęcia gdzie. W tymże górskim wietrze odpoczywa i nabiera sił, by dalej żyć. Żyć dla niej. I z takim to podejściem znalazł się w Rapsodii, na targowisku, gdzie z powodzeniem sprzedaje perfumy, kupuje materiały i ubrania, a także szuka składników, wszystko po to by spełniać daną Zirayi obietnicę.