Jezioro Cara[Nad jeziorem] Kły smoka

To właśnie władczynią tego jezioro według legendy miała zostać księżniczka Cara, najmłodsza z trzech sióstr. Wody tego jeziora mienią się zawsze kolorem czerni.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

[Nad jeziorem] Kły smoka

Post autor: Amrita »

        Ludzie zazwyczaj spoglądają na ziemię, aby się nie potknąć. Choć to stwierdzenie nie było do końca prawdziwe, działało na korzyść Amrity. Ostatnie, czego teraz pragnęła, to zostać zauważona podczas lotu. Po tym, co ją spotkało, chciała pozostać sama, gdzieś w ukryciu. Ci, którzy spoglądają w górę, widzą jej ogromną postać, kiedy leci niby to beztrosko w kierunku nieznanym nawet jej. Po prostu uciekała jak zawsze, jak najdalej, jak najszybciej. Trzymana w szponach torba zdawała się teraz znacznie lżejsza niż wtedy, gdy smoczyca biegła w ludzkiej postaci. Amrita musiała wtedy odejść. Tamten pradawny sprowadzał na nią niebezpieczeństwo, a oboje mogliby wyjść z tej sytuacji cali i zdrowi, gdyby tylko jej posłuchał oraz odleciał stamtąd wraz z nią.
        Złote oko Prasmoka jawiło się już na horyzoncie, kiedy Amrita dostrzegła miejsce, w którym mogłaby wylądować. Dzień powoli nastawał. Amrita zleciała nieco niżej, a gdy tylko zbliżyła się do ziemi, zamachała skrzydłami i stanęła na gruncie. Jedyne, co zapragnęła teraz zrobić, to paść całkowicie na twarz i zasnąć. Jednakże oczywiście nie mogła. Dowiedziała się już, że każdy łowca może czaić się tak, iż ona nie zauważy go za pierwszym razem, ni nie usłyszy. Mimo wyczulonych zmysłów. Tak jak z tym poprzednim. Kim on w ogóle był? Zapewne jakimś człowiekiem łaknącym nagrody. A tacy są zdecydowanie najgorsi.
        Smoczyca powoli przemieniła się w swoją ludzką formę. Łuski zniknęły, zastąpiła je skóra, po kolcach i pazurach również nie było już śladu. Dopiero w momencie, w którym kobieta zmieniła się całkiem, Amrita pozwoliła sobie na chwilę spokoju. Puściła torbę, po czym sama padła na kolana, aby później położyć się na ziemi. Westchnęła głęboko. Trawa delikatnie łaskotała jej policzek, a spojrzenie skierowane zostało na jezioro, które mieniło się czernią. Kilkanaście kroków za smoczycą zaczynał się las. Kobieta mogła wreszcie stwierdzić, że jest bezpieczna, przynajmniej na chwilę.
        Pradawna podniosła się, klęknęła i rozejrzała się w poszukiwaniu oznak ewentualnego zagrożenia. Nic nie dostrzegła. Natomiast głód dawał się we znaki. Lecz uciekła, to się liczy. Teraz ten przeklęty łowca, który wyczytał jej aurę, może jej najwyżej podskoczyć.
        - Szach-mat, załamany gnoju – szepnęła, a kąciki jej ust uniosły się w górę jako oznaka triumfu. Ponownie uczucie pustki w żołądku smoczycy dało po sobie znać. Amrita przełknęła ślinę, po czym sięgnęła do torby. W tej chwili przeraziła się. Krew, mimo że rany już nie było, wcześniej spłynęła również na dłoń. Pradawna spojrzała na ranne ramię. Racja, zostało wyleczone, ale ciągle brudne. Wciąż czuć od niej szkarłatną posokę. Momentalnie zerwała się z miejsca na równe nogi i podbiegła do jeziora. Z lekkim poślizgiem uklęknęła na brzegu, wpatrując się w swoje odbicie w tafli wody. Ramię, kawałek szyi, policzek i włosy, całe ufajdane w krwi. Amrita nabrała powietrza. Przygryzła wargę i zanurzyła dłoń w jeziorze. Może i było czarne i widziała samą siebie prawie perfekcyjnie jak w lustrze, gdy spoglądała na wodę, lecz na pewno nie brudne. Smutny kolor musiał należeć do skutków jakiegoś zaklęcia. Lecz smoczyca w ogóle się tym nie przejmowała. Ponownie nabrała powietrza. Woda na brzegu nie była głęboka, zapewne przy brzegu sięgałaby pradawnej do łydek. Amrita z impetem zanurzyła twarz w jeziorze. Po kilku sekundach głową odrzuciła lekko wilgotne włosy do tyłu, mogąc znowu swobodnie oddychać. Zaczęła nabierać wodę do rąk i obmywać ramię, policzki, szyję. Spływająca z jej twarzy woda nawet tak nie dokuczała kobiecie. Chciała się pozbyć krwi najszybciej, jak tylko mogła. Nie pozwoli, żeby znowu jakiś kundel trafił na jej trop i naprowadził na nią ciekawskich.
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

Po całej "przygodzie", w której udział miały podziemne korytarze, siedziba kultystów- kanibali i, w końcu, sami kultyści, Cal powiedział sobie, że, przez jakiś czas, jego noga nie stanie w pobliżu Kryształowego Jeziora. Nie wspomniał nic o innych jeziorach i właśnie dlatego odpoczywał teraz nad Jeziorem Cara i to w dość nietypowym miejscu, bo nie siedział na ziemi albo nad samym brzegiem jeziora, a na jednej z gałęzi drzewa, które rosło na brzegu, a korzeniami sięgało niemalże do płytkiej wody przybrzeżnej. Najprościej mówiąc, elf wybrał sobie dość nietypowe miejsce na odpoczynek, chociaż ktoś inny mógłby stwierdzić, że nie był to taki zły wybór, na jaki wygląda na początku, gdyż gałęzie i liście zasłaniały go przed wzrokiem innych na tyle dobrze, że było trzeba uważnie przyjrzeć się miejscu, w którym siedzi, aby dostrzec jego białe włosy z dodatkiem kilu siwych pasm. Dopiero później można było zorientować się, że na gałęzi siedzi jakaś osoba. Co więcej, korona drzewa zapewniała mu schronienie przed deszczem.
Wsłuchał się w śpiew ptaków i szum wód jeziora, którymi poruszał wiatr. Z łatwością wychwycił dźwięk, który wydają smocze skrzydła. Nie mógł spojrzeć w górę, bo wyższe partie gałęzi drzewa były tak gęsto porośnięte listowiem, że zasłaniały mu widok, jednak dawały cień i ochronę, więc "coś za coś". Wydawało mu się, że stworzenie wylądowało na pobliskiej polanie, odwrócił głowę w bok, nawet zmienił pozycję, w której siedział, i ostrożnie rozchylił gałęzie, aby móc obserwować, jednak samemu nie zostać wykrytym. Spojrzenie fiołkowych oczu Calathala spoczęło na pradawnym stworzeniu w momencie, w którym zaczęło się zmniejszać i przemieniać w kobietę. Elf mimowolnie uśmiechnął się do siebie, wyglądało na to, że miał przed swoimi oczami nie smoka, a smoczycę. Musiał uważać, jeśli nie chciał być przez nią zauważony, w końcu wystarczyłoby, żeby potrafiła czytać aury i zaczęła obserwować otoczenie, wtedy mogłaby wyczuć jego aurę.

Nie dobył łuku ani sztyletu, nie chciał sprawiać wrażenie wrogo nastawionego. Zresztą, w razie czego, może błyskawicznie sięgnąć po jedną z broni, a jeśli byłby to łuk, mógłby jedną ręką sięgnąć po niego, a drugą po strzałę. Jednego był pewien: pradawna na pewno wyglądała groźniej pod postacią smoka niż pod postacią... elfa? Nie musiał się wysilać, aby zauważyć jej szpiczaste uszy, nawet rysy twarzy przywoływały na myśl to, że spogląda się na elfkę. Nie mógł jej cały czas obserwować, bo w końcu może zorientować się, że ktoś na nią patrzy i się ukrywa, albo po prostu poczuć na sobie czyiś wzrok. Z drugiej strony, jakoś nie mógł się powstrzymać przed tym, aby na nią nie patrzeć i nie zobaczyć, jaki będzie jej następny krok. Obserwował, jak zmierza w stronę jeziora, klęka przy linii wody i najpierw zanurza w nim dłoń, a dopiero później twarz. Wyglądało też na to, że przyleciała tu sama, bo inaczej już zjawiłby się tu ktoś jeszcze. Elf postanowił, że nie opuści miejsca, z którego na nią patrzył, bo równałoby się to temu, że zdradziłby jej swoją obecność, a, jak na razie, nie chciał tego robić.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Amrita »

        Amrita w zawrotnym tempie zamaczała dłonie w wodzie, chlapiąc nią niemal na wszystkie strony i tym samym mocząc materiał swojej ukochanej sukni. Jednakże wszystko sprowadziło jej zamierzony skutek; na ciele nie widać było nawet śladu krwi. Smoczyca uśmiechnęła się pod nosem. Dzięki temu ma większe szanse na to, że nikt jej nie wyczuje. Żadne wredne psisko łowców. Najbardziej denerwujące zwierzęta w Alaranii. Jeszcze brakowało, by kiedykolwiek pradawna spotkała wilkołaka-łowcę…
        Uniosła głowę ku górze i odgarnęła wilgotne włosy z twarzy, zaczesując je lekko do tyłu i wiążąc w koński ogon. Naturalnie wszystkie jej spinki, które dla smoczycy są także artefaktem, wpięła we w niektóre kosmyki. Spojrzała na niebo. Swoją szarością malowało cały krajobraz, nadając mu iście spokojny klimat. Amrita powoli wstała z ziemi i otrzepała ubranie. Przetarła twarz, aby pozbyć się nadmiaru wody i odwróciła z powrotem do miejsca, gdzie pozostawiła torbę. Wróciła tam, po czym uklękła z zamiarem wyjęcia pozostałych kawałków prawie już czerstwego chleba, lecz coś ją powstrzymało. Jej zmysłom nie mogło to umknąć. Wstała i wyprostowała się, a następnie skupiła na odczytywaniu aur. Zawsze szło jej to o tyle dobrze, że potrafiła wyczuć każdą żywą istotę w okolicy. Biegające między jej bosymi stopami mrówki, przelatujące ptaki, wiewiórka…
        I nieznajomy człowiek na gałęzi jednego z drzew. Smoczyca nie zamierzała próżnować, zadziałała więc pod wpływem impulsu. Podwinęła nogę do góry, chwytając sztylet z przyczepionego i idealnie ukrytego przed wzrokiem ciekawskich paska na łydce, a następnie wzięła rozmach i rzuciła nim wprost w zarośla, z których wyczuwała czyjąś obecność. Broń nie spadła na ziemię, co oznaczało, że wbiła się w pień.
        - Kto tam jest?! – krzyknęła groźnie. Smoczyca jednak do osób cierpliwych nie należała, także nim dostała odpowiedź, w jej dłoni zalśniła smuga jasnego światła, tworząc coś na wzór nici. Nici, która niczym bat śmignęła w powietrzu i, kierując się ruchem ręki Amrity, zmierzyła ku gałęzi. Kobieta za jednym zamachem przecięła ją, zmuszając tym samym nieznajomego do natychmiastowego opuszczenia swojej kryjówki. Magia istnienia to niezwykle przydatna rzecz, ot co. Pradawna spojrzała na mężczyznę. Elf, jak już wcześniej wyczytała z jego aury. Aczkolwiek był uzbrojony.
        - Obserwowałeś mnie… - Jej słowa w połowie zabrzmiały jak jakieś groźne pytanie. Strój i fakt posiadania przez mężczyznę broni naprowadził jej myśli na jeden kierunek; łowca. Amrita spięła się, a na jej ciele zamiast skóry zaczęły pojawiać się łuski. Cóż, nie zapowiadało się na miłą pogawędkę…
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

Pradawna musiała wykryć jego aurę, bo inaczej nie mogłaby go zobaczyć. O tym, że został zauważony, dowiedział się, gdy rzuciła w jego stronę nożem, a gdyby nie odchylił się w bok, to całkiem możliwe, że ostrze wbiłoby się w jego ramię, a nie w pień drzewa. Pytanie, które wypowiedziane było głosem podniesionym do krzyku, było kolejnym dowodem na to, że został dostrzeżony. Nie zdążył nawet zejść i odpowiedzieć, bo jasna smuga, nić, bat czy cokolwiek to było, pomknęło w stronę gałęzi, na której siedział i ucięło ją tuż przy samym pniu. Cal poczekał chwilę z opuszczeniem miejsca, w którym się ukrywał i opuścił je dopiero wtedy, gdy gałąź była dość blisko ziemi. Wyskoczył z liści i przeturlał się po trawie, co było zamierzonym ruchem, bo przeturlał się raz i przez ramię, a później od razu stanął na nogi z łukiem w ręki i strzałą naciągniętą na cięciwę z czubkiem grotu wycelowanym w kobietę stojącą zaledwie kilka kroków od niego.

        - To prawda... Gdyby nie to, że potrafisz czytać aury, nie byłabyś w stanie mnie zobaczyć — powiedział spokojnie, jednak w dalszym ciągu celował w smoczycę i, jak na razie, nie zapowiadało się, żeby nagle opuścił łuk, a strzałę schował do kołczanu.
Zauważył, że na ciele nieznajomej zaczynają pojawiać się smocze łuski i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli nie spróbuje jej uspokoić, to za chwilę przed nim będzie stał smok, który najprawdopodobniej zaatakuje go chwilę później.
        - Spokojnie... Nie wiem, czy masz jakieś uprzedzenia do osób z łukiem, którzy w ciebie celują, czy mnie z kimś pomyliłaś, jednak nie mam najmniejszego zamiaru cię zabić — w dalszym ciągu mówił spokojnym i opanowanym głosem, a na dowód swoich słów opuścił łuk w dół, a także zdjął z niego strzałę, która teraz znajdowała się w jego dłoni. W ogóle nie uśmiechała mu się walka z przedstawicielem pradawnej rasy smoków w swej prawdziwej postaci, nawet jeśli była to kobieta. Mimo że był bardzo dobrym łucznikiem, to podejrzewał, że i tak nie dałby sobie rady z kilkukrotnie większym przeciwnikiem, którego ciało pokrywają łuski, które z kolei będą po prostu odbijać jego strzały, nawet te, które wzmocniłby magią powietrza.
        - Gdyby nie to, że mnie zauważyłaś, to pewnie dalej bym siedział na drzewie i czekał na to, aż się oddalisz, dopiero po tym, zszedłbym z niego i ruszył w swoją stronę — dodał po chwili. Za chwilę okaże się, czy jego słowa przyniosły zamierzony skutek, czy może będzie zdany na walkę ze smokiem i ewentualną ucieczkę, gdy będzie czuł zagrożenie śmiercią.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Amrita »

        Amrita spoglądała na mężczyznę z uniesionymi brwiami. Już sam fakt, że celował do niej z łuku, pobudził jej instynkt i wyostrzył zmysły. Aż mogłoby się zdawać, że warczała! Poważnie. I choć to może zdawać się irracjonalne, Amrita nie próbowała analizować sytuacji na tyle, żeby zauważyć jakiekolwiek inne opcje niż ta, że ów elf jest łowcą.
        - Nie wyczułabym cię i byś sam zaatakował? - W jej głosie odbiło się coś na wzór ryku. Była gotowa do nagłej przemiany w każdej chwili. Lecz jedyne, co mocno zdziwiło smoczycę, to to, że mężczyzna nie posiadał artefaktów... A takie zwykli posiadać ludzie, polując na pradawnych. Inaczej nie są w stanie sobie z nimi poradzić. Może to działało w ten sposób na jej korzyść? Zmarszczyła brwi, aby następnie pojawiły się na nich kamienne zamienniki; przemieniła się. Ogromny smok z białymi łuskami ujawnił swą postać, a jej następne słowa rozbrzmiały w głowie elfa.
        - Nie chcesz mnie zabić, a celujesz do mnie? – zapytała, a z jej pyska wydobyło się coś na wzór słabego ryku. Smoczyca stała twardo na ziemi, gotowa zareagować w każdej chwili na dosłownie wszystko. - Bardzo to sprzeczne – oznajmiła, prychając. Zrobiła kilka kroków, które oczywiście niejednemu śmiałkowi o wyczulonym zmyśle słuchu drażniły uszy, a następnie pyskiem nachyliła się w stronę elfa, widząc, że ten odkłada broń. I choć tego nie było widać, przedstawicielka pradawnych uniosła brew w górę w wyrazie jasnego zdziwienia. Przystawiła pysk bliżej. Kolec na czubku jej nosa spokojnie podstawiał się pod gardło mężczyzny, wówczas gdy Amrita mierzyła go wzrokiem.
        - Zostaw broń. Cofnij się – mówiła. - A nie zrobię ci żadnej krzywdy. Przyrzekam. – Na dowód swych słów cofnęła mordkę i wyprostowała się, bacznie obserwując mężczyznę. Żaden łowca nie opuszcza broni przed smokiem. Następnie, kiedy wykonał już jej polecenie, Amrita wróciła do swojej ludzkiej postaci, aby potem... Cóż, chwycić sztylet i rzucić się na elfa. Podbiegła do niego i z siłą tysiąca wojów powaliła na ziemię biednego mieszkańca lasu (w końcu smoczyca, siły ma aż nadto!), po czym kolanem przygniotła go oraz przyłożyła broń do gardła, coby mieć całkowitą pewność, że nic nie zrobi.
        - Gadaj, kim jesteś i co tutaj robisz - rozkazała chłodnym jak lód głosem, spoglądając nań z mordem w oczach.
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

Westchnął lekko, gdy usłyszał wniosek, który wysunęła pradawna. To prawda, że celował do niej z łuku, jednak robił to dla własnego bezpieczeństwa, poza tym, gdyby chciał ją zabić, to nawet nie mogłaby zadać mu tego pytania, które jednocześnie było wnioskami, bo już leżałaby na ziemi ze strzałą wbitą w pierś, a konkretniej, w serce, które jeszcze przed chwilą biło. Warto też było zaznaczyć, że zauważył ją wcześniej niż ona jego, więc gdyby naprawdę miał pozbawić ją życia, to zrobiłby to ze swojej kryjówki, a nie czekał na to, aż wykryje jego aurę.
        - Skoro nie chcę cię zabić, to tym bardziej nie chcę cię zaatakować... - odparł już po tym, gdy powiedział, że nie chce jej zabić.
Najwidoczniej jego umiejętności dyplomatyczne i słowne, które dotyczą rozwiązywania problemów bez włączania do tego agresji, były na zbyt niskim poziomie, żeby mógł przekonać smoczycę, aby ta pozostało w swojej humanoidalnej postaci i właśnie to było głównym powodem tego, że po chwili stanął przed nim sporych rozmiarów gad. W tej postaci mogła go zabić jednym, celnym ciosem, który wymierzyłaby łapą lub ogonem, jednak nie zrobiła tego i odezwała się do niego telepatycznie. Odłożył broń, jednak nadal pozostała w jego ręku, więc gdyby musiał się bronić, to strzała w ciągu krótkiej chwili ponownie znajdzie się na cięciwie. Nie przestraszył się jednego z kolców, które znajdowały się na jej nosie, który teraz przystawiony był do jego gardła i gotowy do tego, aby w każdej chwili wbić się w nie lub w jego podbródek.
        - Niech ci będzie — odpowiedział na głos, gdy poprosiła go o odłożenie broni. Strzałę schował do kołczanu, a łuk położył na ziemi, tuż przy swojej stopie, aby, w razie czego, móc podrzucić go czubkiem buta na wysokość, na której bez problemu go złapie. Po chwili smoczyca wróciła do swej humanoidalnej postaci.

Wydawało mu się, że może spokojnie podnieść łuk i ułożyć go na plecach, czyli tam, gdzie przeważnie się on znajduje w trakcie podróży, jednak pradawna rzuciła się na niego i przyszpiliła do ziemi.
        - Nie spodziewałem się, że tyle siły może kryć się w twoim ciele — powiedział i nawet uśmiechnął się lekko, jakby w ogóle nie zwracał uwagi na to, że przy jego gardle znajduje się sztylet.
Nie odpowiedział jednak na pytanie, które mu zadała, a raczej rozkazała mu powiedzieć, kim jest i co tu robi, przynajmniej to można było wywnioskować z tonu jej głosu. Zamiast odpowiedzi, pradawna mogła poczuć nagły przypływ bólu w okolicy środka kręgosłupa, który był na tyle silny, że spowodował wygięcie się całego jej ciała w tył, jednak niczego nie uszkodził. Calathal wykorzystał ten moment i zepchnął z siebie smoczycę, następnie szybko się podniósł i sięgnął po łuk. W mgnieniu oka w jego dłoni pojawiła się strzała, która była już nałożona na cięciwę, a jej grot ponownie mierzył w kobietę, które teraz siedziała na ziemi. Dopiero teraz zwrócił uwagę na to, że po jego szyi ścieka niewielki strumień krwi z rany spowodowanej, najpewniej, przez ostrze sztyletu nieznajomej. Rana sama w sobie była niewielka, więc dość szybko się zasklepi, patrząc na to, że ma przyspieszoną regenerację ran.
        - I jak ja mam z tobą normalnie rozmawiać, skoro ja odkładam broń i tym samy pokazuję, że nie mam złych zamiarów, a ty i tak rzucasz się na mnie i przystawiasz mi ostrze noża do gardła? - zapytał retorycznie. Po chwili zdjął strzałę z cięciwy, która powędrowała do kołczanu, a łuk ułożył na plecach.
        - Oczywiście odpowiem na twoje pytanie... Jestem Calathal Maldragheil, elf i poszukiwacz przygód — powiedział i ukłonił się lekko.
        - Odpoczywałem tutaj i rozkoszowałem się widokiem. Jeszcze raz zaznaczę, że nie mam złych zamiarów wobec ciebie — dodał szybko. W jego głosie dało się wyczuć szczerość i to taką prawdziwą, a nie udawaną, więc łatwo było stwierdzić, że elf mówi prawdę. Mimo tego, pod ochronnym i lekkim pancerzem, jego mięśnie cały czas były napięte, w razie, gdyby pradawnej przyszło do głowy ponownie zaatakowanie go. Jeśli taka sytuacja miałaby miejsce, to z łatwością to dostrzeże i uskoczy w bok, tym razem nie miał zamiaru dać jej się powalić. Liczył jednak na to, że smoczyca zrozumie, że nie jest tym, za kogo go uważa i obejdzie się bez przemocy.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Amrita »

        Czy próbowałby ją zabić, czy po prostu zaatakować, czy też nie, na wszystko była przygotowana. Amrita czekała czujnie może i działała pod wpływem impulsu, ale to nie oznacza, że nie próbowała wymyślić każdej alternatywy swojego planu. Podążyć każdą ścieżką, każdym kolejnym rozgałęzieniem, które pomoże jej przetrwać, bowiem smoczyca bywa narażona na niebezpieczeństwo już nie pierwszy raz... O ile tutaj jej coś faktycznie groziło. Mężczyzna słuchał jej i starał się spokojnie rozmawiać. Próbował w ten sposób uśpić jej czujność? A może chciał ją jakoś przekonać, zdobyć zaufanie pradawnej, aby ostatecznie wbić jej nóż w plecy? Amrita wiele razy została zdradzona, oszukana czy też podstępem zwabiona. Dlatego także postanowiła nie ufać byle komu i nie brać od innych pomocy. To oznaka słabości. A ona nie jest słaba.

        Zmarszczyła brwi, wszystkie jej mięśnie zesztywniały. Amrita była gotowa zadać cios, jakby coś złego miało się wydarzyć.
        - A czego spodziewałeś się po smoku? - zapytała retorycznie, przyciskając sztylet bliżej szyi mężczyzny. Chwilowe zaskoczenie, spowodowane uczuciem bólu w okolicach pleców, wyrwało ją z tego stanu skupienia i po kilku sekundach wylądowała na ziemi. Zdziwiona przedstawicielka rasy pradawnych spojrzała na elfa. Och, gdyby tylko wzrok mógłby mordować, mężczyzna byłby już martwy osiem razy... Może osiemnaście. Wszakże smoczyca nie cierpiała momentów, kiedy ktoś traktował ją jak słabszą. Wolała mieć wszelką kontrolę nad sytuacją. Zmarszczyła nosek, co innym zdawało się być urocze... Chociaż, gdyby była w smoczej formie, zapewne by tak nikt nie powiedział...
        Uśmiechnęła się jednak lekko, widząc ranę na szyi mężczyzny. Amrita zacisnęła palce na sztylecie, a następnie powoli wstała. Słysząc następne słowa elfa, spojrzała na niego, a następnie po prostu się zaśmiała. Tak, śmiała się jak osoba, która przed chwilą oszalała.
        - Stoi przed tobą smok, który mógłby cię po prostu zjeść, a nawet nie zdążyłbyś pisnąć, z czego ty nawet się nie zatrząsłeś i próbowałeś walczyć... - mówiła cicho. - Postawa godna łowcy, ale łowca nie przepuściłby okazji, byleby mnie zabić, póki jestem w ludzkiej postaci – powiedziała. Nie bez powodu pozostała człowiekiem, choć mogła nie przygnieść go sobą, a swą gadzią łapą. Sprawa dla niej wyglądałaby tak samo, a elfowi stanowczo utrudniłaby życie.
        - Niech będzie. Nie będę. - Uniosła ręce w górę na znak poddania się. - Ale schowaj łuk i nie próbuj atakować. - Zmierzyła go dokładnie wzrokiem, wyczekując, aż wykona jej polecenie. Otrzepała wówczas sukienkę z brudu, co było cięższe, gdyż do mokrego materiału błoto uwielbiało się lepić, po czym splotła dłonie przed sobą i lekko uśmiechnęła się do mężczyzny.
        - Calatharze Maldragheil – zwróciła się bezpośrednio do niego - jestem Amrita O'Hara. - Aż zachwaliła się w myślach. Może i nienawidziła etykiety, ale jej podstawowe zasady znała i czasami stosowała, chociaż przy tym łatwo było jej się potknąć.
        - Zrozumiałam. Nie jesteś łowcą? - Mimo wszystko mięśnie smoczycy nadal pozostawały napięte, a nóż trzymała w obu dłoniach. Nie należała do ufnych osóbek.
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

Nie odpowiedział na pytanie, jednak niewiele brakowało, a wzruszyłby ramionami, co oznaczałoby, że po prostu nie wie, czego się spodziewał po łuskowatym przedstawicielu rasy pradawnych. Stosunkowo rzadko na jego drodze stawał jakiś smok, bez róznicy jakiej jest płci, więc rasę tą znał głównie z opowieści, historii, ksiąg i plotek, a tak naprawdę nie wiedział, czego ma się spodziewać, bo przecież każdy jest inny i tyczy się to każdej rasy, a nie wyłącznie ludzi czy elfów.
Zadziałał szybko, może nawet instynktownie, bo najpierw wywołał ból w całym ciele pradawnej i przez to, na chwilę, nie skupiała na nim swojej uwagi, a także nie naciskała tak mocno na jego ciało i dzięki temu zepchnął ją z siebie. Z ziemi wstał jak najszybciej, w końcu właśnie po to chciał pozbawić jej przewagi w postaci tego, że znajdowała się nad nim. Zmarszczyła nos w geście niezadowolenia, co wydawało się, w pewien sposób, urocze, nawet patrząc na to, w jakiej sytuacji się znajdują.

        - Nie przeceniaj swoich możliwości, gdy rozmawiasz z osobą, której nie widziałaś w trakcie walki — powiedział zupełnie jak jakiś mędrzec albo nauczyciel, który wpaja swojemu nowemu uczniowi zasady postępowania, jeszcze zanim przejdą do szkolenia w zakresie walki samej w sobie. Po chwili uśmiechnął się lekko, gdy powoli zaczynała przyznawać mu rację i w końcu dostrzegać to, że nie jest tym łowcą, za którego go bierze.
        - Tylko tym razem nie próbuj tego wykorzystać i nie atakuj mnie — odparł i w tym samym czasie jego łuk powędrował na plecy, gdzie umieściła go jedna z dłoni elfa. To, co powiedział, nie było groźbą, a prośbą i dało się to rozpoznać po tonie głosu, którym to wypowiedział. Niedługo po tym, mieli już za sobą przedstawienie się, więc znali swoje imiona i nie byli już "nieznajomymi", przynajmniej tyle. Rzadko zdarzają się sytuacje, że ktoś zwraca się do niego imieniem i nazwiskiem, a Amrita właśnie to zrobiła i, szczerze mówiąc, miał nadzieję, że później będzie się do niego zwracać, po prostu, imieniem. Wyłącznie imieniem.
        - Nie jestem, a nawet jakbym był, to wątpię, żebym był łowcą smoków, za którego wzięłaś mnie w pierwszej chwili — odpowiedział na jej pytanie. Nie miał zamiaru pozwolić swoim mięśniom na to, żeby się rozluźniły, chciał, aby cały czas były gotowe do uniku, jak na razie.
        - A co ty tu robisz? - zapytał, chociaż domyślał się, jaką odpowiedź może usłyszeć, zwłaszcza po tym, że niemalże od razu wzięła go za kogoś, kto mógłby chcieć ją zabić.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Amrita »

        - Ależ ja nie przeceniam swoich możliwości – stwierdziła, unosząc głowę dumnie w górę. - Jedynie oceniam. Nie wiem, jak walczysz, ale wiem, że nie podejdę cię. - Ocena całej sytuacji nie zajęła jej wiele. Elf liczył sobie zapewne moment zaskoczenia, wnioskując po tym, że kopnął ją, aby oszołomić i potem zepchnąć. Tym samym jasno ukazał, że siła schodzi na drugi plan, wpierw jest spryt i zwinność. Amrita tutaj stawiała na swoje ciężkie, gadzie cielsko... Chociaż w ludzkiej formie musiała nieco ograniczyć, posłużyć się prędkością... Trudne życie smoka, a co! Najgorsze jest jednak to, że pradawna jest ciągle ścigana, tylko dlatego, że należy do przedstawicieli gadziej kasty. I gdzie tu sprawiedliwość, może nie pragnęła się kimś takim urodzić? Co ma niby na to poradzić?
No właśnie nic. I tutaj pętla się zaokrągla, to właśnie tu wszystko się kończy i zaczyna, na jednym podstawowym pytaniu: czemu nie urodziła się kimś innym, a czy wtedy byłoby jej łatwiej? I można tak cały czas brnąć dalej i wypowiadać się na ten temat, gdybać. A osoby, które potrafiły jak Amrita czytać rasy, z łatwością odgadywały, kim jest pradawna. Tutaj swój początek miały problemy. Wiele istot dużo by oddało za głowę, łuskę czy ząb smoka. Czyż nie? Ależ tak.
        - Nie wierzysz mi? - Uśmiechnęła się łagodnie na dowód swych słów. Tak, to było pytanie retoryczne. Oczywiście, że jej nie wierzy. Kto ufa obcym? Nikt. Amrita przekonała się o tym na własnej, jakże twardej skórze. Mimo wszystko zalała ją fala ulgi, kiedy mężczyzna odłożył broń. To już jakiś plus. Jakikolwiek znak, że nie musi się go obawiać. Chyba że gra na czas, aż dotrze tutaj kilku innych, uzbrojonych po zęby łowców...
        - Nie zaatakuję, o ile nie wykonasz żadnego gwałtownego ruchu – oznajmiła twardo, jasno stwierdzając, że oczekuje spokojnej konwersacji. A przynajmniej na razie. Jako towarzyska, miła i impulsywna smoczyca wcale nie stroniła się od ludzi, a wręcz przeciwnie. Brnęła do nich jak pies do mięsa. Zagadywała, aż chciało się jej wyciąć język, by przestała. Co ta wieczna wyprawa z nią zrobiła...
        - Łowca, łowca smoków, łowca nagród, łowca to łowca, jakkolwiek go jeszcze nazwiesz. Poluje – mówiła, powolnym krokiem (oczywiście z rękami na widoku, coby nie było, że szykuje kolejny atak) przechadzając się z boku na bok. Była spokojniejsza w ruchu. Ot, gestykulować także jej się często zdarzało, ale lepiej teraz tak nie robić. Zwłaszcza z nożem w dłoni. Co się stanie, jak przez przypadek wyślizgnie jej się z ręki? Ups. No właśnie.
        - Nie widzę między nimi szczególnej różnicy. Polują, zabijają, kąpią się pewnie jeszcze we krwi swoich ofiar, czy coś tam robią, byleby uczcić udane łowy – dodała z nadmiernie wyczuwalną w głosie pogardą i obrzydzeniem. Następne pytanie Calathala sprawiło, że Amrita stanęła wreszcie w miejscu, całkowicie osłupiała. Co tutaj robiła? Oczywiście uciekała. Przed wszystkim, co stanowiło dla niej zagrożenie. Miała początkowo udać się do... Jakiejś wioski? Wśród ludzi. Lepiej jest przecież ukryć się w tłumie niczego nieświadomych osób. Najciemniej pod latarnią, racja?
        - Co tu robię...? - wymamrotała, błądząc wzrokiem we wszystkie strony. - Przelaty... Byłam w pobliżu i postanowiłam odpocząć. - Momentalnie się poprawiła. Jakoś dziwnie było jawnie mówić o swoich cechach rasowych. - A ty?
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

Kiwnął tylko głową na słowa, które wypowiedziała pradawna, co miało oznaczać, że zgadza się z tym i od razu to potwierdza. Oczywiście, Calathal na pierwszym miejscu stawiał szybkość, zwinność i zręczność, a nie zwykłą siłę, w końcu nie miał aparycji wojownika, które mięśnie są większe od mózgu i który w walce opiera się wyłącznie na swojej sile, zadając przy tym proste ciosy, w których jedyne znaczenie ma ich siła i może celność. Osoba, która ceni sobie wyłącznie siłę, nie zaprząta sobie głowy skomplikowanymi figurami i unikami, fintami, półfintami, paradami i tak dalej, bo dla niego jedyne, co się liczy, to siła, którą zawiera w sobie cios i blokowanie ciosów przeciwnika w razie gdyby własny nie trafił w cel. Długouchy przez chwilę miał przed oczami obraz właśnie takiego starcia, w którym walczył on i jakiś najemnik, któremu nie spodobało się, że on i elf przebywają w tym samym lokalu. W dodatku to umięśniony mężczyzna zaproponował wyjście na zewnątrz i udowodnienie tego, kto jest lepszy i kto może w spokoju zająć swoje miejsce w budynku. Był wieczór, jednak Calathalowi to nie przeszkadzało, w końcu widział w ciemności. Jego przeciwnik był tego samego wzrostu co on, jednak miał o wiele większe mięśnie i od samego początku nie doceniał przeciwnika, którym był elf. Cal bez problemu unikał ciosów najemnika, a swoje wyprowadzał z łatwością i trafiał nimi bezbłędnie. Nie używali broni, jedynie pięści i nogi. Długouchy wygrał pojedynek z łatwością, a reszta kompani, do której należał mięśniak, nie ruszyła do boju, aby pomścić swojego kompana, co oznaczało wtedy, iż mieli szacunek do całej potyczki, a także do osoby, która wygrała.

Dobrze, że całe wspomnienie trwało tylko chwilę, chociaż gdyby przyjrzeć się oczom lodowego elfa w tym czasie, można by było stwierdzić, że są one lekko zamglone. Tak naprawdę głos smoczycy wyrwał go z tego stanu.
        - Nie ufam. Nie wierzyć komuś, a nie ufać komuś, to dwa różne pojęcia, chociaż mogą wydawać się podobne i, w pewnym sensie, łączą się ze sobą — odpowiedział. W końcu naprawdę rzadko zdarza się osoba, która od razu obdarza zaufaniem, chociażby odrobiną, on sam spotkał na swojej drodze trzy lub cztery takie osoby.
        - Jedyna różnica jest taka, że każdy z nich poluje na coś innego — odparł, wodząc wzrokiem za pradawną. Nie znał jej, nie mógł być pewien jej intencji, nie wiedział więc, kiedy zdecyduje się na jakiś ruch w jego stronę, który mógłby odebrać jako ewentualny atak na jego osobę. Z drugiej strony, wydawało mu się, że raczej go nie zaatakuje.
        - Przesada — odparł od niechcenia. Chociaż nie znał wszystkich łowców i nie wiedział, jakie mają rytuały, którymi mogą uczcić udane łowy. Natomiast wiedział, że istnieją naprawdę dziwne odchyły.
W końcu Amrita zatrzymała się, konkretniej sprawiło to pytanie, które zadał. Widział, jak wylądowała na polanie, jednak nie wydawało mu się, żeby przed kimś lub przed czymś uciekała, jednak łowcy smoków musieli jej poważnie zaszkodzić, skoro jest do nich wrogo nastawiona.
        - Odpoczywałem na gałęzi, którą nie tak dawno zniszczyłaś — odpowiedział po chwili.
        - I tak miałem niedługo ruszać na szlak, więc równie dobrze mogę zrobić to teraz — dodał. Nie kłamał, rzeczywiście miał zamiar niedługo wyruszyć na szlak, a Jezioro Cara było tylko tymczasowym miejscem, w którym zatrzymał się i urządził sobie niedługi odpoczynek, to, że siedział na gałęzi i w górze, a nie na dole, było związane z zupełnie innymi rzeczami.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Amrita »

        Smoczyca uniosła jeden kącik ust ku górze, ukazując swój kochany, krzywy uśmieszek, świadczący zawsze o jednym; nie myliła się. Od czasu spotkania z innymi smokami, które oczywiście od razu rozpoznawały jej przynależność do rasy, Amricie ciężej przychodziło zaufać swoim pobratymcom. Niespodziewane złączenie swojej ścieżki z elfem było miłą odmianą. Jednakże gdyby wcześniej jej nie rozpoznał jako smoka, mogłaby zagrać zagubioną podróżniczkę. Chociaż ciężko byłoby ukryć ogromną siłę Amrity... Wystarczał jeden uścisk dłoni i pozamiatane. Pradawnej nie schodził uśmiech z ust.
        - Wiem – odpowiedziała jasno, a sama zadziwiła siebie, kiedy z jej ust wydobył się stosunkowo delikatny ton. - Ale pytałam, czy mi wierzysz na słowo, że cię nie zaatakuję. O zaufanie nie proszę. - Jej uśmiech poszerzył się, z czego z jej twarzy ciężko było odczytać uczucia. Wyglądała jednocześnie, jakby miała nadzieję, że ktokolwiek jednak zaufa smoczycy, a jednocześnie tak, jakby w głowie układał się jej przebiegły plan. I oto dowód, by nigdy nie wierzyć emocjom, jakie ukazuje Amrita. Ona prędzej o wszystkim powie... A co tak naprawdę czuła? Istotną chęć odnalezienia schronienia. Miejsca, w którym nikt nie dowie się przez najbliższe lata, że jest smokiem. Gdzie nikt nie wykluczy jej. Gdzie będzie mogła uchodzić ponownie za pomocną, silną dziewczynę. I w jednym momencie napłynęła do niej fala wspomnień, jak to ludzie mylili ją z wampirem. „Ona się nie starzeje”, mówili. „Pewnie przez nią zginęło moje dziecko”, ktoś dodawał. Nikogo nie obchodziło to, że poruszała się w słońcu normalnie i że nie była blada. Wszystko, byleby znaleźć wytłumaczenie.
        - Ale polują. I to ich przeważnie łączy. - W kwestii łowców Amrita uchodzi za bardzo upartą, co nie tak trudno dostrzec. - Wiesz, ile teraz na czarnym rynku kosztują łuski? A im większe, tym lepsze. - Przy czym nie trzeba zgadywać, jaka rasa takowe posiada...
Smoczyca przystanęła, czując się obserwowana. Skupiła tym razem wzrok w jednym punkcie i uspokoiła. Ktoś, kto ją naprawdę zna, nie rozpoznałby jej w tym momencie. Swoją drogą, czy taki ktoś jeszcze żyje?
        - Nie wiem, co tam robią, by uczcić wygraną, ale na pewno nie jest to najmilsze, co chciałabym ujrzeć. - Aż wzdrygnęła się na samą myśl. Jeśli nie kąpią się we krwi swych ofiar, kto wie, jak inaczej świętują. Strach pomyśleć i wyobrażać sobie takie sytuacje, a Amrita zdecydowanie nie chciałaby być ich uczestnikiem. Smoczyca obejrzała się za siebie na drzewo, które nie tak dawno padło ofiarą jej małego pokazu magii.
        - Matka natura mi może wybaczy – prychnęła, machając na to ręką. Jej uwagę przykuło następne zdanie. - Szlak? Kierujesz się dokądś? Do jakiejś wioski, miasta? - zapytała. Jeżeli się uda, może pradawna zdobędzie przewodnika i nie będzie musiała podróżować na szybkiego w formie smoka. Tak jest łatwiej... rzucać się w oczy.
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

Zastanawiał się przez chwilę nad słowami wypowiedzianymi przez pradawną, naprawdę wyglądał, jakby poważnie rozważał to, co powiedziała.
        - Wcześniej złamałaś słowo, które mi dałaś, więc teraz trudniej było mi uwierzyć ci na słowo... jednak zrobiłem to — odparł. Momentem, w którym dał jej do zrozumienia, że tym razem także uwierzył w jej słowa, a przynajmniej tak to miało wyglądać, był moment, w którym czarna strzała powędrowała do kołczanu, w którym pozostanie przez jakiś czas, a łuk znalazł miejsce na plecach długouchego. Tak naprawdę Calathal cały czas miał się na baczności, bo zawsze mogło zdarzyć się coś, co sprawi, że smoczyca zaatakuje go raz jeszcze. Tym razem nie trafi, bo elf cały czas gotowy był do tego, aby przesunąć się w lewo lub w prawo, tym samym unikając jej ataku i prawdopodobnie zaskakując ją swoją szybkością, zarówno tą odpowiedzialną za reakcję, jak i tą, która przyczynia się do tego, że może poruszać się bardzo szybko. Jak na razie nie doszło do czegoś takiego, jednak Cal postanowił na razie być przygotowanym na to, że będzie musiał ponownie walczyć, możliwe, że nawet o swoje życie.

        - Trudno się nie zgodzić, jednak polują na coś innego i, co prawda, mogą wykorzystywać podobną broń, jednak strzały lub bełty mogą się różnić, na przykład wielkością i szerokością grotu — odpowiedział. On sam nie uważał się za łowcę, chociaż zdarzało mu się przyjąć zlecenia, którymi nie pogardziłby prawdziwy łowca. Poza tym była też kwestia jego ubioru podróżniczego, który, według Amrity, był dobry właśnie dla osoby, która zajmuje się polowaniem na zwierzęta albo inne stworzenia. Elf był podróżnikiem i poszukiwaczem przygód, czasami zdarzało mu się być kimś pokroju najemnika, jednak nie działo się to często.
        - Nie wiem, po ile stoją smocze łuski na czarnym rynku, bo zwyczajnie się tym nie interesuję. Nigdy nie miałem zamiaru polować na smoki, nie myślałem też o tym, żeby kupić łuski, więc nie próbowałem dowiedzieć się, ile kosztują — powiedział szczerze. Pancerz, który ma na sobie, uważał za bardzo dobry, więc nie potrzebował nowego. Zresztą, nie trzeba być odzianym w smocze łuski, żeby zapewnić swojemu ciału świetną ochronę przed obrażeniami, bo magią także można wzmocnić pancerz.
        - Nie chcę bronić łowców czy coś podobnego, jednak podejrzewam, że ci normalniejsi, którzy prawdopodobnie są większością, po prostu opijają alkoholem udane łowy — odezwał się po chwili. Trzeba by było mieć naprawdę nie po kolei w głowie, żeby udane łowy świętować kąpielą w krwi swoich ofiar.

Spojrzał na pradawną, gdy zapytała go o cel jego wędrówki.
        - Nie zmierzam w jakieś konkretne miejsce, po prostu idę przed siebie — odpowiedział po chwili. To, co powiedział, było prawdą, naprawdę nie szedł w stronę jakiegoś konkretnego miasta lub wioski. Nigdzie mu się nie spieszyło, bo nie szukał sobie zajęcia, więc aktualnie po prostu podróżował.
        - Dlaczego o to zapytałaś? — tym razem pytanie padło z jego ust.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Amrita »

        Uniosła brew ku górze, widząc, jak Calathal zastanawia się nad odpowiedzą. I gdy już miała coś powiedzieć, dodać od siebie jakiś komentarz do jego słów, elf schował broń tak, iż nie wydawał się teraz zagrożeniem. Przynajmniej nie teraz, kiedy Amrita zachowa odpowiednią odległość. Rozluźniła mięśnie, po czym sama schowała sztylet tam, gdzie jego miejsce. Następnie wysiliła się na jak najmilszy uśmiech, na jaki było ją w tej chwili stać. Z racji swego optymistycznego nastawienia (które jakoś ostatnio jej nie przychodziło...), powinna wręcz błyszczeć radością. Może jak sytuacja się uspokoi, wtedy powróci stara dobra Amri. A wszystko będzie dobrze, jeśli tylko smoczyca znajdzie miejsce, w którym zdoła się ukryć.
        - Nie było tak trudno, nie? - zapytała, krzywiąc swój uśmiech w dość złośliwym grymasie, który świadczył tylko o jednym; zero broni. Tylko tego od początku chciała. I teraz też. Amrita czuła się bezpiecznie tylko wtedy, gdy wiedziała, że bez przeszkód zdoła wycofać się w odpowiednim momencie. Wystarczy tylko szybko się przemienić i zniknąć w przestworzach. Proste, prawda? Jak dodać dwa do dwóch.
        - Broń to broń, rzecz jasna. A łowca pozostaje łowcą. - Uparta, racja? Jak cholera. - Niezależnie od rodzaju broni, czy sposobu polowania, czy też zwierzyny – dodała pradawna, unosząc nieco głowę. Wiedziała wystarczająco, żeby móc ocenić łowców na swój sposób. Po prostu polują. Inni tak, inni inaczej, ale nadal pozostają sobą, zawsze wierni swej profesji.
        - W porządku, rozumiem – odparła, zastanawiając się nad tym tłumaczeniem. - Ja też nie wiem... Ale drogo – dodała z nieco tępą miną, jaka zapewne rozbawiłaby niejednego człeka o kamiennej twarzy i charakterze. - Muszą być w końcu drogie, nie? Bo po co by mieli inaczej na smoki polować? Dla dumy? - Wywróciła oczami, wysnuwając swe teorie.
Amrita westchnęła, splotła dłonie przed sobą i ponownie zaczęła spokojnie błądzić po okolicy, choć szybko przestała. Chodzenie pomaga, przynajmniej jej.
        - Ci normalniejsi... Czyli spotykałam do tej pory samych wariatów – stwierdziła jasno. Cóż, wielu z nich śmiało się dość głośno za każdym razem, kiedy już wyszli z ukrycia, radując się, że znaleźli smoka. Oczywiście zawsze, ale to zawsze towarzyszy im jakiś mag, który bezbłędnie odczyta aurę. Albo sami się jej uczą, ot co. Lecz któremu się to chce, jak za udane łowy są pieniądze, jest i kogo zatrudnić do pomocy? Chyba że jest się samotnikiem... Jak kto woli.
Smoczyca westchnęła ciężko. Iść przed siebie, łatwo powiedzieć.
        - Szukam miasta... W formie człowieka jest ciężko, w formie smoka ciężej – oznajmiła, spuszczając wzrok. - Taki mój cel. - Gdyż według pradawnej każdy jakiś ma.
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

Prawdą było, że schował swoją broń, jednak zawsze umieszczał ją tak, że, w razie zagrożenia, łatwo jest ją wyciągnąć. Poza tym sztylet cały czas ukryty był pod materiałem jego płaszcza, więc pozostawał niewidoczny dla oczu pradawnej, co też można wykorzystać, o ile kobieta zdecyduje się na to, że zaatakuje go raz jeszcze. Ostatecznie, mógł użyć magii powietrza, aby odepchnąć ją od siebie.
        - To pytanie powinno paść z moich ust — odparł, a uśmiech przez chwilę błąkał się po jego ustach i w końcu znikł tak szybko, jak się pojawił. Elf nie miał zamiaru atakować smoczycy, a jego wcześniejsza reakcja wynikała tylko z tego, że ta na niego skoczyła i przystawiła sztylet do gardła. Swoją drogą, niewielka rana na jego szyi zdążyła się już zagoić i nie było po niej nawet najmniejszego śladu.
        - Każdy ma swoje zdanie na dany temat i opinie dwóch osób nie muszą się ze sobą pokrywać albo być takie same — powiedział i wzruszył lekko ramionami. Na pewno nie miał zamiaru kłócić się z nią o to, jacy są łowcy, bo najpewniej na podstawie doświadczeń życiowych ma ona całkiem inne zdanie na ten temat niż on, no, może w jakimś stopniu mogłyby się pokrywać, jednak, raczej, w niewielkim.

Ponownie uśmiechnął się, gdy smoczyca powiedziała, że ona też nie zna cen, które są oferowane za smocze łuski na czarnym rynku. Jedno uderzenie serca albo mrugnięcie wystarczyło, aby uśmiech znikł z twarzy Calathala.
        - Patrząc na ich... właściwości i na to, że trudno jest je zdobyć, na pewno są drogie — zgodził się z nią. W końcu smocze łuski słynęły z tego, że były niesamowicie odporne, więc, który wojownik nie chciałby mieć pancerza wykonanego właśnie z takiego materiału. Jednak była też druga strona medalu, bo przecież smok nie odda swoich łusek za darmo i bez walki.
        - Może łowcy smoków są inni niż ci, którzy polują na zwykłą, leśną zwierzynę... - odezwał się znowu. Wydawało mu się, że większość łowców smoków, a zwłaszcza tych, którzy już mają za sobą udane polowanie lub polowania na tych konkretnych przedstawicieli rasy pradawnych, uważają, że, jeśli udało im się pokonać smoka, to już nic ich nie zabije, a inne smoki im nie straszne i łatwiej przyjdzie im walka z nimi. Oczywiście, było to błędne myślenie, bo nigdy nie należy myśleć o tym, że jest się niepokonanym i tak uważać, bo może to łatwo doprowadzić do tego, że, po prostu, się zginie.

        - Zmierzasz do jakiegoś konkretnego miasta? Bo jeśli nie, najbliżej nas jest Demara, nie wiem, czy słyszałaś o tym mieście — powiedział po chwili. Ponownie jego twarz przybrała wyraz, po którym można było domyślić się, że elf zastanawia się nad czymś.
        - Co prawda, nie zamierzałem zahaczyć o to miasto, jednak mogę cię do niego zaprowadzić — zaproponował po chwili i spojrzał pytająco na smoczycę. Poznali się niedawno, więc ciekawiło go, czy zgodzi się na propozycję, praktycznie, nieznajomego i to w dodatku takiego, którego wzięła za łowcę.
Awatar użytkownika
Amrita
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Włóczęga , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Amrita »

        Amrita nie potrzebowała broni. Sama nią dla siebie była. Sztylety, które posiadała, stanowiły tylko i wyłącznie obronę, kiedy pradawna nie jest w stanie przemienić się w smoka. Przykładowo w pobliskich karczmach ciężko nagle stać się ogromnym gadem, który rozwala wszystko i nagle zwraca na siebie uwagę całego miasta... Taka sytuacja byłaby po prostu komiczna. Ale też smoczyca miałaby co opowiadać innym. Czy to dzieciom w bliższych wioskach, czy to poszukiwaczom przygód.
        - Mhm. - Uśmiechnęła się lekko. - Mam negatywne zdanie na temat łowców. Nie trzeba zgadywać chyba, dlaczego, nie? - Uniosła brew do góry i zaśmiała się. Jak widać, humorek jej przeszedł, mimo napiętych mięśni, gotowych w każdej chwili do obrony, starała się zachować swój jakże rażący optymizm. W końcu jakoś musiała, racja? Atmosfera dla niej robiła się przytłaczająca i jeśli by tak dalej pozostało, smoczyca w końcu spłoszyłaby się i uciekła.
        A ostatnim zdaniem na temat łowców tylko potwierdziła, że jej poglądy wyglądają inaczej niż elfa. Dla Amri wszyscy z tym zawodem to okrutni i bezlitośni mordercy, których obchodzi jedynie zawartość sakiewki pracodawcy. Zrobią wszystko dla pieniędzy. Co się stało z tym światem?
        - Są w cholerę twarde – stwierdziła jasno na temat łusek. Krótko i na temat, ot co. - I ładne. - Zacisnęła usta w wąską kreskę i uśmiechnęła się, okazując swoją niesamowitą skromność.
Kiwnęła głową, a jej mina momentalnie spoważniała, kiedy temat ponownie zszedł na łowców. Wyraz twarzy pradawnej mówił sam za siebie. Naprawdę ich nie toleruje.
        - Pewnie tak. Jedni polują na zwierzynę, aby mieć co jeść. Inni dla pieniędzy łapią stworzenia Alaranii. Zgaduję, że w tych czasach znajdą się i tacy, którzy nie pogardzą elfimi uszami – rzekła, spuszczając smutno wzrok. Pamiętała jeszcze, kiedy w wiosce dorastała beztrosko. Bez łowców. Bez niebezpieczeństwa. - Wybacz. Nie chcę straszyć, jak coś – dodała, unosząc ręce w poddańczym geście.

        - Demara? Byłam tam! - Aż cała rozradowana krzyknęła, a jej organizm ponownie dostał zastrzyku i ponownie wróciła optymistyczna Amrita. Cóż, długo jako ta oschła nie pociągnęła. - Kiedyś... - I nagle jej zapał padł. Bo kiedy to było? Trzysta lat temu? Prasmok jeden wie... - Proszę! A jak daleko to? - zapytała. Jednym i tym samym wyraziła zgodę na przewodnika.
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

To, że stojąca przed nim kobieta była smoczycą, nie sprawiało, że bał się jej. W ogóle nie obawiał się starcia z nią w ludzkiej formie, bo co z tego, że go powali i przygniecie, skoro i tak jej ciało ma słabe punkty umiejscowione w tym samym miejscu, co ciało człowieka lub elfa, więc wystarczy trafić w taki punkt, a jej ciało osłabnie na chwilę na tyle, że będzie można ją z siebie zrzucić i przejąć inicjatywę albo po prostu wstać i walczyć w taki sposób, a nie leżąc. O wiele więcej problemów byłoby z jej smoczą formą, bo ta była większa i bardziej niebezpieczna, bo w walce z nią można paść od jednego, dobrze wymierzonego ciosu. Poza tym, łuski pokrywające ciało smoka były bardzo wytrzymałe, dzięki temu zapewniając pradawnemu świetny pancerz, który wytrzyma praktycznie wszystko. Oczywiście, smoka da się dotkliwie zranić albo zabić, tylko trzeba wiedzieć jak, w końcu nie są to istoty nieśmiertelne.
        - Tego sam się domyśliłem — odparł, gdy pradawna powiedziała, że nie ma dobrego zdania na temat łowców i wyglądało na to, że odnosi się to do każdego łowcy, bez względu, czy jego terenem łowieckim są lasy, czy miejsca, w którym mogą ukrywać się smoki, bo dla niej wszyscy łowcy byli tacy sami.
        - Nie wiem, czy jest coś twardszego od smoczych łusek — powiedział po chwili. Było to prawdą, bo nie spotkał się z materiałem, który byłby bardziej wytrzymały niż łuski pokrywające ciało tych pradawnych stworzeń. Możliwe byłoby nawet to, że materiał taki po prostu nie istnieje, a patrząc na to, że zbroja ze smoczej łuski to marzenie każdego wojownika, stwierdzenie, że nie ma mocniejszego materiału, nie byłoby błędne.
        - W takim razie powinienem uważać na swoje uszy, nigdy nie wiadomo kiedy spotkam kogoś, kto będzie chciał mnie zabić i mi je uciąć — powiedział, dość poważnie w sumie, mimo że nigdy nie spotkał się z łowcą, który kolekcjonuje uszy elfów albo ogólnie różnych stworzeń.

        - Też tam kiedyś byłem — przyznał po chwili Calathal. Nie chciał mówić tego na głos, jednak wydawało mu się, że "kiedyś" wypowiedziane przez niego i to samo wypowiedziane przez smoczycę, to dwa inne okresy i jego "kiedyś" może trwać o wiele mniej niż to, o którym myślała Armita, gdy mówiła, że kiedyś była w Demarze.
        - Niedaleko... Wydaje mi się, że jeśli przejdziemy przez las, który mam za plecami i z niego wyjdziemy, powinniśmy od razu ujrzeć przed sobą mury tego miasta. Oczywiście nieco oddalone od linii drzew, jednak widoczne — odezwał się po niedługim czasie, który poświęcił na przypomnienie sobie mapy, a konkretniej fragmentu, na którym pokazany jest obszar, na którym się teraz znajduje.
        - Chcesz wyruszyć od razu? - zapytał. Siedział tu trochę czasu, zanim pradawna wylądowała na polanie, więc wydawało mu się, że jego organizm odpoczął.
Zablokowany

Wróć do „Jezioro Cara”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości