Wiersze Carmilli
: Sob Wrz 29, 2012 2:47 pm
Dziś mam ochotę na sztukę, więc podzielę się z wami moimi wierszykami! < nieświadome rymowanie >
Wiersze mają już kilka lat i raczej nie są wysokich lotów, ale co tam x]
***
Idę, radosna na wieść o naszym spotkaniu
w obcisłej, srebrnej sukni, zalotna i uwodzicielska
jak Marilyn Monroe
Jestem, gwarny plac, mała kafejka
lecz Ciebie jeszcze nie ma
Siadam, zapalam papierosa
delikatnie uśmiecham się do kelnera
i opieram się o stolik
jak Audrey Hepburn
Czekam, papieros zgasł
czekam, lecz Ciebie nie widać
czekam...
Moja twarz stała się ponura
sukienka nie błyszczy jak dawniej
a kelner nie jest już taki miły
Nie przyszedłeś
ale ja co dzień przychodzę do tej kawiarni
choć już nie taka młoda
Audrey i Marilyn to przeszłość
dziś już tylko stare zdjęcia i zmarszczki
nie pokocha mnie już nikt
chociaż dalej czekam...
„Śmierć”
Przyszła
Choć nikt jej nie oczekiwał.
Przyszła
Choć nikt jej nie chciał.
Przyszła
I zabrała najbliższych.
Przyszła
Lecz dlaczego?
Czy Bóg zechciał ich mieć przy sobie?
Czy zranili go swym zachowaniem?
Czy to mi za karę odebrano szczęście?
Czemu to właśnie oni
Moi przyjaciele
Odeszli do Wiecznej Krainy
Bez nich mój świat jest niczym
Tylko szarą mgłą otaczającą mą żałobę
W której monotonnie trwam
To Śmierć
To Czarna Pani rządząca duszami
Która powoli zabija moje wnętrze
„Wiosenna melancholia”
Już skowroneczki głośno wołają
Już się wierzby ku rzece kłaniają
Słońce pierwsze żonkile ogrzewa
I nagle kwiatami porosły drzewa
Nie ma już choćby śladu po zimie
Zostało kilka sikorek jedynie
Które do domu wrócić nie chciały
Bo się w naszej Polsce zakochały
A ja, radością napełniona
Z zimowego snu wybudzona
Usiądę w wiosennej altanie
I z naturą zjem dziś śniadanie
Bo gdy Pani Wiosna do okna puka
A kukułka w ogrodzie kuka
To nie czas siedzieć w domu
I nie pokazać się nikomu
Więc ja się w tej wiośnie
Zanurzę cała
I nie będę się ruszać
Choćbym musiała
W tym stanie błogim będę trwać
Nieważnie co by się miało stać
Wiersze mają już kilka lat i raczej nie są wysokich lotów, ale co tam x]
***
Idę, radosna na wieść o naszym spotkaniu
w obcisłej, srebrnej sukni, zalotna i uwodzicielska
jak Marilyn Monroe
Jestem, gwarny plac, mała kafejka
lecz Ciebie jeszcze nie ma
Siadam, zapalam papierosa
delikatnie uśmiecham się do kelnera
i opieram się o stolik
jak Audrey Hepburn
Czekam, papieros zgasł
czekam, lecz Ciebie nie widać
czekam...
Moja twarz stała się ponura
sukienka nie błyszczy jak dawniej
a kelner nie jest już taki miły
Nie przyszedłeś
ale ja co dzień przychodzę do tej kawiarni
choć już nie taka młoda
Audrey i Marilyn to przeszłość
dziś już tylko stare zdjęcia i zmarszczki
nie pokocha mnie już nikt
chociaż dalej czekam...
„Śmierć”
Przyszła
Choć nikt jej nie oczekiwał.
Przyszła
Choć nikt jej nie chciał.
Przyszła
I zabrała najbliższych.
Przyszła
Lecz dlaczego?
Czy Bóg zechciał ich mieć przy sobie?
Czy zranili go swym zachowaniem?
Czy to mi za karę odebrano szczęście?
Czemu to właśnie oni
Moi przyjaciele
Odeszli do Wiecznej Krainy
Bez nich mój świat jest niczym
Tylko szarą mgłą otaczającą mą żałobę
W której monotonnie trwam
To Śmierć
To Czarna Pani rządząca duszami
Która powoli zabija moje wnętrze
„Wiosenna melancholia”
Już skowroneczki głośno wołają
Już się wierzby ku rzece kłaniają
Słońce pierwsze żonkile ogrzewa
I nagle kwiatami porosły drzewa
Nie ma już choćby śladu po zimie
Zostało kilka sikorek jedynie
Które do domu wrócić nie chciały
Bo się w naszej Polsce zakochały
A ja, radością napełniona
Z zimowego snu wybudzona
Usiądę w wiosennej altanie
I z naturą zjem dziś śniadanie
Bo gdy Pani Wiosna do okna puka
A kukułka w ogrodzie kuka
To nie czas siedzieć w domu
I nie pokazać się nikomu
Więc ja się w tej wiośnie
Zanurzę cała
I nie będę się ruszać
Choćbym musiała
W tym stanie błogim będę trwać
Nieważnie co by się miało stać