Thenderion[EVENT] Thenderion - Początek zmian.

Thenderion zbudowany jest głównie z kamienia, więc domy są tu masywne i trwałe, ale ich wnętrza są zimne mimo dość ciepłego klimatu. Budynki mieszkalne mają zazwyczaj jedno lub dwa piętra, zaś budynki użyteczności publicznej są zwykle wyższe i bardziej rozległe jak np. gmach sądu. Okna masywniejszych budowli zdobią barwne witraże. W mieście znajduje się rezydencja króla Arina, sprawuję on głównie władzę nad miastem.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Słowa zaprzeczające jej odpowiedzi wyraźnie przyniosły jej ulgę. Pierwszy raz od wieku żadne zaprzeczenie nie brzmiało tak cudownie. Jednak wszystko pamięta... bynajmniej nie ma aż takiej dziury w pamięci. Oznacza to dwie rzeczy. Pierwsza, że mogła jeszcze wypić druga, że głupio myślała sądząc iż ten opanowany, pełen spokoju facet ją wykorzysta. Było jej niemiłosiernie wstyd za to pytanie, ale czy naprawdę było to lepsze od gdybania?... Ostatnie 24h to istne piekło dla driady. Całe jej życie w jednej pigułce, stres, ból, złość, żal, wściekłość.
Tak jak po pierwszych słowach było wyraźnie spokojniejsza tak po kolejnym zdaniu miała już odpyskować. Deszcz mu przeszkadza? Jest wielką gadziną a deszcz mu przeszkadza! Po za tym to jej włosy i jej problem! I tak nie były niczemu przydatne bo przecież żaden z mężczyzn nie zauważył jakoś większej zmiany w jej wyglądzie. Właśnie miała się zbierać do odpowiedzi gdy nagle to usłyszała... te słowa..."Jesteś piękną driadą, Frigg". Drgnęła jej dłoń.
Driada aż zamarła. Czy on naprawdę to powiedział?...
Ta kwestia po raz kolejny odbiła się echem w jej uszach. Jego głos...taki spokojny... taki niski i męski..i te słowa. Magiczna mieszanka. Sztylet wysunął się jej z ręki po czym wydał brzdęk uderzenia o ziemię. Driada nawet nie zwróciła na niego większej uwagi, cały czas wpatrywała się w smoka. Jej ciało się rozluźniło. Opuściła rękę w dół, a nogi stanęła w jednym szeregu. Krople wędrowały wzdłuż jej twarzy, a to spływały po policzkach, a to umknęły gdzieś po nosie.
Teraz wyglądała jak dziecko stojące na ulicy w deszczu. Jej usta delikatnie się rozchyliły, jakby chciała coś powiedzieć, jednak żaden dźwięk się nie wydobył. Było słychać tylko echo deszczu i kropel uderzających o różne struktury. Mogłoby się wydawać, że czeka na jego reakcję chociaż to on zadał jej pytanie.
"On naprawdę to powiedział...."
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Nie wiedział czy powiedział coś nie tak, czy Frigg nagle zaczęła go ignorować, a może nie mogła wypowiedzieć żadnego słowa, bo któreś z jego słów to spowodowały. Smok już miał podejrzenia, które słowa mogły to spowodować. Stali tak na deszczu w tej ciszy, którą przerywał tylko wiatr i krople deszczu uderzające we wszystko co mogą. Agares podszedł do driady, bardzo blisko. Deszcz już mu nie przeszkadzał. Kucnął naprzeciw niej i spojrzał jej w oczy, na chwilę przeniósł wzrok na sztylet leżący na podłożu, nachylił się i ręką sięgnął po ten sztylet, znowu spojrzał w oczy Frigg.
Nagle swoją dłonią sięgnął do dłoni driady i ujął małą dłoń naturianki w swoją dłoń, w sumie to sam po sobie nie spodziewał się tego gestu i nawet nie wiedział dlaczego go wykonał. Może po prostu był ciekawy reakcji Frigg? Bo prawdą było, że był dość ciekawy tego jak dziewczyna zareaguje na ten gest ze strony pradawnego.
- Ekhm... Wiesz... ja tu dalej jestem - odezwał się w końcu. Jak na razie nie puścił dłoni driady.
- Wyglądasz jakby ktoś nagle zaczarował cię w piękny posąg - dodał z lekkim naciskiem na "piękny".
W drugiej ręce dzierżył sztylet, który upuściła Frigg. Odda go jej, ale jeszcze nie teraz.
- Wyszedłem za tobą z nadzieją na to, że uda mi się ciebie uspokoić, chociaż trochę. Gdy usłyszałem te słowa Darshesa to myślałem, że na początku się przesłyszałem ale, jednak nie. Może druid nie pomyślał o tym jakie konsekwencje będą miały słowa, które wypowiedział? - zapytał retorycznie. Specjalnie nie cytował słów wypowiedzianych przez druida, które tak zdenerwowały driadę, bo mogłaby się zdenerwować ponownie.
- Poza tym to upuściłaś sztylet... - powiedział nieco ciszej i wystawił w stronę Frigg jej sztylet, rękojeścią do driady. W tym samym czasie nie puszczając jej drugiej ręki.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Wodziła za nim wzrokiem w momencie gdy się do niej przybliżył ciągle oczekując reakcji. Ocknęła się gdy nieco bardziej w momencie gdy uklęknął, ale tak naprawdę wróciła do rzeczywistości po stwierdzeniu, że wygląda jak zaczarowany posąg. Tak właśnie było, nie mogła ukryć tego nawet przed sobą. Poczuła jego dłoń. W takim deszczu czyiś kawałek ciała wydawał się naprawdę przyjemny i ciepły, w przypadku smoka się - naprawdę taki był. Spojrzała na ich złączone dłonie, jego była zdecydowanie większa a jej drobniutka i te szczupłe paluszki... Mógłby je zgnieść i połamać jednym ruchem, a on dawał im ciepło i opiekę. Sam fakt, że wyszedł za nią by uspokoić wściekła driadę było dla niej...miły. Tak, ten przymiotnik idealnie to odzwierciedlał. Nigdy wcześniej, a bynajmniej nie przez te ostatnie 100 przeklętych lat, słowo to nie było tak w pełni i dobrze wykorzystane. Niosło ono ze sobą coś więcej. Było na swój sposób czułe i powodowało przyjemne uczucie ciepła w sercu. Tym razem rozgrywka nie toczyła się między pożądaniem, chęcią dotknięcia jego ciała i rozterką nad głębszymi uczuciami. To było uczucie ciepła serca, które wywołane było dobrocią ze strony trzeciej osoby.
-Dziękuję... -wyszeptała równie cicho co smok po czym uwalniając się z "czaru", który został na nią rzucony, powoli objęła wolną dłonią rękojeść sztyletu. Schowała go do pochwy nie odrywając od niego wzroku. Poza tym słowo te nie codziennie wychodziło z ust Frigg. W tym słowie chowało się wiele znaczeń. Czy dziękowała za to, że podał jej sztylet? Czy może za to, że za nią poszedł? Uspokoić ją jakoś wesprzeć... może za to, że był z nią gdy była kompletnie pijana, dbał o jej osobę w tym czasie i nie zrobił krzywdy? a może dziękowała mu za uratowanie w barze kiedy to wylądowała na jego stole? Cokolwiek by to nie było w tym jednym haśle można było wyczuć dużo wdzięczności.
Czekoladowy oczy zapłonęły i wypełniły się po same krańce ciepłym spojrzeniem. Po raz kolejny zareagowała impulsywnie. Rzuciła mu się na szyję mocno go obejmując.
-Widzę, że ty bardziej się martwisz o swoją fryzurę niż ja i założyłeś kaptur...-szepnęła, jej usta znajdywały się na wysokości jego ucha więc mogłoby się wydawać, że rzuciła mu tym zdaniem w tajemnicy.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Chwilę czekał, nim driada w końcu odezwała się do niego, co prawda na początku zrobiła to tylko jednym słowem, jednak to słowo było miłe, i jakby nie było to smokowi należały się podziękowania.
"Dziękuję" - odbiło się echem w jego głowie. Pierwszy raz usłyszał to słowo z ust driady, a w ciągu jakiegoś dnia, czyli czasu od kiedy się znają było kilka sytuacji, w których to słowo powinno i mogło paść z ust driady, jednak nie padło. Agares uznał, że te wszystkie sytuacje i podziękowania za pomoc w nich naturianka zawarła w tym jednym słowie.
Jeszcze bardziej zaskoczył go gest, który uczyniła Frigg, a mianowicie nagle rzuciła mu się na szyję i mocno objęła. Pradawny również ją objął i tym samym nieco bardziej przycisnął do siebie. Zawsze odczuwał falę ciepła przy tego typu sytuacjach, tak było też i tym razem, a w deszczową i zimną pogodę ciepło się przydaje. Domyślił się, że Frigg również poczuła ciepło przepływające przez jej małe ciałko. A może właśnie dlatego przytuliła się do smoka? Może chciała tego ciepła w ten deszczowy dzień? Bez większej różnicy było mu to czy driada przytuliła się do niego w ramach podziękowań, czy potrzebowała ciepła, czy jeszcze coś innego.
- A powinno być odwrotnie, moja droga - odparł ciszej i uśmiechnął się lekko.
Trwali tak w ciszy i swoich objęciach, jeżeli Frigg to nie przeszkadzało to jemu też. Mógł uznać to za część próby uspokojenia i pocieszenia driady.
- To co teraz? Wracamy do karczmy? - zapytał przerywając ciszę.
- Nie mówiłem wam chyba tego, że potrafię również władać magią ognia? W każdym razie... Gdy będziemy w jakimś suchszym miejscu, e którym nie pada deszcz to szybko wysuszę ci włosy, co byś mogła je sobie na nowo ułożyć, jeżeli będziesz chciała - dodał.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Reakcja Frigg była dla Darshesa tak niespodziewana jak wybuch bulwy Bagiennego Ropniaka. Jeśli trącać go kijem zbyt długo, ten eksploduje, oblewając złośliwego napastnika zielona mazią. Zieloną, śmierdzącą, palącą w oczy.
Wybuch driady był równie zaskakujący. Maie zdawało się, że jej granica psychiczna leży nieco dalej, że będzie potrafiła się jakoś odciąć, bądź też kompletnie zignorować słowa druida. Ale ona pękła i cała powstrzymywana w niej gorycz, wściekłość i zawstydzenie uwolniło się w jednej chwili. Część tego przyjęła szczęka, a część nogawka. Tak, driada na szczęście sobie nie trafiła i ciepły napój zmoczył jedynie część udową jego spodni.
Co ciekawsze, smok również się wkurzył, jednak ukrył swój gniew, a być może opanował furię. Nałożył kaptur i wyleciał za driadą. Szczerze powiedziawszy, maie cieszył się, że to nie on będzie musiał ją uspokajać. Bo niby dlaczego miałby? Przecież nie nazwał ją ladacznicą, nierządnicą czy kokotą. Poddał jedynie w wątpliwość ideę, że zbliżenie seksualne między tą dwójka coś by zmieniło.
Nie, nie był tak niewinny. Specjalnie użył tych słów, bo wiedział, że driada pójdzie krok dalej i zacznie się zastanawiać nad ich prawdziwym znaczeniem w kontekście dzisiejszego poranka. Innymi słowy wpadła w pułapkę słowna i nie wytrzymała napięcia. Nie musiała jednak oblewać go parującym napojem!
Maie wyciągnął kawałek szmatki, której zawsze używał do czyszczenie moździerza i postarał się usunąć nadmiar wilgoci ze spodni. Kiedy zrobił wszystko co mógł, dopił ostatni łyk naparu i wstał od stołu. Wziął pelerynę i zapiął ją pod szyja. To jak zwykle przynosiło ulgę. Nie, nie była magiczna, a jednak przypominała mu o domu i ludziach, których opuścił.
Obsydianowa brosza zajaśniała w świetle późnego poranka.
- Na nas już czas... - powiedział do oberżysty i zręcznym ruchem rzucił mu klucz. To nic, że poszybował o piędź w prawo od celu.
"Ja i moja dokładność..." - pomyślał zirytowany.
Podszedł do drzwi i ponownie je otworzył. Kostur zastukał na drewnianej posadzce. Znowu lało.
"Z tą pogodą jest coś nie tak..."

Darshes nie miał problemów z odnalezieniem towarzyszy. Nie odeszli daleko, a włosy Frigg rzucały się w oczy z kilometra. Bardziej interesującym był fakt, że driada zarzuciła ręce na szyje smoka i szeptała mu coś do ucha. Maie nie usłyszał co, deszcz zagłuszył wszystkie dźwięki. Chyba już się uspokoiła, a w jej oczach czaił się dziwny blask.
Wyglądało to tak, jakby rzeczywiście byli kochankami i nie mieli problemu okazywać tego publicznie. Na usta druida, aż rzucała się kąśliwa uwaga, bardziej zabójcza niż jad wywerny. Powstrzymał się jednak wiedząc, że tym razem powinien mieć gębę zamkniętą na kłódkę. Nie mógł jednak powstrzymać wypływającego na twarz, złośliwego uśmiechu. Wskazywał on wyraźnie, jak wiele ma do powiedzenia maie. Odchrząknął jednak na tyle głośno by driada i smok go usłyszeli.
- Powinniśmy ruszać w drogę. Mauria nie leży tuz za górami, a latanie na nocnym niebie wokół miasta umarłych również nie będzie należało do najprzyjemniejszych. Ciężko jest znaleźć miejsce do lądowania w ciemnościach.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg o dziwo nie poczuła pożądania gdy smok mocniej ją do siebie docisnął. Nawet nie obchodziły ją jego ramiona, umięśnienie czy siła. Sama też była zaskoczona swoim gestem jednak napatoczyło się tyle powodów do podziękowania, że nie mogła się temu oprzeć. Może w jakiś sposób chciała mu okazać wdzięczność?
Właśnie miała coś odpowiedzieć Agaresowi gdy usłyszała odchrząknięcie. Wyraźnie otworzyła oczy, dojrzewając druida. Odsunęła się nieco gwałtownie i szybko od smoka, żeby tamten sobie czegoś nie pomyślał... chociaż już pewnie to zrobił! W Frigg pojawiła się nutka złości jednak tym razem zapanowała nad jej rozwinięciem. Nie dlatego, że ktoś jej przerwał przytulanie,po prostu jeszcze nie przetrawiła do końca słów Darshesa. Założyła ręce na klatce piersiowej obracając głowę w bok wyraźnie pokazując tym, że nie chce patrzeć na druida.
-Khe! Jak już mamy gdzieś ruszać to przez rynek! Nie miałam okazji rozejrzeć się wcześniej co mają do zaoferowania, poza tym pewnie jest po drodze, a jak nie to będzie! -stwierdziła uparcie.
Obróciła się tylko na pięcie i ruszyła w danym kierunku. Nie chciała zrobić większych zakupów bo przecież sztyletów miała więcej niż myślała, ale może jakiś rodzynek się zdarzy... gdzieś dostrzeże go kątem oka. W trakcie stawiania pierwszych kroków sięgnęła po trzy piórka po czym schowała je w jednej z kieszonek w płaszczu. Nie założyła też kaptura, już i tak nasiąknęła wodą po same końce więc po co miałaby to robić? Na chwilę przystanęła po czym obróciła się w stronę mężczyzn.
-W ogóle to gdzie jest tutaj najbliższa tak wielka polana?...-myślała na głos- Możesz sobie jakąś wybrać hehe-nieco z przekąsem, ale i żartem rzuciła słowa do Pradawnego.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Usłyszał chrząknięcie, domyślił się, że to Darshes. Puścił Frigg gdy chwilę przed tym, zanim driada się od niego dość szybko odsunęła. Agares wstał o odwrócił się do Darshesa, gdy druid odezwał się.
- Racja ale najpierw musimy znaleźć jakiś płaski teren lub polanę na tyle dużą, że będę mógł się tam bez problemu przemienić w smoka - odparł do niego.
Gdy Frigg wspomniała o rynku i ruszyła w jego stronę to smok nieco bezradnie wzruszył ramionami i poszedł za driadą. Ten gest znaczył tyle, że nie ma on wpływu na decyzję driady i nawet gdyby zaczął namawiać ją do tego, żeby odpuścili sobie wizytę na rynku tego miasta to i tak by go nie posłuchała i postawiła na swoim. Poza tym naturianka gdy wspomniała o tym, że mają udać się na rynek to w jej tonie głosu dało wyczuć się to upartość. Agares ostatecznie postanowił nie mówić nic na temat rynku i po prostu udać się za driadą.
- Nie wiem gdzie... - odparł gdy Frigg wspomniała o polanie.
- Przecież mówiłem, że musiałem lądować z doskoku, bo nie znalazłem w pobliżu żadnej wystarczająco dużej polany - dodał po chwili.
Dogonił Frigg i udał się z nią w kierunku rynku. Darshes pewnie równie szybko ich dogoni.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Maie uśmiechał się złośliwie przez cały czas. Fakt, wyglądał głupkowato, ale nie mógł się nacieszyć widokiem obrażonej czy zezłoszczonej driady. Pokazywała wtedy swój charakterek, a to lubił w kobietach. Agares za to się chyba poddał. Uspokojenie dziewczyny musiało nie być takie proste, skoro teraz nie chciał jej rozzłościć. Może chciała go poszlachtować? Druid aż żałował, że nie mógł zobaczyć takiej sceny. Z drugiej strony czuł się winny. To on ją zdenerwował i to on powinien ją uspokoić. Coś jednak czuł, że będzie miał jeszcze szansę to naprawić.
- Na lewo od północnego gościńca widziałem dość duży, płaski teren. Powinien wystarczyć... - spojrzał w niebo.
Nie miał kompletnej ochoty na oglądanie witryn sklepowych czy stanie na deszczu wśród tych nielicznych kupców, dla których interes był ważniejszy niż zdrowie. Jednak Pani każe, sługa musi.
Darshes więc pospieszył za towarzyszami.
- Jeśli wybierzemy tę uliczkę - tu wskazał na jeden z bocznych zaułków, z którego nawiasem mówiąc wyszedł zeszłego wieczoru. - będziemy mogli wyjść w dzielnicy handlowej. Powinni tam być handlarze cudami, których szukasz.
- Nadłożymy trochę drogi, jeśli chodzi o północny gościniec... - szepnął, nachyliwszy się do smoka. - Ale w ten sposób i wilk syty, i owca cała.
Sięgnął do torby i nie odpinając skórzanej klapy zaczął grzebać w jej wnętrzu. Bardzo nie chciał, żeby zwoje z Księżycowego Kręgu zmokły na tej ulewie. Wszak nie poznał jeszcze ich tajemnic. Teraz jednak poszukiwał czegoś innego i po chwili uśmiechnął się z triumfem kiedy to znalazł.
Na oślep odwiązał sakiewkę z nasionami Noctem Lilium i wyciągnął jedno z nich. Było czarne jak bezgwiezdna noc, za to w dotyku niezwykle gładkie. Drzemał w nim zalążek nowej rośliny, wcześniej sprawnie uśpionej za sprawą magii druida. Początkowo miał ją zamiar wykorzystać w swoich zabójstwach, teraz jednak mogły posłużyć do mniej szkodliwego celu.
Maie zacisnął nasionko w lewej ręce, prawą nałożył kaptur peleryny na głowę. Następnie skupił się całkowicie na magii i na tym by podążać za towarzyszami. Co jakiś czas unosił głowę znad zaciśniętej pięści, by sprawdzać czy ich nie zgubił, po czym wracał z powrotem do modyfikowania rośliny. Przez cały czas jednak miał nieobecny wyraz twarzy. To wymagało ogromnej koncentracji i w duchu przeklinał Frigg, że nie zgodziła się iść prosto na polankę.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Gdy tylko smok dołączył do jej towarzystwa zaczęła gadać o codziennych błahych sprawach, o tym np, że mogłoby przestać już padać bo w jakiś sposób ogranicza to jej widoczność, bronie z pewnością lepiej by się prezentowały na rynku. Co do drogi, którą wskazał Darshes, posłuchała. Skierowała się w tamtą stronę, jednakże nic nie komentując. Nadal nie miała ochoty rozmawiać z druidem. Miała nadzieję, że jednak nie wpuszcza jej w maliny. Całkiem by chyba straciła do niego cierpliwość...a przede wszystkim zaufanie. Nie miała ochoty przeżywać żadnej kolejnej scenki z cyklu telenoweli.
Widziała, że Darshes coś kombinuje...czyżby zaczął sztuczki z nasionami? Może gdyby nie była na niego wciąż wściekła spytałaby się co i jak, jednak duma wygrywała ponad wszystko. Raz jedynie przystanęła i spojrzała za nim ponieważ zdecydowanie zwolnił tempo. Na chwilę zwątpiła w jego dobrą sytuację, może się gdzieś zgubił albo ktoś go zaczepił?... nic mu nie groziło więc z jeszcze większą irytacją ruszyła na przód. Trochę było to głupie, bo w końcu druid pracował nad ich planem działania, mimo to Frigg, jak to Frigg, nie zwalniała tempa. Nie pędziła też jakoś wybitnie, czasem coś przykuło jej uwagę i podziwiała bronie. Podrzucała sztylety, przerzucała je z jednej ręki do drugiej lecz tak naprawdę nie na tym jej zależało. Tym razem sprawa nie rozchodziła się o sztylety, ale o łuk i strzały.
Ruszała do miasta, którego kompletnie nie znała. Lepiej byłoby mieć dodatkową broń i zmylić przeciwników. W końcu..driady z tego słyną! Długo przymierzała się co do łuku, a dopasować strzały...! To był wyczyn. Miała dość bardzo duże wymagania. Łuk musiał być sztywny,ale i też wystarczająco giętki, tak by mogła naciągnąć cięciwę. Nie mogła do końca zdecydować się co do strzał... zdecydowała się w końcu na stalowy grot. Chodziła i naciągała wszystkie łuki, gdy go wybrała to nadal łaziła tym razem przymierzając strzały. Nie obchodziło jej czy przeszkadza to maie lasu czy też smokowi. Nie miała zbyt dużych budżetów. W końcu wybrała! Miała tylko nadzieję, ze dadzą jej solidne wynagrodzenie za tego kupca...
Przepasała wzdłuż ciała swój nowy sprzęt, była z niego jako tako zadowolona. Po drodze znalazła tez kilka przydatnych roślin, tak na wszelki wypadek gdyby, któremuś z towarzyszy coś się stało..lepiej było dokupić tego i owego. Podróż w końcu nie zapowiadała się krótka.
-Teraz możemy Ci odnaleźć polanę!-tych słów wbrew pozorom nie wypowiedziała z wielkim entuzjazmem. Miała nadejść wielka chwila...dosłownie ogarniała ją panika na myśl o rozmiarach smoka i o tym jak wysoko musieliby się wznieść- Ale...będziesz szybował prawda?...-spytała nieco ciszej, ale nie chciała za bardzo pędzić "galopem" wśród chmur.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Nie odzywał się gdy driada zaczęła gadać o błahych sprawach i po prostu narzekać na pogodę, i tak dalej.
- Udamy się tam, jeżeli sądzisz, że powinien wystarczyć - powiedział do druida, gdy ten dogonił jego i driadę, odnośnie płaskiego terenu, o którym wspomniał Darshes.
Frigg posłuchała druida w kwestii skręcenia z głównej drogi w uliczkę, którą szybciej dojdą do dzielnicy handlowej, a co za tym idzie szybciej załatwią to co chciała zobaczyć i kupić driada, a także szybciej wyruszą w stronę Maurii. Zauważył, że Darshes zwolnił trochę chód i został nieco w tyle, jednak smok nie przejmował się tym zbytnio, postanowił go o to nie pytać.
Chodząc tak krok w krok za driadą między różnymi straganami czuł się trochę tak jakby był jej osobistym ochroniarzem czy coś, chociaż w razie niebezpieczeństwa, i tak obroniłby driadę, więc to jego odczucie wcale nie odbiegało, aż tak od prawdy. Po tym jak Frigg kupiła już wybrany przez siebie łuk i strzały to smok w końcu odezwał się.
- Będziesz coś jeszcze kupować, czy będziemy już zmierzać w stronę polany, o której wcześniej mówił Darshes? - zapytał ją. Pradawny nie miał tu czego szukać, więc on mógłby od razu udać się w stronę terenu, o którym mówił druid i sprawdzić go czy rzeczywiście dałby radę przemienić się na tym terenie. Agares mógłby nawet w ogóle nie zahaczać o rynek, Darshes chyba tak samo.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Tymczasem nekromantka z nieumarłą stanęły właśnie u drzwi karczmy, gdzie zamierzały przeczekać ulewę - optymistycznie zakładając, że wspomniana ulewa w ogóle kiedyś się skończy. I że do tego lokalu da się jeszcze wejść... Budynek sprawiał bowiem wrażenie opuszczonej rudery - sklecony z próchniejących desek, kryty przegniłą strzechą, do tego te zaciemnione od środka okna... Pewnego uroku nadawał mu jedynie rosnący przy wejściu biały bez... I to głównie dlatego, że litościwie przysłaniał większą część tej okropnej ruiny.

Aishele zjechała ze śliskiego grzbietu jaszczurki i o mały włos nie wpadając w kałużę podeszła do drzwi. Zamiast jednak w nie zapukać, jak zrobiłby każdy normalny, przemoknięty człowiek w tej sytuacji, i to dość pospiesznie, ona tylko przymknęła oczy i wtuliła twarz w kwiaty. W mokre, ciężkie od wody, cudnie pachnące kiście bzu. Stała tak przez dobrych parę chwil, wciąż pamiętając, by posmarowane lepkim lekarstwem dłonie chronić przed deszczem... albo po prostu nie mogąc ich odkleić od sukienki.

- Ten zapach... Nie, tam nie pachniało bzem - wymamrotała wśród szumu deszczu, a dopiero po chwili stało się jasne, że dziewczyna nawiązuje do zadanego jej dłuższy czas temu pytania. W końcu nie zawsze myślała szybko. Nie zawsze też szybko odpowiadała. A były sprawy, co do których nawet ona miała pewność, że lepiej najpierw je przemyśleć, a dopiero potem gadać. I to chyba była jedna z tych spraw. - Pachniało zgniłą wodą, tatarakiem, błotem... I mgłą. Mgła pachnie? - Dziewczyna zadumała się na chwilę nad własnymi słowami, jakby nie pochodziły do końca od niej samej. - Jeśli tak dalej pójdzie, tu stanie się tak samo. Wszędzie. Deszcz utopi całe to miasto, zobaczysz - oświadczyła tonem ponurego i mściwego proroka. - Już niedługo. A ja mam nadzieję, że wtedy mnie już tu nie będzie.

Rwące strumienie deszczówki płynęły po ulicy - trochę zabawnie było stać boso w tej wodzie. Nurt był zupełnie jak w prawdziwej rzece. Brakowało tylko małych rybek, łaskoczących w pięty... Zaraz zaraz... Coś cienkiego i zimnego owinęło się właśnie topielicy dookoła kostki... i nie była to rybka.

Nieumarła pisnęła, zaskoczona i wystraszona. Podskoczyła, wzdrygnęła się, machnęła nogą, rąbnęła plecami w drzwi. Drzwi nie drgnęły, ale wiszący nad nimi szyld zakołysał się na łańcuchu i zaskrzypiał. "U Grabarza" - głosił jakże zachęcający i emanujący gościnnością napis na tabliczce.

- Co to? Co to jest? - wyjęczała Aishele. I nie, nie miała wcale na myśli nietypowej nazwy lokalu, a srebrzysty łańcuszek, który, przywleczony skądś przez wodę, oplótł znienacka jej chudą nóżkę. Schyliła się, by przyjrzeć się mu lepiej. Wisiało na nim coś błyszczącego i lekkiego. Jakaś blaszka?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Maie przez cały czas pracował nad nasionkiem. Nie była to jednak łatwa sprawa.
Sprawienie by roślina stała się większa, by wyrosły jej kolce, czy żeby oplatała się wokół jakiegoś przedmiotu było dziecinnie łatwe. Natomiast zmiana koloru, struktury czy nawet dostosowanie do nowego środowiska było już znacznie trudniejsze. Każda zmiana musiała być precyzyjna. Jeden nieostrożny błąd i...
Darshes wpadł na jakiegoś zakapturzonego człowieka i zaklął siarczyście. Poczuł równocześnie, że traci kontrole nad magią, więc szybko ponownie spróbował wziąć ja w ryzy. Zbyt późno. Druid mógł niemal "zobaczyć" swym magicznym zmysłem, jak cała struktura się rozpada. Jedna zmiana pociągnęła następną, a ta następną i następną.
- Co za palant! - mruknął pod nosem na mężczyznę, który nawet nie zaszczycił go spojrzeniem.
Nasiono było do niczego. Próba naprawienia wyrządzonych szkód wymagałaby znacznie więcej pracy i energii niż zaczęcie od nowa. Mimo to Darshes spojrzał na nasionko, które teraz przybrało karmazynowy odcień. Było w tym coś magicznego. Nie, nie tworzył życia, ale zmieniał podstawowe zasady funkcjonowania organizmów. Przy odrobinie wysiłku można było sprawić, żeby trująca roślina nagle stanie się niegroźna, róża zaczęła strzelać kolcami czy oset stał się śmiertelnie trujący. Problem jednak w tym, że takie zmiany wymagały ogromnej precyzji. Jeden błąd i równie dobrze można było zaczynać od początku.
Darshes westchnął ciężko i odrzucił nasionko, o którym jeszcze godzinę temu mówił, że jest niezwykle cenne. Musiał sobie chyba zrobić przerwę. Poszukał więc wzrokiem towarzyszy. Frigg stała przy stoisku z roślinami niebezpiecznie podobnymi do glorielli. Były to piękne, srebrzystobiałe kwiaty. Jednak jak wszystko co piękne, gloriella miała drugą, mroczniejszą stronę. Jeśli została podana w odpowiedni sposób, mogła wywołać kilku godzinny paraliż. Efekt jednak zaczynał działać po pół godziny, a wszelakie potrawy czy napoje nim zaprawione wydzielały ciężki, piżmowy zapach. Aż dziwne, że straż nie zamknęła tego straganu...
- Jeśli chcesz mnie otruć, radzę kupić ten srebrzystobiały kwiatek. Ten po prawej jest najlepszej jakości - powiedział podchodząc do driady.
Zauważył, że przewiesiła przez plecy prosty łuk. Z cisu bądź klonu, trudno stwierdzić. Zakupiła tez parę strzał, choć maie wątpił, by mogły one cokolwiek zdziałać przeciw nieumarłym. Może, jednak któryś z nekromantów się napatoczy... A może uda się sprzątnąć konkurencje? Ekwipunek ten musiała zakupić, kiedy on skupiał się na lilii. Szczerze powiedziawszy był tak zaabsorbowany, że nie pamiętał czy zatrzymywali się przy straganie z łukami. A może weszli do sklepu?
- Widzę, że zaopatrzyłaś się w nową zabawkę. W takim razie myślę, że powinniśmy ruszać. Kto wie, jakie istoty latają nad Maurią w ciemnościach nocy.
Awatar użytkownika
Xaira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xaira »

Faktem było, że lokal nie prezentował się zbyt okazale, a dni chwały, o ile w ogóle takie posiadał, były już dawno za nim. Nie to jednak dla Xairy było najważniejsze. Zdecydowanie bardziej cieszyła się z faktu, że zna karczmarza dosyć dobrze i jest on im przychylny. Dostaną pokój, nikt nie będzie im przeszkadzał, a raczej służył informacją o krążących w okolicy plotkach, a co więcej, gdyby ktokolwiek ich szukał, karczmarz skłamie na temat ich obecności, mówiąc, że nikogo takiego nie widział. W końcu nie wiadomo, cz ten mag nie ruszy za nimi w pościg jak tylko ocuci dziewczynę.
Xaira uśmiechnęła się lekko do siebie widząc jak Aishele rozkoszuje się zapachem bzu. Dla niej wszystko co odbiegało od rzeczy przyjętych za normalne uchodziło za ciekawsze więc nie popędzała topielicy ani nie przerywała jej tej czynności, sama oparła się o Rainę kiedy już zeszła i po prostu przyglądała się topielicy.
Xaira pokiwała głową słysząc słowa Aishele o miejscu z jej snu. Wiedziała, że to niezbyt wiele, choć z drugiej strony nie liczyła na cuda. Przynajmniej wiedziała, że to nie pustynia Nanher. Może kiedy topielica usłyszy, zobaczy lub poczuje jakiś bodziec to przypomni się jej coś więcej tak jak teraz to miało miejsce z deszczem. Uśmiechnęła się patrząc na nazwę karczmy. A więc karczmarz posłuchał jej drobnej sugestii.
- Spokojnie, to na pewno nic takiego. - powiedziała delikatnie Xaira gładząc Aishele po ramieniu. Schyliła się i ściągnęła z jej stopy srebrny łańcuszek po czym podała go topielicy.
- Chyba chce należeć do Ciebie. Poznajesz go może? - powiedziała, a potem skierowała wzrok na bez. Zerwała malutką gałązkę, strzepnęła z niej wodę i wstawiła Aishele za ucho, uśmiechając się lekko. Raina odeszła żeby posilić się roślinami. Nekromantka otworzyła drzwi gospody i wprowadziła Aishele i podeszła razem z nią do lady, gdzie serdecznie, jak na swoje standardy przywitała się z karczmarzem, zamówiła dla siebie coś do jedzenia i wzięła klucz do pokoju.
- Mamy największy pokój nawet z małym kominkiem, gdzie w końcu wyschniemy. I tutaj jesteśmy naprawdę bezpieczne. Możesz się odprężyć i skończyć wysilać. Zresztą chyba wiesz już Aishele, że prędzej sama zginę, niż pozwolę skrzywdzić taką cudowną istotę jak Ty. - powiedziała kiedy były już na schodach. Otworzyła drzwi na końcu korytarza, pokój był dosyć duży z dwoma łóżkami i ogniem na kominku. Xaira dołożyła dwa polana po czym przysunęła dwa krzesła nieco bliżej ognia.
- Chodź, ogrzejesz się i opowiesz trochę więcej o sobie - zachęciła.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Krople deszczu przepięknie mieniły się w w srebrzystym kwiecie. Kojarzyła jego wygląd... Ach tak! No cóż....Każda roślina jest przydatna. Nie chciała go kupić kiedy druid patrzył, nie miała też zamiaru go truć, Frigg jednak niczym nie pogardzi! Jaki ten płaszcz wydawał się dla niej niemiłosiernie ciężki... Ech! Zakupiła ową roślinę i schowała, w oddzielnej kieszeni, w oddzielnym przenośnym opakowaniu. Nikt nie musiał o nim wiedzieć. Nie wiedziała czy akurat ten piękny okaz w jakiś specjalny sposób trzeba przygotować czy też może od samego leżenia z inną rośliną zmienia swoje bądź jej działanie. Bezpieczeństwo przede wszystkim - chociaż czy podróżowanie z trującym zielskiem może nie stwarzać zagrożenia?
-Tak, jestem gotowa!-odparła nieco bardziej zdecydowanie.
Z każdym jednak krokiem driada była coraz bardziej przerażona. To wielkie ogromne stworzenie... te łuski... smok, prawdziwy smok, jego obecność, będzie tak blisko... nie wiedziała nawet już o co konkretnego zahaczyć myśli. W jej głowie panował istny chaos wywołany paniką. Starała się ukryć swój strach. Szła przed siebie z delikatnie opuszczoną głową, nic się już nie odzywając. Dłonią, w nieco nerwowy sposób, zaczęła pieścić pas od strzał.
Cieszyła się mimo to, że wraz z nią jest nadal jej naszyjnik, który nie pozostawił jej w samotności podczas takich "apokaliptycznych" sytuacji.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

- To nie tracąc czasu możemy już udać się w stronę północnego gościńca i poszukać tego płaskiego terenu, o którym mówił Darshes - odparł smok po tym jak Frigg powiedziała, że jest gotowa. Przez chwilę driada znowu prowadziła, a za nią szli smok i druid, jednak Agares wpadł na inny pomysł, a mianowicie na taki, żeby Darshes poprowadził ich na ten teren, o którym mówił, wszak pradawny wcześniej go nie widział, bądź nie zauważył go w deszczu, a Frigg też chyba nie wie gdzie dokładnie znajduje się ten skrawek płaskiego terenu. Odwrócił się do druida.
- Darshes, może poprowadzisz nas na ten płaski teren, o którym mówiłeś wcześniej? - zaproponował smok. Jeżeli druid widział go wcześniej to powinien pamiętać gdzie go widział, zwłaszcza że niedawno o nim wspomniał. Co prawda szli dalej, ale smok czekał na to, aż Darshes wyjdzie przed driadę i zacznie ich za sobą prowadzić.
"Żeby tylko nie przestraszyli się mojej smoczej formy...." - przeszło mu przez myśl. Pradawny dobrze wiedział jak wygląda w swojej smoczej formie. Wiedział też, że wygląda po prostu groźnie, a jego smoczy głos dodatkowo zwiększa ten strach, gdy patrzy się na niego gdy jest pod postacią smoka.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Maie miał przyjemność choć przez chwile przewodniczyć grupie.
- Jasne, poprowadzę was - rzekłszy to wydłużył kroku wyprzedzając towarzyszy.
Nie był typem lidera. Nigdy nie miał charyzmy zdolnej pociągać ludzi by za nim podążali. Posiadał jednak błyskotliwy umysł i z pomocą obserwacji był wstanie zebrać więcej informacji. Innymi słowy nadawał się na doradce, sojusznika. Nie przywódcę. Teraz jednak prowadził swych kompanów w milczeniu ku bramie miasta. Na ulicy, mimo deszczu było dość sporo ludzi. Większość przechodniów było odzianych w ciężkie płaszcze, a każdemu krokowi towarzyszyło charakterystyczne brzęczenie. Brzęczenie metalu.
"Poszukiwacze przygód" - pomyślał maie niechętnie.
Zakryte kapturami twarze przywodziły na myśl upiorne maski, a połyskujące ostrza jarzyły się delikatnie. Ludzie, elfy, gnomy, niziołki. Magowie najróżniejszych barw i kolorów. Potężni wojownicy, noszący ciężkie dwuręczne miecze, a także lekkostopi łotrzykowie, chciwie rozglądający się za okazją.
- Złodzieje, mordercy, brutale... - Darshes pokręcił głową. - Czy Thenderion naprawdę jest tak zdesperowany?

Przy bramie nie napotkali problemów. Siedzący w strażnicy gwardziści, nawet się nie pofatygowali aby rzucić na nich okiem. Zdaje się, że w coś grali. Jedna z tych ludzkich rozrywek. Jak im tam? A tak - karty. Jak w ogóle kogokolwiek mogło zainteresować rzucanie niewielkich, kolorowych kartoników na stół? Mało tego, mieli przedziwny zwyczaj odbierania sobie nawzajem pieniędzy tylko dlatego, że któryś z nich miał mniej szczęścia niż kompani. Mimo woli druid zarejestrował jak jeden z młodszych gwardzistów upuszcza kartę na podłogę, tylko po to by wyjąć inną z rękawa i wrócić do gry.
- Banda prostackich świń - mruknął pod nosem.

Przestało lać, choć niebo wyglądało jakby w każdym momencie mogło eksplodować deszczem. Na horyzoncie grzmiało.
Podążali traktem na północ przez jakieś piętnaście minut. Po prawej ciągnęło się pasmo Gór Druidów, mistycznego miejsca owianego legendą nawet wśród członków jego profesji. Podnóże gór porastał drobny lasek, który w miarę jak się teren wznosił, zmieniał się w kosodrzewinę aby w końcu przerodzić się w turnie. Lewa strona usiana była polami uprawnymi, wyglądającymi doprawdy ponuro w porannym deszczu. Dodatkowo całkowity brak ludzi sprawiał, że człowiek zaczynał czuć się nieswojo. Idąc dalej, niespodziewanie pola się skończyły, a z obu stron zaczęły wyrastać drzewa. Początkowo pojedynczo, szybko jednak przerodziły się w niewielki las.
Maie odetchnął z ulgą, gdy w jego głowie odezwała się przyroda. Ptaki wyśpiewywały arię uradowane, że choć przez chwile mogą rozprostować skrzydła. Traktem przemknął zając, popiskując w panice o rudej kicie, którą zauważył wśród listowia. W oddali rozległo się ryczenie, któremu odpowiedziało kolejne. To dwa niedźwiedzie spotkały się gdzieś w kniei i spierały się o granice swego terytorium. Ale najpiękniejsza muzyka płynęła z drzew. Wielkie, potężne dęby wyśpiewywała niskim głosem pieśni o przemijających wiekach, którym naraz wtórowała leszczyna, zachwalająca ulotność chwili.
Maie obrócił się w miejscu zachwytem, a jego oczy wyrażały czyste rozmarzenie. W tym miejscu tętniło życie. Pierwotne, czyste i niepowstrzymane. Tutaj istoty utrzymywały własny rytm, stanowiły harmonie tak idealną, że żaden człowiek nie mógłby tego odtworzyć.
Wtem coś zaburzyło idealny układ. Druid znieruchomiał i nasłuchiwał. Nic. Cisza. Może mu się wydawało? Może słuch zaczął płatać mu figle? Coś jednak zaszeleściło z drugiej strony i natychmiast ucichło. Drzewa stopniowo zmieniały melodię. Zaczęła być żywsza, słychać w niej jednak było mroczniejszą nutę. Zupełnie jakby zaraz miało się zdarzyć coś złego.
Maie zamknął oczy i wysłał wokół słabiutką fale magii. Odpowiedź nadeszła dopiero po chwili.
- Osiem.. Nie, dziewięć - syknął przez zaciśnięte zęby.
Otworzył oczy i spojrzał na towarzyszy. Jego magia wykryła dziewięć istot żywych, o schemacie życiowym zbyt skomplikowanym by mógł należeć do zwierząt. Były blisko, między drzewami. Nie widział ich, ale był pewien, że czają się w mroku lasu. Zaciśnięta dłoń na kosturze pobielała.
- Mamy towarzystwo.
Zablokowany

Wróć do „Thenderion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości