Jako człowiek mierzy tak jakoś ze sto siedemdziesiąt parę centymetrów wzrostu, trochę jej brakuje do pełnych sześciu stóp - ale ile dokładnie, to trzeba by się jej było przyjrzeć w bezruchu, a o to jest ciężko, bo bezruch prawie jej się nie przydarza. Już na pierwszy rzut oka widać, że Zerivrith jest nerwowa. Gestykuluje w nieskoordynowany sposób, wykonuje mnóstwo niepotrzebnych ruchów, część z pełnym rozmysłem, teatralnie, a część w wyraźnym rozdrażnieniu, jakby przez fizyczne ograniczenia przybranej formy dosłownie wychodziła ze skóry. Z tak krótką - w porównaniu do smoczej - szyją byle rozejrzenie się po najbliższym otoczeniu wymaga przecież po dwakroć tyle zachodu.
Znać po niej aktywny tryb życia - co prawda zamiłowanie do lotu w przestworzach nijak się przekłada na bycie piechurem, chodzenie na dwóch nogach jest niepraktyczne, strasznie powolne... ale wtapia się w tłum. Jak ktoś, kto ciągle się spieszy. Rozczytanie z jej powierzchowności pełnionej profesji nastarcza trudności, bo też nie parała się nigdy typowo ludzkim zawodem żadnego sortu - życie upływało jej na zdobywaniu pożywienia, napychaniu żołądka cudzym kosztem i gromadzeniu bogactw, ewentualnie wiedzy magicznej, co bezbłędnie klasyfikuje ją dzisiaj w jednym szeregu z rabusiami, wichrzycielami i pokrewną zgrają poszukiwaczy kłopotów.
Zachowania nosi jak maski, brak jej wyczucia - część zna że słyszenia i wprowadza w życie uznaniowo, w formie wyobrażenia o tym, jak to powinno wyglądać, więc finalny efekt odbiega czasami od upragnionego. Łatwiej jej przybrać postawę zagrażającą i nieprzyjazną, niż ujść za wystarczająco skruszoną. Smokom niewiele zagraża, przywykły same być zagrożeniem, a nie poślednim elementem łańcucha pokarmowego - w wersji tyleż mniejszej, co i z pozoru znacząco słabszej, zdarza jej się o tym bardzo wygodnie zapomnieć. Nie obnosi się z bronią, rzadko w ogóle bierze pod uwagę, że jest to coś, co wysyła otoczeniu odpowiedni komunikat. W czytaniu takich komunikatów radzi sobie bardzo źle.
Ubrania wyszukuje sobie pod kolor łusek, czyli preferuje przede wszystkim ciemne materiały, najlepiej czerń. Z braku takowej ujdzie wszystko, ale wybrzydza, kiedy ma taką możliwość. Przypadł jej w udziale niezgorszy zmysł estetyczny, który przejawia się w doborze błyskotek. Te nigdy nie są krzykliwe, ale muszą być miłe dla oka. Srebro, ach, srebro... Złoto jest po to, żeby je gromadzić, ale obwieszanie się nim na co dzień nie wchodzi w grę. Z resztą, wspomnienie utraconych skarbów potrafi błyskawicznie skwasić jej humor, wystarczy więc wyciągnąć rękę po to, co jej, żeby natychmiast dała temu wyraz. Srebro złodziei kusi trochę mniej.
Z twarzy taka nieszczególna, ani ładna, ani brzydka, prędzej niepokojąca i odrobinę zbyt mocno kojarząca się z drapieżnikiem, żeby obserwowało się ją komfortowo - jest w tych ostrych rysach coś wyraźnie gadziego, w nieoczywisty, ale jednak możliwy do zauważenia sposób. Nos prosty, odrobinę zadarty, usta szerokie, notorycznie zaciskane w wąską kreskę, oczy ciemnobrązowe, a powieki artystycznie umalowane jakimś czernidłem. Włosy czarne, obcięte na krótko. Plecy, kark i ramiona pokryte wzorzystym tatuażem, którego funkcją jest skutecznie kotwiczyć użyteczną magię, więc mniejsza o to, jak się to będzie prezentować.
Jako smok wyraźnie zyskuje na gracji i urodzie. Antracytowej barwy łuski, harmonijnie zbudowana sylwetka, taka świadczącą o zwrotności w przestworzach i preferencji do polegania na zwinności bardziej, niż brutalniej sile, a także pazury i zęby, z którymi lepiej się nie zapoznawać. Spora jest i swoje waży.