ArturonDwa oblicza obowiązku.

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
ODPOWIEDZ
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Z każdą chwilą sytuacja komplikowała się coraz bardziej. Arogancki i szyderczy ton głosu Gavina prowokował Cilię do przekraczania kolejnych granic. Bosman nie lubiła gdy ktoś rzucał jej prawdą w twarz, otwarcie wyrażając swoją krytykę. Aktualna przywódczyni na „Ponurym wdowcu” podeszła do medyka tak blisko iż niemal dotykała twarzy czarodzieja, racząc go swoim oddechem.
- Proszę, proszę, ktoś tu ma w sobie tyle ikry by stawiać się w sytuacji w której powinien być bierny jak branek. Może tak powinnam cię nazywać? Barankiem? Musisz wiedzieć że ja zawsze dostaję to co chcę. Bez względu na koszty. Przemów do mnie raz jeszcze w ten sposób, a ….
- Ziemia na horyzoncie! – Głos z bocianiego gniazda przerwał dyskusję, rozładowując napięcie na pokładzie. – Przed nami Arturon! Widzę też łódź kapitana!
La Tranchte dopiero teraz uświadomiła sobie że przecież nie zdążyli odpłynąć daleko od portu, a podróż powrotna nie mogła trwać długo. Wydarzenia na „Słonej Damie” potoczyły się błyskawicznie, co sprawiło że czasu na opracowanie jakiegoś planu również mieli niewiele. Zaskoczeniem dla Escrim był natomiast fakt iż okręt królewskiej floty podejmuje swojego kapitana nie w porcie, a gdzieś na otwartych wodach. Blunt oczekiwał na swoich podwładnych, dryfując w niewielkiej szalupie, tymczasem Cilia na wieści o pojawieniu się zwierzchnika, nie marnowała ani sekundy. Natychmiast skoczyła do swojej kajuty tylko po to by po chwili wyjść na pokład przebraną w elegancki strój marynarki Arturonu. Mundur dopięty na ostatni guzik, z szykiem i klasą, której nawet La Tranchte mogła jej pozazdrościć. Przemiana pani bosman z rozpustnicy w dostojnego żołnierza mogła dziwić tylko tych którzy słabo znali Cilię. Pogłoski o rozwiązłym życiu dziewczyny krążyły najprawdopodobniej po całym wybrzeżu, jednak przed samym Bluntem Cilia zdecydowana była odgrywać cnotkę.
- Baaa-czność! Kapitan na pokładzie! – padła komenda.
- Zabieraj tą śmierdzącą łapę! – Dało się słyszeć wrzaski dowódcy zanim jeszcze jego zarośnięta twarz ukazała się na pokładzie. - Jeszcze nie jestem tak niedołężny by nie móc samemu wdrapać się przez burtę. – Warknął Blunt wchodzący na swój okręt. - Co to za jebane zbiorowisko? Jeśli nie jesteście tu celem wzniecenia rebelii i obalenia mojej władzy, to przypominam że stary wilk morski nie wykitował. Ruszać swoje leniwe pizdy i brać się do pracy! Co to ma być? Zostawiłem was na jeden kurewski dzień, a wy już urządzacie sobie rzeź dla zabawy! Co to za krew?
- Kapitanie, przechwyciliśmy szpiegów od których udało nam się zdobyć informacje o miejscu cumowania piratów. – Z satysfakcją złożyła meldunek Cilia - Jesteśmy właśnie na ich tropie i …
- Torturami? – Splunął Blunt. – Opiłaś się słonej wody? Ile razy mam powtarzać że przez przemoc ci łajdacy gotowi są przyznać się do wszystkiego. Trzeba było spytać czy widział nagą królową tańczącą na falach? A niech nie porwą morskie odmęty! Kapitan Złoty Loczek! Czym sobie zasłużyłem na tak dostojną wizytę?
- Jestem tu w sprawie o której wspominała Cilia. - Grzecznie odpowiedziała Escrim, racząc Blunta skinieniem głowy.
- I dobrze trafiłaś, a teraz rusz swój chudy tyłek z mojego pokładu. Inaczej te przeklęte kanalie nigdy nie zaczną myśleć resztkami tego co zostało im pod czaszką Omówimy co trzeba w kapitańskiej kajucie. – Odpowiedział Blunt, a La Trachte gestem pokazała Gavinowi że powinien iść za nią.
- Co to do cholery za zapach?! Chędożyłaś się w moim gabinecie? – Oskarżycielsko wrzasnął Blunt na swoją córkę.
- Co, ja? Nigdy!- Broniła się Cilia. – Jestem teraz zbyt zajęta nauką. Studiuję podwójnie jako iż wciąż nie wiem czy ostatecznie wybiorę klasztor czy kurs kapitański.
- Chcesz mi wmówić ze to ona? Urwę jaja temu kogo z tobą przyłapię, a potem obu wyrzucę za rufę. A teraz wypad mi z oczu. To poufna rozmowa między kapitanami. – Zakomunikował dowódca. Obrażona Cilia opuściła pomieszczenie, natomiast barczysty kapitan postawił przed Escrim wielki kubek rumu. Przez chwilę wzrok Blunta spoczął niepewnie na sylwetce medyka, jakby zastanawiał się „co też ten tu jeszcze robi”.
- Gavin pomaga mi w tej sprawie. W randze porucznika. – Wyjaśniła Escrim. - Przydzielił go komandor.
Drugi kufel rumu wylądował przed czarodziejem. Napój którym Blunt częstował swoich gości spokojnie można było używać do czyszczenia miejskiej kanalizacji. La Tranchte trzymając kubek w obu dłoniach gorączkowo szukała okazji do pozbycia się jego zawartości, w taki sposób by nie urazić gospodarza.
- A teraz powiem wam co wiem, a wy potwierdzicie jak daleko mijam się z prawdą. - Zaproponował Blunt.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Wzrok Gavina był nieustępliwy. Być może zdawał sobie sprawę, że powinien ustąpić i pozwolić kobietom się pokłócić i Cilii przewodzić, jednak nie miał tak dużej cierpliwości, aby przyglądać się biernie marnowaniu czasu. Stał dość spokojnie, w ogóle nie przejmując się słowami rudowłosej. Kiedy wreszcie odsunęła się od niego, żeby polecieć do kajuty anim jej ojciec znajdzie się na pokładzie, czarodziej westchnął i wypuścić głośno powietrze przez nos. Widać było po wyrazie jego twarzy, że choć opanowany, w rzeczywistości był rozdrażniony. Miał nieco ściągnięte brwi i nie uśmiechał się, a źrenice błyskały mu niebezpiecznie. Omiótł tak spojrzeniem całą załogę, zatrzymując wzrok na Escrim. Jeszcze zanim pojawiła się Cilia, podszedł do niej i nachylił się nad jej uchem.
- Powinienem za niedługo sprawdzić twoje opatrunki. - położył jej dłoń na ramieniu i patrzył w jej oczy, a jego surowy wzrok kiedy na nią patrzył stawał się bardziej łagodny. - Jeśli się okaże, że krwawisz, zmienię ci szwy i zrobię wszystko, żebyś nosa z kajuty nie wystawiła - powiedział opiekuńczym głosem. Wpatrywał się jeszcze w jej oczy. Minę nadal miał poważną, choć widać było, że przestał się stresować niesłusznymi uwagami Cilii. Zacisnął szczęki. Wiedział, że czeka ich trudne zadanie, a rannej Escrim może stać się coś złego. Gładził kciukiem jej ramię.
Oderwał się od niej dopiero w chwili, w której na pokładzie znowu pojawiła się rudowłosa. Gavin musiał przyznać, że w tym wydaniu prezentuje się o wiele lepiej. Szkoda, że to tylko gra. Za niedługo znalazł się tu również kapitan Blut.
Zaśmiał się cicho, kiedy słuchał wymiany zdań między nim a Cilią. Jednak miał rację w stosunku do jednego... sir Harrold mógł przyznać się do win jedynie po to, żeby uniknąć tortur. Nie mogą być pewni, że piraci znajdują się w zatoce, którą wskazał.
Nic nie mówiąc, podążył za kapitan do kajuty. Kiwnął głową w stronę Blunta, kiedy przedstawiła go Escrim. Podany mu kufel rumu powąchał i zrezygnował z trunku.
- Mam nadzieję, kapitanie, że uda nam się uzyskać twoje wsparcie - powiedział czarodziej. - Jeśli będziemy mogli zaufać twojej załodze i polegać na was, jeśli będziemy pewni, że otrzymamy od was pomoc, wtedy będziemy gotowi powiedzieć tak dużo informacji, ile uznamy za konieczne dla sprawy.
Gavin nie chciał wspominać, że prawdziwa Łza znajduje się w ich posiadaniu, tak samo, jak replika, którą wykonał.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim siedziała wyprostowana, a jej myśli krążyły swobodnie gdzieś miedzy tym co starał się powiedzieć kapitan Blunt, a wizją Gavina zmieniającego jej opatrunki. Mimo powagi sytuacji La Tranchte nie potrafiła odmówić sobie fantazjowania na temat siebie roznegliżowanej w warsztacie medyka. Oczyma wyobraźni widziała czarodzieja w skupieniu zdejmującego jej bandaż. „Podoba ci się” – spytała w myślach, nie precyzując czy chodzi jej o gojącą się ranę czy o całą resztę.
- Pierdoleni piraci – ostry głos Blunta wyrwał gwardzistkę z rozmyślań – kiła, zaraza i wszelkie plugastwo. Powiem wam co myślę. To gnijące miasto wcześniej czy później i tak czeka zagłada, ale jeśli cokolwiek ma wykończyć nasze nędzne królestwo, to będzie musiało pofatygować się tu droga lądową. Póki stary Blunt trwa na posterunku, żadne morskie potwory nie położą swojej łapy na Arturonie. Nie mam pojęcia w jaki sposób ci śmierdziele dostali się do portu, ale to sprawa na później. Gdy tylko usłyszałem o trupich, pirackich ścierwach wokół starego młyna, od razy zrozumiałem że czas naprawić swój błąd. Nie mam mowy by Złoty Loczek odbierała nam naszą część zabawy.
Blunt na powrót wcisnął kufel piekielnego rumu w ręce Gavina. Wspólny toast był jego zdaniem niezbędnym elementem zawarcia porozumienia, a jakakolwiek odmowa nie wchodziła w grę.
- Od razu zszedłem na ten wasz zakurzony ląd by przeprowadzić śledztwo. Oczywiście twój gabinet był pierwszym miejscem w jakie skierowałem swoje kroki. Wyobraź sobie moje zaskoczenie gdy dowiedziałem się że moja ulubiona pani kapitan przepadła. Oczywiście nie zamierzałem się tym zniechęcać, a twoi ludzie okazali się być bardzo pomocni. Zwłaszcza ten poczciwina Dorland. Zresztą sami dobrze wiecie co ukradli, ale najprawdopodobniej żadne z was nie słyszało o tym iż ta pizda Sirack podjął się prowadzenia negocjacji. Z piratami! Szczur lądowy, dwulicowy, zakłamany gnojek który nigdy nie wszedł do wody dalej niż po kostki, teraz chce pertraktacji? Co więcej drań przekonał władcę by pozwolono mu zabrać na pokład okup, po to by pod przykrywką wymiany pochwycić złoczyńców! Co tu do licha się dzieje? Czy nadmiar miastowego kurzu nie pozwala ludziom myśleć? Przecież ten zdrajca prędzej zbrata się z korsarzami, wsiądzie na piracką łajbę i czmychnie wraz z okupem i Łzą! Ale na nasze szczęście drań nie wie z kim zaczął. Niech tylko odcumuje swoją nędzną krypę, a znajdzie się na moim rewirze. Powiem wam co zrobimy. Najpierw poślemy szumowinę na dno, niech gada z krabami, a potem sami zajmiemy się rzekomą wymianą.
- To bardzo wpływowy człowiek. Nie możesz ot tak rzucać mu gróźb. - Zauważyła Escrim.
- Wielkie rzeczy. Sirack nie jest jedynym posiadającym władze w mieście. Znam kilku równie potężnych czy mających odpowiednie konszachty. Jeden z takich zbudował ten okręt. Zresztą nie tylko szlachta potrafi trzymać takie tuzy w szachu. Co nie młody człowieku? – Z szelmowskim uśmiechem Blunt zwrócił się do Gavina.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin nie spodziewał się, jak bardzo Sirack maczał palce w tym całym spisku przeciw piratom. Syknął na myśl o tym, do czego tak naprawdę mogły być mu potrzebne owe trucizny, które dziś wieczór miał odebrać... Poczuł ulgę, kiedy uświadomił sobie, że te kilka dni temu, kiedy pojawił się w karczmie, opowiedział się po dobrej stronie. Nie miał zamiaru pomagać przy uprowadzeniu Dumy Arturonu. Konszachty z najwyższą władzą władzą nie były mu na rękę. Odrzucił jednak jakiekolwiek sentymenty, żeby ponownie skupić się na działaniu i obmyślaniu planu, jak mogliby pochwycić księżniczkę z powrotem.
Cieszył się, że to kapitan Blunt razem z nimi współpracuje. Ten człowiek, choć mało Gavinowi znany, zawsze wykazywał najwięcej rozsądku w "podejrzanych" sprawach i znał się lepiej niż czarodziej na tym, jak funkcjonuje półświatek w tym mieście. W końcu medyk nie przebywał w tym mieście tak długo, jak on. Kiedy zwrócił się do niego, czarodziej uniósł w dłoni kufel jak do toastu i wypił z niego mały łyk. Bardzo się starał, żeby nie krztusić się rumem. Udało mu się tę małą porcję przełknąć i szybko odezwał się do niego:
- Planuję wykurzyć Siracka z pokładu statku, który miał być "okupem". Jak już się jego pozbędziemy, schowamy się w kajutach tego okrętu i my dobijemy targu z piratami, po swojemu. Nie sądzisz, że to będzie najlepszy pomysł? A co do Siracka, mam dowody na jego szemrane interesy, i myślę, że kto inny mógłby wskoczyć na jego pozycję po śmierci. Dogadamy to później? - uśmiechnął się tajemniczo w jego stronę.
Podszedł do Escrim, kładąc jej rękę na ramieniu.
- Mamy trochę uszczuplony skład Gwardii Królewskiej, a co do moich łączników, nie bardzo udało mi się ustalić, ile tych piratów może tam być. Wszystko dlatego, że nikt nie jest pewny, czy zdecydowali się uderzyć ponownie i kupili więcej najemników, czy też pozostali w swoim zmniejszonym po bitwie w wiatraku składzie. Może ich być tam z tuzin, może być i dwa tuziny. Przede wszystkim jednak, kapitanie, wasza ulubiona Kapitan Loczek została ranna. Muszę jej zmienić opatrunki, jak tylko ustalimy, co najważniejsze.
Poczekał na odpowiedź Blunta. Głaskał ramię Escrim, niemalże bezwiednie. Bał się, że jej bladość może oznaczać utratę sporej ilości krwi - w końcu biegała po pokładzie, trzymała się wyprostowana, jak na godność La Tranchte przystało.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Plan Blunta doskonale uosabiał osobowość kapitana. Był prosty, z niewielkim elementem zaskoczenia, a nade wszystko prowadzący do bezpośredniego starcia i rzezi wielu niewinnych podwładnych. Najprawdopodobniej Sirack będzie czuł się bezpieczny, trwając w przekonaniu że koneksje na Dworze zapewnią mu nietykalność. Blunt przez wielu uważany był za szalonego, ale mało kto gotów był przypuszczać ze dowódca „Ponurego wdowca” gotów jest zaatakować inny okręt królewskiej floty. Dzięki temu Blunt będzie mógł spokojnie podpłynąć do statku Siracka i rozpocząć krwawy atak w który wepchnięci zostaną Gavin i pozostali.
Escrim zdawała sobie sprawę że nie jest w stanie wyperswadować kapitanowi tego pomysłu. Będzie dobrze jeśli w ogóle uda jej się przekonać dowódcę by oszczędził tych którzy dobrowolnie zdecydują się poddać przed walką. O ile planowano jakieś negocjację. Jednak najważniejszym problemem dla dziewczyny było by nie dopuścić Gavina do udziału w walce. Po pierwsze dlatego że to sprawy wojskowe, a po drugie, ona sama czuła by się skrępowana jeśli nieustannie miałaby się obawiać czy medykowi nic się nie stało. Oczywiście przekonanie czarodzieja do tego by zostawił walkę żołnierzom, mijało się z celem podobnie jak próba nakłonienia Blunta do zmiany planów.
La Trachte zdecydowała się użyć podstępu. Ostatecznie Gavin był medykiem, a medycy nie zaliczali się do tych idących na pierwsza linię frontu. Zwłaszcza jeśli mieli pacjenta którym powinni się zajmować. Escrim gotowa była sama wycofać się z walki jeśli tym samym nakłoni czarodzieja by ten został przy niej.
Gwardzistka podwinęła koszulę chcąc pokazać ich gospodarzowi że rzeczywiście jest ranna i potrzebuje pomocy. Ku ogromnemu zaskoczeniu dla Escrim bandaże którymi była przewiązana jej talia zabarwiły się krwawym odcieniem. Przez swoją nieostrożność la Tranchte musiała doprowadzić do otwarcia rany. Nigdy nie podejrzewała ze widok krwi wywoła u niej bladość na twarzy, jednak w tym momencie rzeczywiście poczuła się źle, wspierając się rozpaczliwie krawędzi stołu, by nie upaść.
- Ja… to nic takiego…. zaraz mi przejdzie – Powiedziała słabym głosem. – Tylko nie każcie mi teraz leżeć.
- Nic z tego. Zostajesz tutaj. – Zdecydował Blunt, po czym zwrócił się do Gavina – A ty rób co trzeba. Zostawiam ci do dyspozycji moją kajutę. Później będę cię potrzebował na pokładzie. Jak już przejmiemy łajbę Siracka, obejmiesz na niej dowodzenie w miejsce Złotego Loczka.
Kapitan opuścił kajutę wydając przy tym głośne rozkazy.
- Ruszać się bando śmierdzących szczurów! Przed nami bitwa!
Po chwili do środka weszli Peu z Arcanem.
- Przed nami płynie jakiś okręt. Wydaje się ze oni szykują się do niezłej jatki. – Wyjaśnił Landin - Nie bardzo wiemy co mamy robić. Na zgniłą flądrę to wygląda okropnie. Peu zorganizuj nam jakąś broń. Zostaniemy tu i zadbamy by w czasie zbliżającej się bitwy nikomu nie przyszło do głowy zajrzeć do środka. Jakieś specjalne życzenia?
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Cóż...
Peu i Arcan pewnie również zaniemówili, widząc jak półnaga La Tranchte leży na biurku kapitana, a nad nią stoi czarodziej. W ręce zwisał mu pokrwawiony bandaż, którego nie zdążył nawet zdjąć w całości. Popatrzył na ich zakłopotane twarze, a po chwili dodał:
- Co do specjalnych życzeń, chciałbym, żebyście pozwolili mi raczej na osobności opatrzyć panią kapitan. Co do reszty planu, chyba będziemy mogli zacząć dogadywać go później, bo wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli panna Escrim będzie przytomna na naradzie.
Jego głos był opanowany, spokojny - na tyle spokojny, że potrafił z łatwością ujarzmić najbardziej nerwową osobę. To było jego cechą wrodzoną. Zdawać by się mogło, że był urodzonym medykiem.
Kiedy obaj wyszli, kapitan miała okazję przekonać się o tym. Oprócz głosu i jego wzrok z pewnością był na tyle łagodny i czuły, że nawet gdyby odniosła poważniejsze rany, czułaby się bezpieczna przy nim. W dodatku czarodziej starał się, żeby zabieg był bezbolesny.
Na biurko kapitana ułożył marynarkę i koszulę gwardzisty, żeby móc w miarę wygodnym miejscu ułożyć La Tranchte. Wziął ją w ramiona, bardzo delikatnie położył na umoszczonym z materiałów miejscu na biurku, a zaraz obok niej w największym skupieniu wyjmował różne rzeczy z podręcznej torby. Zawartość jego apteczki była bardzo pokaźna, chociaż na pierwszy rzut oka nie było tego widać po pojemności torby. Jednak Gavin był mistrzem pakowania, zwłaszcza, jeśli chodziło o jego rzeczy.
- Nie musisz się krępować - powiedział miękkim głosem, patrząc jej się w oczy. - Jeśli będzie ci zimno, powiedz. Ważne, żebyś czuła się rozluźniona. Jak skoczy ci tętno, to szybciej ci będzie krew upływać.
Chwycił jej dłoń, układając dwa palce na przegubie chcąc zmierzyć jej tętno. Po chwili jednak znowu spojrzał jej głęboko w oczy, czując pod opuszkami palców, jak zaczyna się nieco denerwować:
- Możesz mi zaufać. To tylko zmiana opatrunku. Nic ci się nie stanie.
Po chwili wziął jej koszulę, zwinął ją i ułożył ją pod jej głowie. Odgarnął część jej loków z twarzy.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim wolała nie patrzeć na swoją ranę i zabiegi czynione przez Gavina. Jak większość żołnierzy, bała się igieł i jakichkolwiek operacji, starając się hardą miną zamaskować swoje przerażenie. Wśród gwardzistów panowało powiedzenie że prawdziwy żołnierz, gdy starci w boju ramię, prędzej ukryje przed światem swoją kończynę, niż pozwoli sobie ją przyszyć.
- Katrenna ma szczęście ze to ty się mną zajmujesz. Inaczej mogłabym się na nią rozgniewać. – Zażartowała la Tranchte. – Ale chyba za bardzo przykładasz się do swojej pracy. Przecież to nic takiego, a ja cały czas pilnuję by się oszczędzać. – Dodała z nadzieją w głosie. - Zresztą w dalszym ciągu mam zamiar to zrobić. Jak tylko skończysz ten opatrunek.
Gwardzistka pocieszała się faktem że przynajmniej dopięła swego w kwestii odciągnięcia Gavina od zbliżającej się walki. Chwilowo odciągnęła, jako że nie mogła mieć pewności czy jej wybawca nadto nie wczuje się w rolę. W jakiś tajemniczy, znany tylko sobie sposób, czarodziej potrafił zachować spokój pomimo tak nerwowej sytuacji. Escrim doskonale pamiętała siebie przed pierwszą potyczką. Jej ówczesnego zachowania z całą pewnością nie można było nazwać opanowaniem. Chodziła z kąta w kat, zadając mnóstwo idiotycznych pytań, a dłonie kapitan nie były w stanie utrzymać kufla piwa którym to z rozpaczy usiłowała się upić. Tymczasem medyk zachowywał się jakby czytał niezbyt ciekawa książkę.
Jego spokój mógł być jednak tylko pozorny, co z kolei oznaczało że Escrim powinna udzielić mu kilku rad.
- Obiecaj mi. Obiecaj że nie dasz się w to wciągnąć. Bluntowi, gdy poczuje zapach walki, zaczyna gotować się pod czupryną. Będzie chciał mieć cię przy sobie by zobaczyć z jakiej jesteś gliny. To jeden z tych strategów, co to pierwsi rzucają się na wroga, a całą resztę pozostawiają przypadkowi. – Wyjaśniła Escrim starając się unikać wzroku medyka. – Jeśli już musisz, to trzymaj się Peu. On ma naturalną łatwość zostawania bohaterem. W akademii uczyniliśmy go chorążym. Z mieczem i tak sobie nie radził, to na placu boju mógł przynajmniej nieść sztandar. Znaczy się w tej pokazowej bitwie w której kadeci prezentowali swoje umiejętności. Koń go poniósł, Peu pognał w bezsensownym kierunku, a cały oddział za nim, przyuczony aby zawsze ruszać za sztandarem. No i przypadkiem trafiliśmy na ukryte oddziały przeciwnika które chciały nas otoczyć.
Escrim starała się paplaniną ukryć własne zdenerwowanie. Tymczasem do kajuty wrócili Arcan i Frisson z stertą desek i materiałów na barykadę.
- Gruchacie jeszcze? Czy możemy już zacząć zmieniać to miejsce w fortecę? – Spytał Landin. – Zapowiadają się krótkie negocjacje i bolesne uświadamianie sobie kto ma za sobą prawo.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Dobrze, że będziesz się oszczędzać. Twoja rana jest paskudna... ale na szczęście szybko się goi. A co do ostrożności, tej nigdy za wiele, prawda? - dodał dobrotliwym głosem. Sprawnie zawinął bandaż wokół jej boku, zaczął go sznurować i delikatnie uciskać.
Kiedy zaczęła prosić go o obietnice, przerwał na chwilę robienie opatrunków i popatrzył na nią w skupieniu i... zdziwieniu. Nie spodziewał się, że usłyszy takie słowa z jej ust. Wydawało mu się cały czas, że w zasadzie jest jej obojętny. Nie był pewien, czemu Escrim nie chce, by stawił się podczas walki, przecież był ważnym i dość silnym pionkiem w grze. Czy nie znaczyło to, że dzięki jego udziałowi w bitwie, będą mieli większe prawdopodobieństwo odbicia księżniczki?
Patrzył jej w oczy, w których widać było oczekiwanie i prośbę. Chyba po raz pierwszy od kiedy się spotkali było po nim widać, że nie wie, co ma powiedzieć czy zrobić. Zaczęła mówić coś o Peu, coś niby o taktyce, o Bluncie, ale dla niego nadal kluczową kwestią była próba odciągnięcia go od walki...
- Dlaczego? - zapytał, delikatnie marszcząc brwi. - Przecież dzięki mnie...
Nie dokończył zdania, ani nie zdążył usłyszeć odpowiedzi kapitan. Kiedy Landin i Peu weszli do kajuty, szybko zabrał się za ostateczne zasznurowanie opatrunku i pomógł Escrim wstać. Bez słowa wziął też część z materiałów od Arcana i Frissona.
- Gdzie planujecie zrobić barykady? Chyba nie w tym pomieszczeniu? Nie znam się na walce, ale wydaje mi się, że to strata materiałów. Najlepiej będzie zabarykadować dolne pokłady i część burty statku.
Mimo iż nie był wojownikiem, na jego klatce piersiowej i ramionach były wyraźnie zarysowane mięśnie, dobrze widoczne, skoro wcześniej już zdjął koszulę.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim usiadła na stole, starannie poprawiając swoją koszulę. Pomimo zakrwawionego bandaża, ubranie gwardzistki zdołało pozostać nieskazitelnie czyste. Doprowadzając swój wygląd do porządku, la Tranchte dyskretnie przesuwała się jak najbliżej medyka. Była zdeterminowana zrobić znacznie więcej by tylko zatrzymać Gavina przy sobie i nie dopuścić do jego udziału w bitwie. Dla uciszenia własnego sumienia, Escrim tłumaczyła swoje zachowanie koniecznością dbania o bezpieczeństwa cywili. Zwłaszcza tego jednego cywila. Niestety misterny plan kapitan, popsuli jej podkomendni, pojawiający się w kajucie z fatalnym wyczuciem czasu. W pierwszym odruchu gwardzistka miała ochotę zapomnieć o obietnicy unikania nadmiernego wysiłku i wyrzucić ich obu za burtę. Zamiast tego z zdziwieniem spojrzała na graty przyniesione przez Peu i Arcana, uświadamiając sobie że wcześniej nie miała pojęcia o tym iż ta dwójka tu była i cokolwiek planowała.
- Niepotrzebnie się trudzicie. – Odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. – Nie będziemy się tu barykadować. Zamiast dźwigać tą stertę śmieci lepiej poszukajcie jakieś broni. Czegoś co nadawałoby się do szermierki lepiej niż nabijane gwoździami deski. Blunt by nam tego nie darował. W sytuacjach takich jak nasza, panuje zasada „wszystkie ręce na pokład”. Poza tym jeśli mam powstrzymać go przed rzezią, to na pewno nie zrobię tego zamknięta tutaj. – La Tranchte starała się zarazić pozostałych dobrym humorem, po to by pokrzepić przyjaciół przed walką. – Mam tylko nadzieję że mój urok osobisty wywrze na naszym dowódcy odpowiedni wpływ. – Dodała dwuznacznie.
Escrim miała nadzieję że Peu i Arcan rzeczywiście pójdą szukać broni, przynajmniej na chwilę zostawiając ją sama z Gavinem. Zamiast tego do środka weszła Cilia.
- Tu jesteście serca moje złote. Skończcie z tym pogruchiwaniem i jazda na górę. Kapitan was potrzebuje. Mamy poważny problem. – Oznajmiła.
- Przegrywamy? – Przeraził się Peu.
- Znacznie gorzej. Oni poddali się bez walki.
- Sirack nie chciał walczyć? – Zdziwiła się la Tranchte.
- Ta stara pierdoła pewnie siedzi gdzieś w kącie, robi pod siebie i wpatruje się w dno wiadra. Cymbał nakazał uwięzić dowódcę okrętu za to że statek za bardzo buja się na falach. Tak to jest gdy szczur lądowy myśli że może wyruszyć w morską podróż. – Wyjaśniła Cilia. - Wszyscy wspólnicy Siracka są chorzy, a bezradna załoga poddała się i prosi o medyka. Znaczy się o ciebie kochaneczku. – Bosman wskazała na Gavina. – Blunt zabronił wchodzić na ten statek, dopóki nie potwierdzisz nam skarbie że nie panuje na nim żadna epidemia. Inna niż morska choroba.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Mam przyjść tam i zbadać piratów? Poważnie?
Gavin zaśmiał się pod nosem, chociaż na twarzy również można było odczytać zrozumienie.
- Zanim w ogóle pójdę do Blunta, jeszcze kilka informacji do was. - Opanował się, wstając i zwracając się do Escrim, Peu i Arcana.
- Mi to brzmi jak pułapka. Wydaje mi się, że Sirack sądzi, że uda mu się coś ugrać, skoro wcześniej łączyły nas pomniejsze układy. Ale możecie na mnie polegać, jestem po waszej stronie.
- Peu - odciągnął Frissona na stronę - nie pozwól, żeby kapitan la Tranchte cokolwiek się stało. Ma świeżo założony opatrunek, jeśli pójdą jej szwy, może się stać coś złego. Wda się zakażenie, albo krwotok... Po prostu nie dopuść do tego, by była w ogniu walki.
Położył mu na ramieniu rękę i spojrzał na niego poważnym wzrokiem. Kiedy kiwnął głową, zwrócił się do Escrim.
- Po prostu... - chwilkę patrzył na nią, szukając słów - uważaj na siebie, dobrze? Chciałbym móc cię zobaczyć jeszcze... po tym wszystkim...
Początkowo również położył jej jedynie rękę na ramieniu, jednak po chwili przytulił ją, nieznacznie pogłaskał ją po czubku głowy.
- No noo, kochasie, pora już iść, bo pójdziemy na dno! - krzyknęła Cilia. - Pułapka czy nie, przystojniaczku, pójdziesz ze mną!
Kiedy Gavin poszedł w jej kierunku, córka Blunta chwyciła go za ramię i obrzuciła Escrim triumfalnym uśmieszkiem. Pomachała jej ręką.
Na pokładzie pogoda uległa zmianie - czarodziejowi wydawało się, że zachmurzenie będzie oznaczało deszcz. To nie wróży dobrze. Tajną bronią Gavina była odporność na temperaturę i dobrze wyszkolona moc żywiołów.
Wszyscy więc skierowali się do kajuty kapitana. Oblicze rudowłosej momentalnie się zmieniło - wyprostowała się, a na jej twarzy wymalowana była powaga. Otworzyła drzwi i z godnością wpuściła wszystkich.
- Na rozkaz, kapitanie - mruknął ironicznie Gavin, patrząc z podejrzliwie przymrużonymi oczami na Blunta.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim była gotowa natychmiast ruszyć za Gavinem. Nie mogła znieść widoku Cilii nachalnie wciskającej się pod ramię medyka, z dłonią ułożoną na jego pośladku i ustami niemal ocierającymi się o policzek czarodzieja. La Tranchte była wściekła, a jednocześnie podziwiała swobodę bosman. Co z tego że tamta była nachalna. Właśnie takie osoby najszybciej zdobywają to co chcą, gdy tymczasem sama Escrim marnowała koleją szansę, spierając się z własnymi myślami. Gwardzistka była zdecydowana wepchnąć się miedzy ta dwójkę i udowodnić CIlii kto tu jest lepszą prowokatorką, lecz zamiast tego wpadła na Peu usiłującego zatrzymać ja w kajucie.
Gniewne spojrzenie pani kapitan, uświadomiło młodemu Frissonowi czyich rozkazów zobowiązany był słuchać. Tajemniczym zbiegiem okoliczności podwładni la Tranchte bardzo szybko zaczęli traktować Gavina jako swojego przywódcę. Niestety ta chwila zwłoki sprawiła ze Escrim dogoniła swoich towarzyszy dopiero na pokładzie.
Rozglądając się wokół siebie, gwardzistka z zdziwieniem uświadomiła sobie jak wiele wydarzyło się w czasie gdy była opatrywana przez czarodzieja. „Ponuru wdowiec” podpłynął do okrętu dowodzonego przez Siracka, cumując przy nim niemal burta w burtę. Escrim nie była w stanie dojrzeć nazwy drugiego z statków.
Zauważyła za to ze stwierdzenie Cilii mówiące o tym iż przeciwnik poddał się bez walki, nie było do końca prawdziwe. Być może większość załogi się poddała ale tych kilku najbardziej zagorzałych zwolenników Siracka nie zamierzało rezygnować z planów dowódcy. Ciała poległych awanturników wyrzucano właśnie do wody. Pozostała część marynarzy została zapędzona na rufę, gdzie wyraźnie zdezorientowani usiłowali podjąć jakąkolwiek decyzję. Jednak pozbawieni dowódcy nie byli w stanie przystąpić do działania, co Blunt skwapliwie wykorzystywał. Zwłaszcza że dysponował obecnie cudzym złotem, którym mógł przekupić niezdecydowanych.
- Każdy kto zechce się do nas przyłączyć i walczyć za słuszną sprawę, otrzyma od ręki równowartość rocznej pensji – instruował marynarzy drugi oficer Blunta – będziemy was potrzebować do wielkich czynów, tak więc i zapłata winna być odpowiednio sowita. Pozostali mogą się stąd wynosić. Droga wolna.
- Mielibyśmy wracać do portu w szalupach? Przecież to szaleństwo. – Protestował jeden z członków załogi.
- Nikt nie mówił o szalupach. – Wyjaśnił oficer, a jego argumentacja oraz widmo pokonania kilku mil wpław, ostatecznie przekonało niezdecydowanych. – Będzie nam potrzebna każda deska należąca do tego okrętu.
- A co z naszym kapitanem i hrabią Sirackiem?
- Wasz dowódca otrzyma dokładnie taką samą propozycję jak każdy z was, a ta stara pizda której się wydawało że jest wilkiem morskim, zostanie potraktowana z należnymi jej honorami.
Blun z uwagą wsłuchiwał się w dyspozycję wydawane przez swojego oficera, obserwując przy tym reakcję marynarzy. Był znawcą ludzkich charakterów. Dzięki temu potrafił ocenić komu można zaufać i powierzyć stosowne obowiązki. Escrim zastanawiała się czy właśnie dlatego zaufał Gavinowi. Podchodząc do kapitana, gwardzistka zdołała posłyszeć ostatnie zdanie jakim dowódca zwróci się do medyka.
- Dlatego właśnie pójdziesz tam i upewnisz się co to za choroba na którą cierpi nasz arystokrata. Poza tym, bez obaw, jeśli coś ci się stanie, osobiście zadbam by z tej łajby nie pozostało nic poza kupą popiołu.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin stał tuż przy rufie statku, razem z kapitanem Bluntem. Wysłuchał wszystkich instrukcji co do rzeczy, jakie ma za zadanie wykonać na statku Siracka. Nie brzmiało to zbyt prosto. Zwłaszcza to, ile rzeczy muszą zachować w tajemnicy. Oficjalna część planu brzmiała, aby czarodziej zbadał ludzi na pokładzie hrabiego. Jednak w rzeczywistości po raz kolejny zostaje podwójnym agentem.
Cóż, to było dość oczywiste, że nie można wszystkiego rozwiązać przemocą, skoro w grę wchodziło życie księżniczki. Kolejny podstęp i działanie z zaskoczenia gwarantują, że nikomu z rodziny królewskiej nie stanie się krzywda.
Słone powietrze od strony morza nieco szczypało w oczy Gavinowi, kiedy surowym wzrokiem wpatrywał się w burtę statku Siracka zbliżającą się do pokładu Blunta. Za niedługo rozpocznie ryzykowny plan.
- Ktoś się zbliża.
- ...dlatego właśnie pójdziesz tam i upewnisz się co to za choroba na którą cierpi nasz arystokrata. Poza tym, bez obaw, jeśli coś ci się stanie, osobiście zadbam by z tej łajby nie pozostało nic poza kupą popiołu. - szybko dokończył kapitan, głośniejszym niż uprzednio głosem. Następnie spojrzał na Escrim i na medyka.
- Rozłączymy się teraz, pani kapitan - zwrócił się do La Tranchte patrząc na nią beznamiętnie. - Obyśmy się jeszcze spotkali.
Uśmiechnął się blado, kładąc jej rękę na ramieniu. Następnie podszedł do burty statku, w której stała już kładka łącząca pokłady obu okrętów. Przeszedł po niej powoli, godnie, nie oglądając się za siebie.

- Proszę, obiecałeś trzydzieści trzy rueny, więc czekam na jak najszybszą wypłatę. Coś mi się zdaje, że się wzbogacicie, więc jakbyś odpalił jakiś napiwek, to nie odmówiłbym - powiedział medyk, rzucając na biuro Siracka torbę pełną zamówionych przez niego trucizn.
Siedział w swojej kajucie, w zaciemnionym miejscu i spoglądał spod kapelusza na czarodzieja. Zaśmiał się cicho, gardłowo, z satysfakcją.
- Czyżby mi się wydawało, że przychodzisz tu i zwodzisz mnie, ponieważ chcesz się dowiedzieć, gdzie znajduje się Łza lub księżniczka? Bądź pewien, że nie pomogę ci w działaniach dla tej zubożałej, zidiociałej bandy królewskich pomiotów. Spróbuj porozmawiać z tą ich Katrenną, nie umie nic, zachowuje się jak bachor i jest pustą lalą. Wydaje jej się, że ten pirat ją kocha. Ciekaw jestem, jak zareaguje, kiedy wreszcie się dowie, że ją wydyma. Ha ha ha ha...
Zakrztusił się od śmiechu. Później z zaciekawieniem popatrzył na Gavina, czekając na jego reakcję. Wydawał się w ogóle nie speszony tym, co powiedział Sirack. A nawet uśmiechał się tak, bezczelnie, jakby trzymał asa w rękawie.
- Ja wiem, że nie powiesz mi, gdzie znajduje się Łza. Bo ona jest tu - rzucił mu na stół Dumę Arturonu.
Hrabia zerwał się, chwycił kryształ i spojrzał na niego w świetle dziennym. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Oglądał ją dokładnie, stukał, a następnie zaczął się znowu śmiać. Spojrzał na medyka z błyskiem w źrenicach.
- Wiedziałem, że w końcu staniesz po właściwej stronie, przyjacielu. Witaj na pokładzie.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Zgromadzeni na mostku „Ponurego wdowca” w napięciu wpatrywali się w drzwi w których zniknął Gavin. Przedłużająca się nieobecność medyka rodziła całą serię domysłów, obaw i szemranych teorii na temat tego jak mogło potoczyć się jego spotkanie z Sirackiem.
- Może rzeczywiście ta stara pierdoła jest chory, a nasz zielarz bada sytuację? – Podsunął Peu.
- Ja tam myślę że się dogadali i teraz kochaneczek knuje jak tu nas zdradzić. – Wtrąciła Cilia.
- Raczej znalazł się w niebezpieczeństwie. – Wyraziła swoje obawy Escrim - Potrzebuje naszej pomocy, w czasie gdy my zamiast się ruszyć, gapimy się głupio na te przeklęte drzwi.
- Albo prowadzi własne gierki o których żaden z nas nie ma pojęcia. – Zastanawiał się Arcan.
Jedynie Blunt nie wyrażał głośno swojej opinii. Dowódca marszczył czoło z miną jakby za chwilę miał eksplodować z gniewu. Zdecydowanie nie lubił sytuacji gdy tracił kontrolę nad wydarzeniami. Liczył na porządną bitwę i utarcie nosa staremu arystokracie, a tymczasem sprawy komplikowały się coraz bardziej. Nikt z obecnych nie miał pojęcia co powinni uczynić, a to do Blunta należało podjęcie ostatecznej decyzji.
- Czas minął. Koniec tych gierek. – Zdecydował kapitan. – Nie będziemy dłużej czekać. Oddajcie im broń i każcie przyprowadzić tu ta gnidę Siracka. Nie obchodzi mnie w jakim jest stanie. Zobaczymy ile warte są te obietnice współpracy.
Podwładni Blunta przystąpili do wykonania rozkazu. La Tranchte w milczeniu przyglądała się jak namawiają marynarzy z załogi Siracka do buntu przeciwko swojemu lordowi. Sama nie popierała tej decyzji, jednak w ostateczności uznała ją za najlepszą jeśli chodzi o udzielenie pomocy Gavinowi. Była przekonana że medyk nie jest tam bezpieczny, a im szybciej przerwą jego misję tym lepiej.
Nagle na pokładzie dał się słyszeć okrzyk z bocianiego gniazda który zmienił wszystko. „Statek na horyzoncie. Niebieskie barwy Arturonu z białą różą Siracka!”. Widok sprzymierzonego okrętu całkowicie zmienił nastawienie marynarzy którzy wcześniej chcieli się poddać. Poddani SIracka chwycili za broń i z okrzykiem bojowym natarli na załogę „Ponurego wdowca”.
- To pułapka! Wszawe mendy od początku grali na zwłokę! – Krzyczał Blunt. – Chcą nas zaatakować z dwóch stron! Na nich kamraci! Bez litości! Cilia! Manewr osłaniający! – Dowódca wydając rozkazy i klnąc na wszystkie świętości rzucił się do ataku. Załoga Blunta natarła z impetem, wdzierając się na pokład okrętu Siracka.
Tymczasem Cilia pociągnęła za sobą Escrim, Peu i jeszcze dwóch marynarzy i odcumowując stojące przy sobie okręty, skierowała własny statek naprzeciwko trzeciej jednostki, płynącej pod banderą Siracka.
- Co ty wyprawiasz? Musimy pomóc Gavinowi! – Protestowała Escrim, poprawiając po chwili swoją prośbę – Musimy pomóc Bluntowi i jego załodze! Nie możesz tak po prostu uciec.
- Spokojnie Buziaczku. W walce jeden na jednego nasi dadzą sobie radę. – Wyjaśniła Cilia. – Jeśli natomiast tamci wlezą im na plecy, to będzie pozamiatane.
- I niby jak chcesz ich powstrzymać? W piątkę?
- Staranujemy tą łajbę!
- Ale…. Ale co z nami. – La Tranchte nie mogła uwierzyć w ten szalony plan.
- Cóż, raczej nie wezmą nas do niewoli. – Spokojnie odpowiedziała Cilia. – Przypuszczam że będą dość zajęci.
Bosman „ponurego wdowca” stała za kołem sterowym, kierując swój okręt prosto na kurs kolizyjny z statkiem idącym na odsiecz Sirackowi. Ecrim obejrzała się za siebie, na bitwę rozgrywającą się na pokładzie pod którym uwięziony był Gavin. Nie miała pojęcia czy bardziej powinna martwić się teraz o siebie czy o medyka. Położenie ich obu wydawało się beznadziejne.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Oni już tu idą...
- Nas już tu nie będzie - szeptali między sobą. - Po prostu powiedz mi dokładnie, jak się nazywa to miejsce. Przeniosę nas tam.
- Już powtarzałem, psia mać, czego ty jeszcze chcesz, zaraz się tu wedrą!...
- To bardzo ważne, wiesz, że inaczej teleportacja nie zadziała.
Gavin tak naprawdę grał na zwłokę. Miał nadzieję, że za niedługo w drzwiach pojawi się Escrim, Peu, albo ktokolwiek z floty królewskiej załogi. Chciał, by ci słyszeli, gdzie znajduje się księżniczka. Przekażą to później kapitanowi Bluntowi, a na miejscu za kilka godzin pojawią się już gwardziści. Walka rozgorzeje, kiedy księżniczka będzie już bezpieczna. Taki był zarys jego planu...
- Szybko, Gavnie! Twórz portal! - Krzyknął Sirack, widząc, jak do kajuty zaczynają wdzierać się ludzie Blunta. Walili w drzwi, które powoli przestawały stawiać im opór.
Przed nimi rosła dziwna, mętna chmura pyłu, który migotał i zaginał przestrzeń wokół...
- Zatoka Gnijącego Śledzia, jedna z jaskiń przy lądzie, druga od dołu z lewej strony! Tam, gdzie znajduje się królewna Katrenna, piraci i inni spiskowcy! - wrzasnął czarodziej, patrząc na ludzi, którym udało się wedrzeć do kajuty. Spojrzał na nich, próbując dać im do zrozumienia, jak ważne są jego słowa.
Chwycił Siracka za dłoń i wciągnął go za sobą w portal.


Udało im się wylądować bezpiecznie, całe szczęście.
- Eeech, Gavinie, wiesz, jak bardzo nie lubię takich transportów... - zdrajca złapał się za głowę. Zaczął się śmiać chrypiąc, gardłowo. - Ale za to.. witaj na naszym pokładzie. - Powiedział, ukazując mu ręką siedzibę piratów.


Gavin uśmiechał się pod nosem widząc, jak piraci dowiedziawszy się o tym, że mają "Łzę", zaczęli pić. Im bardziej będą upici, kiedy zjawi się tu Gwardia Królewska, tym łatwiej będzie zaprowadzić tu porządek. Zastanawiał się też, jak bardzo wściekła musi być na niego Escrim, która pewnie dowiedziała się już o tym, że Gavin "spiskuje" z Sirackiem. Przede wszystkim jednak widząc księżniczkę całą, która co chwila mizdrzyła się ze swoim ukochanym, w jednej z pieczar w jaskini, czuł się spokojny.
Na szczęście piraci byli hałaśliwi, dzięki czemu będzie łatwo Buntowi znaleźć ich kryjówkę. Sam jednak pomysł ukrycia się w tej zatoce jest bardzo dobrym pomysłem. Otoczony jest on mgłą, otaczają go fiordy kryjące jaskinię, więc trudno wpłynąć tu okrętem nie mając dobrej mapy tego miejsca. Jest bardzo duże ryzyko uderzenia o kamienie. W dodatku delty tu są rozległe i kręte, więc z morza nie widać, czy w zatoce znajduje się okręt.
Jedynym, czego Gavin nie był pewien, było to, że Sirack mimo wszystko przygotowywał się do walki z załogą Blunta. Uwierzył czarodziejowi, że koniecznym było wypowiedzenie miejsca, do którego ma ich zabrać portal. Jednak miał wrażenie, że z jakiegoś powodu mu nie wierzy całkowicie. Albo zdawało mu się... w każdym razie dzięki temu alchemik w rozmowie z nim mógł uznać, że rzeczywiście bezpieczniej jest nie pić jeśli znajdą się tu ludzie króla. Hrabia jednak nie dopuścił go do tej części jaskini, w której obradowali przywódcy, planujący ewentualną obronę.
- Wiem, jaka męcząca i ciężka jest teleportacja, a my potrzebujemy twojej mocy podczas ataku - wychrypiał Sirack. - Dlatego musisz się zregenerować, uspokoić, a nie denerwować wśród tych bezmyślnych wilków morskich - usprawiedliwiał swoją decyzję.
Siedział więc, popijając eliksir, który powoli regenerował jego zmęczone ciało. Po raz pierwszy od dawna miał też czas na drzemkę. Czekał na Escrim.
Ostatnio edytowane przez Gavin 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim z przerażeniem obserwowała jak dwa okręty zbliżają się do siebie. Załoga statku należącego do Siracka starała się wykonywać przeróżne manewry mające na celu uniknięcie kolizji, jednak każda taka próba sprawiała że Cilia korygowała kurs, na powrót dążąc do zderzenia. Bosman „Ponurego wdowca” zachowywała się nadzwyczaj spokojnie, czego nie można było powiedzieć o dowódcy drugiej jednostki. Widząc determinację Cilii, jej przeciwnicy zdecydowali się przystąpić do ataku, zasypując gradem strzał pokład, na którym stała, la Tranche.
Z odległości dzielącej przeciwne strony, gwardzistka była w stanie dostrzec marynarzy wrogiego statku, wnoszących na pokład misy na których rozpalono ogniska, mające służyć do odpalania strzał. Widok lecących pochodni ani na trochę nie wzruszył Cilii. Bosman wydała krótki rozkaz aby Escrim , Peu i pozostali byli gotowi do ugaszenia ewentualnego pożaru. Cilia przewidywała dokładnie takie zachowanie swoich przeciwników. Chcąc zrobić więcej miejsca dla łuczników, ludzie Siracka ustawili swój okręt burtą do „Ponurego wdowca” w skutek czego zderzenie statków przypominało kontakt tarana z zamkniętą bramą. Poza tym ustawione prowizorycznie ogniska, przewracając się, wywołały pożar na pokładzie strzelców, dając efekt dokładnie przeciwny od zamierzonego.
Niestety pewność siebie jaką emanowała Cilia wcale nie udzieliła się jej załodze, ani tym bardziej nie pozwolił przygotować się na sam moment zderzenia. Ecrim miotła się bezradnie, starając się uniknąć śmiercionośnych strzał, gdy nagle usłyszała huk, a po chwili siła uderzenia rzuciła ją niemal przez całą długość okrętu. Gwardzistka poczuła że uderza plecami w jakąś twardą konstrukcję. Potworny ból niemal pozbawił ją przytomności. Pozostawało mieć nadzieję ze Gavin dobrze wykonał swoją pracę, a założone przez medyka szwy i opatrunek, wytrzymają całą serie ciosów i stłuczeń.
La Tranchte czuła ze statek się przechyla, płynąc pod dziwnym kątem, jednak nie była w stanie unieść głowy aby rozejrzeć się dokładnie w sytuacji. Była przekonana iż lada chwila wpadnie do wody, przygnieciona konstrukcją okrętu. Słyszała krzyki Cilii jednak nie była w stanie zrozumieć ani słowa.
A potem wszystko przed nią rozpłynęło się niczym w mgle…
Gdy się ocknęła czuła jak bosman ciągnie ją po plaży. Cilia wyglądała okropnie. Cała ociekająca wodą, brudna, zakrwawiona, z poszarpanym ubraniem i paskudną rana z której sterczał grot i cześć promienia wchodząca w skład strzały. Escrim podejrzewała ze ona sama może prezentować się obecnie dużo gorzej niż jej towarzyszka.
- Teraz to jesteś mi winna rundkę z twoim przystojnym medykiem. – Uśmiechnęła się Cilia.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Z przyjemnością więc stwierdzam, że rundka z przystojnym medykiem czeka cię szybciej, niż podejrzewasz.
Ohydna, pociągła twarz Siracka, na której malował się obrzydliwy triumfalny uśmieszek razem z resztą jego ciała wyłoniła się z mgły, jakieś kilkadziesiąt metrów dalej od brzegu na którym znajdowały się Cilia i Escrim. Zaraz za nim był Gavin.
- Och, nawet nie silcie się na upór, to bezcelowe - powiedział jak do krnąbrnego dziecka hrabia. W tym czasie z mgły wyszli uzbrojeni piraci, otaczając je. Było ich oczywiście zbyt dużo, żeby mogły stawić im czoła.
- Ale kochane, nie macie się czego obawiać, ponieważ nie chcemy zrobić wam krzywdy! - uśmiech Siracka stawał się coraz bardziej szeroki i fałszywy. - Mamy już to, po co tu przyszliśmy... - uniósł Łzę tak, aby każdy mógł ją zobaczyć. Zawtórował mu triumfalny okrzyk piratów. - ... więc waszym zadaniem będzie siedzieć wśród nas grzecznie, a jeśli pojawi się tu Blunt z wizytą zanim stąd odpłyniemy, będziecie dobrą kartą przetargową!
Oprychy zanosiły się śmiechem, przy okazji podchodząc do obu kapitan i krępując im ruchy grubym, szorstkim sznurem.
- Nie martwcie się, zajmie się wami wasz ukochany!
Śmiech stawał się coraz głośniejszy, szyderczy Jedynie twarz Gavina pozostawała beznamiętna, nie patrzył nawet w ich stronę.
- Kapitanie, powinniśmy już iść - powiedział przez zaciśnięte zęby czarodziej w stronę hrabiego. - Wiesz dobrze, ile zajmie ogarnięcie tej bandy dzikusów.
- Tak tak, Gavinie, masz rację... A WIĘC, KOCHANI! - Wrzasnął, żeby przekrzyczeć tę grupę mężczyzn. - Zmierzamy do jaskini, aby odejść stąd tam, gdzie przyjmą nas lepiej! Pokażemy wam, słodziutkie, jak się urządziliśmy!
Rechot szczerbatych i cuchnących piratów zapewne słychać było z daleka. Zachowywali się brutalnie wobec zakładniczek, popychając je, wsadzili im brudne, śmierdzące chusty do ust, żeby nie mogły mówić. Jeden z nich pociągnął Escrim za włosy. Czarodziej zapamiętał sobie jego twarz, zrewanżuje się za to już niedługo...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości