Dolina Umarłych[Ruiny starego fortu] Siedziba Megdara

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Medgar skupił swoja uwagę ponownie na wzgórzu. Pośród postaci na wzgórzu był ktoś, kto zamącił w jego widzeniu. Skupił się ponownie i skoncentrował na przekazie jego kruka którego życie już dawno ustało. Zachwiania mocy i dziwne zakłócenie magii. Nie do końca był pewny tego co się dzieje, więc posłał kolejne kruki aby okrążały wzgórze. Poczuł dziwne napięcie. Pochodziło z jego jaźni. Pierwsze poważne zakłócenie jego mocy. Skierował swoje myśli ku źródłu i skonstatował dlaczego tak bardzo towarzyszący jego córce młody człowiek go tak zaniepokoił. Zbliżył martwą twarz do kuli czystej energii która lewitowała na wprost tronu i przyjrzał się dokładnie obojgu. "Wskrzeszony" błysnęła myśl w jego czerepie. Powoli zamknął koścista pięść na magicznym kosturze. Nie będzie czekał, aż jego słudzy go zamienia w krwawa papkę, ani aż deszcz go wypali. Zaklęcie. Bezpośrednio go dotknie mocą a jeżeli jego córka stanie mu na drodze, unicestwi ją także. Skupił moc Chaosu wokół swojego kostura i posłużył się odległymi wspomnieniami lawiny, która zabiła najbliższą mu osobę. Splótł ze sobą gwałtowność uderzenia wiatru i moc spadającej gwiazdy. Nie spieszył się i nie martwił że zabraknie mu sił. Lecz chciał już pozbyć się człowieka zwanego Eroenem. Wykierował wreszcie swój kościsty paluch w obraz mieniący się w energetycznej kuli i powiedział jedno słowo.
- Giń. -
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Nagle poczuł, iż jakaś siła odebrała mu część wzroku. Jego zaklęcie przez to stało się mniej precyzyjne. Kolejne kruki których życie już dawno ustało gasły jeden po drugim. Chwilę zastanawiał się nad zdarzeniem i analizował wszelkie ślady obecności magii w ich widmie. Zrozumiał zajście i przestał się nim przejmować. Popatrzył ponownie w unoszącą się przed nim czysta energię magiczną i dostrzegł, że jego zaklęcie trafiło w kobietę, która była jego córką. Tym też się nie przejął, los Eroena pozostawił szkieletom. Teraz miał czas aby zająć się poważniejszą sprawą. Wysłał jednego kruka z wiadomością do Aishele dotycząca jego nowego planu. Po czym zasiadł na tronie i skoncentrował się na swojej armii. Teraz wiedział, że musi ją pokierować według swojego planu. Zaplatał zaklęcie za zaklęciem kładąc je na szkielecie smoka i reszcie umarłych wojowników, magów i centaurów. Kładł przemyślne i skomplikowane węzły magii, aby stali się bardziej sprawni i bardziej odporni. Podszył potem nić śmierci, aby każda zabita przez nich istota stała się jego sługą. Godzina za godziną czas mija,ł aż wreszcie zapadł powoli zmrok. Czar był gotowy. Megdar z okna wieży obserwował wymarsz swoich zastępów. W rezerwie pozostawił szkielet smoka, aby rzucić go tam, gdzie nastanie największa tego potrzeba.

Koniec końców postanowił nie pozwolić drwić z siebie i niszczyć swoje kruki zupełnie bezkarnie. Popatrzył ponownie w kulę i dostrzegł przyczynę zagłady jego sług. Zgrzytnął zębami i powoli stworzył zaklęciami po środku komnaty energetyczna klatkę. Po czym dołączył do niej nic magii którą splótł z połową Talizmanu Kolorów aby wszelka niepożądana magia była przetwarzana na energię zasilająca artefakt. Pora na generalna sztuczkę. Wewnątrz energetycznej klatki otworzył portal ze stołu podniósł, leżącą tam kościstą rękę i wysunął ją przez niego. Gdy tylko poczuł że zamknęła się na stopie celu, szarpnął mocno do siebie. Teraz stał i przyglądał się swojemu więźniowi.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Najpierw poczuła silne, bolesne szarpiecie, a potem jej świadomość zanurzyła się w pustce. Wewnątrz powitała ją cisza, przenikający do szpiku kości chłód i gęsta, smolista ciemność. Wkrótce potem Gardenia wylądowała na kamiennej posadzce w miejscu przypominającym zamkową komnatę. Przejście zamknęło się za nią, a uścisk na kostce zelżał. Skóra nogi w miejscu, w którym zetknęła się z kościanymi palcami, wykazywała ślady przypominające odmrożenie. Magiczka zacisnęła mocno zęby tłumiąc krzyk. Szybko sięgnęła do kostki, rozpoczynając proces leczniczy. Strumień dobroczynnej energii popłynął w stronę zdrętwiałego, bolącego miejsca, jednak nie odniosło to oczekiwanego rezultatu. Coś, lub ktoś, drenował jej moc za każdym razem, kiedy używała magii. Głośno przełknęła ślinę. Podobny efekt uzyskać mogli jedynie niektórzy wybitni magowie lub posiadacze bardzo potężnych artefaktów. Takich jak Talizman Kolorów.
Gardenia podniosła wzrok.
Przed nią na tronie spoczywał szkielet. Na jego głowie dostrzegła złotą koronę. Zmarły musiał zajmować tu wysoką pozycję. Zniszczona, podziurawiona toga czarodzieja wskazywała, że siedział tu już od bardzo dawna.
Nagle puste oczodoły trupa zapłonęły zieloną poświatą, a obumarłe szczątki poruszyły się nieznacznie.
Maie zdała sobie sprawę, kim jest nieumarły mag przed nią, i w myślach zaklęła szpetnie.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Powoli i z namaszczeniem, a nawet nabożną czcią, obejrzał kobietę. Ocenił każdy aspekt, jej umiejętności magiczne, sprawność fizyczną i bystrość umysłu. "Szybko się zorientowała" pomyślał chłodno. - Witaj Gardenio. Szkoda czasu na kurtuazję. Jesteś w moich rękach, czego nie da się ukryć i chwilowo zmienić. Chwilowo możesz się nie obawiać. Chwilowo nie mam zamiaru unicestwiać twojego istnienia. Nie opłaca mi się w tej chwili zabijać twojego ciała i zmuszać go do służenia moim celom. Magia śmierci pozwoliła mi poznać twoje sny, które są niczym innym, jak granicą pomiędzy życiem a nieżyciem. Znam twoje słabości, tego nie potrafisz ukryć we śnie, Gardenio. Twoje pragnienie, a w zasadzie pożądanie, które jest twoim przewodnikiem życia. - Medgar poruszył się leniwie na swoim tronie. - Pomyśl że jestem w stanie je urzeczywistnić. W zamian wymagam lojalności. - Licz wskazał na stół z księgą "Grimoire Medgara", gdzie obok leżał naszyjnik ze smoczych zębów. - Pomyśl. Ta piękna biżuteria może należeć do ciebie. Tylko wystarczy twoja lojalność wobec mnie. A możesz stać się najpotężniejszym zaklinaczem ognia w całej Alaranii. - Gdy skończył mówić, do komnaty dotarło lekkie zawirowanie magii. "Dumuzi znalazł drogę" pomyślał wstając z tronu. Zaraz wracam. A ty zastanów się nad moją propozycja. Aż dziwne, że chcę być uczciwy wobec ciebie.- Jego oczy zapłonęły mocą - Jak mówiłem. Przepraszam na chwilę. - Zdążył zdjąć koronę i odrzucić ja na posadzkę koło leżących szkieletów, zanim przestrzeń pękła i potworna moc z hukiem wdarła się do jego komnaty. Czar zniszczył całkowicie Licza, jego kości, rozpadając się na boki, zmieniły się w pył, który też szybko zniknął w powietrzu. Błysnęło. W miejscu w którym znajdował się poprzednio Licz zawirowało błękitne światło, które natychmiast pognało do leżącego szkieletu. Tam zawirowało nad czaszką i powoli wniknęło w nią. Szkielet drgnął, a jego oczodoły zapłonęły znajomym światłem. Szkielet podniósł się, założył koronę i zakrył się jakimś zetlałym płaszczem. Podszedł do tronu i chwilę oglądał resztki zaklęcia. - Jak mówiłem wcześniej, juz wróciłem. Wyciągnął swoje dłonie i powoli zaczął owijać resztki zaklęcia wokół kościstych palców, po czym podszedł do połówki Talizmanu Kolorów z którego zaczerpnął energii i cisnął zaklęcie z powrotem tą sama drogą, którą tu przybyło. Nie przejmował się, że było słabsze i w sumie śmieszne w tej chwili. Odrzucenie zaklęcia miało być raczej emanacją jego możliwości. - Czas minął. Jaka jest twoja decyzja? - Podszedł do klatki przyglądając się Gardenii.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Ciało lisza rozpadło się na kawałki tuż przed jej oczami tylko po to, żeby po chwili odbudować się pod postacią nowego szkieletu. Nekromanta okazał się przeciwnikiem, którego nie dało się zniszczyć konwencjonalnymi metodami. Energia zaklęcia, które dotarło tu w ślad za nią, nosiło w sobie ślady aury Dumuziego. Najwyraźniej jej towarzysz próbował przeszkodzić w uprowadzeniu. Niestety, bez efektu. Nawet rozbicie w pył cielesnej powłoki nieumarłego nie zdołało go powstrzymać. Gardenia wzięła kilka głębszych oddechów. Jak mieli walczyć z kimś takim? Czy to było w ogóle możliwe?
Ledwo zauważalnie pokręciła głową. Była na jego łasce i niełasce. Jej towarzysze nie mogli w żaden sposób jej pomóc.
- Nie uda im się tu dostać. Nie na czas.
Zacisnęła dłonie w pięści tak mocno, że aż pobielały jej kłykcie. Była pewna jednego - nie miała zamiaru tak ginąć. Jednocześnie wiedziała, że nie posiadała dość mocy, żeby przeciwstawić się liczowi. Gdy ten zapragnie przemienić ją w jednego ze swoich pozbawionych woli i świadomości sług, będzie mogła tylko patrzeć.
Popatrzyła na leżący obok księgi naszyjnik z kości. To co licz mówił o jej pragnieniu mocy… Skąd mógł to wiedzieć? Czy jego zdolności pozwalały mu zaglądać do jej umysłu i duszy? Dlaczego to robił? Jeszcze wczoraj próbował ją zabić, a dziś chce obdarzyć ją tą niewyobrażalną potęgą? Czy chciał się tylko zabawić jej kosztem, zanim ją zabije?
- A jeśli nie?
- Podczas naszego ostatniego starcia skierowałeś przeciwko mnie i moim towarzyszom meteor oraz swoje sługi. Wciągnąłeś mnie w portal wbrew mojej woli i uwięziłeś. Dlaczego miałabym wierzyć w twoje słowa? – Spojrzała w jaśniejące nienaturalnie zielonym blaskiem oczy maga i wbrew wewnętrznemu głosowi rozsądku wytrzymała je. Głos jej drżał. Przepełniała ją mieszanina uczuć, gniewu, strachu…i czegoś jeszcze. Nadziei? – Wypuść mnie z stąd. Nie mogę niczego zrobić przez te kraty. Jeżeli jest tak jak mówisz, pozwól mi spróbować tej mocy. Sprawdzić ją. Chcę dotknąć naszyjnika, zanim dam ci odpowiedź.
Jeżeli było to zgrabne oszustwo i naszyjnik nie był artefaktem, przynajmniej wydostanie się z klatki i zginie w walce. Jeśli zaś nekromanta mówił prawdę…
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

- A czy znasz lepszy stan od śmierci? Czy istnieje choćby jeden lepszy? Czy ten stan, który pozwala na nie czucie bólu, i nie jest się w nim targanym rozpaczą, nie jest lepszy? Uważasz mnie za wroga, a przecież chciałem ci dać właśnie śmierć. Nie rozumiesz mnie? Tylko śmierć zadana przeze mnie pozwala na dalszą egzystencję pozbawioną pożądania, strachu, bólu i rozpaczy. - Puste oczodoły Medgara były skierowane w oczy Gardenii i płonęły zielonym intensywnym światłem. - Twoim wrogiem są ci, którzy wciągają ciebie w tę beznadziejną wojnę przeciwko mnie. Chciałem dać ci prawdziwe istnienie, lecz ty kurczowo trzymasz się życia. Nie będę się upierał, skoro chcesz takiego marnego istnienia, a nie nieograniczonej niczym egzystencji. Twój wybór. - Licz zawrócił i podszedł do stołu, zagarnął kościstą dłonią naszyjnik ze smoczych zębów i zawrócił do klatki. Wyciągnął powoli dłoń i wyprostował palce tuż przed twarzą Gardenii. Magiczne więzy klatki puściły i magini poczuła powolny powrót mocy. - Wiem, że pragniesz tego ponad życie. Lecz pamiętaj... - licz zamknął gwałtownie dłoń kiedy Gardenia wyciągnęła palce po naszyjnik. - ... o tym co mówiłem. Wiem jak się dostać do twoich snów Gardenio i jestem jedynym, który może zdjąć z ciebie klątwę, która trawi ciebie powoli. - Ponownie podsunął naszyjnik dziewczynie.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Twoje pogróżki są zupełnie niepotrzebne, Liczu - mówi cicho, ale wyraźnie. Nawet na sekundę nie spuszcza oczu z artefaktu. - I bez tego czuję, jak twoje zaklęcie trawi mnie od środka.
Gardenia ostrożnie podnosi się na nogi i powoli sięga ręką w stronę naszyjnika. Kiedy jej palce zamykają się na smoczych kościach, jej ciało zaczyna wypełniać nowa, gwałtowna energia.
Przez chwilę stoi bez ruchu, czując jak nieposkromiony ogień konsumuje jej duszę. Na jej twarzy maluje się spokój. To złudzenie. Maie jest przerażona, gdyż za chwilę coś się z nią stanie i nie będzie mogła tego zatrzymać. Nie będzie chciała.
Uśmiecha się. Wie, że będzie ją radować to co zaraz nastąpi. Ta myśl wzrusza ją. Trudno jej nawet sobie wyobrazić, jaka moc zostanie wprawiona w ruch. Licz doskonale wiedział jak wykorzystać jej słabość, podarować jej coś, czego od dawna pragnęła i użyć tak, aby ją kontrolować. Władzę o jakiej jej się nie śniło.
Gdy z całych sił zaciska dłoń na smoczym naszyjniku, jej świadomość rozprzestrzenia się z szybkością myśli, przebiegając w mgnieniu oka z jednej strony rzeczywistości na drugą, w nieskończoność kosmosu i czasu. W ułamku sekundy doświadcza ogromu wszechświata. Jej umysł pogrąża się bez reszty w wiecznotrwałym ogniu. Palący ją od wewnątrz płomień jest jak pieśń triumfalna długo oczekiwanej siły i potęgi. Jej dusza, pełna nieludzkiej radości, rozpościera skrzydła, kierując się ku przeznaczeniu, od którego nie ma odwrotu.
Uśmiecha się, gdy gorejące fale mocy łagodnie zaczynają obmywać jej ciało. Bije od niej jaskrawa, oślepiająca łuna, oświetlająca fortową komnatę niczym małe słońce. Podłoga pod jej stopami zaczyna dymić i z gruchotem pękać w kilku miejscach, płomienie rozprzestrzeniają się na boki, zapalając leżące na podłodze wyschnięte szczątki. Emanacja staje się intensywniejsza.
Teraz to co się dla niej liczy to moc! Magia wiecznotrwałego płomienia jest jej domeną i może z nią zrobić co zechce. Z nieprawdopodobną, przerażającą łatwością wytwarza wokół siebie ognistą sferę. W ułamku sekundy oślepiające, białe światło wypełnia pokój po brzegi. Zalewa go strumień gorąca, rozgrzewa zgromadzone w nim powietrze i powoduje parowanie wszelkich obecnych tu cieczy. Para i rozgrzane powietrze stają się tu tak gęste, że widoczny obraz zaczyna się rozmywać niczym miraż. Jeżeli w komnacie są jakieś żywe organizmy, giną teraz w mgnieniu oka. W centrum utworzonej przez siebie gorejącej przestrzeni Maie zachłystuje się swą władzą absolutną. I jest zachwycona. Zdaje sobie sprawę z tego, że to dopiero początek. To co teraz czuje jest niczym w porównaniu z tym, czego doświadczy, kiedy dostanie naszyjnik na własność. Pragnie tego uczucia…
…i zapłaci każdą cenę, aby je osiągnąć.
Gardenia rozkłada ramiona ku górze a emitowana przez nią moc i blask nabierają natężenia.
Spogląda na licza. Suchy i od dziesięcioleci martwy mag wydaje się obserwować wszystko niewzruszony. Potężne zaklęcia, które dla innych oznaczałyby natychmiastową śmierć i unicestwienie, on przyjmuje na siebie ze względnym spokojem. Jego arcymistrzowskie obeznanie z dziedziną śmierci pozwoliło mu bezpiecznie stawić czoło wyemitowanemu przez nią cieplnemu promieniowaniu.
Magini zdejmuje w końcu dłoń z naszyjnika i pochłania z powrotem całe ciepło, przywracając temperaturę pomieszczenia do poprzedniej wartości. Gwałtowna manifestacja jej mocy pozostawiła po sobie osmalone, dymiące ściany i podłogę. Widząc to, Gardenia śmieje się radośnie i swobodnie a jej oczy jaśnieją nienaturalnym, złowrogim blaskiem.
- Myślę, że dojdziemy do porozumienia, nekromanto.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

- Mądre słowa w ustach twoich Gardenio. Zaszczytem dla mnie będzie mieć w tobie sojusznika. Oto pierścień z pukla moich włosów. Ochroni cię przed czarami które bronią twierdzy, zaklęcia nie przestaną działać, ale rozpoznają ciebie jako mojego sługę, więc nic ci nie zrobią. Będziesz bezpieczna. - Licz podał Gardeni włochaty okrąg z wplecionymi malutkimi odłamkami kości i kontynuował.
- Wysłałem swojego sługę aby znalazł miejsce, w którym spoczywa ukryta druga połowa Talizmanu Kolorów. Kiedy już ją odkryje, ty mi go przyniesiesz, a twoja moc ognia pomoże mi połączyć obie części. Wtedy nie będzie żadnej mocy, która mnie powstrzyma. Elfy nie interesują się tym co dzieje się tu w Mrocznych Dolinach i nie dostrzegają mojej rosnącej potęgi. Dzień w dzień moje siły rosną o dwa, trzy tysiące wojowników. Wkrótce nadejdzie taki czas, że Kryształowe Królestwo będzie mi się kłaniać i płacąc daninę prosić o moją łaskę lub pomoc. To wielki czas, Gardenio. Tobie daję szansę stanąć u mojego boku, kiedy będę potężniejszy niż wszyscy królowie tego świata razem wzięci. Żaden kraj ani żaden mag nam nie zagrozi. Twoim zadaniem na tę chwilę będzie przyzwyczaić się do "Szczęki Margaora" i opanowanie jego mocy. - Włożył naszyjnik w dłoń dziewczyny i zamknął jej palce na nim, po czym wyciągnął jeden kościsty paluch którym dotknął Talizmanu Kolorów i wydobył z niego niewielką świecącą kulkę mocy. Zamknął na niej zeszkieletowaną dłoń i wchłonął energię, a jego oczy zapłonęły bardzo intensywnym trupio-zielonym światłem.
- Teraz zajmij się tym zadaniem, a jak nadejdzie czas a ty będziesz gotowa, dam ci nowe. - Powolnym ruchem dotknął jej twarzy i przez ciało Gardenii przemknął dreszcz, dziewczyna poczuła lodowaty chłód. Po chwili chłód zmienił sie w łagodne ciepło i coś wewnątrz ustąpiło. - Zdjąłem klątwę z twojego ciała. Możesz działać. W podziemiach pod wieżą jest głęboki loch, a w nim pułapka dezintegracyjna. Tam możesz używać nawet największych mocy, i tak energia wróci do Talizmanu Kolorów.- Medgar usiadł na tronie i dotknął dłonią piersi. - Dumuzi zawrócił zaklęcie. Patrz teraz. Patrz i uważaj. - Zawirowanie magii było aż widoczne w powietrzu, Licz nawet nie drgnął. Położył dłoń na Talizmanie Kolorów, a gdy czar wtargnął do komnaty łamiąc wszelkie zabezpieczenia, Licz pokierował mocą chaosu i zmienił strukturę zaklęcia, i pokierował je jako czystą energię w talizman. Przy dźwięku przypominającym dmuchanie w pustą butelkę czar został wchłonięty w artefakt. Umarły Mag zdjął dłoń z niego i pozwolił jej spocząć na swoim kolanie. - Masz jakieś pytanie, widzę. Więc słucham, Przyjaciółko.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Rzeczywiście, ciekawi mnie kilka rzeczy. Jak doszło do tego, że ten potężny artefakt trafił w twoje ręce?
Maie wiedziała, że teraz nie było odwrotu. Jej życie sprzed zawiązania przymierza z Liczem należało do przeszłości.
- Mosty zostały spalone.
Podczas słuchania odpowiedzi nekromanty podniosła z namaszczeniem naszyjnik do góry, zapięła wokół szyi i odchyliła włosy na bok. Przejechała opuszkami palców po nierównościach na ozdobie. Jej oczy rozjarzyły się płomiennym blaskiem. Manewrując tworzącą ją energią pozwoliła, żeby rząd zaklętych kości stopił się w jedno z jej ciałem. Ot na wypadek, gdyby ktoś próbował go z niej zerwać.
- Twój sługa musi być nie lada wojownikiem, skoro powierzyłeś mu tak odpowiedzialną misję. Opowiedz mi o nim.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Patrzył jak naszyjnik staje sie jednością z jej ciałem i słuchał jej słów. Kiedy skończyła i zadała pytania, Licz wskazał na prawie spalony teraz stół i nietknięte, leżące na nim "Grimoire of Medgar".
- Tam jest wiedza, którą zbierałem prze długie lata. Szukałem pośród legend, torturowałem istoty aby wydobyć informacje lub wdzierałem się w umysły zmarłych. Aż wreszcie jednego dnia znalazłem manuskrypt opisujący życie i śmierć elfiego czarodzieja ,który znał moce tego artefaktu. Badając jego tajemnice znalazłem zwój, który dokładnie opisał złamanie Talizmanu Kolorów i osoby przy tym obecne. Monotonne systematyczne badanie ich historii i grobów doprowadziło do odkrycia właściwego grobowca. Pozostało tylko złożyć ofiarę i zabrać Talizman. Oddałem swoje życie aby go posiąść i o to jest w rękach najpotężniejszego Maga Alaranii. - Licz pieszczotliwie pogłaskał ostrą krawędź Talizmanu Kolorów. - A mój sługa... . Nie, nie jest potężnym wojownikiem, lecz zdesperowaną istotą dążącą do spełnienia swoich pragnień, uwarunkowaną upływającym czasem. - Pomiędzy palcami maga, spoczywającymi na artefakcie, przemknęły kolorowe błyski magii. - Ktoś kto liczy na coś i jest w stanie za to oddać wszystko inne. Taki układ gwarantuje sukces. Drugie zadanie tej istoty to nawiązanie dla nas sojuszu z Maurią. Później będziemy im dyktować warunki, na razie ma uśpić ich czujność i uzyskać dostęp do zasobów miasta dla naszych celów. To istota powołana do istnienia przeze mnie magią śmierci, kilka dni temu. - Powoli obrócił głowę w stronę jedynego okna, na którym właśnie zasiadł kruk, którego życie już dawno ustało.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Zaprawdę, nekromanto, dziwnych dobierasz sobie sprzymierzeńców.
Gardenia zaśmiała się krótko, po czym pociągnęła pożądliwym spojrzeniem po leżącym nieopodal niej Grimuarze. Ta niepozorna zdała by się wydawać księga musiała zawierać w sobie wiele cennej wiedzy oraz formuł potężnych zaklęć. Maie raz jeszcze przywołała w pamięci widok meteoru przecinającego chmury i zdążającego z ogromną prędkością w jej kierunku. Ta niszczycielska, niczym nie ograniczana moc zrobiła wtedy na niej ogromne wrażenie. Dzięki potędze kościanego naszyjnika była prawie pewna, że mogłaby powtórzyć formułę zaklęcia. Ale jeszcze nie teraz. Przyjdzie na to czas. Przeniosła wzrok z powrotem na odwróconego do okna nekromantę.
- Tak się zastanawiam... Na ile możesz zaufać temu słudze? Talizman Kolorów daje szerokie spektrum możliwości zarówno jeżeli chodzi o tworzenie, jak i niszczenie. Skąd możesz mieć pewność, że w ostatniej chwili twój posłaniec nie zdecyduje zatrzymać Talizmanu dla siebie i posłużyć się nim do spełnienia "swoich pragnień"?
Licz musiał być świadomy, że sługa może się nie oprzeć pokusie skorzystania z mocy artefaktu. Zakładała, że miał on w zanadrzu jakieś narzędzia sprawowania kontroli, które zapobiegną takiemu potoczeniu się wydarzeń. Nie od dziś wiadomym było, że władza deprawowała, a władza absolutna deprawowała absolutnie.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Martwe palce Licza dotknęły piór kruka. Można by powiedzieć - pieszczotliwie. Mag zebrał z umysłu martwego ptaka informacje i odesłał go w dalszą drogę. Powoli się odwrócił do Gardenii, a w jego oczach zapłonęły złe błyski.
- Dobieram sobie miękkich jak wosk lub twardych jak Alariańska stal. Ta istota, którą wysłałem w misję, jest stworzona moją magią i ma 10 miesięcy na wykonanie zadania i powrót do mnie. Jeżeli nie wróci, zginie bez mojej mocy. Jeżeli wróci, dostanie to czego pragnie. Nie zawiedzie, gdyż nić jej istnienia trzymam ja. - Powoli zasiadł ponownie na tronie, nie spuszczając z Gardenii wzroku. - Nie ma innego wyjścia, jak wrócić do mnie z wiadomością. Talizman sam odbiorę, nie chcę problemów, bo nie mam czasu na to. Chcę zespolić oba kawałki i stać się władcą Maurii. - Jego dłonie spoczęły na oparciach tronu i zastygł w bezruchu, jedynie światła w oczodołach świadczyły iż istnieje.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Założyła ręce i spojrzała na nieumarłego kruka, który właśnie odlatywał w nieznanym kierunku. Zapewne, by zrealizować kolejne zlecenie swojego pana. Na ile różniła się teraz od tego ptaka?
- Do zobaczenia wkrótce, Megdarze. Zajmę się teraz badaniem możliwości, jakie daje posiadanie tej zaklętej błyskotki.
Odruchowo dotknęła przytwierdzonych wokół jej szyi smoczych zębów. Nici mocy prawie natychmiast oplotły jej palce, rozpoznając w niej swoją panią. Rozbawiła ją taka reakcja. Płynnym, energetycznym krokiem ruszyła przez kamienne korytarze fortecy, kierując się w stronę schodów. Nekromanta powiedział jej, żeby testować zaklęcia ognia w piwnicy, gdzie nadmiar energii będzie pochłaniany i nie spowoduje uszkodzenia otoczenia. Jednak Gardenia nie lubiła ciasnych, zimnych pomieszczeń. Jej żywiołem była natura, otwarta przestrzeń pod gołym niebem, woda, ogień, ziemia, powietrze, połączone w nieprzerwanie toczącym się kręgu życia. Paradoksalnie, dziś sprzymierzyła się z kimś, kto uosabiał przeciwieństwo tych wszystkich wartości.
Rozpostarła skrzydła i wzbiła się w powietrze, zostawiając za sobą obłok poderwanego z ziemi kurzu. Kiedy znajdowała się spory kawałek nad fortecą, rozpoczęła kumulowanie wokół siebie mocy ognia. Wkrótce otoczyła ją pulsująca energią, płomienna sfera, która rozrastała się i pęczniała z każdą sekundą. Magini była zachwycona.
        Wiedziała, że to dopiero wstęp do poznania nowego, potężniejszego poziomu magii ognia, że czeka ją jeszcze sporo czasu zanim będzie potrafiła w pełni wykorzystać potencjał drzemiący w "Szczękach Margaora".
- A kiedy tak się stanie...
Gardenia spędziła długie godziny szybując nad posępną twierdzą nekromanty i badając możliwości wzmacniania dziedziny ognia mocą naszyjnika. W końcu, kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, maie płomienia powróciła do komnaty, w której przesiadywał Megdar.
- Imponujące. Zaklęcia ognia, które teraz wiążę są bez porównania potężniejsze. - uśmiechnęła się stając przed obliczem nieumarłego arcymaga. - Jeśli nie masz w tej chwili dla mnie żadnego zadania, Megdarze, chciałabym opuścić fortecę i spędzić trochę czasu nad dokładniejszym zapoznaniem się z potencjałem drzemiącym w tym artefakcie.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Kiedy Gardenia weszła do komnaty na szczycie wieży, Medgar wiedział już, że nie żałuje zdrady i przejścia na jego stronę. Zdrady. Jak to brzmi patetycznie. Czyż była jakaś zdrada? Po prostu magini stanęła po właściwej stronie. Oczodoły wypełniły się trupim zielonym blaskiem. Chwilę przyglądał się jej postaci i dostrzegł delikatny uśmiech na jej twarzy. A więc wszystko przebiegało zgodnie z planem.
- Właśnie przemyślałem sposób, aby po opanowaniu przez ciebie mocy artefaktu dać ci szanse na pomnożenie tej siły. Ale najpierw przy okazji własnych poszukiwań wykonasz dla mnie jedną przysługę. W starym tomie natknąłem się na wpisy o połowie talizmanu. Nie potrafię ich dokładnie odcyfrować ale mówią o Pustyni Nanher. Myślę, że potrafisz przeszukać ten teren jak rzadko kto. - Licz podniósł się z tronu i ze stołu podjął mapę, którą podał Gardenii. - To starożytna mapa tego regionu. Są nawet oznaczone osady, kiedy Pustynia Nanher nie była jeszcze pustynią. - Powoli otworzył Grimmoire, wbił wzrok w przewracane powoli karty księgi. - Postaraj się załatwić to w ciągu najbliższego miesiąca. Bardzo Nam zależy na scaleniu Talizmanu Kolorów. - Popatrzył na Gardenię i ponownie zatopił wzrok w stronicach księgi. - Tobie myślę też.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Mistrzyni Dziedziny Ognia przeniosła wzrok na trzymaną przed sobą mapę i odnalazła na niej jasnożółtą plamę. Pustynia Nanher. Sucha, nieprzyjazna kraina o wiecznie palącym słońcu. Makabryczna pamiątka i przypomnienie dla przyszłych pokoleń magów o spustoszeniu, jakie może przynieść niekontrolowane używanie mocy. Zamyślona powoli pokiwała głową. Ten wysunięty daleko na wschód od Doliny Umarłych piaszczysty kawałek terenu miał się stać jej kolejnym punktem podróży. Gardenia wiedziała, że musi się do tego przedsięwzięcia odpowiednio przygotować. Wyprawa w jedną stronę zajmie jej co najmniej kilka dni, zakładając, że będzie robić przerwy na odpoczynek. Same poszukiwania śladów zaginionego artefaktu z pewnością znacznie dłużej.
- Jeżeli połowa talizmanu rzeczywiście znajduje się gdzieś na tym terenie, to najprawdopodobniej ukryta jest głęboko pod piaskiem, w którejś z podziemnych jaskiń. W innym przypadku energia jaka z niego emanuje już dawno zostałaby wychwycona przez któregoś z przemierzających te okolice magów.
Nie była tego pewna, aczkolwiek taka wersja wydawała się jej najbardziej prawdopodobna. Maie starannie złożyła pergamin i schowała do przymocowanej do pasa sakwy.
- Wyruszę w przeciągu najbliższych kilku dni. Rozumiem, Megdarze, że będzie mi towarzyszył jeden z twoich wiernych pupilów jako kontakt?
Kobieta z uśmiechem pomyślała o krążących nad fortecą stadach przesiąkniętych magią śmierci, smoliście czarnych kruków. To poprzez jednego z nich licz przemówił do niej i Dumuziego podczas ich wędrówki przez bagna.
Gardenia mimowolnie syknęła. Wspomnienie dawnych towarzyszy przywoływało w niej coś na kształt poczucia winy. Przykre, rozpraszające jej uwagę uczucie. Musiała coś z tym zrobić.
- Zawiadomię cię, kiedy dotrę na miejsce. - Skinęła lekko głową na pożegnanie, po czym ruszyła korytarzem w stronę wyjścia.

Ciąg dalszy: [Karczma "Ubity warchlak"]
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Był rosły i dumny w swojej postawie, choć brakowało mu dużo ciała, którego niedostatek odsłaniał kości. Utor, były czarodziej z Centaurzego Klanu Kamienia, który siły Licza wybił do nogi, teraz służył Arcymagowi wiernie tak jak to potrafi tylko nieumarły sługa. Potężna postać odziana w resztki poszarpanej kolczugi i dzierżąca kostur pokryty runami magicznymi skłoniła się Megdarowi.
- Mistrzu, czekam na rozkazy.
Medgar, stojąc na stopniach do wieży, oceniał swoim martwym wzrokiem siły, które Utor miał powieść do bitwy. Równe szeregi kościstych wojowników, szwadrony centaurzych łuczników i platforma bojowa niosąca na sobie balistę miotającą ogniste pociski, wszystko było nad podziw regularnie ustawione i przygotowane do wymarszu. Licz skinął dłonią na Utora a gdy ten się zbliżył do niego, poklepał go po obeszłym z ciała policzku.
- Nie zawiedźcie mnie. Wasz cel to Brezena. Postaraj się aby nikt żywy stamtąd nie uszedł. Żywi są mi nie potrzebni. Jedyną osobą która chcę mieć w całości jest ich burmistrz. Gdyby jednak źle się działo i mielibyście jakiekolwiek kłopoty, mój kruk będzie ci, Utorze, towarzyszył. Jeżeli cokolwiek lub ktokolwiek... - jego myśli wróciły do wzgórza na Mglistych Bagnach gdzie jak doniosły mu kruki których życie już dawno ustało, drużyna żywych awanturników odeszła z tego miejsca.
- Mój najnowszy sługa was wspomoże. - Licz wskazał na opancerzony i wzmocniony potężnymi zaklęciami szkielet smoka. Smok rozpostarł skrzydła i uniósł się na tylne łapy co było imponującym widokiem, lecz Arcymag nie myślał teraz o podziwianiu swojego ostatniego dzieła. - Nie chcę aby dotarły do mnie jakiekolwiek wieści o niepowodzeniu. Daje ci pięć tysięcy mieczy, ogniomiot i w razie kłopotów wsparcie. Wróć z nowymi sługami, Utorze. Pamiętaj, używaj swojej magii bez litości, ale z rozsądkiem i dostarcz mi burmistrza żywego. - Odwrócił się i wspiął na szczyt schodów, skąd przyglądał się wymarszowi oddziałów które miały spacyfikować Brezynę. Martwy kruk podleciał do niego i usiadł na poręczy schodni. Gardenia dotarła na miejsce. Czas dowiedzieć się, co osiągnęła Aishele.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości