Równina Maurat[Efne i okolice]Ogniste uczucie

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Dziewczyna nie wiedziała co począć. Przestępywała z nogi na nogę, wśród zmieszanej z błotem krwi martwych oprychów, którzy próbowali zabawić się z nią w mało przyjemny sposób. Na myśl o tym jak mogli ją potraktować, Isambre zbladła i osunęła się na ziemię obok smoka, opierając mu głowę na barku. Choć wyczerpany i brudny, wciąż emanował tym ciepłem, którego tak pragnęła. Splotła swoją dłoń ze swoją i ucałowała jego policzek, wzdychając ciężko. Ich sytuacja była beznadziejna, lada moment ktoś mógł ich zobaczyći wezwać strażników. Tych prawdziwych, którzy ocenią całą sytuację, wyciągną wnioski, a ich jedynym zmartwieniem będzie decyzja czy zabić ich na miejscu, czy zabrać do wiezięnia. Niezależnie jednak od przyszłych wydarzeń, Isambre nie miała ochoty się nigdzie ruszać.

- Kiedy się wczoraj rozstaliśmy - powiedziała, wpatrzona w ścianę naprzeciwko. - Liczyłam na to, że jednak zignorujesz mnie i mimo to przyjdziesz. Łudziłam się, ale nie wiem czy to by coś zmieniło. Teraz jak na to patrzę, to jestem pewna co do tamtej decyzji. Myślałam, że to był odpowiedni moment, chciałam sprawić przyjemność tobie i sobie. Głównie tobie. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, a skoro wtedy nad jeziorem nie przegryzłeś mi gardła to wiedziałam, że wcześniej czy później to nastąpi. Jeśli coś byłoby nie tak, nie miałabym nawet jak cię porzucić, przecież każdy inny smok byłby moim wrogiem. Naszą rasę łączy los. Wiem jednak, że bym tego nie żałowała.

- Też cię kocham i chcę być twoją żoną, twoją Isą, matką dla twojego przyszłego dziecka, przyjaciółką, kochanką, przeciwniczką. Nie wykluczasz przecież, że będę z tobą we wszystkim zgodna, co? - dodała, uśmiechając się, by rozładować napięcie. - I chociaż ty postanowiłeś zostawić mnie wtedy w lesie, ja nie zostawię cię tutaj samego. Więzienia się nie boję, jeśli i ty tam będziesz. Nikt nie wie o naszej naturalnej formie i jeśli to będzie koniecznie, uciekniemy. Ty, ja, Chibi. Zaszyjemy się w górach lub na równinie.

Mówiąc cały czas miała szkliste od łez oczy, a jej głowa spoczywała mu teraz na kolanach. Nie podniosła się i nie miała zamiaru tego robić. Nawet jeśli on użyje siły, a wiedziała, że prędzej odgryzłby sobie drugą rękę. Nie powiedziała też już nic więcej, aż usłyszała brzdęk metalowych obcasów nadbiegających strażników. Powoli uniosła się na łokciu i pozwoliła się zakuć w kajdanki.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Nie podobała mu się jej decyzja, nie chciał aby zgniła w więzieniu jak on, ale nie mógł jej zmusić do ucieczki. Lekko się podniósł by ostatkiem sił zdjąć z siebie płaszcz i ją nim okryć obejmując ukochaną i przytulając do siebie. Czuł się okropnie, bo gdyby został z Chibim w karczmie, a nie poszedł się upić nic by się nie stało. Nie mógł sobie wybaczyć, że naraził ją na niebezpieczeństwo. Pocałował ją bardzo delikatnie w głowę, jakby mocniejszy całus miał zrobić jej krzywdę. Nie była zwykłym kruchym człowiekiem więc nie powinien się tak o nią bać, ponieważ mogło się tak okazać, że jak mieliby się z sobą zmierzyć to ona mogłaby wygrać.

- Powiedziałaś, że chciałaś być sama... Dlatego chciałem to uszanować, aby nie denerwować cię bardziej... Swoją obecnością i nieposłuszeństwem - powiedział głaszcząc ją po ramieniu. Właśnie zdał sobie sprawę, że wczoraj jedyne co robił to popełniał same błędy, zasmucając jeszcze bardziej dziewczynę. - Ja myślałem, że mnie sprawdzałaś... Czy jestem inny niż reszta mężczyzn i nie myślę tylko o jednym... Że jakby wtedy do czegoś doszło pomyślałabyś o mnie źle, jako niewyżytym desperacie... Albo coś i byś mnie zostawiła... Myśląc, że bym cię zostawił po skonsumowaniu naszego związku. - Zwierzył się ze swojej błędnej interpretacji, choć to i tak nie miało już znaczenia. Jak na razie los nie wyglądał jakby im wróżył szczęśliwą przyszłość.

- Nie wykluczam, że jak od czasu do czasu... Przyrżniesz moim pustym łbem o ścianę to nic się nie stanie... A jedynie mi się poukłada - Zgodził się z nią na swój sposób też się lekko uśmiechając miedzy grymasami powodowanymi bólem. - Wybacz, że cię posłuchałem i dałem ci spokój jak Miriam wracała do domu... Gdybym wtedy został i się z tobą kłócił nie było by tej całej sytuacji... Przepraszam, że cię w to wpakowałem... - Przytulił ją mocniej do siebie, a kiedy się położyła na jego kolanach zaczął ją głaskać po włosach. Nie długo to jednak trwało bo zaraz stracił przytomność.

Kiedy z niego wstała upadł na bok bezwładnie nie ruszając się, a jedyną oznaką życia był ciężki, nierówny oddech i jakby z trudem unosząca się klatka piersiowa. Nie było sensu zakuwać go w kajdany, bo był nieprzytomny, poza tym w jego przypadku i tak nie było możliwości skucia go przez brak drugiej ręki. Dwóch z obrzydzeniem podciągnęło go do góry myśląc, że się ocuci i stanie o własnych siłach, jednak gad nie odzyskiwał przytomności. Nie uśmiechało im się, by cały czas nieść pijanego chłopaka, ale na szczęście nie musieli bo na ulicy przed zaułkiem stał powóz z celą za kozłem, do której wrzucili gada jak jakiś worek ziemniaków, a dziewczynę tam jedynie wepchnęli.
- Nie wiem czy chcę wnikać co tu się do diabła zadziało, ale nie mnie będziecie się tłumaczyć. - Burknął oficer patrząc surowo na zamykanych więźniów. Podejrzewał, że to poprzednie morderstwo też było ich sprawką. - Posprzątajcie tu, nim się zlecą gapie i muchy. - Rozkazał trójce podwładnych i usiadł na koźle wraz z czwartym strażnikiem, po czym ruszył konia w stronę więzienia.

Chibi przeciągnął się wypoczęty i rozejrzał się po pokoju chcąc przywitać się radośnie ze smokami, a następnie pójść na wspólne śniadanie. Zasmucił się jednak kładąc po sobie uszy kiedy dostrzegł, że jest sam. Zaczął węszyć i szukać po całym pomieszczeniu nawołując ich z rosnącą paniką. Zajrzał nawet w mysia dziurę w ścianie przez co był bliski płaczu nie mogąc nigdzie znaleźć ich śladu, a jedynym jego znaleziskiem był duży mieszek wyjęty spod łóżka. Bał się, że przyjaciele go zostawili i nie wiedział co ma począć. przywiązał znalezione pieniądze do grzbietu bawiąc się z rzemykiem tak, aby sakwa trzymała się jak plecak, po czym otworzył okno i wyszedł przez nie ze łzami w oczkach. Zaczął biec w stronę akademii, aby poprosić Miriam o pomoc w odnalezieniu gadów, nie chciał jednak przemieszczać się ulicą bojąc się, że ktoś mógłby go zatrzymać, dlatego skakał z budynku na budynek zwinnie jak wiewiórka.
Kiedy był przy siedzibie artystów i intelektualistów, wspiął się po jego ścianie zaglądając przez okna i szukając pokoju elfki oraz wołając ją piskliwie swoimi pomrukami nie będącymi ani miauczeniem, ani skomleniem, ani szczekaniem tylko każdym po trochu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Miriam jadła właśnie śniadanie razem ze swoim przyszłym mężem, wysokim, ciemnowłosym elfem o niebieskich oczach i kilkudniowym zaroście. Siedzieli przy stole w jej pracowni, który dziewczyna uprzątnęła zaraz po powrocie. Wszystkie kubki i pędzle wylądowały pod nim, a na poplamiony farbami blat nałożyła matę. Oczywiście czyściejszą stroną na zewnątrz. Artystka rzadko opuszczała swój zaciszny kątek, dlatego większośç podstawowych czynności odbywała w Akademii. Jej partnerowi jednak to nie przeszkadzało. Właśnie kończyli posiłek, kiedy usłyszeli jak coś drapie szybę. Odwracając się z przejęciem, Miriam odetchnęła z ulgą, kiedy ujrzała Chibiego i wpuściła go do środka. On jednak nie podzielał radości ze spotkania. Zwierzak zaczął skakać po meblach i obijać się o sztalugi, skamląc i szlochając, gestykulując przy tym energicznie i mrucząc coś w swoim narzeczu. Elfka, a tym bardziej elf nie wiedzieli o co mu chodzi, nie znali jego narzecza, dlatego Miriam osadziła go w miejscu, dając mu kawałek papieru i ołówek.
- Napisz, narysuj, cokolwiek - powiedziała, siadając na podłodze bok i dla uspokojenia stworka, podrapała go za uche. Maluch jednak zognorował jej pieszczoty i z przejęciem zaczął rysować pusty pokók z łóżkiem i sobą na nim ze znakami zapytania dookoła.
- A gdzie River i Isambre? - zapytała, na co River rzucił się jej na szyję i ucałował jej policzek za zrozumienie. - No już, już. Znajdziemy ich, nie bój się. Napewno daleko nie poszli.

W tym samym czasie smoczyca obserwowała ich podróż do więzienia, skulona pod ramieniem Rivera, niczym bezbronne dziecko. Chłopak nie wyglądał najlepiej, był pijany i pobity, mdlał co minutę i patrzył na wszystko niewidzącym wzrokiem. Klatka, w której siedzieli była dość ciasna, mogłaby pomieścić najwyżej trzy lub cztery osoby i do w ścisku. Dno wyłożone było suchą smołą, a żelazne pręty były grubości ludzkiego uda, by nikt nawet nie próbował ich ruszyć. Wóz podrygiwał na wybojach, a siedzący na koźle woźnica klął gorzej od szewca, co raz upominany przez resztę, tworzących konwój żołnierzy.
- Nie wiem, co tam zaszło, ale wygląda na to, że macie spore kłopoty - powiedział jeden ze stróżów, bijąc pałką po kracie. - Wsadzimy was za morderstwo trzech strażników i jednej obywatelki, której głowę znaleziono wczoraj rano. Nie wiem, czy to wasza sprawka, ale po tym co widziałem zakładam, że tak.
- Może nas wypuścicie? - zapytała naiwnie. - Nie my to zaczęliśmy...
- Ale skończyliście - warknął strażnik. - Sądowi tyle wystarczy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nie bój się... Nie zostaniesz tu długo - szepnął do niej słabo tuląc ją do siebie. Nie był w stanie zrobić niczego więcej niż tylko tulić ja do siebie na wpół leżąco, gdyby coś się zaczęło dziać nie mógłby jej nawet obronić.

- Ona nic nie zrobiła... Dobrze wam radzę mili panowie... Byście ja wypuścili. - Burknął chcąc zatuszować swój zły stan i pokazać, że wciąż może walczyć choć była to nie prawda.
- Nie dość, że zostaniecie skazani za morderstwa, to jeszcze dojdą do tego groźby wobec strażników. Bardzo ładnie, coś jeszcze chcesz dodać śmieciu? - Odezwał się oficer z kozła nie zwracając na nich większej uwagi. Wyglądał jakby został wyciągnięty z łóżka w swoim dniu wolnym, który chciał spędzić inaczej niż na używaniu się z dwójką młodych przestępców.
- Owszem, zawszony knurze... Wal się - warknął gad i podpierając się na prętach klatki podniósł się i splunął krwią na niego. River nienawidził wszelkiego rodzaju strażników, ponieważ podczas swojego długiego życia zauważył, że zawsze patrzyli na przestępstwa z perspektywy ciężaru własnej sukienki, a nie dążąc do prawdy i sprawiedliwości.
- Inaczej będziesz śpiewał zamknięty w celi. - Odparł starając się zachować spokój, by nie wytargać chłopaka, nie zaciągnąć go do jakiejś uliczki tak nie pokazać mu w jak beznadziejnej sytuacji się znajduje. Zamiast tego przyspieszył lekko, aby zaraz zahamować gwałtownie przez co River wytrącony z równowagi przewrócił się uderzając głową o ławkę i tracąc przytomność. - No, tak będzie o wiele przyjemniej, nie sądzisz panienko? - Zwrócił się łagodniej do Isambre z wyraźną ulga, że przez jakiś czas będzie miał spokój z agresywnym agresywnym więźniem.
Zszedł z wozu wraz z towarzyszącym mu strażnikiem, kiedy znaleźli się pod ogrodzonym murem budynkiem i poszli do klatki, aby wyciągnąć parę i zaprowadzić do celi. Oficer nadzorował, aby nie było problemów jak dwóch strażników wyprowadziło smoczycę, po czym kiedy wyciągano Rivera kazał innemu posłać po medyka. Nie było sensu trzymać w więzieniu poł żywego przestępcy, który mógłby nie dożyć swojego wyroku skazującego. Ten zasalutowal i poszedł z tymi trzymającymi nieprzytomnego w inną stronę niż zaprowadzili dziewczynę.

Chibi zmartwiony biegał po mieście i węszył wszędzie w poszukiwaniu smoków, zatrzymując się co jakiś czas i zerkając czy elfy biegną za nim. Był zrozpaczony, ale starał się nie płakać pamiętając często powtarzane przez chłopaka słowa, że prawdziwy mężczyzna, a tym razem wojownik nie powinien się mazać jak jakaś baba. Zawołał do swoich towarzyszy poddenerwowany wymachując łapką aby się pośpieszyli. Dopiero po dłuższej chwili dotarł do uliczki, którą sprzątano po konfrontacji smoków ze zbójami.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Isambre szarpnęła się wściekle, kiedy strażnik próbował odciągnąć ją od nieprzytomnego chłopaka. Musiał użyć do tego siły i dziewczyna poczuła jak szwy w rękawie jej szaty powoli się próją. Zaraz potym rzuciła mu wściekłe spojrzenie, choć mężczyzna nie miał się zbytnio czego bać, jej oczy zalewały pozostałości łez i pot.
- Ide z nim - warknęła. - Nie rozdzielicie nas.
- No proszę - mruknął żołnierz, klaszcząc z udawanym podziwiem na twarzy. - Uliczniczka i kaleka. Ładna parka. Jesteś z nim z litości?
Gdy padło to pytanie, smoczyca pragnęła dać nauczkę strażnikowi, nawet zacisnęła dłoń w pięś, co nie uszło uwadze reszcie. Ciaśniej otoczyli towarzysza broni, sięgając po swoje drewniane lagi.
- Jaka harda - skomentował ktoś z boku, mierząc ją od stóp do głów. - A jaka śliczna. Powiedz mała, po co ci ten wymoczek z krwią na rękach... przepraszam... na ręce?
- Jest szlachetniejszy niż połowa tego miasta - odpowiedziała Isambre, pomagając ukochanemu zmienić pozycję na siedzącą. - Jeśli chcecie nas więzić, to poproszę chociaż o wspólną celę.
- Słyszeliście ją? - tłum strażników zarechotał. - Warunki nam będzie stawiała. Za kogo się uważasz, dziewczyno? Za naczelnika, księżniczkę czy wielką królową? Odstąp od tego pijaka, bo skończy się dobroć...

Tymczasem Miriam i jej narzeczony dobiegli do zaułka, w którym kilku strażników sprzątało ranną burdę, podczas której trzech mężczyzn straciło życie. Krew plamiła ściany, bruk i trawę, a na ziemii widniały jeszcze obrysowane sylwetki nieboszczyków. Chibi, na widok tego miejsca, od razu zrozumiał co się stało i wdrapał się po elfce, skamląc i wskazując leżący w blocie kapelusz.
- To Rivera - powiedziała. - Miał go na sobie gdy przyszli do mojej pracowni. Co tu się stało?
- Jakaś awantura - odpowiedział jej strażnik, który właśnie przechodził obok. - Ze śladów wynika, że jeden był tu dłużej i pił. Później przyszła kobieta, a następnie oprychy. Chyba chcieli ich okraść, ewentualnie dziewkę zgwałcić, ale coś im nie wyszło. Tamtych zabrano do wiezięnia, a tych trzech na cmentarz. Tylko tyle wiem.
- To i tak dużo - skomentował wysoki elf, głaszcząc ukochaną po włosach. - Spokojnie, twojej przyjaciółce nic nie grozi. Znajdziemy ją.
- Wiem, ale bardziej boje się o ludzi. Takiej masakry Isambre nie umiałaby wyrządzić. To z pewnością River.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Oficer się odwrócił do awanturującej się dziewczyny, zaskoczony tym co mówiła oraz równie gwałtownym charakterem co jej partnera. Go samego zastanawiało jakim cudem ta para z sobą jest, ale to nie należało go zakresu jego obowiązków dlatego ostatecznie zignorował szydzących podwładnych.
- Z nią pierwszą sobie porozmawiam, skoro nasz w gorącej wodzie kąpany kolega przez jakiś czas będzie raczej małomówny. - Oddelegował ich machnięciem ręki, aby zaprowadzili ją do celi, w której mógłby poznać jej stanowisko w całej tej sprawie. Po chwili zatrzymał jednego z idących za nimi strażników. - Po poskładaniu chłopaka zamknijcie ich w jednej celi, może ona jakoś nad nim zapanuje. Nie chciałbym, alby w moim więzieniu doszło do takiej samej masakry. Nie mam bladego pojęcia kim on jest, ale jego poczynaniami musi kierować diabeł skoro jest zdolny do takiej rzezi. - Nie ukrywał swojego niepokoju podczas rozmowy z podwładnym, który musiał być dla niego kimś ważniejszym niż reszta skoro swobodnie mu wyjawił swoje obawy. Ten pokiwał głową ze zrozumieniem i poszedł powiadomić towarzyszy prowadzących Isambre do "pokoju przesłuchań".

Strażnicy niosący nieprzytomnego gada najpierw skierowali się z nim do innego skrzydła całego więzienia, by tam więzienni medycy przemyli go z krwi i zajęli się poważniejszymi ranami. Zszyli mu ranę na piersi po ostrzu, a następnie opatrzyli jego klatkę piersiową, nie interesując się jego połamanymi żebrami. Podali mu także potrzebne leki by więzień nie zmarł w ciągu najbliższych kilku godzin, na co wskazywał jego stan jeśli byłby zwykłym człowiekiem. Po tym strażnicy przenieśli go na noszach do celi otoczonej z dwóch stron dwoma innymi z rzucającymi się, szydzącymi i naśmiewającymi się ze zbrojnych przestępcami. Co jakiś czas kontrolowano stan nieprzytomnego, który leżał przykryty mając na sobie jedynie swoje spodnie i buty. Skonfiskowany mu został klucz z dziwnymi symbolami, który miał zawieszony na szyi.

Słysząc rozmowę elfów Chibi od razu zawarczał na Miriam, myśląc, że ta swoimi słowami oskarża smoka o ten cały bałagan. Zaczął na nią krzyczeć spanikowany, ale też zły broniąc przyjaciela każdym możliwym usprawiedliwieniem jakie tylko przyszło małemu do głowy. Zeskoczył z niej i chciał pobiec po kapelusz chłopaka, ale został zatrzymany przez strażników, którzy surowo spojrzeli na elfkę.
- Powinnaś panienko pilnować swojego zwierzaka, zabierajcie się stąd. Nie ma tu nic do oglądania. - Odpowiedział niezbyt uprzejmie po czym łupnął na jeżącego się u jego stóp futrzaka. Prychnął jedynie i wrócił do swojej pracy, a maluch kładąc po sobie uszy wrócił do Miriam nie wiedząc gdzie iść dalej. Nie wiedział gdzie znajduje się to coś zwane więzieniem, myślał, że to jakieś inne miasto, a poza tym nie czuł już zapachu swoich przyjaciół, ponieważ tam gdzie się urywał zastąpiony został wonią starego pociągowego wałacha.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Pokój przesłuchań nie różnił się niczym od standardowej celi. Mały, z kratami w oknach i grubymi drzmiawi. W środku stał stół i dwa taborety. Na jednym siłą posadzoną Isambrę i przykuto ją do żelaznej klamry na blacie, by nie uciekła. Naprzeciw niej usiadł wysoki brunet, z oczami osadzonymi nisko i skrytymi za okularami o srebrnych oprawkach. Miał na sobie wytarty kaftan i wojskowe nogawice, miecz zwisał wzdłuż lewej nogi, a ręce trzęsły mu się, gdy wyjmował pergamin i pióro.
- Powiem pani w jakiej nieciekawej sytuacji się znalazła, dobrze? - powiedział ochrypłym i władczym tonem, kreśląc coś na papierze. - Wczoraj rano moi ludzie znaleźli głowę wampirzycy przybitą do wrót naszego miasta. Niby mała szkoda, ale po śladach krwi dotarliśmy do miejsca masakry i zaskoczeniem stwierdzam, że jest ono podobne do tego z dzisiejszego poranka. Pani partner, kolega, brat czy kim on tam jest, ma na sobie tyle krwi i ran, że tylko idiota nie powiązałby go z morderstwem tamtej trójki. Nie wiem co tam zaszło i wolę nie znać szczegółów burdy, ale za zabójstwo trzech osób jest u nas stryczek. Chyba, że pani ma coś do dodania w tej sprawie.
- On mnie bronił - powiedziała w końcu, zdając sobie sprawę, że tak długo, jak jest daleko od Rivera powinna być ostrożna. Bezpieczeństwo, może i chwilowe, zapewni sobie prawdą. Oczywiście nie całą.
- Tylko tyle?
- Nic więcej nie potrzeba. To całe moje zeznanie i proszę wyciągnąć z tego wnioski. To bardzo dużo, moje słowa zawierają wszystko, co tam się wydarzyło. On mnie bronił - powtórzyła, opadając na oparcie i odwracając wzrok od strażnika.
- Dobrze więc - odparł mężczyzna i postukał w blat stołu. Zaraz potem do pokoju weszło trzech strażników, którzy bez słów odprowadzili Isambrę do celi, w której leżał już River, mokry po jakotakiej kąpieli i obwiązany bandażami.
- Nic ci nie jest? - zapytała, pomagając mu usiąść.

- Wiem gdzie ich zabrali - powiedział narzeczony Miriam, gdy cała trójka opuściła miejsce rzezi. - Na obrzeżu miasta stoi strażnica, kilka ceglanych baszt, połączonych systemem mostów i przejść. Kiedyś było to więzienie dla wrogów publicznych i z tego, co słyszę nic się nie zmieniło.
- Tylko jak tam wejść i sprawić, by wyszli na wolność? - zapytała elfka, głaszcząc niespokojnego zwierzaka pod brodą.
- Czekają na proces, co nie? Będą pod kluczem do momentu aż nie zbierze się sąd. Może to potrwać kilka dni, może tygodni. Garnizon będzie domagać się śledztwa, by zatrzeć ślady nie tylko rzezi, ale faktu, że werbuje najemników do swoich szeregów. To pewnie oni ich npadali i marnie skończyli.
- Wracaj do domu - powiedziała w końcu artystka. - Zaprowadzę Chibiego do Rivera i Isambre i postaram się z nimi porozmawiać. We dwójkę nic nie wskóramy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Po zamknięciu go w celi chłopak odpoczywał cały obolały, ale zmęczenie było silniejsze od bólu, przez co jego sen nie był przerywany. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że Isambre jest właśnie przesłuchiwana. Zewsząd docierały do niego przytłumione wrzaski i szyderstwa więźniów, jak i strażników, którzy dodatkowo od czasu do czasu przesuwali swoimi metalowymi pałkami po prętach cel, lub w nie uderzali chcąc jeszcze bardziej rozjuszyć niemogących nic zrobić przestępców. Nie bardzo się tym wszystkim przejmować, ponieważ nie był to jego pierwszy raz za kratami, ale jedyny w tak poważnym stanie i za morderstwo. Zazwyczaj gdy kogoś zabił, był w stanie się ulotnić z miejsca zbrodni, albo po prostu zmienić się ze smoka znów w człowieka, dlatego była to jego pierwsza odsiadka za zabójstwo. Wiedział, że konsekwencje tego będą poważne jak nie śmiertelne, ale nie martwił się o siebie, chciał jedynie, by jego ukochana nie musiała tu z nim długo trwać zamknięta jak jakieś zwierze.
Nie mając żadnych snów skupił się jedynie na własnym ciele, chcąc się chociaż trochę zregenerować, bo oni wszyscy nie będą cierpliwie czekać, aż czas wyleczy gada. Długo tak jednak nie trwał, ponieważ zaraz drzwi od jakieś celi bardzo blisko przeraźliwie skrzypnęły otwierane, a po tym zamknięto je z trzaskiem. Następnie odgłos kluczy w zamku i odchodzące oraz zbliżające się kroki. Nim jeszcze usłyszał zmartwiony kobiecy głos, poczuł przyjemny zapach ukochanej smoczycy. Otworzył oko i zamrugał nim kilka razy, by po chwili zobaczyć tę niezwykłą istotę, która sprawiała, że jego życie miało sens, napawała go szczęściem i sprawiała, że był inną, milszą osobą. Skrzywił się kiedy pomogła mu usiąść, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku wyrażającego ból.
- Żyję - odparł krótko by zaraz przyciągnąć ją do siebie i przytulić do owiniętej bandażem piersi. Nie miał jeszcze na tyle sił by ją mocniej objąć, ale przynajmniej nie sprawił tym sobie bólu. Pocałował ją w głowę i się lekko uśmiechnął widząc jej minę, nie chciał by się bała ani martwiła, w końcu był przy niej. - Mogłaś uprzedzić, że przez odmawianie ci czegoś wyląduję w więzieniu. - Zażartował, a nawet przez chwilę się zaśmiał rozbawiony dopóki obite ciało i połamane żebra o sobie nie przypomniały. - Wszystko będzie dobrze, jeśli nas nie wypuszczą zabije ich wszystkich, choćbym miał stracić przy tym życie. - Szepnął do niej by nikt z klawiszy tego nie usłyszał, okrywając ją także przykryciem pod którym leżał i tuląc do siebie tak mocno na ile tylko miał sił.

Strażnicy słyszący łagodny ton głosu rannego oraz jego poczucie humoru w tak beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazła para byli zdezorientowani. Nie wierzyli, że to pada z ust tej samej osoby, która jeszcze nie dawno się im wygrażała i awanturowała z żądzą mordu, dlatego niektórzy udając, że patrolują korytarz zaglądali do środka celi, w której znajdowały się smoki, aby upewnić się czy to na prawdę ta sama osoba. Jeszcze większym szokiem było dla nich kiedy nic się nie zmieniło, a jedynie to, iż River był łagodniejszy i śmiał się jakby wcale nie znajdował się w więzieniu, tylko w parku, albo ogródku przed własnym domem. Byli kompletnie skołowani jego zachowaniem, ponieważ myśleli, że ten zacznie się rzucać i grozić jak inni więźniowie, a ten jedynie siedział sobie swobodnie z ukochaną na pryczy i rozmawiał z nią normalnie. Chwilę im zajęło nim otrząsnęli się z oszołomienia i poszli poinformować, o tym iż się obudził.

Maluch wtulał się zmartwiony do elfki cicho skamląc kiedy szli w stronę więzienia. W pewnym momencie nawet spojrzał na nią swoimi załzawionymi oczkami i coś zamruczał jakby ją pytając co się stanie z jego przyjaciółmi, albo raczej rodziną. Bał się, że ich straci, podobnie jak smok nie chciał zostawać sam na tym świecie. Zrozumiał, że to właśnie strach przed samotnością sprawił, że chłopak go przygarnął, a zwierzak nawet nie myślał o odejściu od niego, kiedy ten go tylko wykorzystywał, albo bił za nieposłuszeństwo. Nie wyobrażał sobie życia bez humorzastego i wybuchowego gada o złotym sercu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Jak słyszę, żarty cię nie opuściły - powiedziała, wtulając się w smoczą pierś. Chciała mu w jakiś sposób ulżyć w tym cierpieniu, ale nie miała nic, co mogłoby pomóc. Jej sakwę skonfiskowano, a co za tym idzie przepadły jej pieniądze, rysunek od Chibiego i onyksowa figurka jelenia, którą dostała od smoka. Zabrano jej także pierścionek. - Nie pogarszajmy swojej sytuacji - dodała, całując go. Czuła, że tego potrzebuje. Poczuć tę aurę, ciepło, mrowienie, River sprawiał, że robiła się otwarta na świat, a nie zamknięta w sobie z nieśmiałości.

Niestety przechadzający się korytarzem strażnicy nie podzielali tego i by im przerwać, uderzyli pałkami po żelaznych kratach.
- Dość już tych czułości - powiedział jeden z nich, wsuwając im przez otwór miski z jedzeniem.
Isambre wiedziała, że jej partner odmówi posiłku, zły na siebie i innych za to, co ich spotkało, ale ona nie zamierzała dać za wygraną i postanowiła zaopiekować się ukochanym. W tym celu najpierw sama zjadła mdłą potrawkę, a potem nakarmiła Rivera, nie zważając na kilka par, obserwujących ich oczu.
- Jeśli chcesz możemy uciec - powiedziała bez emocji i szeptem, by nikt nie słyszał. - Wiem, że nie chcesz bym się narażała, ale ty ledwo chodzisz. Mogłabym zmienić się w smoka i zabrać nas stąd. Myślisz, że kilka żelaznych krat mnie powstrzyma? Jestem gotowa podjąć to ryzyko. Dla ciebie, dla nas.

Chibi był coraz bardziej niespokojny, a idąca za nim Miriam myślała tylko nad tym, jak skontaktować się z przyjaciółką i jej partnerem. Niestety miała mniej czasu niż przypuszczała, bo właśnie dostrzegła baszty więzienne.
- To tam ich przetrzymują - mruknęła do stworka, wskazując ruchem głowy na sieć zakratowanych okien.
Mały jedna był już w połowie drogi, przebierając łapkami jak wicher, by odnaleźć swoją rodzinę. Elfka nawet nie zdążyła zareagować, kiedy ten był już u podstawy baszty i korzystając z łapek i ogona, zaczął się wspinać, zaglądając do każdego okienka. Trochę mu to zajęło ale w końcu wypatrzył dwa smoki, przytulone do siebie na środku celi i zaskamlał radośnie.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Niestety one kochają mnie tak samo jak ty i nie zamierzają odejść, ale mam nadzieję, że nie przeszkadzają ci trójkąty. - Znów zaczął dowcipkować, ale tym razem jedynie się lekko uśmiechnął obejmując ją cały czas. Jej kolejnych słów nie zrozumiał, nie wiedział czy to chodziło o jego cichą groźbę, żartowanie, czy ogólnie ma być potulny jak baranek dopóki ich nie wypuszczą. Trochę się to gryzło z jego dumą bo nie zamierzał się nikogo słuchać, a już tym bardziej pod przymusem. Spojrzał pytająco na ukochaną, jednakże zamiast odpowiedzi otrzymał pełen miłości pocałunek. Nie odtrącił jej, nie chcąc dawać widowiska strażnikom, nie przerwał tego, za to oddał się czułości i odwzajemnił go. Całował ją tak jakby od tego miała zależeć ich wolność, a nawet życie. Czuł, że ona potrzebuje tych czułości i zamierzał je dziewczynie ofiarować.

I wszystko było by dobrze gdyby nie przerwali im klawisze. Rozszerzona przez ogarniający ich półmrok źrenica, zwężyła się niebezpiecznie, a mięśnie mu się napięły. River poderwał się na równe nogi zaciskając pięść i cicho warcząc, ale szybko tego pożałował. Gwałtowny ruch jedynie wzmógł bolesne pulsowanie w poobijanych miejscach, gdzie powoli zaczynały pojawiać się nieprzyjemne dla oka krwiaki, a dodatkowo osłabienie sprawiło, że zachwiał się na nogach i tak szybko jak wstał, tak też opadł z powrotem swoim szanownym siedzeniem na posłanie. Jego reakcja zamiast przestraszyć, albo sprowokować do bójki spowodowała jedynie kpiący śmiech wśród strażników. To, bezsilność oraz stan zdrowia jedynie przygnębiły chłopaka. Czuł się upokorzony, a wściekłością napawało go to, że nie był w stanie sam nic zrobić. Nawet nie zareagował na te śmiechy i obrażanie go, siedział przy niej ze spuszczoną głową cały humor go opuścił, bo zdał sobie sprawę, że łatwo się z tym problemem nie uporają. Jego resztki dumy utopiły się w pomyjach, którymi go nakarmiła, ale czuł się już na tyle żałośnie, że nawet nie protestował.
- Jeśli uciekniemy nie będziemy się tu mogli pojawić przez co nie spotkasz się już z Miriam - odparł jej tym samym cichym tonem bez humoru, wyjałowionym z emocji. - Nie wiem czy nie poślą za nami listu gończego, albo łowców głów, będziemy musieli całe życie uciekać. Poza tym nigdzie się nie ruszę bez Chibiego i naszych rzeczy. - Dodał jednakże jedynie wyjaśnił skutki jakie przyniesie za sobą ich ucieczka, ale jej nie odmówił, chcąc nad tym na spokojnie pomyśleć.

Nim jednak zaczął kontemplację do celi weszło dwóch strażników i oficer. River się podniósł po ich wejściu i zasłonił sobą Isambre patrząc na nich wrogo, gotowy do walki myśląc, że chcą zrobić krzywdę smoczycy. Znów się zachwiał, ale nie zamierzał tym razem upadać, dlatego stanął szerzej na nogach i przeniósł swój środek ciężkości. Nie zaatakował ich jednak kiedy do niego podeszli i bez walki dał się wyprowadzić z celi na przesłuchanie. Nie chciał opuszczać dziewczyny, bojąc się, że pod jego nieobecność ktoś znowu zacznie się do niej dobierać, a on nie będzie mógł jej ochronić.
Po jakimś czasie posadzono go na stołek i przykuto jego rękę ciasno do blatu ciężkiego stołu przytwierdzonego mocno do ziemi. Na przeciwko usiadł oficer, który rozsiadł się wygodnie jakby jego siedzenie było królewskim tronem, a nie zimnym i zniszczonym taboretem z niewielkim oparciem. Za chłopakiem stanęło tamtych dwóch co go prowadziło przez całą drogę, by zareagować w razie potrzeby, gdyby żelazna okowa nie stanowił żadnego ograniczenia dla tego więźnia.
- Mam nadzieję, że uczynisz nam wszystkim tę przyjemność i będziesz grzecznie, bez awanturowania się odpowiadał na moje pytania. - Zaczął spokojnie oficer przyglądając się badawczo chłopakowi, jego utraconej kończynie, starym bliznom widocznym na jego ciele, zakrytym czarną przepaską okiem i temu złotemu, nieludzkiemu ślepiu. - Chciałbym skończyć przed...
- Daruj sobie. - Przerwał mu arogancko co zaskoczyło strażników stojących za smokiem, jednakże na oficerze nie zrobiło to żadnego wrażenia. - Widziałem ich podobizny na listach gończych w Nowej Aerii i nie wiem teraz czy werbujecie w swoje szeregi wszystkich jak leci nawet najgorszych bandytów, czy po prostu byli dezerterami, albo ukradli wam mundury. - Mruknął również przyglądając się swojemu rozmówcy okutemu w ciężką srebrną zbroję, tak wypolerowaną, że świeciła jak psu... bogactwa w skarbcu królewskim. Był łysym mężczyzną po czterdziestce potężnej budowy, przez którego pół czaszki przechodziła paskudna blizna.
Gad słysząc za sobą poruszenie i szepty między strażnikami uśmiechnął się podstępnie, a oko mu zalśniło. Najwidoczniej trafił w bardzo ważny punkt, o którym nie wiedzieli inni strażnicy, albo większość z nich. Oficer jednak nie uraczył chłopaka odpowiedzią patrząc na niego niewzruszony, jakby więzień w ogóle się nie odezwał.
- Powiedz mi miły chłopcze, dlaczego zaatakowałeś tych ludzi? - Spytał spokojnie, ale było widać, że chciał użyć innego określenia, tylko smok nie wiedział czy to miało być "moich ludzi", czy "łajdaków".
- Broniłem swojej towarzyszki. - Rzucił od razu nie spuszczając wzroku z modrych oczu oficera. - Czemu straż w ogóle nie zamierzała ich ująć, skoro z tego co słyszałem od pewnego czasu dochodzi do gwałtów i rabunków w tym mieście?
- Czyli mam rozumieć, że ty ich zabiłeś, albo raczej przerobiłeś na karmę tak drobną, że szczenięta, albo bezzębne stare kundle mogłyby ją z łatwością zjeść? - Znów zignorował pytanie przesłuchiwanego.
- Znasz odpowiedź na to pytanie zakuty łbie, skoro zamknęliście tu mnie i moją przyjaciółkę, a nie ich parszywe truchła, lub jak to ująłeś to co z nich zostało. - River pozostawał tak samo jak on niewzruszony, ale pomijał grzeczności i szacunek do tego człowieka. Nienawidził hipokrytów i obłudników, a ta straż łapiąc przestępców i wcielając ich w swoje szeregi właśnie w takie ramy się wpisywała.
- Ostatnie pytanie: czym ty do cholery jesteś?
- Zwykłym śmieciem jak to trafnie określiłeś przewożąc nas tutaj. - Mruknął nie mogąc już kontrolować gniewu, który objawił się tym, że cała lewa ręka zaczęła mu płonąć. Dwaj za nim się zlękli i odeszli jak najdalej od chłopaka mianując go demonem, albo czarnoksiężnikiem.
- Dobrze ci radzę, odpowiedz po dobroci, albo wezwę tu czytającego aury, a wierz mi mamy tu jednego z lepszych.
- To wyjdźmy na zewnątrz, a pokażę ci. - Smok uśmiechnął się złowrogo wyszczerzając swoje kły.

W pomieszczeniu zrobiło się duszno i unosił się zapach topionej okowy, przez co strażnicy nie wytrzymali i uciekli w panice. Kiedy się uspokoili pytali swoich kolegów czy ci nowi, którzy w ostatnim czasie zasilili ich szeregi liczną grupą, faktycznie mogli być przestępcami odpowiedzialnymi za kłopoty i przewinienia w ich mieście, co potwierdzali co poniektórzy więźniowie zamknięci w swoich celach. W niedługim czasie po tym oficer sam przyprowadził Rivera i wepchnął go do celi, nie podobało mu się, że w jego więzieniu zaczęło wrzeć od pogłoski o werbowaniu najemników, nad którymi nie można było zapanować.

Chibi radośnie zawołał do swoich przyjaciół i bez trudu przecisnął się przez pręty w "oknie", po czym szybko przybiegł do Isambre oraz idącego w stronę posłania Rivera, którego stanem się przeraził.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Bez nich byłoby nudno - zdążyła dodać nim strażnicy wyprowadzili go na przesłuchanie. Widziała, że nie są delikatni dlatego gdy tylko drzwi celi się zamknęły, Isambre przywarła do krat i popatrzyła za odchodzącym Riverem. Bała się o jego zdrowie i życie, a zarazem o tych wszystkich, którzy mogliby stanąć mu na drodze. Było jasne, że chłopak nie podda się łatwo, zwłaszcza, że był od niej oddalony. Domyślała się, że targa nim wściekłość za to gdzie smoczyca obecnie przebywa, a jeśli coś jej się stanie połowa miasta Efne stanie w płomieniach. Tyle szkód jest w stanie wyrządzić wpędzony w szał, ziejący ogniem gad.
Każdą minutę rozłąki Isambre liczyła na w milczeniu, wpatrzona w zakratowane okno. Nie zwracała uwagi na strażników i innych więźniów, którzy rzucali jej spojrzenia pełne wrogości, porządania i wiele innych. Poprostu wszystkiego po trochu. Niektórzy nawet odważali się komentować.
- Lepiej by ci było ze mną - wołał jeden, przyklejony do krat, jakby za pomocą kleju. - Mam dwie ręce i zdrowe oczy.
Smoczycy to jednak nie ruszało. Ignorowała całe towarzystwo, wyczekując powrotu ukochanego.

Na nagły zgrzyt klucza w zamku, dziewczyna podskoczyła, lecz do celi wcale nie wchodził River. W drzwiach stanął jeden ze strażników z krzywym uśmiechem na ustach i błyskiem w oku. Zmierzył ją od stóp do głów, zawieszając na dłużej oko na nogach i sylwetce smoczycy, jednak nie podszedł do niej od razu.
- Twój kochaś rozwalił trzech przyzwoitych ludzi - zaczął spokojnie. - Nie zdziw się jeśli nie wróci cały z przesłuchania. Mogą go tu wnieść w kawałkach.
- Nie boje się o niego - rzekła smoczyca hardo, przechodząc pod ścianę, jak najdalej od mężczyzny. - Doskonale da sobie radę sam.
- A ty?
- Też. Nie należę do tych delikatnych panieniek, nad którymi trzeba się trząść. Potrafię o siebie zadbać.
- Zobaczymy - odparł strażnik robiąc krok w tył, by przepuścić naczelnika ze skutym więźniem. Potem drzwi celi zatrzasnęły się ponownie.

- River! - zawołała dziewczyna, przylegając do smoka momentalnie. Mężczyźni z tworzącego w basztach garnizonu cały czas ich obserwowali.
- Dziwna parka, co? - zapytał naczelnik, oddając strażnikowi klucze.
- Czy ja wiem. Zabijaka i jego anioł stróż. On bardziej się boi o nią nż nas, przez to nie wiemy do czego jest zdolny.
- Też to zauważyłem żołnierzu. Dziewczynie włos ma z głowy nie spaść. Ona boi się bardziej i to włsnie o nas. Domyślam się, że doskonale wie co on potrafi, ale nic nie powie. Myślą, że milczeniem zyskują czas. Są w błędzie. Ściągnij czytacza aur, ten kaleka próbował spalić mnie i dwóch ludzi, a przy tym zasmrodził cały pokój przesłuchań. Chcę o nich wiedzieć jak najwięcej, zanim oddam ich pod łaskę sądu.

- Chibi - zawołała Isambre, łapiąc malucha w objęcia i przyciskając go do piersi. - Martwiliśmy się o ciebie.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Przytulił ją mocno po wejściu do celi oglądając dokładnie, aby sprawdzić czy nic jej się nie stało podczas jego nieobecności. Odetchnął z ulgą kiedy nic nie znalazł i usiadł z nią cały czas ją obejmując.
- Jeśli zajdzie taka potrzeba bądź gotowa do ucieczki. - Szepnął wciąż mając spięte mięśnie i będąc poddenerwowanym przez przesłuchanie. Mówił poważnym tonem, ale nie tłumaczył ukochanej co go tak poruszyło. Pocałował ją czule głaszcząc po policzku. To nie było odpowiednie dla niej miejsce i nigdy nie powinna spędzić w nim choćby sekundy. Trudno było mu znieść myśl, że przez niego mają takie problemy i to on powinien ich z kłopotów wyciągnąć, ale niestety nie był w stanie. Cały czas główkował co począć z tym od aur, po którego posłali i szczerze bał się co z tego wyjdzie.

Na szczęście jego rozmyślenia zostały szybko przerwane przybyciem Chibiego, nim chłopak zaczął się zastanawiać czy dobrze postąpił chcąc ochronić Isambre przed oprychami w taki sposób. Skupił się na białym maluchu, którego nakrył prześcieradłem, by żołnierze go nie zobaczyli, niestety gad nie mógł ukryć swojej radości. Przytulił do siebie szczęśliwy zwierzaka, którego zaskoczyła reakcja chłopaka, ale również bardzo się cieszył z odnalezienia ich, futrzak nawet się rozpłakał ze szczęścia. Dzięki niemu River miał nawet nadzieję, że przed ucieczką uda im się odzyskać wszystkie ich rzeczy, właśnie za sprawą Chibiego. Wiedział, że to egoistyczne i może być niebezpieczne dla niego, ale nie mógł pogodzić się z myślą, że ich rzeczy, przede wszystkim Isambre mogłoby zostać w tym miejscu.

- To tutaj, proszę pani, proszę - rozległ się głos klawisza zatrzymującego rozglądającą się czytającą, a po drugiej stronie krat zatrzymała się dwójka strażników, oficer oraz jakaś podstarzała kobieta odziana w skromne ubranie.
- Niech się dzieje co los nam zapisał. - Westchnął ciężko chłopak mówiąc do siebie i wstał od ukochanej oraz schowanego malucha. Skrzywił się przy tym z bólem przez co złapał się za złamane żebra i zasłonił sobą dziewczynę patrząc wrogo na nich wszystkich warcząc cicho, przez co jego ręka znowu zaczęła płonąć. Był gotowy do ataku w razie konieczności.
Staruszka podeszła do krat przykładając do oczu swoje okulary i skupiła wzrok na chłopaku, zaraz jednak upuściła swoje szkiełka i zlękniona się cofnęła w obawie o swoje życie, zobaczyła coś czego się nie spodziewała.
- T-To smoki! - Wydyszała z trudem łapiąc się za serce. Jej zaskoczenie było spowodowane małą ilością przedstawicieli tej rasy na ziemiach Alaranii, a już na pewno rzadko spotykanych.
Na jej słowa odbijające się echem w korytarzu niemal umilkło całe więzienie, jedynie więźniowie szeptali przekazując sobie tę informację o ich sąsiadach z celi. Wśród strażników też powstało poruszenie bali się, że w każdej chwili gady mogą ich wszystkich spalić. Kobietą najbardziej wstrząsnął jęk i krzyki pożeranych przez ognie ludzi, które usłyszała w aurze chłopaka. Nie wątpiła w to, że jest niebezpieczny i bezwzględny. Jedynie naczelnik nie przeraził się tej wiadomości, a nawet przez nią w jego oczach pojawiło się zaintrygowanie. Widać było, że coś kombinował.
- A więc smoki... - Odezwał się odprawiając swoich ludzi i czytającą machnięciem ręki po czym sam podszedł do krat przypatrując się schwytanym jaszczurom. - Dziwię się, że jeszcze nie uciekliście... Chyba, że tej starusze się coś pomyliło. - Powiedział nie kryjąc swoich wątpliwości co do kobiety, widać było, że z pogardą traktuje magie i talenty niewymagające siły fizycznej i nie wynikające z ciężkich ćwiczeń przez lat. - I co ja mam z wami zrobić? Może wezwę łowców? Co o tym myślicie? - Spytał uśmiechając się pewny siebie.
Riverowi się to nie podobało i postąpił o krok jakby chciał się na niego rzucić, ale został w miejscu nie chcąc pogarszać ich sytuacji, nie wiedział, że Isambre martwi się o bezpieczeństwo tych ludzi.
- Tak jak myślałem - naczelnik zmrużył oczy zadowolony z siebie, że jego domysły okazały się prawdziwe. - Nie wiem dlaczego, ale przy niej się kontrolujesz i nie chcesz walczyć. Bardzo ciekawe. - Zaśmiał się niepokojąco.
- Jeśli ją tkniesz... - warknął chłopak, kontrolując się, aby się nie przemienić.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- A co ty im możesz zrobić? - Pytanie padło od strony drzwi na początku korytarza. Stał w nich zgarbiony mężczyzna, wiekiem zbliżonym do osiemdziesiątki o pomarszczonej i suchej twarzy, pełnej starczych plam. Jej rysy dawno już podupadły, a skóra zrobiła się cienka jak papier i zwisająca na policzkach. Na orlim nosie trzymały się okrągłe okulary w brązowych oprawkach i połamanych szkłach. Za nimi znajdowały się przymglone oczy, bijące wiedzą i doświadczeniem. Zdawał się jednak niedowidzieć pewnych detali. Ubrany był jak kapłan to znaczy w długą wytartą szatę, przewiązaną na biodrach sznurkiem, na którą narzucono kamizelkę i skórzaną torbę. Kiedy podszedł bliżej, jego sięgające łokci siwe włosy zafalowały, odkrywając paskudne blizny na skroniach. Cały efekt psuł dwuręczny miecz przewieszony przez jego plecy. Gdyby nie on nieznajomy mógłby uchodzić za czarodzieja. - Obecnie jesteś nikim, zwykłym kaleką za kratami, a nie wolnym smokiem. Dodatkowo jesteś ranny - dodał ochrypłym głosem, w którym wyczuć można było wyraźną wrogość do chłopaka. - I ty uważasz się za drapieżnika?

- Przepraszam bardzo - wtrącił naczelnik, który uznał, że przyglądanie się temu swobodnie z boku jest dla niego uwłaczające. Wyszedł więc przed szereg, który tworzyła czytelniczka aur i dwóch strażników, a następnie wypiął dumnie pierś, by pochwalić się stopniem i pozycją. - Kim jesteś i jak tu wlazłeś?
- Conan - przedstawił się siwy mężczyzna, nie odrywając oczu od Rivera i stojącej za nim Isambre.
- Tylko tyle? - zdziwił się szef więzienia i poprawiając pas z drewnianą pałką, splunął starcowi pod nogi. - Za kogo się uważasz, co? Wchodzisz do mojego więzienia jak pan i władca, nie okazujesz szacunku gospodarzowi, znaczy się mnie, a na dodatek obrażasz więźnia. Za to powinienem cię wsadzić do celi lub porządnie przetrzepać pałą.
- Śmiało - skontrował starzec zwany Conanem, który błyskawicznym ruchem zdjął miecz z pleców, lecz nie wyciągał go z pochwy. Stał tylko i obserwował jak strażnicy i kobieta w okularach starają się zrozumieć co tu się właściwie dzieje. Na ich ustach malowało się zdziwienie. Stali jak sparaliżowani, nie mogąc wydobyć z siebie ani jednej sylaby. Tylko smoczyca zdawała się rozumieć sytuację, dlatego cofnęła się pod ścianę razem z Chibim, który wyskoczył spod brudnego prześcieradła i zaraz chciał pod nie wrócić, gdy ujrzał siwego nieznajomego z mieczem niemal dorównującej mu długości. Ten z kolei nie wyglądał ma przyjaznego, a wręcz kipiał złością.
- Przeszła ci ochota? - zapytał po chwili, rzucając najpierw wściekłe spojrzenie starszej kobiecie, która uciekła na widok jego czarnych ślepi z czerwoną źrenicą, a następnie jednym ruchem ręki wyciągnął kraty z zawiasów razem z kawałkiem ściany i cisnął nimi na naczelnika i jego eskortę, przyszpilając ich do ściany.
- Przyszedłem po córkę - dodał już spokojniej, widząc jak trójka ludzi krztusi się własną krwią.

Następnie jakgdyby nigdy nic wszedł do celi i mało delikatnym ruchem odrzucił Rivera na bok, by mieć czystą drogę do smoczycy. Ta stała pod ścianą, patrząc na niego ze spokojem w oczach, lecz nie mogła opanować drżenia rąk. Do momentu, gdy starzec wetknął w nie skórzaną sakwę dziewczyny, wyjętą z jego torby.
- Nie dziękuj - powiedział krótko i chwytając ją za rękę, wyprowadził z więzienia.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

River był równie zaskoczony jak inni pojawieniem się starca, w którego kierunku po chwili spojrzał. Nie miał pojęcia co to wszystko miało znaczyć i skąd wziął się ten mężczyzna, jednakże z racji tego, że znajdował się po drugiej stronie krat wziął go za wroga. To wszystko co padło padło z ust przybysza niezwykle zdenerwowało gada, który nie myślał już o niczym innym jak tylko wypatroszeniu obcego za jego zniewagę.

- Zamilcz kanalio... - Warknął, żeby zaraz wściekle ryknąć, a jego postać otoczył gęsty dym, jednakże szybko opadł, kiedy chłopak się zachwiał i z ledwością ustał na nogach trzymając dłonią krwawiącej rany na piersi, która w tym momencie się otworzyła. Nie miał siły się przemienić, a to jeszcze bardziej denerwowało Rivera. - Łatwo ci to wszystko mówić będąc po drugiej stronie krat. - Uśmiechnął się kpiąco myśląc, że to zwykły człowiek. - Inaczej byś gadał gdybyś tutaj przyszedł - odparł pewny siebie nie dając po sobie poznać, że nie ma sił użyć całej swojej mocy. Zerknął przez ramię na Isambre, przez jej cofnięcie się pomyślał, że zna tego człowieka i bardzo się go boi, dlatego zamierzał dołożyć wszelkich starań, by się go pozbyć.

Chłopak nie był jednak już tak pewny siebie kiedy Conan z łatwością wyrwał kraty, którymi przygniótł trójkę strażników. Zaniepokoił się jeszcze bardziej kiedy Riverowi udało się pochwycić spojrzenie przybysza o niezwykłych oczach, zadrżał nie wiedząc czemu miałby się przejąć takimi dziecinnymi sztuczkami. Zamarł jednak w miejscu, kiedy ten nazwał Isambre swoją córką, przez co jednoręki nie miał możliwości w porę uniknąć jego silnego odepchnięcia przez starca chcącego podejść do smoczycy. River uderzył w ścianę i padł na ziemię wypluwając krew z ust. Znów zobaczył mroczki przed oczami i zamazującym się wzrokiem patrzył jedynie jak dziewczyna jest wyprowadzana przez swojego ojca.
- Isa... - Mruknął słabo starając się podnieść i rzucić za nimi w pogoń.

Chibi pisnął przerażony kiedy jego przyjaciel został uderzony przez mężczyznę i nie myśląc za wiele rzucił się na napastnika ciągnącego za rękę Isambre i ugryzł go w dłoń. Czuł się odpowiedzialny za bezpieczeństwo przyjaciółki skoro River był nie zdolny do walki, wiedział, że chłopak nie wybaczyłby mu gdyby tak po prostu pozwolił zabrać ukochaną smoka.

- Jesteście... Skończeni... - Warknął naczelnik bulgoczącym od krwi w gardle głosem.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- No, prawie udało ci mnie wystraszyć - skomentował wyniośle, Conan, zatrzymując się z Isambre w drzwiach celi, by popatrzeć jak chłopak krwawi i pluje krwią. Starzec miał sporo powodów, by go nienawidzić. Głównym niewątpliwie był fakt, że River też był smokiem, a co za tym idzie w normalnych okolicznościach już leżałby martwy. Mimo iż ludzie uważali ich za mądre i szlachetne stworzenia, walczyły one między sobą dosłownie o wszystko, zaczynając od terytorium, kończąc na skarbcu. Nie było opcji, by spotkanie dwóch gadów zakończyło się dobrze. Chyba, że tych połączonych przez los.

- Co, nie poznajesz własnego ojca? - zapytał po chwili, przerywając milczenie.
- To przez te oczy... - zaczęła Isambre, lecz starzec machnął tylko ręką i ruszył w kierunku wyjścia.
- Później ci wytłumaczę.
- Czekaj! Nie zostawię Rivera. Pomóż mu.
- Jemu? - Conan uniósł pytająco brwi, odwracając się przez ramię i spoglądając z ukosa na chyboczącego się na nogach gada. Nie ukrywał do niego niechęci ani wrogości, jednak widok ran przypomniał mu czasy kiedy sam podobnie wyglądał. Dodatkowo spojrzenie załzawionych oczu Isambre nie mogło spotkać się z obojętnością starca. Choć nie łączyły ich szczególnie mocne więzi, nadal byli rodziną. Conan nie musiał jej pomagać, a ona mogła w każdej chwili przegryźć ojcu gardło. W końcu, jak to smoki, byli wrogami.
- Tylko nie próbuj sztuczek - warknął w końcu ojciec smoczycy, podchodząc do niego. Strącając Chibiego z dłoni, dopiero teraz zorientował się, że mały cały czas go gryzł, chwycił Rivera za ramię i narzucił go sobie na barki.

Kilka minut później wszyscy byli już przed więzieniem, gdzie Conan odstawił Rivera i podszedł do Isambre, kładąc jej dłoń na policzku.
- Nic nie jesteś mi dłużna - wyjaśnił. - Byłem w okolicy, więc pomogłem. Jak widać instynkt rodzicielski wciąż się we mnie tli.
- Dziękuję - odparła smoczyca, klękając obok Rivera. - Nic ci nie jest?
- Wyliże się. Niech wypije to - wtrącił smok, wyjmując z torby flakonik z zielonym płynem. - I do rana rany mu się skeją, żebra naprostują. Lecz będzie boleć, bardzo - dodał z uśmiechem na myśl, że chłopak będzie rzucać się w drgawkach po jego eliksirze.
Następnie odszedł kilka kroków. Jego ciało owiał smoliście czarny dym, a gdy tylko opadł na placu stał ogromny jaszczur, wzrostem i długością przewyższając Rivera i Isambre prawie pięciokrotnie. Jego czarne łuski zalśniły w słońcu, a ogromny łeb kłapnął szczękami, przeganiając wszystkich zebranych na placu. Łącznie ze strażnikami. Nim jednak jego potężne skrzydła odbiły się od ziemii, smok spojrzał z pobłażaniem na córkę i jej wybranka.
- Nie jesteś jej wart choćbyś i był królem smoków.
I wzbił się w powietrze z donośnum hukiem i zawisł nad miastem niczym widmo śmierci, czekając aż młodzi do niego dołączą.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Przemilczał jego komentarz starając nie poddać się osłabieniu i pokazać mu, że popełnił ogromny błąd nie doceniając chłopaka, który podbiegł by do niego i zmiażdżył swoimi szczękami ciało starca, jak kruchą gałązkę. Zrobiłby tak gdyby ciało nie odmawiało mu posłuszeństwa. Był wściekły, że nie może tak jak inni swoi pobratymcy przebywać ciągle w swojej smoczej postaci, nie przejmować się zmęczeniem i móc przybrać swoją naturalną formę w każdej chwili, nawet jakby konał. Wiedział, że to była jego zapłata za przeżycie po zawaleniu się jego wieży i samodzielne wydostanie się ze śmiertelnej pułapki jaką stworzyły gruzy, które go pogrzebały.

Jego gniew wzniecał jeszcze jeden fakt, odkąd się Obudził w nowym świecie w większości żył jako człowiek, prowadzący hulaszczy i awanturniczy tryb życia, dając sobie poobijać każdą kość i zalewając organizm hektolitrami miodu. Dotarło do niego jak bardzo się zapuścił i osłabł, praktycznie od dawna nie trenował, nie podnosił swoich umiejętności, przez co podupadł na formie. Gdyby nie to nie wyszedł by z walki przeciwko tamtym oprychom w tak tragicznym stanie, a jedynie miałby kilka lekkich stłuczeń. Starzec miał rację, on już nie był drapieżnikiem, jedynie nazbyt pewnym swojej siły człowiekiem o niezwykłej mocy. Nawet jeśli byłby w pełni zdrowia, najedzony, wypoczęty i ogólnie świeżo co urodzony i tak nie byłby w stanie pokonać smoka, który mógłby ich zaatakować, a jeśli gad byłby słabszy od Rivera, chłopak skończyłby w tym samym, albo gorszym stanie niż jest teraz. Za bardzo stał się człowiekiem i to go denerwowało.

- Zostaw ją. - Warknął wstając z trudem i patrząc hardo w ich stronę, nie zamierzał się poddać. Nie wiedział dlaczego ona ze spokojem wysłuchiwała tego wszystkiego co mówił o smoku jej kochany tatuś, ale z drugiej strony był jej wdzięczny, że go nie broniła. Mógł się stać słabym człowiekiem, ale honor nigdy by mu nie pozwolił na to, aby to jakaś kobieta musiała go bronić, on był odpowiedzialny za bezpieczeństwo ich obojga.
Nie cofnął się widząc jak Conan zmierza w jego stronę, a nawet przyjął postawę do ataku z płonącą ręką, jednakże starzec nie miał zamiaru go wykończyć, a jedynie spełnić prośbę swojej córki. Cofnął się chcąc zaprotestować, ale nim cokolwiek powiedział mężczyzna go chwycił i wynosił z więzienia. Nie podobało się to Riverowi, ale lepsze to niż by Isambre miała go nieść.
- Leć znaleźć klucz. - Polecił słabo Chibiemu, który na początku nie wiedział o co chodzi i chciał zaprotestować, że to głupie posunięcie, ale w końcu i tak ruszył w przeciwną stronę korytarzem szukając zapachu smoka, przemieszanego z metalem oraz magią.

Kiedy udało się maluchowi znaleźć w końcu dziwny klucz, smoki były już dawno na zewnątrz, ale nie przejmował się tym, ponieważ wydostanie się z więzienia było dla małego zwinnego stworka łatwizną tak samo jak dostanie się tam. River usiadł dysząc ciężko i przyciskając dłoń do rany, zerkając wrogo z ukosa na obcego jaszczura. Nie ufał mu i miał silną ochotę pozbawić go głowy, gdyby nie fakt, że obecnie nie był w stanie.
- Nic mi nie jest... - burknął z rozdrażnieniem, nie wiedział czemu odpowiedział ukochanej takim tonem w końcu ona nic nie zrobiła. To bardziej o na powinna być wściekła na niego nie on na nią.
Odtrącił od siebie jej dłoń z podejrzanym eliksirem i się podniósł z drobnymi trudnościami, ale nie przejął się nimi. Udawał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a on jest w pełni sił. Doskonale wiedział, że Isambre zasługiwała na kogoś lepszego, starzec nie musiał mu tego uświadamiać.
Nagle usłyszał piskliwe mruknięcie i zobaczył biegnącego w ich stronę zwierzaka z kluczem w pyszczku, który zabrał od razu jak mały się przy nim zatrzymał i zawiesił sobie na szyi, pozwalając maluchowi wdrapać się na swoje barki. Po raz pierwszy spojrzał na Isambre od momentu jak jej ojciec zaczął ją wyciągać z celi nie zwracając uwagi na jednorękiego gada.
- Leć z nim - odezwał się bez emocji rozglądając się dokoła. - Ja pojadę konno. - Nie zamierzał ranić swojej dumy, a tym bardziej dawać powodów do kpin starszemu gadowi, tego by jedynie brakowało, aby jej ojciec zobaczył jak jego córka nosi na grzbiecie swojego partnera w ludzkiej skórze.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość