Strona 1 z 1

Śmierć Nigelusa

: Pon Cze 24, 2013 3:42 pm
autor: Nigelus
Okrąg słońca przykrywały szarawe chmury, a tego wieczoru burza postanowiła zabawić się w fotografa i flesze magicznego aparatu błyskały tu tu to tam, dając znak chłopom, by opuścili pola i schowali się w swych chatach wraz żonami. Łany zboża kłaniały się Nigelusowi jak swemu panu, a Halynor łkała niczym prawdziwy człowiek.
- Na bogów! Jeszcze jest nadzieja! Trucizna nie zdąży się jeszcze rozprzestrzenić... - krzyknęła.
Starzec uśmiechnął się, jego oczy były pełne goryczy.
- Ja już nie mam po co żyć. - Odkorkował fiolkę ze szkarłatną substancją i jednym haustem wypił całą zawartość. Gęsta ciecz spływała mu po gardle. Czuł jak z każdą sekundą jego oddech staje się coraz szybszy, miał trudności w oddychaniu.
Spadł z wierzchowca, a Halynor pisnęła. Paraliż ogarnął ciało czarodzieja, a zwierzątko łkało. Tak musiało być. Nigelus zakochał się w... swej własnej siostrze. Jego życie nie miało sensu. Halynor położyła się obok. Będzie z nim do ostatniej chwili, aż wreszcie jegomość wyzionie ducha.
Kwadrans. Wystarczyło tylko piętnaście minut, a ciało pokryła biała barwa, usta zrobiły się purpurowe. Czarodziej był nieżywy. Gronostaj robił się coraz większy i większy, sierści prawie nie było. Po minucie przed ciałem stała kobieta. Jej włosy o rdzawo - rudawej barwie falowały na wietrze.
Wsiadła na konia i uśmiechnęła się. Do tej pory żaden właściciel Halynor nie dożył późnej starości...

KONIEC.
OSTATECZNY.