Dwóch mężczyzn szło przez doliny gór niosąc kosz z dzieckiem, rozglądali się bacznie jakby się czegoś lub kogoś bali. Po długiej
wędrówce
między górami
i jaskiniami , doszli w końcu do ogromnej doliny Dragtu ,zwanej tak od mieszkańca, który tu żył. W samym środku doliny był ogromny
ołtarz z
wielkim
dzwonem. Dwaj mężczyźni położyli z trudem kosz z dzieckiem na ołtarzu, a z jeszcze większym pociągnęli za dzwon, który rozbrzmiał w
całej
dolinie. Po
dłuższej chwili ziemia lekko i rytmicznie zaczęła drżeć, mężczyźni od razu padli na kolana i pokłonili się przed 100 metrowym, brodatym
olbrzymem
odzianym w ogromne skóry. Olbrzym stanął przed ołtarzem, jakby czekał na coś, po chwili jeden z ludzi wstał i zaczął krzyczeć.
-O PRADAWNY!! OTO ZGODNIE Z OBIETNICA SKŁADAMY CI W OFIERZE DZIŚ W OSTATNIM DNIU DZIESIĘCIOLECIA, TO OTO DZIECKO I
BŁAGAMY
BYŚ NIE
NIEPOKOIŁ NASZEJ OSADY !
Olbrzym uklęknął, a następnie podniósł ostrożnie palcami kosz z maleństwem, który położył na otwartej dłoni.. Dziecko spało w spokoju,
nie
mając
pojęcia co się dzieje. Olbrzym spojrzał na malutkie ludziki, rzekł gruby głosem.
-ZGODNIE Z OBIETNICA NIE BĘDĘ NIEPOKOIŁ WASZEJ OSADY LECZ ZA DZIESIĘĆ LAT PRZYNIESIECIE MI NOWO NARODZONE NIEMOWLĘ.
Po tych słowach olbrzym odszedł z o dziwo wciąż śpiącym dzieckiem.
10 lat później
Przez zaśnieżoną dolinę Drogtu mały chłopiec ciągnie sanie pełne zabitych zwierząt. Pomimo swego małego rozmiaru dość sprawie szło
mu
ciągniecie
sań, może to przez śliski śnieg, a może to przez coś innego. Po długiej wędrówce chłopiec w końcu dotarł do ogromnej jaskini.
-OJCZE WRÓCIŁEM !! - Krzyknął malec.
-Dobrze Tyr...zostaw to, ja się zajmę obiadem, a teraz chodź, musimy porozmawiać- Odezwał się Olbrzym, a jego głos rozniósł się echem
po
całej jaskini.
Chłopiec podbiegł do Ojca, który siedział na naturalnym tronie ze skał.
-Wiesz jaki jest jutro dzień ?-
-Tak ojcze. Jutro jest dzień czerwonego gromu...
-Dokładnie, jutro okaże się czy jesteś godzien być moim synem i czy będziesz mógł wyruszyć w świat. Jeżeli nie. Zginiesz. Rozumiesz ?-
Spytał
ojciec z
kamienną twarzą. Chłopiec przez chwilę wstrzymał się od odpowiedzi, ale ostatecznie podniósł głowę i ze zdecydowaniem powiedział ..
-Tak.
-Dobrze więc...
Następnego dnia, Góra Czerwonego Gromu.
Burza, która zapanowała nad górą była niemiłosierna. Zimny grad, czerwone pioruny i trzaski gromów, wszystko to uwzięło się na
chłopca, który
wspinał się na szczyt. Było zimo i ślisko od padającego gradu, ale młodzik się nie poddawał. W końcu wycieńczony wszedł na szczyt
Czerwonego
Gromu.
Na szczycie stał wielki, kamienny ołtarz, podobny do tego z doliny. Chłopak stanął na nim dysząc ze zmęczenia, w końcu podniósł głowę
do góry
i
rozłożył ręce. Nagle...Z ogromnym trzaskiem, czerwony grom uderzył wprost w chłopca. Wszystko trwało sekund,ę choć dla chłopaka
była to
paląca jak
ognień piekielny i jednocześnie jasna jak wschód słońca wieczność. Po wszystkim chłopak padł na kolana ledwo żywy, krzycząc z bólu.
Na jego
całym
ciele pojawiły się czerwone tatuaże o kształcie błyskawic. Przez łzy bólu zdołał wykrztusić...
-Ojcze ... uda..
15 lat później
-Tyr...TYR - Bohater obudził się z snu o przeszłości, budzony przez swojego kompana niewoli.
-Dojechaliśmy- Dopowiedział drobny elf. Tyr wraz z elfem i innymi niewolnikami różnych ras, siedzieli w wozie. Gdy się zatrzymali, tylną
klapę
otworzył
tłusty i szpetny jak najciemniejsza noc, poganiacz.
-Chśie gladiathsy arehena czekha- Rzadko kiedy można było zrozumieć co mówi tłusty poganiacz Dorn, ale i bez jego niezrozumiałej
mowy
można było
się domyślić, że dojechali na arenę. Kiedy Tyr zakuty w łańcuchy wysiadł z powozu, zaczepił go jego właściciel czarodziej Avon.
-Tyr dziś twój szczęśliwy bądź nieszczęśliwy dzień. Po dzisiejszej walce mam cię zamiar sprzedać, rozumiem twoją chęć wygranej, ale
dziś
masz
przegrać. Twoje wygrane są nieopłacalne, a mam zamiar spłacić dziś paru inwestorów.- Wytłumaczył z gracją węża, a następnie odszedł
by
rozwiązać
parę spraw biznesowych.
Po odpowiednim uzbrojeniu i przygotowaniu, Tyr był gotowy do walki. Młody strażnik zaczął się zastanawiać jak taki wojownik mógł stać
się
niewolnikiem, jego zamysły przerwał jego przełożony.
-MŁODY! NATYCHMIAST DO WEJŚĆ DLA WIDZÓW!!! Psia krew, z roku na rok jest coraz więcej widzów. Cholera za mało mi płacą.- Wydarł
się
stary,
brodaty kapitan, plując co chwilę.
-Kapitanie...jak to się stało, że ten koleś stał się niewolnikiem... przecież jest silny jak 100 diabłów.- Cała odwaga jaką młody włożył w
pytanie
zniknęła i
czekał aż kapitan zacznie się na niego wydzierać, ale stało się inaczej.
-No niech mnie smocze jaja biją...większość bachorów w twoim wieku nie interesuje się gladiatorami... Wiec słuchaj ten mag Avon miał
po prostu
tak
wielkie szczęście, że znalazł Tyra nieprzytomnego na Jadeitowym wybrzeżu. Avon założył mu obroże i nieszczęśnik był już jego nie
ważne jak
silny jest
Tyr, tych obroży nie da się zdjąć, prędzej rozwalą mu łeb niż je zdejmie.- Opowiadał Kapitan, co chwile plując.
-Ale co on robił nieprzytomny na plaży?- Spytał go młody.
-A CZORT KURKA WIE ! Podobno pochodzi zza Jadeitowego Oceanu. DOBRA MŁODY DO WEJŚĆ DLA WIDZÓW, BO CIĘ DO MATKI
POŁAMANEGO
ODEŚLE !-
Krzyknął zdenerwowany kapitan, pokazując mu rozkazująco drogę, a Młody pobiegł jak przestraszony kurczak.
Tyr wkroczył na Arenę, a wiwatujący tłum krzyczał jego imię.
-TYR, TYR, TYR, TYR!