Pałac SnówWielki Bal Noworoczny - Event 3.01.2014 - 6.01.2014

Marmurowy pałac z ogromną salą balową, mogącą pomieścić setki gości. To tu raz w roku dobywa się Wielki Bal Noworoczny z okazji Święta Życia.
UWAGA!: W dziale można pisać tylko podczas trwającego eventu.

Awatar użytkownika
Inultus
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianie-Minotaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Inultus »

Jego usta wygięły się w marnej parodii uśmiechu, słysząc miłe przywitanie. Rzecz jasna, krzywy uśmiech nie był winą zachowania kobiety - po prostu budowa szczęki i mięśni ust Inultusa nie pozwalała szczerzyć się i uśmiechać, tak jak to robili ludzie i inne człekokształtne istoty.
W każdym razie, Minotaur dołączył do kobiety. Stanął obok niej i oparł się o barierkę, wpatrując się w piękne otoczenie. Zaiste, nie było się do czego przyczepić. Piękna, ciepła, bezchmurna noc. Niebo było kruczoczarne, zdobiły ją miliony drobnych punkcików, widocznych jak na dłoni. Same ogrody wokół Pałacu przerastały wspaniałością ogrody wszystkich królów Alaranii, co w sumie nie dziwne. Każda ścieżka oświetlona była przez piękne, urokliwe lampiony. Kwiaty, krzewy, drzewa - rosły tu takie gatunki, których nie spotka się nigdzie indziej. Na skórze czuł delikatny, ciepły powiew, leciutki, aby tylko powietrze się poruszało, aby nie było uczucia duszności. Co ciekawe, również dźwięki muzyki, głosów, zabaw i tańców był tu jakby przygłuszony. Można by pomyśleć, iż celowo dźwięki zostały wygłuszone, by zapewnić gościom na balkonach chwilę spokoju i wytchnienia.
Dlatego Minotaur miał wyjątkowo dobry humor, ba, z resztą jak każdy. Z chęcią więc podjął rozmowę z kobietą.
- Muszę przyznać, że ciężko jest doszukać się jakiejkolwiek wady. - odpowiedział na zadane pytanie - Zabawa jest przednia. Bal udany jest wręcz ponad miarę. A jak Pani się bawi? - dodał uprzejmie.
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

Rish z uśmiechem przyglądała się Minotaurowi, będąc pod wrażeniem, że nawet on zjawił się na tym niezwykłym balu. Spojrzała potem w dół i dostrzegła pierwszych gości przechadzających się alejkami ogrodu, który otaczał pałac. Wiedziała doskonale, że ją dostrzegli, a do tego jej nowe towarzystwo, musiało dodatkowo przykuć uwagę. Nieznacznie uniosła kielich w stronę gości i wypiła solidny łyk trunku, który był jej ulubionym.
Wampirzyca zerknęła na Minotaura, który podziwiał nocne niebo, naturianie mają chyba w genach fascynację przyrodą.
- Zgadzam się, bal jest idealny, mam nadzieję, że goście będą przeżywać niezapomniane chwile. - powiedziała, odwracając się stronę otwartych drzwi balkonowych i patrzyła przez moment na bawiące się pary.
- Ja bawię się całkiem dobrze, lubię atmosferę tego święta. - spojrzała znowu na Minotaura, uśmiechając się, co do niej było zupełnie niepodobne, ale akurat to święto było naprawdę wyjątkowe, dla wszystkich.
- Jestem Rishann Rayweth. - przedstawiła się miło.
- Naprawdę zaskoczyło mnie pańskie pojawienie się tutaj, osobnicy pańskiej rasy są niezwykłą rzadkością. - powiedziała uprzejmie, nie mając na myśli niczego złego.
- To kolejny plus takiej uroczystości, można spotkać wiele ciekawych istot. - zerknęła w stronę ogródka, gdzie spacerowały kolejne, ciekawe istoty.
- Jest pan tutaj sam? - zapytała, będąc ciekawą czy są jeszcze inne minotaury.

Tymczasem wewnątrz pałacu, muzycy wciąż przygrywali wesoło, a przebrani aktorzy zabawiali gości.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Do-do-ddo... do picia? - wyjąkała po dobrych paru chwilach Aishele, kiedy wreszcie udało jej się przestać śmiać. - Do picia, tak! O, koniecznie! Znaczy... gdybyś mogła, to poproszę! Hahaha!

Dotyk marmurowej kolumny przyjemnie schłodził stłuczone czoło, gdy dziewczyna całkiem rozsądnie postanowiła się do owego marmuru przytulić. O tak, co za ulga... Gdyby nieumarła była dobrze wychowaną panienką, zapewne wstydziłaby się teraz koszmarnie swojej tanecznej wywrotki. Ale cóż, jak już zostało wspomniane - nie była nią. Gapiących się istot nawet nie zauważała. Przynajmniej jeden problem z głowy.

Topielica rzuciła łakomym okiem na długi stół, zastawiony taką ilością rozmaitych przekąsek i napojów, jakiej nie widziała przez całe swoje krótkie życie. A odkąd była martwa, to już w ogóle nie miała zbyt wiele okazji, żeby się porządnie najeść - zwykle musiała zadowolić się robactwem, suchymi jagódkami, popiołem i czarną ziemią. Tym bardziej zachęcająco wyglądały jej te przysmaki. Szczególnie wpadły dziewczynie w oko ułożone elegancko na mosiężnej paterze czereśnie - rumiane i lśniące, jakby na każdą z osobna pomocnicy kucharza przed podaniem chuchali i polerowali ją welurową ściereczką. Ale i pachnąca, dyniowa zupa wyglądała dobrze... i suszone owoce, zatopione w złotym syropie... i wszystko, wszystko! Lecz najpierw należałoby rzeczywiście coś wypić, choćby łyk, i trochę odetchnąć. Zatrzymać wirujące jeszcze myśli.

Tylko jak Aishele miała się uspokoić, skoro wciąż bulgotał w niej nieopanowany, szaleńczy chichot...?

Tymczasem nieumarły kruk też chyba postanowił się pożywić. Z furkotem runął prosto na jeden ze stołów z tymi przecudnej urody przekąskami i... zrzucił z niego połowę talerzy. Narobił przy tym niemałego hałasu i zamieszania. Najpierw przefrunął lotem koszącym i zmiótł parę kryształowych karafek. Poszły w proch. Potem bezczelnie zajrzał do talerza jakiejś biuściastej pokusie i zwinął jej parę różowych krewetek sprzed ślicznego noska. Podeptał kremowy tort. Wpakował garść swoich stęchłych piór do ryżowej sałatki. Swoim potężnym dziobem rozłupał na pół wszystkie lukrowane pierniczki w kształcie smoków. A na koniec wykąpał się w porcelanowej wazie i opryskał jej zawartością - wonną zupą owocową - jakąś stojącą nieopodal damę w syreniej sukni.

- Niee, głupku, co ty robisz!? - wrzasnęła Aishele. To już była przesada. Taki ładny sen, a ten zbój w ogóle nie umie się zachować! Topielica chciała podbiec do swojego ptasiego opiekuna-strażnika, łobuza jednego, i powstrzymać go przed dalszymi aktami destrukcji, ale gdy tylko odkleiła czoło od kolumny, znów zawirowało jej w głowie. - Enda... Ena... Enada... Endalialia! - wyjęczała nieskładnie i rozpaczliwie do swojej towarzyszki. - Powiedz mu coś!
Awatar użytkownika
Castaleya
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Castaleya »

- Najstarsze znane mi smoki miały... około 2500 lat... Ale nie jestem pewna czy wtedy umierały ze starości czy... - dalej nie dokończyła nie każdy musiał wiedzieć, że smoki bardzo często w tym wieku mają stany depresyjne. Cóż przynajmniej te które znała tak miały. Kości smoka w tym wieku są już bardzo kruche, ciało słabe, wzrok nie domaga... wiele z nich jednak nie może się pogodzić ze starością. Kiedyś piękne, silne i majestatyczne na starość powinny zostawać w miejscu i nie wychylać się na niebezpieczeństwa. Jest jeszcze jeden rodzaj starych smoków. Jak każdy uważają one, że czasy ich młodości były najlepsze. Nie potrafią się zaadaptować, nie nadążają za zmianami które przechodzi reszta świata. Takie smoki które nie mogą się z tym pogodzić odchodzą w dalekie puszcze, zdała od jakichkolwiek istot i słuch o nich ginie.
Castaley znała wiele takich przypadków, jej ojciec był jednym z jej przedstawicieli. W młodości żył w czasach wojny, strachu i przemocy. Kiedy wszystko się zakończyło wciąż nie mógł w to uwierzyć i żył w ciągłej obawie przed atakiem. Jednak nie to go zabiło...
- Co do rozmiarów ... nie da się tego stwierdzić w metrach ani innych jednostkach. tak jak ludzie, elfy i inne istoty smoki mogą osiągać różne rozmiary,w zależności od tego gdzie żyją, jakich miały przodków, czym się odżywiały i wielu innych czynników. Tyle, że ... smoki nie prowadzą pomiarów nie da się więc podać jakiejś średniej...
- Ale skoro tak to Pana ciekawi to może zademonstruje różnicę. Tamten smok był dość młody, ponad to rzucono na niego jakieś nieznane mi zaklęcie. Biorąc pod uwagę tylko mój wiek... a cóż można powiedzieć że znalazłam się w życia wędrówce, na połowie czasu ...
Castaleya spadła w z urwiska zanim ktoś zdążył domyśleć się co planuje zrobić. W trakcie przemieniła się w swoją smoczą postać. I Na tej samej polanie na której stał niedawno granatowy smok teraz widniała biała smoczyca. Cóż w porównaniu do poprzednika była duża... w porównaniu do człowieka.. można by rzec że ogromna. Na wysokość od łap do grzbietu liczyła.. no może z dwóch i pół średniego wzrostu ludzi. Na długość licząc z ogonem... nawet nie chciało się jej liczyć. Piękne rogi o barwie kości słoniowej zdobiły jej głowę, a jeszcze większe tyle że proste kły sterczały na grzbiecie. Nie każdy smok posiadał takie "wyposażenie" ale też i nie każdy człowiek wygląda tak samo.
Podeszła delikatnie, powoli do towarzyszy. Nie chciała ich wystraszyć.
- Czy tego oczekiwałeś Maie ? - to pytanie jednak nie wydobyło się z pyska smoczycy lecz z jej umysłu i w swoich myślach usłyszeli je jej odbiorcy.
Awatar użytkownika
Enadelia
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Enadelia »

Enadelia wciąż chichotała pod nosem, choć sytuacja wcale tego nie wymagała. Puściła na moment Aishele, która odwróciła się twarzą do kolumny. Nie wyglądała jednak stabilnie. Maie stała obok niej, jak strażnik, i nie spuszczała z niej wzroku. Czasem podtrzymywała ją jedną ręką, by ta się nie przewróciła. Nie zupełnie wiedziała, co się z nią działo. W jednej chwili wirowała na parkiecie, a w drugiej nie umiała ustać na własnych nogach. Kilku pięknie przebranych aktorów przeszło właśnie obok nich, lecz Ena nie mogła skupić na nich uwagi. Dostrzegła jedynie kątem oka, że byli bardzo wysocy. Błysnęła w niej iskra zainteresowania, ale zdecydowała w końcu skupić się na topielicy.
Nieumarła ciągle śmiała się i mówiła coś do siebie. A może do niej? Dziewczyna nie mogła zrozumieć, gdyż jej towarzyszka była wręcz przyklejona do kolumny. Po spojrzeniu, które Aishele wlepiała w stół, zorientowała się, że pewnie zechce jednak się czegoś napić. Delikatnie podtrzymała więc ją i jedną ręką sięgnęła po stojący obok pięknych potraw kielich. Nie wiedziała, jaka jest jego zawartość. Nie wiedziała nawet, czy jakąkolwiek posiada! Miała jednak nadzieję, że szczęście jej dopisze. Smukłe palce Maie prawie dotknęły lśniącego naczynia, lecz wtem zza marmurowej kolumny wyleciał nieumarły kruk. Krzycząc coś o chęci pożywienia się smakowitościami. Odkrzyknęła coś do niego, ale ten ją zignorował. Mogła się jedynie przyglądać bałaganowi, który tworzył. Rozległ się głośny trzask porcelanowej zastawy i chlupot rozlewanych napoi. Zaklęła na ptaka pod nosem, w jego języku. Chciała go uciszyć, uspokoić, ale jej słowa zupełnie do niego nie docierały. Kahen, który do tej pory spokojnie spoczywał w motylej postaci na jej szyi, zamienił się w niebieskiego ptaka i pofrunął w kierunku nieumarłego delikwenta.
Przy stole dostrzegła zarys męskiej sylwetki. Jakaś osoba stała sobie spokojnie i przyglądała się całemu zamieszaniu. A przynajmniej tak się Enadelii zdawało, gdyż nie miała nawet możliwości przyjrzenia się tej postaci.
- Em... Przepraszam... Ale... - mówiła chaotycznie, starając się opanować śmiech oraz nietypową sytuację. - Czy... Mógłbyś... Albo nie... Mógłby pan nam trochę pomóc?
Awatar użytkownika
Cornoctis
Zsyłający Sny
Posty: 300
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Lodowy Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornoctis »

Stał, po prostu stał oparty o stół i obserwował, obserwuje już wiele stuleci to i dzisiaj nie miał niczego innego w planach. Na parkiecie tańczyły różne osobistości, syreny, nieumarli, diabły, pokusy, naprawdę mieszanka rasowa była przeogromna i bardzo zauważalna. Nie był jednak specjalnie skupiony na balu, myślami odbiegał daleko lecz nie w przestrzeni, a w czasie. Jego myśli krążyły głównie po przeszłości. Z tego stanu wyrwało go coś co wyczuł, teraz czuł wyraźniej obecność drugiego smoka i już Cornoctis chciał się udać na zewnątrz, do źródła lecz powstrzymał go kobiecy głos, który ewidentnie był przeznaczony dla jego uszu. Spojrzał się w stronę źródła tego głosu i ujrzał ciemnowłosą, zielonooką dziewczynę, a widok ten wywołał uśmiech na jego twarzy. Owa dziewczyna, od której wyczuwał las, prosiła go o pomoc, a gdy już chciał otworzyć usta i się odezwać zauważył rozrabiającego, nieumarłego kruka. Zaśmiał się głośno - Żaden ze mnie Pan. W czym mogę pomóc? - zadał to pytanie, lecz nie oczekiwał odpowiedzi, wiedział w czym. Przez chwilę zastanowił się, a już po chwili zaświtało mu, nie wiedział, czy to się powiedzie lecz nie mógł pozwolić sobie na zwłokę. Uniósł dłoń na wysokość swego ramienia i pstryknął palcami, a nieumarły ptak zaczął spadać tak jakby pomimo faktu, że jest ptakiem, nigdy nie latał. Rzeczywiście tak się stało, magia chaosu, którą władał smok pomimo swojej losowości, sprawiła, że ptak wbrew swojej naturze nie mógł wznieść się w powietrze.
- To na jakiś czas powinno pomóc. - oświadczył z uśmiechem po czym sięgnął do stołu i nalał sobie kolejny kieliszek wina. Wrócił wzrokiem na nowo poznaną.
Awatar użytkownika
Tavnia
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tavnia »

Aj, zabawa była przednia. Ciężko jej przychodziło zliczyć ilość osób, między którymi pląsała radośnie, a nieliczni tylko chwytali ją za ręce wprowadzając ją w piruety i przeróżne cuda niewidy. Fakt, że zabawa odwracała jej uwagę od umiejętności tanecznych męskich przedstawicieli przeróżnych ras, aczkolwiek wierzyła, iż nie byłaby to ocena krytyczna. Chwilami nabawiała się lekkich zawrotów głowy co absolutnie nie przeszkadzało muzykantce w tańcowaniu. Jedynie uważała, aby nie podeptać nikomu nóg, a co dopiero nadepnąć sobie na suknię, której długość ciut utrudniała stawianie żwawszych kroków.
Minęłaby długo chwila, gdyby jej uwagę nie przykuł nieszczęśliwy wypadek jaki przydarzył się Erianie.
- Pan wybaczy...
Ukłoniła się w podzięce za uroczy taniec po czym podbiegła do swojej przyjaciółki. Uklęknęła tuż przed nią próbując podnieść ją na duchu, acz nie wiedziała czy może jeszcze wstać.
- W porządku? Możesz wstać?
Rzuciła badawczym wzrokiem uśmiechając się przy tym.
Awatar użytkownika
Enadelia
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Enadelia »

Aishele zdawała się już panować nad własnymi nogami. Maie ostrożnie puściła jej ramiona i oddaliła się na tyle, by móc sięgnąć do stołu. Zajrzała do jednego z kielichów. Okazał się napełniony winem, lecz dziewczyna nie potrafiła wypatrzeć nic innego. Podała trunek nieumarłej i upewniła się, że ta pewnie trzyma go w dłoniach. Kruk, który właśnie opadał na ziemię, mruczał coś po ptasiemu, lecz Ena nie potrafiła rozpoznać jego słów. Zresztą, w tamtej chwili jego zdanie wcale ją nie interesowało. Narobił tyle zamieszania, że jeśli to od niej by zależało, już dawno zostałby wyniesiony z sali. Sama wzięła srebrny kielich, zapewne z tym samym trunkiem, który podała Aishele. Nim pociągnęła pierwszy łyk, spojrzała na zaczepionego przed chwilą mężczyznę.
- Bardzo dziękuję! - powiedziała dziewczyna ze słyszalną ulgą w głosie. Wyciągnęła wyprostowaną rękę w jego stronę. - Jestem Enadelia.
Jej wzrok na dłuższą chwilę przykuły jego niebieskie oczy. Przyjrzała mu się dokładniej. Wydawał jej się młody i dość przyjazny. Nic w jego wyglądzie nie budziło w niej niepokoju. Jedynie kilkudniowy zarost dodawał mu szorstkości. Mimo to, obdarzyła go najpiękniejszym uśmiechem na jaki było ją stać. W końcu pomógł jej trochę ogarnąć ten chaos.
- Okropne zamieszanie... - rzuciła Enadelia, gdyż zupełnie nie wiedziała, jak powinna zacząć rozmowę. - Hm... Jak podoba Ci się Bal? Dużo osób świetnie się tu bawi. Można spotkać wiele ciekawych osób! Aishele na przykład... - tu wskazała na swoją towarzyszkę -... jest cudowna. Może i jej kruk narobił tu zamieszania, ale...
Mówiła nieustannie, bez zaczerpnięcie oddechu. Dopiero, gdy zorientowała się, że właśnie obrzuciła nowo poznaną osobę lawiną słów, spuściła wzrok i zatopiła usta w winie. Po kilku łykach skrzywiła się ledwo zauważalnie. Nie przywykła do picia alkoholu. W lasach dużo częściej spożywała świeże owoce. Czuła, że trochę się zarumieniła. Poprawiła kilka niesfornych kosmyków ciemnych włosów, które właśnie opadły jej na twarz. Uniosła wzrok i ponownie spojrzała na mężczyznę.
Awatar użytkownika
Inultus
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianie-Minotaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Inultus »

Faktycznie, niezaprzeczalnie prawdziwy był wniosek, że bal - jak co roku - jest bardzo udany. Zarówno różnorodność gości na sali balowej, jak i na dole, w ogrodach podpowiadała, iż frekwencja dopisała w pełni. Można było się też domyślać, że skoro nikt raczej Pałacu nie opuścił - wszyscy bawią się dobrze. Włącznie z Inultusem, któremu bardzo dobrze rozmawiało się z tą miłą kobietą.
- Moje imię to Inultus, pochodzę ze szczepu Mithas - przedstawił się w odpowiedzi.
- Może nie prawdziwą rzadkością, zgadzam się jednak, że nie są tak liczni jak ludzie czy elfy, wręcz dość nieliczni. - odpowiedział z uśmiechem na twierdzenie Rishann.
- Owszem, na bal ściągają czasem naprawdę niespotykane istoty - zgodził się, patrząc w niebo i oglądając ogrody w dole. Nie mógł wyjść z zachwytu dla wspaniałości tego miejsca.
- Jeśli pytasz o to, czy przybyłem tu z jakąś bliską mi osobą, pani Rishann, to nie, jestem tu sam. Nie wykluczam jednak, że obecny jest tu jakiś inny osobnik mej rasy, może mniej zwracający uwagę. Sala balowa jest tak duża, że nie trudno ukryć się wśród gości - odpowiedział, uśmiechając się. Teraz dopiero dokładniej przyjrzał się twarzy swojej rozmówczyni. Zwrócił uwagę na jej duże oczy w kolorze złota oraz przede wszystkim na wyjątkową bladość. W rzeczy samej - Rishann cechowała się szczególnie jasnym kolorem skóry. Minotaur nie wiedział, czy jest to wynikiem zaklęcia, choroby, czy po prostu ma taką karnację, czy powód jest jeszcze inny - zarzucił jednak przemyślenia i odwrócił wzrok. Nie chciał, by kobieta uznała, iż wpatruje się w nią jak sroka w kość.
- Z jakiego powodu znajdujesz się tu, na balkonie, pani Rishann, miast wraz z jakimś pięknym elfem wirować na parkiecie? - spytał żartobliwie, ponownie się uśmiechając.
- Domyślam się, iż pani partnerem jest ten czarujący jegomość, z którym rozmawiałaś niedaleko wejścia do Pałacu wkrótce po rozpoczęciu Balu? Oczywiście, nie chcę być zbyt wścibski. Jeśli nie chcesz odpowiadać, pani Rishann, nie musisz. - dodałem uprzejmie.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Czy tego oczekiwałem? - powtórzył Maie z niedowierzaniem. Nie transformacja, a kształt jaki Castaleya przyjęła zrobił największe wrażenie. Chłopak pokręcił głową, jak pies wilk otrzepujący się z wody, wciąż nie mogąc uwierzyć własnym oczom. - Muszę przyznać, że różnisz się od miniaturowych iluzji, jakie Nawiedzając Sny ukazał mi wiele lat temu. - Mimowolnie podszedł do gadziej łapy i przejechał dłonią po wielkich łuskach. Były idealnie białe, twarde a zarazem tak delikatne w dotyku, jakby wodziło się palcami po najczystszym jedwabiu. Część jego umysłu zapamiętała to odczucie by je później zduplikować, ale większość była zbyt pochłonięta podziwianiem membrany wielkich białych skrzydeł, i kolców grzbietowych, równie śnieżnych jak pierwsze ząbki niemowlaka.
Tak był zaaferowany smoczycą, że niemal podskoczył, gdy jego czułe uszy usłyszały ciężki oddech nekromanty. Pamiętając najgorsze rzeczy, jakie ten oddech mógł oznaczać, Darshes obrócił się równie zręcznie jak driada przemykająca po leśnym poszyciu. Czarownik tam stał, opierając cały swój ciężar na kosturze. jego źrenice były lekko rozszerzone, jakby przed chwilą ujrzał paszcze samego prasmoka. "Wyniszczenie czy może Czarne Serce?" - zastanowił sie druid podchodząc do mistrza magii gotów udzielić mu natychmiastowej pomocy. Nie, żeby specjalnie palił się do powtórnego dotknięcia czegokolwiek należącego do nekromanty, ale polubił tego człowieka. Arthanal jednak szybko opanował swój oddech i wyprostował się, nieco uspokajając swoich rozmówców. Twierdził, że "nie czuje się najlepiej", co jednak nie wyjaśniało tak poważnych symptomów. Jeśli zjawisko to nie miało fizycznych symptomów - a z uwagi, że Darshes wolał uszanować sferę osobista maga, nie skanując go - nasuwało się tylko jedno wyjaśnienie.
- Czasami niektóre zaklęcia kładą duży nacisk na nasze ciała, osłabiając je. - Powiedział podchodząc do maga i spoglądając mu w oczy. Ciemna zieleń tęczówek zdawała się go wciągać, a na skórze Darshesa pojawił się dreszcz. A więc to tak jest zaglądnąć w oczy samej śmierci. - Niektóre jednak uderzaja rykoszetem w naszą psychikę, wykrzywiając ją nie do poznania, a nawet niszcząc całkowicie. Widziałem dość czarowników, którzy zwabieni legendami o uzdrowicielskiej mocy druidów, przychodzili tylko po to by się przekonać, że nie ma dla nich ratunku. - Mówiąc to położył rękę na jego ramieniu. - Nie ma co eksperymentować z magią. Możesz mi wierzyć, albo nie, ale nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż obłąkany mag. - Chwila powagi jednak prysła i Maie uśmiechnął się złośliwie. - Jeśli jednak kiedykolwiek oszalejesz, daj znac. Jeszcze nigdy nie badałem obłąkanego nekromanty.
Awatar użytkownika
Cornoctis
Zsyłający Sny
Posty: 300
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Lodowy Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornoctis »

Gdy dziewczyna wyciągnęła do niego rękę, on trochę się zdziwił. Nie wiedział jak ma zareagować, nigdy wcześniej nikt nie witał się z nim w ten sposób. Po chwili zaświtało mu jednak i przypomniał sobie jak kiedyś pewien szlachcic witał się z jakąś kobietą w mieście. Cornoctis chwycił delikatnie jej dłonią swoją, ukłonił się i ucałował jej dłoń.
- Miło mi Cie poznać Enadelio. Ja zwę się Cornoctis. - przedstawił się jednocześnie się prostując i nieprzerwanie patrząc w oczy dziewczynie. Jej uśmiech odwzajemnił tym samym. Wsłuchiwał się w jej słowa i nie mógł powstrzymywać się od śmiechu, sposób w jaki się wypowiadała, rozśmieszył go.
- Moje wrażenia? Cóż. Jakby to ująć? - zastanowił się chwilę - Pierwszy raz jestem na takim wydarzeniu. Od prawie ośmiuset lat. - odpowiedział uśmiechając się.
- Wybacz mi jeśli będę niegrzeczny, ale czym jesteś? Bo twoja towarzyszka jest nieumarłą, to widać, a ty? Wyglądasz na człowieka lecz czuję od Ciebie coś wyjątkowego. - odwrócił wzrok od rozmówczyni i spojrzał na stół - Byłbym wdzięczny, bo widzisz nie chcę grzebać magią przy tobie. - wrócił wzrokiem i uśmiechnął. Wciąż w głowie miał to jak pewna osoba grzebała przy nim magią gdy tu się pojawił. Chciał jeszcze pomówić z osobą, która to zrobiła i przy okazji z drugim smokiem na balu.
Awatar użytkownika
Castaleya
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Castaleya »

Jak tylko usłyszała ciężki oddech nekromaty zniosła się ponad skarpę i zamieniła w poprzednią elfią postać z taką samą szybkością. Opadła lekko na trawę i podeszła do Arthanela. Dłoń położyła na jego ramieniu wręcz z matczyną delikatnością. Nie potrafiła leczyć, a nawet gdyby potrafiła to jak się leczy osobę która pała się czarną magią, przecież ona sama w sobie zabija - przynajmniej tak kiedyś słyszała.
- Dość wrażeń chyba na dziś, wróćmy do pałacu, zjedzmy, napijmy się. To nam wszystkim dobrze zrobi.
I to też właśnie uczynili. Powolnymi krokami, już bez podziwiania krajobrazów wrócili do komnaty i zasiedli przy stołach. Pomimo wciąż ubywającego jadła stoły same napełniały się na nowo.
Castaleya napełniła puchar wodą z laguny, i poczęstowała się hm.. chyba mięsem z królika. Smoczyca rzadko jadła to zwierze, właściwie tylko w ludzkiej postaci, ale i w tedy nie było ono doprawiane. A to smakowało wyśmienicie.
Usiadła przy stole, przez tłumy widziała czarnowłosego elfa... smoka. Rozmawiał z... bosymi kobietami. Jedna martwa, druga maie... cóż za dopasowanie.
Castaleya uśmiechnęła się kiedy ich oczy się spotkały. Nie chciała mu jednak przerywać w rozmowie, odwróciła więc wzrok i spojrzała na nekromatę.
-Jak się czujesz Panie?
Awatar użytkownika
Eriana
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eriana »

Eriana z pomocą przyjaciółki podniosła się na równe nogi.
- Nic mi nie jest, to tylko przez długą suknię i za dużo obrotów- uśmiechnęła się do Tavni.
Po chwili znów kręciły się na parkiecie. Eriana więc nawet nie spostrzegła kruka . Zwróciła nań uwagę dopiero gdy porozrzucał wszystko na stole.
Co za niewychowane ptaszysko Już miała pójść i je przegonić kiedy zobaczyła nawołującą go... właścicielkę. Hm.. kim ona była? Nigdy wcześniej nie spotkała nikogo z taką aurą... może to jakaś dziwaczna rasa? Eriana przypatrywała się im chwilę kiedy z zamyślenia wyrwała ja Tavnia.
Zauważyła ona balkon, wprost pod sufitem. Erianie rozbłysły oczy. Jak wspaniale byłoby obserwować ludzi z takiego zakątka. Kobiety co sil w nogach wyszły z sali balowej i skręciły w korytarz poszukując schodów na górę.
Awatar użytkownika
Enadelia
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Enadelia »

Zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła początkowe zmieszanie na twarzy mężczyzny. Już chciała cofnąć rękę, gdy ten ujął jej dłoń i złożył na niej pocałunek. Rumieniec nie znikał jej z twarzy, tak samo jak uśmiech.
- Cornoctis… - powtórzyła, by zapamiętać. - Bardzo mi miło. - odparła skłaniając się leciutko. Wciąż nie wiedziała, jak miała się zachowywać względem nowo poznanego mężczyzny. Odwróciła wzrok, gdy się zaśmiał. Wciąż czuła się głupio z tym, co zrobiła. Postanowiła więc tradycyjnie nie mówić zbyt wiele, by kolejny raz nie wyjść na niewychowaną. Miała jednak wrażenie, że nie specjalnie będzie potrafiła się do tego postanowienia zastosować.
- Och… Osiemset lat? Przy moich siedemdziesięciu… - powiedziała bardziej do siebie, choć wiedziała, że pewnie jej rozmówca usłyszy jej słowa. - Dla mnie to zupełna nowość. Jeszcze nigdy nie byłam w tak wytwornym miejscu. - odparła z zachwytem w oczach. Rozejrzała się jeszcze raz po wielkiej sali. Dopiła właśnie resztkę wina i z rozczarowaniem wpatrywała się w dno kielicha. Dopiero w tamtym momencie zorientowała się, jak bardzo jej owy trunek smakował. Chciała uzupełnić naczynie tym samym napojem, jednak postanowiła skupić się na rozmowie. Jej słuch zarejestrował właśnie pytanie, które niewątpliwie skierowane było w jej kierunku. Zielone spojrzenie skupiło się ponownie na twarzy Cornoctisa.
- Och… Jestem naturianką. Maie leśną. - odpowiedziała z uśmiechem. Dokładnie w tym momencie jej magiczny towarzysz wyłonił się spod trzepiącego się na ziemi kruka. Biedak musiał zostać przygnieciony przez nieumarłe stworzenie. Wzbił się w powietrze, nad jej głową zmienił ponownie w motyla i zastygł na kryształowym medalionie na szyi dziewczyny. - A to jest mój towarzysz. Kahen. - powiedziała gładząc jedno z jego niebieskich skrzydeł. Drgnął nieznacznie i wyszeptał coś o spokoju, który mu się teraz należy. Enadelia uśmiechnęła się lekko.
- Wybacz ciekawość, ale… Przedstawicielem jakiej rasy jesteś? - zapytała zaciekawiona. Jego wiek wskazywał na jakąś potężną rasę.
Awatar użytkownika
Cornoctis
Zsyłający Sny
Posty: 300
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Lodowy Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornoctis »

- Oh, to niesamowite. - odrzekł na to jakiej rasy jest jego rozmówczyni.
- Czym ja jestem? Niczym specjalnym. - rzekł skromnie i jednocześnie machnął lewą ręką - Smokiem. - dodał po krótkiej chwili uśmiechając się. W tym momencie drugi smok wraz ze swymi towarzyszami wszedł... a raczej weszła do sali balowej i usiedli przy stole. Tak bardzo chciał dowiedzieć się czegoś o innych przedstawicielach swojej rasy. Jednak to nie teraz, teraz rozmawiał z Enadelią, która wydawała się być bardzo miłą osobą.
- Skoro już rozmawiamy, opowiedz mi proszę coś o Maie. - smok spoglądał się w oczy rozmówczyni czasem zerkając jednak w stronę smoczycy nieopodal.
- Rzadko kiedy miałem okazję widzieć istoty jak ty. - dodał wracając wzrokiem na ciemnowłosą. W tym momencie dopiero zauważył jej medalion, który przed chwilą był jeszcze żywą istotą. *Piękny* pomyślał po czym dolał sobie wina. Czuł jak powoli wino zaczynało wpływać na jego umysł.
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

Rish patrzyła na Minotaura słuchając tego co miał jej dopowiedzenia. Dopijała powoli swoje wino, które było jej ulubionym trunkiem, a to, które było tutaj serwowane, naprawdę.. pierwsza klasa.
- Miło cię poznać. - powiedziała z uśmiechem.
- Zawsze zastanawiało mnie to, czy każdy Minotaur pochodzi z jakiegoś szczepu. - powiedziała jakby do siebie, ale mówiła patrząc na Inultusa.
- Masz rację, ciężko jest odnaleźć konkretną osobę w tak potężnym tłumie. - zaśmiała się wesoło.
- Ale najważniejsze, że goście dobrze się bawią i każdy ma odpowiednie towarzystwo. - dodała po chwili.
- Jesteś pierwszym Minotaurem, jakiego tutaj widzę. Czuję się zaszczycona. - powiedziała uśmiechając się przy tym przyjacielsko, co jak dla Rishann było czymś niesamowitym, jak na wampira przystało, nie zawsze jest taka przyjacielska. Magia tego święta jest wprost niesamowita.
- Oh, czemu nie wiruję na parkiecie? - zaśmiała się wesoło.
- Miałam ogromną ochotę pobyć tutaj. Uwielbiam noc, a to miejsce jest wyjątkowe. - wyjaśniła uprzejmie.
Rishann była zaskoczona tym, ile istot zwróciło uwagę na nią i Medarda, oto przed nią stał kolejny osobnik, który również musiał się im przyjrzeć.
- Tak, znaczy, nie wiem gdzie jest teraz, mój towarzysz Medard, nie przepada za takimi uroczystościami i pewnie zaszył się gdzieś, bo na polowanie na pewno nie poszedł. - roześmiała się, ale po chwili dotarło do niej, że Minotaur nie do końca zrozumie o co jej chodziło. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Jesteśmy wampirami, ale nie masz się czego obawiać. - wyjaśniła szybko i uspokoiła go.
- To pewnie dlatego tak przykuwaliśmy uwagę. Mam nadzieję, że się nie boisz?
Kątem oka dostrzegła, że na dole w ogrodach ,dzieją się dziwna rzeczy. Czuła, że nie poszli tam zwykli śmiertelnicy, a potem utwierdziła się w przekonaniu, kiedy zobaczyła smoka. Tak, ta rasa ma coś w sobie. Rish pokręciła głową i spojrzała na Minotaura.

Sala balowa tętniła życiem, jedzenie znikało ze stołów, a obsługa donosiła coraz to wymyślniejsze potrawy. Wino i inne trunki również były uzupełniane, by gościom niczego nie zabrakło.
Muzycy grali jeszcze przez chwilę, a potem poprosili gości o krótką przerwę na odpoczynek, przede wszystkim dla bawiących się. Muzyka ucichła, a wewnątrz panował wesoły gwar.

Mężczyzna na niewielkich szczudłach, zakrytych długimi spodniami, które zadawały się błyszczeć, z kolorowym płaszczem, podszedł do Enadelii i Cornoctisa, uśmiechając się wesoło, ale nie mówiąc ani słowa. Na twarzy aktora był wymalowany kolorowy makijaż, a we włosy wczepione miał barwne pióra. Pochylił się nieco nad dwójką i zwinnie wykonał parę gestów dłońmi ma wkrótce spomiędzy nich wyfrunął kolorowy ptak, który zatoczył koło nad dwójką gości i wyleciał przez okno ćwierkając radośnie. Po chwili w dłoniach aktora pojawił się mały bukiecik kwiatów, które wręczył Enadelii i ruszył dalej, by zabawić kolejnych gości.
Zablokowany

Wróć do „Pałac Snów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości