Dolina Umarłych[Ruiny starego fortu] Siedziba Megdara

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Dłoń zamknęła się a światełko znikło pomiędzy jej palcami. - Masz rację. Nic za darmo topielico. - ponownie położył dłoń na energetycznej kuli. - Pomożesz mi odnaleźć drugą połowę talizmanu kolorów. - oczodołu zapłonęły ponownie zielonym blaskiem. - Zresztą mam kawałek twojej jaźni. Mam ją w swoim posiadaniu. To moja magia pobudziła wody jeziora aby ciebie oddało. Więc wiem gdzie jesteś. Uczciwa wymiana. Wolność i pomoc w powrocie do plugawego życia w zamian za informację dokładna gdzie jest druga połowa Talizmanu Kolorów. - ponownie otworzył dłoń a iskierka wspięła się na czubek jego palca. Jakby czytając jej myśli Megdarskupił na chwilę swoją wolę na czubku pióra kruka którego życie dawno już ustało. Po chwili Aishele miała w dłoni doskonałe narzędzie do pisania. Lisz skupił swoją wolę ponownie i jedna z błyskawic spłynęła przez dach trafiając w polówkę Talizmanu a ten rozbłysnął kolorami tęczy i zalał salę swoim światłem. Kiedy blaski przygasły Dziewczyna mogła bez trudu dostrzec kiwający się palec martwego maga z odrobina magii na czubku. - Więc topielico, chcesz tego? -
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Aishele jęknęła. Zamknęła oczy. A więc to on miał być sprawcą jej marnego istnienia? Nic więc dziwnego, że niezrozumiałe magiczne emanacje przywiodły ją właśnie tu, do wieży Megdara.
- C-co? To niedorzeczne. Jak... Skąd mogę to wiedzieć? Jeżeli ciebie przerasta to zadanie, to jakim cudem ja mam się z nim uporać? Ech... Masz chociaż jakiś nikły ślad, jakąś poszlakę...? To nieludzkie, mamić taką obietnicą, a później...
Urwała. Pokusa była olbrzymia, lecz zadanie wydawało się niewykonalne.
- Liczu...! - westchnęła błagalnie, a w jej bezbarwnych oczach po raz pierwszy zatliły się iskierki czegoś, co kojarzyć mogło się z życiem. Tęczowa poświata talizmanu miała w sobie coś tak pociągającego, tak urzekającego duszę, że w istocie niemożliwe było mu się oprzeć, a uświadomienie sobie własnej zgody na propozycję maga było tylko kwestią czasu.
W tym zaaferowaniu nawet nie dostrzegła, że jej pióro stało się ostre jak stalowa szpilka. Zauważyła to dopiero, gdy bezmyślnie podrapała nim wierzch swojej dłoni.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

- Zrobisz to lub nigdy nie dostaniesz tego co pragniesz. Nieludzkie? A czy ja jestem czymkolwiek przypominającym człowieka? - wykierował palec w stronę Topielicy iskierka światła popłynęła w jej stronę, chwile zatrzymała się nad jej głowa po czym wniknęła w nią. - Masz trochę mocy aby przetrwać z dala ode mnie i moich mocy. Wystarczy ci czasu na jakieś 10 miesięcy. Jeżeli nie wrócisz do mnie w tym czasie przestaniesz istnieć. - ponownie skupił swą uwagę na kuli energii, pieścił ja leniwie i powoli powołał nowe błyskawice i nowe tony wody lejącej się z nieba. Przez chwilę zdawało sie że dach wieży nie wytrzyma tej nawałnicy. Lecz mocne wiązania z ludzkiej skóry trzymały dobrze. - Nie interesuje mnie jak tego dokonasz. Chce tylko wiedzieć nic więcej. Dasz mi to a ja dam ci wolność. -
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Próba odepchnięcia kościstej ręki licza i odpędzenia dziwacznego światełka oczywiście spełzła na niczym.
- Kłamiesz...! - Chwyciła jakąś kość z podłogi i w przypływie furii rzuciła nią w licza. - Nie możesz tego zrobić! Nie zniszczysz mnie! - wykrzyknęła butnie dziewczyna, ale za chwilę opadła z sił.
Osunęła się znów na posadzkę i zaszlochała z bezsilnej wściekłości. Po jakimś czasie zwinęła się w pozycję płodu i zasnęła.
Trwała tak przez dobrych kilka godzin, w milczącym półśnie. Niespokojnym, gorączkowym, niedobrym, wciąż na granicy przebudzenia. Dziesiątki pojedynczych, ledwo powiązanych ze sobą obrazów, przemykały przez jej głowę.
Grzmoty bijących o ziemię piorunów w sennej krainie przemieniały się to w ryk rozwścieczonego oceanu, to w chóralne modlitewne zawodzenia, wyłaniające się z obłoku kadzidlanego dymu, to znowu w huk walącego się budynku albo odgłosy ścigających dziewczynę bestii bez twarzy, w końcu stuknięcie przewracanej szklanki.

Obudziła się, wstała, wyjrzała przez okno. Deszcz - cóż za zaskoczenie - nie ustawał. Teraz panowała głęboka noc. Komnatę oświetlał tylko jeden lichtarz ze świecami o trupiozielonych płomieniach, a także lekko migocząca poświata, która otaczała połówkę runicznego talizmanu. Aishele podeszła do niego ponownie, by przyjrzeć mu się jeszcze lepiej i zapisać ten widok w swojej pamięci.
Megdar ignorował ją zupełnie, zajęty swoimi sprawami. Korzystając z okazji, topielica rozejrzała się po komnacie, wyraźnie czegoś poszukując. Kiedy znalazła w kącie stertę przykurzonych pergaminów, nie siliła się nawet na pytanie o pozwolenie, tylko wzięła sobie kilka arkuszy. Wcale jej nie obeszło, że były trochę zapisane. Większość z nich była pokreślona, na niektórych widniały niezrozumiałe rysunki, na innych równie niejasne notatki. Nie obeszło jej też to, że użyty atrament niepokojąco przypominał kolorem zaschniętą krew. Po prostu
potrzebowała czegoś do pisania. Wyciągnęła z torebki srebrną igłę, a w charakterze nitki użyła giętkiej łodyżki jakiejś wodnej rośliny, którą wygrzebała z torby. Powstał prowizoryczny notatnik.
- Liczu... Mam prośbę, zanim pójdę.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Siedział bez ruchu skupiony nad swoimi sprawami. Kiedy Aishele zaczęła się krzątać po komnacie, nawet nie zwrócił na to uwagi. Noc była ponura z powodu ulewy. Ziemia już prawie osiągnęła odpowiedni stopień miękkości aby Megdar mógł wreszcie podnieść wszystkich umarłych w okolicy. Armia mu była potrzebna jak nigdy dotąd. Daleko na południu jego bohater prowadził hordy umarłych przeciw centaurom z Klanu Kamienia. Wojna z nimi dobiegała końca, jego wojownicy ścigali wroga w dzień i w nocy zabijając wszystkich bez wyjątku. Jeszcze tylko kilka dni które są niczym przy wieczności jaka mu była dana. W czasie kiedy Aishele była pod wpływem zaklęcia które dokonało w niej zmian, Przybył kościsty smok. Licz szykował się aby wzmocnić swojego nowego sługę. Smok stał teraz na głównym dziedzińcu i czekał na rozkazy swojego mistrza. Tym czasem mistrz przygotowywał się do nowych zaklęć. Część swojej jaźni Medgar wydzielił na kontakt z topielicą kiedy ta zadała pytanie. - Słucham cię moje dziecko. -
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Kręciło jej się w głowie - może od niespokojnego snu, może pod wpływem zaklęcia, którym została potraktowana. Irytująco powolnym krokiem zbliżyła się do licza, ślęczącego nad opasłą pożółkłą księgą. Bez pozwolenia zabrała sobie ze stolika buteleczkę, wypełnioną do połowy zmętniałym inkaustem.
- Powiedz... W jaki sposób odnalazłeś się pierwszą połowę...? - Aishele odwróciła głowę w stronę talizmanu; jego tęczowa rozjarzona poświata nieodmiennie nęciła i przyciągała spojrzenie. - Gdzie i jak dawno? Muszę mieć jakąkolwiek wskazówkę, punkt zaczepienia...
W głosie topielicy pobrzmiewał histeryczny ton, który jednak próbowała maskować. Nienawiść wobec nieumarłego, wobec tego, jak podstępnie ją tu zwabił i jak nieludzkie żądania wobec niej wysuwał, żarzyła się w jej wnętrzu coraz mocniej.
Opanowując z wysiłkiem wściekłe drżenie rąk, dziewczyna zamoczyła końcówkę pióra w atramencie, gotowa zanotować wszystko, co może okazać się istotne.
Pierwszą kartę pergaminu postanowiła opatrzyć datą, i wtedy uświadomiła sobie, że nie ma pojęcia, jaki to dzień, czy jaki rok. Będąc martwym nie zwraca się uwagi na takie rzeczy. Wobec wieczności upływ czasu przestaje mieć znaczenie i łatwo się do tego przyzwyczaić.
Cóż, ale jej perspektywa wieczności została właśnie poważnie ukrócona. Dziesięć miesięcy, to niewiele...
Pierwsza karta dziennika rozpoczęła się niezgrabnie naskrobanym nagłówkiem: "dzień pierwszy, deszczowy". Pióro zaskrzypiało tak nieprzyjemnie, że z powodzeniem mogło postawić dęba włosy na karku, a zaostrzona ponad miarę końcówka zamiast drugiego "e" pozostawiła dziurę w rozsypującym się pergaminie.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Sięgnął po złożony pergamin i podał go dziewczynie. - Tu masz wszystko co powinnaś wiedzieć o Talizmanie. - zamknął księgę z głuchym plaśnięciem. Włożył wskazujący palec do kałamarza i na przegubie ręki Aishele zapisał zaklęcie. - Tu jest zaklęcie przy pomocy którego możesz się ze mną skontaktować. - podniósł czerep i skierował puste oczodoły na jej twarz. - Kiedyś dowiedziałem się o istnieniu tego artefaktu i historii jego złamania. Cena za odnalezienie tej połówki było moje życie. Na południe stąd na Mglistych Bagnach ukryty w głębi grzęzawiska i strzeżony przez widma leżał ten kawałek. Drugi ukryto gdzieś daleko. Moje próby odnalezienia tamtej połowy dały to że wiem iz może ale nie musi być ukrytym gdzieś na Równinach Maurat. -
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Aishele kiwnęła głową na znak, że pojęła. Nazwy "Mgliste Bagna" i "Równiny Maurat" zapisała pospiesznie, swoim niedbałym, a zarazem płynnym jak łodygi wodnej trawy pismem, aby tylko nie zapomnieć. Informację o talizmanie włożyła między kartki dziennika. Będzie czas przeczytać ją później. Teraz dziewczyna chciała się jak najprędzej stąd wydostać, chociaż nie zachwycała jej myśl o wyjściu pomiędzy zimne strugi deszczu, te połacie spadającej z nieba wody, i szalejące nadal, choć z mniejszą już częstotliwością pioruny.
Już chciała obrócić się na pięcie i wyjść, kiedy przyszło jej jeszcze coś do głowy. Zbliżyła się ponownie do postumentu, podniosła notatnik, i tak dokładnie, jak jej się udało, narysowała połówkę talizmanu. Starała się nie opuścić żadnej kreski, żadnej rysy, runy, pęknięcia ani grawerunku, choć nie obeszło się bez kilku nieładnych kleksów. Widać zmartwiałe, zesztywniałe dłonie topielicy nie nawykły jeszcze na powrót do trzymania pióra.
- Czym jest tak naprawdę magia kolorów..? - zapytała, znienacka podnosząc bezbarwne oczy znad ukończonego już rysunku.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Nie poruszał się i nie odzywał przez cały czas kiedy Aishele robiła notatki i rysunek. Czas poświęcił na zapamiętanie zaklęcia które miało wzmocnić szkieletowego smoka. Litera po literze, słowo po słowie...miał czas. Miał wiele czasu. Znów podzielił swoją świadomość i gdy część uczyła się zaklęcia druga odnalazła w okolicy kruka którego życie dawno ustało i pognała na południe. Oczami podniebnego zwiadowcy ogarnął Mgliste Bagna i z dużej wysokości pośród nocnego mroku odnalazł parę przeprawiającą się w jego kierunku. Zaintrygował go mężczyzna. Nawet nie zbliżając się zbytnio można było dostrzec silną aurę, która mogła by świadczyć o tym że jest istotą posługującą sie magią. Lecz nie posiadał władzy nad magią... . Skupił się i po chwili zrozumiał. To Armintel przywołała go ze świata duchów i dała życie w ciele. Wrócił spowrotem do swoich zwłok wysyłając kruka dalej na południe tam gdzie rozgrywały się ostatnie dni cntaurów z Klanu Kamienia. Siedział chwilę zastanawiając się nad swoim następnym ruchem, kiedy Aishele zapytała o Magię Kolorów. Nie drgnął ale odpowiedział.
- Magia Kolorów to władza nad wszystkimi aspektami magii. Daj mi wieść gdzie jest druga połowa a uczynię cię ponętna młodą dziewczyną. -
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Tak. Wrócę na czas - odrzekła krótko i już jej nie było.
Jeszcze przez chwilę można było dosłyszeć oddalający się miarowo odgłos bosych stóp, zbiegających w pośpiechu po schodach wieży. Gdzieś w połowie drogi topielica najwyraźniej się potknęła - Megdara dobiegł jakiś nie w pełni zidentyfikowany hałas, przywodzący na myśl wściekłe kopanie ożywionego szkieletu, i kilka wykrzyczanych ze złością przekleństw. Więcej jej nie słyszał.
Gdyby nieumarły wyjrzał przez okno, mógłby dojrzeć jeszcze drobną sylwetkę dziewczyny, brnącej uparcie przez rzeki błota i kolejne fale deszczu w kierunku Mglistych Bagien. Ale licz miał rzecz jasna istotniejsze sprawy na głowie.
Aishele ostatni raz zatrzymała się u stóp wieży. Spoglądając w niebo, ujrzała kilka krążących wśród wichury kruków-ożywieńców, które sprawiały wrażenie szczególnie zdenerwowanych. Nie zdołała zobaczyć nic więcej - strugi ulewy z wściekłością zmusiły ją do opuszczenia głowy.
Nie odwracając się, topielica wymknęła się z tego niepokojąco ponurego miejsca, nie zaczepiona przez nikogo, pod lichą osłoną bezlistnych drzew.

Ciąg dalszy: Aishele
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Aishele odeszła ku swemu przeznaczeniu, licz nie żegnał się z nią ani nawet nie patrzył na jej odejście. Jego jaźń zajmował inny problem. Zdążył już umocnić kościstego smoka swoimi zaklęciami. Teraz naprawdę prezentował się okazale. Ogromny szkielet stojący na wprost jedynego okna wieży, wyprostowany, jego głowa wznosiła się ponad mury fortu. Skrzydła przybrały szarą opalizująca barwę, szkielet został pokryty kawałkami blach które stanowiły teraz jego zbroję, całą pokrytą runami magicznymi które miały chronić go przed ciosami magicznymi jak i tymi zadawanymi w naturalny sposób. Medgar dał mu moc niszczenia prostymi zaklęciami chaosu. Martwy czarodziej zwrócił teraz swą uwagę ku północy. Dwie istoty które chciały ukraść jego smoka nad którego wydobyciem pracował już prawie rok, używały mocy. Skupił siłę połowy talizmanu kolorów na tym obszarze i wysłał kruki aby rozpoznać zamiary przeciwnika. "Mamią mnie." pomyślał i rozpoczął przygotowanie nowej niespodzianki która miała ostudzić tą niepokorną dwójkę. Powoli dokładnie jak zawsze, trzymając dłonie na Talizmanie Kolorów, zainwokował zaklęcie. Moce w postaci olbrzymich spirali wystrzeliły w niebo poprzez skłębione burzowe chmury. Nici magii szukały aż znalazły. Dokładnie oplotły swój cel i zmieniły jego bieg. Powoli ale skutecznie skierowały w środek Doliny Zmarłych. Odległość od ziemi zmniejszała się z dziką prędkością, kiedy powietrze dotknęło jego powierzchni, meteor zapłonął jasnym światłem znacząc czerwoną smugą swoją drogę po nieboskłonie. Medgar wymierzył dokładnie w miejsce gdzie znajdował się wróg, nie miał czasu na zabawy z prostymi zaklęciami czy wysyłaniem swoich armii. Ta dwójka pokazała już że nie są tuzinkowymi postaciami i zasługują na docenienie ich. Licz z uznaniem i szacunkiem kierował zbliżająca się do nich zagładą. "Naprawdę miło mi was unicestwić. Doceniam was oboje. Śmierć wasza będzie szybka i lekka gdyż zaimponowaliście mi oboje." posłał swoje przesłanie podpięte pod czar który kierował bolidem.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Najpierw światło i lekki podmuch, potem dopiero daleki pomruk dotarły do fortecy licza. Szklane naczynia w wierzy wydały lekki brzęk poruszone lekkim tąpnięciem gruntu. Megdar podniósł czerep i popatrzył przez okno wieży, Armia szykowała się do wymarszu ku kolejnemu podbojowi. Smok prezentował się okazale, regimenty martwych centaurów i całe zagony martwej piechoty formowały się w luźne grupy. Potęga. Dziesiątki tysięcy wojowników których dziś pchnie na pozostałe osady, wioski i obozowiska ludzi i elfów. Talizman Kolorów odezwał się cichym dźwiękiem. Licz podszedł do niego i skupił swą jaźń. Zaklęcie przywołujące meteor podziałało z pełna siłą lecz coś go zaniepokoiło. Dwie istoty zgładzone bolidem których popioły opadały na ziemię były jakby nie pełne. Wysłał kruki natychmiast do miejsca upadku, zatrzymał wymarsz armii i skupił całą swoją wolę na otaczających go zmianach w magii.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Jego umysł wyraźnie dostrzegł koncentrację magii i życia w okolicach jego siedziby. Skupił się na wzmocnieniu ochronnych zaklęć i wysłał w podejrzane rejony swoje martwe kruki. Kiedy skupił się ponownie, dostrzegł znajome widmo magii. Skoncentrował swoją wolę na Talizmanie Kolorów i dokładnie przyjrzał się fali magii. "Armintel." poznał swoją córkę natychmiast.
- Więc przyszłaś odwiedzić swojego ojca. - Serce było puste. Wydał dyspozycje krukom i posłał je, aby obserwowały również ten rejon. Chwilę poświęcił Aishele, dostrzegł że w jej poświacie istnienia przebija się widmo diabelskie. "Piękny towarzysz na drogę, mała topielico." Powrócił jednak nad Bagna i skonstatował wreszcie, że tam też dzieje się coś, co powinno zwrócić jego uwagę. "Naresh. Stary przyjacielu... Widzę, że znalazłeś sobie sojuszników. Mała głupiutka elfka, która myśli że jest w stanie pokonać potęgę śmierci." Zapewne gdyby mógł, teraz by się roześmiał, lecz powrócił na północ i skupił swoje myśli nad tym, co dotarło do granic jego pierwszych zaklęć ochronnych. Wkrótce zrozumiał, co go zastanawiało w tym rejonie. "Para złodziei, którzy chcieli ukraść kości MOJEGO smoka." Dotknął palcem Talizmanu Kolorów i pomnożył siłę zaklęć, które miały obserwować okolicę. W pewnym momencie ich utracił, rozpłyneli się w zawirowaniu magii. Śledził chwilę to zjawisko i powrócił do swoich chłodnych kalkulacji. "Nie oni nie uciekli. Zbierają siły aby powrócić. Będę przygotowany."
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Sięgnął w nicość chaosu i wywlókł stamtąd cienką nić magii. Potem powoli i z namaszczeniem splatał ją węzeł za węzłem. Przepełniał swoje dzieło misterną sztuką cierpliwości i opanowania. Powoli zapadł zmierzch, a on wciąż był zajęty koronkową praca, ciągnął nici magii i wiązał je z innymi, tkając wciąż nowe jej zespolenia. Ze stoickim spokojem czerpał z potęgi chaosu, wspomagając się Talizmanem Kolorów. Pomału odnalazł ścieżki życia swoich niedawnych gości, które niechybnie zmierzają ku śmierci. A cóż mogło by być mu bliższe niż śmierć? Kiedy uporał się z połową swojej pracy, przywołał kruki, które widziały wędrowców i wyjąwszy z ich pamięci obraz tych dwojga, powoli go zaszył w swojej misternej sieci. Cóż. Skupił swoja wolę na Talizmanie Kolorów, powiązał los tych dwojga z siecią magii chaosu, pięknie przyozdobioną klejnotami śmierci. Odesłał kruki aby patrolowały okolicę, a sam wydobył z własnej świadomości brzmienie głosu wędrowców, które usłyszał kruk siedzący na szczątkach uschniętego drzewa kiedy oni rozmawiali. Powoli i z wielką troska o misterium tego zabiegu, zaklął w w swojej pracy również ich głosy. Powoli ponownie skupił swoją wolę i świadomość nad miejscem "katastrofy", tam odnalazł miejsce z którego się oboje te teleportowali. Odnalazł ledwo dostrzegalny ślad mocy i jej trop prowadzący nad wielką wodę. Podążył swoją myślą i dostrzegł statek. Krucha łupina kolebiąca się na morskiej toni. Zagarnął obraz ze swojej myśli i dodał go do zaklęcia. Świt zastał go nad zaklinaniem kończącym to dzieło. Megdar pchnął swoje zaklęcie ku Gardeni i Damuziemu. "Nawet go nie wyczują. A wkrótce dołączą do moich sługów." Gdyby mógł się uśmiechać, to właśnie teraz by to zrobił. Nastała pora, aby zająć się Nareshem i jego towarzyszami.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Kolejna emanacja magii w okolicach, tym razem gdzieś z południa. Teleportacja w solidnym wydaniu. Tym razem bez błędu poznał rękę, a raczej myśl Dumuziego. "Wrócili" - pomyślał i powoli, nie spiesząc się, podszedł do połówki Talizmanu Kolorów. Zbliżył kościste dłonie do jego powierzchni i zainwokował starożytne zaklęcie. Snuł nim po komnacie, upiększając i zespalając każdy szczegół z pieszczotą i upodobaniem. Dodał szczyptę złośliwości pokonanych przez siebie wrogów i ostatni krzyk przedśmiertny. Wszystko wymieszał w żółci potwornego cierpienia i spazmów torsji własnymi wnętrznościami. Przywołał wiatr gdzieś z podziemi Fortecy, przesiąknięty zgnilizną i rozkładem, dodał rozpacz matki tracącej dziecko i kochanka, który zabił kochankę. Beznadziejność walki o życie w obliczu śmierci i powolną przepełnioną myślami agonię. Uniósł dłonie i rozwarł palce. Zaklęcie poszybowało przez braki w zadaszeniu wieży i pognało pod chmury, tam wymieszało się z deszczowymi obłokami i poczęło się rozchodzić wokoło warowni Licza. Deszcz przybrał na sile, tym razem jego krople miały barwę czerwoną, a chmury z których padał poczęły rozciągać się wokół fortecy, pokrywając szybko coraz większe partie nieba.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Krople deszczu barwiły szkarłatem ściany warowni i pozostawiały rdzawe plamy na posadzce w miejscach gdzie dach był dziurawy. Licz wciąż czerpał z nieprzebranych zapasów połówki Talizmanu energię i podsycał nią upiorne zaklęcie. Trwał tak długo i minęło już kilka ładnych godzin, kiedy trącił ponownie palcem wskazującym artefakt. Na czubku kości palca pozostała, mieniąc się barwami tęczy, kulka czystej energii magicznej. Niewielka, lecz wystarczająca do jego potrzeb. Powoli zamknął wokół niej kościste palce, uniósł dłoń na wysokość oczodołów i nawiązując kontakt z poprzednim zaklęciem połączył siłę nowego ze starym. Licz tupnął nogą i uwolnił moc. Forteca zadrżała w posadach aż ze ścian sypnęły się drobne kawałki gruzu, a fala zaklęcia runęła w dół i dotarłszy do poziomu gruntu pognała we wszystkich kierunkach z szybkością pocisku wystrzelonego z działa. Moc zaklęcia łącząc się z przeklętym deszczem nabierała sił, aby pchana czołową krawędzią wciąż rosnącej sfery, osiągnąć apogeum daleko od fortecy. Czar zaczął działać. Wszyscy nieumarli poczuli gwałtowny przypływ sił, a ci co jeszcze leżeli gdzieś w ziemi i błocie zaczęli się podnosić z obrzydliwym mlaśnięciem rozpychanej ziemi. Martwy już teraz las wokół wzgórza zaczął wypełniać się martwym życiem. Wszystkie istoty którym krwawy deszcz zadał śmierć, powstały aby niszczyć wszelkie przejawy życia. Samotny, siedzący na zniszczonym, bezlistnym drzewie kruk którego życie już dawno ustało obserwował szczyt wzgórza i jego okolicę. To co widział, przekazywał do dalekiego fortu, wprost do umysłu umarłego maga. Gdzieś w padłym poszyciu lasu podniosło się na łapy ścierwo lisa i ruszyło na łowy. Kruk którego życie już dawno ustało nieumiejętnie ukrywał nić magii, która badana przez innego maga, prowadziła wprost do fortecy. Medgar nasnuł tę nić na swój obraz i wysłał jej drugi koniec do głębokich lochów pod jego siedzibą. Przyszła kolej na ostatni aspekt zaklęcia. Miejsce które powiązał z oszukaną nicią magii przeobraził mocą chaosu i śmierci w komorę dezintegracyjną. Małe prywatne piekiełko. Po tym wszystkim, odwołał krwawy deszcz i pozwolił nieumarłym zabijać wszystko i wszystkich wokół fortu.
Usiadł na tronie i wtedy do jego świadomości dotarł przekazany obraz od jednego ze strażników w wysuniętym patrolu. Obraz przedstawiał młodą kobietę w towarzystwie mężczyzny, który go zaniepokoił. Nie posiadał mocy magicznych, lecz było w nim coś co kazało go zabić niezwłocznie. Postanowił pozostawić to kroplom deszczu i swoim sługom, którzy go dostrzegli.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości