Równiny TheryjskieDroga do przeszłości.

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Droga do przeszłości.

Post autor: Frigg »

Driada przemierzyła już spory kawał swej drogi w bardzo krótkim odstępie czasu, a jej napędem była odnaleziona wiadomość już nieżyjącego elfa. SIlje jeszcze nie do końca wiedziała na ile chronił go immunitet i czy miał prawo w ogóle zginąć, ale przecinając ścieżki Kłusowników nie można było spodziewać się choć odrobinę godności. Nie spodziewała się również, że jej celność będzie na tyle dokładna by ubić wszystkich Kłusowników na raz, ale jak to się mówi, i tak wszystko „wyjdzie w praniu”. Mimo wszystko to nie było działanie nadmiernie impulsywnie!
Obecnie skradała się przez dalszą część lasu, powoli zmierzając ku Mai Laintha’e, ale raczej stroniła jeszcze od całkowitego powrotu do tego miejsca. Między innymi dlatego, że tak naprawdę nikt do końca nie wiedział gdzie znajduje się ów małe królestwo leśnych duchów, a Silje spodziewała się na swojej drodze spotkać kogoś ze swoich przyszłych przeciwników. Chciała jeszcze zmarnować odrobinę czasu i obejść swój las szerokim łukiem w poszukiwaniu przybyłych, których się spodziewała, a też których nie chciała wpuścić do Mai Laintha’e.
Jednak przemierzanie takiej ilości kilometrów bez żadnych niespodzianek, że driada powoli zaczęła się nudzić. Ciągłe omijanie pni, baczność oraz wymuszenie na sobie całkowitej koncentracji wyssało z niej wszelaką energię optymizmu. Może powinna już zmienić kierunek i pójść w stronę małego, zielonego królestwa?
Zielonoskórna pacnęła się w czoło i w ramach dodatkowego pobudzenia potrząsnęła głową. O jakby sobie zapaliła opium w takiej chwili, ale nie mogła! Nie mogła i już!
Aby jeszcze bardziej zmobilizować się do działania przyłożyła dłoń do niewielkiej „nerki” przepasanej w biodrze. Prędzej odnosiło się wrażenie, że jest ona zszyta z ubiorem, ponieważ była tak płaska i mało odznaczająca się nawet wypukłością, ale to stanowiło idealną skrytkę dla dokumentów. W tym i listu.
Poczuła na karku chłodny oddech śmierci, co od razu przywołało ją do porządku. Nie mogła dopuścić do upadku Mai Laintha’e. Nie mogła odkryć tajemnicy swych sióstr, ich przeszłości, która być może daleko mijała się z prawdą, jak i w jej przypadku.
Tak więc ponownie poczęła skradać się przez leśny łuny, płynąć między krzewami, a drzewcami i nie zwracając uwagi, że zbliżał się poranek.

***
Słońce stało już w gotowości na niebie, podobnie jak sama złotooka córa lasu. Nikt się nie zjawił do tej pory i była już gotowa wracać do królestwa, gdy nagle usłyszała niepokojące dźwięk. Jakby zagięcie gałęzi, ale nie przez kilka osób tylko przez jedną…
Oczy zielonoskórnej wędrowały gdzieś na boki. Teraz była gotowa i nastawiona na nieprzyjaznego przeciwnika, chociaż w głębi serca nie chciała by była to jedna z sióstr z Lasu Driad. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo nie chce by autorem posłania były właśnie one, driady.
Silje jak nigdy dotąd wykorzystała swoje wszelkie umiejętności. Teraz wyjątkowo starała się zachować bezszelestnie, lekko, niczym wiatr, którego drogi nie mogła przerwać, dlatego też w większości czasu nie prostowała się. Kto wie, być może jej przeciwniczka również umie nawiązać wyjątkową więź z wiatrem?
Frigg mogłaby walczyć z każdym, nawet ze smokiem we własnej osobie, ale nigdy jeszcze nie stanęła na drodze w tak bezpośredni sposób driadzie. Fakt faktem, wcześniej broniła się przed ich atakami, gdy chciały wygnać ją z Lasu Driad, ale tym razem to ona polowała, a jej siostra była ofiarą. Stanięcie naprzeciw, w pewnym rodzaju, równemu sobie przeciwnikowi wywierało ogromną presję na kasztanowłosej istotce. Wiedziała, że nawet nabranie porządnego wdechu dla ulgi może przywołać dobry trop dla słuchacza. Chociaż Frigg miała o tyle przewagę, że słyszała dosłownie wszystko na bardzo dużą odległość.
Mimo tak dramatycznych przemyśleń okazać się mogło, że to wcale nie musiała być driada, a jakiś łowca. Kłusownicy raczej zachowywali się głośniej…
Awatar użytkownika
Sonea
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Sonea »

Przez las przedzierał się wolnym krokiem łoś. Było to ogromne zwierzę, mierzące w kłębie około 190 cm i szczycące się pokaźnym, rozłożystym porożem, w którym z łatwością można by upleść kołyskę dla dziecka. Masywne cielsko, pokryte ciemnobrązową sierścią opierało się na czterech długich nogach, których kopyta pozostawiały głębokie ślady w wilgotnej ziemi. W chłodzie poranka widać było jego oddech, unoszący się parą w powietrzu.

Na grzbiecie łosia spała smacznie Sonea. Leżała na plecach, ręce i nogi miała rozrzucone na boki, a wokół głowy rozsypały się złote włosy. Usta miała rozchylone, oddychając spokojnie i jedynie czasem mrucząc coś przez sen. Jej spokoju nie zakłócały nawet regularne wstrząsy, towarzyszące stawianiu przez ogromne zwierzę kolejnych kroków. Łoś szedł niespiesznie, świadom towarzystwa driady, lecz jej znikomy ciężar nie wadził mu w ogóle. Szedł swoim szlakiem, a dziewczyna po prostu zabrała się na gapę i przespała noc na jego grzbiecie, dając się ponieść w las.

Teraz, gdy wyszli z gęstego boru, słońce zaczęło przebijać się przez korony drzew, a twarz Sonei na zmianę ginęła w cieniu rzucanym przez liście i tonęła w ostrych promieniach słońca. Kilka takich mrugnięć na jej twarzy sprawiło, że driada zmarszczyła w końcu nos i obróciła się niespiesznie na bok, chcąc schować się przed światłem.

Pech jednak chciał, że łoś nie posiadał na grzbiecie żadnych zabezpieczeń przed wiercącymi się młodymi driadami i blondynka miast obrócić się na bok, zsunęła się z grzbietu łosia i z cichym krzykiem zdziwienia wylądowała na ziemi. Mamrocząc coś pod nosem o smacznych bryłkach, nazywanych przez ludzi czekoladą, potrząsnęła głową i rozejrzała się dookoła. Łoś zatrzymał się w tym samym momencie i opuścił pysk, dmuchając na dziewczynę nozdrzami.

- Fuu – mrukęła Sonea i odwróciła twarz od źródła wątpliwej jakości zapachu. Zwierzę parsknęło jedynie w odpowiedzi i ruszyło dalej, kontynuując swą wędrówkę.
- Wybacz Łosiu. Dzięki za podwózkę! – rzuciła za zwierzęciem, a łoś jedynie pokiwał łbem, roztrącając porożem listowie.

Blondynka z westchnieniem przetarła zaspane oczy, po czym przeciągnęła się mocno, aż strzeliły jej kości w kręgosłupie. Nadal siedząc na ziemi, podwinęła nogi i tak, siedząc jak żaba, zaczęła metodycznie sprawdzać swój ekwipunek. Na szczęście nic nie zgubiła podczas upadku, wszystkie sakwy były na swoim miejscu. Pogłaskała z czułością swoją procę, po czym wstała, otrzepała tyłek z ziemi i rozejrzała się za jednym z wyższych drzew. Chciała rozeznać się nieco w terenie i w tym celu wspięła się na upatrzone drzewo zwinnie niczym wiewiórka. Poruszając się ostrożnie po gałęzi, wyszła na jedną z tych bardziej odstających, z których widać było coś poza wszechobecną zielenią.

Jakieś dwa tygodnie temu zgubiła trop Frigg. Do tej pory udawało jej się stąpać po śladach rudej driady, mniej lub bardziej świeżych. Zazwyczaj opierała się na relacjach zwierząt, okazjonalnie tylko ludzi, którzy zdawali się ślepi na większość otaczającego ich świata. To niesamowite jak odcięci byli od wszystkiego, co nie dotyczyło bezpośrednio ich samych. Sonea, gdy wypytywała o przyjaciółkę spotykała się najczęściej z obojętnym spojrzeniem, więc szybko się poddała i omijając miasta, ruszyła w głąb lasów. Tam wędrowała śladem wiatru i własnej intuicji, co jakiś czas posyłając zwierzęta na zwiady. Na razie jednak ani śladu rudej.

Z tego co się orientowała, zbliżała się dość blisko lasu driad i od pewnego czasu zataczała lekkie koło w swoich poszukiwaniach. Nie uśmiechało jej się wpadnięcie na którąś z krewniaczek. Wystarczało jej towarzystwo własnego klanu, gdzie i tak nie czuła się jak jedna z nich. Spotkanie driady z innego klanu, jakoś jej się w tej chwili po prostu nie uśmiechało. Wątpiła też, czy w takim gronie spotkałaby Frigg. W końcu jej przyjaciółka miała za sobą przejścia, które raczej zniechęcały do niej wszelkie driady. Po co by więc sama się tam pchała?

Pogrążona w rozmyślaniach Sonea poruszała się „górą”, przeskakując z jednego drzewa na drugie i z tej perspektywy obserwując okolicę. Gdy między krzakami dostrzegła coś rudego, zeskoczyła gałąź niżej, sądząc że to jedna z wiewiórek. Na widok przyjaciółki driada zamarła w kompletnym bezruchu, ze zdziwienia rozdziawiając buzię. Stara Tynna powiedziałaby jej, że wygląda tak jak jakieś ułomne dziecko i ma się ogarnąć. Teraz jednak żadne inne driady nie były blondynce w głowie, gdy miodowymi, kocimi oczyma skanowała sylwetkę przyjaciółki, upewniając się, że jej się nie przywidziało. Wyglądała nieco inaczej. Miała jakieś lekko spiczaste uszy, inaczej się poruszała i.. nie miała na sobie tej ładnej sukienki. Sonea pamiętała jak przez mgłę inny wygląd przyjaciółki z dzieciństwa, nim ta trafiła na dwór. Ale to z pewnością była ona! Chciaż Frigg ewidentnie się skradała, blondynka nie widziała powodu do zachowywania ich obecności w tajemnicy.

- Fryga!! – blond dziewczę pisnęło głośno, sprawiając że z drzewa poderwały się wszystkie ptaki, wznosząc się ku niebu. Sonea zeskakiwała z gałęzi na gałąź, aż w końcu dosłownie spadła na przyjaciółkę, zwalając ją z nóg i przysłaniając ją burzą blond włosów.
- Znalazłam cię! – ucieszyła się driada i zaprzestając uścisków, podniosła głowę, by spojrzeć na rudzielca, po czym dała jej buziaka w usta.
- Nawet nie masz pojęcia ile cię szukałam! Na trochę przestałam, ale później znowu szukałam. I znalazłam! – Trajkotała w najlepsze siedząc okrakiem na koleżance i nie dając jej wstać.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg nie mogła znaleźć tego tajemniczego kogoś włóczącego się po lesie, a dałaby sobie rękę odciąć, że słyszała podróżnika. Rozglądała się w prawo, w lewo, za siebie, szła śladami zwierząt i dawno zastygniętych w mchu kroków, ale gdzieś wciąż gubiła trop. W ostatnim momencie zrozumiała, jak musiała być głupia, że nie pomyślała o drzewach. To właśnie tam, nad rudą czupryną delikatny wiatr, który pchał korony z liści, dał znać o pałaszowaniu nieznanej (a może raczej doskonale znanej) istotki.
Złotooka driada odwróciła się gwałtownie za siebie i spojrzała w górę. Adrenalina była dla niej tak wysoka, że chyba źle zrozumiała krzyczane hasło. „Fryga?” to brzmiało jak niechciane rozniesione echo w jej głowie. Uniesione słońce oślepiło Silje promieniami, a jedyne co zdołała zobaczyć to powiększająca się ciemna plama w kształcie kobiecego ciała.
Sonea skutecznie powaliła Frigg na plecy, która cicho syknęła. Driada zacisnęła powieki w akcie wpijającej się w ciało grubego korzenia. Kompletnie nie docierał do niej sens płynących słów. Zupełnie jakby coś zabukowało jej długaśnie uszy. Dopiero całus ją ocucił.
Dziewczyna spojrzała zszokowana zachowaniem nieznajomej. Rozwarte oczy zdradziły złotą barwę tęczówki i niewielkie czarne kropki będące źrenicami. Frigg chciała sobie za wszelką cenę wmówić, że wzrok jeszcze do siebie nie wrócił całkowicie, że to co widzi to jedynie skojarzenia z przeszłością, a słowa jakie wypowiadała driada to tylko jakieś bliskie znaczeniu przeszłości zdania. Może to wcale nie była driada, a jakaś elfka?
Sonea trajkotała w najlepsze, a jej przyjaciółka, wciąż nie wiedząca co się właściwie dzieje, na szybko przerzucała punkt swoich oględzin. Okrągła buzia, miodowe oczy i ich idealny migdałowy kształt. Wyrysowane linie w połączeniu z charakterystycznymi ruchami driady i po tak długim czasie wpatrywania się w nią chyba powoli sprowadzały Frigg do rzeczywistości. Jednak nieomylnym w tym wszystkim był znak klanu, do którego należała Sonia.
Silje jeszcze raz spojrzała na twarz swojego „przeciwnika”. Czy… Czy ona mogła być autorką listu? Na samą tę myśl rudowłosej zrobiło się niedobrze. Tak, jak przed chwilą twarz zielonoskórnej płonęła w dezorientacji, tak teraz wyrysowały się na niej ostre linie wściekłości.
Driada z całą siłą odbiła się rękoma od podłoża I przerzuciła ją na przyjaciółkę. Chciała ją odepchnąć, ale niestety źle oceniła swoje zakleszczenie między udami siostry. Chociaż faktycznie powaliła blondynkę na ziemię! Frigg twarzą wylądowała między piersiami dziewczyny, z którą splątała się nogami. Tyłek elokwentnie wypięła w przestrzeń, na co żywo zareagował jakiś gwałtownie zerwany do lotu ptak.
Ruda prychnęła zirytowana. Zerwała się na prostych rękach, ale poczuła, że przygwoździła sobie włosy. Ponownie warknęła i jakoś wreszcie się wygramoliła z objęć przyjaciółki. Silje udało się stanąć na równe nogi. Zarzuciła gęste włosy do tyłu, zataczając się kilka kroków w tył. Wyjęła sztylet i trzymała go mocno, chociaż serce jej waliło jak oszalałe. Miałą wrażenie, że wysyp hormonów w postaci adrenaliny zaraz ją wykończy.
- Mów, jak się nazywasz i po co tu przyszłaś – zażądała nieco agresywniej niż brzmiało to w jej myślach.
Frigg za żadne skarby świata nie mogła się zdradzić. Wyciągnięcie w stronę Soni ostrza łamało zaszczute serce Lysberg, ale już od dawna przestała się z tym liczyć. Najważniejsze bowiem było zachowanie bezpieczeństwa bliskich sercu Frigg osób. Cała ta zguba, to szaleństwo w jej otoczeniu sto lat temu doprowadziło do śmierci wielu niewinnych osób, jak i zwierząt. Driada do teraz tak naprawdę nie wiedziała ile istot ucierpiało podczas katastrofalnej uroczystości. Jednak kim były te naburmuszone i bogate głupki przy niewinności zabitych dzieci? Dla byłego narzeczonego Hergils czy Anu mieli tyle znaczenia, co worek zgniłych ziemniaków. Tak samo życie Sonei nie dało się określić żadną miarą wartości. Nie istniało nic, co mogłoby ją zastąpić. Nawet jeżeli to równało się z brakiem kontaktu z nią.
Sonia mogła dostrzec chwilę słabości na twarzy napotkanej driady. Ona mimo wszystko doszła bardzo szybko do siebie, a nawet ze spotęgowaną determinacją i bezwzględnością.
-Wyłożę ci wszystko na przysłowiowy talerz – poinformowała ją rudowłosa, która dzierżąc sztylet w dłoni wolną ręką sięgnęła do malutkiej kieszeni. Wyjęła z niej list i pokazała z oddali Sonei.
-Spójrz, tu jest pieczęć Lasu Driad, a ty nie jesteś stąd. Mów ile masz z tym wspólnego, a może rozejdziemy się w rozejmie bez zbędnego odkładania się pięściami czy żelastwem.
Awatar użytkownika
Sonea
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Sonea »

Sonea przechyliła zaciekawiona głowę, widząc dziwny wyraz twarzy przyjaciółki. Nie poznawała jej? Ale czemu tak się wścieka. Oj! Może jej na czymś usiadła? Już otwierała buzię, żeby zarzucić rudą nowym potokiem słów, kiedy ta szarpnęła się dziwnie, a Sonea straciła równowagę i poleciała na plecy. Parsknęła niepohamowanym śmiechem, gdy Frigg wylądowała twarzą w jej biuście, a nogami zaplątała się jakoś z jej kończynami. Nie przestawała chichotać niczym mała dziewczynka, nawet gdy driada mamrocząc coś z niezadowoleniem wstała i odsunęła się od niej. Sonea podniosła się trochę i usiadła z rozkraczonymi nogami, przyglądając się skonfundowana zataczającej się przyjaciółce. Znowu piła? I to bez niej? Na jej twarzy zagościł smutek niepomiernie wielki do okoliczności. Nie objął jednak oczu, które wpatrywały się ciepło w rudą driadę. Na widok błyszczącego się sztyletu Sonea zerwała się jednak na równe nogi.

- Łooooo – westchnęła, podchodząc bliżej, jakby w ogóle nie przejmowała się wycelowanym w nią ostrzem. Przecież to oczywiste, że Frigg chciała się pochwalić nową zabawką. Jako jedyna w końcu podzielała zafascynowanie Sonei ostrymi rzeczami.

- Ale fajny. Nowy? - dotknęła palcem ostrza sztyletu i z uśmiechem aprobaty spojrzała na kropelkę krwi na swoim palcu. No! Porządne ostrze!

Dopiero po chwili dotarły do niej słowa przyjaciółki. Zmrużyła oczy niewiele rozumiejąc.
- Ale się schlałaś… że nie pamiętasz jak mam na imię.. – mruknęła bardziej z zachwytem niż naganą w głosie. Nie odsunęła się wcale, tak że ostrze nadal wisiało gdzieś na wysokości jej piersi. Teraz jednak przestała się nim interesować i oglądała ze zmieszaniem gamę emocji przepływającą przez twarz przyjaciółki. Niestety w ogóle nie mogła jej zinterpretować, a tym bardziej wyciągnąć jakichś wniosków.

Nadal przekonana, że driada jest po prostu pijana, mówiła do niej jak do dziecka.
- Szukałam cię głupku długo, bo zniknęłaś zupełnie. Bez słowa – wydęła wargi nieco urażona, po czym wzruszyła ramionami i z powrotem przywdziała uśmiech na usta.
- Jaki talerz? – Mruknęła cicho, ale po chwili postarała już skupić wzrok na tym, czym Frigg machała w zapamiętaniu.
- Pięczęć sreczęć, skąd ja mam wiedzieć co to.. – mruknęła, nadal nie widząc, co tu się dzieje i czemu Ruda nie cieszy się na jej widok.
- A nie wiem co tam jest, ale mogę ci przeczytać jak chcesz – wzruszyła ramionami – ale wydawało mi się, że umiesz czytać. Ja tam z tym nie mam nic wspólnego – powtórzyła jednak posłusznie, widząc, że przyjaciółka jest podenerwowana.

- Szukałam Cię tak strasznie długo! Przytul mnie!
Driada westchnęła i podniosła ręce do twarzy, przecierając ze zmęczeniem oczy. Szukała tej małpy tyle czasu, a ona siedziała tu gdzieś i chlała, i to do tego stopnia, że nawet jej nie pamięta. Pewnie, gdyby Sonea nie była taka zdezorientowana tym wszystkim mogłoby jej się nawet zrobić smutno z tego powodu, ale przez głowę driady myśli przepływały niczym wartki potok i w tej chwili już skupiła się na czymś innym otwierając szeroko oczy.

- Ej! Zrobiłam nową procę! – podskoczyła w miejscu radośnie – chcesz zobaczyć?

Pytanie padło, lecz odpowiedzi najwyraźniej nikt nie oczekiwał, gdyż blondynka już skubała przy pasku, po czym wyjęła procę. Nie trzymała jej jednak na otwartej dłoni, tylko w mocno zaciśniętej pięści. Nie rozstawała się ze swoim cudeńkiem, które faktycznie robiło wrażenie. W porównaniu do poprzedniej procy, ta była wykonana z o wiele grubszego rzemienia i lepszej skóry. Dyndała się teraz niewinnie w pięści driady, która bardzo starała się zwrócić na siebie uwagę przyjaciółki.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg widząc zachowanie Soni ani na moment nie mogła się nadziwić, jak bardzo nie zmieniła się przez te lata. Śledziła wzrokiem jej poczynania, ale mina driady ani trochę nie wyrażała aprobaty. Nie musiała nawet za bardzo tego udawać, bo jeśli rzeczywiście Frigg nie byłaby Frigg?! Rudowłosa w takim momencie słusznie skarciłaby przyjaciółkę, ale milczała jak grób tylko to coraz mocniej ściągając brwi.
A im dalej w las tym więcej drzew. „Szukałam cię głupku” – ile w tych słowach było wbrew pozorom czułości, którą tak bezkarnie odrzucała nowa osobowość Frigg? Serce zielonoskórnej wewnętrznie stopniało, ale twarz wciąż była chłodna i całkowicie poważna, a po części też oburzona. Zachowywała się jak typowa królowa, chociaż daleko jej było do odziewania się w kiece oraz koki.
-E… - zatkało SIlje słysząc wręcz oburzenie ze strony Sonei na temat listu.
-Co? E… Nie, nie! – przygarnęła papier do siebie – Skoro nie masz z tym nic wspólnego to i zawartość winna ci być obojętna. – Dopowiedziała całkiem oschle driada, która się wyprostowała i opuściła ręce wzdłuż ciała.
Usta leśnej córy wykrzywiły się na aprobatę okazywania wobec siebie uczuć. Przycisnęła ramiona do klatki piersiowej delikatnie odchylając także głowę i spoglądając na blondynkę kompletnie niezrozumiałym wzrokiem. Może nawet odrobiną ewidentnego odrzucenia.
Frigg w myślach próbowała sobie wmówić wewnętrzną amnestię. Na ten moment całkowicie odcięła się od przeszłość by przypadkiem nie palnąć czegoś, co by ją zdradziło. A jeżeli będzie sobie wmawiać, że jedyne co pamięta to obecny stan bytu to będzie jej łatwiej. Rzeczywiście tak było, chociaż z drugiej strony widok znajomej twarzy wciąż ją wytrącał i nawracał myśli na zupełnie inny tor.
Sonia nie czekała na reakcję złotookiej na przechwałkę, na całe szczęście, i sama wyszła z inicjatywą pokazać zabawki. Nie wiedzieć czemu to właśnie ten moment był najtrudniejszy. Frigg uwielbiała pokazywać swoje ostrza by innym w ten sposób wydłubać oczy z zazdrości. Oczywiście, nie dosłownie rzecz biorąc. Teraz zaś musiała przełknąć ślinę i odmówić. Poczuła, że nawet kropla potu pojawiła się na jej czole, a wzrok wlepił się w procę, jakby była to walka podczas skrupulatnej diety gdy to musisz odmówić kawałka czekolady. To była identyczna sytuacja. Graniczyła z cudem!
Rudowłosa zgromadziła wszystkie emocje w jednym punkcie i zdusiła je, wręcz zabiła by móc wreszcie odpowiedzieć. Sonia stała taka radosna, ale mina złotookiej była jedną z tych, które miały przynieść złe wieści.
-Wybacz mi proszę te uwagę, ale nie jestem tym kogo szukasz. Bardzo mi przykro z tego powodu. – Powiedziała w końcu na głos Silje, a jej ton tym razem był całkowicie opanowany. Wypełniał go nietypowy dla Frigg stoicki spokój.
-Być może odnajdziesz ją w naszym lesie, ale nie mogę ci tego obiecać. Jeżeli tego pragniesz to mogę cię tam zaprowadzić, a jeżeli nie… to nasze drogi rozchodzą się w tym momencie.
Złotooka po raz ostatni posłała Soni swoje obojętne spojrzenie po czym obróciła się do niej plecami i ruszyła w stronę Mai Lantha’e
Awatar użytkownika
Sonea
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Sonea »

Sonea wpatrywała się w przyjaciółkę z miną, delikatnie mówiąc, skonsternowaną. Szukała zawzięcie na buzi Frigg jakichkolwiek emocji, które by znała, lecz twarz driady była nieprzenikniona. Jedynie brwi zjeżdżały coraz bardziej w kierunku nosa, co w pamięci blondynki nie miało najlepszego miejsca. Stara Tynna tak robiła brwiami i zazwyczaj zwiastowało to dla dziewczyny nie lada burę. Przezornie więc zrobiła teraz krok w tył, przyglądając się podejrzliwie rudej driadzie i czekając na nieuchronny, w jej mniemaniu, wybuch. Na razie jednak Frigg stękała coś niezrozumiale, po czym przycisnęła do siebie pergamin jak najdroższy sztylet. Główka Soni powoli przechylała się na lewą stronę, jakby inny kąt patrzenia miał jej pomóc zrozumieć driadę.

Najgorsze ze wszystkiego było to, że nawet gdy Sonea wyciągnęła procę, Frigg ani drgnęła. To było niepokojące! Co najmniej jak wtedy, gdy ul pszczół spada Ci pod nogi. Przez moment miała ochotę nawet szturchnąć lekko palcem przyjaciółkę, gdy ta zamarła zupełnie, przyglądając się blondynce. Co jej się stało no? Driada obserwowała jak krople potu występują na czoło rudzielca, mimo że poranek był raczej rześki.

- Frigg.. – zaczęła ostrożnie, mając nadal przechyloną głowę – ja wiem, że ci uszy urosły i już nie są takie ładne, ale to chyba nie powód, żeby się tak dziwacznie zachowywać, co? A może zjadłaś coś niedobrego? Mówiłam Ci, żebyś nie jadła za dużo tych grzybków takich maleńkich! – głowa Sonei powróciła do pionu chyba tylko po to, żeby driada mogła nią pokręcić z niedowierzaniem. No tak, Frigg się naćpała, a nie spiła, ty głupia blondynko! Sonea z ulgi o mało nie przywaliła sobie w czoło otwartą dłonią. Tak się pomylić w ocenie! Stąd to dziwne zachowanie i omamy (w końcu jej nie poznawała).

Uradowana mina driady jednak zbladła szybko, gdy Ruda jednak pofatygowała się do odpowiedzi. Jej ton był na tyle spokojny, by zaalarmować Soneę, która powoli zaczynała wątpić w wersję z grzybkami. Chociaż naprawdę pasowały one najbardziej! Blondynka z lekko rozdziawioną buzią wysłuchiwała wypowiadanych obojętnym tonem słów, które w ogóle nie miały sensu. Jak to ona to nie ona? Przecież nie jestem głupia, co ona.. Myśl urwała się, jak cięta nożem, gdy ruda driada po prostu minęła przyjaciółkę, jakby ta była jednym z drzew w lesie, i ruszyła w dalszą drogę.

Sonea stała jeszcze przez chwilę w tym samym miejscu z lekko rozchylonymi ustami i odprowadzała dziewczynę wzrokiem. Liczne trybiki w jej ładnej główce szczękały cicho, kręcąc się niespiesznie, po czym zaskoczyły na swoje miejsce z cichym klik! Na ten sygnał driada podskoczyła jak oparzona. Oczy zmrużyły jej się wyraźnie, błyszcząc niebezpiecznie złotem. Przez ocean miłości, jaką darzyła swoją przyjaciółkę, przedzierało się powoli przeświadczenie, że jednak coś może być nie tak. A jeśli ta tutaj osoba, wyglądając niemal jak Frigg, a Sonea była pewna że to była ona, wypierała się tego, coś było zdecydowanie nie tak. Przełączyła się na tryb bojowy.

Dłoń, jak po sznurku, powędrowała do odpowiedniej sakwy i wyciągnęła z niej niewielki, okrągły kamień, po czym załadowała go do trzymanej nadal w drugiej ręce procy. Driada pochyliła się lekko, a jej dłoń zdawała się ledwie drgnąć, jednak wprawiła procę w ruch z taką siłą, że ta zawirowała gwałtownie. W wyniku pędu zdawała się znikać z oczu, jednak nietypowy świst przeszył powietrze. Po chwili w stronę Frigg wyleciał kamień i uderzył ją mocno, ale zupełnie niegroźnie, w plecy. Widać było, że Sonea jedynie pragnęła zwrócić na siebie uwagę drugiej driady. To, że przy okazji zostawi driadzie wielkiego siniaka, było jej zupełnie obojętne.

Gdy Frigg się odwróciła, proca zniknęła już z ręki blondynki, teraz wisiała mocno i bezpiecznie przyczepiona przy jej pasie. W dłoniach natomiast znalazły się krótkie ostrza, które jedynie podobni driadom maniacy mogliby nazwać sztyletami. Były tak krótkie, że ledwie wystawały za palce i nadgarstki dziewczyny. Wyglądały bardziej jak dodatkowe pazury, przylegając ściśle do wewnętrznych stron dłoni.

- Oddawaj moją Frigg – mruknęła zupełnie innym tonem. Stała pewnie, dłonie miała opuszczone, lecz widać było, że jest gotowa do skoku niczym dzikie zwierzę. Chociaż z jednej strony nie miała zamiaru skrzywdzić przyjaciółki, z drugiej chciała ją dosłownie wydrzeć tej opanowanej małpie, która ją przetrzymywała. A jeśli nawet wiązało się to z późniejszym lizaniem ran przez obie strony, nie miało to w tej chwili znaczenia.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Mijanie jasnowłosej było jak przecięci ostatniej linki, która trzymała Soneę na wodzy. Frigg poczuła to całym swoim ciałem, a jej krok tylko na krótką sekundę zawisł w powietrzu. Nie wstrzymała się ani na chwilę ze swym postanowieniem. Z tyłu głowy wciąż miała świadomość zachowania bezpieczeństwa swojej przyjaciółki i właśnie to nie pozwalało jej wybić się z utworzonej roli. Mimo, że krótko udawała przed Sonią swoją nieprawdziwą postać to już nie umiała się z tego wszystkiego wycofać. Czuła, że musi do końca grać to kim tak naprawdę nie jest.
Rudowłosa stanęła sztywno niepewnym świstem w powietrzu, który brzmiał dosyć znajomo. Nie zdążyła się obrócić, a napięte mięśnie sprawiły, że ból wywołany kamieniem był o wiele silniejszy. Wszech słyszące uszy czasem właśnie skazywały Frigg na tego typu cierpienia. Gdy organizm wychwyci pewnego typu dźwięki automatycznie reaguje. Czując jednakże ten ból na plecach aż dygnęła jej powieka ze złości. Co za uparta z niej koza! Tak, jak jeszcze chwilę wcześniej chciała ją przytulać i całować, tak teraz bardziej pragnęła walnąć blond łepetynę!
Sonia nie potrafiła odpuścić.
Frigg nie potrafiła odpuścić.
To musiało oznaczać tylko starcie, na które ruda nie była ani trochę gotowa. A może inaczej. Od zawsze wiedziała, że jeżeli kiedykolwiek odnajdzie kogoś z przeszłości, na przykład przyjaciółkę i na przykład Soneę, to prawdopodobnie dojdzie do rękoczynów, sztyletowania bądź podobnym tego czynom sprawom. Jednak, gdy nagle ta powtarzana przez sto lat myśl realizuje się, w pewien sposób materializuje, to cały plan idzie się w łeb strzelić. Nigdy nie można powiedzieć, że wie co się zrobi w takiej albo innej sytuacji. Spotkanie między driadami było tego idealnym przykładem.
Zielonoskórna jakby na moment zamarła, ale tak naprawdę musiała nabrać powietrza i okiełznać swoją mimikę nienaganną obojętnością. Zwróciła się w stronę jasnowłosej, która uszykowała już błyszczące ostrza w dłoni. Frigg obracała się bardzo wolno i też wolno z żelaznych błyskotek wędrowała złotymi oczyma na twarz Soni. Ciepły ogień spływających rudych włosów diametralnie kontrastował z osobowością Opiekunki. Zimna. Chłodna. Obojętna… Była w pewien sposób potworem. Czuła się nim, szczególnie widząc jak przeszłość staje się coraz bardziej namacalna i złowroga. Lysberg w głowie błagała o odejście przyjaciółki. Serce otoczone cierniem powoli wysycało na zewnątrz czerwoną i bolesną ciecz. Obrazy wspomnień, niczym węże, spowijały się wokół niewysokiej postaci driady naprzeciwko.
- Oszalałaś… - mruknęła opuszczając delikatnie głowę, ale wciąż twardo wbijając ślepia w swoją towarzyszkę.
- Nazywam się Silje Erle Hanson. Jestem Opiekunką leśnych łun, którego teren obejmują nazwa Mai Laintha’e. Nazwa sama przez siebie mówi, że znajdują się tam zaginione dusze, w tym także driady. Raczej, przede wszystkim wygnane siostry z waszego Lasu Driad. Jest tam mnóstwo rudowłosych kobiet, którą mogą przypominać mnie albo te twoją zaginioną. Może ci ją przypominam, bo możemy być z jednej matki? Nie mam zielonego pojęcia i mało mnie to obchodzi. – Mówiła Silje coraz to twardszym tonem oraz nieco królewską postawą.
- Dlaczego strzyżesz na mnie swoje ostrze, gdy tak naprawdę możesz pójść kawałek dalej do, zapewne dla ciebie, głupiego lasu? Jeżeliś przemierzyła taki kawał drogi w poszukiwaniu wygnanej to właśnie tam znajdzie się dla niej bezpieczne miejsce. Tam żadna z nas nie znalazła się z własnej woli… - ostatnie słowa wyszeptała naprawdę złowrogo. Słychać w nich było wydźwięk zniszczenia, a zarazem mieszały się one z godnością.
Frigg nie chciała ewidentnie walczyć. Jej dłoń nawet nie skierowała się ku sztyletom. Musiała liczyć na to, że jeżeli słowa nie poskutkują na kobietę to będzie musiała zrobić szybki unik…
Awatar użytkownika
Sonea
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Sonea »

Sonea obserwowała sylwetkę driady. Nie ruszała się, tylko jej oczy śledziły ruchy przyjaciółki, która obracała się powoli w jej stronę. Blodynka wcale nie chciała z nią walczyć. Driada każdym elementem siebie, nawet jeśli niektóre jej cechy uległy zmianie, przypominała tę Frigg, którą Sonea znała i kochała, całym swoim dzikim serduszkiem. A jej uczucie ciężko było zdobyć. Dlatego teraz była zła. Wkurzyła się na driadę za to, że nie jest jej kochanym rudzielcem, że nie ściska jej i nie całuje, tylko odstawia taką szopkę. Nie wiedziała już czemu tak jest, a z każdą kolejną myślą czuła się coraz bardziej zagubiona w swoim małym świecie. Nie dla niej były oszustwa i podstępy, była prostą dziewczyną i takie też zawsze było jej życie. Szalone, zwariowane i pełne emocji, ale proste. Wybory były proste. Teraz jednak podnosiła sztylety na swoją jedyną na całym świecie przyjaciółkę. I nie czuła się z tym dobrze, co jeszcze bardziej potęgowało jej zmącone i tak uczucia.

Jednak nic z tego, co działo się w jej głowie i sercu nie wpłynęło na jej zachowanie. Ostrze nawet nie drgnęło jej w ręce, a ona nie poruszyła się ani o milimetr, spięta w oczekiwaniu na atak. Błyszczące, złote oczy ze zmieszaniem szukały jakiegokolwiek śladu emocji na twarzy Frigg. Ta maska, którą przywdziała jej przyjaciółka, wcale się Soni nie podobała. Nie lubiła, gdy ludzie to robili. A rudzielec, chociaż zawsze taka elegancka, nigdy nie zgrywała się aż tak bardzo. Dlatego teraz nasza mała driada zupełnie nie wiedziała co myśleć na ten temat. Jedyną znajomą jej rzeczą był dotyk ostrza w rękach i twarz przyjaciółki, nawet jeśli teraz nieco zniekształcona i pokryta obojętnością. Jej wewnętrzne zmieszanie pogorszył jeszcze fakt, że Frigg się odezwała, a co więcej, rozpoczęła monolog, za którym Sonea nadążała z niemałym trudem.

Słuchała uważnie, nie zmieniając postawy i nie dając się mimo wszystko rozproszyć. Słowa przemykały przez jej umysł, pozostawiając po sobie bardziej rozdźwięk niż dosłowne znaczenie, a driada mimowolnie zaczęła marszczyć nos z niezadowoleniem. Może i jej słownictwo nie było tak bogate i kwieciste, jak jej przyjaciółki, ale zrozumiała sens jej słów. I wcale jej się nie spodobał.

- Wybacz FRIGG – syknęła akcentując to słowo – ale pieprzysz głupoty. Nie wiem, kim jest ta Kyrie Eleison, czy jak jej tam, ale znam moją przyjaciółkę i nie dam się oszukać jakimiś głupimi sztuczkami.

Wyprostowała się nieco, widząc, że driada nawet nie sięga w kierunku sztyletów. To upewniło ją tylko w jej przekonaniu, że jej Fryga jest gdzieś tam w środku i trzeba ją za wszelką cenę wyciągnąć. Zbliżyła się kilka kroków, nie chowając nadal ostrzy, jednak też wciąż ich nie podnosząc. Nie podobała jej się ta ostentacyjna dostojność driady. To była jedyna rzecz, która jako tako wpływała na zachowanie blondynki. Takie królewskie zachowanie zawsze nieco ją peszyło, przytłaczało. Czuła wyraźnie, że jest to grupa, do której nigdy nie będzie należeć, i która jest w jakiś sposób lepsza od niej. Dlatego teraz, pod naporem ostatnich słów rudej driady, ugięła się lekko, co wydało się, gdy cofnęła się znów o krok, a na jej twarz wpłynęło coś w rodzaju skrępowania. Czyli uczucie, którego Sonea nie zna zbyt dobrze, ale jednak w tej chwili było ono u niej dość widoczne.

- Nie odejdę – powiedziała jednak butnie, trochę ciszej niż ostatnio. Bardziej ze względu na jej łowczą podświadomość, niż przemyślane działanie, nie rozluźniła uchwytu na ostrzach, które zaczynały już kaleczyć jej skórę. Stała jednak zawzięcie, wyglądając jakby jej nogi przyrosły do ziemi. Driada czuła w głowie nieprzyjemny mętlik, dlatego starała się oczyścić umysł i skupić na swoich uczuciach do przyjaciółki. Nie da się omotać tej oszustce.

- Nie odejdę. I Ciebie też nie puszczę. Oddaj moją Frigg – mruknęła znów przybierając pewniejszy siebie głos i spoglądając na driadę twardo.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Widok zbitej z tropu Sonei bezlitośnie łamał serce Frigg, która za wszelką cenę nie chciała się ujawnić. Blondynkę przepełniała słodkość, kruchość, a zarazem sam fakt, że przecież jest jej przyjaciółką. Naprawdę pragnęła ją objąć. Przytulić do własnej piersi i tak zastygnąć w tej chwili wielkiego powrotu do siebie. Nawet jeżeli Sonia była wyższa to i tak rudowłosa jakoś bardziej pragnęła zaopiekować się nią a nie sobą. Ta właśnie myśl, ciągły powrót do punktu wyjścia, sprowadzał ją na ziemię. I chociaż Sonia mogła jawnie wykorzystywać swoją kruchość to Frigg pamiętała jej bezwzględną szczerość i w pewnych aspektach prostotę jasnowłosej, którą wbrew pozorom bardzo sobie ceniła. Bo Frigg była zupełnie inna. Skomplikowana, chaotyczna, wiecznie gwałtowna. Struktura jej duszy była zbudowana jedynie z ostrych kątów, a Sonia potrafiła się w nią wpasować, dostosować, ale i tez rozprężyć te tunele, które wypełniała miłością. Taką miłością do przyjaźni.
Jak na złość, skrępowana Sonea wywołała skrępowanie Silje. Wzrok kobiety nagle się ruszył, chociaż postawę wciąż miała sztywną. Czuła się, jak przy dziecku, na które przed chwilą nakrzyczała i ma się ono za momentalnie rozpłakać. Chciała zrobić wszystko by nie dopuścić do takiej sytuacji, wielkiego ryku, ale to kiepski pomysł uspokajania dzieciaka - unoszeniem delikatnie dłoni i panicznym mówieniem „tylko nie płacz…”.
-Ehm… - nabrała powietrza ruda powoli je wypuszczając, jakby z delikatnym westchnięciem a zarazem oburzeniem, że ta ciągle idzie w zaparte.
Frigg miała przewrócić oczami, ale gdy jej wzrok zawiesił się na górnej części drzewa podczas unoszenia gałek ocznych, zauważyła coś. Kawałek pomarańczowej wstążki. Jej tok myślenia przeniósł się na inny tor, bo ona doskonale wiedziała, co to znaczy.
-Pomarańczowa wstążka… - wyszeptała i obróciła się na bok.
Nastawiła swoje uszy. Tak bardzo skupiła się na rozmowie z Soneą, że nie wyłapała zbliżającego się zagrożenia. Właściwie… było jej to na rękę. Okropnie czuła się ignorując wyznania swojej przyjaciółki, ale to pomoże ją ochronić. Poza tym, za chwilę mogą nie mieć okazji już nigdy sobie niczego wyznać.
Frigg sięgnęła po sztylet, bo nagle wszystko ucichło. Byli gdzieś blisko, a skoro osadzili się w jakimś konkretnym miejscu to albo omawiali plan, albo szykowali się do ataku.
-Musisz uważać… - szepnęła – wokół znajdują się tak zwani „Kłusownicy”…
Zdążyła dodać zielonoskórna, gdy jak na życzenie właśnie przeciw nim wyskoczyła uzbrojona banda mężczyzn. Wyglądali bardzo dziko. Obładowani skórami, ozdobieni kawałkami futer bądź też piórkami, ale w tym wszystkim byli bardzo zwinni, co od razu dało się zauważyć w uniku Frigg, a szybką reakcją przeciwnika. Złote oczy objęły wzrokiem cztery osoby, z czego dwie zawirowały w jej towarzystwie. Kilka uderzeń ostrzy, a nawet kopnięcia w jakiekolwiek miejsce udowadniały, że nie ma tutaj walki honorowej z czego doskonale zdawała sobie Silje już nie raz stawiająca z nimi do walki. Jednak bardziej zmartwił ją brak wiedzy na ich temat względem Sonei. Ona sama musiała się o nich wiele nauczyć, bo nawet techniki walki mieli tak różnorodne, jak gatunki jabłek na targu.
Z drugiej strony Sonea była cwaną driadą i może ta monotonna walka skończyłaby się lepiej, gdyby nie fakt, że ucho Frigg wyłapało jeszcze jeden dźwięk. Na moment znieruchomiała dając okazję do ataku swojemu napastnikowi, ale gdy ten się na nią rzucił, ona niczym cień pantery zwinnym skokiem wślizgnęła się tuż pod nim. Wyprostowane ręce pozwoliły się szybko zebrać i znowu skoczyć, tym razem między dwóch kolejnych gości i wpaść swoim niewielkim ciałkiem na Sonię by przygnieść ją do drzewa. Silje nie zdawała sobie nawet sprawy z dobrej percepcji przyjaciółki, która sama mogłaby wyłapać puszczoną w jej stronę strzałę, ale wiadomo, gdy rozgrywka rozchodzi się o życie driady nie ma na co czekać.
Złote oczy kobiet spotkały gdzieś po drodze swoje spojrzenia. Silje typowo zmarszczyła brwi, ale tym razem miała wrażenie jakby musiała się tłumaczyć przed blondynką. Nic jednak z tego, bo pociągnęła dziewczę w dół by mogła przyklęknąć. Frigg bowiem czuła kolejny atak zza jej pleców i od razu ścięła nogą jednego z nich. Nie wdrążając się w głębsze dyskusje wbiła sztylet w miejscu tętnicy szyjnej powalonego jegomościa i naparła na kolejnego Kłusownika. Ponownie z typową dla siebie determinacją krążyła z całą gamą sztyletów, do momentu gdy zakręciło się jej w głowie. Chciała zwinnie podbiec i zatoczyć koło wokół Kłusownika, ale wybitnie zwolniła widząc rozmazany obraz. Przymknęła oczy jęcząc do siebie w myślach „Tylko nie teraz…”. Poczuła, jak facet chwycił ją za rękę wpijając swoje palce w ranę po strzale, która nagle ujawniła się spod gęstych rudych włosów i na jej nieszczęście gość ją dojrzał. Szarpnął dziewczyną, a ta wręcz wrzasnęła z bólu. Nie za bardzo wiedziała co się dzieje, ale właśnie jakiś skurwysyn zasłużył na bolesną śmierć. Frigg drżącą ręką uchwyciła kolejny sztylet. Debil albo właśnie dostał z procy, albo chciał by driada cierpiała, ale przecież kto w tych czasach znęcą się nad driadami? W przeciwieństwie do niego Frigg częściej działała niż myślała, co uratowało jej wielokrotnie życie. Także i teraz miała szansę się wybić.
Przekręcając swoje ciało i boleśnie wyrywając się z uścisku, bezlitośnie dźgnęła gościa w brzuch podciągając ostrze po samą górę. Fakt faktem, że sztylet nie był w stanie przeciąć mostka czy żeber, ale potrafiły wyzwolić bebechy na wierzch, a nie wstrzymując płynnego ruchu również przecięła mu twarz, a na koniec sztylet wylądował gdzieś w okolicy oka. Silje nie widziała dokładnie gdzie, bo obraz wciąż był dosyć rozmazany, ale ona cofnęła się do tyłu i oparła o drzewo.
„Ta przeklęta klątwa, kurwa mać, musi zawsze wystąpić w nieodpowiednim momencie!”
Widziała tylko jak ten szarpie i wydziera. Krew ulewa się z jego ciała a ona mogła go tylko dobić. Trzymając się więc pnia z całej siły kopnęła gościa w klatkę piersiową, a ten upadł dosyć nieszczęście. Twarzą do ziemi, przez co sztylet ostatecznie zagłębił się w głowie Kłusownika pozbawiając go życia.
Frigg rozejrzała się. Teraz dostrzegała wyraźne kontury, chociaż wciąż wszystko było dosyć dla niej niewyraźne. Szczęście w nieszczęściu, że chociaż umiała polegać na swoim słuchu.
Awatar użytkownika
Sonea
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Sonea »

Sonea przygryzła wnętrze policzka, obserwując z konsternacją zachowanie przyjaciółki i próbując coś z niego wywnioskować. Oczywiście ludzka mimika była dla niej enigmą, więc kierowała się jedynie stękaniem driady, a to również na wiele nie naprowadzało. Przechyliła głowę na bok, jakby zerknięcie na rudzielca znów pod innym kątem miało jej pomóc. Nadal była skrępowana, co zaczynało być coraz bardziej widoczne, gdyż zamiast pozostawać w gotowości bojowej, blondynka zaczęła kręcić ostrzami w dłoniach.

Znajome było dopiero szybkie spojrzenie w drzewo i urwanie się głosu. Natychmiastowo odłożyła zwadę z driadą o jej prawdziwe imię na bok i podążyła wzrokiem za jej spojrzeniem. Pomarańczowa wstążka niewiele jej mówiła, ale potrafiła rozpoznać u przyjaciółki poczucie zagrożenia. Momentalnie schowała sztylety za pas i wyciągnęła procę, nawet nie patrząc napełniła ją zaraz jednym z większych kamieni. Nie będzie tutaj strzelania, a raczej pranie po mordach.

- Kłusownicy? – zdążyła jedynie powtórzyć, zanim wezwani pojawili się przed jej oczyma.

- Och! Piękne! – driada westchnęła na widok strzępków skór i piórek ozdabiających napastników. Złote oczy zabłysły zachwytem, a wolna dłoń powędrowała w kierunku pasa jednego z nich i capnęła bezczelnie jeden ze zwitków.

W tym samym momencie jednak, okradziony mężczyzna sprzedał solidnego kopniaka Frigg, a Sonea zamarła jak rażona piorunem. Dłonie zacisnęły się na procy i zdobycznej ozdobie, a driada pochyliła się lekko i można by przysiąc, że zauważalnie się zjeżyła. Oczy zmrużyły się niebezpiecznie, a ostre ząbki odsłoniły w niezadowolonym grymasie. Wszystko to trwało zaledwie ułamek chwili, w którym mężczyźni otoczyli obie driady. Sonea znosiła wiele ze stoickim spokojem, była bowiem ciekawa wszystkiego. Jednak w momencie kiedy ktoś podniósł rękę, tudzież nogę, na kogoś z jej bliskich, zadzierał z nią nie na żarty. I o ile normalna osoba zapytałaby kulturalnie tego pana czy się z… dupą na mózgi pozamieniał, Sonea wolała raczej rozszarpać mu zębami gardło.

Została jednak szybko zajęta przez pozostałych dwóch napastników, z których jeden lekkomyślnie złapał driadę za włosy i odgiął do tyłu, chcąc prawdopodobnie poderżnąć jej gardło. Ona jednak płynnie pozwoliła się wygiąć w łuk i wykorzystując rozmach oraz własny pęd, świsnęła mu na odlew z załadowanej kamieniem rozpędzonej procy. Krzyk bólu był jak miód na jej uszy, nawet jeśli nagle puszczona upadła na plecy. Nakryła się szybko nogami, przewracając w tył i podnosząc się z przykucnięcia, po czym poprawiła cios, tym razem od dołu. Niedoceniana przez wielu rozpędzona proca była skuteczna jak silny prawy sierpowy i mężczyzna zatoczył się do tyłu wywarkując przekleństwa.

Ze stylem walki było jak z mimiką, Sonea w ogóle jej nie rejestrowała. Dla niej nie miało znaczenia, czy walczy z mistrzem szermierki, którego ruchy można przewidzieć znając jej zasady, czy z nieobliczalnym najemnikiem, stosującym brudne chwyty. I o ile z odczytaniem ludzkiej mimiki miała problemy, o tyle mowa ciała nie miała przed nią tajemnic, zwłaszcza w walce. Dlatego doskonale radziła sobie nawet z takimi podstępnymi kreaturami jak ci tutaj. Jej Frigg atakować! Pożałują.

Driada rozejrzała się za drugim frajerem, lecz w tym samym momencie usłyszała świst, po czym poczuła jak ktoś na nią wpada. Nie wbiła temu komuś sztyletu w brzuch tylko dlatego, że zobaczyła przed sobą rude włosy driady, która przycisnęła ją do drzewa. Uratowała ją przed strzałą! Sonea nagle rozpromieniła się, zupełnie nieadekwatnie do okoliczności w jakich się znalazły, gdy zobaczyła przed sobą skonsternowaną twarz przyjaciółki.

- Znalazłam Cię Frigg – powiedziała wesoło, wysunęła nagle język i liznęła przyjaciółkę po nosie. Zaśmiała się, gdy ta szarpnęła je obie w dół, po czym skoczyła na następnego mężczyznę, by rozpruć mu flaki. Sonea pooglądałaby widowisko z przyjemnością, jednak dupy się same nie skopią.

Odepchnęła się od drzewa z wilczym uśmiechem i skoczyła na kolejnego z napastników jak pantera, chcąc przewrócić go impetem na ziemię. Przeliczyła się jednak, gdyż postawny facet nie dał się małej dziewczynie obalić, a jedynie cofnął się o krok. Driada pozostała jednak na nim uczepiona, dosłownie wspinając się po jego sylwetce. Zdążył przejechać przez jej ramię nożem, pozostawiając dość głęboką szramę. Driada skrzywiła się i wyjęła własne ostrze, po czym wepchnęła mu je w całości w oko. Jej sztylety w większości przypadków nie miały rękojeści, będzie musiała je później wydłubać. Teraz dopiero mężczyzna runął pod własnym i jej ciężarem i padł martwy na ziemię.

- Frigg? – Sonea teraz dopiero dostrzegła dziwne zachowanie driady i doskoczyła do niej w jednym momencie. Nie wiedziała, co się z nią stało, żadnych widocznych ran nie dostrzegła. Stanęła jednak tyłem do niej, a przodem do ostatniego napastnika, który zbliżał się do niej o wiele ostrożniej niż początkowo. W jego oczach nadal nie było widać strachu, a wręcz ledwo skrywaną pogardę.

Sonea nie ryzykowała z nim bezpośredniej walki. Delikatnym ruchem nadgarstka i ramienia wprawiła procę w ruch, a ciężki kamień zaświszczał niebezpiecznie. Mężczyzna uniósł brew i prychnął, widząc jej „broń”, ale wtedy kamień wyleciał z procy i trzasnął go w twarz. Po dźwięku można było uznać, że złamał mu nos. Drugi kamień natychmiast wylądował w bujającej się jeszcze procy, a Sonea doskoczyła do mężczyzny i przywaliła mu na odlew z procy. Napastnik warknął wściekle, próbując zahamować grad ciosów na swoją twarz, lecz teraz już krew zalała mu oczy, więc miotał się jedynie bez sensu. Driada szybko podcięła mu nogi, a gdy upadł stanęła na nim dosłownie, dalej okładając go procą i robiąc miazgę z jego twarzy.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg oparła się o drzewo przysłaniając czoło i oczy dłonią. Delikatnie pomasowała swoje skronie, jakby chciała przywołać się do porządku, a w pewnym sensie tak było. Z głębokim westchnięciem wycofała ręce za siebie. Uniosła delikatnie powieki i od razu dostrzegła nagłą zmianę w obrazie. Nie był wciąż doskonały, ale teraz chociaż mogła rozpoznać twarze i ciała oraz dostrzec procę naładowaną kamieniami, chociaż sam ruch rąk Sonei był bardzo szybki, jak i bezlitosny w swym działaniu. Rudowłosa kaszlnęła i wcale nie zdziwił ją widok krwi na dłoni, akurat tego typu kaszel męczył ją chyba najbardziej, a szybko ustępował. To oznaczało, że jest nadzieja na spokojny, bezbolesny dzień z klątwą, co w niemałej mierze poprawiło Silje humor.
Stanęła dęba, gdy kolejna strzała wylądowała tuż przy jej głowie i wbita w drzewo również ogarnęła kosmyk kasztanowych włosów. Frigg od razu zmarszczyła brwi. Koleś był dobrym łucznikiem, ale do mistrza widać mu brakowało.
Driada wyrwała strzałę z pnia i odbiła w stronę łucznika. Ten w panice od razu począł wiać, ale zirytowana Frigg nie dała mu na to szans, gdy posłała sztylet w jego stronę, który podciął mu kawał pośladka. Kłusownik z jękiem chwycił się czterech liter, ale starał się nie zatrzymywać. Czuł, że krew powoli zalewa mu spodnie, a jego bieg zwolnił. Biegnąca córa lasu podskoczyła łapiąc się gałęzi i wykorzystując siłę rzutu puściła się jej by staranować mężczyznę. Powaliła go na ziemie niezłym kopniakiem w głowę. Bez większych ceregieli przycisnęła go do ziemi swoją zgrabną nogą i pochyliła w stronę napastnika.
-Gadaj co wiesz, bo stracisz więcej niż tylko możliwość skorzystania z wychodka! – zagroziła niskim i groźnym tonem głosu, ale gość nie odpowiedział. Jedynie zajęknął.
- Posłannik wam się zmienił? – spytała grzecznie, ale ten wciąż milczał. – Głuchy jesteś czy co?! Zmienił się posłannik czy nie?! – docisnęła gościa do ziemi, ale on znowu tylko cicho jęknął.
Zirytowana Frigg zacisnęła zęby po czym przewróciła jegomościa na plecy i jej buty wylądował w kroczu mężczyzny.
-Mam docisnąć albo uciąć? – spytała tym razem już na całkiem poważnie, ale widząc zastanowienie Kłusownika przycisnęła gdzie trzeba, a dla uwydatnienia realności swojej groźby sięgnęła po sztylet.
-Ja nie żartuję…
- Posłannik się nie zmienił głupia dziwko! – wrzasnął próbując wyrwać się spod drobnej postaci Frigg, która go kopnęła w wiadome miejsca, a gdy się tak wierzgał to i jeden z mniejszych sztylety rzuciła i wbiła tuż koło jego głowy.
- Mam lepszego cela od ciebie więc lepiej uważaj – zauważyła.– Dziękuję ze udzieleni tak prostej informacji, a teraz pana pożegnam.
-C…ccco? Nic więcej nie chcesz wiedzieć? – spytał zdezorientowany.
- A mam co chcieć? – spytała uśmiechając się zadziornie, ale nie czekała na odpowiedź. Wyjęła sztylet z ziemi po czym wbiła go w brzuch Kłusownika. – Masz szansę na przeżycie – i pociągnęła ostrze delikatnie w dół, po czym wstała i ruszyła dalej.
- No chodź ze mną blondi – rzuciła do Sonei, ale nie obracała się w jej stronę.
Frigg wspięła się na drzewo wybierając nieco bardziej podniebny sposób przemieszczania się. Dopiero spory kawał dalej zatrzymała się i zlazła w miarę zgrabnie po gałęziach lodując na miękkim mchu. Gestem ręki wskazała jasnowłosej by zrobiła to samo.
Driadę męczyły różne przemyślenia. Nie chciała wdawać się z Soneą w żadne dyskusje, to było zbyt ryzykowne i groziło przyznaniem się do wszystkiego, a przecież właśnie od tego Frigg stroniła. Postanowiła więc mówić zdawkowo, ale w miarę konkretnie. No chyba, że Sonia znowu zagra jej na uczuciach to walnie jakąś elokwentną mową, która zbije dziewczę z tropu, tak samo jak emocjonalność jasnowłosej zbija z toku myślenia Silje.
Była obrócona w stronę przyjaciółki, a w ręce trzymała skrawek lnianego materiału. Palcem zachęcała Sonię do podejścia, a gdy ta poszła za gestem w końcu Silje się odezwała.
-Jako, że nie jesteś mieszkanką naszej krainy muszę Ci związać oczy. Będziesz musiała iść za moim głosem.
Sonia delikatnie macała materiał na swojej twarzy, który mocowała ruda. Czując jej radość i beztroskość od razu Frigg chciała się złapać za głowę. Mam nadzieję, że dojdzie z nią do Mai Laintha’e i że nie będzie się za nią wlokła jak osioł tylko jak córa lasu. Niech uzna to nawet za formę zabawy, byleby omijała w miarę zgrabnie przeszkody, bo Silje chociaż chciała to postanowiła jej nie trzymać za rękę i prowadzić. Frigg dokładnie sprawdziła umocowanie opaski oraz widoczność, a raczej brak widoczności dla Soni.
- Ruszamy – oznajmiła – Będę cały czas uderzać o siebie ostrza żebyś słyszała dźwięk. Ewentualnie mogę Ci coś opowiedzieć, jakąś legendę bądź baśń… Którą opcję wolisz?
Frigg po raz kolejny zakasłała i widząc kolejne krople krwi wytarła je w spodnie. Ten wysiłek skakania między drzewami chyba nie był zbyt dobrym pomysłem, bo oddychało się jej gorzej, ale grunt, że w ogóle mogła chodzić! Pamięta te dni, gdy klątwa na cały dzień przykuła ją do drzewa.
- Jak masz zamiar się pytać jak się czuję to odpowiadam ci z góry „Dobrze się czuję” i „Wszystko ze mną w porządku”. Ostatnio jakaś zaraza przeszła obok nas… - skłamała…częściowo. Mimo, że faktycznie zaraza przeszła obok Karnstein to jednak w żadnej mierze nie dotknęła ona przechodzącej rudowłosej driady.
Właściwie Frigg zdała sobie sprawę, że tak naprawdę Sonea być może nawet nie wie gdzie jest i czy właściwie wie co to Karnstein albo, że las jest częścią tego królestwa. Mina rudej wykrzywiła się w akcie przemyśleń. Ciekawe czy ona w ogóle wie jak wrócić…
Awatar użytkownika
Sonea
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Sonea »

Sonea była tak zahipnotyzowana świszczącym dźwiękiem procy i mlaskającymi odgłosami uderzania w twarz jej napastnika, iż z rytmu wytrącił ją dopiero inny charakterystyczny dźwięk. Odwróciła szybko głowę, aż zawirowały złote loki, akurat by zobaczyć jak strzała wbija się w drzewo obok głowy Frigg. Zaskoczona driada przeciągnęła spojrzeniem po trajektorii lotu strzały i dostrzegła łucznika w zaroślach.
- Zapomniałam o nim na śmierć - mruknęła do siebie i obserwowała jak wkurzona ruda driada rusza na biednego strzelca.

Sonea z uwielbieniem obserwowała wysublimowane metody przesłuchań przyjaciółki i starała się nadążać za rozmową, która miała tam miejsce. Gdy mężczyzna, na którym wciąż siedziała okrakiem, ocknął się nieco i zacharczał coś przez zalane krwią gardło, blondynka spojrzała na niego złowrogo, po czym przywaliła mu po raz ostatni procą.
- Cicho, ja tu słucham! - skarciła martwego już mężczyznę i wróciła spojrzeniem do pozostałej dwójki, jednak jej przyjaciółka już wracała.

Na krótkie "chodź blondi" Sonia natychmiast zerwała się na równe nogi, plącząc się jeszcze trochę w ubraniu i krwi swojej ofiary. Podskoczyła niemal zaraz za rudą, po czym nagle zatrzymała się i zerknęła przez ramię. Wróciła do mężczyzny i przyklęknęła przy nim, dłubiąc przy jego pasku. Po chwili odczepiła jedno z licznych pasm poskręcanego materiału, wzbogaconego o jakieś koraliki i kostki. Zaraz przypięła sobie zdobycz przy pasie, a to, co urwała wcześniej innemu kłusownikowi wplotła we włosy. Dopiero teraz dumna jak paw obejrzała swoje nowe zabawki i ruszyła do drugiego zabitego, by wydłubać mu z oka swój sztylet. Wytarła ostrze dokładnie o ubranie trupa, po czym zabezpieczyła broń przy swoim pasku. Wciąż miała ranne ramie, które zdążyło już zakrwawić całą rękę dziewczyny, lecz ta zdawała się w ogóle tym nie przejmować. Prawdopodobnie wcale nie udawała, a najzwyczajniej w świecie nowa, okropna pewnie dla większości, ozdoba zawróciła w jej blond główce. Dopiero teraz dostrzegła, że ruda driada się oddala, nie czekając na nią specjalnie więc pobiegła do niej w podskokach niczym rozradowane szczenię. Spojrzała na nią z zadowoleniem i dumą. Znów podróżują razem! Sonea i Frigg, kolejna podróż pełna przygód!


Przemieszczała się zgrabnie po drzewach, dotrzymując kroku rudzielcowi bez żadnych problemów i posłusznie wykonując wszystkie polecenia. W międzyczasie buzia jej się nie zamykała. Sonea opowiadała o tym, co zauważyła u mężczyzn, którzy je napadli, o tym jak Frigg rozplatała brzuch jednego z nich, o wyjątkowo ładnym liściu, który mijały oraz parskała śmiechem, na dowcipy opowiadane przez wiewiórki. Milczenie driady nie przeszkadzało jej specjalnie, nie było niczym nowym. Poza tym uznała, że już z rudą ustaliły jej tożsamość i dalsze dyskusje na ten temat są zbędne. Niczym dobrze naoliwiony mechanizm reagowała na najdrobniejsze gesty przyjaciółki i dlatego też miękko wylądowała na ziemi i dała zawiązać sobie oczy. Z szerokim uśmiechem dotykała delikatnie palcami materiał na swoich oczach, nie mogąc ustać w miejscu z podekscytowania. Ale świetna zabawa! Oczywiście, że będzie podążać za jej głosem, nawet się nie potknie! Będzie idealnie szła z zawiązanymi oczami, zobaczysz Fryga! Prawie podskakiwała, posłusznie wędrując za przyjaciółką. Po pewnym czasie dopiero się uspokoiła i wędrowała spokojnie z rękoma splecionymi za sobą. Subtelne uderzenia ostrzy były dla niej jak wyraźne drogowskazy, a podszycie nigdy nie było zdradzieckie dla driady, wędrowała bezszelestnie, podświadomie omijając wszelkie korzenie i większe szyszki.

- Możesz powiedzieć mi co się z Tobą działo tyle czasu! - parsknęła tonem, który sugerował, iż temat rozmowy jest oczywisty. W końcu nie widziały się kilkadziesiąt lat, była ciekawa, co działo się z jej przyjaciółką.
- Gdzie byłaś? Co robiłaś? Czemu mnie zostawiłaś? - Frigg mogła usłyszeć zza siebie nagle posmutniały głos i pociągnięcie nosem. Tylko niewiele ciemniejsze od blond włosów brwi nad opaską zjechały się do środka, a drobne usta driady wykrzywiły się w smutną podkówkę.
- Nie jest z Tobą dobrze! Kaszlesz krwią, myślisz, że nie czuję? Że nie słyszę? Nie jestem głupia, wiesz? - tupnęła nogą w marszu i splotła dłonie na piersi. Nadal jednak posłusznie podążała za Frigg w opasce na oczach, co w całokształcie mogło sprawiać wrażenie zarówno zabawne, jak i żałośnie smutne.
Po chwili Sonia bezszelestnie podbiegła do przyjaciółki i objęła ją od tyłu, wtulając się w dziewczynę ze wszystkich sił.
- Nie kochasz mnie już? Umierasz? - chlipała niewyraźnie, pocierając głową o ramię rudej driady, niczym kot, domagający się uwagi. Emocje wylewały się z niej nieprzerwanym strumieniem, lecz nadal nie ściągała z oczu opaski. Nie chciała przecież psuć Frigg zabawy! Chlip..
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg nawet nie próbowała pojąć tego, co tłoczyło się w głowie blondyny. Jej gadulstwo właściwie stanowiło pewnego rodzaju zbawienie. Lepiej, że gadała o czymkolwiek wokół zamiast dopytywać się o nią, chociaż cisza byłaby dla Frigg najlepszym rozwiązaniem, jednakże w takim przypadku była w stanie pójść na kompromis.
A i ciszy doczekała się w momencie, gdy Sonea próbowała wychwycić dźwięk uderzających o siebie ostrzy. Niestety, nic nie może być jak w baśniach i Sonia w końcu zaczęła zadawać niewygodne pytania. Przecież nie na taki układ się umawiały! Frigg prostolinijnie wykorzystała sytuację – skoro się nie umawiały na taki deal to wcale nie musiała na nic odpowiadać. Tak rzeczywiście zrobiła.
-Zdaję się, że w moich propozycjach nie pojawiła się opcja „zapoznajmy się” – zauważyła zagryzając wargi i delikatnie kierując wzrok za siebie doglądając, jak blondyna zgrabnie omija zarośnięty mchem korzeń.
I szła dalej, ale przyjaciółka nadal grała na emocjach rudowłosej driady. Ile jeszcze było zabawy przed Frigg by pozbyć się Soni? O ile właściwie istniała taka możliwość, czego najbardziej bała się Lysberg.
Ruda ukradkiem spojrzała na siostrę, ale od razu odwróciła wzrok przed siebie. Brwi dziewczyny ściągnęły się do środka, a pięści mocno zacisnęły.
„Na moje szczęście nie jesteś tak głupia jakby się innym mogło wydawać…” wyrzuciła do siebie pretensje w myślach wciąż nie przerywając kroku. Gdy chciała wreszcie skomentować blondi ta się nagle do niej przytuliła. Frigg stanęła. Nie dlatego, że była w szoku, nie dlatego, że ciężar drugiego ciała nie pozwolił jej pójść dalej, ale dlatego, że cała emocjonalność Soni wylała się na nią, jak kubeł lodowatej wody. Niestety Sonia również doświadczyła energii płynącej ze strony rudej, ale ani w gramie nie była ona jakkolwiek pozytywna.
Frigg gwałtownie obróciła się w stronę jasnowłosej siostry i odepchnęła ją z całych sił.
- Odczepisz się ode mnie wreszcie?! – buchnęła gromkim gniewem na odsuniętą Sonię. – Kiedy dotrze do tej twojej durnej głowy, że nie jestem żadną głupią siostrą z twojego lasu?! –karciła przyjaciółkę zbliżając się do niej o krok.
-Niech ta informacja wreszcie do ciebie dotrze! Mam większe zmartwienia na głowie niż twoje poszukiwania! Musze chronić swój własny las, którego jestem Opiekunką więc albo idziesz ze mną i przestajesz pierdolić takie farmazony, albo stąd zjeżdżaj! – machnęła ręką w powietrzu ledwie co chroniąc się przed…kolejnym świstem i kolejną strzałą. –Ach!...
Silje rozejrzała się dookoła, ale szybko sama zareagowała nim Sonia odpowiedziała na jej słowa.
-Roe, oszalałaś?! Prawie mnie trafiłaś!
-Celowała w te drugą…
Ruda poczochrała się po czuprynie, jakby zaraz miała dostać jakiegoś ataku szału. Powstrzymała się od totalnego wybuchu nabierając chełst powietrza, który wolno wypuściła.
-Daj spokój… ona przyszła ze mną… - powiedziała spokojnie Frigg nie mogąc spojrzeć na twarz Sonii, bo kogo jak kogo, ale swojej przyjaciółki besztać nie chciała. Teraz jednak było już po fakcie i to co zrobi z tym Sonea jest już sprawą Sonei, oczywiście według mniemania Frigg.
-Pytanie skąd ją wzięłaś… - burknęła Roe, która ujawniając się tylko na krótką chwilę, zniknęła wśród gałęzi. Szybko znalazła się na leśnym podłożu i przemierzając kilka krzaków zbliżyła się do dwójki. Widać chciała coś powiedzieć na szybko i na teraz, ale kobieta przyglądała się jasnowłosej Sonei i badała ją wzrokiem.
-Jak to skąd? Z lasu – odpowiedziała z irytacją ruda. – Z lasu przybyła do … lasu. Sama wiesz jak to jest…
- Nie sądzę aby to był dobry po…
- To ona zadecyduje czy chce do nas dołączyć – szybko przerwała Silje tym razem odwracając twarz w stronę Roe.
Kobieta była najwyższa z całej trójki, chociaż jako driada oczywiście nie biła na głowę swoim wzrostem. Ciemny blond włosy zgrały się z zielonymi oczami driady o jasnej cerze, która delikatnie pobłyskiwała zieloną otoczką. Podobnie jak Sonea, jej ciało było wypisane malunkami dawnego klanu, do którego niegdyś zapewne należała.
Roe poprawiła wysoką kitkę ozdobioną kilkoma, kolorowymi piórkami. Oczy kobiety przeskakiwały z SIlje na te nową, jakby wciąż szukała bądź chciała się domyśleć, co przed chwilą mogło zajść.
Awatar użytkownika
Sonea
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Sonea »

Sonea zatoczyła się do tyłu, gwałtownie odepchnięta, a opaska zsunęła się z jej oczu, odsłaniając zdziwione i jednoznacznie zranione oblicze.

- Nie jestem durna – mruknęła cicho i odsunęła się o krok od rozjuszonej driady. Chociaż widywała przyjaciółkę w wielu sytuacjach, to tak wściekłej nigdy. Wiedziała, że ruda jest dość.. hm.. wyrazista, ale jej gniew nigdy nie obracał się w takim stopniu przeciwko Sonei.

Dlatego stała teraz przed nią, znów skonsternowana z opaską na oczy, zawiązaną i zwisającą bezużytecznie na jej szyi. Czuła się źle. Po tylu latach znalazła wreszcie najbliższą sobie osobę, a ta udaje, że jej nie zna. Wszystkie jej uczucia są odrzucane, a słowa podważane. Zupełnie nie przyzwyczajona do takiej ilości emocji na raz, kotłowała się cała w środku, nie wiedząc zupełnie co zrobić w takiej sytuacji. Złapała się obiema dłońmi za głowę, ściskając je mocno na uszach, by zagłuszyć potok słów Frigg. Zacisnęła mocno oczy i chciała w ciszy policzyć kilka oddechów. Później otworzy oczy, opuści ręce i wszystko będzie w porządku. Frigg będzie uśmiechać się do niej wesoło i razem pójdą na wędrówkę.

Nie usłyszała więc, ani nie zobaczyła lecącej strzały lecz poczuła towarzyszącą jej subtelną zmianę w powietrzu. Otworzyła się na widoki i dźwięki wystarczająco szybko by zobaczyć, jak strzała wbija się w ziemię między nią i Frigg. Jej zmysły były jeszcze pobudzone po ostatnim ataku i dziewczyna mimowolnie złapała procę w dłoń, rozglądając się za strzelcem i na razie nie odpowiadając na słowa rudej. Gdy zorientowała się, że jej przyjaciółka zna „napastniczkę” rozluźniła się nieco, lecz nadal trzymała w dłoni procę, przyglądając się, jak driada schodzi z drzewa i podchodzi do nich.

Strzelała chwilę oczami od jednej dziewczyny do drugiej, próbując wywnioskować coś z ich wymiany słów. Najwyraźniej znały się dobrze, a to z kolei wywołało w Sonei drobne ukłucie zazdrości, gdzieś w jej serduszku i dziewczyna skrzywiła się nieco.

- Jestem Sonea, przyjaciółka Frigg – rzuciła pewnym siebie tonem blondynka i zadarła nieco głowę, trochę by spojrzeć nowopoznanej driadzie w oczy, a trochę jako podświadomy odruch dodania sobie pewności siebie. Z jej oczu jak zwykle nie dało się nic wyczytać, uśmiechu na jej twarzy również nie było widać, a w prawej ręce wciąż trzymała procę. Stała jednak w swobodnej pozycji, nie dbając zupełnie o to, jakie wrażenie sprawi na nowopoznanej.

Fakt, że jej ruda małpa znała tę driadę sprawiał, że mimo lekkiej zazdrości, Sonea uznała drugą blondynkę jako wstępnie jej niezagrażającą. Po wymianie zdań pomiędzy dziewczynami zrozumiała też, że celem była ona sama, lecz o dziwo akurat o to nie miała żadnych pretensji. W końcu obrona przed intruzami nie jest niczym nadzwyczajnym. Nie winiła więc dziewczyny za posłanie strzały w swoją stronę

Nie wiedziała o czym driady rozmawiają i kompletnie jej to nie interesowało, więc zawiesiła spojrzenie na kolorowych piórkach we włosach obcej mieszkanki lasu. Bardzo jej się podobały. Nie widziała wcześniej tak różnorodnie ubarwionego ptaka, od którego mogłyby pochodzić pióra. Może w tym lesie jest inne ptactwo? Wtedy z pewnością też sprawi sobie takie piórka! Gdy przeniosła wzrok spowrotem na twarz obcej driady zorientowała się, że ta ucichła, podobnie jak Frigg. Obie wpatrywały się w nią jakoś tak.. wyczekująco. Czyżby jej coś umknęło?

- O co chodzi? – zapytała wprost, rzucając spojrzeniem od jednej do drugiej.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Lysbergowej jeszcze długo po nocach będzie się śniła reakcja Sonei. Za bardzo poniosły ją emocje i zamiast być neutralna na przyjaciółkę, to obecnie pokazywała różnicę między nimi. To wszystko zaszło za daleko! Ruda musiała zmienić strategię podejścia, choćby miała stracić całą wodę z organizmu z powodu potu jaki z siebie wydzieli podczas tych trudnych konfrontacji. Driada była pełna rozterek w podejmowaniu decyzji. Nie mogła przecież wprost powiedzieć kim jest.
- Frigg? – spytała Roe wznosząc brew, ale wcale nie doszukiwała się odpowiedzi. Nie było sensu, bo znała zasady ich lasu. Nie ma co grzebać w przeszłości. Pozwoliła więc przejąć inicjatywę Opiekunce zielonej krainy.
Ruda zebrała włosy na jeden bok, tak by odsłonić całkowicie twarz, która teraz nabrała wyrazistości. Zaskakujące jak Frigg postarała się o zmianę detali oczu, policzków, uszu… Całej konstrukcji znajdującej się w tej partii ciała. Jednakże jeszcze bardziej godna podziwu była upartość Sonii.
- Nie stresuj się - powiedziała całkiem opanowanym głosem ruda. – Nic ci nie grozi.
O ironio losu, nie stresuj się?! Hah! Frigg chciało się śmiać samej z siebie, bo tak naprawdę to chyba ona tutaj odczuwała najwyższy poziom adrenaliny.
- Zacznijmy więc od początku. Widzisz, niedaleki kawałek dalej znajduje się Mai Laintha’e. Tak jak wspominałam, jestem jego Opiekunką, można by to nazwać… rządzącą tymi włościami, chociaż w odczuciu lasu strasznie głupio to brzmi. Papierkowo Mai Laintha’e należy do Karnstein, w rzeczywistości jesteśmy samodzielnym społeczeństwem, które składa się w głównej mierze z driad. Właściwie… Driad, które zostały wygnane z Lasu Driad z różnorakich przyczyn. Większość z nas nie ma żadnych szans wrócić do dawnego trybu życia, do swojego drzewa, chociaż część też po prostu odnalazła tutaj swoje miejsce. Stąd też nazwa, wiadomo… zaginione leśne duchy jeżeli mamy dobitnie to tłumaczyć. – Opowiadała Opiekunka machając wzniośle, aczkolwiek ironicznie dłońmi. - Jako, że większość z nas ma na sobie piętno przeszłości to… Nie wnikamy w nią. Czy imię danej siostry jest prawdziwe czy nie… Nie ma to znaczenia. Mai Laintha’e nie ma za zadania sprowadzać więźniów pod dachy gałęzi, ani też sprawdzać każdą przechodnią leśną duszyczkę tylko dać szansę na rozwój i… mimo wszystko życie jakie pragniemy mieć. Brzmieć to może trochę strasznie, zapewne więzy niektórych z nas są być może ze sobą powiązane, dlatego tak ważna jest akceptacja przeszłości, ale też nikt nie ukrywa, że nasza… kraina opiera się na bezgranicznym zaufaniu do siebie.
Frigg starała się w miarę dokładnie wytłumaczyć Sonei sytuację w jakiej właściwie znajduje się nie tylko ona, ale także cały las. Driada mogła jedynie żywić nadzieję, że blondynka nie palnie nic głupiego, dlatego zapobiegawczo kontynuowała swój monolog.
- Nie grzebiemy w niczyjej przeszłości. Można oczywiście o niej opowiedzieć, to nie zabronione. Nie naciskamy i nie oczekujemy, wszystko musi się zadziać samo z siebie, a nie pod naciskiem. Być może dlatego anonimo…
Wszystkie trzy driady mogły poczuć jak przez las przenika uderzenie energii. Zupełnie jakby jakieś więzy puściły swoje sznury, jak zbiornik wody pękł a ciecz z wrzącą temperaturą osaczyła ich ciała. To właśnie sprawiło, że Silje zamilkła i odrętwiała prześledziła wzrokiem korony z liści. Była bardzo spięta, zaniepokojona, jakby szykowała się na jakiś niebywały atak. Cisza zapadła jedynie na krótką chwilę, gdy rośliny poczęły szeptać „cierpienie”, „ból”, „śmierć”. Frigg, co prawda nie rozumiała bezpośrednio słów lasu, jednak ona kierowała się czymś zupełnie innym w porozumieniu z naturą. Szelest, delikatny powiew, niepokojące uniesienie i opadnięcie liści, zakołysanie krzewów. Energia lasu przepływała przez nią całą swoją siłą.
- Roe?... – spytała wreszcie dygocąca Silje.
Kobieta w odpowiedzi spuściła głowę i skróciła szyję chowając ją między barkami, jakby dzieciak właśnie miał tłumaczyć się przed sądem. Usta Roe wykrzywiły się w paskudnym grymasie, a oczy delikatnie zaszkliły.
- Natel próbowała utrzymać spokojną aurę lasu… ale chyba się zmęczyła – wyszeptała drżącym głosem.
Frigg zalała kolejna fala gorąca. Czuła, że las cierpi, a nawet w jakimś źródle wręcz obumiera. Bez słowa, po prostu, pobiegła w stronę swojego niewielkiego królestwa.
- Chodź z nami… - Roe zwróciła się w stronę Sonei. Karty zostały odkryte, nie miała już nic do stracenia.

Drzewa z każdym krokiem stały coraz gęściej. Nie był to jednakże bujny obraz, w którym chciałoby się zagłębić. Teraz tonęło się w stercie połamanych gałęzi, powalonych wieżowców. Można było dojrzeć także kilka łysych słupków, bądź ciężko zwisających, ciemnych liści ogłaszających proces gnicia. Panowała tu ciężka atmosfera rozprzestrzeniającej się choroby. Frigg przeskoczyła kilka powalonych pni, odgarnęła kilka obślizgłych gałęzi by wreszcie przedostać się do Mai Laintha’e.
Niegdyś tętniące życiem polany o bardzo rozbudowanych dachach i tunelach z bluszczy teraz były istna katastrofą. Cienkie łodygi ledwie trzymały się zarówno tych chorych, jak i zdrowych drzew. Na twarzy Opiekunki pojawiły się krople potu, zarówno przerażenia jak i dezorientacji. Rozejrzała się dookoła dokładniej. Drzewa oczerniały były od środka, zupełnie jakby to właśnie centrum lasu miało wybuchnąć, chociaż dojrzała jeden kąt, z którego prawdopodobnie przybyli napastnicy. Nie mogło się to nie rzucić w oczy, bo właśnie tam pozostały tylko powyrywane rąby drzew.
Mieszkanki lasu zwróciły wzrok ku Silje. Każda z nich milczała widząc zdruzgotany posąg rudowłosej.
- Na Matkę Naturę… - wyszeptała Frigg nie mogąc pojąć ogromu sytuacji.
- Kto tu był?... I CO TU SIĘ STAŁO?! – wrzasnęła Opiekunka szukając wzrokiem kogoś kto mógłby udzielić jakichkolwiek informacji.
- Nie za bardzo wiemy… - podjęła się tematu Roe, która podążała za swoją władczynią.
- Jak to nie wiecie?! – żachnęła się Frigg. – Las jest zniszczony a wy nie wiecie jak to się stało?!
- Silje… - wyszeptał inny kobiecy głos – Natel tak się starała utrzymać aurę w lesie! – zapewniała - To było tak nagłe! Nie wiemy kto to był, tacy oszmaceni, silni fizycznie, łachmaniarze umalowani błotem, gałęziami… Jeden z nich był chyba jakimś czarodziejem albo…coś nieśli… takiego okrągłego…sporego… Nie za bardzo pamiętam! Chcieliśmy ich postrzelić, zmieść, ale nim zdołałyśmy zareagować to się po prostu stało… Krzyczeli, wtargnęli… Zapuścili jakąś chorobę! – mówiła chaotycznie jedna z młodszych dziewcząt. - Jednego z nich dźgnęłyśmy, chciałyśmy przybić do drzewa czymkolwiek! Ale oni…oni zapuścili tą zarazę, taką duszącą. To było makabryczne…
- A Mirian? Gdzie Mirian?
- Ona taka agresywna była! Dźgnęła właśnie tamtego i przewertowała jak barachło po trawie by go móc wycisnąć z niego co się da! Ale…i ona zniknęła… i… I udało nam się odratować część lasu! Jednak…nadal są też ranne osoby, dużo z nas potrzebuje wypoczynku… Las krwawi Silje.
Frigg wolno zaczęła powoli iść dalej, a kolejne siostry z krwi oraz elfi pobratymcy spoglądali na nią. Nikt nie wiedział co powiedzieć, jak to wszystko wytłumaczyć. Rudowłosa przetarła twarz dłońmi. Miała kompletny mętlik w głowie, ale musiała wrócić na ziemię, musiała coś zrobić, musiała działać, tak jak działa Frigg. Nie myśli tylko robi.
Zielonoskórna zwróciła się w stronę swojej przyjaciółki. Patrzyła na nią dziwnym wzrokiem. Nie była pewna czy po tym jak ją potraktowała teraz zechce jej pomóc, chociaż gdzieś w głębi serca wiedziała, że Sonia nie odmówi. W takich sytuacjach niemniej jednak zawsze rodzi się ta nuta wątpliwości i strach przed odrzuceniem. Frigg była zdeterminowana do działania i wiedziała, że dużo energii będzie ją kosztować uporządkowanie tego co się tutaj wydarzyło. Jak na ironię losu to właśnie one, we dwie zostały połączone ze sobą losem nawet tu, w lesie ze „zdradzieckimi” driadami. Ruda czuła ciężar jaki spoczywa na jej barkach, jak wielką odpowiedzialność niesie na swojej piersi.
- Pamiętasz, że dawałam ci wybór? – spytała nietypowym głosem. – Teraz ci go nie daję. Teraz… Teraz… - zająknęła się Silje, która przełknęła głośno ślinę. Niektóre słowa tak ciężko przechodzą przez gardło, nieważne w której jest się postaci. I szczególnie te. – Teraz proszę cię o pomoc… - uniosła złote oczy na swoją przyjaciółkę.
Dlaczego Frigg tak bardzo bała się odmowy? Ile mieszkańców zostało do uzdrowienia? Ile drzew można było odratować? Wszystko kalkulowała się w jednej głowie, która nie mogła pojąć choasu jaki tu zagościł.
Awatar użytkownika
Sonea
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Sonea »

- Nie stresuję się – odparła rozbrajająco szczerze i najwyraźniej prawdomównie Sonea. Nie dostrzegała zupełnie objawów zdenerwowania u swojej przyjaciółki, więc gdy ta zaczęła opowiadać, słuchała jej uważnie i ze spokojem, a najchętniej usiadłaby sobie gdzieś pod drzewem i podjadała jakieś owoce. Sonea miała słabość do historii opowiadanych przez Frigg, okraszonych często barwnymi i realistycznymi iluzjami. Dlatego i teraz u roztrzepanej na co dzień blondynki można było zauważyć niecodzienny spokój i uwagę, jaką poświęciła na wysłuchanie rudej.

Z każdym kolejnym słowem driady Sonea coraz lepiej rozumiała jej wcześniejsze zachowanie. No, może nie zupełnie rozumiała, ale domyślała się, że w czyimś mniemaniu mogło ono zostać uznane za uzasadnione. Otóż Sonea okazjonalnie zdawała się być świadoma swojej ułomności w relacjach międzyludzkich i ogólnie kulturowych, dlatego też, gdy czasami nie rozumiała czyjegoś zachowania, składała to właśnie na barki tegoż niezrozumienia. Również teraz zaczęła powoli domyślać się, dlaczego Frigg tak uparcie twierdziła, że nią nie jest. Ukrywała się! Sonea już otwierała usta, wygięte w radosnym uśmiechu, by zakomunikować przyjaciółce, że już wie, dlaczego ta udaje, że jej nie zna, jednak ruda driada mówiła dalej, więc chcąc nie chcąc nasza bohaterka zamknęła usta i jedynie radosne tiki na jej twarzy zdradzały samozadowolenie z odkrytej tajemnicy. Oczywiście to, że domyśliła się, dlaczego Frigg się tak zachowuje nie znaczyło wcale, że to zachowanie rozumie. W końcu wcześniej były same, więc nie musiała przed nikim udawać. Albo nawet mogła sobie dalej udawać, że nie jest Frigg tylko tą Kyrie Elejson, czy jak jej tam, ale nie musiała przecież udawać, że nie zna jej, Soni, przyjaciółki!

Pogrążona we własnych rozmyślaniach słuchała jednak uważnie, dlatego gdy las zatrząsnął się od uderzenia mocy, Sonea wręcz zachłysnęła się wstrząśnięta. Spięła się cała, gotowa do walki, chociaż nie wiedziała sama przed czym jej ciało szykuje się do obrony. Mimo, a może ze względu na pewnego rodzaju społeczne upośledzenie, jasnowłosa driada była niezwykle wrażliwa na uczucia lasu i zwierząt, dlatego teraz zdrętwiała cała, słysząc wokół siebie zrozpaczone, przepełnione cierpieniem głosy lasu. Zamarła w kompletnym bezruchu, tocząc spłoszonym wzrokiem po koronach drzew, a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Zawsze gotowa do walki dziewczyna, wyglądała teraz jak spłoszona łania, otoczona przez drapieżniki. Nie rozumiała co się stało, więc nie wiedziała jak się przed tym bronić i dopiero po chwili otrząsnęła się z tego paraliżu.

- Co to jest.. – wyszeptała, nie kierując jednak słów do nikogo konkretnego. Krótkie słowa z ust Roe były impulsem do działania, którego potrzebowała, więc skinęła jedynie głową i ruszyła za driadą, chowając procę za paskiem.

Sonea rozglądała się po zniszczonym lesie z bólem w złotych oczach. Nie odzywała się, mocno wstrząśnięta, ciągle przytłoczona bólem lasu, który przenikał jej drobne ciało i stawał się jej bólem. Rozgadana, swawolna blond duszyczka skacząca zwinnie po gałęziach zniknęła gdzieś teraz, ustępując miejsca milczącej driadzie o martwym spojrzeniu i sztywnych, ostrożnych ruchach. Podążała odruchowo za Frigg, ale nawet na niej nie robiły wrażenia krzyki rudej. Trzymała jej się po prostu, jako jedynego stabilnego elementu w tym zniszczonym miejscu. Z marazmu wytrąciła ją dopiero twarz przyjaciółki, która wpatrywała się w nią wyczekująco. Sonea zmarszczyła cienkie brwi zastanawiając się, czy umknęło jej jakieś pytanie rudej, jednak ta dopiero zaczynała mówić. Wciąż wstrząśnięta dziewczyna wysłuchała jej i zdobyła się nawet na słaby uśmiech, po czym uściskała ją mocno.

- Zawsze możesz na mnie liczyć – mruknęła i odsunęła się nieco, a jej wzrok, jak przyciągany magnesem, znów spoczął na poczerniałych drzewach.

Podeszła powoli do jednego z nich i położyła na poczerniałej, obślizgłej od czegoś korze drżące ręce. Drgnęła, gdy dotychczas rozproszone cierpienie skupiło się i uderzyło w nią ze zdwojoną mocą. Przymknęła oczy i pochyliła głowę, pozwalając, by kurtyna jasnych włosów przysłoniła jej twarz. Nie było widać, jak krzywi się z bólu, ani jak marszczy nos czując okropny smród, który buchnął od środka zranionej rośliny. Jedynie napięte mięśnie ramion i pleców świadczyły o wysiłku, jaki Sonea wkłada w uleczenie drzewa. Zdawała się niepomiernie mała przy olbrzymim dębie, którego korona zwisała bezradnie nad blondwłosą driadą.

Niektórzy sądzą, że magia jest łatwa. Patrzą na czarodziei wykonujących skomplikowane gesty lub donośnym głosem wypowiadających niezrozumiałe zaklęcia i sądzą, że moc bierze się znikąd. Dziewczyna już jako dziecko nauczyła się, że nie ma jednego rodzaju magii, a jej źródło nigdy nie jest nieograniczone. Podobnie jej wykonywanie może się mocno różnić. Czasami wygląda to pięknie, kiedy Sonea leży na trawie pod drzewem i nuci sobie tylko znaną melodię, błądząc w powietrzu rękoma i rysując nimi kształty na niebie, a w odpowiedzi na to korony drzew splatają się ze sobą, tworząc naturalne zadaszenie. Albo gdy uśmiechem i myślą zjednuje nieprzychylną sobie wcześniej osobę. Albo gdy szepcząc śpiącemu do ucha koi niepokoje lub zsyła koszmary.

Teraz jednak driada musiała siłą wpychać życie do drzewa, które trzeszczało pod naporem napływającej magii. Sonea aż na języku czuła gorzki smak zarazy przepełniającej roślinę, jednak otuchy dodawał jej widok zmian. Chociaż wolno, sczerniałe liście opadły, a na ich miejscu wyrastały na oczach nowe, przyjemnie zielone listki. Stopniowo drzewo prostowało się i zmieniało kolor, a kora stawała się brązowa i przyjemnie szorstka. Driada odczekała jeszcze chwilę, upewniwszy się, że słyszy w głowie jedynie szum liści i głos drzewa, po czym oderwała ręce. Zatoczyła się lekko, gdy znów otoczyły ją szepty pozostałej części lasu, gdy powrócił ból i cierpienie. Lekko blada podeszła do następnego drzewa i znów oparła na nim dłonie, a magia życia ponownie popłynęła przez drobne ciało dziewczyny, by wspiąć się po chylącym się ku ziemi, zmartwiałym pniu.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości