...w dłoniach szalonego nekromanty Arthanala co ucieczką przed diabeł w ramiona czarta. Z bólem i niepokojem jednak czarodziej w osłuchiwał się we własne myśli. Wreszcie podpowiedział im, że on również popiera to całym sobą. Magnus odpowiedział.
-Dobrze. Dobrze. Dobrze! - Krzyknął ustami Arthanala boleśnie zdzierając gardło i śmiejąc się szalenie.- Nareszcie! Ale... Chcę aby mój rdzeń był blisko, najbliżej czaszki ojca. Tak. Musimy wyłączyć moje inne części, teraz, tak – Magnus wydław się podniecony – szybko. Lecz nie mogę są się w pełni przebudować. Aby zniszczyć moje poboczne części muszę dokonać ich projekcji które dopiero wtedy...
- ...zniszczymy, a będzie ich cztery po jeden bo cztery z trupa... - dokańczał Metatron kiedy pamięć mu wracała.
- ...czarny ślimak wyłuskał dla trzech gwiazd. Tak, tak się narodziłem. Byłeś przy tym Metatronie, pamiętam. Czyż nie było to piękne? Hekatomba ofiar, ślimak z dawnych krain, koniunkcja gwiazd i potem błąd który nie pozwolił mi być z ojcem jednym...
- Dość.
-Tak. Tak! Teraz! Dokonuje pierwszej projekcji.
Trzech za sługę. Ślimak przesuwał się powoli po czole dawnego mistrza Arthanala leżącego krzyżem w magicznym kręgu. Cisza zdawała się pulsować rytmem trzech umierających z wykrwawienia kobiet. Porwane służki, na ich nagich ciałach mag wymalował tajemne znaki.
Światło trzech gwiazd padło na ich martwe ciała, a księżyc oświetlił serce Pharacelsusa. Czuł on mrównik w kończynach.
Metatron jeszcze młodszy, sprzed wypadku przysłuchiwał się zawisającym w powietrzu słowom mocy nekromanty, krąg rozświetlił się bladozielonym światłem, a podstawy wieży zakołysały się niepokojąco. Czarodzieja bolała głowa. Mestrz nekromancji był teraz demiurgiem kładącym fundamenty swego dzieła.
Trzy pierwsze ofiary zgniły momentalnie i rozproszyły się w proch i pył który z czarnym blaskiem popędził na wszystkie strony...
...popędził czarny blask skrzywdzonych serc. W oddali, z ziemi lśnił ciemnością coraz mocniej. Był to metafizyczny krzyk, kiedy moduł odpowiedzialny za posłuszeństwo względem twórcy, a także stanowiący aparat podstawowych operacji fizycznych.
Tak przynajmniej mogli sądzić zarówno Arthanal, jak i Metatron, gdy z ziemi wystrzeliła czarna błyskawica wprost do nieba, tak między chmurami rozległy się grzmoty ciszy – anty-dźwięk w chaosie wybuchów, pękań rzeczywistości i strachu. Błyski ciemności, burza czarnych błyskawic uderzających w ziemię. Źródło burzy dymiło i rozpływało się tracąc fizyczny zarys. Jeśli była to tylko podstawa manipulacji fizycznych, Magnus musiał dysponować wielką potęgą.
- Panie Arthanalu... Moduł znajduje się pod ziemią. - Stwierdził Matatron. Podejrzewał, że drgania muszą się rozchodzić w zagęszczonym ośrodku magii powiązanym z fizycznym przedmiotem, kilka metrów pod gruntem. Wtedy też ziemia rozgrzała się, tym razem w snopie tęczowych iskier wystrzelił pocisk przewracając falą uderzeniową lżejsze przedmioty. Spadł deszcz...
...żab. Ropuch. Węży. Wszystkie stworzenia wykonane z metalu, ruchome i zjadliwe. Uderzenia piorunów skupiając się wokół centrum modułu, walając na ziemi krąg. Metatron szeptał zaklęcie, lecz tego Arthanal w tej chwili widzieć nie mógł.
Mógł natomiast widzieć jak pioruny celują niewprawnie w jego szanowną osobę. Nie mówiąc o zwierzętach.
Nie było tam ślimaków.