Znad szafirowego jeziora wyszła postać. Nie była to jednak bohaterka znana z bajek, które powtarza się dzieciom przed snem.
Miała skrzydła i dobre serce, które odziedziczyła po swym człowieczym życiu. Jednakże tragiczny los, który ją przywiódł do bram śmierci dał początek rozmyślaniom o jej sensie istnienia. Jaką marną istotą, pozbawioną wszelkiej radości wydawać się mogła za życia, tak po śmierci wkroczyła w orszak aniołów.
Rosewell, znana jako Well, była opiekunem stroskanych sierot i wielką patronką chorujących na duszy.
A wszystko zaczęło się 500 lat wcześniej, gdy umarła. Czuła całą swoją istotą wołanie swego Pana. Nie mogła inaczej, musiała iść za tym głosem. W drodze do Niebios, zawróciła by znaleźć się w równinach Alaranii. Czy tam odnalazła sens? Zaczęła znajdować portale prowadzące do innych krain, nawet do piekieł.
"Jestem pewna, że kiedyś otarłam się o próg piekła, nawet przez chwilę. A kiedy jak każdy śmiertelnik grzeszyłam swym postępowaniem, nie bacząc na swe śmiertelne szczątki, próbowałam ocalić duszę! Ależ oni wolą bawić się chwilą i wykorzystać moment, kosztując igrzyska, konsumując w pocie czoła zarobiony chleb"
- Well, odnajdź swego umiłowanego i zwiąż się z nim wiecznym przymierzem, tak jak Twój Pan związał się obietnicą ochrony ze swym ludem.
Początkowo Well machnęła na to ręką, ale w sercu poczuła, by spełnić ten nakaz. Odeszła w duchu posłuszeństwa do Alaranii. Tam spotka pewną osobę, którą miała spotkać za życia.