TurmaliaPodróż po nowe życie.

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Skąd pewność, że i ze mną dacie sobie radę? - mruknął markotnie, wciągając na grzbiet lnianą koszule. Nie usłyszawszy jednak odpowiedzi, spojrzał na swych towarzyszy i zobaczył na ich twarzach zaskoczenie. Przynajmniej na twarzy Winki.
Westchnął.
- Co mam ci powiedzieć? - Pytanie było raczej retoryczne. - Że nic się nie dzieje? Że tak zwykle wygląda dzicz? Że po prostu trafiliście w nieodpowiednie miejsca w nieodpowiednim czasie? - Szukał u bibliotekarki choć śladu zrozumienia, przebłysku mówiącego, że zrozumiała ironię. Na pewno by zrozumiała, gdyby nie była człowiekiem. Teraz jednak wpatrywała się w niego pytająco. Wskazał więc wylot z kotliny, od którego oddzielał ich teraz tylko płytki bród. - Sama widziałaś co się tam działo. - Zniżył głos, jak gdyby bojąc się, że samo rozmawianie o tym, wyciągnie stwory z ich legowiska. - Winka, ich tam było tysiące! Nie dziesiątki. Nie setki. Tysiące! I sama widziałaś ich nienaturalne rozmiary. Czy jeszcze coś muszę ci mówić? Czy naprawdę potrzebujesz kogoś... - Spojrzał na mężczyzn, rozsiadających się wokół ogniska. W końcu do nich też mówił. - Czy potrzebujecie kogoś, kto powie wam, że tylko ingerencja jakiejś inteligentnej istoty mogła stworzyć taki twór? Ludzie, przecież to przejście jest siedliskiem armii!
Na twarzach dwojga strażników pojawił się głupkowaty uśmieszek, a kiedy wymienili porozumiewawcze spojrzenia, Darshes zrozumiał, że uważają go za kolejnego, obściskującego drzewa, szaleńca. Westchnienie, tym razem już nie teatralne, samowolnie wydobyło się z jego piersi. Nie przekona ich, tak jak nigdy nie udało się to żadnemu druidowi na przełomie wieków. Może jednak uda się Wince przemówić do rozumu.
- Widziałaś, co się działo w garbarni. - zwrócił się bezpośrednio do dziewczyny. Mężczyźni przyglądali mu się z nieskrywaną wesołością, najwyraźniej traktując to jako dobrą rozrywkę. Głupcy. - Winka, podczas swoich podróży odwiedziłem Maurię, miasto umarłych. Choć niewiele mam z tamtego okresu wspomnień, nie przypominam sobie, bym na jej ulicach widział taka ilość umarlaków.
Widząc, że dziewczyna nie bardzo rozumie, do czego zmierza, dodał:
- Ci umarli nie pojawili się tam przypadkiem. Coś ich obudziło. To coś sprawia również, że niemal każdy w pobliżu zaczyna rzucać się drugiemu do gardła. - Nieświadomy tego gestu, maie złapał się smukłą dłonią za krtań. - Jeśli ktoś lub coś posiada taka moc, zniszczenie wioski czy małego miasteczka nie zajmie mu więcej niż kilka dni. A jeśli do tego dołożyć pajęczą armię, bądź nawet oddział umrałych, celem mogą stać się i duże miasta...
- Turmalia w rękach wielkich i strasznych pająków - postraszył swego kamrata Gailanger, z głupkowatym wyrazem twarzy przebierając palcami. - Pokłoń się widmowej pajęczej królowej! Uważaj tylko byś jej przypadkiem przy tym nie zgniótł.
Colick wybuchnął śmiechem.
Obaj śmiali się tak długo, aż dłoń łucznika nie wyrżnęła go w ryja. Straciwszy równowagę, na przyciągniętej do ogniska kłodzie, uderzył plecami o żwir. Jego dłoń jeszcze chwile jaśniała szmaragdową poświatą, po czym zgasła. Tak samo ręka druida, wyciągnięta ponad ogniskiem. Oczy Darshesa lśniły nie magią, a wściekłością.
Zapadła cisza.
- Przez takich idiotów jak wy dwaj, wiele ludzkich istnień jest dziś w niebezpieczeństwie. Bezkarnie zajmowaliście niczyje ziemię. Pozostaliście również bezkarni, gdy wyrąbywaliście drzewa, by stworzyć pola uprawne i ogołocić ziemię. Gdy zwabione głodem zwierzęta przychodziły na wsze farmy, by najeść się do syta, albo kończyły na waszym talerzu, albo ścianie chaty. Kiedy zaś wasi myśliwi polowali na i tak już nieliczną zwierzynę łowną, inne drapieżniki musiały głodować. - Nie podnosił głosu, jednak w ciszy jego słowa grzmiały. - Nie ma dzikiej istoty, która by nie uciekałaby na wasz widok. Jesteście najgorszą z istniejących plag. Wycinacie, palicie, zabijacie, skórujecie, bierzecie do niewoli i sprzedajecie.
- A co dostajemy w zamian? - zapytał nieświadom, że wreszcie użył zdania w pierwszej osobie. Zresztą nie obchodziło go to już. Teraz mógł dać upust swojemu gniewowi. - Kilka drzew sadzonych raz w roku. Ochłapy mięsa czy resztki z waszych stołów. Niezdatną do picia wodę z rzek i strumieni. Powietrze, wypełnione siarką i węglem. Widzieliście kiedyś śnieg w pobliżu Żelaznej Twierdzy? Jest szary.
- Teraz jednak znalazł się ktoś, komu nie spasował obecny ład. Nie będę ukrywał - najwyraźniej któryś z druidów w końcu powiedział dość.
Pochylił się nad ogniskiem i spojrzał na Winkę. Żar niemal parzył mu twarz.
- Mówiłaś, że jesteście drapieżnikami najwyższego rzędu. Zgadza się, jesteście. Potraficie myśleć i wykorzystywać swą wiedzę w praktyce. Ale co jeśli drugiej stronie przewodzi ktoś równie inteligentny? Co się stanie, gdy ktoś nauczy zwierzęta nienawiści? Co się stanie, gdy budząc się pewnego ranka, odkryjesz, że twoje miasto zmieniło się w pokryte sieciami legowisko gigantycznych pająków? Że twoja rodzina jest zaledwie mięskiem, przechowywanym w kamiennych spiżarniach? Czy podejmiesz walkę? Czy puścisz całe miasto z dymem, by pozbyć się najeźdźców? I co dalej? Zaczniesz organizować wyprawy na dzikie tereny? Zaczniesz podpalać lasy i łąki? Czy doprowadzisz do wojny.. - Zawahał się i potrząsnął głową. Źle to ujął. - Czy doprowadzisz do rzezi?
- Czyż nie chciałaś mi udowodnić, że większość ludzi jest dobra? - Roześmiał się, a był to śmiech ponury, wręcz nieludzki. - Ahhh, tak! Teraz rozumiem! Wasza dobroć ogranicza się do My. Nie obejmuje nikogo, kto nie jest człowiekiem. Kim wiec dla was jesteśmy, Winka? Służącymi? Niewolnikami? Narzędziami? Mięsem?
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Skryba prosiła o pomoc a w zamian dostała tyradę gniewu, oskarżeń i pretensji. Darshes nienawidził ludzi tak bardzo że podejmowanie z nim jakiejkolwiek dyskusji w temacie człowieka i jego wpływu na przyrodę było pozbawione sensu. Aż trudno uwierzyć ale najwyraźniej druid znalazł sobie bratnią duszę, która pałała do ludzkości równie wielkim uczuciem co ich niedoszły przywódca. Co więcej ten drugi ktoś okazywał się być dużo bardziej praktyczny i skory do działania, a przy okazji władał mocami o które ciężko podejrzewać kogoś żyjącego sobie w leśnych gęstwinach.
Jeżeli Darsches miał rację to faktycznie byli zgubieni. Tym bardziej ze on sam nie zamierzał im pomagać. Pozostawało jeszcze pytanie po co w takim razie przyszedł do ich ogniska? Przekazać im wieści o rychłej zagładzie i nieuchronnej śmierci? A może chciał napawać się ich przerażeniem i poczuciem bezsilności? Z całą pewnością aprobował poczynaniom drugiego z druidów, uważając działania tamtego za słuszne i prowadzące do czegoś dobrego. Skoro ludzie byli przyczyną wszelkiego zła to ich brak sprawi że świat będzie lepszy.
Oczywiście będzie lepszy zaraz po tym jak stanie w płomieniach gdy mieszkańcy Turmalii ruszą w obronie swoich domów. Jak sam zdążył wspomnieć to ostatnie wcale druidowi nie przeszkadzało. Roślinność doskonale do sobie radę odbudować się na zgliszczach upadłej cywilizacji.
- Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? Czy zawiniłam ci tylko dlatego że jestem bibliotekarką? - Spytała wreszcie Winka, zastanawiając się w jaki sposób spisująca ludzkie dokonania skryba, trzymająca się od przyrody tak daleko jak to tylko możliwe, była w stanie zajść za skórę komuś takiemu jak Darsches. Winka nie mogła zaprzeczyć że gdyby nie umiejętność pisania i przekazywania zdobytej wiedzy, ludzkość nie stałaby się tym kim jest teraz. Gromadzenie informacji sprawiało że posiadana wiedza, zdobyte umiejętności czy dokonane odkrycia, nie przepadałyby w kolejnych pokoleniach, dając tym samym możliwość nieustannego ich doskonalenia i rozpowszechniania na całym świecie. Pismo dało ludzkości możliwość wzniesienia się na wyższy poziom. Poziom którego tak bardzo nienawidził druid. Darsches poniekąd przyrównywał człowieka do niszczącej wszystko szarańczy, chociaż działania tej ostatniej na pewno potrafił zrozumieć i wytłumaczyć.
- Bez względu na to co na ten temat myślisz, ja i tak pozostanę dumna z swojej działalności. Spisywanie w księgach rzeczy takich wynalezione medykamenty, metale, narzędzia, techniki budownictwa, polowania, uprawy czy hodowli, sprawiają ze nawet jeśli początkowo nie znajdują one zrozumienia w otoczeniu najbliższych, to w końcu trafią na kogoś kto jest gotów je rozwijać i wykorzystać z pożytkiem dla ludzkości. Masz nas za głupców. Zapewne potrafisz powiedzieć dlaczego ludzkie osady czy miasta nie przemieszczają się? Przecież zaraz po ty jak wykarczujemy wokół siebie wszystkie lasy i zjemy wszelka zwierzynę w okolicy, powinniśmy porzucić swoje siedziby z braku pożywienia i ciepła? Pewnie ciężko ci w to uwierzyć ale mamy świadomość że jesteśmy zależni od przyrody. Dlatego hodujemy zwierzęta, uprawiamy pola i dbamy o sadzenie nowych lasów. Zajmujemy też niewielki obszar w stosunku do tego co pozostaje dzikie i dostępne tylko dla twoich przyjaciół. – Wystarczyło spojrzeć na mapę ile jest miast i jak wielkie są obszary leśne. Problem w tym że dla druida każde zabudowanie było solą w oku. – A jeśli nam się nie uda i nieumarli z terenów garbarni zapanują ostatecznie nad Turmalią, to … cóż ghoule, zombie i inne paskudztwa nie potrzebują do życia tego co rośnie. One najlepiej czują się wśród zgnilizny, rozkładu i odoru śmierci, a wszystko co żywe i zielone prędzej czy później podzieli los ludzi. Może wtedy zastanowisz się czy warto było walczyć o takie zmiany. – Winka była wściekła za zniszczenie swoich nadziei pokładanych w Darschesie. Głos łamał się dziewczynie kilkakrotnie ale głownie z względu na obecność dwójki strażników, była w stanie wytrwać dzielnie do końca swojej przemowy, nie zalewając się przy niej potokiem łez .
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Kiedy skończyła swój wywód, odparł jej krótko:
- Dalej tego nie widzisz? To WY się rozwijacie. WY wykorzystujecie wszystko z pożytkiem dla LUDZKOŚCI. - Zaakcentowawszy ostatnie słowo, wskazał na dziewczynę. - W waszych wynalazkach, ideach, prawach i filozofiach nie ma miejsca dla nikogo, kto nie jest istotą ludzką. Wszystko co robicie, nie jest ukierunkowane w świat, a w was samych.
Westchnąwszy, usadowił się wygodniej na kamieniach. "Raczej nie prześpimy dzisiejszej nocy." pomyślał.
- Chcesz się dowiedzieć, czemu ludzkość, a raczej jej większość, nie prowadzi koczowniczego trybu życia? Dam ci podpowiedź: wóz wypełniony dziećmi.
Pozwolił bibliotekarce przez chwilę przetrawić tą informację, po czym uprzedził jej słowa.
- Tak, nawet dzisiaj uprawiacie niewolnictwo. I to, jasna cholera, w świetle dnia! - Wkurzony poderwał się z miejsca. Nie wiedział, skąd miał dość mocy na kolejna przemianę. Może to wściekłość dodawała mu sił, a może coś innego. Tak czy inaczej, błysnęło światło i zamiast mężczyzny, w kręgu obozowym stał chłopczyk o jasnych włoskach w przydużym mundurze strażnika miejskiego. Piegowata twarz była raczej urocza.
Któryś z gwardzistów zaklną paskudnie.
- Tato, tato! - powiedział maie, parodiując głos dziecka, widzianego kiedyś w Rododendroni. - Zobacz jaki śliczny piesek! - wskazał malutką rączką nieistniejącego pupilka. Jego palce ledwo wystawały z przydługiego rękawa. Następnie spojrzał w bok, jak gdyby patrząc się na niewidzialną osobę. - Możemy go kupić? Możemy? Możemy?!
Przerwawszy tandetną pospisówkę, spojrzał na towarzyszących mu ludzi. W zielonych oczach jarzyła się taka nienawiść, że potwornie kontrastowało to z anielską twarzą chłopca. Złote źrenice zdawały się przewiercać obecnych na wylot.
- Rozumiesz? Handlujecie psami i kotami, że o krowach, świniach, kozach, owcach, koniach i innych zwierzętach już nie wspomnę. Ale przecież one nie są niewolnikami. - Wystarczyło pstryknięcie palcami i krótki rozbłysk świstała, a z powrotem przyjął swą domyślną ludzką formę. - Nie mogą być niewolnikami, bo do nich zaliczają się jedynie istoty ludzkie. - Ironia ściekał wręcz z jego słów wprost na kamienie. - Nikogo też nie obchodzi, że w przeszłości myśliwi zabijali dorosłe osobniki, zabierali młode i przymuszali je do życia w klatkach czy zagrodach. Taki oto jest początek zwierząt domowych, więc nie wciskaj mi gówna, że wasze prawo zakazało niewolnictwa.
Ciężko opadając na żwir, przez chwilę napawał się ciszą.
- Pola uprawne i świeża woda, czy tak? - podrapawszy się po brodzie, zastanowił się przez chwilę. - Większość terenów, które są dziś przekształcone w pola, kiedyś stanowiły lasy i łąki. Jeśli brać to waszymi kategoriami, ziemie te były niczyje. Rośliny i zwierzęta to nie ludzie, a więc niszczenie ich nor i legowisk nie miało większego znaczenia.
- Woda, tak? Pływałaś kiedyś we wspaniałych rzekach otaczających większe miasta? Ja miałem taką okazję, w okolicy Meot. Gówno gównem poganiało. - Zaśmiał się, widząc wyraz twarzy rozmówców. - A co myśleliście? Że wasz syf jest wywożony na pola i używany do... Jak to nazywacie..? Ahhh! Wzbogacanie gleby. - Roześmiał się.
Oczywiście, nie oznaczało to, że na wsiach takich rzeczy się nie robiło. Kału ludzkiego było pod dostatkiem, więc używało się go wymiennie, a czasem ponoć nawet w mieszance z zwierzęcymi odchodami. Darshes nie znał się co prawda na rolnictwie, ale słyszał, jak jeden z druidów wyśmiewał wieśniaków z ogarniętej zarazą wioski. Wtedy był wściekły na współczłonka Kręgu, dziś jedynie mógł się z nim zgodzić. Ludzie to idioci.
Wskazał na torbę Winki.
- Masz książkę, a więc papier. Wspaniała rzecz i wcale nie taka tania. Sam znajdowałem się w posiadaniu kilku zwojów, choć w większości były to tylko pergaminy. - Przekrzywił głowę, podnosząc wzrok na twarz dziewczyny. Przez chwili mierzyli się wzajemnie spojrzeniami. To maie pierwszy odwrócił wzrok. - Jestem jednym z niewielu mężczyzn, którym dane było wychować się pośród driad. Piękne kobiety, niezrównane łuczniczki i empatyczne uzdrowicielki. Ich społeczeństwo może nie jest idealne, cechuje się jednak dużą dozą troski o wszelakie żywe stworzenie.
Przerwał na chwilę i postanowił, że więcej nie będzie odwlekał nieuniknionego.
- Wasi drwale nie potrafią rozróżnić zwykłego drzewa od drzewa powiązanego z duszą driady. Za każdym razem, gdy ich topory zagłębiają się w pniu, driada odczuwa to, jak gdyby ktoś rąbał jej własną duszę. Kiedy takie drzewo zostaje ścięte, driada umiera. To straszliwa i powolna śmierć. Mało ludzka, że się tak wyrażę.
- Ile masz książek w bibliotece? Dziesięć? Sto? Tysiąc? Czy przechodząc między półkami, nie czułaś się nigdy jak na cmentarzu? Otaczały cię w końcu nagrobki, zawierającymi fałszywe imiona i daty. Poczułaś ją? Lodowatą obręcz zaciskającą się na trzewiach? I to wrażenie, że nie jesteś sama, że coś czai się pośród cieni i tylko czeka na stosowną okazję?
Zapewne nigdy tego nie poczuła. Jeśli sobie dobrze przypominał, a ostatnio sporo o tym rozmyślał, bibliotekarze to osoby, które nie tylko zajmują się książkami. Oni poświęcają im życie. W niektórych opowieściach, ludzie ci tak umiłowali książki, że ponoć woleli zginąć wśród trawiących kartki płomieni, niżeli żyć ze świadomością, że cała ich praca zmieniła się w kupkę popiołu. Tacy ludzie kochają książki, a kochając kogoś, nigdy nie patrzysz w jego mroczne oblicze.
No i ostatni temat. Może najwłaściwszy w obecnej sytuacji.
- Jak już wspomniałem, podczas mojej wędrówki miałem okazję zwiedzić Maurię. Od kanałów po nekromanckie wieże. Lepiej niż ty wiem, jak wygląda kraina rządzona przez umarłych. - Jego głos stał się ciężki i udręczony. - To pokryte pyłem miejsce, gdzie doszukiwanie się śladów życia jest praktycznie niemożliwe. Natura schodzi tam głęboko pod ziemie i czeka. Czeka na właściwy moment, gdy plaga umarłych przeminie.
- Jednak czym jest przy was taka plaga? Nieumarłego można zniszczyć, a jego duszę przegnać. Was jednak można zabijać i zabijać. Mordować jednego po drugim, a i tak nie zauważy się różnicy. Jest was po prostu za dużo. Za dużo by cokolwiek mogło was powstrzymać.
Dojrzawszy zaskoczenie, wysilił się na zmęczony uśmiech i opuścił głowę. Jemu wcale nie było do śmiechu.
- Tak. Dobrze usłyszałaś. Być może Turmalia krwawo okupi to zwycięstwo. Zginą was setki, może tysiące. Ofiarą, co smutne, padną głównie kobiety i dzieci. Ale to was nie powstrzyma. Zalejecie nas jak plaga i wyrżniecie. A potem... A potem skierujecie swą wściekłość nie na własne czyny, a na nas.
Głos mu drżał - z bezsilności.
- "Dla bezpieczeństwa" będziecie mówić. "Te potwory mogą pożreć nasze dzieci w każdej chwili" powiecie. I uderzycie. Uderzycie z pełną siłą, zmiatając to, co postanowi stawić wam opór. - Oczy maie wypełniły się łzami i cieszył się więc, że ani Winka, ani żołnierze nie mogli dojrzeć jego twarzy. - Czy śmierć kilkuset ludzi warta jest wieku? Wieku lub nawet kilku stuleci, których my będziemy potrzebować na odbudowanie? Powiedz! - Zażądał. - Powiedz, bo ja nie widzę w tym przyszłości dla żadnej z ras.
Pojedyncza, słona kropla upadła na kamienie i zniknęła wśród szarego żwiru.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

W innych okolicznościach skryba być może wdałaby się z druidem w dłuższe spory. Nie mieli szansy by dojść do porozumienia w kwestii dzielących ich różnic, ale już sama okazja poznania sposobu myślenia Darshesa była dla niej kuszącą pokusą i okazją do poszerzenia wiedzy. Jednak takie dysputy dobre są na chłodne, deszczowe wieczory przy kominku, a nie w sytuacji gdy los całego miasta wisi na przysłowiowym włosku. Winka nie miała wyjścia. Musiała przyjąć założenie że jej towarzysz jest szalony i nie ma co liczyć na jego pomoc. Dokładnie rzecz ujmując skryba uznała ze Darshes nie tyle stoi nad przepaścią szaleństwa co dawno już przemawia z jej otchłani. Rozmowa z kimś kto zwykłą krowę traktuje za niewolnika, a nieumartych uważa za bardziej przyjaznych naturze niż ludzie, nie miała sensu.
Mszycae niszczące drzewa była częścią przyrody i mogły liczyć na zrozumienie z strony druida, natomiast człowiek ścinający drzewo był z gruntu zły i nie pomoże mu nawet to jeśli w miejsce jednego posadzi tysiąc innych. Bo przecież ściął to przeklęte drzewo i należy mu to wypominać na każdym kroku. Pal licho że potrzebował je do życia tak samo jak owe cholerne mszyce. Przeklęty zły człowiek. Wyhodował sobie następne tylko po to by znów je ściąć, co jeszcze bardziej pogłębia jego zbrodnie. Jest winny bo nie dochował sie grubej sierści pazurów i zębów.
- W takim razie proszę traktować moją prośbę jako niebyłą.- Odpowiedziała Winka. Jeśli Darsches nie chciał nimi przewodzić, to ona to zrobi i niech wszystkie dobre duchy mają w opiece, Colicka, Gailangera i cała Turmalię co wyjdzie z takiego dowódcy. - Życzę miłego oglądania jak nasza cywilizacja popada w zagładę. Z całą pewnością będziesz miał przy tym ubaw, a ostatecznie osiągniesz swój cel bez względu na to jaki będzie wynik przyszłego starcia.
Być może wkrótce będziesz miał tu drugą Maurię. Zacznij wiec budować legowiska dla swoich zwierzęcych przyjaciół, bo kto wie, może za tysiąc lat nieumarli zdecydują sie jednak odchodzić z tego świata. - Teza o uśpionej przyrodzie w świecie ogarniętym zgnilizną i odorem śmierci była absurdem zbudowanym na bzdurach i nonsensach. Winka była w stanie dać wiarę, że gdzieś tam głęboko pod ziemią mogłyby przetrwać nasiona które w odpowiednich warunkach na powrót zaczną kiełkować pomimo minionych setek lat oczekiwania, ale co z zwierzętami? Te mogą co najwyżej na powrót zasiedlić tereny odzyskane przez zielone drzewa. A co w sytuacji gdy ludzi nie będzie i nieumarli zajmą całą Alaranię? Skąd Darsches weźmie nowe pokolenie wilków, niedźwiedzi i zajęcy? Pewnie właśnie takie pytanie zadałaby mu bibliotekarka gdyby siedzieli teraz przy herbatce w jaj bibliotece.
A jeśli jakimś cudem dane nam będzie zwyciężyć, to idąc twoim tokiem rozumowania będzie to tylko zwycięstwo chwilowe. Jako urodzeni destruktorzy, wkrótce zniszczymy wszystko wokół nas, a zaraz potem zniszczymy samych siebie, będąc częścią natury od której to jesteśmy uzależnieni, a czego jak mówisz nie dostrzegamy. Oczywiście w świecie bez ludzi przyroda na powrót powróci, a ty obudzisz swoje zwierzęta.
W mojej bibliotece są całe tomy na temat ludzi skazanych za kłusownictwo i niszczenie objętych ochroną połaci leśnych czy unikalnych gatunków. Są tam opisy wojen jakie prowadzono w tym imieniu, czy kar grożących za dręczenie zwierząt. Rzecz jasna ty tego nie wiesz jako że wszystkich ludzi dawno już umieściłeś w jednym worku. Całe szczęście ze ludzkie rozumowanie dalekie jest od myślenia druidów. Gdybyśmy za zbrodnie jednostek wytaczali święte wojny całym rasom czy gatunkom, świat dawno popadłby już w ruinę.
- Panowie idziemy. - Na koniec skryba zwróciła się do obu strażników. Przez umysł Winki przetaczała sie cała fala emocji. Gniew, determinacja, pogarda, smutek. - Mamy coś do zrobienia. - Rozkazała, a przestraszeni żołnierze nie mieli odwagi jej odmówić. Zresztą żaden z nich nie chciałby teraz pozostawać w obecności druida.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Powiedz mi w takim razie, gdzie są jednorożce, Winka?! - Rzucił za znikającymi w mroku. - Nie wyginęły same z siebie.
Odpowiedziała mu cisza. Nie widział już ani dziewczyny, ani rosłych strażników. Postanowili oni albo zignorować jego słowa, albo też w ogóle ich niedosłyszeli. A może zdawali sobie sprawę z prawdy? Że magicznie potężne stworzenia, nienastawione wrogo do innych zwierząt i niezwykle płochliwe, miały tylko jednego wroga. Wroga ceniącego sobie ich lśniące rogi i wypełnioną magią krew. Wroga, dość sprytnego, by niestawiający czoła tym śmiertelnie niebezpiecznym istotom, pochwycić je w sidła bądź nawet zabić.
Acz był to fakt, który - jak obiło mu się o uszy - nie był głośno wspominany w ludzkim społeczeństwie, a rogate konie umieszczano pośród baśni i legend. Głupie, owłosione małpy właśnie taką taktykę przyjmowały, gdy jakiś fakt stawał się dla nich mało wygodny.
- Kłusownictwo, tak? - mruknął, zgarniając garść kamyczków i ciskając je w ogień. - Dobre sobie.
Garść ludzi, którzy trzymali władze na danym terenie, ustalała kto, kiedy i gdzie może polować. Oczywiście zwierzyna nie miała w tej sprawie nic do powiedzenia, więc jeśli jakiś możnowładca stwierdził, że wilków jest za dużo, ogłaszał sezon polowań na wilki. A to, że na cały las i trzy okoliczne wioski przypadało jedno lub dwa stada... Cóż, to nie miało znaczenia. Najlepiej, żeby wilków w ogóle nie było. Przecież to tylko "pasożyty".
- A może powinniśmy zapolować na ludzi?
Maie poderwał głowę.
Ktoś stał na skraju ogniska. Jego formę trudno było uznać za ludzką, nie do końca była ona jednakże wilcza. Wydłużony pysk, porośnięty sierścią. Długie szponiaste pazury, które z pewnością lepiej nadawały się do drapania, niżeli trzymania miecza. Tors, który może i przypominał nieco ludzki, ciężko jednak było to określić przy takim świetle, zważywszy że wszystko pokrywała gęsta sierść. Dół w całości należał do wilka, z tą jednak różnicą, że przystosowany został zarówno do poruszania się na czterech łapach, jak i w pionie.
Maje warknął, nie mając teraz ochoty na towarzystwo demi-ludzi. Przybysz również zawarczał i udowodnił im obu, kto ma bardziej imponujące kły.
- Pozwolisz, że się przysiądę? - zapytał, podchodząc do ogniska. Nie słysząc sprzeciwu, z niemałym wysiłkiem usiadł w pozycji wyprostowanej. Widać że silił się na ludzkie gesty, do których, rzecz jasna, zdawał się nie być przyzwyczajony. - A więc, Bracie...
- Nie jestem twoim bratem. - Uciął krótko druid.
- Jak sobie życzysz. - mruknął. Wydawał się rozbawiony złym nastrojem rozmówcy. - Zostałem wysłany, by usunąć przeszkodę... - Darshes drgnął niemal niedostrzegalnie, ale, sądząc z błysku w ciemnych oczach rozmówcy, wilkołak - a na takiego wyglądał ów nieznajomy - i tak to zauważył. - Ale przysłuchawszy się waszej rozmowie, postanowiłem zmienić zdanie.
- Proponuje ci układ. Pakt, jeśli wolisz. - Niemal wypluł owo ludzkie słowo, co zabrzmiał dość interesująco, zważywszy na to, że jego mowa zadziwiająco przypominała warczenie. - Turmalia upadnie i to jest fakt. Pytanie jednak brzmi: po której stronie ty się opowiesz?
- Czemu muszę się opowiadać po którejkolwiek stronie? - mruknął druid. - Czemu nie mogę po prostu pozostać neutralny, jak to druidzi mają w zwyczaju?
- Ponieważ druidzi są obrońcami natury? - zapytał ironicznie rozmówca.
Świetnie. Kolejny niedouczony przygłup, tym razem jednak z przeciwnej strony.
- Nie zapominaj, że ludzie również są członkami natury, czego o umarłych powiedzieć nie mogę. - wilkołak zawarczał, a maie się zastanowił czy to z powodu tego, że uznał ludzi za część naturalnego porządku rzeczy, czy dlatego, że wiedział o umarłej armii. - Druidzi stoją na straży porządku i równowagi. Jeśli jakiś gatunek zaczyna wykazywać niezdrowe zainteresowanie drugim, my wkraczamy. Poza tym, możecie się wzajemnie zarzynać.
- Ludzkiej samicy powiedziałeś coś innego.
- Wince - Zaznaczył dobitnie. - Wince starałem się wytłumaczyć, dlaczego to oni maja na nas najbardziej destruktywny wpływ. Nigdy jej nie powiedziałem, że ludzie nie są częścią natury.
- A jednak wolisz zabijać ludzi niż zwierzęta? - Przypuszczenie - to właśnie słyszał w jego głosie.
- Moje skrupuły są moja prywatną sprawą i ani człowiek, ani zmiennokształtny nie ma prawa wtykać w nie nosa. - odpowiedź była spokojna. Za spokojna. Jego rozmówca wpływał na niebezpieczne wody i coraz bardziej przypominał pewnego elfa. - Sądzę jednak, że powinno się wytępić trochę ich populację. W dużej ilości zagrażają swojemu środowisku równie mocno, co wyklinana przez nich szarańcza.
- Czyli możemy liczyć na twoje wsparcie? - zadane nonszalancko pytanie, kryło jakieś drugie dno i Darshes obawiał się, że jest ono najeżone szpikulcami.
- Nie. Ten plan to samobójstwo. Nie możecie stawić czoła ludziom w polu. Zwierzęta to nie armia.
- Nie walczymy w szyku, jeśli o to ci chodzi.
- Właśnie. - Przytaknął maie. - Ludzie maja pancerze i broń, i są nauczeni walczyć w formacjach. Wielu z nich również włada magią. Jeśli zwalicie się na nich luźną kupą, zostaniecie wyrżnięci, nim nawet dotrzecie do murów miejskich.
- Skąd pewność, że ktokolwiek stawi na opór?
- Oczywiście, że stawią wam opór..! - Czego jego rozmówca nie rozumiał? Przecież nawet jeśli uda im się w nocy wtargnąć do miasta, ludzie szybko się przegrupują, zamykając ich w żelaznym i ognistym pierścieniu. Ciężkie do zdobycia miasto, stanie się pułapką, otoczona murami.
Rozmówca nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się po prostu i znikł. Rozpłynął się wręcz w powietrzu. Poderwawszy się z kamieni, druid przeszukał magicznie okolice i zaklną. Nic. Po nieznajomym nie było nawet śladu, jak gdyby był tylko złudzeniem. Zaledwie iluzją. A może zaczyna wariować? Może stracił już resztki rozumu i widzi rzeczy, których tu tak naprawdę nie ma? Czy rozmawiał właśnie sam ze sobą?
Potężne ziewnięcie przerwało te niepokojące rozmyślania. Był zmęczony w sposób, który ciężko wytłumaczyć ludziom. Można by to nazwać niedoborem magii lub magicznym wyczerpaniem. Zużył dziś znacznie więcej mocy niż zwykle i może stąd to dziwaczne zachowanie? "Cóż, odpoczynek z pewnością mi nie zaszkodzi." pomyślał, kładąc się na żwirze. Nie było to zbyt wygodne, lecz nie zamierzał spać.
- Wince nic przecież nie będzie do rana. - mruknął, przymykając oczy. Obiecał jej w końcu, że odprowadzi ją bezpiecznie do ludzkich osiedli, gdziekolwiek by one nie były. - Te dwa goryle ich przecież ochronią.
Odrzucił napływające mu do umysłu obrazy bestii, gotowych rozszarpać trójkę nieostrożnych podróżników i zanurzył się w świecie mar i marzeń, widmową ręką sięgając ku gwiazdom, czerpiąc siłę z ich zimnego światła.
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Mieszkańcy Turmalia rozpoczęli dyskusję gdy tylko uznali że odległość dzieląca ich od druida pozwala na prowadzenie swobodnej rozmowy.
- Nie powinniśmy go zostawiać. Przecież uratował nas przed pająkami. – Wyraził swoje obawy Colick. Akurat w kwestii tego kto tu kogo zostawiał i kto poradzi sobie lepiej na tym rozstaniu, Winka miała zupełnie inny pogląd niż młody żołnierz. Darshes z całą pewnością nie potrzebował ich pomocy. Byli dla niego tylko niewygodnym obciążeniem i powodem do zmartwień. Chociaż z drugiej strony zastanawiającym był fakt po co ryzykował tyle ratując ich z opresji. Skoro tak wielką niechęcią pałał do ludzi, to czemu robił wszystko by zachować kilku z nich przy życiu? A może powinni go o to zapytać? Nawet jeśli odpowiedź im się nie spodoba.
- O nie, ja tam nie wracam. Ciary mnie przechodzą w obecności tego dziwaka. Zwiewajmy stąd póki jeszcze możemy. – Zaprotestował Gailanger. Łucznik niewiele pamiętał z wydarzeń w przesmyku, natomiast skryba i Colick mieli świadomość ile zawdzięczają druidowi. Rozumieli tez że będzie to dług którego najprawdopodobniej nigdy nie będą mieli okazji spłacić.
- Darshes sobie poradzi. Nie wygląda na takiego co potrzebuje jakiejkolwiek pomocy. – „Albo nie umie o nią prosić” pomyślała Winka. W każdym razie istotniejsze było to co oni powinni w obecnej sytuacji zrobić. W rzeczywistości mieli dwa wyjścia. Mogli wrócić do Turmali i spróbować przekonać miejscowe władze o konieczności przeszukania terenów zrujnowanej garbarni. Zeznania trzech osób powinny zostać potraktowane poważnie, nawet jeśli nie mieli nic więcej poza własnymi spostrzeżeniami. Jeśli natomiast zaryzykują i spróbują na własną rękę zdobyć jakieś dowody, być może okaże się ze nie będzie komu zeznawać, a mieszkańcy nie zostaną ostrzeżeni przed zbliżającą się katastrofą.
Niestety istniało tez duże prawdopodobieństwo tego że same słowa nie wystarczą. Niewielu jest władców gotowych poderwać armię wyłącznie na podstawie informacji od szeregowych wojaków i anonimowej bibliotekarki. A za szerzenie zamętu i fałszywych opinii łatwo było trafić do lochów.
Winka usiłowała podjąć decyzję wpatrując się beznamiętnie w wody płynącego strumyku. Jej uwagę przykuła stara gałąź podążająca z nurtem. Niby nie było w niej nic takiego co zmuszało by do rozważań nad zwiędłym konarem, a jednak w jakiś sposób nie dawał ona bibliotekarce spokoju. Nieliczne liście trzymające się uparcie gałęzi były czarne, jakby ktoś za długo przetrzymywał je w piecu. Ale wówczas w ogóle nie powinno być liści. Kora również nie wyglądała normalnie. Sprawiała wrażenie zapadniętej do środka, lub też usiłującej się schować do wnętrza drzewa.
Nie chcąc tracić z oczy dziwnego obiektu, skryba zdecydowała się zanurzyć w wodzie i wyciągnąć stamtąd tajemniczą roślinę. Mając ją już na brzegu zrobiła nacięcie na korze chcąc sprawdzić trzon drzewa. Nic, ani śladu wilgoci. Wszystko uschło ale co dziwne wierzchnia warstwa nie dawała się oderwać jak to zwykle bywa w suszkach.
- Co robisz? – Spytał Colick.
- Jest taka teoria… książkowa teoria … mówiąca o tym że do ruchu potrzebna jest energia. Magiczna lub czysto fizyczna. Nieważne jaka. Do poruszania niezbędna jest siła sprawcza. – Usiłowała tłumaczyć bibliotekarka ale im bardziej zagłębiała się w temat tym większe niezrozumienie malowało się na twarzy jej towarzyszy. – Chodzi mi o to że nieumarli również nie są wyłączeni z owego prawa. Nie odżywiają się tak jak my, nie wytwarzają ciepła, a zatem musze czerpać energię z czegoś innego. W pierwszej fazie wyczerpują więc zapasy własnego organizmu. Dlatego zwykle są chłodni, bladzi i poskręcani – Winka powyginała ręce chcąc obrazowo wyjaśnić jakiego umarlaka ma na myśli. – A gdy nie mogą już czerpać z swojego wnętrza wtedy pochłaniają życie w istniejące w otoczeniu. Rozumiecie. Wysysają je na przykład z drzew. My dla nich jesteśmy niczym wilgotna gąbka, a to – skryba wskazała na trzymaną gałąź – jest tym co pozostaje gdy usunąć całą energię.
- I to wszystko powiedziała ci stara kłoda? – Zadrwił Gailanger.
- To wszystko powiedziały mi książki. – Broniła się Winka. – Powiedziały mi tez że garbarnia potrzebuje stałego zasilania w wodę i zwykle stawia się taki warsztat w pobliżu strumieni. A skoro to wygląda jak po kontakcie z umarlakami to idąc w kierunku źródła naszej rzeczki, najprawdopodobniej trafimy tam gdzie zamierzamy. Ale najpierw chciałabym pokazać ją Darshesowi.
- I myślisz że się wzruszy jak zobaczy spróchniałą gałąź? – Zaśmiał się łucznik, gdy skryba wróciła do ogniska.
- Przynajmniej niech wie o co walczymy.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

W pierwszej chwili nie usłyszał kroków. Prawdę mówiąc, gdy poczuł delikatny nacisk na swoje ramię, zareagował odruchowo i złapał napastnika za nadgarstek. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazała się nim bibliotekarka. Bynajmniej się jej nie spodziewał, a już na pewno nie tej dwójki za jej plecami. "Nie mogli zginąć, rozszarpani przez leśne zwierzęta?"
- Winka..? - mruknął, dochodząc do siebie. Wciąż jeszcze kręciło mu się w głowie, po gwałtownym wyrwaniu z głębokiego transu. - Co ty tu robisz?
Naszła go myśl: może to kolejne złudzenie? Co prawda uzupełnił już zapasy energii, jednak doświadczenie medyczne podpowiadało mu, że halucynację mogą zostać wywołane przez wiele czynników. Na przykład przez głód, a tak się składało, że żołądek wygrywał mu wojskowego marsza. Zacisnąwszy palce na przegubie, wbił paznokieć w śniadą skórę. Dziewczyna pisnęła i wyrwała dłoń.
- Więc nie jesteście iluzją... - mruknął, podnosząc się z ziemi. Bibliotekarka zdążyła już wycofać się pomiędzy gwardzistów, a ci zatrzymali ręce na głowniach, niepewni czy dobyć broni. Nieufność, niechęć, może nawet strach - oczy wojowników wypełniała cała gama emocji i maie po raz pierwszy uświadomił sobie, jak młodzi byli jego kompani. - Więc, co was do mnie sprowadza? Noc zbyt ciemna, na samotną wędrówkę?
Gwiazdy lśniły na niebie, mrugając do nich wesoło, zupełnie jakby cały dzisiejszy dzień był tylko złym snem, poprzeplatanym nudniejszymi scenkami. Jeśli tak rzeczywiście było, to Darshes ucieszył się, że zwykle nie śni - szkoda czasu na tak beznadziejne, pozbawione większego sensu wizje. Co ludzie w nich widzą? A jeśli to nie był sen, to może lepiej byłoby się zdrzemnąć. Im głębiej wchodził w to bagno, tym mocniej nim śmierdział.
- No, wykrztuście to z sieeee-bie. - Ziewnął potężnie, przecierając oczy. Nie pokwapił się nawet, by zasłonić usta - nie bardzo mu się chciało. Zza pazuchy, Winka wyciągnęła podłużny przedmiot.
W blasku dogasającego ogniska, maie ujrzał odłamaną gałąź. W pierwszej chwili pomyślał, że albo dziewczyna jest cholernie odważna, albo cholernie głupia. Jeśli chciał go wkurzyć, niszcząc drzewo i ofiarując mu akt swojego wandalizmu, to szła właśnie po stromej pochylnie, wprost do piekła. Potem jednak uderzyła go kolorystyka liści, a także pewne napięcie, które od dłuższego czasu nie opuszczało mięśni. Spojrzał na trójkę ludzi. Miał co do tego złe przeczucia.
- Mogę? - spytał, wyciągając rękę. Bibliotekarka wręczyła mu swoje znalezisko, nic przy tym nie mówiąc. Widać, że czegoś od niego oczekiwała, a jego aż zżerała ciekawość.
Przyjrzawszy się badylowi z bliska, obrócił go kilka razy na dłoni. Następnie roztarł sczerniały listek między palcami i powąchał. Zmarszczywszy brwi, otoczył gałązkę sferą szmaragdowego światła i pozwolił swojej mocy badać przez chwilę przedmiot. Na koniec przelał weń odrobinę energii życiowej, z konsternacją obserwując, jak roślina zakwita w jego ręku i znów umiera. Coś stale wysysało z niej życie.
Oddał znalezisko właścicielce.
- Splugawione. - odparł, niemal z ulgą przyjmując fakt, że pozbył się przeklętego przedmiotu.
Przypomniawszy sobie przestrogi belfrów, maie kontynuował:
- Plugastwo atakuje istoty żywe, które mają zbyt długi kontakt fizyczny z ofiarą przekleństwa. Podczas mojego pobytu w Maurii zauważyłem, że tamtejsza ziemia również została splugawiona, jednak wbrew wszystkiemu czego mnie uczono, klątwa zabijała tylko rośliny i to jedynie do pewnej głębokości. - mruknął, wyłamując nerwowo palce. Wolałby zapomnieć o tym, co zdarzyło się w Mieście Umarłych. - Podejrzewam więc, że splugawienie może być do pewnego stopnia kontrolowane i jeśli miałby zgadywać, takich możliwości dostarcza nekromancja.
Podrapawszy się po czuprynie, rzucił niespokojne spojrzenie na gałąź.
- Splugawienie nie tyle zabija, co wysysa energię życiową. - starał się mówić jak najogólniej. - Różnica jest niewielka, a dla niemagicznych praktycznie żadna. Dla większości magów jest to rozróżnienie czysto teoretyczne, choć sądzę, że słowo "akademickie" lepiej by tu pasowało. - Wywrócił oczami, jakby miał swój pogląd na temat akademickiej wiedzy. - Rzecz w tym, że ofiara wciąż jest zabijana, nawet długo po swojej śmierci. Jakiekolwiek próby ożywienia, są niczym więcej, niż marnotrawstwem czasu i mocy.
Otarłszy z czoła pot, maie spojrzał z zaciekawieniem na Winkę. Dziwne, zwłaszcza że w powietrzu panował przyjemny chłodek.
- O co chodzi? - Wskazał głową na badyl. - Skąd to macie?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Wince nie spodobało się to co usłyszała i nawet ta delikatna nutka satysfakcji wynikająca z faktu że Darshes potwierdził jej teoretyczne wywody na temat wysysania energii z istot żywych, nie była w stanie poprawić ogólnego wrażania jakie wywołały słowa druida. W pierwszym momencie bibliotekarka miała nawet ochotę zakomunikować swojemu towarzyszowi iż właśnie zgadza sie z wiedzą zawartą w księgach, czyli czymś czym tak bardzo pogardzał. Wprawdzie Darshes przemawiał po swojemu i w sposób niełatwy do zrozumienia, jednak sens tej wypowiedzi z grubsza zgadzał się z przemyśleniami skryby. A to niestety oznaczało że mają poważne kłopoty.
Nekromancja. Skryba do końca nie wiedziała o co w tym chodzi. Coś tam z grubsza kojarzyło jej sie z umarłymi ale gdyby kazano jej sprecyzować wywód na ten temat, jak mało kiedy, wolałaby siedzieć cicho nie chcąc wyjść na nieuka. Przynajmniej ta teoria pasowała znacznie lepiej do obecnych wydarzeń, niż wcześniejsze przemyślenia druida mówiące o tym że za poczynaniami armii nieumarłych stoi jakiś druid. Bo niby jak ktoś kto z definicji zajmuje się opieką nad istotami żywymi miałby mieć władze nad zombie, ghoulami i innymi duchami?
Poza tym, Winka może nie wiedziała wiele na temat samej nekromancji ale była pewna iż praktyki takie są zakazane w królestwie Turmalii, co z kolei dawało im szansę na pobudzenie do działania miejscowych władz. Wystarczyło tylko udowodnić ze powyższe działania miały miejsce, a rządzący będą musieli podjąć określone kroki. Kłopot w tym że sama gałąź jako kluczowy dowód nadawała się raczej mizernie. Może i udałoby się znaleźć maga który publicznie potwierdziłby teorię Darshesa, ale biorąc pod uwagę jakiego rodzaju środowiskiem było zgromadzenie czarodziei, natychmiast znalazłoby się kilku którzy zaprzeczyliby takiej interpretacji.
Stojący u boku Winki żołnierze również mieli swoje pytania na ten temat.
- Jak można zabić coś co jest martwe? - Usiłował się dowiedzieć Gailanger.
- Czy to coś może sie rozszerzać i czy jest na to lekarstwo? - Zastanawiał się Colick.
- Co to jest nekromancja? Czy taki ktoś potrafi stworzyć gigantyczną dziurę w ziemi i sprowadzić stamtąd setki żywych trupów. Resztek ciał które z całą pewnością nie znajdowały się tam wcześniej? I czy może zrobić to w dowolnym miejscu? - Wyraziła swoje obawy Winka.
- Co teraz robimy? Pokażemy to coś na dworze? - Spytał Colick z nadzieją ze ich misja wkrótce dobiegnie końca. To Winka miała podjąć decyzję w te sprawie. Była przecież urzędnikiem miejskim. Co prawda urzędnikiem najniższego stopnia, ale doskonale wiedziała jak funkcjonuje cały ten system i jakie daje im to możliwości.
- Niestety, taki dowód w niczym nam nie pomoże. Wasze zeznania również będą niewystarczające. - Odpowiedziała bibliotekarka. Nawet gdyby zaciągnęli przed oblicze królowej samego Darshesa, co w chwili obecnej wydawało sie wizją tak abstrakcyjną że aż ciężko było ogarnąć ją wyobraźnią, słowa druida niewiele by znaczyły. - Co gorsze nie przychodzi mi obecnie do głowy żadna inna koncepcja niż dostarczenie przed oblicze władców ciała któregokolwiek z nieszczęśników poległych tam w garbarni. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak mielibyście to zrobić i wolałabym nawet nie myśleć jak wyglądają takie zwłoki - Winka wolała mówić w formie "wy" licząc na to że ona sama nie stanie się częścią tej misji - ale tylko w ten sposób uda się osiągnąć odpowiednie wrażenie na osobach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo mieszkańców miasta.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Zaraz, zaraz! Powoli! - Radzenie sobie z jednym człowiekiem naraz, było jak na Darshesa i tak już dość sporym wyzwaniem, a tu nagle trójka brzęczy mu nad uchem, jak stado uciążliwych much. No cóż, sam zadał pytanie i chociaż nie uzyskał odpowiedzi, jest sobie winien rozwinięcia dyskusji.
- Winka, jeśli myślisz o ciałach z garbarni, to nie liczyłbym na zbyt wiele. - Mruknął, przypominając sobie hordę, która ni z tego, ni z owego zaatakowała ich, wyłaniając się spod ziemi niczym najgorszy koszmar. - To były ghule.
Nigdy wcześniej co prawda żadnego ghula nie widział, jednak w tamtej chwili nie miał żadnej wątpliwości przeciwko czemu staje do walki. Zresztą... Bloodged był jedyna ofiarą, której mogli być pewni, a został on zaciągnięty żywcem pod ziemię. Ghule pożywiają się żywym jeszcze mięsem, jeśli więc nie zabrały go w celu konsumpcji, to maie nie miał pojęcia, po co był im potrzebny "świeży".
Cóż, to nie tak oczywiście, że był ekspertem w dziedzinie nekromancji, ale swoje widział i wie.
- Odpowiadając dalej na wasze pytania... - Mruknął po chwili ciszy. Właściwie to zatopił się w myślach tak bardzo, iż możliwe, że teraz przerwał im jakąś dysputę. - Nekromancja, mówiąc wprost, pozwala na kontrolowanie martwych obiektów, a także czerpanie korzyści z tego, co znajduje się poza zasłoną życia. - Wystawił przed siebie pięść i wyliczając, odginał kolejno palce. - Kontrolowanie przedmiotów nieożywionych i pozostałych po śmierci szczątków. Manipulacja energią negatywną, przejrzenie zasłony oraz kontakt z umarłymi duszami. Oczywiście dziedzina ta zajmuje się również zapewne wieloma innymi rzeczami, ale nie są one znane ludziom spoza fachu.
Wzruszywszy ramionami, przeszedł do kolejnego pytanie.
- Nie można zabić umarłego. Z samej swojej natury jest on martwy i dawno już przekroczył zasłonę oddzielającą oba światy. - Podrapawszy się po delikatnym zaroście, kontynuował: - Można jednak, w zależności od tego z czym mamy do czynienia, albo zniszczyć ciało, albo odegnać jego duszę. - Naglę przypomniała mu się brama Maurii, i niechętnie dodał: - Potężni magowie mogliby również spróbować przerwać kontrolę nekromanty nad zmarłymi, chociaż to akurat nie wydaje mi się zbyt uniwersalnym sposobem.
Nad rzeką zaczęło jaśnieć. Jeszcze godzina bądź półtorej do świtu, a wszyscy mieli za sobą ciężki dzień wypełniony wędrówka, walką i strachem. Z obecnego towarzystwa to druid był najprawdopodobniej najmniej wytrzymały, ale w przeciwieństwie do ludzi, maie mogli w szybki sposób zregenerować siły, porzucając zmęczoną fizycznie powłokę. Ludzki organizm natomiast ulegał osłabieniu, a umysł dekoncentracji. Jeśli Winka i gwardziści wkrótce choć na chwilę się nie prześpią, nie będzie z nich żadnego pożytku - czy to w walce, czy w dyskusji.
- Gwiazdy zaczynają znikać z firmamentu, a słońce niedługo opromieni tą krainę. - rzekł, kładąc dłoń na ramieniu Winki. - Wasze ciała potrzebują odpoczynku bardziej, niż wam się wydaję. Gdy wypoczniecie, będziemy mogli kontynuować tą rozmowę i określić nasze dalsze poczynania. Tymczasem obejmę pierwszą wartę.
Spojrzał kolejno każdemu z nich w oczy. - Mówię to jako druid i medyk: jeśli sami nie prześpicie się kilka godzin, uśpię was magicznie.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Zainteresowani wypowiedzią druida, Winka i para strażników na powrót rozsiadła się przy ognisku. Słowa Darshesa brzmiały złowieszczo, chociaż w chwili obecnej wydawały się czymś bardo odległym i nierzeczywistym. Czymś przypominającym raczej zwykłą historię opowiadaną wieczorami tylko po to by pobudzić ciekawość słuchaczy. Armia ghuli w pobliżu Turmalii przekraczała możliwości wyobraźni większości narażonych na niebezpieczeństwo mieszkańców miasta
W jednej sprawie na pewno musieli przyznać druidowi rację. Wszyscy byli zmęczeni i potrzebowali odpoczynku. Teraz gdy olbrzymie pokłady adrenaliny przestawały oddziaływać na ciało bibliotekarki, skryba zaczęła odczuwać senność. Siedząc z spuszczoną głową, Winka mętnym wzrokiem wpatrywała się w kreślone przez siebie znaki na piasku. Właściwie sama do końca nie była pewna co pisze. Samo rysowanie zwykle ją uspokajało. Nie mając sił na dalszą dyskusję, Winka nawet nie zareagowała na propozycję Colicka by jako dowód spróbować zdobyć ciało ghula.
- Kładźcie się. Będę miał na niego oko. - Zaproponował Gailanger cały czas podejrzliwie patrzący na Darshesa.
- Nie chcę spać. Ostatnim razem obudziłam się w objęciach olbrzymiego niedźwiedzia, w otoczeniu wilków, dzików czy też innej tajemniczej zwierzyny. Boję się ze jeśli zamknę oczy nie spodoba mi się to co ujrzę po ich ponownym otwarciu. - Stwierdziła bibliotekarka. Gdyby mogła wybierać Winka najchętniej przebudziła by się w własnej bibliotece w otoczeniu starych ksiąg, dogasających świec i niespożytej wczorajszej kolacji. Nie miałaby nic przeciw temu jeśli ostatnie wydarzenia miałyby się okazać dziwnym snem. - Czy jesteś w stanie zagwarantować mi że to twoją twarz ujrzę o świcie? - Spytała Darschesa?
Oczyma wyobraźni bibliotekarka widziała siebie stojącą przed władcami Turmalii i błagającą ich by przygotowali miasto na nadchodzącą katastrofę. Słyszała śmiech i pogardę z strony przysłuchującej się temu przemówieniu grupie miejscowych arystokratów. Płakała by jej uwierzyli, jednak nie uzyskała nic poza kpiną i oskarżeniami o pomówienia. Nagle ściany pałacu zrobiły się czarne, a z otwartego przejścia do sali wysypało się mrowie nieumarłych. Wśród przedstawicieli Dworu wybuchła panika. Mężczyźni i kobiety zaczęli wrzeszczeć, uciekając w wszystkich możliwych kierunkach. Tylko garstka z nich sięgnęła po broń usiłując stawić czoła napastnikom. Wkrótce sala tronowa wypełniła się szkarłatem krwi i dziesiątkami konających ciał.
Winka popychana przez strumień uciekających, znalazła się w pałacowych korytarzach. Początkowo otoczona była przez dziesiątki innych mieszkańców, jednak tłum wokół niej rzedł z każdą sekundą. Skryba była przekonana że gdzieś po drodze do zewnętrznej bramy ujrzała ciała Colicka i Gailangera. Cały czas miała świadomość że jest ścigana przez hordę nieumarłych. Ostatecznie bibliotekarce udało się dotrzeć do miasta tylko po to by ujrzeć pożogę i zniszczenie jaką ghule wyrządziły w całej Turmalii. Zewsząd otaczały ja nieprzyjazne stwory. Winka stwierdziła że jeśli ma już umrzeć to wolałaby zrobić to w swojej pracowni. Odpychając usiłujące ją pochwycić dłonie, skryba rozpaczliwie przebijała się w kierunku budynku biblioteki. Z olbrzymim trudem udało jej się dotrzeć do drzwi, dostać do środka i zaryglować za sobą wejście. Przekonana iż jest bezpieczna Winka zapaliła jedna z świec by rozświetlić panujące wewnątrz ciemności.
Nagle ujrzała przed sobą Darshesa, jego wilki, niedźwiedzie i jak jej się zdawało wszystkie znane sobie gatunki zwierząt które druid postanowi ukryć właśnie w jej bibliotece. Tego było dla niej już za dużo. Z wszystkich okropieństw jakie mogła sobie wyobrazić ów żart wydawał się najbardziej przerażający.
Obudziła się z krzykiem.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Na pytanie Winik, Darshes odpowiedział wzruszeniem ramion. Jako osoba, która z dnia na dzień straciła wszystko, lepiej niż ktokolwiek inny wiedział, że niekoniecznie dożywa się ranka w chwilach, które wydają się być najmniej niebezpiecznie. Nie uszło też jego wrażliwym uszom uwaga Gailangera. Mężczyzna miał tupet i niejako podobało się to maie, choć powinien był lepiej zważać na słowa, zwłaszcza że z ich czwórki, to ludzie nie mieli się jak obronić.
Rozłożywszy śpiwory, jeden z mężczyzn zaprowadził zasypiającą na stojąco Winkę do posłania, a drugi zadbał o chrust i usadowił się naprzeciw ogniska, nie spuszczając bacznego spojrzenia z druida, co było na tyle ironiczne, że bardziej powinien się obawiać o atak zewnętrzny. Cóż, nigdy nie potrafił zrozumieć procesów myślowych ludzi...
Minuty mijały, a nad obozowiskiem zapadła cisza. Gwiazdy wciąż jeszcze migotały na nieboskłonie, ten jednak począł przybierać nieco jaśniejsze kolory. Senne oczy, wpatrywały się w twarz Darshesa z takim skupieniem, że wybijało to maie z koncentracji. Przywykł raczej do używania magii z cienia lub zza pleców sojusznika, a nie ukazywania jej jak kuglarz na wiosennym jarmarku. Zrozumiałe więc było, że w tej sytuacji skanowanie okolicy swą mocą nie tylko wyczerpywało go psychicznie, ale wkrótce też stało się nie możliwe.
- Mógłbyś przestać? - mruknął otwierając jedno z zielonkawych oczu. Chwila dekoncentracji sprawiła, że część magii wymsknęła się spod kontroli i wiedziona irytacją druida, oplotła Gailangera, układając go do snu. Zwalił się jak nieprzytomny i tylko szybka reakcja druida ocaliła mężczyznę przed wpadnięciem twarzą do ognia. Darshesowi nawet przemknęło przez myśl, żeby sprawdzić, jak wytrzymałe jest to przypadkowo rzucone zaklęcie i puścić mężczyznę. Zwalczenie tej szalonej myśli było trudne, jednak wygrawszy w końcu ze swoją naturą, odłożył żołdaka obok jego kompana i pozwolił im spokojnie spać. - Odpocznijcie, będziecie mi potrzebni jutro...
Przez resztę nocy i sporą część poranka nie zdarzyło się nic niezwykłego. Utkane nad obozem zaklęcie snu, działało perfekcyjnie i z pierwszymi promieniami słońca cała trójka wciąż jeszcze spała. Winka rzucała się na swoim posłaniu, zdając się mieć jakieś koszmary. Od czasu do czasu mamrotała coś, jednak z natłoku niewyraźnych słów maie niewiele zrozumiał. Chciał jej nawet nieco ulżyć, jednak wprowadzanie w głębszy sen niewiele dawało, a jego moc nie sięgała jej myśli. W końcu dał sobie z tym spokój.
Kiedy słońce już wzeszło za skalnej skarpy i rzuciło na ich obóz łagodne promienie, bibliotekarka poderwała się z krótkim wrzaskiem. Jelonek, którego maie sprowadził do obozu, zastrzygł uszami i z paniką rzucił się do ucieczki, ślizgając się po mokrych kamieniach. O mało co nie stratowany Darshes poniósł się zwinnie z ziemi i otrzepał pożyczone ubranie z drobnych kamyczków. Był lekko zdziwiony, że Winka wyrwała się z jego zaklęcia, tym niemniej martwił się, że jej sen wcale nie służył wypoczynkowi.
- Obudziłaś się. - Stwierdził, starając się nadać głosowi raczej pogodny ton, ale wyszło mu to niezbyt dobrze. - Złe sny?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Nawet tak kiepski sen jak ten który miała Winka, w warunkach skrajnego wyczerpania okazał się bezcenny. Skryba przynajmniej częściowo odzyskała siły i możliwość racjonalnej oceny sytuacji. Czuła tez głód i pragnienie, co przyjęła za dobry znak, mówiący iż jej ciało nie jest w szoku. Najbardziej zaś z wszystkiego Wince brakowało teraz dobrej książki w której mogłaby zatopić swe myśli. W pewien sposób była uzależniona od czytania i nieustannego procesu poszerzania swojej wiedzy, a kilkudniowy brak lektury źle wpływał na jej samopoczucie. Bibliotekarka z zaciekawieniem przyglądała się płynącemu strumieniowi, oblizując przy tym suche wargi i zastanawiając się czy woda w nim może być skażona. Być może jedna jedyna gałąź nie świadczyła o niczym, a jej straszliwie przydałoby się teraz kilka łyków.
Pozostali strażnicy również przebudzili się z snu. Gailanger rugał Colicka że ten nie przejął po nim warty, a młodszy z żołnierzy upierał się że nie pamięta nic z nocnych wydarzeń. Winka z zaciekawieniem przyglądała się Darshesowi. Jego rola w całej tej historii nadal pozostawała dla skryby tajemnicą. Druid zachowywał się dziwnie. Trudno było jednoznacznie określić jego intencję. Raz im pomagał by za chwilę życzyć porażki i zagłady całej rasy. Fakt że cały czas pozostawał wsród nich, sugerowałoby iż ma co do wszystkiego jakieś plany. Jednak póki co Winka nie była w stanie ich odgadnąć.
Podobnie zresztą nie potrafiła odpowiedzieć na większość nurtujących ją pytań. Nieustannie obwiniała siebie ze wie tak niewiele o nekromancji. Na chwilę obecną musieli posiłkować się wiedzą Darshesa, lub przynajmniej spróbować wyciągnąć z niego odpowiedzi na nurtujące ich pytania.
- Proszę przestańcie się chociaż na chwilę sprzeczać. Chciałabym nieco uporządkować nasza sytuację. - Zwróciła się do żołnierzy cały czas dręczona myślami o pobliskiej wodzie i jej zdatności do picia. Na szczęście Gailanger i Colick zdecydowali się jej posłuchać.- A zatem. Po pierwsze. Garbarnia jest, a raczej była, położona w pobliżu uczęszczanego traktu, co sprawiło że władze w Turmalii wiedzą o jej zniszczeniu. Fakt ten musiał zainteresować ważne osobistości w mieście, jako że podjęto decyzję o wysłaniu waszej ekspedycji, a to z kolei oznacza że jeśli wy dwaj powrócicie do swojego garnizonu donosząc o klęsce wyprawy, śmierci swoich kompanów i braku jakichkolwiek informacji po które was wysłano, to ...
- Kapitan przybije nas za jaja do miejskiej bramy. - Wtrącił Gailanger.
- Myślałam raczej o tym że nie pozostawi nierozwiązanej sprawy i zaangażuje w nią większe siły. Dlatego właśnie warto byście wrócili i spróbowali przekonać swoich zwierzchników do ponownego przyjrzenia się garbarni.
- A ty chcesz iść tam sama? - Niedowierzał Colick.
- Raczej nie. Zdaję sie na osąd naszego druida że nie zdobędziemy tam istotnego dowodu. Chociaż z drugiej strony te ghuole, ghoule cze jak im tam, strasznie mnie intrygują. Chciałabym wiedzieć skąd się wzięły, jak się przemieszczają, po co ktoś chciałby nimi kierować, dlaczego to co jest martwe musi się odżywiać, a jeśli juz musi to jakiej porcji mięsa potrzebuje do życia. W samej garbarni było tylko kilka osób, a liczebność bestii spokojnie sięgała dziesiątek albo i setki. Logika wskazywałaby że nie byłyby w stanie wyżywić sie swoimi ofiarami. A skoro tak, to muszą udać się gdzieś indziej kontynuować polowanie. Pytanie tylko gdzie? - Podsumowała Winka patrząc w stronę Darshesa, jedynego z zgromadzonych który mógł odpowiedzieć na tak postawione pytania. Skryba podjęła tez decyzję że woda w strumieniu musi być zdatna do picia, a przynajmniej ona sama była na tyle zdesperowana by przeprowadzić na sobie eksperyment potwierdzający tą teorię.
- Słyszałam o pewnym magu mieszkającym nieopodal Turmalii który mógłby nas wspomóc swoją wiedzą, powinien być zainteresowany sprawa nekromancji ,a co najważniejsze cieszy sie szacunkiem na dworze dzięki czemu miałby szansę zostać orędownikiem naszej sprawy. - Zaproponowała bibliotekarka. - Chyba ze ktoś z was ma lepszy pomysł.
Dwójka żołnierzy tylko wzruszyła ramionami.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Magowie - słowo to napawało go zarówno nienawiścią, pogardą, jak i strachem. To właśnie jedna z tych tajemniczych postaci kilkanaście miesięcy temu zniszczyła wszystko czym był i co kochał. Mężczyzna, odziany w szkarłat z drogocennym wisiorem na piersi, już nie żył, wciąż jednak gdzieś w tym rozległym świecie żyli jego wspólnicy - ludzie ogarnięci tak chorobliwą rządzą, że nawet ludzkie życie wydawało im się śmieszną ceną. Władza, moc, wiedza - tyle nieszczęścia za cenę cywilizacji, a ludzie wciąż mówią "Zgoda!".
Głupia rasa.
Druid mlasnął zniesmaczony, przestępując z nogi na nogę. Z drugiej jednak strony być może uda mu się dostać w pobliże kogoś z rodu tej kanalii, Alistera. Jeśli szczęście mu dopisze, będzie to nawet ktoś z pnia, prawdziwa ofiara, a nie te płotki. Tak więc oferta była kusząca, a wypuszczenie z rąk takiej okazji wydawało się wręcz świętokradztwem wobec bogów, którzy równie łaskawie zesłali mu swe dary. "Być może spotkanie cię nie było wcale takie złe..." pomyślał, rzucając Wince przeciągłe spojrzenie.
- Tak, sądzę że to dobry pomysł. - odparł Darshes po chwili milczenia. Otrzepawszy się ze żwiru, kontynuował swoją wypowiedź: - Czarodziej rzeczywiście mógłby rzucić nieco światła na obecne wydarzenia, a i jego pomoc w kwestiach mistycznych byłaby nieoceniona. - Po czym dodał ciszej, bardziej do siebie niż innych: - Ja bym w każdym razie nie liczył na wiele...
Pozostawała jeszcze sprawa dwójki żołdaków. Gdyby to byli - dajmy na to - paladyni, ich pomoc byłaby nieoceniona. Ale dwójka niewyspanych, nerwowych i głupkowatych ludzi będzie tylko zawadą, a w najgorszym scenariuszu dołączyć może do armii wroga. Mógłby ich zabić na miejscu - jego magia działała tu znakomicie - a ciał pozbyć się w lesie, rzucając na pożarcie wygłodniałym bestiom. Winka by jednak zaprotestowała, a bez jej pomocy, samemu nigdy nie uda mu się odnaleźć siedziby maga.
Pozostawał więc tylko jeden wybór...
- Skoro miasto ma zostać zaatakowane, może rzeczywiście powinniście wrócić i powiadomić swoich. Macie też obowiązek bronić swoich szczeniąt, co wychodzi wam nad wyraz dobrze. - Słowa, całkowicie nieszczere, choć wypowiedziane były w stronę żołnierzy, skierowane były gównie do bibliotekarki. Oboje widzieli skute ludzkie szczenięta i ludzi, którzy ich wieźli. Sam fakt, że patrol straży zainteresował się nie nimi, a zniszczoną garbarnią, dobitnie pokazywał, gdzie leżą ludzkie priorytety.
- Jeśli podążycie w górę nurtu, natraficie na bród. - mówiąc to, wskazał rzekę. - Na obu brzegach powinniście znaleźć ślady wozu, który przejeżdżał tamtędy zeszłego ranka. Jeśli nimi podążycie, wcześniej czy później dotrzecie do jakiegoś traktu. Dałbym wam przewodnika, ale zachowywaliście się tak głośno o poranku, że biedaczek uciekł. - Zastanowił się przez chwilę i przyjrzał się obojgu już wyekwipowanych żołnierzy. Choć wyglądało to jak ocena stroju, wyćwiczone oczy Darshesa oceniały ich stan fizyczny. - Zresztą i tak byście za nim nie nadążyli.
Machnął niedbale ręką na dwójkę gwardzistów.
- To wszystko, możecie sobie iść. Wasza pomoc była doprawdy nieoceniona.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Strażnicy posłuchali rady Darschesa i za jego namową ruszyli w stronę Turmalii. Trudno było powiedzieć jaki wpływ na decyzję Gailangera i Colicka miały argumenty przytoczone przez druida, a w jakim stopniu zadziałała tu sama jego obecność. Osoba Darshesa działała na żołnierzy na tyle krępująco że ci zdecydowali się skorzystać z pierwszej możliwej okazji do rozstania. Tym bardziej że mogli wyjść z całej sytuacji z zachowaniem twarzy, nie licząc tego że pozostawiają bibliotekarkę na łasce dziwacznego druida.
Gdy tylko zostali sami, skryba zaczęła wiercić się nerwowo. Dopiero teraz naszły ją wątpliwości czy dobrze uczyniła doradzając strażnikom powrót do miasta. Wprawdzie już wcześniej przebywała sama w obecności Darshesa, ale kilka nowych okoliczności sprawiło że jego osoba nagle wydała się Wince obca, nieznana i tajemnicza jednocześnie. Dodatkowo niepokoił ją fakt że będzie musiała się przyznać iż tak naprawdę mówiąc o znajomości maga, opierała się tylko i wyłącznie na tym co zdołała wyczytać na jego temat w księgach. Zoglif, jako że tak się ów osobnik nazywał, był potężny, lub przynajmniej za takiego go uważano. Badał nekromancję co chyba znaczyło że w praktyce sam jej używa. Był tez powiązany z miejscową władza, której to doradzał w sprawach ewentualnej obrony w przypadku zagrożenia z strony istot magicznych. I to wszystko. Na tym kończyła się wiedza skryby. Bez druida Winka nawet nie byłaby w stanie trafić do siedziby Zoglifa.
Sprawa zagrożenia miasta z strony hordy nieumarłych zaczynała przerastać bibliotekarkę. W chwili obecnej dziewczyna miała jej serdecznie dość. Chciała chociaż przez chwilę zapomnieć o wszystkim i zająć się tym do czego rzeczywiście została powołana. Wprawdzie nie miała przy sobie żadnej lektury, ale za to posiadała idealne warunki do prowadzenia badan naukowych. Ściślej rzecz ujmując miała przed sobą doskonały obiekt który do takich badań mógł się nadawać. Wszelkie informacje o druidach na jakie kiedykolwiek trafiła w trakcie swoich studiów były szczątkowe, często sprzeczne z sobą i w żaden sposób nie przystające do rzeczywistości którą utożsamiał Darshes.
Winka niemal natychmiast zapaliła się do realizacji tego zadania. „Tylko na chwilę” – Wmawiała sobie – „A potem wracam do ratowania miasta i jego mieszkańców”. Przysuwając się do druida na tyle iż niemal ocierała się o jego ramię, spytała uprzejmie:
- Miałbyś coś przeciwko żebym robiła notatki? Znaczy się bo to takie fascynujące i jakby nie patrząc jest to część mojej pracy. Ludzkość tak niewiele wie o druidach co najpewniej jest źródłem wszystkich tych nieporozumień i dzielących nas różnic. Bo widzisz interesuje mnie na przykład skąd u ciebie ta zdolność do przemawiania do tłumów, skoro sam wolisz życie w odosobnieniu? Nie wyglądasz też jak wysoki staruszek, w kapturze, z długą biała brodą i stadem sarenek przy boku. Znaczy rozumiem że nikt nie rodzi się starcem, no ale broda …
Nagle uświadamiając sobie jak wielkie bzdury zaczęła paplać, Winka umilkła zakłopotana. Z jej miny, ust zaciśniętych w wąską linie i błysku podekscytowania w oczach, łatwo było wyczytać jak bardzo ciągnie ją temat zgłębienia tajemnic Darshesa. Pchana impulsem przysunęła się do druida jeszcze bliżej, zachowując odległość z której spokojnie mogła analizować każdy włos na jego brwiach.
- Oczywiście możemy wyruszyć już w stronę maga. Powinnam trafić tam gdy tylko ujrzę miejskie mury.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes przechylił nieco głowę.
- Rzeczywiście możemy...
- A może miałabyś ochotę na coś innego? - Nim dziewczyna zdążyła zareagować, maie liznął ją po czubku nosa. Odskoczyła z piskiem, a druid wybuchnął gromkim śmiechem. - Ruszajmy! - zakomenderował wesoło i nie pozostawiając bibliotekarce większego wyboru ruszył w stronę gęstwiny.

Dość szybko pozostawili za sobą żwirowaty brzeg Rzeki Motyli. Przedzierając się przez chaszcze i zarośla, Darshes od czasu do czasu wspomagał wędrówkę magią, pozbywając się co bardziej uporczywych przeszkód. Szli w milczeniu - Winka wciąż chyba była na niego nieco zła za to liźnięcie, więc maie postanowił jej to jakoś wynagrodzić. Odwrócił się do podążającej z tyłu dziewczyny, wykazując się niemałą zręcznością, zwłaszcza, że wciąż nie przerywali marszu.
Gałąź, blokująca drogę za plecami druida, uniosła się, przepuszczając wędrowców.
- Wspomniałaś o druidach, prawda? Dziwi mnie, że cię to interesuje. Większość z was sądzi chyba, że wie o nas dostatecznie dużo, a i to jest nadmiarem. Nazywają nas dendrofilami, kanibalami, a często również szaleńcami. Czasami zdaje mi się nawet, że traktują nas jak osobliwy rodzaj dzikich bestii - Zamilkł na chwilę. - Może nieco inteligentniejszych.
Korzeń, o który Darshes miał się właśnie potknąć, wpełzł w ziemie niczym wąż, zwalniając drogę. To samo zrobiły kolczaste pnącza jeżyn, zaś za plecami Winki, uniesiona gałąź opadła z powrotem na swoje miejsce. Nieskrępowany, radosny uśmiech rozjaśnił twarz o zielonych oczach. Prezencja wrogości zniknęła z puszczy - przynajmniej na razie.
- Mylisz się jednak, jeśli uważasz nas za samotników. Choć muszę jednak przyznać, że nasze społeczności są rzeczywiście niewielkie... - Jeżyny, zaraz po przejściu druida, wypłynęły spod najbliższych krzaków, chcąc na nowo zarosnąć uprzednio zdobyty teren. Było to o tyle dziwne, że magia Darshesa powinna otaczać także Winkę i to za nią wszystko miało wracać na swoje miejsce. Chowając smagłą dłoń za plecy, zacisnął ją w pięść, a pnącza uschły niemal natychmiast. Twarz mu nieco zbladła, gdy pisk umierającej rośliny na krótko rozbrzmiał w jego umyśle. - Gromadzimy się w coś, co sami nazywamy Kręgiem. Wielkość owego Kręgu waha się zwykle od dziesięciu do trzydziestu osób, wliczając w to oczywiście nowicjuszy. W jego ramach podejmujemy decyzję dotyczące środowiska, którym się opiekujemy, a także przekazujemy naszą wiedzę uczniom, a przynajmniej się staramy.
- Dziwi mnie jednak, iż twierdzisz, że posiadam jakieś zdolność przemawiania do tłumu. W zasadzie, w Kręgu zajmowałem się jedynie opieką nad urwisami i tym, by najcięższe baty spadały na mnie, nie na nich. - Pochylił się nieco, a na jego twarzy wykwitł szelmowski uśmiech. Głos drżał mu lekko z rozbawienia. - Znacznie częściej stawałem przed Radą Kręgu, niż zasiadałem w jej szeregach.
Prostując się, ponownie odwrócił się tyłem do bibliotekarki. Czując ciepłe promienie na twarzy, przymknął oczy i mrucząc cicho, cieszył się wczesnopopołudniowym słońcem. Liściaste korony drzew przepuszczały go akurat tyle, by ogrzać skórę, jednak nie dość, by w lesie zapanował upał.
- Oczywiście fakt ten dławił niemal całą Radę. "Dekady!" mówili niektórzy. "Miałeś całe dekady, a wciąż zachowujesz się jak rozwydrzony uczniak!" - Naśladując sposób wymowy jednego ze swych mentorów, magicznie zmusił ciało, by nadało głosowi niższą barwę. - Oczywiście, kto by się tam przejmował paplaniną starych pryków?
"Alistera Iriadela" imię rozbrzmiało w jego myślach, jak odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Sukinkot! Jego śmierć była zbyt krótka, za mało bolesna. Powinien był go rozszarpać - wypruć mu flaki i powiesić go na nich, wciąż utrzymując go magicznie przy życiu. Powinien był dyndać na tej swojej przeklętej wieży, wystawiony na pastwę kruków. Powinien był wrzeszczeć, podjadany żywcem, dopóki Inkwizycja nie pokwapiłaby się o ściągnąć go stamtąd.
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Pogrążona w myślach Winka podążała za druidem któremu po raz kolejny przypadła rola przewodnika. Skryba usiłowała skupić się na tym co mówił Darshes, nie chcąc zajmować swojej głowy analizowaniem własnych uczuć wobec idącego przed nią mężczyzny. Nie potrafiła przyznać przed sobą czy bardziej boi się druida z jego zwierzęcą natura i temperamentem, czy też podziwia go za siłę, opanowanie i pewność siebie, czyli wszystkie te cechy których ona sama nie posiadała. Z uznaniem wysłuchiwała wypowiedzi druida, zapatrzona w posiadaną przez niego wiedzę, a jednocześnie miała ochotę tłuc go po głowie za wygadywanie bzdur i niedorzeczności. Nie wiedziała również czy powinna szukać w objęciach Darshesa bezpieczeństwa i schronienia przed czającymi się zewsząd niebezpieczeństwami, czy też powinna uciekać jak najdalej od mężczyzny, uznając go za największe z zagrożeń. A z wszystkich tych rzeczy jak najmniej chciała rozmyślać o tym co wydarzyło się przy ognisku.
Zamyślona Winka nawet nie zauważała błyskawicznych zmian zachodzących w otaczającej ją przyrodzie. Pocieszała się myślą iż wkrótce dotrą do cywilizacji, co powinno rozwiać większość z jej problemów.
Początkowo skryba usiłowała robić notatki i jakoś ułożyć sobie informacje jakimi raczył ją Darshes, jednak szybko większość notesu zapełniły zakreślenia i bazgroły. Winka kreśliła z takim zacięciem że wkrótce w jej notatniku powstały dziury głębokości kilku kartek. Druid dzielił się z bibliotekarką wiedzą którą sam uznał za ciekawą, zabawną i wartą wysłuchania, jednak w żaden sposób nie była to informacja która mogła pomóc w badaniach Winki.
- Posłuchaj, to zaiste bardzo interesujące. Wszystko to co mówisz. Jednak w ten sposób nie prowadzi się badań. Musimy przyjąć jakiś punkt zaczepienia będący tezą do wyjaśnienia kolejnych twierdzeń. A w twoim konkretnym przypadku takie pytanie brzmi czy druidzi są ludźmi? Ludźmi, którzy zdecydowali się poświęcić życie dla spraw przyrody, bytują w określony sposób i uczą się specyficznych umiejętności? A może łączy nas tylko fizyczne podobieństwo gdyż tak naprawdę należymy do zupełnie innych gatunków? Tak jak magowie, gdzie przepaść pomiędzy człowiekiem o czarodziejem, wydaje się być nieskończona. – Skryba zadała podstawowe, najbardziej nurtujące ją pytanie. Odpowiedź na nie pozwoliłoby Wince usystematyzować nie tylko jej naukowe tezy ale także dręczące ją wątpliwości natury osobistej.
Między innymi rozwiązało by to problem dlaczego niektórzy z nich potrafią obyć się bez jedzenia. Winka zdążyła pomyśleć jako to jest godna i słaba, nim z wycieńczenia osunęła się na ziemię.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości