Dolina Umarłych[Ruiny starego fortu] Siedziba Megdara

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Kruki doniosły, iż grupa nikczemników ze wzgórza na Mglistych Bagnach udała się do Brezeny. Medgar zacisnął kościstą dłoń w pięść. "Tu również chcecie mi przeszkadzać?" Stanął naprzeciw Talizmanu Kolorów i położył na nim dłonie. Skupiony pobierał energię z otoczenia i kierował ją w artefakt. Kiedy osiągnął zadowalający poziom, zainwokował zaklęcie. Splatał Moc śmierci z chaosem i z ukrytymi w Talizmanie siłami. Sięgnął po krzyki torturowanych istot i po drgawki agonalne, które wymieszał z nienawiścią i żalem nad umarłym noworodkiem. Pozbierał cierpienia zadawane przez nieuleczalne zarazy i przygnębienie, przyprawione brakiem nadziei, wszystko włożył w ostatnie tchnienie konającego i zszył to smutkiem śmierci w samotności z dala od bliskich. Kiedy po południu zaklęcie było gotowe, nakarmił nim osłabioną już chmurę i pokierował ja w stronę miasteczka. Ranek zastanie ją nad Brezeną dokładnie w tym samym czasie, kiedy jego legion zaatakuje tę podłą dziurę. Opadł na tron i zajrzał w oczy kruka, który towarzyszył Gardenii. Widząc Zatopione miasto, pozostawił krukowi wiadomość do swojej pomocnicy i zajrzał w oczy kruka, który towarzyszył Aishele.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Kruk dostarczył wieści od jego Generała Utora. Brezena jest opuszczona. Mógł to przewidzieć, lecz teraz czas działać, aby nie pozwolić uciec ludziom. Rozkazał Utorowi zastąpić drogę uciekinierom, a oddział z mieściny wzmocnił zaklęciem, które z miejscowego cmentarza uzupełniło jego oddział o kolejną setkę wojowników. Cały ten oddział nie znający zmęczenia, wyruszył w pościg za zbiegami. Miasteczko zostało puste oprócz kilku wojowników i jednej strzygi. Ruchy które wykonywali ludzie pod rozkazami wampira Medarda wskazywały na to, iż zamierzają zetrzeć się z jego oddziałem, pod dowództwem Utora, który zamierzał zagrodzić drogę uchodźcom. Wysłał również swoje kruki, których życie już dawno ustało, aby wciąż krążyły nad karawaną i oddziałem ruszającym do bitwy. Przyszedł czas na rodzynek w tym planie. Medgar podszedł do okna swojej wieży i popatrzył stąd na swoje dzieło. Kościany smok okryty blachami umagicznionego pancerza prężył skrzydła w świetle zachodzącego słońca. Kiedy ludzie będą walczyć z oddziałem Utora, smok zniszczy wraz z grupą z Brezeny resztę, która pozostała przy wozach. W zasadzie poza dziećmi interesował go każdy zabity. Ciała dzieci pozostawi upiorom, a reszta dołączy do jego armii i razem ze smokiem i resztą uderzą na tyły Medarda. Jeszcze tylko jedno pozostało. Czarnoksiężnik podniósł głowę i popatrzył w wieczne chmury ponad jego warownią. Dziś znów w nocy będzie padał deszcz. Tym razem skieruje obłoki tylko na południe, nad drogę i pobliskie wzgórza, do których kierują się uchodźcy.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Był zdziwiony brawurą tej kobiety. Lecz znał charakter mrocznych elfów i ich niestrudzone dążenie do celu. Kiedy wyłoniła się z nicości pojawiając się w okolicach jego włości, śledził jej każdy krok. Niesamowity wyczyn, nie znając litości i grając na uczuciach innych zdobyła to, czego chciał sięgnąć on za pomocą swoich trupów. Ona jednak zrobiła to w subtelniejszy sposób i bez strat. Do tej pory zlikwidowanie generała "Oka Świtu" pochłonęło jego spore siły z żadnym efektem, za każdym razem uchodził z jego obławy dziesiątkując oddziały Medgara. Ku jego zadowoleniu zmierzała w końcu w stronę jego fortu. Podszedł do okna i zatrzymał śmiercionośny deszcz w okolicy drogi prowadzącej z południa, którą to podążała mroczna elfka z jeńcem i, jak się okazało, z likantropem jako swoim towarzyszem. Posłał kruki, aby powiadomić swoje straże żeby ją przepuścili. Teraz zasiadł na starym rozpadającym się tronie, czekając na swojego gościa.
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Kiedy weszła na sam szczyt kręconych schodów, myślała że wypluje płuca. Odczekała chwilę aby jej oddech się uspokoił i dopiero przekroczyła próg komnaty. Nieumarli strażnicy, wlokący generała, weszli zaraz za nią. W komnacie panował półmrok rozświetlany tylko migotaniem jakiegoś starego, najwyraźniej magicznego przedmiotu, stojącego na postumencie na wprost zniszczonego tronu. Na tronie siedział czarnoksiężnik, w jego pustych oczodołach płonęły światełka. Czarnoksiężnik był okryty jakimś zetlałym płaszczem, który nosił ślady rozkładu i nie do końca okrywał jego zeszkieletowane ciało. Głowę nieumarłego zdobiła korona, świadcząca o pozycji jaką zajmuje Licz. Ayathell weszła do komnaty i pochyliła z szacunkiem głowę.
- Witaj, Mistrzu Megdarze. Twoja sława dotarła i do mojego miasta. - Skłoniła głowę. - Znając twe kunszta i potęgę, a także za podpowiedzią Gardenii, twojej służki, postanowiłam przyczynić się do pomnożenia twojej świetności. - Tu popatrzyła chytrze w twarz Arcylicza. - Oto twój śmiertelny wróg, którego ujęłam żywcem, a tak wiele przyczynił się do uszczuplenia twych sił, stoi przed tobą, Panie. - Ayathell podeszła kilka kroków, zachowując jednak dystans z szacunku dla władcy nieumarłych i położyła na ziemi przed nim dziecko.
- A to jego potomek, którego składam ci w darze, aby napełnić cię radością. - Elfka pochyliła głowę czekając odpowiedzi.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Poruszył się nieznaczne, popatrzył na jeńca trzymanego prze swoich siepaczy, potem na leżące przed nim dziecko. Wstał ze swojego tronu i wyprostował się. Minął dziecko które zaczęło płakać i podszedł do jeńca, a nieumarli strażnicy postawili generała na nogi. Koścista dłoń czarnoksiężnika ujęła twarz jeńca, Medgar popatrzył w oczy elfa.
- Witam zacnego Generała w moich progach. Rad jestem, że zechciałeś do mnie dołączyć. Z przykrością muszę ciebie niestety powiadomić, że twoi żołnierze nie zdążą spalić twoich zwłok. - Odszedł od jeńca, kierując się w stronę Ayathell.
- Wrzućcie go do studni i zabijcie, zajmę się nim później - rzucił wartownikom.
- No dobrze, sojuszniczko. Jakiej zapłaty oczekujesz? Dam ci czas i jednego ze swoich posłańców, a kiedy się zdecydujesz, dasz mi znać czego chcesz. - Podszedł do okna i ujął siedzącego tam kruka którego życie już dawno ustało, po czym podał go elfce. Ponownie popatrzył na płaczące dziecko.
- Ją zabierz. Nie potrzebuję jej. Chyba że na karmę dla strzyg. - Usiadł ponownie na tronie, powoli, jakby bojąc się że jego ciało się rozpadnie.
- Teraz dostaniesz 1000 Alarańskich gryfów na twoje potrzeby. I pomyśl, jak przeszkodzić Medardowi w jego nikczemnej ucieczce. - Znieruchomiał dając do zrozumienia, że audiencja dobiegła końca.
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Przyjęła złoto, tego nigdy za dużo, podniosła dziecko i skłoniła się nisko.
- Zatem, Megdarze, oczekuj wieści ode mnie.
Wycofała się zabierając rozkładającego się ptaka.

Ayathell
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Kiedy drowka opuściła jego wieżę, Megdar wstał i podszedł do piedestału z połówką swojego artefaktu. Skupił moc i skierował ją w głąb wieży, gdzie znajdowała się studnia. Tam odnalazł ciało generała i swoimi kunsztami powołał je do nowego życia. Niedługo potem ożywiony Liorandill wszedł do komnaty Licza. Megdar odwrócił się do niego i popatrzył na wskrzeszeńca.
- Witaj, generale. Mam zaszczyt powitać cię w swoich szeregach. Żeby nie przedłużać sprawy, mam dla ciebie zadanie.
Nieumarły ex-generał stał nieruchomo, czekając na słowa swojego nowego władcy.
- Weźmiesz moje oddziały i zniszczysz "Oko Świtu". Nie interesuje mnie jak i za jaką cenę, po prostu unicestwij ich. Od teraz mianuję cię swoim Generałem i dostaniesz pod rozkazy Legion Mroku. Myślę, że dwa tysiące nie znających strachu ani zmęczenia wojowników poradzi sobie z tą bandą?
Nieumarły skłonił się Megdarowi:
- Zrobię co w mojej mocy, Panie. -
Licz podał mu nieumarłego kruka i usiadł na tronie.
- Oto twój łącznik. I musimy zmienić twe imię. To mnie drażni. - Chwilę się zamyślił.
- Od tej chwili zwiesz się Marak. Więc do dzieła, generale Marak. - Machnął ręką, odprawiając swojego sługę.
"Czas zająć się uciekinierami i sprawą Maurii."
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Medard uszedł. Część z tych, co się odłączyli od niego i zawrócili, wpadła w ręce jego oddziału, który doprowadził jeńców do Brezeny i... zaginął w całości. Chciał w pierwszym odruchu wysłać Utora, lecz inne sprawy zajęły jego jaźń bardziej. Topielica dostała się do Maurii i nawiązała kontakt. Jego kruk, którego życie dawno ustało, znalazł się w dłoni Ariszii. Megdar nawiązał więź z wampirzycą i potwierdził jak się okazało nieudolną przemowę Aishele. Wyglądało na to, iż uzyskał potężnego sprzymierzeńca w jej osobie. Cóż, pozostało czekać na decyzję rady Maurii. Ponownie zwrócił swoją uwagę na południe ku Brezenie. Kruki doniosły mu, że coś tam się dzieje. Miasto powstało z ruin w ciągu kilku dni, a jego wojska tam stacjonujące po prostu zniknęły. Przyzwał Utora i wydzielił mu siły, aby zbadać bezpośrednio sprawę tej mieściny. Kiedy rozdysponował wszystko, zwrócił swoją uwagę na Gardenię. Od razu dostrzegł, że kruk który jej towarzyszył zaczynał szwankować, domyślił się, że Gardenia nie traktowała go litościwie. Wysłał następnego posłańca do niej i powrócił do księgi, w której znalazł zapiski dotyczące rejonu zwanego Piaski Czasu, w którym właśnie działała Gradenia. Czas umykał wciąż wartkim strumieniem, a on zastanawiał się nad sposobem zespolenia Talizmanu Kolorów. Wiedział, że wszystko jest na najlepszej drodze ku temu. A cały artefakt miał być poważnym atutem w jego rękach w sprawie sojuszu z Maurią.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

"A czy znasz lepszy stan od śmierci? Czy istnieje choćby jeden lepszy? Czy ten stan, który pozwala na nieczucie bólu, i nie jest się w nim targanym rozpaczą, nie jest lepszy? Tylko śmierć zadana przeze mnie pozwala na dalszą egzystencję pozbawioną pożądania, strachu, bólu i rozpaczy."
W słowach Megdara była pewna mądrość, którą dopiero teraz umiała docenić. Nie była martwa, ale żywa na pewno też nie. Raczej czymś pomiędzy i czuła się z tym fatalnie. Po starciu ze strażnikiem kilka kolejnych dni spędziła skulona na piasku i przyssana do Talizmanu. Kawałek po kawałku uzupełniała jego mocą poważne ubytki w swojej życiodajnej energii. W końcu poczuła się na tyle mocna, by wzbić się w powietrze, ale to wciąż był tylko środek zastępczy. Potrzebowała przynajmniej kilku dni na odbudowę swojej struktury i zregenerowanie sił.
Najpierw jednak czekało ją spotkanie.
Wylądowała na parapecie jednego z górnych okien i przeskoczyła do środka. Dalej schodami w dół i do głównej sali tronowej. W myślach modliła się, by licz jak najszybciej załatwił formalności z odbiorem i pozwolił jej odejść na odpoczynek albo zlitował się i zabił na miejscu.
- Witaj, Megdarze. - Przywitała go skinieniem głowy. Wyjęła z sakwy świecące zawiniątko i poczłapała w stronę szkieletora.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Kruki, których życie już dawno ustało, dały mu znać o powrocie Gardenii zanim ta znalazła się w zasięgu wzroku kogokolwiek wypatrującego z wieży fortu. Wyczuwał wibracje kamiennej posadzki pod ciężko stawianymi krokami magini. Wiedział, że jest wyczerpana i zmęczona. Nić jej żywota, którą trzymał w swojej mocy, wyraźnie przekazała mu jej stan psychiczny i fizyczny. Pozostawił księgi i stanął na wprost wejścia, tak, aby przyjąć ją w inny zgoła sposób, niż mogła się spodziewać. Gardenia weszła, pozdrowiła go i wyciągnęła dłonie z zawiniątkiem, którego aurę rozpoznał natychmiast. Połówka Talizmanu Kolorów. Lisz nie odebrał go z rąk dziewczyny, ale podszedł blisko i objąwszy swoimi ramionami zaskoczoną przytulił do siebie. Jedną dłoń położył na głowie, a drugą na talii kobiety, w ten sposób stworzone więzy pozwoliły mu przekazać jej część swojej mocy, a magia chaosu, zawsze zaskakująca tych co jej nie znają, pozwoliła mu zregenerować siły wymordowanej. Megdar czuł jej myśli i wszystkie uczucia, które nią w tej chwili targały.
- Tak, Gardenio - powiedział to powoli. - Tylko śmierć jest niepokonana. Ona zawsze się upomni o swoje, czyś królem, czy żebrakiem. Lepiej zawrzeć z nią przymierze i czerpać z jej mądrości garściami, gdyż jest hojna jak nikt inny. - Pogłaskał jej włosy i ujął za dłoń, poprowadził do tronu, na którym ja posadził.
- Jesteś zmęczona, więc usiądź. - Podjął artefakt dopiero teraz i położył go na piedestale, gdzie spoczywał jego brat bliźniak.
- Czas na twoją nagrodę - zwrócił się w jej stronę. - Obiecałem tobie potęgę i władzę nad ogniem. Obiecałem, że nie będzie nikogo w Alaranii, kto by przewyższył twoje możliwości w okiełznaniu tego żywiołu. - Podszedł i stanął przed siedzącą na tronie maginią.
- Jeżeli jesteś gotowa, dam ci ten dar teraz. Później wypoczniesz przed nowym zadaniem. Nie chcę, żebyś umarła z wyczerpania. - W jego głosie dało się wyczuć żartobliwość. Wokół kościstych palców Medgara poczęły pełgać kolory wszystkich magii.
- Wiec jeżeli uważasz, że moc którą uwolnię nie przerośnie ciebie... - Wyciągnął dłoń w stronę jej serca, a drugą powoli położył na obu połówkach Talizmanu Kolorów.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Oparła czoło na ramieniu licza i przymknęła powieki, podczas gdy grający kakofonią dźwięków chaos modyfikował i spajał jej porwaną na strzępy energię. Przywołało to w jej pamięci wspomnienie z nie tak odległej przeszłości, gdy podczas jednego z przyjęć w karczmie Ala ktoś poczęstował ją czystą rubidiańską wódką. Po czterech toastach jej umysł i ciało kompletnie odmówiły posłuszeństwa. Tylko samą siłą woli utrzymywała się na stołku, ale za nic nie mogła ruszyć kończynami. I wtedy jakaś dobra dusza, której tożsamości do dziś nie poznała, położyła jej na głowie zmoczony zimną wodą ręcznik. Pamiętała to bardzo dobrze. Ten ręcznik był jak objawienie. Szybko usunął z niej poczucie odrętwienia i ustabilizował ułożenie pokoju w jednym miejscu. Za ten ręcznik wtedy była gotowa oddać wiadro wydłubanych ze ścian wulkanu rubinów. Tak było kiedyś. A teraz...
Otwarła oczy i wzięła głębszy oddech, zaciągając się słodkawym zapachem kurzu i rozkładu. Król Licz poprowadził ją w stronę swojego tronu, na którym bez oporów usiadła. Miejsce okazało się niezwykle wygodne i był z niego doskonały widok na całą salę. Uśmiechnęła się szeroko, eksponując pełne uzębienie. Tak, chyba mogłaby do tego przywyknąć.
Widząc, jak nieumarły mag sięga w stronę obu połówek Talizmanu, wstała z tronu i skinęła głową.
– Dziękuję za troskę, Megdarze, ale nie jest ona potrzebna. Urodziłam się gotowa.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Barwy wszystkich magii zawirowały wokół postaci Licza. Błyskami niekontrolowanych mikro wybuchów i wyładowaniami nagromadzającej się mocy, manifestowała się przyrastająca w sile magia, jakiej Gardenia zapewne jeszcze nie była w stanie oglądać, obydwie połówki Talizmanu Kolorów zagrały kakofonią dźwięków i poczęły wibrować. Ze ścian posypały się odłamki zetlałego tynku, a wszystkie szklane przedmioty zebrane w pomieszczeniu wydawały z siebie cichy dźwięk skargi, ich pisk narastał, a co słabsze zaczęły się rozpadać. Medgar skierował tę moc w pierś Gardeni, zabolało, lecz ten ból przyniósł tylko pragnienie, aby było go więcej. Dziewczyna poczuła, jak jej stopy tracą oparcie, a ciało lewituje. Wtedy Lisz zagarnął jej duszę i przesłał jej myśli do Talizmanu Kolorów. Oślepiający błysk wypełnił salę tronową Medgara. Talizman w tym upiornym świetle scalił się w jeden kawałek. Lisz uchwycił go i wyciągnął w stronę bezwładnie unoszącego się ciała magini. Gwałtowny powrót do ciała bolał jeszcze bardziej, postrzępione myśli próbowały się uspokoić, ale magia chaosu, teraz po wielokroć potężniejsza, rozpraszała najmniejszą próbę koncentracji dziewczyny. Wreszcie Lisz, kiedy uznał że moc jest dostateczna, dotknął serca dziewczyny i wtargnął w nią swoim jestestwem. Ponowny ból i uczucie "jakby ktoś przeszedł po twoim grobie", potem cisza i powrót wszystkiego ze zwielokrotniona mocą. Gardenia nie wiedziała nawet że krzyczy, a jej głos rozbijał pozostałe ocalałe szklane przedmioty, które sypały odłamkami wokół po komnacie. Lisz powoli połączył w jedność jestestwo Gardenii i podarowanych jej wcześniej Zębów Madragora. Kiedy kończył, krew na moment jakby cofnęła się w żyłach dziewczyny, aby znów ruszyć swoimi torami. Dwa rytuały za jednym razem zostały ukończone. Medgar podtrzymał padającą dziewczynę i z zaskakująca łatwością podjął ją na swoje kościste ręce, aby posadzić z powrotem na tronie. Nastała cisza przerywana tylko szumem sypiących się trocin z obelkowania dziurawego dachu. Salę wypełniał unoszący się wszechobecny pył. Lisz dotknął palcem czoła na wpół przytomnej.
- Obudź się, "Królowo Płomieni". - Uniósł delikatnie jej głowę, podejmując ją za brodę.
- Posiedź i pozbieraj myśli. - W jego oczach płonęły potężne światła, mieniące się wszystkimi barwami magii.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Ból prawie całkowicie ustał i tylko układ nerwowy co chwilę jeszcze stymulował krótkie impulsy, a wtedy niewielkie dreszcze przeszywały ciało maie tam i z powrotem. Popatrzyła na swoje ręce. Nawet przez skórę rękawiczek widziała jak pulsuje w nich nowa, niesamowita siła. Uśmiechała się, z każdą sekundą coraz szerzej. Czuła się, jakby płonęła potężnym żarem. Dosłownie. Z jej ubrania zaczęły unosić się wąskie strużki szarego dymu.
- Sądzę… - Musiała odchrząknąć, chrypka zdradzała jej zdenerwowanie. – Sądzę, że muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. Wybacz, Megdarze. – Krótko skinęła mu głową, po czym teleportowała się na zewnątrz.

* * *

Najpierw był krzyk, potem odgłos szybko trawionego przez ogień powietrza.
Wykonana z niezwykłą precyzją i poświęceniem pajęczyna rozpadła się w strzępy, gdy otoczona płomieniami ludzka pochodnia niespodziewanie spadła wprost z nieba. Impet uderzenia spiętrzył taflę jeziora i rozprysnął ją we wszystkich kierunkach siarczystym deszczem. Sam pająk, trafiony nagłym podmuchem wiatru, przeleciał odległość około metra, by wylądować bezpiecznie w rosnących na brzegu krzakach.

* * *

Gardenia wzięła wolny, głęboki oddech, po czym równie powoli go uwolniła. Pokręciła z dezaprobatą głową i roześmiała się. Królowa Płomieni, to brzmi dumnie. Nowa moc dawała jej większe możliwości, ale też będzie wymagać zdwojonego nakładu pracy, by zapanować nad żywiołem. Potrzebowała odrobiny praktyki. Patrząc na swoje odbicie w lustrze zaczesała włosy do tyłu i spięła je rzemykiem. Następnie szybko przebrała się w świeże ubranie, przyniesione jej przez służbę wieży.
Zeszła do sali tronowej, gdzie po raz ostatni widziała nieumarłego władcę.
- Dziękuję, Megdarze, to wielki dar. - splotła ręce za plecami - Teraz gdy masz już obie części Talizmanu Kolorów czy planujesz najechać Maurię?
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Lisz posadził ją ponownie na swoim tronie, po czym ukształtował przed twarzą Gardenii magiczną powierzchnię, w której kłębiły się kolory.
- Więc moja droga... Popatrz na to co chcę ci objawić. To twoje nowe zadanie. Nie musisz się bardzo spieszyć, gdyż teren zabezpieczył Utor, mój generał, nieumarły centaurzy mag. - Medgar dotknął powierzchni palcem i pokazały się obrazy. Gdzieś z mgły wyłoniła się niewielka osada, w której widać było krzątających się ludzi. Na okalającej osadę palisadzie straż trzymała nieumarła warta.
- Kilkanaście dni temu moje oddziały zajęły splądrowaną przez wampira Medarda osadę. Zwie się Brezena. Jak sama widzisz, teraz ta osada kwitnie. W dodatku ten ktoś kto tam się znajduje przejął kontrole nad garnizonem który ja tam ustanowiłem. - Obrazy zaczęły się zmieniać, eksponując osadę z różnych kierunków, ale nigdy z bliska.
- Ten ktoś bardzo mnie interesuje, wyobraź sobie moja droga, że znalazł sposób aby odciąć się od moich kruków. - W oczodołach Lisza zapłonęły gwałtownie kolory magii. Megdar ponownie popatrzył na dziewczynę wpatrzoną w zmieniające się widoki.
- Wiem, że tobie mogę powierzyć tę delikatna misję. Utor jest lojalny, lecz ma prostackie podejście. Ja chcę korzyści większej niż tylko nieumarli żołnierze których może mi dostarczyć. - Kościstą dłonią dotknął policzka Gardenii i delikatnie odsunął niesforny kosmyk z jej policzka.
- Potrzebujesz czegoś ode mnie jeszcze? - Leniwym ruchem zgasił magiczne zwierciadło.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Na oknie wieży usiadł kruk, którego życie już dawno ustało. Lisz wziął czułym gestem ptaka w ręce, przez chwilę utrzymywał z nim więź mentalną.
- Mamy gościa - stwierdził krótko i wypuścił ptaka za okno, aby towarzyszył czarodziejowi, który wtargnął na jego włości. Skupił się i mentalnie wydał polecenie jednemu ze swoich pomniejszych bohaterów, aby wraz ze swoim oddziałem odnalazł czarodzieja i w jednym kawałku przyprowadził do fortu.
- Wracając do naszej rozmowy, Gardenio, trupów mam wystarczającą ilość, aby zniszczyć kilka miast. Lecz w tym wypadku potrzebujemy czegoś, co znajduje się w głowie tej osoby, a nie jesteśmy w stanie tym zawładnąć, ale może da się to kupić?
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Gardenia złączyła palce obu dłoni w piramidkę i poruszała nimi miarowo, co zwykła robić, kiedy się nad czymś zastanawiała. Samozwańczy obrońca wioski, pojawiający się nie wiadomo skąd i rzucający wyzwanie całej armii Króla Licza? Ciekawe. Raczej nie brał udziału w samym oblężeniu, zwierzęcy zwiadowcy zdążyliby go wypatrzyć. Musiał wiec dołączyć już po zakończeniu walk. Wkroczył do zniszczonej i ogołoconej wioski, by narzucić swoje rządy. Co chciał tym uzyskać? Sam przeciw wszystkim? Zachowanie tyle odważne, co niezrozumiałe. Jego magia nie mogła równać się z siłami jakimi dysponował Megdar. Co więcej, przejęciem wioski narażał na śmierć nie tylko siebie, ale także wszystkich obecnych tam cywilów.
- Szaleństwo. – Pokręciła głową. – Czyste szaleństwo.
Z której strony by nie spojrzeć, mieszkańcy w tym starciu nie mieli szans. Na dobrą sprawę wystarczyłoby otoczyć wioskę ciasnym, zbrojnym kordonem i zaczekać. Tydzień, góra dwa. Ich zapasy jedzenia w końcu się skończą, a kiedy głód zacznie zaglądać w oczy, kmiotki wezmą sprawy w swoje ręce i wyniosą maga przed bramę na widłach. Łatwe zwycięstwo bez oddania strzału z łuku. Jeśli mag nie był kompletnie obłąkany, nie będzie tego ciągnąć. Prędzej czy później sam się podda.
Wyglądało jednak na to, że Król Licz nie chciał czekać aż tak długo. Nie interesowało go również samo odzyskanie panowania nad wioską. Najważniejsze było odkrycie kim jest człowiek, który mu się przeciwstawił na jego zdobycznej ziemi? Kto miał na tyle czelności i siły, by przełamać kontrolę nad nieumarłym wojskiem i posłużyć się nimi jako swoim oddziałem?
- W sprzyjających okolicznościach ten mag mógłby okazać się wartościowym sprzymierzeńcem – powiedziała po chwili milczenia. – Dobrze więc, przedostanę się do osady i zbiorę wszelkie dostępne informacje na jego temat. A kiedy już tak się stanie… - Przeniosła spojrzenie z powrotem na Megdara. - …złożę mu propozycję nie do odrzucenia. Jeśli będzie trzeba, przytaszczę go tu siłą.
Skamieniała ze strachu, kiedy dotknął jej włosów, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Będę potrzebować dwóch dni na ustabilizowanie energii i jeszcze kilku na przygotowanie planu bezpiecznej drogi do środka. Poza tym przydałoby mi się coś, co zamaskuje moją aurę. Przynajmniej na pewien czas.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości