80 lat temu, dwudziestego drugiego dnia miesiąca pawia, narodził się pierwszy i jedyny syn Dargosa i Jashi Disanremo - Dagnor. Był on półelfem o szlacheckim rodowodzie, zrodzonym z elfa i eravallki. Zarówno matka, jak i ojciec - pomimo bycia wysoko urodzonymi - zajmowali się muzyką i szeroko pojętą sztuką. Matka poza tym parała się magią.
Od najmłodszych lat Dagnor wykazywał ogromne zainteresowanie i predyspozycje do śpiewu i gry na instrumentach - coś, co niezmiernie ucieszyło rodziców i w czego kierunku pomagali mu się kształcić. Jako szlachetnie urodzony jednak musiał się również uczyć rzeczy, które mniej lubił, takich jak nauki ścisłe, szermierka, gimnastyka (którą jednak po czasie polubił), etykieta czy polityka. Jego rodzice starali się go zawsze otaczać jak największą miłością i być dumnymi z jego osiągnięć, ale również łajać go za błędy i uczyć, jak ich unikać. W rozwoju osobistym pomagała również Dagnorowi babka ze strony matki, Geisha Natsami, uzdrowicielka umysłu i nauczycielka amani i rozwoju osobistego za pomocą tej właśnie sztuki. Pomimo że półelf wiedział, iż musi umieć wszystkie te rzeczy, nie czuł do nich specjalnego pociągu akademickiego. To, co zawsze jednak go fascynowało, to - poza muzyką - podróżowanie. Od pierwszego wyjazdu na wakacje, nad Ocean Jadeitów, fascynowały go obce rasy i kultury. Uczył się dlatego o nich jak najpilniej, we własnym zakresie studiując geografię, kulturoznawstwo, religie, mity i legendy oraz wszelaką rasologię. Poza własnymi studiami na ten temat korzystał również z obszernej wiedzy dziadka od strony matki, Dargorela Natsami, który był czarodziejem i wiele swego czasu podróżował po świecie. To również dziadek uświadomił młodego Dagnora o tym, że drzemie w nim magia; okazało się iż jest to magia emocji, objawiająca się jednak intuicyjnie i niezdatna przez to do kontroli przez półelfa.
Gdy Dagnor miał lat 12 i już dość sporo wiedział z tego, co wypadało umieć jako spadkobierca rodu i młody szlachcic, ojciec zaczął go brać z sobą na występy w lokalnych karczmach, na dworach szlacheckich i balach arystokratów. Aż do piętnastego roku życia młodzieniec zawsze występował u boku ojca i miał co najwyżej jedną lub dwie pieśni do wykonania podczas każdego z występów, czasami towarzyszył ojcu jako dodatkowy głos w utworach wielogłosowych lub jako muzyk akompaniujący. Podczas wakacji rodzinnych, które rokrocznie odbywały się na równinach eravallskich, półelf towarzyszył matce podczas jej występów. Miał w nich jednak o wiele większy udział - wykonując pieśni, rozmawiając i bawiąc publiczność i często grając solówki na koytto. Dzięki występom z rodzicami zdobył trochę doświadczenia, zanim nadszedł jego czas, by samemu wyjść na scenę.
Dzień debiutu Dagnora nastąpił krótko po jego piętnastych urodzinach, podczas których dostał medalion rodowy przekazany mu jako przyszłemu spadkobiercy rodowemu i kapelusz z pawimi piórami - nieodłączną część ubioru każdego z jego rodu, kto występował na scenie. Swój pierwszy samodzielny występ wykonał w największej karczmie w mieście rodzinnym Irrasil, która nosiła nazwę "Złota Kaczka". Właśnie w tej karczmie stworzył najlepszy możliwy układ swojego repertuaru i również grywał pieśni, które z tego właśnie powodu stały się bardzo znane i zawsze kojarzone były z nim.
Przez trzy kolejne lata dzielił swój czas między występy, kontynuowanie edukacji, przede wszystkim tej, która miała pomóc mu w podróżach i kształcenie się w kierunku przejęcia obowiązków regenta domu Disanremo. Gdy w końcu nadszedł dzień wejścia w dorosłość przez Dagnora, poza odkryciem, że ma wysoką tolerancję na wino i tego, iż nawet i z procentami we krwi potrafi porwać publiczność, w ten dzień dostał on również niepowtarzalny prezent. Było to koytto stworzone specjalnie dla niego przez matkę i dodatkowo zaklęte również przez nią.
Pomimo bycia dorosłym, bard nie wyprowadził się z dworu rodzinnego, jednak opuścił go na długo, by odkrywać od zawsze fascynujące go kraje leżące na wielkiej pustyni słońca.
Krótko po swoich osiemnastych urodzinach wyruszył on więc w podróż w tamte strony. Zaczął od najbardziej znanego państwa regionu - Lirin Dahr - gdzie zabawił około pół roku, odkrywając tradycje żyjących tam ludzi, ich muzykę, ucząc się języka w stopniu podstawowym i oczywiście występując na początku w mniejszych karczmach, a później - wraz z uzyskiwaniem popularności - również i na dworach szlacheckich. Pomimo tak dogłębnego badania kultury kraju, nie nawiązał z nikim specjalnie bliskich relacji, spotkał jednak wielu mężczyzn i również wiele kobiet, które się do niego zalecały. Grzecznie jednak je wszystkie odrzucił, stwierdzając, iż jeszcze jest zbyt młody, by się ustatkować. W Lirin Dahr odkrył również swoje nowe ulubione i od tego czasu codziennie stosowane egzotyczne perfumy o nazwie Amhri.
Po opuszczeniu tego pięknego państwa skierował się w stronę oazy Kerendor poznając tam o wiele bardziej tubylcze i konserwatywne ludy. Nie zabawił tam długo, około dwa miesiące, po których wyjechał z o wiele mniej przyjaznych stron. Miał co prawda okazję do paru występów głównie dla szlachty, lecz z racji bycia cudzoziemcem patrzono na niego nierzadko krzywo. Po zawitaniu jeszcze do Nazahir, gdzie pozostał ponad rok i nauczył się między innymi jazdy na strusiu czy przyrządzania steku z tegoż ptaka powrócił w rodzinne strony. Zabawiając w Nazahir ponad rok miał okazję do nawiązania dość solidnej przyjaźni z tamtejszymi artystami i również z niektórymi szlachcicami. Podczas rocznego mieszkania w państwie oczywiście ciągle występował, mając nawet zaszczyt wystąpienia na dworze władcy.
Po powrocie Dagnora do domu okazało się, iż Cesarz i cesarzowa Erawallii niedługo mieli się pobrać i z tej okazji zaprosili znanego już wtedy dość dobrze barda na wesele w roli głównego muzyka. Półelf zapewnił im niezapomniane wesele i w ten sposób zdobył swojego wiernego towarzysza, gila karmazynowego Tragoudi. Został w kraju, mieszkając na dworze Cesarza i cesarzowej przez dwa lata, dogłębnie badając kulturę i tradycje, z którymi dorastała jego matka. Doskonalił również swoją grę na koytto poznając tajniki instrumentu i tradycyjne techniki gry na nim od największych wirtuozów w Eravallii.
Po tej przygodzie znów powrócił w rodzinne strony, niestety znów na krótko, by uczestniczyć w pięćdziesiątych urodzinach ojca i przy okazji dowiedzieć się o swojej niefortunnej nietolerancji na piwo. Po krótkiej rekonwalescencji powrócił do miejsca, gdzie wszystko się rozpoczęło, dając długo wyczekiwany koncert w złotej kaczce. Po świętowaniu swoich dwudziestych drugich urodzin w rodzinnym dworze znów ruszył w świat, powracając na wielką pustynię słońca, by w końcu odwiedzić królestwo Xan-lovar. Po drodze zatrzymał się w Nazahir, by ponownie spotkać starych przyjaciół i zagrać parę koncertów z nimi.
Gdy w końcu przybył Xan-lovar rozpoczął jak zwykle poznawanie tamtejszej kultury, miał okazję do skosztowania wielu dotychczas niespotykanych smaków, jadł wiele egzotycznych owoców, gulasz z krokodyla czy filet z tego zwierzęcia. Nauczył się również przyrządzać te bardzo egzotyczne potrawy. Miał również okazję do występów, początkowo w lokalnych gospodach, ale po czasie na dworach i w końcu pewnego słonecznego i wyjątkowo upalnego dnia dostał zaproszenie na Dwór Szacha, by wystąpić na corocznym Święcie Słońca.
Właśnie w tym miejscu, na dworze władcy Dagnor poznał swoją pierwszą prawdziwą miłość. Po nim na scenę bowiem, w niebieskiej spódnicy do kolan przyozdobionej piórami ptaków egzotycznych wkroczyła niewiasta, na której widok zaparło Dagnorowi dech w piersiach. Do nurtu stereotypowego piękna na pewno się nie zaliczała, była lekko pulchna, trochę wyższa niż przeciętna niewiasta i miała szerokie biodra. W oczach półelfa jednak właśnie to ją wyróżniało na tle innych, idealnie smukłych i wręcz identycznie wyglądających kobiet. Dagnor zawsze cenił gdy ktoś się wyróżniał z tłumu i pomimo tej skądinąd inności, nie przejmował się tym zbytnio i był pewny siebie i dumny, dokładnie jak ta niewiasta w tej chwili - stojąca z wysoko uniesioną głową i prostymi plecami. Duże, ciemnobrązowe niczym czekolada oczy dziewczyny i jej włosy czarne niczym bezgwiezdna noc dodawały niewieście nietuzinkowego - a według Dagnora wręcz hipnotycznego piękna. Nieco ciemniejsza skóra, jakby lekko muśnięta opalenizną idealnie dopełniała egzotyczną urodę śpiewaczki. Na kostkach nosiła ona bransoletki, tak samo jak i na przegubach dłoni. Na szyi za to miała ona złoty naszyjnik wysadzany drogimi kamieniami. Półelf patrzył na nią niczym zaczarowany gdy chwyciła za lirin i zaczęła pięknie grać i śpiewać. Jej głęboki, ciepły i czysty głos bezproblemowo niósł się w ogromnej sali. Po pierwszej, nieco wolniejszej piosence gdzie pokazała spektrum swoich możliwości wokalnych, artystka zaczęła grać o wiele bardziej taneczne melodie i do tego wprawiając Dagnora w niemały szok, rozpoczęła bardzo zmysłowy taniec brzucha. Taniec był wykonywany z pełną gracją i wyglądał naprawdę zjawiskowo. Niewiasta pomimo swoich krągłości ruszała się o wiele lepiej i płynniej niż wiele arystokratek, które Dagnor widział w tańcu przez wszystkie lata bali i przyjęć. Po zakończonym występie był jednym z tych, co klaskali najdłużej. Podczas trwania reszty występów Półelf zbierał w sobie wszystkie pokłady odwagi, by podejść do artystki i w końcu przełamał swoją nowo odkrytą nieśmiałość i podszedł do niej gdy była w drodze do wyjścia z sali bankietowej. Stremowany jak jeszcze nigdy wcześniej, pogratulował jej spektakularnego występu i nieśmiało się uśmiechnął. Zyskał za to od niej promienny uśmiech, którym ukazała mu wszystkie swoje równe, białe zęby. Chwytając się tego, co pierwsze mu przyszło na myśl, zapytał ją o imię, dowiedział się wtedy, iż nazywała się ona Kadrieh Alkhalizad i że była arystokratką z pasją do muzyki i o dziwo, niczym on sam, do podróżowania. Potem rozmowa już poszła z górki. Zaczęli wymieniać się opowieściami i doświadczeniami z wszelakich występów, które odbyli, ona opowiadała mu o swojej ojczyźnie a on jej o swoim domu, opowiadał również o dalekim zachodzie, gdzie przez dwa lata żył i skąd pochodziła jego matka. Widać było, że powstała między nimi nić porozumienia i postanowili spotkać się w parku niedaleko królewskiego pałacu następnego dnia.
Tak mijały dni, które najpierw przeobraziły się w tygodnie a później w miesiące. Dagnor i Kadrieh poznawali się coraz lepiej i z powodu wielu podobnych poglądów i takich samych zainteresowań stawali się sobie coraz bliżsi, zaczynając po jakimś czasie rozmawiać ze sobą na bardziej poważne tematy. Ona zaczęła mu opowiadać, jak to jest być córką arystokraty, który niestety… widział ją bardziej jak inwestycję niż jak dziecko. Kadrieh miała bowiem zostać wydana za mąż sułtanowi Lirin Dahr w zamian za to, iż ród jej ojca zdobędzie wpływy w państwie dzięki małżeństwu i wzbogaci się politycznie i finansowo. Dla Dagnora, który zawsze miał bardzo kochających i wspierających rodziców takie coś było przerażające i nie mieściło mu się to dosłownie w głowie. Z racji, iż nadal czuł coś więcej niż przyjaźń do Kadrieh, postanowił sobie wtedy, iż pomoże jej się wyrwać z niechcianej przyszłości za wszelką cenę. Napisał więc do ojca, by dowiedzieć się o wszystkich kontaktach i koneksjach rodzinnych, o finansach i o wszelakich inwestycjach zrobionych przez Dargosa które miałyby przyszłościowo wielkie korzyści w taki lub inny sposób. Dowiedział się dzięki temu, iż jeżeli finanse będą tak samo dobrze zarządzane za około 5 do 10 lat, jego ród w stanie się dostatecznie bogaty, by awansować do kręgu rodów arystokratycznych. Po zebraniu wszystkich informacji, co również zajęło parę miesięcy i po zaplanowaniu tego, co chciałby powiedzieć ojcu swojej przyjaciółki, półelf ruszył do posiadłości rodu Alkhalizad, oczywiście bez wiedzy Kadrieh.
Gdy Regent rodu usłyszał, kto przybył z wizytą dość szybko, znalazł dla niego czas, znał on bowiem potęgę rodu Disanremo i wiedział, że zlekceważenie kogoś z tej rodziny bardzo szybko mogłoby sprawić mu wiele kłopotów w przyszłościowych inwestycjach, gdyż rodzina miała szerokie kontakty w całej Alaranii dzięki karierze artystycznej wielu z jej członków na przestrzeni dziesięcioleci. Dagnor wszedł więc do gabinetu głowy domu i skłonił się uprzejmie, wyciągając teczkę wypełnioną wszelkimi dokumentami pokazującymi potęgę jego rodziny w wielu dziedzinach, które wiedział, że skuszą chciwego starca. Młodzieniec odchrząknął i po przejęciu teczki przez ciemnoskórego regenta rzekł:
- Panie Alkhalizad, przychodzę do pana dziś by prosić o rękę pańskiej córki Kadrieh. W tej teczce znajdują się wszelkie dowody na to, że ja jako jej mąż będę w stanie zapewnić jej dostatnie życie, w którym nic jej nie będzie brakować i z racji reputacji mojego rodu ma Pan również solidną gwarancję, iż pańskiej córce nic się z mojej ręki nie stanie. - Rzekł półelf dyplomatycznie. Na ostatnie stwierdzenie mężczyzna lekko prychnął, był on bowiem doskonale świadomy przyjaźni łączącej jego córkę z tym młodzieńcem. Otworzył jednak teczkę i zaczął ją kartkować, mrucząc z uznaniem lub prychając w zależności od tego, co czytał. Po boleśnie długiej ciszy odezwał się spokojnie:
- Moja córka ma wyjść za mąż za sułtana, o czym Pan jednak zapewne wie. - Powiedział z drapieżnym uśmiechem. - Z racji, iż umowa z sułtanem nie została jeszcze sfinalizowania i nie doszło jeszcze do zaręczyn, a twoje zasoby wydają się bardzo dobrą propozycją, możemy pójść na taki układ. - Podczas mówienia nadal się uśmiechał. - W przeciągu roku od dziś, przybądź do mnie z czymś, czego nawet i sułtan nie posiada, a będziesz mógł dostać moją córkę. - Pomimo iż wewnętrznie półelf był wściekły z powodu beztroski, z jaką mężczyzna mówił o oddawaniu swojej córki, jednocześnie czuł niezmierną radość, że będzie mógł uwolnić przyjaciółkę i może w końcu żonę od łańcuchów tego chciwego i zimnego potwora. Dagnor skinął jednak mężczyźnie cicho głową i biorąc teczkę ze sobą, opuścił gabinet. Gdy tylko oddalił się dostatecznie daleko i regent rodu miał pewność, że młodzieniec go nie słyszy, wybuchnął dzikim śmiechem, już widząc te ogromne bogactwa, które chłopak, zdeterminowany, by uwolnić jego córkę, którą pewnie głupio pokochał, zdobędzie dla niego.
Dagnor pozostał w krainie jeszcze przez parę tygodni, by razem ze swoją przyjaciółką móc obchodzić swoje dwudzieste trzecie urodziny. Odkąd dzień po spotkaniu z jej ojcem powiedział Kadrieh, iż wyjeżdża trzy dni po swoich urodzinach, dziewczyna stała się wyraźnie bardziej smutna. Półelf od wielu dni widział, że coś jej po głowie chodzi, lecz z przyzwoitości i by przypadkowo nie zniszczyć ich nici porozumienia, nie naciskał na swoją przyjaciółkę. W dzień jego urodzin, po dniu pełnym rozmów, żartów, śmiechu i świętowania Dagnor i Kadrieh spacerowali w blasku oka prasmoka i rozmawiali. Nagle dziewczyna zatrzymała młodzieńca i rzekła:
- Dagnor… Jest coś, co muszę ci powiedzieć, nie wiem, czy po tym będzie już jak dawniej, ale nie mogę tego dusić w sobie aż do naszego kolejnego spotkania… Od pewnego czasu czuję do ciebie coś więcej, niż tylko przyjaźń… Pomimo mojego planowanego małżeństwa z sułtanem… Kocham cię! - Powiedziała dziewczyna z ogromnym rumieńcem, którego nawet jej ciemniejsza karnacja nie potrafiła ukryć. Dagnor zaś, stanął jak wryty. Zupełnie odebrało mu mowę i chyba się nawet zachwiał… nie był do końca pewny, lecz poczuł, jak dłonie Kadrieh go chwytają i mocno przytrzymują w miejscu. Po chwili, gdy w końcu zebrał się w sobie, rzekł: - Ah… moja kochana Kadrieh, ja również cię kocham! Nigdy nie chciałem ci mówić tego, bo bałem się odtrącenia, lecz już od pierwszego występu, tego, po którym do ciebie podszedłem i pewnie zachowywałem się jak roztrzęsiony dzieciak, czułem do ciebie coś więcej. Byłem niedawno u twojego ojca i zawarłem z nim układ… Cokolwiek by się stało, wyciągnę cię z jego niewoli i sprawię, byś miała szczęśliwe życie u mego boku, którego, jak widzę, pragniesz. - Dziewczyna zaniemówiła, po chwili, gdy otrząsnęła się z pierwszego szoku, rozpłakała się i rzuciła się półelfowi na szyję.
Pozostałe dwa dni, które Dagnor spędził w Xan-lovar poświęcił w pełni swojej przyjaciółce, lub jak ją zaczął w myślach nazywać, przyszłej żonie. Spędzali ze soba każdą możliwą chwilę rozmawiając, śmiejąc się i próbując nie myśleć o nadchodzącym rozstaniu. Ten dzień jednak w końcu nadszedł, ostatnia rozmowa, ostatni wspólny śmiech na długo. Dagnor i Kadrieh uściskali się po raz ostatni i pod wpływem chwili młodzieniec nachylił się i złączył ich usta w pocałunku. Trwał on dosłownie kilka chwil, ale obydwu pozostał w pamięci na bardzo długo. Dagnor nie mógł przestać myśleć o ukochanej, którą zostawiał przez całą podróż z powrotem do domu.
Po powrocie w rodzinne strony niemal natychmiast udał się do dziadka, co większość świata zwiedził, by z pomocą wiekowego czarodzieja znaleźć to coś, czego nawet sułtan Lirin dahr nie ma. Dagnor chciał bowiem jak najszybciej powrócić do Xan-lovar i wyrwać swą ukochaną, Kadrieh, ze szponów niekochającego ojca. Dagnor i Dargorel głowili się nad odpowiednio wartościowa i rzadką rzeczą przez tygodnie aż w końcu, po odgrzebaniu starego tomistrza o bardzo rzadkich istotach magicznych, dziadek znalazł upragnioną odpowiedź. Było nią zdobycie jajka Feniksa burzowego, istoty, której nawet sułtan nie posiadał w swojej hodowli. Te ptaki poza swoją niezwykłą rzadkością oferowały jednak dary jedynie osobą o czystym sercu i sporej mocy magicznej. Dagnor może i czyste serce miał, lecz jego magia nie była nadzwyczaj Potężna. Z racji tego, iż półelf jednak władał magią emocji, niestety tylko instynktownie, dziadek obmyślił plan by moc wnuka, chociaż na chwilę była na tyle potężna, by usatysfakcjonować tak majestatycznego ptaka jak Feniks burzowy. Osiągnięcie tego miało być możliwe dzięki wykonaniu przez Dagnora pieśni o ukochanej na tyle osobistej by pochodziła prosto z jego serca i duszy i w ten sposób napędziła instynktowną magię emocji na tyle, by wypływała ona z Barda falami. Półelf pisał więc pieśni, a później wykonywał je przed dziadkiem, który dzięki znakomitemu zmysłowi magicznemu sprawdzał, ile magii generują. Wiele pieśni zostało sprawdzonych aż w końcu po czterech miesiącach Dagnor stworzył tą właściwą, Tom, która sprawiała, iż magia wypływająca z niego była potężna niczym u doświadczonego elfa parającego się sztukami magicznymi dawna. Nauczył się on jej więc bez błędnie i po wskazówkach dziadka jak szukać feniksów wyruszył w stronę gór księżycowych.
Po ponad tygodniu wędrówek wśród najwyższych party łańcucha górskiego w końcu, na jednym ze szczytów ujrzał upragniony cel, Gniazdo Feniksa burzowego. Rozbił w tym miejscu więc obóz i podszedł pod skałę, na której było Gniazdo. Ukląkł więc przed głazem i powiedział: O- majestatyczny ptaku, przybywam do ciebie z gorącą prośbą. Potrzebuję znaleźć coś, czego by nawet i sułtan Lirin Dahr nie posiadał. Potrzebuje tego, by móc ożenić się z moją ukochaną, jeżeli nie będę tego miał, wkrótce zostanie ona oddana sułtanowi właśnie i straci swoją wolność i radość… Po tych słowach młodzieniec się rozpłakał. Gdy się trochę pozbierał, rzekł: - czy więc podarujesz mi jedno ze swych drogocennych jaj? Po dłuższej chwili wpatrywania się w oczy Dagnora ptak przemówił w jego myślach:
- ach… Młodzieńcze, masz niezwykle dobre serce, a twoje intencje są czyste i honorowy. Chcesz uratować ukochaną osobę od losu, który niech będzie potępiony. Pomogę ci w tym jednak pod jednym warunkiem, ukarz mi swoją potęgę magiczną. Nie oddam bowiem jaja w ręce kogoś, kto nie ma wiele magii, gdyż sprawi to, iż jajo nigdy się nie wykluje… Dagnor chwycił więc za swe koytto I zaczął grać pieśń specjalnie napisana dla ukochanej. Słowa pieśni płynęły prosto z jego serca i duszy, a emocje im towarzyszące ukazywały się w magii, która zaczęła z Dagnora wypływać falami. Był on na tyle pochłonięty śpiewem i grom, że nie dostrzegał jak magia rosła i rosła jednocześnie osłabiając go coraz bardziej. Podczas trwania utworu feniks, pod wrażeniem magii i dzięki energii płynącej z niej złożył Jajko. Gdy bard skończył śpiewać, ptak miał mu już darować to, po co przybył gdy nagle dostrzegł, jak młodzieniec osuwa się na kolana i traci przytomność w rosnącej kałuży krwi pochodzącej z rany na piersi. - ach… Zbyt wiele magii na jeden raz… Zanucił ptak smutno, roniąc kilka łez. Łzy, które opadły wprost na ranę półelfa, która pod ich wpływem, natychmiastowo się zasklepiła. Po chwili Dagnor odzyskał przytomność, a ptak opowiedział mu, co się wydarzyło, wręczając jednocześnie bardowi upragnione jajko.
- Przechowaj to jajko gdziekolwiek, z powodu magii w nim drzemiącej nie rozbije się. Teraz odpocznij i wracaj do domu, by uratować ukochaną.
Półelf dokładnie tak więc uczynił. Po kolejnym tygodniu wędrówki przez góry a później podróży do rodzinnego dworu w końcu powrócił do rodziny i opowiedział im o swoim sukcesie oraz pokazał zdobyte Jajko. Po trzydniowym odpoczynku natychmiast ruszył do Xan-lovar, by znów spotkać ukochaną i raz na zawsze uwolnić ją ze szponów ojca. Gdy tylko dotarł na miejsce ruszył do posiadłości rodu Alkhalizad. W drodze do Bram spotkał swoją ukochaną, Kadrieh, która niezmiernie się ucieszyła, widząc go. Rzuciła się chłopakowi na szyję we łzach, a on przytulił ją równie wzruszony. Ukradkiem pokazał jej również zawartość przyniesionego Jedwabnego worka. Gdy dziewczyna ujrzała jajko feniksa burzowego, stanęła jak wryta. - oto mój prezent ślubny dla ciebie i symbol mej nieskończonej miłości niczym żywot istoty, która z jajka tego się wykluje, powiedział Dagnor z miłością, zanim ruszył w stronę gabinetu ojca dziewczyny. Regent domu słysząc, kto przybył, zdziwił się niemało, Dagnorowi pozostało bowiem jeszcze dwa miesiące według umowy. Gdy młodzieniec więc wszedł do jego gabinetu, uśmiechnął się ciepło, choć nieszczerze i bez zbędnych ceregieli wprost spytał co Półelf przyniósł. Dagnor, zamiast jednak odpowiedzieć, jedynie wyciągnął jedwabny worek, w którym przechowywał Jajko i podał go mężczyźnie. Ojciec Kadrieh przed rozwiązaniem worka miał na twarzy mały, szyderczy uśmieszek. Znikł on jednak natychmiastowo, zastąpiony głębokim szokiem gdy zobaczył on jego zawartość. Mężczyzna przez chwilę utrzymywał ten oto wyraz na twarzy, zanim runął do tyłu. Dagnor był jednak na taką ewentualność gotowy i szybko pochwycił jajko, by nie uderzyło ono przypadkiem w posadzkę, nie wątpił w słowa feniksa, lecz wolał nie wypróbowywać wytrzymałości jajka. Regent rodu leżał w tym czasie na posadzce, mając płytki oddech. Momentalnie w całym pałacu rozległy się alarmy, po których do gabinetu wpadli medycy oraz żona i oczywiście pierworodna mężczyzny. Po szybkich oględzinach okazało się, że mężczyzna z powodu szoku doznał zawału serca i został błyskawicznie przetransportowany do sali Szpitalnej. W tym czasie matka, pełniąca obowiązki regentki rodowej w razie niedyspozycji męża podpisała dokument stwierdzający, iż małżeństwo jej córki z sułtanem jest już nieważne. Po krótkiej chwili i rozmowie z Kadrieh pobłogosławiła również jej małżeństwo z Dagnorem. Matka, dla której szczęście Kadrieh było o wiele ważniejsze niż polityka, finanse czy jakiekolwiek inne korzyści błyskawicznie rozpoczęła przygotowania do ślubu, by w razie ewentualnego powrotu męża na krzesło regenckie nie było już możliwości odwołania uroczystości. Parę tygodni później, gdy Regent Domu poczuł się trochę lepiej, jego zaufani współpracownicy przekazali mu nowiny. Wstrząsnęło nim to na tyle, iż jego stan zdrowia znów drastycznie się pogorszył I tym razem pomimo wielu prób nie udało się już Medyka tego cofnąć. Ojciec Kadrieh, Yassin Alkhalizad zmarł tydzień po tym jak dowiedział się o ostatecznym ślubie swojej córki.
Pomimo Prędko rozpoczętych przygotowanie dopięcie wszystkiego na ostatni Guzik trwało ponad rok. W końcu gdy Dagnor miał 26, a Kadrieh 24 lata małżeństwo zostało sfinalizowane. Wesele młodych odbyło się w Irrasil Z powodu dostępności większej sali balowej, lecz i muzyka, jedzenie i tradycje weselne zostały zaczerpnięte z krain obydwu nowożeńców. Miesiąc miodowy Dagnor i Kadrieh odbyli rejs po Oceanie Jadeitów. Po powrocie do rodzinnego dworu i obchodzie dwudziestych piątych urodzin Kadrieh małżeństwo ruszyło w upragnioną podróż dookoła świata, by nie tylko zwiedzać, ale również, by wspólnie występować i nawiązywać znajomości.
Tak minęło ponad 20 lat. Dagnor i Kadrieh zwiedzili Alaranię wzdłuż i przesz występując zarówno w małych gospodach jak i karczmach jak i na dworach szlachciców, arystokratów oraz w pałacach i zamkach wielu władców. Poznali podczas swoich licznych podróży kulturę i obyczaje wielu ludów i ras oraz wiele bardzo wpływowych osób. Brali zapłatę za występowanie jedynie od tych pochodzących z najwyższych sfer, a zważywszy na ich majątki, takowa nigdy nie była zbyt wygórowana. Poznali również wiele lokalnych mitów i legend, o których później pisali pieśni tym samym rozsławiając wcześniej wielu nieznane legendy w całej Alaranii. Pomimo tego, iż muzyczna kariera małżeństwa szła pełną parą zawsze w sezonie letnim oraz zimowym zjeżdżali na miesiąc do rodziny. Na stałe do Irrasil wrócili jednak dopiero by świętować pięćdziesiątkę Dagnora a niedługo później również siedemdziesiątkę piątkę jego matki; Jashi. Małżeństwo zamieszkało w dworze rodzinnym na kolejne 15 lat, by wesprzeć rodziców Dagnora w zarządzaniu rodem. Matka jego bowiem miała już swoje lata, a ojciec pomimo bycia elfem również słabł z dnia na dzień. Spowodowane było to klątwa rzucona na niego przez czarodziejkę, której względy wiele lat temu odrzucił.
Dagnor i Kadrieh zajęli się, więc obowiązkami rodowymi chodząc na bankiety i przyjęcia, prowadząc działalność charytatywną dla biednych dzieci, inwestując we wszelakie biznesy i konsekwentnie zwiększając fortunę rodową oraz, jak wcześniejsi Regenci rodu występując na scenie. Nie porzucili oni jednak w pełni swej kariery międzynarodowej, wyjeżdżając w sezonie letnim i koncertując w wielu krainach. Gdy Dagnor miał 57 lat nastąpiła pierwsza większa tragedia w jego życiu, babcia ze strony matki, Geisha Natsami, zmarła we śnie ze starości. Półelf, którego z babką łączyły mocne więzy uczuciowe, nie mógł sobie długo poradzić z jej śmiercią. Odwołał wszelkie koncerty i zamknął się w sobie. Dopiero jego żona po wielu tygodniach prób dostania się do niego i płaczu wyciągnęła Dagnora Z objęć smutku i pomogła mu powoli powrócić do swojego dawnego ja.
Parę lat później, podczas których życie toczyło się dość zwyczajnie nadeszła smutna nowina dla Kadrieh. Jej matka bowiem, po paru miesiącach zmagania się z zapaleniem płuc po wyjątkowo ciężkiej fazie choroby odeszła w zaświaty. Dagnor, który doskonale pamiętam, jak czuł się po utracie członka rodziny, wspierał żonę na wszelkie możliwe sposoby. Była ona jednak osobą o silniejszej osobowości niż jej mąż i pomimo iż przeżyła śmierć matki, bardzo ciężko nie pozwoliła, by jej smutek przesłonił całkowicie teraźniejszość.
By przez chwilę uwolnić się od smutku, małżeństwo znów ruszyło w podróż dookoła świata, odnawiając stare znajomości i występując na największych bankietach i balach Królewskich. Osobistości z najwyższych sfer wręcz licytowały się o Występy duetu. Gdy Dagnor w końcu dobił 75 lat on i jego żona znów powrócili w rodzinne strony, by uczcić to, i niedługo później setne urodziny jego matki w gronie rodzinnym. Po roku, podczas którego Dagnor razem z żoną znów pełnili obowiązki regentów rodowych, nadszedł w końcu dla nich wielki dzień, pięćdziesiąta rocznica ich ślubu. Z tej okazji urządzili oni ogromną uroczystość, na którą zaprosili poznane przez wiele lat podróży osobistości ze wszelkich możliwych krain i nawet o różnym statusie społecznym. Szlachcice, arystokraci, władcy i władczynie mieszały się w sali balowej z prostymi muzykami, karczmarzami i mieszczanami. Bankiet trwał całe pięć dni, po których małżonkowie odnawiali siły przez około tydzień. Kolejne trzy lata minęły we względnym spokoju i znów… Śmierć zapukała do dworu rodzinnego. Tym razem przyszła ona po matkę Dagnora, Jashi, która w wieku 104 lat odeszła we śnie. Kadrieh, która nie chciała dopuścić, by mąż znów popadł w odmęty smutku, rychło umówiła go na terapię do uzdrowicielki umysłu, która pomogłaby mu uporać się ze stratą Rodzicielki. Sama również starała się, jak mogła, aby pomóc mężowi ruszyć dalej. Gdy Dagnor się pozbierał po stracie Żona, by pomóc mu w zapomnieniu o negatywnych emocjach, zabrała go w podróż dookoła wielkiej pustyni słońca. Odwiedzali różne krainy położone na jej terenie przez rok, występując znów jako duet na scenie, wracając do regularnych koncertów.
Po roku przepełnionym występami powrócili do Irrasil, by uczcić osiemdziesiąte urodziny Dagnora z jego ojcem i dziadkiem od strony matki, Dargorelem. Krótko po swoich urodzinach Półelf stwierdził, iż chce powrócić do samych początków swej kariery i jak za dawnych lat dać koncert solowy w karczmie złota kaczka, w której miał swój debiut jako piętnastolatek.