Turmalia[ Centrum ] Rebelia w Turmalii

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

Carax parsknął, słysząc odpowiedź elfa - niespecjalnie go przekonywała. Uwaga, bo którykolwiek ranny potrafiłby ich wskazać strażnikom, dla tych kmiotków byliby pewnie "długouchem, jak każdy inny długouch" i "takim szlachciurem w pelerynie". A nawet jeśli, Jorge był święcie przekonany, że wszelkie służby porządkowe miały teraz o wiele ciekawsze zajęcie, niż ganianie za pojedynczymi osobami, które na dodatek tylko kogoś raniły. Oczywiście, jemu było łatwo mówić, gdyż wiedział, że wykaraskałby się z oskarżenia o napaść: chroniło go urodzenie i autorytet szkoły.
Wiatr szarpnął za ubrania i włosy stojącej wśród trupów grupy, Carax wolną ręką musiał przytrzymać brzeg półpeleryny, aby się w nią nie zaplątać. Jego uwagę zwróciło znamię na skroni elfa. Gdzieś, kiedyś widział ten symbol, nie wiedział jednak, co on oznacza.
- Tak naprawdę sam sobie odpowiedziałeś na pytanie - oświadczył szermierz, gdy szatyn zadał pytanie o sytuację w mieście. - Od wczoraj ludzie i nieludzie skaczą tu sobie do gardeł, bo jakiś pajac zabił drugiego pajaca, który nawoływał do nienawiści i oczyszczenia miasta. Bramy miasta są zamknięte, szukają mordercy. Wątpię, by było tu jakiekolwiek spokojne miejsce, jedynie możesz spróbować się stąd wydostać.
Jorge mówił tonem, jakby go to nie dotyczyło, bo w rzeczywistości właśnie tak się czuł: musiał tylko zdobyć ten nieszczęsny podpis, przez który w ogóle wyszedł z karczmy, a później mógł stąd jechać, byle daleko. Nikt go nie zatrzyma, był czysty, o czym poświadczy jego zleceniodawca. A nawet gdyby nie dało się przekonać strażników logicznymi argumentami, zawsze pozostawały te złote, brzęczące. Carax nie zamierzał spędzić tu kolejnej nocy za żadne skarby.
Szermierz Żurawi nie schował swojej broni, chociaż uzbrojoną rękę trzymał w swobodny sposób opuszczoną. Co chwilę spoglądał na elfa i jego znamię na skroni, próbując przypomnieć sobie, skąd powinien je znać.
- Jak cię zwą? - zapytał w końcu, przekonany, że to pozwoli mu odświeżyć pamięć.
Lana
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lana »

- Nie zamierzam was skrzywdzić. - Odpowiedział krótko i zgodnie z prawdą na pytanie zadane przez Setiana. Nie zabijał nikogo, kto w jego przekonaniu nie był złym człowiekiem, choć i tak nie czyniło to z niego od razu szlachetnej istoty.
- Lana... - Odparł beznamiętnym tonem, na krótką chwilę spoglądając mu w oczy.
Wtedy do uszu trójki stojących pośród nieboszczyków, dotarł szelest i postękiwania.
Nie zginął jeden z napastników, który teraz wyglądał na przerażonego i skołowanego, wijąc się po ziemi.

- B... Bestia... Sha... - Jęknął niedobitek, podnosząc zakrwawioną rękę, by wskazać palcem o kogo mu chodzi. Widząc to, Lana bez namysłu doskoczył do niego, zanim ten zdążył dokończyć zdanie. Złapał za szmaty w które był odziany i poderżnął mu gardło. Krztuszącego się, konającego mężczyznę dopiero po chwili wypuścił z uścisku pozwalając jego ciału upaść z łoskotem na bruk.
Przez moment nie odwracał się w ich stronę, jednocześnie pozostając bardzo czujnym. Myślał nad tym, co zrobić dalej.
Czy wiedzieli kim był? Czy skojarzyli słowa mężczyzny z legendą o Bestii z Shan? Nie był pewien, zwłaszcza co do Jorge. Setian przybywał z Maurii, która znajdowała się bardzo daleko, więc prawdopodobnie nawet nie słyszał o nim wzmianki... Skąd jednak pochodził szlachcic?
Na wszelki wypadek postanowił trzymać ich na dystans. Nie znał tych ludzi i nie ufał im.
Nagle zdał sobie sprawę, że musiał stąd uciekać. Zbyt długo już przebywał w tym mieście.

Odwracając się, skierował w ich stronę ostrze miecza, by nie próbowali się do niego zbliżyć. Dzięki temu miał przewagę, chociaż jednego z nich w akcji widział, a o drugim słyszał. Z pewnością byli znakomitymi szermierzami i nie był przekonany, czy udałoby mu się ich pokonać.
- Nie zbliżajcie się... - Elf powoli wycofywał się w kierunku głównej ulicy, stąpając bardzo ostrożnie, między fragmentami ciał.
Po jego czole nadal leniwie spływała krew, choć zdawał się tę ranę ignorować.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Wystarczyło kilka minut znajomości, by wojownik jasno określił osobę bardziej godną zaufania. Oczywiście w konkursie tym wygrał szermierz. Nie dlatego, że – podobnie jak gotlandczyk – był człowiekiem. Po prostu wszystko przeważało na jego korzyść. Sam fakt, że nie przepadał za zbędnym zabijaniem, czynił z niego dużo mniejsze zagrożenie. Co innego ten elf. On był jednym wielkim znakiem zapytania, poza tym, że podejście do cudzego życia miał wręcz odwrotne i często to eksponował.
Odpowiedź szlachcica nie napawała optymizmem, była prawie że zapowiedzią kolejnej niepotrzebnej, aczkolwiek koniecznej, walki. Co innego słowa długouchego. Te go po prostu rozbawiły i delikatnie zirytowały.
- Mówisz tak jakbyś myślał, że możesz to zrobić.
Imię elfa nic mu nie powiedziało, co innego jednemu z wieśniaków. „Jeden przeżył… Czyżby śmiercionośny elfie nie potrafił skutecznie wymierzać ciosów?” Na wpół martwy mężczyzna kasłając zdołał wyksztusić kilka słów, zanim jego gardło zostało poderżnięte. Czynność ta poważnie zirytowała szatyna. Ani trochę nie przestraszył się określenia go bestią, czegoś tak poważnego, że będący prawie dwiema nogami na tamtym świecie rolnik się odezwał. „Bestia? Mam gdzieś jaką i czyją bestią jest. W Alaranii dzieją się różne rzeczy, jednak nie boję się niczego, nie jestem stąd i dobrze. Swoją drogą… Prawdziwa z niego bestia, zabija kogoś kto nie ma żadnej szansy na obronę. Co innego gdyby skrócił tym jego cierpienie, ale nie to nim kierowało. Życie wieśniaka jest mi obojętne i nie miałbym problemów z jego zabiciem, fakt, ale nie w taki sposób.
Dobycie przez niego miecza i skierowanie ostrza w kierunku jego i szermierza, przelały czarę, a w melmaro ponownie narósł gniew. Tym razem z powodu arogancji i marnego poczucia wyższości niziutkiego elfika. Zdecydowanie za dużo tej złości jak na jeden dzień, ale cóż poradzić.
- Dosyć tego. – Odezwał się spokojnie i postąpił kilka kroków przed szlachcica, podnosząc wyżej głowę i poprawiając kaptur na szyi. – Najwyraźniej nie znasz kilku podstawowych pojęć. Nie ma czasu na definicje, to po prostu je wymienię. Honor, uczciwość, serce miecza, inteligencja. Właśnie zabiłeś bezbronnego człowieka, bo co? Wymienił jakiś twój zasrany przydomek? Liczysz, że się przestraszę, bo zwą cię bestią, jesteś elfem i rozciąłeś człowieka na pół? Coś ci powiem – tam skąd pochodzę, terminem bestii określa się jedynie prawdziwych wojowników. Wojowników na których czele stoję ja. A przynajmniej stałem… Co do inteligencji. Wycofaj się, śmiało. Na murach są łucznicy. W mgnieniu oka cię zestrzelą, a nawet jeśli nie, to zaalarmują straż i będziesz musiał walczyć samotnie z całym miastem. No, ja przynajmniej ci nie pomogę, a nie sądzę byś dał radę. Jednak teraz twoje pozostanie w tym miejscu również nie wchodzi w grę, inaczej musisz ze mną walczyć. Nie widziałeś co potrafię zrobić wręcz, lecz efekty tego możesz sobie obejrzeć. Zapewniam, że jeśli mieczem nie władam lepiej, to na pewno równie dobrze. Dostąpisz takiego zaszczytu, że się tym razem nim posłużę. – Mówiąc to melmaro dobył ostrza i ustawił się w gotlandzki sposób, to jest prawa noga do przodu, lewa do tyłu, czubek miecza przy prawym barku, a druga ręka schowana za plecami. – Nie licz na to, że wymyślisz jakiś fortel lub skopiujesz mój ruch. Moją szermierką władają jedynie moi niedawni pobratymcy, nikt obcy, a tym bardziej alarańczyk, nie zdoła jej się nauczyć. To jak będzie, mości elfie? Uciekniesz, czy staniesz do walki z równym sobie?
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

Lana spoglądając w oczy szermierza mógł dostrzec w nich cień rozbawienia i ani krzty zrozumienia - to miano nic mu nie mówiło. Sam dobór imienia wydał się szermierzowi wyjątkowo niefortunny: nie dość, że elfy same z siebie są dość delikatnej fizjonomii, to ten egzemplarz został jeszcze obdarzony mianem, które brzmi dość kobieco. Skoro jednak imię nie otworzyło żadnej klapki w pamięci szermierza, nie zamierzał on dalej drążyć i roztrząsać tego tematu, uznając, że coś mu się pomyliło. Nie chcąc wyjść na grubianina, zamierzał również się przedstawić, w słowo wszedł mu jednak umierający człowiek, który w swoich ostatnich chwilach chciał im jeszcze coś przekazać. I tak, jak nieznajomemu przydomek elfa nic nie mówił, tak Caraxowi mówił dość sporo - w trakcie swoich podróży słyszał o Bestii z Shan, uważał jednak, że to tylko legenda. A tu proszę, niespodzianka. Na twarzy szermierza pojawił się lekki uśmiech, gdy przypomniał sobie, że z początku wziął Lanę za bezbronnego i chciał mu pomóc. Mogło go to sporo kosztować, jeśli w opowieściach o Bestii z Shan była chociaż połowa prawdy. Teraz, gdy już poznał jego prawdziwą tożsamość, nie czuł strachu - miał zbyt wysokie mniemanie o sobie i swoich umiejętnościach, aby dać się zastraszyć pojedynczej osobie, nawet takiej owianej skrajnie złą sławą.
Szermierz momentalnie uniósł uzbrojoną rękę, gdy elf bez skrupułów dobił konającego. Nie rzucił się na niego, bo chociaż stał obrócony do nich plecami, z pewnością nie dałby się zaskoczyć. Zresztą, na drodze Caraxa stanął nieznajomy szatyn, bez wątpienia z zamiarem policzenia się z elfem. Jorge póki co nie zamierzał go od tego odwodzić, powoli przemieścił się w bok i lekko do przodu, podświadomie stając przy szatynie jak jego sekundant. Słuchał jego słów, chociaż wzrok utkwił w Lanie. Ileż ten elf może jeszcze krwawić? W tym tempie wkrótce zasłabnie.
Jorge przelotnie spojrzał na szatyna - jego postawa była niespotykana i chyba faktycznie nie związana z żadną alarańską szkołą. Lana będzie miał z nim ciężką przeprawę, nie będzie mógł przewidzieć żadnego ruchu, na dodatek nieznajomy zdawał się być w lepszej kondycji niż elf, a jego pewność siebie była wręcz namacalna. To subtelna gra, ale skuteczna, szatyn nie musiał nawet być tak dobry jak twierdził, ale u większości taka przemowa i postawa zasieje ziarno niepewności, które może urosnąć z czasem do sporych rozmiarów. Walka zapowiadała się naprawdę ciekawie. Czy Carax zamierzał się w nią wtrącać? Nie, na razie nie - jedynie by przeszkadzał. Nie miał też w planach pozwolić Lanie uciec, więc jeśli szatyn zostanie zepchnięty do defensywy, wtedy wkroczy.
- To Bestia z Shan, dość znany w okolicy morderca - objaśnił cicho. - W razie czego możesz na mnie liczyć.
Lana
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lana »

W momencie w którym osoba, której pleców pilnował podczas walki, stanęła bez namysłu po stronie nowo przybyłego mężczyzny, Lana poczuł dobrze znane sobie uczucie: ilekroć ktoś dowiadywał się o tym, że jest Bestią, pragnął jego śmierci, jego klęski... Nie było istotnym, kim byli ludzie, których zabijał. Wszyscy wierzyli plotkom, zamiast osądzać po swojemu, być może sprawiedliwiej...
Przecież tajemniczy mężczyzna, przed którym uciekali napastnicy był od niego lepszy, szlachetniejszy i bardziej godny zaufania bez względu na to, czy wcześniej wszczął walkę bez ważniejszego powodu i czy Lana miał mnóstwo okazji, by odesłać Jorge na tamten świat, mimo, że tego nie zrobił.
Nie było też ważne, że ludzie, których zabił sami najpierw ich zaatakowali.

Choć elf mówił o sobie krytycznie "zabójca", bardzo się od nich różnił. Wcale nie miał się za lepszego od nich. W głębi duszy bał się o swoje życie, choć na zewnątrz tego nie pokazywał. Po prostu jakby nie posiadał już żadnych emocji...

- Nie żywię urazy do ludzi... - powiedział jak zwykle spokojnym tonem głosu, wbijając w oczy Setiana swój chłodny, pozbawiony wyrazu wzrok. Zamrugał, bo świat lekko mu się rozmazywał przed oczyma. - ...odłóż broń i pozwól mi odejść.
Wyglądało na to, że nie chciał z nimi walczyć.

W jego uszach odbiło się słowo "morderca", które sprawiło, że elf mocniej zacisnął szczupłe dłonie na rękojeści miecza, tak, że zaczęły lekko drżeć. Czuł złość i bezsilność. Czy zawsze musiało się to tak kończyć?
Nie chciał zaatakować, jednak jeśli Setian nie pozwoli mu odejść, tak jak mówił, będzie z nim walczył, bez względu na to, jaki będzie tej walki koniec...
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Wojownik wpatrywał się uważnie w elfa, czekając na jego odpowiedź. Słowa szermierza potraktował cichym mruknięciem i odpowiedzią. – Dziękuję, ale mam nadzieję, że nie będzie to konieczne.
- Nie oceniam cię jako mordercy elfie, ani tym bardziej nie jesteś dla mnie żadną bestią. Nie znam cię i mam głęboko gdzieś rzeczy które musiałeś zrobić, by na takie miano zasłużyć. Nic nie zmieni jednego, pewnego faktu – największymi potworami są ludzie, jedyne istoty zasługujące na miano bestii.
- Setian, do zeszmaconej pannicy, dlaczego obora jest niewysprzątana?! – Wrzasnął wściekły rolnik na sześciolatka i zamachnął się, uderzając pięścią szatynka. Ten upadł, a z jego oczu popłynęły łzy bólu. – Miałem już tam iść… Tutaj długo mi zajęło…
- Ty gówniarzu! Co za bajki będziesz mi tutaj wciskał, co?! Już ja cię nauczę pracować darmozjadzie! – Tym razem dorosły kopnął leżącego, trafiając w brzuch i sprawiając, że ten zwinął się gwałtownie, bo czym pochylił się i uderzył go w żebra. – Wstawiaj, łajzo! Wstawaj, ci mówię, bo nie ręczę za siebie!
- Zostaw go już Gregory, wystarczy! – Żona rolnika odepchnęła go od dziecka. – Uspokój się! Nie po to wzięliśmy go z sierocińca, by zatłuc. Musi mieć siłę pracować, nie?

- Nie żywisz urazy do ludzi…? – Melmaro zmrużył oczy, a w jego głosie zabrzmiała nuta wściekłości, powoli zaczął podchodzić do rozmówcy. – Zabijasz ich, a oni twoich pobratymców, a ty… Nie żywisz do nich urazy?! Czyli jesteś po prostu tchórzem. Zdradzieckim psem, który wyrzekł się swojego gatunku. Mordujesz mój gatunek, a nie czujesz do tego ścierwa urazy? Może jeszcze powiesz, że zabijasz kobiety, ale do nich też nic nie masz, do tych zdradzieckich wiedźm, których jedyną wartością jest to co ich? – Melmaro doskonale zdawał sobie sprawę, że w obecnej sytuacji elf nie wygra tej walki. Był ranny, krwawił i dało się zauważyć, że słania się na nogach.
- Nie chcesz ze mną walczyć? A to ciekawe… - Kończąc wypowiedź gotlandczyk wykonał gwałtowny ruch który większość z pewnością wzięła by za atak, jednak on po prostu schował Kaxuay’ę do pochwy. – Nie wyjdziesz stąd żywy. Ale powodzenia. Krzyżyk na drogę.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

“Nie żywię urazy do ludzi” - te słowa dźwięczały w uszach Caraxa jeszcze chwilę po tym, jak zostały wypowiedziane. Mówił prawdę, w przeciwnym razie szermierz już dawno leżałby trupem. Jakie było jednak prawdopodobieństwo, że nie zabije jego i obcego szatyna, gdy tylko spuszczą gardę? Poznali wszak jego tożsamość, a osoba, która ją wyjawiła, zginęła nim skończyła mówić. Z drugiej strony, zaprzepaścił już stosowną okazję, gdy Carax był nadmiernie rozluźniony, a szatyn nawet nie dobył broni, dlaczego wtedy nie zaatakował, dlaczego wtedy nie uciekł? “Jorge, ty głupi zadzie wołowy, przestać roztrząsać!” zganił siebie w myślach. Na trzeźwo wszystko robiło się trzy razy bardziej skomplikowane.
Kolejna przemowa szatyna zaskoczyła szermierza - zależało mu na sprowokowaniu elfa, czy wylewał swoje żale? Nieważne. Jeśli Carax zamierzał działać zgodnie ze swoim sumieniem, musiał sam przejąć inicjatywę.
- Lana - zwrócił się do skupionego na szatynie elfa. Lekko opuścił uzbrojoną rękę, nie schował jednak szabli, jeszcze nie pora na to.
- Rasa rasą, przekonałem się już, że to tobą nie kieruje - przyznał, skłaniając lekko głowę, jakby w geście przeprosin. - Zaryzykujesz jednak pozostawienie przy życiu dwóch osób, które poznały twoją tożsamość, skoro przed chwilą jedną zabiłeś bez zastanowienia? Nie wiesz, kim jestem, nie wiesz, jakie mam możliwości i czy ich nie wykorzystam przeciw tobie.
Głos Caraxa był dość spokojny, nie było w nim buty osoby przekonanej o tym, że przez urodzenie może wszystko, to byłaby niepotrzebna prowokacja. A że mógł solidnie zaszkodzić elfowi, o tym był przekonany, pytanie jednak, czy to wykorzysta.
- Schowaj broń, to się dogadamy - zasugerował. To była improwizacja, nie wiedział, jak dalej potoczy się rozmowa i czy w ogóle dalej będzie to wymiana zdań, a nie ciosów. Lana sprawiał wrażenie, jakby przestawał panować nad emocjami - często mrugał, ręce mu drżały. Niewiele trzeba było, aby zrobił coś głupiego. "Głupie jest to, co robisz ty, Carax, na przyjeździe tu począwszy, a na układaniu się z mordercą skończywszy" marudził w myślach.
Lana
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lana »

Lana słuchał słów Setiana nie pozbywając się swoich ściągniętych brwi i mimo wszystko, pewnego, chłodnego spojrzenia. Był osłabiony poprzednimi wydarzeniami i walka, która mogła się rozpocząć, mogła być dla niego ostatnią, jeśli faktycznie szermierz był tak dobry, jak o sobie mówił.
Kiedy zaczął iść w jego stronę, elf nie przestawał się cofać, nadal mierząc w niego klingą miecza. Dzięki temu trzymał go na dystans.

- Nie interesuje mnie rasa, a osobowość... - Powiedział, zaraz po tym, jak został przez Setiana zrównany słownie z ziemią i nazwany między innymi tchórzem i zdrajcą. - Są tacy, którzy nie kolorem skóry, a swoimi poczynaniami zasłużyli na śmierć.
Wtedy gotlandczyk wykonał gwałtowny ruch, czego skutkiem był atak ze strony Bestii. Wykorzystując ostatek sił, błyskawicznie pokonał odległość, która ich dzieliła jednak w porę zatrzymał ostrze, zanim rozcięło jego ciało, gdy dostrzegł, że ten tylko chowa miecz. Równie szybko cofnął się, obawiając się kontrataku, przenosząc wzrok na Jorge, który się do niego zwrócił.
Lana był wyraźnie skołowany i pozbawiony sił, przez co stawał się agresywny. Zachował się instynktownie.
Oparł się plecami o ścianę pobliskiego budynku, chcąc utrzymać się w pionie.

- Jesteś współwinny morderstwa, którego dokonałem. Osłaniałeś moje plecy, tym samym ich zdradziłeś. Wydając mnie, sam odpowiedziałbyś za to, czego nie zrobiłeś. Nie obawiam się, że możesz mi zaszkodzić... - odparł szczerze i zgodnie z prawdą. Chcąc nie chcąc byli ze sobą powiązani.
Zgodnie z jego prośbą opuścił broń, nieufnie spoglądając na Gotlandczyka, a następnie wracając wzrokiem do Jorge.
Wsunął broń do pochwy.
Gdy emocje trochę opadły, poczuł się bardzo zmęczony, więc osunął się po ścianie i usiadł pod nią, na krótką chwilę przymykając oczy, jakby to miało pomóc mu w odzyskaniu sił.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Mimo pozorów Gotlandczyk uważnie słuchał słów elfa, chcąc ocenić czy osobnik ten zasługuje na uwagę i okazanie choć odrobiny dobroci. Czasy w których mężczyzna mógłby nazywać siebie mianem „szlachetny” już minęły i najpewniej nie wrócą, nie zamierzał dlatego oceniać innych po drobnym ułamku informacji.
Szatyn nawet nie drgnął kiedy długouchy zaatakował. Dlaczego? Nie wierzył w to, że ten spróbuje go trafić, a nawet jeśli, to melmaro widział dokładnie stan Lany i ufał swojemu refleksowi – jeśli nie udałoby mu się zblokować ciosu, to przynajmniej zrobić unik. Tylko jedna rzecz w jego zachowaniu była zawsze taka sama, niezależnie od miejsca i sytuacji. Niejednokrotnie zauważał, że to onieśmielało i lekko przerażało ludzi z którymi egzystował, tj. zawsze patrzył innym prosto w oczy. Zawsze, przez cały czas, nigdy nie uciekał wzrokiem okazując tym samym słabość.
Ze spokojem przyjął wtrącenie się szermierza, który już najprawdopodobniej porzucił plany wyeliminowania elfa, bowiem nie oferował pomocy, a próbował z nim pertraktować. Jego słowa można było odebrać dwuznacznie, a jego samego jako osobę niegodną zaufania, która bardzo szybko zmienia zdanie. Jednak ton jego głosu był – a przynajmniej wydawał się – szczery, a on sam nawoływał do zawieszenia broni. „Jeśli chcesz, by ktoś schował broń, zrób to pierwszy.” Parsknął w myślach Setian.
To co powiedział elf zabrzmiało tak, jakby ten ani trochę nie obawiał się szlachcica. „Wydaje mi się, że jego tok rozumowania jest błędny, a mężczyzna na pewno groźny, ale to załatwią między sobą.” Wystarczyło rzucić lewie okiem, by dostrzec jak słaby w tej chwili jest Lana. Jedynymi osobami którym chyba mógłby zaszkodzić, to właśnie wieśniacy.
Po twarzy długouchego ciągle spływała krew, jeśli tak dalej będzie, to po prostu się wykrwawi. Melmaro ostrożnym krokiem zaczął do niego podchodzić, trzymał ręce w górze, gdyż nie chciał go w żaden sposób spłoszyć. Kiedy już znalazł się przy nim, tak, że mógł go dotknąć, uklęknął obok i pochwycił w swoje dłonie rąbek swej peleryny, wskazując na miecz Lany.
- Masz, utnij sobie ten kawałek i przyłóż do rany, teraz raczej nigdzie nie znajdziemy porządnego opatrunku.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

Carax był przez moment pewny, że to koniec rozmów, szatyn i elf prawie w jednej chwili rzucili się do siebie, sytuacja rozwinęła się jednak w dość nieprzewidywalny sposób. Tak jak gest nieznajomego zdawał się być zaplanowany od początku, tak atak Lany z pewnością nie - niezły był, skoro zdołał powstrzymać spadające ostrze, widać było jednak, jak wiele wysiłku go to kosztowało. Już prawie nie mógł stać na nogach.
Szermierz schował szablę, wzrok utkwiwszy w mówiącym elfie. Zastosował całkiem niezłą retorykę, ale trochę chybioną skromnym zdaniem Caraxa, w jego oczach widać było nawet nieme “łudzisz się?”. Tak naprawdę za nic by nie odpowiedział - świadków brak, nie licząc anonimowego szatyna, który i tak niewiele widział, pozostawało więc słowo przeciw słowu, a na tym polu Lana był stracony. Do Żurawia przemówiły jednak inne słowa elfa, te o charakterze. Sam swego czasu był nie do końca święty, krążyły o nim różne historie, może nie tak drastyczne jak w przypadku Lany, ale mogące pogrążyć arystokratę w jednej chwili, a jednak najpierw lady Arriatta zgodziła się przyjąć go do szkoły, a później Kostadinow dał szansę rozwinąć skrzydła i wyjść na ludzi. Gdyby którekolwiek słuchało tylko tego, co rozpowiadają ludzie, Carax pewnie w przeciągu roku zostałby zabity za jakąś błahostkę przez ludzi, którymi się otaczał albo zapił się na śmierć. Jorge z oporami, ale musiał przyznać, że sytuacja jest dość podobna - Lana póki co pokazał się z dobrej strony, a historie o jego wyczynach, cóż, może warto na moment o nich zapomnieć.
- Niech to - parsknął cicho. - Potrafisz poruszyć czułą strunę.
Jorge znowu zamilkł. Mimo wszystko wyeliminował tylko jedno z wyjść z tej sytuacji, zostało jeszcze kilka. Każdy, kto wystarczająco dobrze znał Caraxa, stwierdziłby, że pewnie obróci się na pięcie i pójdzie, zostawiając pozostałe osoby tego małego dramatu swojemu losowi. Tym razem jednak tak nie postąpił, no bo skoro już się pogrąża, nie wydając znanego mordercy w ręce straży, dlaczego nie miałby pogrążyć się dokumentnie? Lana wyglądał na bardzo słabego, gdyby go zostawić, może skonałby jeszcze tego samego dnia albo znalazłby go ktoś mniej "wyrozumiały". Jaki sens miałoby wtedy to, że Jorge dał mu spokój? Żaden.
- Jesteś w stanie iść? - zapytał, podając elfowi dłoń. I niech się dzieje co chce, trudno, jeśli chcieli sobie gadać, trzeba było znaleźć spokojniejsze miejsce.
Lana
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lana »

Lana rozchylił powieki dopiero, kiedy usłyszał kroki zbliżającego się w jego stronę, jednego z mężczyzn. Wtedy dostrzegł przed sobą Gotlandczyka, który zaoferował swoją pomoc.
- "...Co się tu dzieje...?" - zapytał sam siebie w myślach, próbując przez moment wyczytać jego intencje z rysów twarzy. - "...Przed chwilą byłem ich wrogiem... Dlaczego teraz chcą mi pomóc?"

Elf prześliznął wzrokiem po pelerynie Setiana i mimo wszystko, nie widząc innej możliwości, wyciągnął swój miecz i ostrożnie odciął sobie kawałek materiału, jak polecił nowo przybyły.
Od razu po tym schował miecz i przyłożył kawałek materiału do sączącej się rany. Wtedy ujrzał przed sobą także Jorge, który podał mu rękę. Z początku się zawahał, ale skorzystał z pomocy, by dzięki niemu znów stanąć na nogi.

- Tak. - Szepnął prawie w odpowiedzi na pytanie Jorge, wyglądając na jeszcze bardziej skołowanego jak przed chwilą. Nie wiedział skąd ta nagła zmiana w podejściu mężczyzn do jego osoby... To nie oznaczało, że im choć trochę bardziej zaufał, chociaż na obecną chwilę jedynym co mu pozostawało, było trzymanie się blisko nich.
- Powinniśmy pomyśleć o wydostaniu się z miasta... - Pomyślał na głos, rozglądając się dookoła, wodząc wzrokiem po widniejących nad dachami, murach otaczających Turmalię. Czy były jedynym możliwym sposobem na wydostanie się stąd...?
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian był już na tyle znużony dzisiejszymi walkami (a najpewniej takie mieć miejsce jeszcze będą), że wolał po prostu pomóc elfowi, aniżeli stawać z nim w szranki. Co do szermierza, nie wiedział dokładnie jakimi pobudkami się ten kierował, ale najpewniej było to coś wspólnego z jego najwyraźniej szlachetną osobowością. Gotlandczyk nic nie mówiąc podniósł się i obserwował jak człowiek pomaga Lanie wstać. Co do jego słów o opuszczeniu miasta, myślał nad tym już od jakiegoś czasu i chyba odkrył skuteczny sposób bez przebijania się przez całe wojsko strażnicze.
Co prawda w żadnym stopniu nie miał pewności odnośnie tego, czy idea wypali, ale nie sądził by pozostali wymyślili coś lepszego. Zawsze jednak mógł się mylić…
- Wydaje mi się, że wpadłem na pomysł który umożliwi nam bezpieczne opuszczenie miasta, aczkolwiek wymaga kilku zabójstw. – Mówiąc to szatyn zerknął na szermierza, i założył na głowę kaptur. – A przynajmniej pozbawienia przytomności… Otóż moim zdaniem powinniśmy zdobyć od strażników ich zbroje, przywdziać je i pod postacią żołdaka opuścić miasto. Wiadomo jednak, że najpierw stroje trzeba zdobyć, a o sposobach dokonania tego już powiedziałem. Chyba, że mają gdzieś koszary, ale mam nadzieję, że nie muszę wyjaśniać dlaczego w tej sytuacji udanie się tam byłoby najgorszym co tylko możemy zrobić. No, ale mniejsza. Wracając do tego co mówiłem – ktoś musi zdobyć trzy przebrania strażników. Tutaj z kolei nasuwa się pytanie kto? Otóż z chęcią podejmę się tego zadania, ponieważ broń nie będzie tutaj potrzebna, a wydaje mi się, że poradzę sobie bez niej. Elf jest zbyt wyczerpany by to zrobić, a ty szermierzu… Przy tobie Lana czuje się chyba pewniej, a rozsądnym jest, by ktoś przy nim został.
Kończąc swoją wypowiedź mężczyzna oparł się plecami o ścianę budynku przy którym znajdował się przed chwilą długouchy, i skrzyżował skryte pod płaszczem ręce na piersiach. Spod kaptura jego uważny wzrok ilustrował rozmówców, w oczekiwaniu na reakcję na przedstawione słowa i odpowiedź na nie.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

Carax, gdy pomagał Lanie wstać, przytrzymał go lekko za ramię, niepewny, czy półprzytomny elf podrywając się z bruku przypadkiem nie poleci do przodu. Nie poleciał, szermierz jednak jeszcze chwilę przytrzymał jego dłoń.
- Jestem Jorge - powiedział i dopiero po tym się odsunął. Nazwisko zachował dla siebie, na wszelki wypadek, wątpił zresztą, by cokolwiek im ono powiedziało.
Jak wydostać się z miasta? Gdyby Carax był sam, nie miałby z tym kłopotów, we dwie osoby też, ale trzy za bardzo rzucały się w oczy. Przeczekanie nie wchodziło w grę, zbyt wiele się tu działo, a towarzystwo Lany w znaczący sposób zwiększało ryzyko. Łapówki? Tamci dwaj nie wyglądali na takich, których byłoby na to stać. Nie byliby też wystarczająco przekonywujący, powołując się na znajomości i szepnięcie słowa komu trzeba. Trzeba było wymyślić coś bardziej skomplikowanego. Szatyn wyszedł z właśnie takim pomysłem, który w pierwszej chwili szalenie spodobał się szermierzowi, gdyż brzmiał, jak żywcem wyrwany z awanturniczej sagi śpiewanej po karczmach. Im dłużej jednak nad tym myślał, tym entuzjazm bardziej blakł. Zdobycie trzech zbroi strażników, takich, aby chociaż w miarę pasowały na każdego z nich, może być trudniejsze, niż przypuszcza szatyn. Niechęć szermierza do noszenia na sobie żelastwa też był kamyczkiem na niekorzyść tego planu, jednak mało istotnym - przebolałby, gdyby reszta miała się powieść. No i zostawienie wszystkiego w rękach szatyna też nie było specjalnie kuszącą perspektywą. Caraxowi nie umknął wzrok, którym został poczęstowany przy wzmiance o zabójstwach - czyżby właśnie przypięto mu łatkę mięczaka? Niespecjalnie mu to przeszkadzało - liczył się ze zdaniem tylko wąskiej grupy osób, do której szatyn w żaden sposób się nie zaliczał.
- Plan, który może zakończyć się spektakularną klęską na każdym możliwym etapie - skomentował, ale bez negatywnej nuty w głosie, wręcz może z cieniem entuzjazmu. - I tak szalony, że mało kto by go przejrzał. W przebraniu strażnika nie mógłbym korzystać ze swojej broni, jest zbyt charakterystyczna, ktoś mógłby ją poznać.
Carax przesunął nieznacznie pas z szablą. Zgromadzeni pewnie nie dostrzegli w niej niczego niezwykłego, jednak wystarczyłaby jedna osoba, która zauważyłaby niebieskie inkrustacje w rękojeści i żurawia na głowicy albo rozpoznałaby zdobienia pochwy, które również były unikalne dla szkoły Caraxa, by nabrać podejrzeń.
- Będę musiał zdobyć coś w zamian - zakończył myśl. - I nie mogę opuścić miasta, dopóki nie zakończę swoich spraw. Niedaleko stąd mam wynajęty pokój w karczmie, sugeruję się tam udać, będzie można na spokojnie wszystko omówić, a Lana się chociaż trochę ogarnie.
Jorge spojrzał na elfa, jakby to jego zdanie było tym, z którym bardziej się liczył i może rzeczywiście tak było - w końcu osobie, którą nazwał wcześniej mordercą, właśnie złożył propozycję pójścia razem bóg wie gdzie, Lana mógł spodziewać się podstępu. Takowego jednak nie było, Carax miał nawet bajeczkę, którą mógł poczęstować właściciela karczmy, by nikt nie zaglądał do pokoju i przypadkiem nie odkrył, kto taki tam przebywa, to jednak zachował dla siebie - mówienie za dużo na raz wzbudza podejrzliwość.
Lana
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lana »

- ...Zapamiętam, Jorge. A ty? Jak ci na imię? - zapytał bruneta.
Lana przysłuchiwał się wymianie zdań między mężczyznami, póki co się między nich nie wtrącając. Rzeczywiście oboje mieli dobre pomysły, choć pomysł Jorge wydawał się nieco lepszy na chwilę obecną z jednego powodu: jak obaj mogli założyć ciężkie zbroje, które być może by na nich pasowały, tak na niskiego wzrostem elfa pewnie nic by się nie znalazło, a nawet jeżeli, w obecnym stanie raczej nie uniósłby na swoich barkach kilku kilogramowej zbroi, idąc przy tym prosto i nie zwracając niczyjej uwagi. To był ryzykowny plan, który mógł nie wypalić.

- Proponuję udać się najpierw do karczmy... Wszyscy mieliśmy ciężki poranek i każdemu z nas przydałby się odpoczynek. - Powiedział spokojnym, melancholijnym tonem głosu, prześlizgując spojrzeniem od jednego mężczyzny do drugiego, jakby zastanawiał się, który z nich pierwszy się odezwie. Ostatecznie zatrzymał wzrok na Setianie.
- Twój pomysł jest dobry, ale trzeba go udoskonalić. Nie wiem czy znalazłaby się dla mnie jakaś zbroja.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Melmaro dłuższy czas czekał na odpowiedź któregoś z mężczyzn, jednakże jego wzrok spoczywał na szermierzu, widać było bowiem wyraźnie, że ten intensywnie myślał nad pomysłem wojownika, analizując go i porównując wszystkie „za” oraz „sprzeciw”. „Jorge… Jorge i Lana… Chyba warto zapamiętać ich imiona. Eh… Uciekanie jest takie męczące… Oni mają jeszcze dobrze, szlachcic to czuje się jak w domu, bogaty i wpływowy, a elf? On przynajmniej przebywa w swojej krainie… Ja z kolei muszę uciekać, cały czas być w ruchu, można powiedzieć, że nie dość, że sam wygnałem się z domu, to jeszcze z krainy… Domu? Dobre sobie… Ja nie mam domu… Nigdy nie miałem… I nigdy mieć nie będę…
Słowa Jorge przyjął bez mrugnięcia oka, nie okazując ni krzty emocji, ot, swoją postawą wyglądając na żywego trupa, bez życia w oczach. Mimo, że były błękitno-zielone, to patrząc się w nie rozmówca widział czerń… „Swojej broni? Miano wojownika ustanawiają jego umiejętności, a nie oręż, heh… Ten człowieczyna próbuje jawnie pokazać, że odrobinę bardziej zależy mu na zdaniu długouchego, czy tylko mi się tak wydaje? Zresztą mniejsza…
- Jest mi obojętnym gdzie się udamy, ani trochę nie obawiam się tych zawszonych wieprzów nazywających siebie „wojownikami”. Twoje sprawy również mnie nie obchodzą, i sądzę, że dałbym radę opuścić miasto w pojedynkę, ale niech tak się stanie, dostosuję się.
Z początku szatyn zignorował zapytanie elfa, przeklinając w myślach, że to pytanie padło. Dopiero kiedy Lana zatrzymał na nim swoje spojrzenie, mroczne oczy mężczyzny powędrowały ku niemu. Przez dłuższy czas dokładnie wwiercał się w gałki oczne długouchego, rozmyślając nad odpowiedzią. „Podać im prawdziwe imię? Głupota… Każdy Gotlandczyk będzie pytał się o mnie posługując się właśnie nim. Z drugiej jednak strony o klanie wiedzą tylko jego członkowie, i to oni będą mnie poszukiwali, a ci na takich nie wyglądali. Pewności chyba nigdy mieć nie będę, aczkolwiek… No cóż, chyba mogę ten jeden raz zaryzykować…
- Jestem Setian… - Odparł krótko, nadając swemu imieniu niewyraźne brzmienie. – Skoro są zbroje dla grubasów, to pewnie i dla niższych ludzi się znajdą, ale cóż, decyzja nie należy do mnie, a do większości, którą – powiedział to z zauważalnie lekką nutą drwiny – stanowicie wy.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

Jorge zaśmiał się cicho po usłyszeniu słów Setiana - jego drwiący ton i pełna pogardy postawa w jakiś sposób bawiły szermierza. Oczywiście rozumiał, że większość osób biorących udział w zamieszkach nie stanowiła dla szatyna żadnego wyzwania - w końcu gołymi rękami powalił chyba z tuzin przeciwników, jednak jeśli nadal będzie się tak napinał, niechybnie pęknie mu jakaś żyłka.
- Pozostawmy może kwestię tego kto jest komu potrzebny póki co nierozwiązaną - zasugerował, odgarniając z twarzy włosy, które kleiły się do plamy krwi na skroni. W gruncie rzeczy każdy z nich mógł opuścić miasto na własną rękę, było to łatwiejsze bądź trudniejsze, ale nadal wykonalne, po co więc robić łaskę? Jorge uznał, że postawił sprawę jasno, w tym konkretnym punkcie nie zamierzał iść na ustępstwa i jeśli któremukolwiek z nich nie pasowało czekanie, cóż - za włosy nie trzymał.
- Dobra, chodźmy.
Carax szerokim gestem ręki wskazał kierunek. Droga szła trochę zygzakiem, ale była sprawdzona - uliczki należały do tych mniej uczęszczanych i w gruncie rzeczy przejście nimi zajmowało mniej czasu, niż przebijanie się przez grupy wściekłych mieszkańców Turmalii na głównej ulicy. Jorge nie miał najmniejszej ochoty na walkę, wątpił też, by pozostała dwójka była skora do sięgania po broń, po co więc prowokować los? Szermierz i tak już czuł, jakby dostał od niego solidnego kopa.

Ani pora dnia, ani atmosfera na ulicach miasta nie sprzyjały przesiadywaniu w karczmie, co Carax dostrzegł zaraz po przekroczeniu jej progu - w całkiem sporym pomieszczeniu zajęte były raptem dwa stoliki, w tym jeden przez człowieka, który jeszcze nie skończył nocnego pijaństwa, drugi zaś zajmowały trzy osoby, którym chyba nie zależało na byciu zauważonym - siedzieli daleko od wejścia i pochylali się konspiracyjnie nad kuflami piwa, przybyłych zaszczycając jedynie przelotnym spojrzeniem. Dźwięk dzwonka przy drzwiach zwrócił jednak uwagę karczmarza, którzy wynurzył się zza kontuary i bacznie im się przyglądał. Cóż, tyle, jeśli chodzi o przemknięcie niezauważonym. Jorge westchnął cicho i obrócił się do towarzyszy, lekko zasłaniając przy tym Lanę, aby nie można było mu się przyjrzeć.
- Na końcu po lewej, zaraz dołączę - wyjaśnił szeptem, wsuwając w dłoń elfa klucz płynnym gestem, jakim wręcza się łapówki. Nie czekał na reakcję towarzyszy, od razu poszedł w stronę karczmarza.

Pokój Caraxa sprawiał wrażenie niezamieszkałego - łóżko stało porządnie zasłane, taborety wsunięto pod niewielki stół, jakby nikt na nich nigdy nie siedział, a misa na żelaznym stojaku znajdująca się pod oknem była pusta, chociaż dzban stojący pod nią był pewnie pełny, a przygniecione nim myjki czyste i nieużywane. Na parapecie okiennym leżał nierówny kawałek wypolerowanego metalu, który od biedy mógł służyć za lustro - aż dziw brał, jak Jorge był w stanie ogolić się przy nim tak dokładnie. Z rzeczy osobistych szermierza w pokoju znajdowała się jedynie niewielka torba podróżna, na wierzchu nie leżał ani jeden przedmiot. Cóż, Jorge miał nadzieję jak najszybciej opuścić miasto, więc nawet się nie rozpakowywał. Oczywiście korzystał wcześniej z pokoju jak każdy normalny lokator, aktualny porządek brał się zaś z tego, że prosił, aby ogarnięto jego tymczasowe lokum, gdy wyjdzie.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość