Kraina Hrivenore*Gwiazdkowy event* Kraina Hrivenore

Wśród drzew obłożonych klarowną bielą kryję się wiele tajemnic… Miejsce to już od podstaw emanuje magią, ale także zagłusza umiejętności swoich przybyszy. Każda część tej przestrzeni zaskakuje złożonością i absurdem, dlatego pozostaje pytanie… Ilu z podróżnych zdoła oprzeć się pokusom tego świata? I czy…wyjdą z tego cało?
UWAGA!: W dziale można pisać tylko podczas trwającego eventu.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre był z siebie bardzo dumny i zadowolony, gdy mógł chociaż odrobinę pomóc Frigg i zanieść ją we wskazane przez nią miejsce. Nie przejął się, gdy driada nagle zaczęła się wyrywać i nie rzucił nią w zaspę - spokojnie doszedł na miejsce i postawił ją, upewniając się, że dziewczyna się nie przewróci, nie chciał wszak zrobić swojej królewnie krzywdy. A jej wcześniejsze wiercenie się uznał za przejaw nieśmiałości. A może po raz pierwszy ktoś nosił ją na rękach i wystraszyła się, gdy nagle straciła pewny grunt pod nogami? Tak, to możliwe, panterołakowi ta opcja bardzo się podobała.
        Zmiennokształtny kopał z ogromny zapałem, chociaż raz na jakiś czas robił sobie przerwę, by rozetrzeć zmarznięte dłonie i pochuchać na nie. Chociaż zaczynał odczuwać zimno, na razie się nie skarżył, był zbyt zaaferowany tym wszystkim wkoło by skupiać się na takich drobiazgach. Na przykład po chwili kopania zamarł, wpatrzony we Frigg jakby była dla niego jakimś objawieniem.
        - Szefowo, jak ty się ślicznie śmiejesz! - zawołał rozczulony i tylko fakt, iż driada była zajęta powstrzymał go przed tym, by nie podejść i nie zacząć się do niej przymilać. Pogwizdując z zadowoleniem wrócił do kopania, jednak chwilę później Esmeralda rzuciła w powietrze kilka magicznych iskierek, które pewnie miały roztopić śnieg. Zaskoczony tym nagłym pokazem Yastre odskoczył w tył jak rasowy kot i prychnął.
        - Ja cię! - zawołał, po czym nagle na jego twarzy odmalował się wyraz zawodu. - A nie da się mocniej? Mniej kopania by było... A zresztą.
        Panterołak nie przejmował się zbyt długo przeciwnościami losu - wrócił do sterty śniegu i skoro nie dało się wykorzystać magii do ułatwienia sobie życia, znowu zaczął kopać rękami. Ledwo jednak zamachnął się dwa razy, zaspa poruszyła się, a spod śniegu zaczął gramolić się Maldem. Yastre zaraz doskoczył do niego, wyciągnął go za kołnierz z zaspy i pomógł mu stanąć na nogi. Z zapałem otrzepywał odzienie staruszka ze śniegu. Widać było przy tym, jak odmiennie traktował ich szalonego przewodnika i Frigg - driady dotykał z czułością, jakby była figurką z cukru, za to dla dziadka nie miał litości, oklepywał go jakby chciał mu płuca wybić. I nawet przez myśl mu nie przeszło, by zlizywać mu płatki z twarzy i włosów. Starzy ludzie są... po prostu fuj.
        - No i gotowe! - zawołał zadowolony, jednak Frigg szybko ostudziła jego entuzjazm. Yastre ręce opadły. - Poważnie musimy? Ej, dziadku, nie masz jakiejś łopaty przy tych swoich saniach? Za sto lat tego nie skończymy w tym tempie!
        Panterołak podskoczył kilka razy w miejscu, by trochę się rozgrzać, oklepał sobie ramiona i ruszył do roboty bez względu na to, czy znalazłaby się łopata czy też nie. Zatrzymał się, słysząc pytanie driady.
        - Nie wiem! - zawołał. Szybko zdał sobie sprawę, że nie jest to najlepsza odpowiedź i zaczął układać bardziej precyzyjne wytłumaczenie. - Znaczy no... Piłem poprzedniego wieczoru z takimi dzieciakami, fajni goście byli, zabawa wesoła. Zasnęło mi się, a gdy się obudziłem, już byłem tu. Pewnie oni mnie tu podrzucili! Ale nie wiem jak i gdzie jest "tu" - balowałem z nimi na Równinach Andurii, a teraz nie mam pojęcia, gdzie jestem. No ale, dostałem ciepłe ciuchy od tamtych! I kokardkę, dziewczyny mi pewnie ją zawiązały! - zawołał z dumą, łapiąc w garść swój ogon i prezentując wszystkim czerwone, białe i zielone tasiemki na jego końcu. - O, o, o! I jeszcze taką kartkę mam! Tylko nie wiem, co na niej jest napisane. Przeczytacie?
        Yastre oklepał wszystkie kieszenie w kurtce i w końcu z jednej z kieszeni wyciągnął rzeczony liścik. Papierek był pomięty i zawilgnięty od wszechobecnego śniegu, pierwsza linijka tekstu była przez to nieczytelna, druga zaś głosiła "Pamiętaj - cukier szkodzi!" i obok były dorysowane trzy serduszka.
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Esme słysząc krasnoluda, podeszła do niego i spojrzała mu prosto w oczy, w których malowała się wściekłość.

- Mówię ci, prościutko w twarz iż jestem od ciebie starsza, tu jestem około sześciu wieków, a w mym świecie widziałam jak powstaje życie… a mimo to trzymam się lepiej niż ty… dziadu. – Już chciała się oddalić, gdy ten jeszcze śmiał na nią fuknąć, nie miała teraz humoru więc bez ceregieli podeszła do norda i dała mu całkiem silnego „plaskacza” w policzek. Przez chwile nawet na jego skórze widniał czerwony ślad dłoni. I dopiero teraz mogła nieco uspokojona odejść od krasnoluda.

- Niestety, ech, czuje się bez swojej magii jak bez ręki… I nie, nie mogę mocniej choć pewnie w innym miejscu bym dała radę, ale nie w tym…- westchnęła Esme mówiąc zarówno do Frigg jak i do Yastre. – Jak się dostaliśmy? Cóż… jakiś mag miał mnie przenieść na Ziemię, ale coś nie wyszło i wpadłam tu, ot cała historia, a to tu mi się strasznie nie podoba więc nie przedłużajmy – ruszyła pomóc odkopać sanie.

Przemieniona wybuchła smiechem słysząc jak panterołak dumnie chwali się kokardką na ogonie. Nie tylko ona zresztą, w jej głowie również Ira chichotała. I, o dziwo, obie zgodnie postanowiły mu coś uświadomić.

- Słuchaj, pantero, to co masz na ogonie wygląda po prostu komicznie, nie powinieneś tego nosić, chyba że lubisz jak się z ciebie śmieją. I daj tą kartkę, przeczytam. – Wzięła nie czekając nawet na odpowiedź. – Tu jest napisane… Początek zbyt rozmazany do odczytania, ale dalej jest „ Pamiętaj – cukier szkodzi” To tyle. – Oddała mu kawałek papieru.
Awatar użytkownika
Borgar
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Borgar »

- Jeeeeeny! Tutejsze kobiety to i ale rozwścieczone. A ja wam mówię, że to przez to, iż nie pijecie piwa. Ha! A nawet jeśli, to za mało.
Zastanowił się przez krótką chwilę. Naprawdę krótką, bo głowy używał głównie do picia. Po szybkiej zmianie otoczenia, towarzystwa, a także pogody łatwo idzie się zirytować. Nie ukrywał przed sobą chyba. W każdym razie nie ukrywał tego, iż właśnie został urażony. Nordowie, a przynajmniej Borgar, należał do tej grupy co ich łatwo idzie nawrócić do walki. Ale działa to też w drugą stronę, acz nie zawsze.
- Ech, ale czym jest dobry krasnolud bez piwa. Heh, lub piwo bez krasnoluda! Hehehehe.
Jako, iż jedyny był rozbawiony przez swój żart postanowił przemilczeć całą drogę. Nie mówił im tego wprost, lecz skazany był na ich towarzystwo jeśli okazałoby się, że będzie dla nich zbędnym kołem u wozu. Chociaż mógł iść za nimi powolutku, aż dotrą do miasta gdzie wreszcie mógłby skosztować chmielowego soczku. Ot, tak dla rozgrzewki! Ponieważ niewiele miał do roboty, a wyraźnie nikt nie potrzebował jego pomocy, bo dama w potrzebie, a on był wojownikiem a nie rycerzem... jednym słowy Borgar był, jest i najpewniej będzie, kawałem chama. Tyle dobrego, że nie każdy oceniał go przez pryzmat waleczności i męstwa. O ile nie mówić o męstwie naturalnym, które ma się od urodzenia...
Zaczął wesoło pogwizdywać, a spoliczkowana twarz szybko ostudziła się przy mroźnych warunkach pogodowych. Nie tak, że poczuł to dosadnie. Ale wiedział w którą stronę patrzył, a tego nie planował jej szybko zapomnieć. Jako, iż jest kobietą to mogła go przepraszać na wiele sposobów. Niemniej jednak i tak uważał, że kobiety są łatwiejsze po alkoholu. Przechadzał się tu i tam, a śnieg gdzieniegdzie sięgał mu już po kolana. Ach, wszędzie drzewa. Czy jest tu chociaż coś co nie jest pierdolonym drzewem? No, prócz nowego towarzystwa znaczy się.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg ze zdumieniem przyglądała się zaistniałej sytuacji, a dokładniej mówiąc, „plaskaczowi”. Milczała i chciała dyskretnie usunąć się z pola ewentualnej awantury umywając kompletnie ręce, których nawet nie umoczyła. Była niemalże pewna, że cierpliwość krasnoluda została naruszona, chociaż z drugiej strony te krnąbrne postacie miały w gotowości zapas nerwów dla kobiet. Między innymi takich kobiet jak Frigg, która nie posiadała za grosz opanowania.
Uśmiechnęła się tylko nieznacznie i bardziej do siebie na ostatnie słowa Borgara. Fakt faktem, krasnolud bez piwa jest niczym. Niemalże jak nasza zielonoskórna bohaterka bez środków przeciwbólowych.
Później jedynie wsłuchiwała się w opowieści swoich towarzyszy. Cóż, Sharunkh akurat niezbyt ją zaskoczył. Wyglądał na gościa swobodnych obyczajów, szczególnie driada to pojęła gdy goły prezentował się na śniegu wracając do ludzkiego ciała. Zaskakująco dobrze znosił objawy ewentualnego kaca, albo był jak ci ludzie, którzy piją i chodzą kosić pola. Taki nieco brudas z ambicjami rwania się do jakiejkolwiek roboty. Ewentualnie wolny duch mający jedynie panienki w głowie. Tak bynajmniej odebrała go rudowłosa, ale powstrzymała się od wyrażenia swoich myśli na głos. Niekoniecznie czuła potrzebę krytykowania czyjegoś stylu życia, szczególnie, że jej nie mierzyło wcale dalej czy wyżej.
Zaintrygowała ją jednak wypowiedź Esmeraldy. Co miała na myśli mówiąc Ziemia? Latała gdzieś w powietrzu, że trzeba było ją sprowadzić na równy grunt czy to kolejna nazwa jakieś krainy, na którejś z łusek Prasamoka? Pytania jednak musiały poczekać. Panterołak dumnie chwalił się prezencją swojego ogona, który przyozdobiony został tasiemkami. Frigg powstrzymała się od śmiechu, ale nie bez powodu. Z promienną lecz nieco obojętną twarzą powiedziała:
- Według mnie wygląda uroczo. – Wzruszyła ramionami, jakby była to rzecz codzienna. W głębi serca jednak chciało się jej śmiać. Nie dlatego, że chciała chłopaka wyśmiać, raczej bawiła ją ta sytuacja w sposób pozytywny. – Powinieneś sobie ją zostawić –dodała. – Ale to moje zdanie. – I jakby nigdy nic obróciła się do sań.
Drapała się po rudej czuprynie, bo na to jeszcze znalazła siły. Na myślenie. Widziała, że grupa powoli traci energię i to nie magiczną. Mróz skutecznie wymagał od ich organizmów ocieplenia, a dodatkowy wysiłek i zwiększony metabolizm mógłby pozbawić ich zdolności do ruchu. Musiała więc coś szybko wymyślić, ale zawalone śniegiem sanie jej w tym nie pomagały.
- Cukier szkodzi… - powtórzyła pod nosem. Swoją drogą, skoro mowa o szkodliwościach, Frigg powoli doskwierały problemy odstawienia roślinek uzależniających. Nie potrafiła się skupić ani skoncentrować i doskonale wiedziała, że tym razem nie chodzi o zimno. Miała ochotę po prostu zażyć sobie bieluna albo chociaż porzuć tytoń jako efekt placebo. Problem w tym, że wilki porwały jej zimowy płaszcz. Zapewne teraz, po zeżarciu złotego zajączka posmakowały sobie tych wspaniałości i teraz leżą skomląc z powodu omamów.
Driada delikatnie się zgarbiła dobita świadomością, że jej zestaw został tak głupio wykorzystany. Czy mogło być gorzej?
A i owszem mogło. Nie miała nawet się gdzie schować w tym cholernym zimnie! Sanie im zasypało, worki bez dna trzeba było dowieść przed świtem… W dodatku tak pięknie im szła wspinaczka pod górę, że teraz najchętniej sturlałaby się bezwładnie w dół.
- WIEM! – krzyknęła olśniona i podskakując do góry. – Przecież jesteśmy już praktycznie na wzgórzu! – Rozłożyła ręce na boki niemalże wychwalając niebiosa. – Po prostu zjedziemy w dół! – podzieliła się pomysłem uśmiechając się do własnej głupoty. Że wcześniej na to nie wpadła!
- Sharunkh, odkop sanie. O tutaj! Tak żeby tylko odsłonić do końca boki.
- Panie Borgar, usłużysz pomocą? – zaprosiła krasnoluda gestem dłoni do sań. Sama zaś wskoczyła na zaspę śniegu, która znajdowała się w środku powozu. – Spróbuj wyrwać te dechy z oparć – zaproponowała, a gdy ten chwycił i mocował się z dechami, Frigg dodatkowo wsparła się plecami o zaspę i nogami odpychała deski by wspomóc krasnoluda. Podobnie też całą grupą, wspólnymi siłami, zadziałali z bocznymi ściankami sań.
Driada dumnie stanęła przy rozłożonych oparciach. Na szczęście każda „platforma” połączona była prostopadle ułożonymi deskami swoich końcach.
- No i proszę! – zaprezentowała wszystkim ów wynalazek. – Mamy sanie! Trzy sanie i trzy worki.
I tutaj ciągnęła każdego i ustawiała tak jak chciała. Wskazała młodym mężczyznom worki, by ustawili po jednym na każde oparcie. Podsunęli towar na szczyt wzgórza. Początkowo mina Frigg zrzedła widząc kolejne pasmo długiego wzgórza, jakby rozdzielało dalszą część krainy.
- Tam jest tunel… - Wskazał Maldem. – To przejście do miasteczka…
Miasteczka? MIASTECZKA?! To już tak blisko! Nie było co zwlekać! Driada naładowała się nową dawką wybuchowej energii chociaż nie czuła już palców u stóp, a mrowienie zawładnęło jej dłońmi.
- Staruszku siadaj na przodzie – popędziła Maldema i wręcz usadziła go na najdłuższym oparciu. – Ja stanę z tyłu by worek się nie zwalił. Krasnoludzie, ty swobodnie możesz przejąć to oparcie! – Wskazała mu „pojazd”, mimo, że nie była pewna czy deski przeżyją niezły ciężar przysadzistego gościa. – Esme… Ty możesz zasiąść z Sharunkhem. Chyba, że wolisz latać… albo on woli przemienić się w panterę… To już zostawiam wam do wyboru! Nie ma co zwlekać, trzeba stąd zjeżdżać!
I wskoczyła z impetem na sanie, którym niewiele wystarczyło do pchnięcia by zjechać w dół. Nawet się wybitnie nie przejmowała stromym zjazdem, czego nie można było powiedzieć o staruszku… Broda w pierwszej chwili chlasnęła go po twarzy. Odkrył twarz i szybko pożałował widząc nierównomiernie rozłożenie śniegu. W jego wieku to było jak spotkanie ze śmiercią.
- HAHAHAHAHA! – śmiała się wesoło driada. Czuła wiatr we włosach i już głęboko w nosie miała szczypanie twarzy. – JESTEM GENIALNA!!! – krzyczała wznosząc rękę w geście totalnego wyzwolenia. Zgięła się jedynie, gdy wstrząsnęło nowymi saniami i worek niebezpiecznie się zakołysał. Przytuliła worek do siebie, ale po chwili wróciła do fazy euforii. – Haha!
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Jeśli Esmeralda myślała, że swymi słowami zrobi Yastre przykrość i zmusi go do zdjęcia kokardek, to bardzo, bardzo się myliła, gdyż jej złośliwe uwagi spłynęły po nim jak po kaczce. On mógł wyglądać komicznie, nie miał z tym żadnych problemów - w końcu wychowywał się w cyrku. A na dodatek jego ukochana szefowa powiedziała, że jest słodki i powinien zostawić sobie te tasiemki, więc decyzja była oczywista - dla takich komplementów zmiennokształtny byłby w stanie zrobić wszystko. Aż zamruczał, a gdy Frigg nieopatrznie obróciła się do niego plecami, przytulił ją i policzkiem otarł się o jej policzek i szyję, mrucząc jeszcze głośniej. Jego zarost trochę drapał, ale oprócz tego panterołak był ciepły i… po prostu przytulaśny. Przestał się na moment ocierać, gdy Esmeralda na głos odczytała treść tajemniczego liściku.
        - Bez sensu - oświadczył. - Cukier jest dobry! Musieli się pomylić.
        Yastre nie wypuszczając driady z objęć zabrał od skrzydlatej swoją karteczkę i schował ją do kieszeni. Chwilę później Frigg wyjawiła im jaki ma plan na szybkie dotarcie do wioski.
        - Ale… Ale… - dukał zmiennokształtny, bez wątpienia skołowany i zawiedziony. - Ale tyle się namachaliśmy, żeby tu wejść! I teraz mamy zjechać? Ale kaszana…
        Yastre kopnął w zaspę, wzniecając w ten sposób tuman śniegu. Pojedyncze płatki spadły na jego twarz, a przede wszystkim na nos. Panterołak kichnął, a jego ogon wyprężył się i nastroszył jak szczotka do czyszczenia butelek. Po tym wszystkim zmiennokształtny pociągnął nosem i wytarł go wierzchem dłoni, którą następnie wytarł o spodnie. Pełna kultura. Za to może dzięki temu żałość mu odpuściła i mógł się z typowym dla siebie entuzjazmem zabrać do roboty.
        - Ta jest! - zawołał do driady, nim zaczął kopać. Coraz częściej przerywał, by trochę pochuchać w dłonie i je jakoś ogrzać, ale nawet gdy nie mógł wykorzystywać rąk, chociaż trochę butem rozgarnął zaspę, by nie stać tak bezproduktywnie. Zerkał co jakiś czas na krasnoluda i swoją szefową - nie z zazdrości, ale raczej tak dla formalności, by może w razie czego pomóc i udowodnić, jakim to jest dzielnym i zaradnym samcem. Chciał zrobić na swojej wybrance wrażenie, czy można go było za to winić? Krzywda nikomu się nie działa.
        Ledwo panterołak skończył robotę, gdy Frigg złapała go i pociągnęła w kierunku jednym prowizorycznie zmontowanych sań. Zmiennokształtny stanął nad nimi skonsternowany - nie znał czegoś takiego jak jazda na sankach i z początku nie docierało do niego, co ma ze sobą zrobić. Wieść o tym, że do miasteczka już niedaleko, a i nie trzeba będzie już niczego pchać bardzo poprawiła mu humor, a gdy tylko dowiedział się, do czego służą odmontowane burty, wprost nie posiadał się z radości, aż zaklaskał w dłonie z uciechy.
        - Jesteś genialna! - zawołał do Frigg i znów chciał się do niej przytulić, ale nie było na to czasu. Yastre nie zamierzał się przemieniać (w tym krótkim momencie między powrotem do ludzkiej formy a ubraniem się zdecydowanie za bardzo marzł mu tyłek), ale wizja ślizgania się po śniegu bardzo go radowała. Usadził się na jednych saniach i mocno złapał worek, a Esmeraldę gestem zachęcił, by się do niego dosiadła. Przecież nie gryzie. Gdy już wszyscy ruszyli, a sanki zaczęły nabierać prędkości, zmiennokształtnemu zaświeciły się oczy, a po chwili z jego gardła wydobył się głośny śmiech radości.
        - Juhu! - zawołał. - Bez trzymanki!
        Panterołak na moment puścił worek i podniósł ręce do góry, co sprawiło mu kupę radości, ale zaraz znowu złapał za pakunek, by go przypadkiem nie zgubić. Mimo to śmiał się jak opętany, co nieczęsto zdarzało się słyszeć. Dzikie koty się nie śmieją, ale w przypadku takich udomowionych zdarzają się wyjątki, czego Yastre był teraz żywym przykładem.
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

- Nie w głowie mi teraz piwo – powiedziała do norda z piorunującym spojrzeniem. – Krasnoluda… jeszcze sobie nazwę wymyślili, te karły. Krasnoludki… Hah! Zabawne – zadrwiła.

Słysząc to co mówiła Frigg do panterołaka, Es do niej podleciała. Stanęła obok niej i spojrzała jej w oczy.

- Naprawdę chce by go wyśmiewali? – spytała. Ten zmiennokształtny nawet nie był taki zły, aczkolwiek zdusiła wszystkie emocje by nie wyglądało to jakby się o niego zmartwiła. – Nie sądzę, pantero, cukier naprawdę może zaszkodzić w zbyt dużych ilościach.

Esme odczuwała chłód, więc użyła swych skrzydeł jako dodatkowej ochrony przed zimnem. Uśmiechnęła się bo to faktycznie pomogło. Spojrzała na zmarznięta driadę i szczerze jej współczuła braku skrzydeł, ale nie okazywała tego.

- Zjechać na dół? – Esme pomyślała o prawdopodobnym wywaleniu się całych sań i poturbowaniu całej grupy, czego winą mógłby być niesforny kamyczek. – Będę lecieć za wami… Tak na wszelki wypadek. Może też pomóc? Będę mogła popchać sanie – zaproponowała.

Patrzyła jak inni coś robią, tez miała zamiar pomóc, ale nagle jej wzrok powędrował w nicość i znieruchomiała pogrążona w napływie myśli. Dodatkowo Ira coś milczała. Może spała, o ile ona śpi. Przemieniona ucieszyła się, że ma swoje myśli tylko dla siebie przynajmniej przez chwilę. Śnieg tak bardzo kojarzył się jej z Antarktydą, pamiętała jak tam po raz pierwszy spotkała pierwszego strażnika zła, był taki zimny i wypruty z emocji. Myśl o tamtejszym zimnie i porównanie z tutejszym sprawiło, że Es zrobiło się cieplej.
Gdy usłyszała słowo "miasta" wyrwało ją to z tego co było czymś w rodzaju transu, aż odetchnęła z ulgą. Nie powinna tyle myśleć o przeszłości. Jednocześnie chciała pamiętać i zapomnieć, ach te paradoksy.

– Na Wielkiego!... Nareszcie zbliża się kres tej zimnicy!... – krzyknęła nieco niemrawo, ale naprawdę się cieszyła.

Spostrzegła że Yastre zachęca ją do siedzenia na tych sankach. Zamyśliła się, wolałaby w sumie lecieć ale może jednak by pojechała, zawsze może wyskoczyć i polecieć. Ostatecznie podeszła do panterołaka i usiadła obok niego. Zmiennokształtnego mogły przypadkowo połaskotać jej czarne piórka. Sanie ruszyły, Esmeralda uśmiechnęła się szeroko, całkiem miło się jechało. Dobrze, że przystała na propozycję tego ogoniastego mężczyzny.
Awatar użytkownika
Borgar
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Borgar »

Mruknął głęboko pod nosem kiedy uwaga tej dziewicy znów nadszarpnęła jego nerwy. Gdyby nie interwencja boska to już dobrałby się jej do skóry. Zacisnął rękę na uchwycie młota, drugą zaś przeczesywał swoją brodę. Odwzajemnił jej spojrzenie gniewnym spoglądnięciem, po czym po raz kolejny stracił nią zainteresowanie, słowem się przy tym nie odzywając. W rzeczywistości nie wiedział dlaczego tutaj pozostał z tą bandą. Najpewniej oddzieli się od nich jak tylko nadarzy się okazja ominąć ich przy pierwszym lepszym mieście, acz póki co wolał po sobie tego nie dać poznać.
- Parszywa trupa cyrkowców ze spalonego teatru... - wymamrotał cicho, a kwestią bycia usłyszanym przez kogoś z nich w najmniejszym stopniu się nie przejmował. Westchnął. Musiał się skusić na chędożoną słodycz od byle dziadygi i teraz utknął... już to wałkował kiedyś w myślach. Teraz jednak pozostało w końcu ruszyć zadek z tego lasu, bo jak na jeden dzień dosyć miał drzew. I kobiet.
- Nosz kurwa... - odparł kiedy zawołany został do pomocy przez driadę. Jakkolwiek inaczej można było odebrać jego nastawienie do pomocy tak w głębi duszy nie miał nic przeciwko, byleby to w końcu gdzieś zaszło. Im prędzej skrzydlata koza zniknie mu z oczu tym lepiej. Choć nikt nie powiedział, że sam na sam jej nie zaatakuje. W dogodnej chwili znaczy się. Póki co nadepnęła mu na odcisk co nie skończy się dobrze dla jednej ze stron konfliktu.
Pomógł uporać się driadzie z deskami, która niejako rozpraszała jego uwagę bosymi nogami, acz z odpowiednią siłą w miarę gładko to poszło. Pozostało tylko... stać i czekać na miejscu, a w odpowiednim momencie usadowić się na miejscu. Nie wiedział gdzie siedział, bo szczerze mówiąc dyndało mu to i powiewało jak Rapsodia szeroka. Nie ukrywał też radości kiedy sunęli po wzgórzu w dół, acz po chwili schował głowę trochę nisko tracąc trasę sprzed oczu. Domyślił się, że gdyby zahaczyli o wzniesienie to wzbiliby się w górę, a on miał lęk wysokości. Wolał zaczekać na koniec jazdy, bo miał czas. Tylko co właściwie go podkusiło, ażeby wsiąść do tych sań? O dziwo był trzeźwy... To już pijany jest mądrzejszy?
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Akcent zadowolenia jakim Yastre pragnął obdarzyć driadę w jej odczuciu nie był ani trochę zgrabny, miły czy też sympatyczny, chociaż z drugiej strony Frigg przestała posądzać panterołaka o jakiekolwiek głębsze przemyślenia. Sharunkh był po prostu szczęśliwym kociątkiem. Przeraźliwie szczęśliwym i chociażby starała się z całych sił, wygryzła cały zimowy płaszcz, zdarła paznokcie o stal, po prostu nie była w stanie dłużej zachować odrobiny cierpliwości. Jej zapas i wszelkie zakamarki opanowania spustoszały wraz z gracją objęcia. Tak prosta przyjemność, jaką jest przytulenie, było przyciskiem do wojny. Wojny leśno-zwierzęcej.
Trudno więc było się jej przejąć słowami Esmeraldy, która nie pochwalała zachowania driady w kwestii wstążek. Na ogół zdanie skrzydlatej latałoby jej koło nosa, a teraz podkręcona śruba przytulaśności sprawiła, że tę informację miała nieco niżej i nieco głębiej. Uśmiechnęła się więc przelotnie i niebywale sztucznie w odpowiedzi, ale wystarczająco krótko by nie doprowadzić do szału rozmówczyni. Akurat jeszcze przez chwilę musiała wykorzystać zdolności każdego członka drużyny. A gdy tylko zjadą z tej przeklętej górki i dotrą do tego miasta…
I takim oto sposobem driada odczuwała jeszcze większą satysfakcję z jazdy na sankach. Wolność. Wolność nie tylko w tym co robi, ale od tej bandy! Dotrze do miasta i z pewnością znajdzie się jakiś transport! Wtedy każdy pójdzie w swoją stronę, a ona wróci do lasu. Sens istnienia tutaj był co najmniej bezcelowy, bowiem nie chciała tu w ogóle trafić! Tylko jak ona tu trafiła… Gdyby pamięć jej nie szwankowała od wypalania tych wszystkich ziółek i mróz nie groził zlodowaceniem palców mogłaby skupić myśli na problemie, ale po co? Teraz… teraz gdy zjechała z górki wcale nie musiała dbać o cierpliwość ani o dobrą pamięć.
Jak tylko dotarła na dół skakała z radości. Tunel był tuż przed nimi! Wystarczyło tylko przez niego przejść… Tak prosta czynność dzieliła ją od spełnienia i uwolnienia. Już nie mogła znieść tej zimnicy! Nie była nawet gotowa na taką podróż!
Jednak krok Frigg wcale nie skierował się ku tunelowi. Ohoho, o nie!
Czekała przytupując na resztę towarzyszy, a w szczególności na jednego z nich. Minę miała srogą i twardo stąpając w gęstym śniegu zbliżała się w stronę Esmeraldy oraz Sharunkha. Tak jak na początku serce zmiennokształtnego mogło wypełnić się radością, że jego szefowa idzie prościutko do niego, tak z każdym palcem zmniejszającego się dystansu między nimi mógł zdecydowanie odczuć niepokój. Aura wokół zielonoskórnej istotki była, co najmniej, niepokojąca. Odnosiło się wrażenie, że wszystkie demony tego świata zgromadziły się w tym jednym, niewielkim punkcie jakim była Frigg trzymająca sporą, ubitą śnieżkę.
Była już blisko panterołaka.
„Heh”, burknęła z grozą driada posyłając mężczyźnie zabójczy uśmiech, po czym z całej( możliwej na obecny stan) siły, przywaliła Yastre śnieżką w twarz. Przetarła, przekręciła, docisnęła białą kulkę w bezlitosny sposób targając wrażliwą część skóry panterołaka, dzięki czemu uzyskała przepiękne, przekrwione przetarcia.
- Jeszcze raz się do mnie zbliżysz w ten „przymilający”, „ mruczący” i obrzydliwie przesłodki sposób, który nazywasz „przytulaniem” oraz „ocieraniem” to możesz być pewien, że kolejne takie kulki odmrożą ci jaja – zaatakowała słownie biednego Yastre, ale nie wymachiwała rękoma. Zacisnęła drobne piąstki, a policzki poczerwieniały jej ze złości. – Rozumiesz?! – żachnęła się.
-Teraz idziemy odwiedzić ten tunel! – Zarzuciła płaszczem. – I bez przytulania! – Na wszelki wypadek dodała na koniec zwracając się w stronę Yastre i grożąc mu palcem. – Lepiej zachowaj odpowiedni dystans…
I ruszyła w stronę tunelu.
Wkraczając do niego miała wrażenie, że otacza ją istny puch. Wszystko mieniło się w bieli, a drobne kryształki wyzwalały różnorodne barwy fioletu, różu czy też błękitu. Miejsce to zapierało dech w piersiach i nawet ujęło swoją delikatnością twarde serce driady. Stąpała ostrożnie, niczym duch przeniknięty do środka tunelu. Nie widziała jego końca, bowiem kawałek przed nią malował się subtelny zakręt. Pragnęła coś z siebie wydusić, jakiekolwiek słowo, ale oczarowana widokiem nie była w stanie. To był jeden z tych momentów, gdy można poznać Frigg od zupełnie innej strony. Wyczuć jej zamiłowanie do natury i jego piękna.
Spojrzała w górę. Wszystko było lekko oblepione magią. Sufit rzucił ślepy urok sprawiając, że każda osoba wkraczająca do środka niemalże traciła zdrowy zmysł, aż do momentu. Momentu wywrotki.
Frigg z kolejnym krokiem poślizgnęła się i wywinęła bolesnego fikołka, który dziś namacalnie ją prześladował. Tym razem nie wylądowała na śniegu. Tym razem jej pośladki miały styczność z czymś o wiele twardszym, porównywalnym do nagiej stali, ale o wiele mroźniejszym. Lód.
Wraz z jej upadkiem echo rozniosło się wzdłuż tunelu, który rozproszył cały zimowy puch odkrywając błękitne tafle. Driada kichnęła. Na początku raz, a później poszła seria kilku kichnięć pod rząd. Pociągnęła nosem i od razu machnęła otwartą ręką rozkazując:
- NAWET NIE PRÓBUJ! – skierowała te słowa do Yastre nie patrząc na to czy posiadał jakikolwiek odruch szlachetności. A z takim gościem było to całkiem możliwe.
Wzniosła się na rękach i odgoniła wokół swojej twarzy puchate drobinki. Zmarszczyła nos, pomamrotała coś pod nosem po czym wstała. Jednak jej doświadczenie życiowe nie obejmowało zbyt wiele w kwestii koordynacji na lodzie. Biedna ślizgała się to przenosząc ciężar ciała z prawa na lewa, aż w końcu chwyciła się jakiegoś odstającego kła lodu ryzykując przy tym niemalże życie. Lód ten wydawała się o wiele bardziej śliski niż ten chociażby z Szepczącego Lasu. Może na całe szczęście? Szybciej uda im się przetransportować te toboły!
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre miał masę radości z jazdy na sankach. Instynktownie wręcz odkrył, jak się nimi kieruje i że aby frajda była jak największa, trzeba się trochę odchylić do tyłu - wtedy szybciej się jedzie. Złośliwi pewnie by stwierdzili, że taka wiedza jest zgodna z jego poziomem rozwoju intelektualnego… Ale panterołak miałby to w poważaniu. Podobała mu się taka zabawa! Nie miał jednak żalu, gdy ta się skończyła, bo to oznaczało też, że bardzo szybko zbliżali się do celu ich drogi.
        - Ale fajowo! - zawołał uradowany, gdy wyhamował sanki wbijając obie pięty w śnieg. Kilka luźnych płatków jak zawsze spadło na jego fryzurę i uszy, przez co przezabawnie nimi zamachał. Niestety coś zimnego wpadło mu do ucha, przez co na moment cały świat przestał się dla niego liczyć - musiał zająć się źródłem swego wielkiego dyskomfortu. Przez to swoją szefową zobaczył dopiero, gdy już trochę się zbliżyła. Bardzo ucieszył się na jej widok, uśmiechał się i kiwał z zadowoleniem ogonem. Jednak im więcej szczegółów widział, tym bardziej mina mu rzedła. Najpierw przestał poruszać ogonem, który ostatecznie opuścił, jego uszy oklapły, a na twarzy odmalował się strach i dezorientacja. Jeszcze nie wiedział z jakiego powodu, ale widział, że jego szefowa jest wściekła i to konkretnie, personalnie na niego. Chociaż przecież nic nie zrobił.
        - Ajajajaj! - zajęczał, gdy driada natarła mu twarz śniegiem. Zabawne, jak ten zmiennokształtny, który powalał olbrzymie wilki jednym kopniakiem, nie umiał się obronić przed kobietą, która mogła przejść mu pod pachą. Nie był jednak w stanie zrobić jej krzywdy, a nieświadomy swych przewin nie wiedział jak zareagować. Gdy w końcu driada przestała się nad nim znęcać, on spojrzał na nią wzrokiem zbitego kociaka. Skóra na jego policzkach i pod okiem była czerwona i obdrapana, a oczy wyraźnie się szkliły, kąciki ust były skierowane w dół. Poczuł się bardzo niesprawiedliwie potraktowany. To tak jak z tresurą zwierząt - jeśli chcesz karać, musisz to robić w momencie przewiny, gdyż prosty umysł zwierzęcia nie jest w stanie skojarzyć dawnych błędów z aktualnie otrzymywaną karą.
        - Ale szefowo, ja cię tulę, bo cię lubię… - zaczął się tłumaczyć, na wszelki wypadek osłaniając jednak krocze, gdyby miał faktycznie w nie oberwać.
        - Zrozumiałem - odpowiedział w końcu, spuszczając wzrok. Z takim tonem nie mógł dyskutować, widać było jednak, że jest mu okropnie, okropnie żal. Siedział przez moment jak obraz nędzy i rozpaczy, zgarbiony, ze spuszczoną głową i nie ruszył się nawet, gdy jego szefowa zarządziła, by wejść do tunelu. W końcu jednak pociągnął zdecydowanie nosem, oblizał wierzch dłoni i przetarł nią ranne policzki. Wstał, otrzepując z rozmachem spodnie i pobiegł za resztą, widać było jednak, że po tym nieuzasadnionym w jego oczach akcie przemocy dużo stracił ze swojego entuzjazmu.

        - O żesz…!
        Yastre niespecjalnie przejął się pięknem tunelu - wbiegł do środka i nawet nie zauważył, że podłoże stanowi tu niezwykle śliska warstwa lodu. Poślizgnął się… Ale się nie przewrócił. Ostro wywijając rękami i balansując ogonem pojechał do przodu na podeszwach. Złapał za jakiś sopel, ale ten został mu w ręce. Panterołak nie zastanawiając się długo przykucnął (nisko położony środek ciężkości jest stabilniejszy, co on instynktownie wiedział) i wbił pazury wolnej ręki w lód. Dzięki temu zatrzymał się i nawet obrócił w stronę drużyny. To, że nie gramolił się jak driada, zawdzięczał wrodzonej kociej gracji i odrobinie cyrkowego treningu, gdzie utrzymanie równowagi i umiejętność upadania to dwie najważniejsze lekcje do przyswojenia.
        - Nie to nie! - zawołał do swojej szefowej, po czym bez zastanowienia wepchnął sobie urwany kawałek lodu do ust. Zgryzł go jak cukierka, co u osoby o wrażliwym szkliwie wywołałoby silny dyskomfort, on jednak pożuł, pożuł i połknął. Jakoś wyjątkowo miał ochotę na lód. Gdy już skończył, odepchnął się od ściany i znowu przejechał kawałek na podeszwach, tym razem w stronę swoich towarzyszy. Nie ma co, radził sobie zgrabnie jak na kota przystało.
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Esme nawet przyjemnie się jechało, aż zaczęła rozmyślać jak dawno to robiła. Tyle lat samotności, no dobra, tyle lat z Irą będącą jak wnerwiające młodsze rodzeństwo, od którego nie można uciec.

- Jak dziecko! Na saneczkach! Hahaha! – nabijała się Ira, która jakby wyczuła, iż przemieniona o niej myśli.
- No… Trochę. Masz z tym jakiś problem? – powiedziała bez emocji co aż zaskoczyło demonice.
- Co z tobą? Jestem głodna! JEŚĆ!

Jednak czarnowłosa nie odpowiedziała, tylko oddała się przyjemnej jeździe i skupiła na przymykaniu oczu, by nie wpadła do nich tona śniegu. Na szczęście szybko zjechali na dół, a przed nimi malował się obraz tunelu, przez który prawdopodobnie będą mieli przejść. Driada właśnie do niej podchodziła, a Ira już snuła pewne teorie, według których za chwilę będzie miała prawdziwą wyżerkę.

- To teraz przez tune… - aż zamilkła, gdy zobaczyła, jak zmiennokształtny oberwał śnieżką, a w jej głowie rozległ się donośny śmiech demonicy, która nie wytrzymała i ukazała się jako cień. Podleciała do zielonoskórej.

- Twój gniew i złość jest taki pyszny – rudowłosa mogła słyszeć jej niepokojący szept tuż przy swym uchu. – Ta impulsywność, taki nagły wybuch, tłumionych negatywnych uczuć, to jest najbardziej smakowite!

Gdy Frigg rozkazała ruszyć, demonica się skrzywiła, choć w postaci cienia nie było tego widać, aczkolwiek wydała zirytowane burknięcie. Niespodziewanie wpadła na pewien pomysł i poleciała gdzieś indziej, dając przemienionej chwilę wytchnienia.
Podleciała do Yastre, szeptała mu na ucho, że Frigg tylko tak żartuje, że naprawdę chce, by ktoś ją przytulił, ale wstydzi się przyznać.

- Ależ tu jasno, ghh – stwierdziła Es, wchodząc do tunelu, jednak po chwili, gdy oczy nieco przywykły, Esmeralda dostrzegła piękno tego miejsca, nie wyglądało jak żadne z miejsc, które widziała na Ziemi. Dziewczyna aż uniosła się lekko na skrzydłach, lot w takim miejscu zdawał się nadzwyczajnie przyjemny. Niespodziewanie coś łupnęło.

- Huh? – Odwróciła się i spostrzegła przewróconą driadę, okazało się, że wybranie lotu było dobrym wyborem.

Ira natomiast namawiała panterołaka by pomógł Frigg, oj jak ona chciała jeszcze posmakować jej słodziutkiego gniewu, wprost nie mogła się doczekać.

- Mówię ci, im więcej ją poprzytulasz, tym będzie weselsza i nie będzie zła, teraz było tego trochę za mało, dlatego się zdenerwowała – bardzo umiejętnie kłamała Ira do uszka pantery. Demonica w postaci cienia zdawała się uderzyć ręką w czoło, gdy zobaczyła jak zmiennokształtny, prawie się wywraca na lodzie.

Jeszcze bardziej zaskoczyło ją oraz Esme jak mężczyzna zgodził się nie pomagać Frigg, Irę to nawet zdenerwowało. Natomiast zjedzenie sopla lodu sprawiło, iż przemieniona aż otworzyła usta ze zdziwienia, a demonica poleciała do przerośniętego kocura i nadal namawiała go na okazywanie czułości zielonoskórej.
Awatar użytkownika
Borgar
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Borgar »

"Za jakie grzechy?", pomyślał krasnolud, kiedy tak pędzili na saniach prosto w dół. W przeciwieństwie do innych on w ogóle nie podszedł do sprawy entuzjastycznie. Mało tego, omal nie posikał się w gacie ze strachu w momencie, gdy wznieśli się niewiele wysoko nad ziemią. Całe szczęście katusze nie trwały długo, a jak już się zatrzymali to otworzył oczy, a dotychczas kurczowo trzymane ręce na saniach rozluźnił. Dodatkowym plusem było to, iż nikt nie zwracał obecnie na niego uwagi, a to umożliwiło mu szybkie otrząśnięcie się z szoku. Okazanie słabości komukolwiek postawiłoby go w kiepskim świetle, a co dopiero nieznajomym.
Owszem, zauważył jak driada wyładowała furię na mężczyźnie ciskając mu śnieżkę w nos, lecz nie zareagował w żaden sposób. Jedynie zaśmiał się niemalże głupkowato, kiedy ta udzielała mu długiego kazania. "Jasny gwint. Tutejsze kobiety naprawdę mają kuku na muniu." - takie i bardziej wulgarne myśli przychodziły mu do głowy, ale długo sobie nimi jej nie zaprzątał. Interesowało go natomiast ile dzieliło ich od miasta, gdyż im dłużej przebywał w tym agresywnym gronie tym bardziej zarzucał sobie jakim cudem jeszcze ich nie łupnął młotem po głowach. Chcąc podejść do mężczyzny i podzielić się z nim refleksjami na temat kobiet zmienił zdanie w momencie, gdy ta druga harpia do niego podleciała i jęła go pocieszać lub dobijać słownie. A tego nie wiedział, bo trzymał od wszystkich w miarę bezpieczny dystans. Wszystko fajnie, kolorowo... ale gorzały mu brakowało, a krasnolud o suchym pysku potrafi się okazać nawet gorszy, aniżeli one we dwie naraz wzięte.
Weszli do tunelu, ale nic nie rzucało mu się tutaj w oczy. Podziemie jak podziemie... dla niego chleb powszedni. Bez słowa poszedł powolnym krokiem za resztą, a kiedy driada fiknęła na lodzie znów zaśmiał się, lecz tym razem pod nosem. On sam ciężko stąpał po lodzie. Nie jego śliskość go martwiła, a to czy utrzyma jego ciężar. Poza tym to miejsce według niego nadawało się idealnie na zasadzkę. W mgnieniu oka uniósł swój młot wyżej i oparł go o ramię, tarczę zaś obrócił w lewo, aby nie dać się zaskoczyć. Możliwe też, iż wszystko to było fałszywym alarmem, ale po latach doświadczenia wolał dmuchać na zimne. Rozglądał się jeszcze dookoła zanim szedł prosto przed siebie uważnie patrząc pod nogi.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Driada widząc minę panterołaka aż zalała się zimnym potem. Na moment drgnęła, cofnęła głowę a zęby mocno się o siebie zacisnęły wykrzywiając mięśnie twarzy. Mina zbitego psa, a raczej kota, na chwile wprowadziły Frigg w zwątpienie, ale… Dosłownie - na chwilę. Szybko przypomniała sobie to uczucie miłości i słodkości, które sprowadziło ją na ziemię. Oj i to dosłownie!
Nikt, bowiem nikt, nie będzie przekraczał jej przestrzeni osobistej! Pokaże miejsce każdemu w szeregu by tylko jej osobista osobistość mogła zostać w bezpiecznej odległości od wszelakich przejawów pozytywnych uczuć, które mogą naruszyć solidną konstrukcję odpychania od siebie wszystkiego i wszystkich jednostek niezdatnych do rozwiązania klątwy.
A niestety, bądź i na jego szczęście, Sharunkh nie należał do grupy „przydatnych”. Nie miał nic wspólnego z klątwą, a hulać to on sobie może z dziwkami z pobliskiego burdelu i sobie je przytulać do woli! Tak więc kocie oczy nie zaznały litości w bezbłędnej barwie czekoladowego spojrzenia. Ba! Wręcz nabrał jeszcze bardziej nasyconego wyrazu złości czym mogła pochełpić się, właśnie, ostatnia osoba z całego towarzystwa, o którym istnieniu wiedziała jedynie Esmeralda.
Biedny zmiennokształtny oberwał rykoszetem, szczególnie, że Frigg zawładnęła jeszcze większa złość i gniew niżli przewidywała sama driada. Słyszała głos. Na początku zdawało się, że wszystko dzieje się zaledwie w jej głowie, aż do momentu gdy się obróciła i zobaczyła cień.
Frigg przełknęła wściekłość, a brwi zaciągnięte ku dołowi pozwoliły na zachowanie odrobiny opanowania.
Znowu widzi te cienie. Nawet przywlekły się one aż tutaj! Na sam koniec świata! Warknęła ze złości, cichuteńko (póki co) pod nosem.
Widok więc tunelu sprawił, że czar złości niemalże całkowicie prysł.
Gdy już zebrała się z ziemi i uwiesiła się na lodowym kolcu, mogła spokojnie rozejrzeć się po okolicy. Z jednej strony lodowisko pod jej nogami oraz niewielka waga sprawiały, że przejście przez tunel było usłane bólem pośladków od upadków, z drugiej dawało o wiele większe, szybsze i sprawniejsze szanse na przedostanie się do miasteczka, które przecież znajdowało się na samym końcu przejścia. Tymczasem wiele obaw wzbudził w niej krasnolud. Nie, nie! Nie przestraszyła się go, a raczej uświadomiła sobie, że znajdują się w strategicznie łatwym do przechwycenia przez wrogów miejscu. Gotowość do boju była więc niezbędna, chociaż samej driadzie pozostało zaledwie kilka sztyletów. Musiała zacząć je oszczędzać, a szczególnie tego ostatniego! Duma jej była wielka na samą myśl, że posiada ostrze wykonane ze smoczej łuski! To się nazywa dobry towar! Ale co mogło im grozić na lodowym pustkowiu prócz wilków, które pogoniły za złotym zajączkiem i o słodkim posmaku krwi? Ani jednej, żywej duszy prócz staruszka, grubasa, czarnej wdowy i człowieka pantery, który również wzbudził we Frigg obawy, gdy tylko dostrzegła z jak wielką swobodą po prostu objada się lodem. Być może to był jego sposób na leczenie kaca, jednakże rudowłosa małostkowość jakoś niewybitnie była zainteresowana problemami członka niestabilnej drużyny. I ten irytujący cień, który snuł się wciąż w okolicy driady. Teraz niemalże nakładał się na postać ogoniastego. Frigg musiała przetrzeć twarz dłonią by jeszcze raz przyjrzeć się postaci, która zniknęła jej z oczu. Stwierdzenie było więc dla niej dosyć jasne i klarowne – za dużo ziółek.
Wnet spojrzała na worki. Jakimś cudem zbliżyły się do granicy śniegu i lodu, na który się zsunęły. Białe ziarna i kulki zsypywały się powoli w ich stronę odsłaniając coraz to więcej lodowej platformy. Frigg poczuła jak środek ciężkości powoli się zmienia. Jej sylwetka posuwa się do tyłu, nogi prostują a ręce muszą zużywać coraz więcej siły do utrzymania się na lodzie. Nabrała powietrza wdychając cały magiczny pył i kaszlnęła.
-Maldem?...-spytała głucho.
Nie dostrzegła staruszka. Ogłupiona pyłem czuła tylko jak uszy zalewają się odległym, ale za to wysokim dźwiękiem, a tunel zmienia swój kształt na o wiele bardziej stromy. Wszystko wokół wirowało. Widziała migoczący pył, który zaburzał jej obraz. Wszystko wokół wariowało, czuła się otępiała. W głowie driady dudniły jedynie słowa Iry. „Twój gniew i złość jest taki pyszny”. Były przytłaczające, wypełniały każdą wolną przestrzeń w umyśle driady, aż w końcu puściła się i uleciała w dół. Swobodnie. Świat tańczył i huczał.
Jednak pył nie do końca oszukał driadę. Gdy wszyscy nowo przybili znaleźli się w środku i gdy Borgar wyjął broń, lodowe ściany nagle jakby ożyły. Gwałtownie zmieniły swój kształt przekształcając się coś na wzór stożka bez dna – a przynajmniej tak mogli to odebrać wszyscy wokół. Ściany zawężały się i czerniały ku dołowi, a wyjście kierowało się w stronę nieba. Mogli jedynie usłyszeć dalekie szmery osuwającego się gdzieś i opadającego śniegu lub…samej Frigg. Ona jako pierwsza puściła się sopla lodu i niemalże bezwładnie wpadła w sam kocioł czarnego dna.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Ira mogła sobie gadać do Yastre, lecz on po zaznaniu przemocy ze strony swojej szefowej był tak zawiedziony, że z początku nie zwracał uwagi na jej podszepty. A do tego, co później sączyła do jego ucha, doszedłby sam - przecież wcześniej mógł driadę i na rękach nosić i lizać po włosach... Może wystraszyła się, że ją tak od tyłu zaatakował? Tak, to mogło być to. Podszepty Iry na pewno sprawiły, że panterołak szybciej otrząsnął się po traumatycznych przeżyciach sprzed wejścia do tunelu. Niemniej w środku uderzyło go tyle nowych bodźców, że na moment jego mózg był w stanie zmienić priorytety.
        - Jaj! - ucieszył się na głos, gdy opanował już ślizganie się na lodzie. W utrzymaniu równowagi pomagał mu ogon, który poruszał się nieustannie i na bieżąco korygował położenie jego środka ciężkości. Yastre był w tym momencie ze wszech miar uradowany, a do głosu doszła jego kocia gracja połączona ze skłonnością do zabawy - ślizgał się po całym korytarzu, resztę drużyny zauważając tylko od czasu do czasu, raczej w formie przeszkód do ominięcia niż żywych osób.
        - Szefowo... na pewno ci nie pomóc? - zapytał na wszelki wypadek widząc jak driada gramoli się z ziemi. On by pomógł, bez problemu, był bardzo miłym i uczynnym facetem, ale nie chciał znowu dostać w twarz - policzki nadal go bolały po poprzednim razie. Gdy jednak kobieta podniosła się sama i kurczowo uczepiła się sopla, Yastre wzruszył ramionami i odsunął się ze słowami "nie to nie".
        Kotu nie udzielało się napięcie Borgara i Frigg - on tam nie spodziewał się w tym miejscu żadnej zasadzki, bo sam by się ze swoją bandą tu nie zasadzał, wolałby miejsce tuż za wyjściem, bo tu byłoby zbyt duże ryzyko zranienia swoich, a gdyby nastała panika, to już w ogóle byłaby kaszana, stratowaliby się albo zrobili sobie inną krzywdę. Zamknięte pomieszczenia są złe na zasadzkę.
        W końcu Yastre trochę się uspokoił i znowu zarejestrował kilka nowych informacji. Na przykład to, że staruszek poszedł gdzieś w swoją stronę, najwyraźniej bez słowa przejmując rolę przewodnika w korytarzach. Panterołak ślizgnął się za nim, lecz zatrzymał się i odwrócił słysząc za sobą jakieś dziwne dźwięki. W samą porę, by zobaczyć, jak ściany zaczynają się ruszać i podłoga ucieka spod nóg. Zmiennokształtny w ostatniej chwili podskoczył i uczepił się pazurami sporego sopla. Był bardzo spokojny, aż nie zobaczył, jak w dół leci pierwsza ofiara gwałtownego "przemeblowania" jaskini - jego szefowa.
        - O żesz! - zawołał i niewiele myśląc puścił się. Uderzył pośladkami o nachyloną płytę lodu pod sobą i z wizgiem w uszach zjechał za driadą, do manewrów wykorzystując pazury, którymi zaczepiał się o podłoże. Może i dostał zakaz zbliżania się, ale w sytuacji zagrożenia życia takie coś się nie liczyło! Yastre jechał swej szefowej na ratunek czy ona tego chciała, czy też nie!
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Ira delektowała się gniewem Frigg i unosiła się teraz w formie cienia tuż przy rozzłoszczonej driadzie, pochłaniając jej negatywne emocje. Nagle Frigg zobaczyła demonicę, która uformowała kształt cienistej dłoni i jej pomachała. W tym momencie spostrzegła to też Esmeralda i podleciała tuż obok driady. Była nieco zawiedziona, że Yastre ją ignorował, ale szybko o tym zapomniała i zajęła się zieloną.

- Ira… - westchnęła, niemalże piorunując wzrokiem cień. – Nie złość się tak, ona żywi się gniewem, zniknie sobie, jak nie będzie miała nic smacznego do jedzenia.
Przy okazji spoglądała na panterołaka i uznała w myślach, że to bardzo dziecinny kotek.

Następnie w tunelu po upadku naturianka zdołała się jakoś podnieść. Przemieniona pozostawała w powietrzu, machając swoimi czarnymi skrzydłami, przez które kilka razy została już pomylona z upadłą anielicą. Od niechcenia spojrzała po wszystkich. Dziwny karzeł, zielonoskóra kobieta, człowiek-kot i chyba jedyny normalny człowiek, jakim był Maldem. Mimo zagubienia w tym miejscu, to oni przynajmniej byli w swoim wymiarze i być może mają tu przyjaciół, rodzinę. Es zagryzła wargi, powstrzymując emocje.

- Chcę do domu… - wymsknęła jej się taka myśl.
- Nie marudź, tylko oszczędzaj powietrze – odezwała się telepatycznie Ira.
- Hmm?
- Coś z tym pyłem nie tak i… - nie dokończyła.

Zarówno demonica, jak i przemieniona w tej chwili zauważyły nagłą, dziwną zmianę kształtu tunelu.

- CHOLERA! CO DO?! – krzyknęła Esmeralda.
- To źródełko pysznego gniewu! To jest… ta zielona spada! – krzyknęła Ira do Es.

Czarnowłosa nie zastanawiając się za wiele poleciała w dół za driadą. Jedyna różnica była w tym, że ona nie spadała, ona leciała na swych skrzydłach w dół. Naprawdę niewiele brakowało do zderzenia się zmiennokształtnego i przemienionej, jednak dopisało im szczęście i nic takiego się nie wydarzyło.

- Co tu się dzieje? – spytała Es na głos, nie patrzyła na nikogo konkretnego, chciała tylko odpowiedzi, nieważne kto ją da. Dodatkowo coś zaczynało się jej kręcić w głowie.
Awatar użytkownika
Borgar
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Borgar »

Nawet będąc w stanie alarmowym zupełnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Poniekąd znajdując rozrywkę w obserwowaniu jak driada próbowała utrzymać się na lodzie, szybko jednak się opanował - kiedy wiódł tak za nią wzrokiem jak spada w dół, a za nią po kolei mężczyzna oraz jędzowata, skrzydlata zmora. O dziwo on sam stał w bezpiecznej odległości od dziupli, lecz ze względu na lęk wysokości nie zbliżał się nawet na krok, a nawet zdecydował się iść naprzód. Najpewniej nic się im nie stanie, a doskonale wiedział, że chociażby i towarzystwo pomieszane, w pewnym sensie nawet wrogie, lecz czuł, iż poradzą sobie i bez jego pomocy. Miał w poważaniu czy zarzucą mu brak podania pomocnej ręki, ale mógł zawsze się powołać na ciężki pancerz. W spokoju i konsternacji zatrzymywał się co chwilę w miejscu, ponieważ zaczął odczuwać dziwne... powietrze? Zupełnie jakby jakieś takie bezjajeczne. Nie umiał tego opisać, a na dodatek dawało mu się we znaki coraz bardziej, lekko przytępiając jego i tak do niczego zmysły. Na ileż zdałaby się jego odporność względem czegoś nieznanego? Nie interesował się tym zbytnio tak długo jak nie odczuwał bolesnych skutków ubocznych.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Przemieniona wraz ze zmiennokształtnym wpadli do miejsca na wzór jaskini. Ściany zbudowane były z lodowych płyt, a w ich towarzystwie mieniły się spore, różnokolorowe kryształy. Przy bliższym przyglądaniu się otoczeniu mogli rozpoznać, że kilka płyt jest ciemniejszych, przez co myliły wzrok, bowiem między migocącymi bryłami znajdowały się także zaciemnione przejścia do dalszych tuneli.
W dalszej, o wiele bardziej przestronnej części pomieszczenia znajdowało się niewielkie jezioro. A na samym środku mrożącego źródła wody kawałek odłamu z lodu, na którym leżała omamiona Frigg. Leżała niczego nieświadoma wyobrażając sobie, że dotyka ciepłego piachu. Był w jej odczuciu tak gorący, że sam topił się w rękach. Przylgnęła do swojej wysepki łagodnie się na niej kołysząc i nieświadomie „łódka” driady podpływała do czegoś jeszcze dalej. W ciemnych, skalnych ścianach znajdowała się mała fontanna. Jednak kompletnie bez zbliżonej funkcji, bowiem wielka micha wody stojąca na twardym i szerokim podnóżu po prostu sobie stała. Znajdująca się w niej woda, niczym nie wzruszona, trwała w bez najmniejszego zamiaru wzburzania się. Ale w środku jaskini był ktoś jeszcze…
Niedźwiedź, czy jak kto wolał, miś polarny od razu zmierzył wzrokiem nowo przybyłych. Sterczał zniecierpliwiony, próbując sięgnąć driadę, chociaż na marne. Musiałby wskoczyć do jeziora i podpłynąć, ale jednak coś mu na to nie pozwalało. Wydawał się zwykłym łagodnym miśkiem, gdyby nie fakt, że w momencie nastroszenia się jego futro przybrało kryształowych odcieni. Zdawało się być ostre i nietykalne. Z jego grzbietu wylazło jeszcze kilka sopli, a oczy zaszkliły się w mrożącym gniewie.
Misiek nie miał zamiaru się zastanawiać. Gwałtownie odwrócił się do tyłu i szybkim biegiem ruszył w stronę ścian. Niektórzy by pomyśleli wariat bądź idiota, ale inteligencja zwierzęcia przewyższała te stwierdzenia. Niedźwiadek wbiegł w ciemniejszą bryłę płytową i wręcz w nią wsiąknął. Wbiegł i zniknął pozostawiając na lodzie jedynie dyskretną falę.
Nim bohaterowie zdołali się rozejrzeć niedźwiedź wypadł dosłownie z sufitu raniąc łapskiem i pazurami skrzydło Esmeraldy ciągnąc i powalając ją swoim ciężarem na zimowe podłoże. Nie zdołała oddać ciosu bowiem polarny mieszkaniec wbiegł w kolejną część ściany znikając towarzyszom z oczu. Wówczas stało się coś jeszcze bardziej denerwującego, bowiem całe lodowe pomieszczenie zatrzęsło się. Momentalnie tunel ponownie zawirował, a płyty budujące ściany poprzestawiały. Jedyne kto nie ruszył się o centymetr to Frigg, jezioro i fontanna, która nawet pod wpływem wibracji nie pozwoliła na dotknięcie wody. A może to właśnie Frigg wirowała, a reszta jedynie zmieniała tylko położenie? Trudno było to stwierdzić. Z pewnością i Esmeralda i Yastre mogli spaść z podłogi na sufit, czy też na odwrót, a nawet na bok ściany.
Misiek, pan i władca owych włości, czuł się doskonale oraz bardzo swobodnie. Stał ponad nieznajomymi na lodowym wybrzuszeniu. Ryknął potężnie, a sople wstrząsnęły się jakby ze strachu. Niedźwiedź ponownie wskoczył do lustra, by tym razem w biegu swoim łbem staranować panterołaka i by ponownie zniknąć w ścianach tunelu. Pomieszczenie po raz kolejny szybko, jak i gwałtownie zmieniło swój układ, a zwierzę znalazło sobie kolejne, dogodne miejsce ponad głowami przybyłych.
Wydawało się, że cały pokryty był cienką warstwą lodu, co sprawiało całkiem mylne wrażenie. Nawet błękitne oczy napastnika skryte były za kryształowym podłożem.

INFORMACJA POTRZEBNE DLA ESMERALDY ORAZ YASTRE:
W opisie zostały zawarte informacje, które pozwolą pokonać niedźwiedzia polarnego. Miśka ochrania warstwa lodu niepozwalająca na zranienie, to oznacza, że zwierzęcia nie da się po prostu dźgnąć/zranić, w tym też oślepić.
Uczestnicy potyczki mają 3 szanse, to oznacza 3 kolejne posty, na pokonanie niedźwiadka. Każda próba pokonania wroga może być skomentowana PL, dlatego należy czekać na pozwolenie z kolejnym odpisem od osoby Prowadzącej.



Krasnoluda za rękę złapał staruszek. Z całych swoich niewielkich, ale możliwych, sił ciągnął go do siebie. Spocił się przy tym niesamowicie i ledwie łapał powietrze wciąż to kaszląc. Gdy tylko dociągnął do siebie Borgara machnął rękoma by odgonić resztki pyłu.
- Ajaj!... Było tak blisko! Przeklęta jaskinia! Za późno zorientowałem się, że to nie śnieg a pył magiczny! Cały czas ta przeklęta jaskinia zmienia miejsca i akurat twoi towarzysze wpadli w pułapkę… Ten pył wytwarza fałszywe obrazy! Kompletnie omamia wszelkie zmysły tworząc w umysłach to co zechce… Ekh, ekh! – zakasłał.
- Gdzieś tu jest bezpieczne przejście… teraz już nic nie zrobimy. Musimy na nich poczekać po drugiej stronie…
Zapowiedział dziadek i począł kopać w ścianie śniegu. Po jakimś czasie biała góra sama opadła odkrywając to co prawdziwe.

INFORMACJA POTRZEBNA DLA BORGARA:
Z powodu wybrania innej drogi przejścia jedna kolejka działań omija użytkownika.
Zablokowany

Wróć do „Kraina Hrivenore”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości