FargothSekrety lordów.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Gdy jechali wozem, Yorick miał trochę czasu, aby zająć się ekwipunkiem. Wyjął miecz i schował go do wypchanej po brzegi skrytki, którą zrobiła Feyla. Sztylety przypiął do niewielkich pochew znajdujących się z tyłu pasa. Noże do rzucania pozostały na klatce piersiowej, ale zostały przykryte materiałem, było ciężko je dostrzec, ale jednocześnie nie można było nimi szybko miotać.
Póki co Mortem wiernie grał konia pociągowego.
- "Nie podoba mi się to wszystko" - telepatycznie powiedział koń.
- "Uhm. I co z tego?" = odpowiedział Yorick.
- "Jesteście cholernie ciężcy, nie mówiąc już o tym pieprzonym drewnie."
- "Jeżeli masz jakiś genialny plan, to proszę. Podziel się nim." - Yorick patrzył na rosnącą bryłę pałacu.
- "Jeszcze nie mam, ale jestem w końcowej fazie obmyślania."
- "Tak właśnie myślałem."
W końcu Feyla przyspieszyła tempo, wjechali w bramę niemal taranując strażnika. A potem wóz zahamował tak gwałtownie, że niespodziewający się niczego Yorick wyleciał z wozu. Elf odruchowo wykonał roladę, miał nadzieję, że nikt nie widział akrobacji. Na jego szczęście żołnierze zajmowali się błagającą o przebaczenie Feylą.
Elf uśmiechnął się w duchu, wszystko zaczęło się układać. Wszystko, oprócz koniny.
- "Zaraz. Jak to konina?! Yorick? Wiem, że nie byłem idealnym koniem, ale chyba mnie nie zostawisz? Przecież znamy się tyle czasu! Yorick? Nie zostawiaj mnie, do cholery! Yorick? YOOORIIIIICK?!"
- "Zamknij się i daj mi pomyśleć!" - padła szybko odpowiedź elfa.
-"Więc nie dasz przerobić mnie na koninę?" - Rumak wciąż był spięty.
- "Mortemie, pracujemy razem od ponad czterdziestu lat. Czy przez ten czas chodź odrobinę poczułeś się koniną?"
-"No niby nie, ale..." - zaczął przerażony wierzchowiec.
-"Więc zamknij się i daj mi pomyśleć!"
Mortem wciąż się bal, ale, zgodnie z zaleceniem, zamknął się.
Yorick przyklęknął i zaczął zbierać drewno. Przy okazji rozglądał się po pałacu. Znalazł studnię, w której znajdowała się droga ucieczki. O ile Thomas nie kłamał, rozpaczliwie próbując ratowania życia.
Rozejrzał się też, szukając korzystnych kryjówek. Znalazł kilka: ławka, spory kamień, nieduże, zadaszone przejście. Ucieszyła go myśl, że samo skradanie nie będzie aż tak kłopotliwe.
Usilnie zastanawiał się, jak mógłby wyciągnąć Mortema z całej sytuacji, nie narażając włamywaczy na wykrycie. Wtedy strażnik o imieniu Tewak podszedł do Mortema.
- Chodź ze mną bestio. Zapoznam cię z rzeźnikiem. - Mówiąc każde słowo, uśmiechał się głupkowato.
- "Nie dam się" - oświadczył rumak.
- "Daj się" - odparł Yorick.
- "Co?!"
- "Okaż chociaż minimum zaufania."
Skrytobójca podszedł do Feyli i powiedział:
- Mała prośba. Nie reaguj.
Mroczny elf podbiegł do Tewaka.
- Dobry panie, oszczędźcie konia, nie będziemy mieli czym drewna zwozić.
- Zostaw mnie kmiocie! Bo pałką oćwiczę!
- Ale nalegam, zrobię wszystko, ale konia ostawcie.
- Nie słuchasz się rozkazów, tak?!
Żołnierz puścił lejce. Yorick klepnął rumaka w bok.
- "Spieprzaj! Spotkamy się jutro."
Mortem wziął sobie rozkaz do serca. Natychmiast zerwał się do galopu i minął bramę, zostawiając za sobą osłupiałego wartownika. Za murami pałacu galop zmienił się w cwał.
Twarda pięść żołnierza uderzyła elfa w twarz. Zabójca się nie bronił, padł na kolana. Tewak kopnął go w klatkę piersiową, Yorick leżał na plecach, z trudem się przeturlał, próbował złapać oddech.
- Ja ci kurważ mać dam! Masz szczęście, że nie mogę cię zabić.
Strażnik wyjął długą, drewnianą pałkę i zaczął okładać nią leżącego elfa. Yorick wcale nie uważał, że miał szczęście.
Awatar użytkownika
Rheolw
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rheolw »

Rheolw nie znosił przegrywać. Być może właśnie to dawało mu siłę do walki. Nie poddawał się łatwo i był gotowy uczynić wiele by osiągnąć sukces. Pozostawiwszy część swoich ludzi w lesie, zdecydował się na powrót do rezydencji. Pojmanego uciekiniera przywiązano do konia kapitana i kazano mu biec póki starczy mu sił. Rheolw nie zwolnił oni odrobinę gdy idący za nim mężczyzna upadł na ziemię. Kilka otarć i złamań powinno wpłynąć na morale jeńca. Wprawdzie oddziałowi gwardii udało się schwytać główną ofiarę, jednak po tajemniczej dwójce, której obóz znaleźli na skraju lasu, nie było ani śladu. A Rheolw był zdeterminowany by wyjaśnić tą zagadkę. Na szczęście dla siebie dysponował podwładnymi którzy potrafili wydobywać informację z jeńców.
Gdy tylko dotarli do bramy, kapitan ujrzał Tewaka katującego jakiegoś nieszczęśnika.
- Czym sobie zasłużył?
- Nie chce mu się pracować, kapitanie - Bez wahania odpowiedział żołnierz.
- A jak będzie miał to robić jeśli połamiesz mu żebra? - Skarcił nadgorliwca, po czym rozkazał swoim ludziom:
- Zbierzcie służbę na głównym placu. mam im coś do zakomunikowania. - Zeskakując z konia Rheolw podszedł do więźnia. Upewnił się tylko że tamten żyje. Leżącym człowiek krwawił niemal z każdego miejsca na ciele, a trasę ich przemarszu znaczyła smuga krwi. Gdy tylko spędzono służbę oraz pracujących na terenie posiadłości, kapitan oznajmił.
- Jak widzicie nasz niedawny gość szczęśliwie powrócił tam gdzie jego miejsce. Przy okazji moi żołnierze znaleźli przy nim to ... - Rheolw cisnął przed zebranych worek wypełniony kosztownościami. - Niestety, okazuje się że ktoś z was nadwyręża wyrozumiałość naszego pana i postanowił okraść nas z ciężko zapracowanych kosztowności. Nie będziemy tego tolerować. Gdy tylko to ścierwo - kapitan wskazał na jeńca - odzyska przytomność, zamierzam dowiedzieć się która szuja jest zamieszana w ten spisek. A wtedy każę mu zeżreć wszystkie te świecidełka.
Rheolw uważnie przyjrzał się każdemu z zebranych usiłując dojrzeć oznaki podenerwowania lub strachu jednak kimkolwiek był złoczyńca potrafił doskonale sie maskować.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Wraz z pozostałą częścią służby Feyla została zagnana do wysłuchania informacji jakie miał im do przekazania dowódca straży. Przybycie kapitana przynajmniej przerwało cierpienie Yoricka. Elfowi również kazano dołączyć do zgromadzonych, którym to kazano przyglądać się uciekinierowi. Kimkolwiek był ten człowiek, jego aktualny stan prezentował się mizernie. Bez odpowiedniej pomocy szanse przeżycia jeńca były niewielkie, a co gorsze z słów żołnierza można było wywnioskować że śmierć wcale nie była najgorszą rzeczą jaka spotyka człowieka za zdradzenie swojego lorda.
Rheolw usiłował zastraszyć miejscowych aby utrzymać dyscyplinę wśród służby. Przemawiał, gestykulował, krzyczał i pokazywał jaki los czeka oszustów. Z jego słów wynikała jedna istotna dla Feyli i Yoricka rzecz. Od tej chwili straż w rezydencji wzmocni swoją czujność, a ich plan jeszcze bardziej się skomplikuje. Same groźby nie robiły na kowalce wielkiego wrażenia. Bardziej interesowała ją obserwacja zebranych mieszkańców i próba odnalezienie wśród nich Mariki. Feyla szybko przekonała się ze życie w posiadłości Crewarów rządzi się zupełnie innymi prawami niż te obowiązujące w Fargoth. Większość zgromadzonych na placu z aprobata przytakiwało poczynaniom strażnika, uznając jego czyny za słuszne i sprawiedliwe, a jeśli już wyrażali swoje oburzenie, to faktem że ktoś spośród nich mógł dopuścić się zbrodni jaką jest kradzież mienia ich pana. Jedynie nieliczni byli tak przerażeni brutalnością strażnika ze nie potrafili wydobyć z siebie ni słowa. Do tych osób zaliczała się też Marika. Dziewczyna stała bez ruchu z szeroko otwartymi ustami i wielkimi oczyma. Wyglądała jakby jej cały świat skurczył się do osoby jeńca i stojącego nad nim Rheolwa.
Kowalka spróbowała dyskretnie przybliżyć się do służącej. Niby od niechcenia, sugerując że szuka lepszego miejsca by widzieć przemawiającego kapitana, krok po kroku Feyla przesuwała się w kierunku dziewczyny.
- Marika. Pssss… Hej, Marika. – Usiłowała zwrócić na siebie uwagę tamtej, ale służąca w ogóle nie reagowała.
Wreszcie zgromadzonym kazano się rozejść do swoich obowiązków dzięki czemu Feyla miała możliwość chwycić za ramię Marikę i wyrwać ją z zamyślenia.
- Hej. To ja! Pamiętasz? Jesteśmy tu w sprawie naprawy grającego pudła. Tak jak chciałaś. – Wytłumaczyła pośpiesznie kowalka świadoma ze nie powinna zbyt długo rozmawiać jeśli nie chce zwracać na siebie zbytniej uwagi.
Początkowo Marika wyglądała na zupełnie nieświadomą tego co się do niej mówi. „Czyżby przeraziła się aż tak bardzo że strach paraliżował jej myśli?” zastanawiała się Feyla. Na szczęście po chwili na twarzy służki pojawił się grymas zrozumienia i ulgi.
- O raju, ty. Jak się cieszę. Takie okropności. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czemu miłościwy lord trzyma przy sobie tego brutala. Tak bardzo się go boję. Ale nareszcie jesteście. Jak dobrze.. – Swoim zwyczajem zaczęła gadać Marika.
- Przestań paplać i powiedz czy możesz zaprowadzić nas do celu? – Przerwała jej Fayla.
- O tak, tak. Przyjdę po was za godzinę. Mam pomysł jak wprowadzić was do środka. Tylko musze… tylko musze .. zrobić coś … o matulu, tyle krwi… musze zrobić cos ważnego. Ale czekajcie na mnie. Mam plan. – Oznajmiła służąca po czym pobiegła do swoich zajęć.
Feyla jeszcze przez chwilę wpatrywała się w oddalającą się Marikę. Następnie wróciła do pozorowanej pracy przy drzewie. Gdy tylko znalazła się przy elfie, poinformowała Yoricka o swoich ustaleniach z służącą.
- Warto tak się narażać dla konia? – Spytała retorycznie. – Rozmawiałam z Mariką. Ma plan jak wprowadzić nas do komnat. Nie wiem tylko czy to dobrze czy źle, ale chyba nie mamy wyjścia i musimy czekać. Dziewczyna nie wygląda mi na kogoś bystrego kto często ma przebłyski geniuszu. – Stwierdziła Feyla, zastanawiając się jak wielkim ryzykiem będzie zaufanie komuś takiemu jak służka.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Yorick musiał przyznać, że Tewak byłby świetnym zawodowym oprawcą. Tak jak Feyla była mistrzynią majsterkowania, wartownik miał predyspozycje do zadawania bólu. Zdawałoby się, że uderzał chaotycznie, ale to było tylko wrażenie, strażnik bił tylko po mięśniach, tak aby uderzenia wywoływały cierpienie, ale nie powodowały trwałych obrażeń.
Elf posłuchał ze wszystkimi przemówienia kapitana straży. Obecność jakiegoś innego spisku była dla ich sprawy bardzo nie na rękę, ale dawała też możliwość. Gdyby tylko dowiedzieli się, kto zdradził, byliby na świetnej pozycji.
Skrytobójca zastanowił się nad słowami Feyli, ich plan zakładał, że zaufają głupiej służącej. Niestety nie mieli innego wyjścia, więc Yorick jedynie pokiwał głową.
- Póki co nie mamy innego wyjścia, niż zaufać młodej Marice - powiedział do kowalki.
Elf rozmasował obolałe plecy, nic to nie dało, ale zabójca miał poczucie, że zrobił coś, aby pokonać cierpienie. Wiedział, że musiał zająć się zleceniem.
- "Ból to tylko kwestia siły woli" - przypomniał sobie zasłyszane niegdyś motto.
Zabójca poszedł zająć się drewnem, przed odejściem jeszcze raz odezwał się do towarzyszki:
- Konie są warte więcej od ludzi.
Yorick pochylił się, wykrzywiając twarz w grymasie bólu. Podniósł patyki i zaniósł je do wozu. Próbował się skontaktować telepatycznie z Mortemem, ale koń zbytnio się oddalił. Elf wrócił do pracy.
Zanoszenie kawałków drewna do popsutego wehikułu było najnudniejszym zadaniem na świecie, ale mroczny elf nie narzekał. Zatracając się w pracy, zapomniał o niedogodności wynikającej z obolałych mięśni.
Yorick szybko przeliczył straż. Pięciu wartowników było w czynnej służbie. Zakładając odpowiednią częstotliwość zmian, w pałacu było dziesięciu do dwudziestu żołnierzy. Skrytobójcy zdarzało się wkradać do bardziej strzeżonych budynków, wrócił do zastanawia się czy Feyla zachowa się odpowiednio cicho i czy dziewczyna nie spanikuje w najgorszym momencie. Takich spraw nie dało się przewidzieć.
Ponadto elf odczuwał spięcie. Zawsze sam planował swoje działania, a tym razem musiał zdać się na służkę. I to niezbyt rozgarniętą. Yorick nie dał poznać po sobie napięcia, był profesjonalistą, nie zdradzał swoich uczuć.
Gdy zanosił gruby, brzozowy konar, przypomniał sobie o okoliczności sprzyjającej dla włamywaczy. Niedługo powinien zjawić się wóz z kupcem z Fargoth. Przynajmniej takie rozkazy wiózł w nocy żołnierz. Zamieszanie spowodowane przyjazdem handlarza to świetna okazja aby się ulotnić.
Yorick skupił się na pracy, nawet nie spostrzegł, gdy minęła godzina.
Awatar użytkownika
Rheolw
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rheolw »

Przeklęty dzień. Rheolw stwierdził że otacza go banda bezmózgich gamoni, którym nie mógł powierzyć najprostszego zadania. Dwójka strażników stała przed nim z spuszczonymi głowami, nerwowo zaciskając palce w oczekiwaliu na wyrok. Pilnowanie jeńców ich przerastało. Nawet pilnowanie skatowanego do nieprzytomności więźnia okazało się zadaniem nazbyt trudnym
- Być może miał tą truciznę przy sobie od samego początku, a zdecydował jej użyć się dopiero teraz chcąc uniknąć tortur - Zasugerował adiutant klęczący nad zwłokami.
- Nie róbmy do chuja z tej szumowiny jakiegoś zasranego bohatera! To zwykły łajdak, gotów sprzedać swojego pracodawcę tylko po to by wyjść cało z pierdolonych opresji. Nie wmówisz mi że ten typ woli wybrać śmierć niż zdradzenie posiadanych sekretów. Ktoś z tu obecnych pomógł mu wykitować i mam zamiar się tego dowiedzieć. A skoro wasza dwójka pełniła tu straż, to jesteście gnojki na czele listy moich podejrzanych.
- Była jeszcze służąca, mój panie. - Drżącym głosem odezwał się jeden z oskarżonych.
- Jaka do diabła służąca?! - Irytował sie Rheolw faktem że te imbecyle dopiero teraz zdecydowali się przekazać być może najważniejszą dla niego informację.
- Mówiła że ... że przyszła napoić więźnia z twojego rozkazu kapitanie. Że nie chcesz by zginął z pragnienia.
Banda skończonych durni. Ale Rheolw przynajmniej miał trop.
- Która to była?
- Ta ładna niezdara kapitanie. Dała więźniowi wodę, a potem rozlała całą zawartość wiadra przewracając się przy wyjściu.
- A nie przyszło wam do głowy idioci że baba nie chciała by ktokolwiek wiedział co za wodę faktycznie tu przyniosła?! - Wrzasną Rheolw. - Jak ta dziwka ma na imię? - Spytał adiutanta.
- Marika - padła odpowiedź.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Oczekiwanie na powrót Mariki było dla kowalki prawdziwą męką. Każda kolejna minuta ciągnęła się w nieskończoność. Raz za razem Feyla łapała się na tym że usiłuje wypatrzeć w tłumie zbliżającą się służącą. Pilnujący ich strażnik szubko straci zainteresowanie doglądaniem tak nudnej pracy jaką jest układanie drzewa. Zamiast nieustannego wpatrywania się w dwójkę tępych drwali, żołnierz wybrał kufel wina i stół w cieniu olbrzymiego drzewa.
Rozmyślając nad własnym położeniem kowalka beształa się w myślach z powodu tego iż po raz kolejny posłuchała głupiej prośby swojego mistrza, dała się wciągnąć w awantury które zupełnie nie powinny jej dotyczyć, została zmuszona by zaufać przestępcy, a teraz czeka w nadziei że niedorozwinięta służka wymyśli dla niej plan wydostania się z opresji.
- Co to ma być? - Głos Mariki wyrwał Feylę z zadumy - Od kiedy to pozwolono wam układać drewno byle jak? Brzozowe kłody mają się znaleźć przy kominku naszego pana! Zaniesiecie je tam. Natychmiast! - Rozkazała służąca.
- Hej, wolnego paniusiu. - Zareagował strażnik. - Ci dwoje nigdzie sie nie wybierają, póki nie uprzątną panującego tu syfu.
- Nie obchodzi mnie to. Nasz lord wkrótce wraca i ma zamiar zastać swoje komnaty nagrzane. Jeśli z twojego powodu jego palenisko będzie zimne i ciemne...
- W takim razie sama zatargaj sobie tą brzózkę. Nie jesteś już faworytą lorda by rozkazywać innym. - Zaśmiał sie mężczyzna. - Dobrze wiem która to młódka wygryzła cię z pozycji.
- Chwilowe zauroczenie. Może i wziął ją na wyprawę, ale to wciąż ja mam klucze go osobistych sypialni lorda. Wkrótce znów zajmę należne mi miejsce, a ty dowiesz sie o tym jako pierwszy. - Zagroziła Marika. Strażnik zaklął pod nosem, opisując dziewczynę w kilku dość pospolitych słowach. Mimo wszystko nie zamierzał ryzykować.
- Co tak stoicie barany?! Wypierdzielać mi tu z tym drzewem na górę. Za godzinę chcę was tu widzieć z powrotem albo wywalę ten was śliczny wózek i zaczniecie robotę od początku. - Żołnierz dał upust swojej złości.
W ten sposób służka, Feyla i Yorick zostali sami, a Marika prowadziła rzekomych drwali do prywatnych kwater lorda Crewara. Kowalkę cały czas dręczyły wątpliwości. Jak na taką niezdarę plan dziewczyny okazał się niezwykle skuteczny. Do tego w rozmowie z strażnikiem zachowywała się zupełnie inaczej niż Feyla miała do tego okazję przywyknąć. Być może była z niej niezła aktorka. Pytanie tylko kiedy i przed kim grała? Być może prawdziwa natura Marika znacznie odbiega od wyobrażeń kowalki.
- Nareszcie sami. Musicie sie pospieszyć i zrobić co trzeba już teraz. Nasz pan przybędzie przed zmrokiem, a wtedy nie uda wam się dostać do jego sekretnych pokoi.
- Co tu jest grane? - Nie wytrzymała wreszcie kowalka. - Po co ty i twoja matka kazałyście nam tu przyjść?
- Wszystko wyjaśnię jak będziemy na miejscu. Oto ona. Sypialnia lorda.
Olbrzymi pokój którego centralne miejsce zajmowało wielkie łoże przypominał chatę myśliwego lub jeśli kto woli muzeum łowieckie. Wszędzie walały się skóry, wypchane zwierzęta, czaszki i broń wykorzystywana do polowań. Feyla nie potrafiła nazwać większości z gatunków jakimi udekorowano owa sypialnię. Były dziwaczne, egzotyczne i przerażające a przy tym owiane mgiełką tajemnicy. Usiłowała skupić się na samej broni jako na dużo bardziej interesujących ją mechanizmach, jednak to zgromadzone tu zwierzęta nie dawały jej spokoju. Normalnie w tego rodzaju komnatach należało by się spodziewać niedźwiedzi, wilków czy dzików, a tymczasem tutaj nie było żadnego okazu który można by uznać za powszechny. Natomiast przynajmniej kilka tych istot śmiała dało zaliczyć się do gatunków uważanych za rozumne żeby nie powiedzieć inteligentne.
Marika wygodnie ułożyła się na posłaniu jakby to ostatnie należało do niej. Uśmiechnęła się do swoich towarzyszy.
- A teraz czas byście poznali szczegóły waszego zadania. - Zakomunikowała.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Weszli do sypialni lorda Cerewara.
Yorick rozejrzał się po pokoju. Był nietypowy, tylko tyle można było o nim powiedzieć na pierwszy rzut oka. Elf dokładnie przyjrzał się eksponatom. Zauważył wypchaną nimfę, gdyby nie miała śladów szycia na szyi, zabójca mógłby przysiąc, że naturianka była w pełni życia. Widać było, że okaz został stworzony przez prawdziwego mistrza taksydermii.
Skrytobójca szedł przy ścianie, dostrzegł czaszkę konia. Chociaż, wiedząc, że obok leżało ciało nimfy, Yorick nie był pewien, czy nie stał przed szczątkami centaura.
Przy kolejnej gablocie zauważył olbrzymi topór, bezceremonialnie go podniósł. Masa oręża zaskoczyła go.
- "Żaden człowiek nie jest w stanie machać takim cholerstwem" - pomyślał. - "Topór należał do kogoś silnego jak..."
Odpowiedź narzuciła mu się, gdy dostrzegł wielką, brązową skórę rozpiętą na ścianie za gablotą.
- "Silnego jak minotaur" - dokończył w myślach.
Marika poszła w stronę łóżka. Yorick zwiedzał dalej.
Skrytobójca minął kolekcję złożoną z broni białej.
- "Niezły arsenał" - skomentował w myślach.
Przed nim były ułożone bułaty, kordy, kordelasy, tasaki, cepy, buzdygany i kiścienie. Elf podszedł do Feyli i powiedział jej po cichu:
- Spodziewam się kłopotów. Mogłabyś ocenić fachowym okiem, czy te bronie nadają się do sensownej walki?
Marika zaczęła się kłaść na łożu lorda, Yorick stanął przed ostatnim eksponatem.
Długi, czarny łuk z rozdwojonymi końcówkami. Nie miał śladów użytkowania, ani konserwacji, a był w świetnym stanie. Skrytobójca wziął dalekodystansowy oręż do ręki, zakręcił nim, a potem sprawdził siłę naciągu. Doskonale znał ten typ łuku. Doskonale wiedział, jak niewiele jest osób potrafiących stworzyć podobną broń. Doskonale wiedział, kto był właścicielem tego orężu.
To był łuk mrocznego elfa.
- Skurwysyn - powiedział Yorick, odkładając broń na miejsce.
W końcu odezwała się Marika:
- A teraz czas byście poznali szczegóły waszego zadania.
Skrytobójca domyślił się, że misja była dużo bardziej skomplikowana, gdy wyszło na jaw, że służka tylko udawała idiotkę.
- "Trzeba będzie wyciągnąć więcej od krawcowej" - pomyślał.
Yorick oparł się plecami o ścianę i skrzyżował ręce na piersi.
- Nie mogę się doczekać - mruknął.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla wzięła do ręki najbliżej leżącą bron i udawała ze przygląda jej się z zainteresowaniem. Jej wybór padł na kiścień o krótkim, ładnie wykonanym drewnianym trzonku, łańcuchu i kolczastym bijaku. Kowalka bardzo rzadko miała okazję wykonywać broń. Nie lubiła tez jej oceniać, uznając ze każdy oręż jest tak dobry jak dobra jest osoba potrafiąca nim władać. Ona na przykład nie potrafiła strzelać z łuku, za to doskonale radziła sobie z bojowymi młotami i bronią obuchową, co wcale nie czyniło tych pierwszych kiepskim arsenałem.
Na Marikę patrzyła podejrzliwie. Osoby które raz nadwyrężyły zaufanie Feyli raczej nie mogły liczyć na szybki powrót do jej łask. Z miną mówiącą „nie zaufam ci cokolwiek powiesz”, kowalka ostentacyjnie dawała do zrozumienia iż nie interesuje ją przemowa służki, a jedynym co obecnie zajmuje jej umysł jest kombinowanie jak samej wyjść cało z tej historii. Nic się nie stanie jeśli nie wykona powierzonego jej zadania. Nurdin przez jakiś czas będzie się wściekał ale w końcu mu przejdzie, za to Marika niech radzi sobie sama.
Służąca jakby wyczuwając nastrój dziewczyny od razu zwróciła się w stronę Yoricka czując że to w nim powinna szukać teraz oparcia i zrozumienia.
- W wielu aspektach jesteśmy do siebie podobni – oznajmiła elfowi – Łączy nas to iż nasza praca bywa nie najlepiej oceniana przez tak zwanych praworządnych obywateli, oboje zostaliśmy wplątani w tą przygodę wbrew swojej woli, no i rzecz jasna oboje nie popieramy ekscentrycznych zamiłowań panującego tu gospodarza.
„Wzruszające” pomyślała Fayla widząc jak Marika usiłuje przyciągnąć Yoricka na swoją stronę.
- Początkowo chodziło mi tylko i wyłącznie o pieniądze. – Kontynuowała dziewczyna – Zatrudniłam się do tej pracy z myślą uszczuplenia olbrzymiego majątku Crewara. Krok po kroczku, drobne sumy których lord nawet nie był w stanie zauważyć.
- Niewielkie sumy którymi twoja szacowna matula wypycha ściany swojej pracowni – Wtrąciła Feyla, przypominając sobie iż pani Bretlyn prawdopodobnie jest najbogatszą krawcową w Alaranii. Marika oczywiście zignorowała tą uwagę.
- Plan był prosty i doskonały jednocześnie. Przypadek jednak sprawił że zostałam przyłapana. Na szczęście nie przez tego brutala Rheolwa którego mieliście okazję spotkać na placu przed posiadłością. W takim przypadku pewnie nie mielibyśmy okazji porozmawiać teraz z sobą, chociaż nie urywam że być może nasz kapitan również coś podejrzewa w mojej sprawie. – Po tym co zdążyła dziś zobaczyć, Feyla gotowa była założyć się iż tamten dryblas już doskonale o wszystkim wie, ale tym razem powstrzymała się od komentarza.
- Człowiek który mnie zdemaskował okazał się być całkiem miłym a do tego niezwykle przystojnym mężczyzną. - Ciągnęła dalej Marika – A przy tym pracował dla miejskich władz z zamiarem zdemaskowania ohydnych praktyk lorda. Podobnie jak ja, Ledin zdobył posadę w posiadłości, szukając w niej dokumentów mogących oskarżyć Crewara o wszystkie popełnione zbrodnie. Był taki przystojny, szarmancki a przy tym szlachetny, że bez wahania zgodziłam się mu pomóc. Naprawdę go polubiłam, nawet jeśli jego zwierzchnicy szantażowali mnie zdobytymi informacjami, grożąc iż lord dowie się o wszystkim. Od tamtej chwili robiłam wszystko by awansować w hierarchii służby, uzyskać dostęp do prywatnych komnat lorda i odkryć gdzie nasz pan trzyma swoje największe sekrety. A potem wystarczyło tylko wprowadzić Ledina by otworzył sejf, czekać na aresztowanie Crewara i cieszyć się zgromadzonym majątkiem.
Niestety jakieś paskudne zabezpieczenia w mechanizmie skarbca sprawiły ze przy próbie jego otwarcia Ledin stracił obie dłonie. Wierzcie mi ukrycie jego ciała było najbardziej przerażającą rzeczą jaką musiałam w życiu uczynić. Co gorsza osoby stojące za moim towarzyszem wciąż domagają się przekazania tych dokumentów. Dlatego właśnie byłam zmuszona skorzystać z pomocy kogoś takiego jak wy.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Elf posłuchał tego, co Marika miała do powiedzenia.
- "Robi się coraz ciekawiej" - pomyślał.
Yorick wciąż opierał się o ścianę, gdy służka skończyła monolog, stwierdził, że warto wtrącić trzy grosze.
- Wiesz czego najbardziej nie lubię w mojej pracy? - powiedział do kobiety. - Kiedy ktoś mi pierdoli głupoty. Na przykład podstarzała krawcowa, która wkręca mi, że jej córka jest uczciwą służką. Która narzeka na i tak obniżą cenę. Która twierdzi, że będę musiał przejść przez pałac z Feylą, poczekać, aż ta naprawi jakąś harmonijkę i wrócić. - Odszedł od ściany i zaczął krążyć. - Wkurwia mnie, gdy ktoś mnie nasyła do prostej roboty, a potem gmatwa ją jak tylko się da.
W międzyczasie Yorick założył maskę, naciągnął kaptur i zrzucił płaszcz drwala.
- Nie mam pojęcia po co ta szopka i nie chcę, żebyś mi tłumaczyła. Właśnie anulowałaś umowę i zażądałaś nowej usługi, kosztownej usługi. Jeżeli chcesz naszej pomocy, zapłacisz. Dla mnie dwadzieścia tysięcy w gotówce, z Feylą dogadaj się sama, ale nie zaoszczędzisz, nasza kowalka jest bardziej pazerna niż wygląda.
Marika przybrała połączenie groźnej i oburzonej miny. Chciała coś odpowiedzieć, ale elf nie dopuścił jej do głosu.
- Nie wywiniesz się z płacenia. Pieniądze ma twoja matka, a i ty, jeżeli tym razem nie kłamałaś, będziesz je miała na krótko po zakończeniu naszej współpracy. Nie próbuj też oferować ani ruena mniej, każde z nas dobrze wie, że to twoja ostatnia okazja na zdobycie tych dokumentów, bo wypadłaś z łaski lorda. Jesteśmy ci potrzebni i nie zrezygnujesz z naszej pomocy.
Mroczny elf poprawił ułożenie swojego uzbrojenia, znowu wszystko było widoczne i w zasięgu ręki.
- Szybko się namyśl, Mariko. Sama mówiłaś, że mamy mało czasu, a ja jestem gotowy do działania.
Yorick odwrócił się do niej plecami, po sekundzie przypominał sobie o jeszcze jednej rzeczy.
- A i zapomniałbym - rzekł do służki. - W niczym nie jesteśmy do siebie podobni.
Awatar użytkownika
Rheolw
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rheolw »

Czuł iż zmarnował już mnóstwo czasu. Zadziwiające jak trudno znaleźć poszukiwaną przez siebie osobę nawet jeśli wiesz że przebywa ona gdzieś na terenie niewielkiej jakby nie patrzeć posiadłości. Początkowo Rheolw nie chcąc wzbudzać podejrzeń i wywoływać niepotrzebnej paniki, starał sie dyskretnie wypytywać o Marikę kolejne napotkane osoby. Sugerował iż pilnie potrzebuje ją od pewnego zadania i byłby wdzięczny za informację gdzie jest, jaki ma plan zajęć, lub czy ktoś ją ostatnio widział. Niestety uprzejmość nie popłaca. Służba odpowiadała mu grzecznie i z dystansem. Przepraszali, udawali iż żałują, po czym informowali że nie są w stanie pomoc.
Wkrótce kapitan gotów był stwierdzić że wszyscy w posiadłości spiskują razem z tą przeklętą służącą. Nerwy powoli mu puszczały. Ostatnią przepytywaną osobę po prostu chwycił za włosy i przycisnął do blatu, grożąc iż przybije tu łeb mężczyzny jeśli nie dowie sie tego czego chce.
- Litości! Widziałem panie. Poszła wraz z dwójką drwali do komnat lorda. Chyba.... chyba nieśli tam drewno na rozpałkę.
Rheolw odrzucił służącego każąc mu spieprzać. Nareszcie. Dobył miecza i spojrzał w kierunku piątki swoich podwładnych.
- Ruszamy. Te dziwkę chcę mieć żywą. Drwali zabić jeśli będą sprawiali kłopoty . - Rozkazał ruszając w kierunku budynku.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla wahała się znacznie dłużej od elfa. Dla Yoricka najwyraźniej wszystko sprowadzało się do kwestii pieniędzy i żądania odpowiedniej kwoty, jednak przypadku kowalki sprawa była dużo bardziej skomplikowana. Przede wszystkim Feyla nie wierzyła w ani jedno zdanie wypowiedziane przez Marikę. Kowalka nie miała pojęcia jak rozgrywane są sprawy prawne w kręgach arystokracji. Dlaczego aby oskarżyć lorda należało mieć zawczasu niezbity dowód jego winy, natomiast aby oskarżyć zwykłego obywatela wystarczyło tylko słowo, a resztę załatwiało aresztowanie, pobicie i tortury. Być może świat właśnie tak miał być skonstruowany że bogaci zawsze i wszędzie mają lepiej. W każdym razie właśnie dlatego ona sama nigdy nie pomagała takim osobą. Kwestia zasad. Pomoc gapowatej służce była czymś zrozumiałym, natomiast pomoc przedstawicielowi władzy lub też pospolitemu przestępcy, bez względu na to do której z stron ostatecznie zaliczała się służąca, nie mieściła się z zwyczajach kowalki. Nawet jeśli sama wizja zmierzenia swoich sił z zaawansowanym mechanizmem stanowiącym zabezpieczenie skarbca brzmiała kusząco.
- Dwadzieścia? Czemu od razu nie powiesz pięćdziesiąt? - Przekonywała Marika - Przecież mówimy tu o sejfie nadzianego bogacza. Oczywiście ze poza interesującymi mnie dokumentami znajduje sie w nim mnóstwo złota. Weźcie sobie tyle ile uznacie za należną wam zapłatę. - Słowa służącej tylko utwierdziły kowalkę w przekonaniu że sednem sprawy najpewniej jest zwykły rabunek, a mydlenie oczu opowieściami że robi się to dla dobra państwa i bezpieczeństwa poddanych było śpiewką przygotowaną specjalnie dla przekonania samej Feyli. Podejrzanym wydawał jej się również fakt że wiedząc już o skarbcu, miejscowe władze nadal posługiwały się kimś takim jak Mariką zamiast sprawę przekazać dużo lepszym profesjonalistą.
- Trzeba było pozostać przy roli niewinnej służki - Odpowiedziała Fayla - Kwestia pieniędzy nie ma tu nic do rzeczy. Nie obchodzi mnie to co jest tu ukryte. Ja swoje zadanie uważam za wykonane i zamierzam jak najszybciej się stąd wydostać. Do widzenia pani.
Z dolnego korytarza dało się słyszeć hałas i poruszenie. Podały rozkazy i przekleństwa, które z każdą chwilą były coraz bardziej słyszalne, co sugerowało że znajdująca się tam grupa jest coraz bliżej sypialni lorda. Wszystko to zwiastowało jeszcze większe kłopoty. Marika która w czasie swoje przemowy podniosła się z posłania i stała teraz przy arsenale z bronią, nie była w stanie ukryć swojego zdziwienia i oburzenia zarazem decyzją jaką podjeła kowalka.
- Cooo? Nie możesz wycofać sie teraz gdy zaszliśmy już tak daleko! - Odpowiedziała chwytając w obie dłonie parę sztyletów - Bez względu na to jak bardzo będziesz sie tego wypierał elfie, łączy nas nie tylko to co powiedziałam wcześniej. Jest tego znacznie więcej niż pragnąłbyś przyznać. Oboje również władamy doskonale bronią i potrafimy zrobić z niej właściwy użytek.
Widząc iż nie przekona Feyli, Marika przeszłą do alternatywnego planu. Do gróźb. Akurat w tej sprawie wyglądała na niezwykle autentyczną.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Yorick podszedł do drzwi, przyłożył ucho. Przysłuchiwał przez chwilę.
- Jak to kurwa nie wziąłeś klucza?! - doszło do niego.
- No bo... nie było rozkazu?
Padło kilka przekleństw dowódcy, elf odszedł od drzwi i podszedł do stojących w komnacie niewiast.
Skrytobójca zastanawiał się, co tak naprawdę ukrywała przed nimi Marika. Tak właściwie była to tylko czysta ciekawość. Dla zabójcy nie było ważne, co knuła dziewczyna. Wiedział, że krawcowa miała pieniądze do zapłaty dla niego, a ryzykiem śmierci się nie przejmował.
- "Najemnicy nie umierają w łóżku ze starości."
Zaintrygowały go zdolności aktorskie Mariki. Najpierw była głupią służką, potem cwaną pokojówką, następnie szpiegiem, a teraz zaczęła im grozić.
- "Ciekawe, czy z tym władaniem bronią też blefuje?" - pomyślał Yorick.
- "Nie blefuje." - odpowiedział mu w myślach znajomy głos.
- "O. Witaj Mortemie, dasz radę dowiedzieć się, co ona knuje?"
- "Żadnego przejęcia? Żadnego pytania "Cześć Mortem, wszystko w porządku?", albo "Cześć Mortem, nikt cię nie zranił?"." - Koń był zirytowany.
- "Żadnego przejęcia" - szybko odparł Yorick.
- "Eh... Mogłem się tego spodziewać. Nie dam rady przeczytać jej myśli, za dużo tam ludzi. Swoją drogą radzę wam się pospieszyć. Cały oddział wkurwionych strażników próbuje się do was dostać."
Yorick stanął przed służką.
- Chętnie sprawdziłbym, czy tak doskonale władasz bronią, ale mamy pilniejszą sprawę. - Wziął do ręki bułat i schował go do pochwy, w której zwykle trzymał swój krótki miecz. Następnie zabrał kordelas i włożył go za pas. - Powinniśmy się uzbroić, jak tylko się da. Żołnierze wiedzą, że tu jesteśmy i gwarantuję, że nie będą przyjaźnie nastawieni.
Skrytobójca zabrał czarny łuk należący niegdyś do innego mrocznego elfa, Yorick wziął też kołczan czarnych strzał.
- Feylo, nie denerwuj się - zaczął mówić do kowalki. - Przed tobą stoją dwa wybory.
Pierwszy, otworzysz drzwi i wyjdziesz, nie będą cię zatrzymywał. Zatrzymają cię wkurwieni żołnierze, w najlepszym przypadku zginiesz od dekapitacji, wcześniej kilkukrotnie zgwałcona i przesłuchana. W najgorszym zgnijesz na torturach, a później utną ci głowę.
Druga opcja wygląda trochę lepiej. Pójdziesz ze mną i z naszą nową przyjaciółką, kłamliwą suką. W najgorszym przypadku zginiemy, a w najlepszym wzbogacimy się o konkretną sumę.
Yorick skończył zakładać łuk i kołczan. Cały czas patrzył się na Feylę.
- Ale to twoje życie i twój wybór - powiedział.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla zachowywała spokój. Mimo wszystko widziała dla siebie znacznie więcej możliwości niż te przedstawione jej przez Yoricka. Plany elfa opierały się na jednym rozwiązaniu a mianowicie na walce. Z jakiś powodów skrytobójca nie brał pod uwagę ucieczki czy tego że kowalka mogłaby zmienić stronę i ratować siebie kosztem wydania jego i Mariki.
Zresztą wszystkie te dywagacje o rzekomej współpracy i sekretnym włamaniu się do tajemniczego skarbca, obecnie wydawały się nieaktualne. Jaki sens miało dalsze planowanie ukrytych działań gdy dawno już zostało się zdemaskowanym, wytropionym i praktycznie rzecz biorąc ujętym.
- Nawet jeśli się zgodzę, otwarcie czegoś takiego wymaga czasu, a zdaje się ze tego ostatniego już nie mamy. Chyba czas pomyśleć o nowym planie. – Oznajmiła Feyla, mając nadzieję że nowa koncepcja nie będzie sprowadzała się do czegoś w stylu „zabijemy wszystkich strażników a potem bierzemy co nasze”.
Słysząc odgłosy kroków zbliżających się do drzwi, Marika skorzystała z posiadanego klucza by zaryglować je szczelnie. Dodatkowo posłużyła się drzewcem włóczni blokując możliwość otwarcia wrót poprzez umieszczenie go między dwiema klamkami.
- Mój plan nie zmienia się ani odrobinę. Od początku zakładał on tylko kilka pewnych elementów. A mianowicie to iż zdobywam interesujące mnie dokumenty, przekazuję komu trzeba otrzymując w zamian gwarancję bezpieczeństwa, a następnie żyję otoczona zgromadzonym bogactwem. Pozostałe fragmenty tej układanki modyfikuję według potrzeb, nie przejmując się drobnymi niedogodnościami. Takimi jak na przykład te za drzwiami. – Sądząc po odgłosach dochodzących z zewnętrz strażnicy lorda zdecydowali się posłużyć brutalną siła jako uniwersalnym kluczem otwierającym wszystkie zamki. Rytmiczne uderzenia w drzwi i odgłosy pękającego drewna potwierdzały skuteczność tej metody.
- Na długo nam się to nie zda. – Stwierdziła Feyla.
- Wystarczy. – W tym pomieszczeniu jest tajna skrytka mogąca od biedy pomieścić dwie osoby. – tłumaczyła służka. – Jeśli będziemy miały szczęście nikt z tych drabów nie wie o jej istnieniu. A jeśli zdecydujemy się swojemu szczęściu trochę dopomóc, możemy kupić sobie nieco więcej czasu. – Marika chwytając jedno z krzeseł wybiła szybę w oknie, zapraszając jednocześnie Yoricka by skorzystał z tej formy ucieczki. – Jestem przekonana iż również wyznajesz zasadę że damy maja pierwszeństwo i to nam należy się miejsce w schowku. Ty zaś mógłbyś na jakiś czas zająć się naszym towarzystwem.
Yorickowi po raz kolejny przypisano rolę zająca mającego skupić na sobie uwagę ogarów. Z przekąsem pomyślała kowalka że pomysły Mariki na wykorzystanie elfa wcale tak bardzo nie różnią się od jej własnych. Feyla nie miała jednak czasu na wyrażenie głośno swojej opinii gdyż rzekoma służka od razu wepchnęła ja do niewielkiego pomieszczenia ukrytego za przesuwną ścianą.
Zastanowiło ją za to skąd Marika ma wiedzę na temat tego co lord ukrywa w swoim skarbcu. Po co w ogóle ktoś trzyma przy sobie dokumenty mogące doprowadzić go na stryczek? Prosta logika wskazywała by na to że należałoby takowe spalić. Być może wewnątrz sejfu stanowiącego jej obecne wyzwanie znajduje się coś zupełnie innego. Coś czego ani ona ani Yorick nie byli w stanie przewidzieć.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

-No to wpadłem jak gówno w rosół - skomentował swoją sytuację w myślach.
Yorick miał spore obiekcje na temat tego, kto powinien siedzieć w skrytce, ale nie poruszył tego tematu. Wiedział, że bardziej przyda się w odciąganiu strażników. Broń uderzająca w drzwi wydała dźwięki przypominające pukanie.
Puk puk.
Skrytobójca podszedł do szafy stojącej nieopodal drzwi. Przysunął ją, a potem przewalił. Mebel uderzył z trzaskiem o ziemię. Leżąc, blokował przejście do komnaty lorda.
Puk puk.
Yorick stanął w miejscu położonym dziesięć stóp od drzwi i niecałe sześć od okna. Złapał łuk w lewą rękę.
- "Mortemie jesteś tam?" - spytał w myślach.
- "Póki co."
- "Nie ma żadnych póki co. Potrzebuję cię w tej chwili. Będziesz musiał zrobić zamieszanie."
Mroczny elf wyjął strzałę z kołczanu i naciągnął cięciwie. Ból w plecach był dotkliwy, ale dało się wytrzymać.
Puk puk.
Można było dostrzec miejsce, w którym tworzyła się dziura. Skrytobójca wycelował tam.
- "Za jakieś pół minuty bądź pod bramą" - przekazał rumakowi.
- "Ale jeżeli zrobię ze mnie koninę, zabiję cię!"
Puk, puk, trzask.
Spory kawałek deski upadł na szafę, a potem zleciał na podłogę. Yorick wystrzelił.
Strzała przeleciała dziesięć stóp, a potem boleśnie wbiła się w ciało strażnika. Mroczny elf lekko się uśmiechnął, bo udało mu się trafić w okolicę barku. Żołnierz był wykluczony z dalszej walki, ponadto któryś z jego kolegów musiał zająć się opatrunkiem, aby ranny się nie wykrwawił. W ten sposób oddział stracił co najmniej dwóch wojowników.
- "Chyba, że go dobiją" - pomyślał Yorick.
Skrytobójca posłał kolejne dwie strzały w to samo miejsce, elf wiedział, że nikogo już nie zrani. Strażnicy zatkali dziurę tarczą. Chodziło mu tylko o osłabienie morale i pewności siebie. Niestety dla włamywaczy dowódca żołnierzy szybko zdyscyplinował swoich ludzi. Yorick nie zamierzał czekać ani chwili dłużej. Opuścił komnatę przez okno.
Elf lecąc, złapał się wystającej rynny, potem zatrzymał się na balkonie, przeskoczył za barierki i opuścił się na dół. Upadek zamortyzował roladą. Trzech zdezorientowanych strażników patrzyło na Yoricka.
- "Teraz!"
Mortem wbiegł, szarżując strażników. Pierwszy wyleciał parę metrów dalej i uderzył "dechą" w ziemię, próbował się podnieść i złapać oddech. Drugi starał uniknąć zderzenia z wściekłym zwierzęciem, ale wpadł w rozsypane drewno. Przewrócił się o dębową gałąź i uderzył głową w ostrą część ułamanej osi wozu. Zmarł na miejscu.
- "Ja wam kurwa dam koninę!" - krzyczał w myślach Mortem.
Trzeciemu udało się uniknąć. Po wykonanym przewrocie wstał, wyjął miecz i rzucił się na Yoricka. Elf tylko na to czekał. Uniknął pierwszego ciosu, następnie wykonał taneczny krok i znalazł się za strażnikiem. Potem wbił mu sztylet w rdzeń kręgowy. Podczas walki elfa i człowieka Mortem zabił kopytami ostatniego wartownika.
- "Zniszcz coś i spİerdalaj" - rozkazał Yorick w myślach.
Skrytobójca wszedł do budynku, który opuścił niecałą minutę wcześniej. Miał szczęście, że jego koń był blisko. Bez aury Mortema, mroczny elf dawno osłabłby od zbyt dużego wysiłku w świetle słonecznym.
Yorick minął schody i otworzył nieduże, pomalowane na zielono drzwi. Wszedł do pokoju. Zauważył nagą kobietę, która leżała na łóżku. Przed meblem stał rozbierający się strażnik, na widok elfa chwycił broń i zaatakował, mając na sobie tylko kalesony. Skrytobójca zamknął drzwi i rzucił nożem. Ostrze wbiło się gardło człowieka, który zaczął dusić się krwią. Niewiasta chciała krzyczeć, ale nie zdołała, Yorick zamknął jej twarz otwartą ręką, a potem ogłuszył uderzeniem w skroń. Następnie skręcił jej kark.

W tym czasie Mortem minął służącego, który bardzo chciał go zatrzymać i kopnął drewnianą konstrukcję stojącą niedaleko studni. Drewno z hukiem upadło, a w powietrze wzbiły się tumany pyłu. Potem staranował chłopca stajennego i uciekł przez bramę.

Yorick otworzył okno i wyrzucił oba ciała, wcześniej wyjmując nóż z gardła mężczyzny. Zwłoki wleciały w jakieś beczki i w normalnych warunkach ich upadek wywołałby duży hałas, ale tym razem został on wytłumiony przez demolkę karego rumaka. Elf zamknął okno, potem zakrył niedużą plamę krwi na podłodze za pomocą ubrań strażnika i książek leżących na półkach. Skrytobójca usłyszał zamieszanie na korytarzu.
- "Cholera, mam za mało czasu na znalezienie dobrej kryjówki. Trzeba brać co dali" - pomyślał i wlazł pod łóżko.
Awatar użytkownika
Rheolw
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rheolw »

Gdy tylko jeden z jego podwładnych padł raniony strzałą, Rheolw zrozumiał że wdepnął w znacznie większe bagno niż sam początkowo sadził. Mimo wszystko nie zamierzał się wycofywać. Kilka kolejnych uderzeń pozwoliło strażnikom na zniszczenie drzwi, dzięki czemu cała czwórka wraz z kapitanem wbiegła do sypialni lorda. W pokoju panował chaos. Część większych mebli zostało przewróconych, a wybite okno jasno sugerowało dokąd udali się zbiedzy.
Kimkolwiek byli ich przeciwnicy, zaczęli grać w otwarte karty. Koniec z knuciem, ukrywaniem się i podchodów z wykorzystaniem durnych służących. Czas na prawdziwą walkę.
Dwóch ludzi natychmiast ruszyło w pościg skacząc po nierównych zabudowaniach. Pozostali czekali na dyspozycję od kapitana.
- Chcę mieć tu wszystkich zdolnych do walki! Czas zarobić na swoje pensje! - Rozkazywał Rheolw - Natychmiast! Odwołaj ludzi przeszukujących las. Wróg już tu jest. Wypuść psy niech wytropią tą zakłamaną sukę. I zamknąć bramy. Nikt stąd nie wychodzi bez mojej wiedzy.
Nagle do komnaty wpadł kolejny z strażników, z przerażoną miną wskazując coś za sobą.
- Kapitanie! Szybko! Tam, na placu!
- Co? - Usiłował dowiedzieć się Rheolw ale głupi posłaniec zamiast konkretnej relacji tylko wymachiwał rękoma. Nie mając innego wyjścia dowódca sam wybiegł przed budynek. Zdążył akurat na tyle by zobaczyć wierzchowca tratującego jego ludzi. Jebany koń już się odnalazł. Pozostało jeszcze jego dwóch zasranych jeźdźców. Widząc że zwierzę rzuciło się do ucieczki, Rheolw skoczył za nim. Pokonując schody, dostał się na zewnętrzne mury dokładnie w tym samym czasie w którym Mortem przebiegł przez bramę. Natychmiast chwycił za jedną z leżących tam kusz, wymierzył w konia i wpakował bełt w bok zwierzęcia.
- Dla ciebie skurwielu! - Rana nie była śmiertelna. Przynajmniej nie zabije gnojka od razu, ale bez odpowiedniej pomocy zwierzak wykrwawi się za kilka godzin. - Niech zdycha. - Zdecydował kapitan. Po czym schodząc do swoich ludzi kontynuował wydawanie rozkazów.
- Przeszukać każdy kamień w posiadłości. Z godzinę chcę mieć przed sobą trupy tych drani. Gdzie do chuja jest Barken?
- Zabawia się z jakąś lalą. - Odpowiedział któryś z żołnierzy.
- Już ja mu się kurwa zabawię! - Rheolw ruszył w kierunku kwater dla strażników. Tymczasem wyprowadzone psy zaczęły przeszukiwać posiadłość podążając za tropem Mariki.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Te kilka chwil w czasie których ukrywająca się Feyla słyszała rozmowę strażników, wydawały się dziewczynie wiecznością. Kowalka cały czas miała wrażenie że jest doskonale widoczna i lada moment strażnicy ją dopadną śmiejąc się z jej naiwności. Feyla czuła że serce wali jej jak dzwon, a jej oddech słychać na dziesiątki mil. Tymczesem towarzysząca jej Marika zachowywała spokój. Na twarzy służącej pojawił się uśmiech, jakby chciała powiedzieć że wszystko to co się dzieje się wokół nich to tylko niewinna zabawa.
Na szczęście Yorick dobrze wykonał swoje zadanie. Jego ucieczka przykuła uwagę wszystkich. Nie chcąc marnować czasu strażnicy opuścili sypialnię lorda i pogonili za elfem. Ukryte dziewczyny przynajmniej na jakiś czas zyskały trochę spokoju.
- Psy. Nie cierpię ich. - Marika odezwała się jako pierwsza. - Człowiek myśli że ma dobry plan. Wszystko zaczyna mu się układać a tu nagle wyciągają psy i komplikują całą sprawę. Będę musiała na chwilę cię zostawić. Zaszyję się w miejscu gdzie czworonogi nie będą w stanie mnie wyczuć. Powodzenia i nie daj się złapać. A i najważniejsze. Skrytka jest za skórą tego zwierzęcia. To chyba wilkołak, ale nie jestem pewna.
- Przecież nie zostanę tutaj i nie zacznę rozpracowywać zamka będąc na widoku wszystkich. - Protestowała Feyla. Wiedziała że w każdej chwili strażnicy mogą wrócić. Jak niby miała spokojnie pracować gdy kilkunastu zbrojnych przetrzepywało posiadłość. Nie było szans by wytłumaczyła się jeśli ktokolwiek tu ją zobaczy.
- Wymyśl coś. - Odpowiedziała Marika, rzucając jej swój strój służącej. - Masz, może ci się przyda, mi tylko krępowałby ruchy. - Dodała znikając przez to samo okno którym wcześniej wyskoczył Yorick.
W pierwszym odruchu Feyla faktycznie chciała wykorzystać pozostawione jej przebranie i z jego pomocą uciec z sypialni. Na szczęście w porę przypomniała sobie o psach. Jeśli będzie miała na sobie coś przesiąkniętego wonią służącej, to ogary wytropiłyby ją zamiast Mariki. Czyżby ta przebiegła żmija zamierała ratować się z opresji nie bacząc na podjęte środki?
- Jeszcze zobaczymy kto jest cwańszy. - Powiedziała do siebie Feyla, po czym wyrzucając garderobę służki, ruszyła w stronę wyjścia.
Tuż za drzwiami zauważyła postrzelonego przez elfa strażnika. Jego kompani albo byli tak zajęci pościgiem, albo tak bezduszni, że pozostawili go tu konającego. Kowalka wpadła na szalony plan. Strzała Yoricka tkwiła dość głęboko w torsie mężczyzny. Z tego co się orientowała, jeżeli w skutek postrzału grot uszkodzi tętnice lub jakieś naczynie wewnętrzne, człowiek umiera od razu. Ranni, którzy teoretycznie mają więcej szczęścia, najczęściej umierają z dwóch innych powodów. Ci którzy nie otrzymają natychmiastowej pomocy, giną w skutek utraty krwi, a reszta odchodzi z tego świata w momencie usuwania strzały z ciała lub też w skutek infekcji będącej konsekwencją źle przeprowadzonego zabiegu. Byli też ci nieliczni który trafili na naprawdę dobrego medyka w odpowiednim czasie.
Niezależnie od tego wszystkiego nikt raczej nie powinien zawracać głowy służącemu który usiłuje uratować jednego z strażników. Jeśli opatrzy mężczyźnie rany i dźwignie go z sobą to ma szanse wyjść z budynku nie niepokojona przez nikogo. Żołnierze są zbyt zajęci, reszta służby woli się do takich spraw nie mieszać, a nawet jeśli ktoś ją zobaczy to w najgorszym razie spróbuje pomóc w transporcie rannego. A przy okazji taki plan sprawi że nie będzie dręczyło ją sumienie. Mimo wszystko wolała uważać siebie za kogoś kto nie przechodzi obojętnie obok konającego.
Przekonana do swojego pomysłu, Feyla raz jeszcze spojrzała w kierunku zawieszonej na ścienię skóry wilkołaka. Pomyślała iż mogłaby chociaż zerknąć na mechanizm ukryty za nią.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości