Życie Kazimira zaczęło się krwawo, urodził się on bowiem na polu bitwy, od początku wróżyło mu to niebezpieczne i brutalne życie. Został znaleziony w kałuży krwi i wód płodowych swojej matki, brzemienna matka, nie zwracając uwagi na swój poważny stan, ruszyła do boju u boku współplemieńców, broniąc ziem swego klanu. Niestety los nie był dla niej łaskawy. Była to jej ostatnia bitwa. Przygarnięty przez najeźdźców, którzy docenili chęć życia dziecka, stał się jednym z nomadów. Dorastał pośród nich i był przez nich szkolony. Pomimo, że nieco różnił się fizycznie od pozostałych członków klanu, był akceptowany. Razem braćmi nomadami napadał kolejne wioski na wschodnich pustkowiach i palił kolejne domy, aż do momentu, gdy pewnego dnia nie dowiedział się o swojej przeszłości. Stało to się, gdy pewnego razu Kazimir zdobył na polu bitwy piękny naszyjnik. Pewna stara kobieta z klanu zafascynowana tym świecidełkiem, zaoferowała mu pewną propozycję. Zdradzi mu sekret przeszłości w zamian za skarb. Z początku Kazimir podszedł do tej sprawy bardzo sceptycznie, jednak jako, że zawsze był ciekawy swojej przeszłości, więc zgodził się na taki układ. Przyszedł do kobiety, oddając jej naszyjnik, tego samego dnia kobieta zginęła. Oślepiałego z bólu i furii mężczyznę opanowały złe duchy, wywołując w nim rządzę mordu, tego samego dnia zabił w swoim gniewie jeszcze kilku swoich braci i uciekł w kierunku Morza Cienia. Wycieńczony podróżą i grożącym mu pościgiem padł wycieńczony na ziemie. Nie miał szczęścia. Następnego ranka obudziło go słone powietrze i odgłosy mew. Został złapany jako galernik na okręt. Nie wiedział, gdzie się znajduje, czuł jedynie smaganie bicza i unoszący się wszędzie pot. Z pełną świadomością, że na taki los sobie zasłużył, pracował tak rok. Jednak żaden człowiek nie może żyć długo zakuty w kajdany. Każdy w końcu chce rozwinąć skrzydła. Pewnego dnia zdążyło się, że natrafiła się okazja do ucieczki. Było to kiedy wracali do Trytonii, był sztorm, a fale na morzu były naprawdę ogromne, nie była to pierwsza taka nawałnica w życiu chłopaka. Kazimir przeżył już wtedy takich wiele. Jednak tym razem zdarzyło się coś odmiennego, z początku nic tego nie zapowiadało, ale nagle statkiem coś wstrząsnęło. Było to dziwne, bo znajdowali się na środku morza. Pracowali jednak dalej poganiani biczem dozorcy. Wtedy, nagle coś ponownie uderzyło w statek i nagle w kadłubie pojawiła się wielka wyrwa, pełna ostrych zębisk. W tym samym czasie dozorca, który stracił równowagę i wpadł pomiędzy galerników, został przez nich dosłownie rozszarpany. Wioślarze, znajdując klucze, zaczęli uwalniać się z metalowych okowów, zwracając się przeciwko łowcom niewolników. Na próżno, gdy wyszli na pokład, okazało się, że pozostało tylko kilku nielicznych, a reszta załogantów uciekła na szalupach. Niedługo zasmakowali smaku wolności, gdyż chwile potem statek został wywrócony dnem do góry. Pamiętając koszmar ostatniej nocy, chłopak obudził się cudem na plaży w towarzystwie dwóch innych zbiegów. Obudziły ich odgłosy idących żołnierzy, tych samym, którzy byli na statku. Nie mogąc nic poradzić, na ten fatalny zbieg okoliczności zaczęli uciekać, pędząc na złamanie karku przez pola i lasy, w końcu postanowili rozdzielić się, by zmniejszyć szanse złapania siebie. Każdy ruszył w inną stronę. Tym razem Kazimirowi poszczęściło się, zgubił pościg. Jednak ruszył dalej w stronę, w którą podążał. To właśnie podczas tej podróży znalazł swój miecz. „Gram”. Odnalazł go samotnie, idąc przez pola Maurat. Stał wbity samotnie w trakt, którym szedł młody Shengeli, nie należał on do nikogo, był sam. Z początku z nieufnością na koniec potraktował to, jak łut szczęścia i zabrał miecz ze sobą. Żyjąc jedynie z tego, co znalazł w drodze, doszedł aż do Nuur, miasteczka niedaleko strażnicy czuwania, z początku najął się jako pracownik przy rozbiórce starego kościoła. Była to ciężka praca i mało płatna. Ale pozwalała przeżyć. Pewnego dnia zauważył go pewien stary człowiek o imieniu Gregory, dostrzegając jego siłę, najął go jako ochroniarza swojej posesji. Jako, że Kasimir umiał też dobrze walczyć, więc był idealnym do tego kandydatem. Sam staruszek nie był kimś wielkim w Nuur, był zielarzem produkującym rozmaite specyfiki dla miasta. Shengeli miał odstraszyć potencjalnych złodziejaszków i bandytów, którzy nachodzili starca. Z początku szło dobrze, chłopak pilnował zielarni, kilka razy przyłapał złodziei na gorącym uczynku, dwa razy nawet pokonał grożących Gregoremu bandziorów. Pełnił także role pomocnika zielarza, pomagając mu w obowiązkach. Jednak sam Kazimir nie wiedział, z kim tak naprawdę zaczął walczyć. Okazało się, że naiwność starca wprawiła go w kłopoty, to była bardziej zorganizowana przestępczość. Za trzecim razem bandytów było więcej, weszli bez ostrzeżenia, a chłopak stawił im czoła. Pokonując w pojedynkę trzech, w końcu został powalony przez herszta tej bandy. Widząc to starzec, rzucił się na niego. Broniąc się, wódz bandytów powalił również starca, jednak przez omyłkę zamachnął się za mocno mieczem, rozcinając Gregoremu tętnice. Mężczyzna padł na ziemie, pozostawiając w dłoni Kazimirowi mały flakonik. Chłopak, widząc w tym ostatnią szansę wyjścia cało z sytuacji, wypił cały flakonik. Okazało się, że był to dziwny narkotyk, który sprawił, że Shengeli nie czuł bólu i wypełniał go gniew. Nie zważając na swoje rany, w furii gniewu najpierw zabił Wodza, a potem resztę bandytów. Obudził się wcześnie rano w środku zielarni, która pełna była czarnej sadzy. Nie wiedział, co tu się stało. Nie pamiętał. Widział jedynie mały flakonik, jaki dał mu wczorajszego dnia starzec. Przestraszony zabrał pieniądze i jak najszybciej wyruszył z miasta. Ruszył dalej na północ do Elisi. Na szczęście nie wzbudził podejrzeń. Z początku nie wiedział co ze sobą zrobić, żyjąc ze zgromadzonych pieniędzy, mieszkał przez pewien czas w oberży. Szczęśliwym trafem zdarzyło się, że też tu został zauważony. Spostrzegł go pewien szlachcic, Wagner von Jurngen, proponując mu stałą posadę w organizacji najemników. Kazimir zgodził się, ponieważ w rzeczywistości był dobry tylko w zabijaniu, był to dla niego odpowiedni fakt. Teraz jest jednym z najemników zwanych „Szarzy”.